Arena nr 24: (Sylvania 4)
Re: Arena nr 24: (Sylvania 4)
JEAŁ!Gork i Mork mnie koha! ŁEBUDU! DAKKADAKKADAKKA!-wydarł się jakże rozemocjonowany ork. Ta bitka była fajna, a Gorgutz nie miał żadnych wątpliwości co do boskiego patronatu na jego osobą.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Gawain(wight king) vs Tundron (ex Champion)
Upiór dosiadł szkieletowego rumaka. Z materialnego świata docierały do niego bodzce, które przypominały mu dawną chwałę. Sir Gawain amiętał już. Pamiętal wszystko już i pogodził się ze swoją dawną zbrodnią. Gdy patrzył na siebie, widział martwe ciało. Rozumiał teraz że jest przeklęty a to przekleństwo będzie trwało póki ktoś go nie uwolni z nie życia. Tylko walka i śmierć z ręki przeciwnika pozbawi go życia na dobre. Tak powiedział czarodziej z areny. W Sir Gawainie tkwiłą nadal jednak rycerska duma. Nie zamierzał dać się ubić. Zresztą to nie zdjęłoby z niego klątwy. Gdyby wygrał turniej jego los spocząłby w rękach maga. To on miał go odesłać w zaświaty na dobre. Gawain spiął konia i ruszył w kierunku areny. Pamięć o synu którego skrzywdził, pamięć o żonie którą zabił boleśnie kłuła go i zmieniałą tą świadomość istnienia w torturę. Wolał już być bezrozumnym martwiakiem jakim był niedawno pozbawionym woli. Gdy gong dał znak Gawain wjechał na arenę oklaskiwany przez publikę jako jeden z czwórki najlepszych. Przez ból wspomnień przebiła się do jego jestestwa nuta dumy że jest wśród najlepszych.
Czempion chaosu miał błogosławieństwo bogów. Oko chaosu stale czuwało nad nim a on walczył na chwałłę swoich patronów kładąc przeciwnika za przeciwnikiem. Tundron zaśmiewał się pławiąc się w energii eteru przepływającej przez niego obficie coraz to nowymi mutacjami znacząc jego ciało. Gdy Tundoron kroczył szron spadał z jego zbroi i halabardy. Wojownik chaosu miał zmierzyć się z niemarłym. Dla Tundrona była to przysłowiowa walka z antytezą chaosu czyli stałością. Mimo że nieumarli pochodzili pośrednio od chaosu to właśnie stałość nieżycia stanowiła obrazę dla wyznawców chaosu a zwłaszcza tych Tzeencha. Tundron nie był wybrańcem żadnego boga chaosu lecz dzielił niechęć pana zmian do stałości chaosu. Na wieczną chwałę zamierzał przerwać stałość nieżycia Sir Gawaina.
Stali na arenie i oczekiwali w milczeniu na znak do walki. Publika zagrzewała swoich faworytów starając się przekrzyczeć jeden drugiego. Tundron nie czuł lęku przed nieumarłym. Widział w przeciwniku kolejny stopień do zdobycia uznania bogów chaosu. Gdy je zdobędzie powróci na północ i poprowadzi plemiona na południe w kolejnej inwazjii chaosu i tym razem zamierzał być zwycięstki. Gawain natomiast widział godnego przeciwnika. W jego swiadomości pojawiła się nadzieja że to on będzie kresem nieżycia i męki. Już za chwilę miał się o tym przekonać . Sygnał nadszedł i Gawain opuścił lancę ruszając na swoim rumaku do szarży. Tundron parsknął a ze szczelin jego chełmu buchnęła zimna para gdy przyjął postawę gotową do przyjęcia szarży. Gawain wpadł z całym impetem w wojownika chaosu lecz ten zdążył usunąć się nieznacznie. Lanca zdołała jedynie odłupać kawał płyty ze zbroi Tundrona, która. Wojownik chaosu przejął impet szarży i odwinął się zanim Gawain zdążył się oddalić ściągając nieumarłego rycerza z siodła. Szkieletowy rumak natychmiast padł rozsypując swoje kości dookoła swego pana. Tundron nie traciwszy czasu dopadł wstającego powoli Gawaina i szybkim ciosem odłupał mu głowę. Reszta ciała Gawaina padła na ziemię i błyskawicznie zmieniła się w pył. Trybuny ryknęły radośnie gdyż został im wyłoniony zwycięzca drugiego półfinału.
został więc finał czyli Tundron(exalted champion chaosu) vs Gorgutz(savage orc big boss)
Upiór dosiadł szkieletowego rumaka. Z materialnego świata docierały do niego bodzce, które przypominały mu dawną chwałę. Sir Gawain amiętał już. Pamiętal wszystko już i pogodził się ze swoją dawną zbrodnią. Gdy patrzył na siebie, widział martwe ciało. Rozumiał teraz że jest przeklęty a to przekleństwo będzie trwało póki ktoś go nie uwolni z nie życia. Tylko walka i śmierć z ręki przeciwnika pozbawi go życia na dobre. Tak powiedział czarodziej z areny. W Sir Gawainie tkwiłą nadal jednak rycerska duma. Nie zamierzał dać się ubić. Zresztą to nie zdjęłoby z niego klątwy. Gdyby wygrał turniej jego los spocząłby w rękach maga. To on miał go odesłać w zaświaty na dobre. Gawain spiął konia i ruszył w kierunku areny. Pamięć o synu którego skrzywdził, pamięć o żonie którą zabił boleśnie kłuła go i zmieniałą tą świadomość istnienia w torturę. Wolał już być bezrozumnym martwiakiem jakim był niedawno pozbawionym woli. Gdy gong dał znak Gawain wjechał na arenę oklaskiwany przez publikę jako jeden z czwórki najlepszych. Przez ból wspomnień przebiła się do jego jestestwa nuta dumy że jest wśród najlepszych.
Czempion chaosu miał błogosławieństwo bogów. Oko chaosu stale czuwało nad nim a on walczył na chwałłę swoich patronów kładąc przeciwnika za przeciwnikiem. Tundron zaśmiewał się pławiąc się w energii eteru przepływającej przez niego obficie coraz to nowymi mutacjami znacząc jego ciało. Gdy Tundoron kroczył szron spadał z jego zbroi i halabardy. Wojownik chaosu miał zmierzyć się z niemarłym. Dla Tundrona była to przysłowiowa walka z antytezą chaosu czyli stałością. Mimo że nieumarli pochodzili pośrednio od chaosu to właśnie stałość nieżycia stanowiła obrazę dla wyznawców chaosu a zwłaszcza tych Tzeencha. Tundron nie był wybrańcem żadnego boga chaosu lecz dzielił niechęć pana zmian do stałości chaosu. Na wieczną chwałę zamierzał przerwać stałość nieżycia Sir Gawaina.
Stali na arenie i oczekiwali w milczeniu na znak do walki. Publika zagrzewała swoich faworytów starając się przekrzyczeć jeden drugiego. Tundron nie czuł lęku przed nieumarłym. Widział w przeciwniku kolejny stopień do zdobycia uznania bogów chaosu. Gdy je zdobędzie powróci na północ i poprowadzi plemiona na południe w kolejnej inwazjii chaosu i tym razem zamierzał być zwycięstki. Gawain natomiast widział godnego przeciwnika. W jego swiadomości pojawiła się nadzieja że to on będzie kresem nieżycia i męki. Już za chwilę miał się o tym przekonać . Sygnał nadszedł i Gawain opuścił lancę ruszając na swoim rumaku do szarży. Tundron parsknął a ze szczelin jego chełmu buchnęła zimna para gdy przyjął postawę gotową do przyjęcia szarży. Gawain wpadł z całym impetem w wojownika chaosu lecz ten zdążył usunąć się nieznacznie. Lanca zdołała jedynie odłupać kawał płyty ze zbroi Tundrona, która. Wojownik chaosu przejął impet szarży i odwinął się zanim Gawain zdążył się oddalić ściągając nieumarłego rycerza z siodła. Szkieletowy rumak natychmiast padł rozsypując swoje kości dookoła swego pana. Tundron nie traciwszy czasu dopadł wstającego powoli Gawaina i szybkim ciosem odłupał mu głowę. Reszta ciała Gawaina padła na ziemię i błyskawicznie zmieniła się w pył. Trybuny ryknęły radośnie gdyż został im wyłoniony zwycięzca drugiego półfinału.
został więc finał czyli Tundron(exalted champion chaosu) vs Gorgutz(savage orc big boss)
-
- Masakrator
- Posty: 2297
Everfrost czuł, iż zaiste Mroczni mają go w Swej opiece. Położył trupem każdego przeciwnika, który stawił mu czoła w boju. Został jeno szalony Ork. Wywyższony Wybraniec w milczeniu ruszył ku Arenie. Wiedział, iż jego przeznaczenie dopełni się w tej ostatniej walce.
Ps.I oto zbliża się mój trzeci finał. Czy tym razem sprostam wyzwaniu? Czy też po raz kolejny padnę na samym podium.
Ps.I oto zbliża się mój trzeci finał. Czy tym razem sprostam wyzwaniu? Czy też po raz kolejny padnę na samym podium.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Tundron(exalted champion chaosu) vs Gorgutz(savage orc big boss)
FINAŁ FINAŁ FINAŁ!!
Nadszedł czas ostatecznej walki. Finał. Tylko dwaj najlepsi wojownicy pozostali spośród 16 wojowników, którzy zakwalifikowali się do ostatecznych rozgrywek. Tundron i Gorgutz. Te imiona były na ustach wszystkich. Ostatecznym zwycięzcą miał być tylko jeden i tylko jeden miał wyjść żywy z tego miejsca. Tundron po ostatnim pojedynku odczuł aprobatę bogów czując się szybszy i zwinnniejszy niż kiedykolwiek. Zaprawdę ONI musięli być zadowoleni całkowicie. Teraz miała go czekać ostateczna nagroda. Oczywiście jeśli uda mu się pokonać zielonoskórego który równierz dotarł do finału. Tundron zastanawiał się nad tym. Znał orki. Lubiły walczyć a niektóre okazy potrafiły to robić niezwykle dobrze jak na bandę dzikusów. Wojownik chaosu nie spodziewał się łątwej walki. To fakt ale co do jej wyniku nie miałłwielkich wątpliwości bo w końcu mroczna czwórka stała za nim jako że na ich chwałę walczył w aspekcie niepodzielonym. Tundron pod swoim chełmem uśmiechnął się. Kolejny najazd chaosu zbliżał się. Tundron będzie wieczny. Był gotowy. Zaraz po gongu pośród skandowania jego imienia wybraniec chaosu wyszedł na arenę.
Gdzieś pośród publiki skandującej jego imię Gorgutz czuł się niezręcznie. Czuł się niezwykle ważnym i silnym okriem a mimo to te krzyki uznania nie powodowały wzrostu jego zadowolenia. Gorgutzowi chodziło o to że te okrzyki były od słabowitych ludzików. Gdyby chodziło o gardlowe okrzyki orków to co innego. Gorgutz byłby nawet zadowolony z uznania goblinów bo te kurduple chociarz słabsze od ludzików nieporównywalnie się bały bardziej orków niż ludzie jak być powinno. Nic nie było tak przyjemne jak kopanie wystraszonego i goblina przytloczonego sławą wielkiego szefa orków. Gorgutz wiedział że to może się wkrótce ziścić. Musiał tylko pokonać ostatniego najsilniejszego przeciwnika. Jednego z tych ludzików którzy dobrze walczyli. Gdy to się stanie Gorgutz udowodni że to on jest najwspanialszy szef orków. Wtedy jego sława rozniesie się i pod jego sztandar łaaaaaaaa ściągać będą orkowie których poprowadzi na wielki łomot. Zaprawdę Gork i Mork go kochał. Z gotowymi czoppami ork wyszedł na arenę gdy gong oznajmił że już czas.
Gdy weszli już oboje na piaski tłum ucichł. Gorgutz i Tundron mierzyli się wzrokiem w ciszy. Napięcie było wyczuwalne. W końcu stawka toczyła się nie tylko o życie. Chwałą albo nic. To było tu prawdziwą stawką. W Gorgutzie narastał gniew. Gork i Mork obiecali mu we śnie zwycięztwo a ork wiedział że tak będzie. Tundron stał w miejscu wydychając kłęby zimnej pary. Scisnął mocniej swą halabardę. Wojownik chaosu widział że przeciwnik jest coraz bardziej niespokojny. Czuł jego gniew. Coraz większy gniew. Tundron uśmiehcnął się. Zamierzał zmrozić orka i to dosłownie. W końcu rozbrzmiał główny gong dający sygnał do walki. Gorgutz ryknął "WAAAAAAAGH" i nie tracąc czasu jak to miałłw zwyczaju jeśli chodziło o bitkę natarł na wroga. To umiał najlepiej. Tundron widząc napierającego przeciwnika postąpił kilka kroków i przygotował się. Wrzeszczący ork się zbliżał coraz bardziej. Tundron scisnął drzewce halabardy i wyczekiwał właściwego momentu. Wyczuł właściwie. Tundron uderzył zamszystym cięciem powalając Gorgutza na ziemię i raniąc go ciężko. Przekleta broń poczęła wysysać siły z orka a szał naraz z niego wyparował. Gorgutz był jednak zbyt doświaczonym wojownikiem nawet jak na orka. Poczuł że to nie przelewki. Zdążył odtoczyć się na czas przed kolejnym ciosem. Wtedy dziki wódz orków uderzył nogami. Silnym podcięciem przewrócił Tundrona na ziemię. Zaskoczony wojownik chaosu znalazł się na ziemii. Gorgutz w tym czasie stanął na równe nogi. Tundron też nie zwlekał bo wiedział że jest w tej chwili bardzo narażony na ciosy orka. Ledwie udało mu się wstać na czas gdy zielonoskóry zasypał go gradem ciosów. Nie mógł wychwycić wszystkich. Kilka z nich przebiło nawet grubą zbroję. Ork wydawał się obojętny na jego chłód. W rzeczy samej nawet duża zmrożona rana widniejąca na piersi orka wydawała się go spowolniać tylko nieznacznie. Tundron cofał się oddając polę nacierającemu orkowi. Wtedy uskoczył w bok obracając się dookoła włąsnej osi i wbijając halabardę w plecy Gorgutza. Fala zimna przeszła orka , który ryknął i szarpnął się pociągając za sobą Tundrona. Wybity z rytmu w ten sposób wybraniec mrocznych potęg wystawił się na cios. Gorgutz uwolnił się przywalając jednocześnie czoppą w głowę Tundrona. Wojownikowi chaosu zadzwoniło w łepetynie. Był na tyle przytomny że kopnięciem w krocze chciał odrzucić orka do tyłu. Gorgutz jednak wykorzystał to i solidnym rąbnięciem przeciął nagolenniki odcinając gładko kończynę. Z głśnym chrzęstem zbroi i brocząc obficie Tundron padłłna piach. W tym momencie poczuł jak jego bogowie opuszczają go a chłód jego ciała ulatuje bezpowrotnie. Gorgutz z rukiem zwycięstwa rzucił się na niego by go dobić. Po chwili tylko porąbane cząstki niegdyś potężnego czempiona chaosu leżały tylko na piachu. Okrwawiony ork uniósł swe czoppy w górę i ryknął. WAAAAAAAGH. Zaprawdę Gork i Mork to przepowiedzieli. Teraz Gorgutz poprowadzi swoje Łaaaaaaaaaaaa do walki. Gorgutz był najlepsiejszy.
No to po arenie 24. Po raz pierwszy wygrał ork.Dziękuję za uczestnictwo. Dzięki sławie ork zebrał armię orków i gobinów którzy ściągnęli pod jego sztandary by jak wiele wodzów przed nim poprowadził inwazję orków na ziemię ludzi.
FINAŁ FINAŁ FINAŁ!!
Nadszedł czas ostatecznej walki. Finał. Tylko dwaj najlepsi wojownicy pozostali spośród 16 wojowników, którzy zakwalifikowali się do ostatecznych rozgrywek. Tundron i Gorgutz. Te imiona były na ustach wszystkich. Ostatecznym zwycięzcą miał być tylko jeden i tylko jeden miał wyjść żywy z tego miejsca. Tundron po ostatnim pojedynku odczuł aprobatę bogów czując się szybszy i zwinnniejszy niż kiedykolwiek. Zaprawdę ONI musięli być zadowoleni całkowicie. Teraz miała go czekać ostateczna nagroda. Oczywiście jeśli uda mu się pokonać zielonoskórego który równierz dotarł do finału. Tundron zastanawiał się nad tym. Znał orki. Lubiły walczyć a niektóre okazy potrafiły to robić niezwykle dobrze jak na bandę dzikusów. Wojownik chaosu nie spodziewał się łątwej walki. To fakt ale co do jej wyniku nie miałłwielkich wątpliwości bo w końcu mroczna czwórka stała za nim jako że na ich chwałę walczył w aspekcie niepodzielonym. Tundron pod swoim chełmem uśmiechnął się. Kolejny najazd chaosu zbliżał się. Tundron będzie wieczny. Był gotowy. Zaraz po gongu pośród skandowania jego imienia wybraniec chaosu wyszedł na arenę.
Gdzieś pośród publiki skandującej jego imię Gorgutz czuł się niezręcznie. Czuł się niezwykle ważnym i silnym okriem a mimo to te krzyki uznania nie powodowały wzrostu jego zadowolenia. Gorgutzowi chodziło o to że te okrzyki były od słabowitych ludzików. Gdyby chodziło o gardlowe okrzyki orków to co innego. Gorgutz byłby nawet zadowolony z uznania goblinów bo te kurduple chociarz słabsze od ludzików nieporównywalnie się bały bardziej orków niż ludzie jak być powinno. Nic nie było tak przyjemne jak kopanie wystraszonego i goblina przytloczonego sławą wielkiego szefa orków. Gorgutz wiedział że to może się wkrótce ziścić. Musiał tylko pokonać ostatniego najsilniejszego przeciwnika. Jednego z tych ludzików którzy dobrze walczyli. Gdy to się stanie Gorgutz udowodni że to on jest najwspanialszy szef orków. Wtedy jego sława rozniesie się i pod jego sztandar łaaaaaaaa ściągać będą orkowie których poprowadzi na wielki łomot. Zaprawdę Gork i Mork go kochał. Z gotowymi czoppami ork wyszedł na arenę gdy gong oznajmił że już czas.
Gdy weszli już oboje na piaski tłum ucichł. Gorgutz i Tundron mierzyli się wzrokiem w ciszy. Napięcie było wyczuwalne. W końcu stawka toczyła się nie tylko o życie. Chwałą albo nic. To było tu prawdziwą stawką. W Gorgutzie narastał gniew. Gork i Mork obiecali mu we śnie zwycięztwo a ork wiedział że tak będzie. Tundron stał w miejscu wydychając kłęby zimnej pary. Scisnął mocniej swą halabardę. Wojownik chaosu widział że przeciwnik jest coraz bardziej niespokojny. Czuł jego gniew. Coraz większy gniew. Tundron uśmiehcnął się. Zamierzał zmrozić orka i to dosłownie. W końcu rozbrzmiał główny gong dający sygnał do walki. Gorgutz ryknął "WAAAAAAAGH" i nie tracąc czasu jak to miałłw zwyczaju jeśli chodziło o bitkę natarł na wroga. To umiał najlepiej. Tundron widząc napierającego przeciwnika postąpił kilka kroków i przygotował się. Wrzeszczący ork się zbliżał coraz bardziej. Tundron scisnął drzewce halabardy i wyczekiwał właściwego momentu. Wyczuł właściwie. Tundron uderzył zamszystym cięciem powalając Gorgutza na ziemię i raniąc go ciężko. Przekleta broń poczęła wysysać siły z orka a szał naraz z niego wyparował. Gorgutz był jednak zbyt doświaczonym wojownikiem nawet jak na orka. Poczuł że to nie przelewki. Zdążył odtoczyć się na czas przed kolejnym ciosem. Wtedy dziki wódz orków uderzył nogami. Silnym podcięciem przewrócił Tundrona na ziemię. Zaskoczony wojownik chaosu znalazł się na ziemii. Gorgutz w tym czasie stanął na równe nogi. Tundron też nie zwlekał bo wiedział że jest w tej chwili bardzo narażony na ciosy orka. Ledwie udało mu się wstać na czas gdy zielonoskóry zasypał go gradem ciosów. Nie mógł wychwycić wszystkich. Kilka z nich przebiło nawet grubą zbroję. Ork wydawał się obojętny na jego chłód. W rzeczy samej nawet duża zmrożona rana widniejąca na piersi orka wydawała się go spowolniać tylko nieznacznie. Tundron cofał się oddając polę nacierającemu orkowi. Wtedy uskoczył w bok obracając się dookoła włąsnej osi i wbijając halabardę w plecy Gorgutza. Fala zimna przeszła orka , który ryknął i szarpnął się pociągając za sobą Tundrona. Wybity z rytmu w ten sposób wybraniec mrocznych potęg wystawił się na cios. Gorgutz uwolnił się przywalając jednocześnie czoppą w głowę Tundrona. Wojownikowi chaosu zadzwoniło w łepetynie. Był na tyle przytomny że kopnięciem w krocze chciał odrzucić orka do tyłu. Gorgutz jednak wykorzystał to i solidnym rąbnięciem przeciął nagolenniki odcinając gładko kończynę. Z głśnym chrzęstem zbroi i brocząc obficie Tundron padłłna piach. W tym momencie poczuł jak jego bogowie opuszczają go a chłód jego ciała ulatuje bezpowrotnie. Gorgutz z rukiem zwycięstwa rzucił się na niego by go dobić. Po chwili tylko porąbane cząstki niegdyś potężnego czempiona chaosu leżały tylko na piachu. Okrwawiony ork uniósł swe czoppy w górę i ryknął. WAAAAAAAGH. Zaprawdę Gork i Mork to przepowiedzieli. Teraz Gorgutz poprowadzi swoje Łaaaaaaaaaaaa do walki. Gorgutz był najlepsiejszy.
No to po arenie 24. Po raz pierwszy wygrał ork.Dziękuję za uczestnictwo. Dzięki sławie ork zebrał armię orków i gobinów którzy ściągnęli pod jego sztandary by jak wiele wodzów przed nim poprowadził inwazję orków na ziemię ludzi.