ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: MikiChol »

Noc spędzili w jednej z noclegowni, których w większych miastach zawsze było pełno. Edwin, który uparł się by nie zapłacić za nią ani szylinga, zdołał, po długiej kłótni, przekonać wreszcie właścicielkę, że dla uczestników Areny noclegi zostaną opłacone przez organizatora. Na pewno jego głównym argumentem była obecność Skrenqa. Skaven tradycyjnie cały obwieszony bronią wyglądał wystarczająco groźnie i osobliwie nawet dla doświadczonej przez życie wdowy.
Trzy pokoje, które dostali były tak małe, że mieściło się w nich jedynie łóżko, oraz szafka nocna. Jednak po wielu tygodniach na trakcie wydały się awanturnikom szczytem luksusu. Nie licząc chrapania z pokoju obok oraz wrzasków jakiegoś dziada z dołu, noc przebiegła spokojnie.

Następnego dnia Farin, który był przyzwyczajony do wczesnego wstawania, przyniósł wieści o przyjęciu u hrabiego. Po krótkiej naradzie, która odbyła się w jadłodajni naprzeciwko, uznali, że każdy zdobędzie potrzebne na uczcie eleganckie stroje na własny rachunek po czym spotkają się przed pałacem, w którym miało odbyć się przyjęcie.
Edwin będąc w paskudnym humorze wywołanym całonocnym bólem nogi, próbował sobie bez skutku wyobrazić Skrenqa w bogaty ubiorze. Oddalając się od towarzyszy, odprowadzany wściekłymi spojrzeniami miejscowych, już wiedział co może poprawić mu nastrój. Szczególnie gdy zaczęły go gonić myśli na temat całej tej hałastry chcącej uchodzić za najlepszych wojowników świata, w jednym miejscu. Miał nadzieję, że to wszystko nie skończy się spaleniem całego miasta.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Posłaniec w purpurze odnalazł i kwaterę Orczego Szamana. Gahraz zadbał, by każda osoba znająca naturę orków szukała go nadaremno w miejscach, gdzie akurat go nie było. Zadbał jednak także o to, by każdy, kto miał do niego interes mógł go znaleźć, pod warunkiem, że jest istotą inteligentną. Ork nie zawsze znaczy głupi, inaczej do cholery nie zostałby szamanem i nie przeżyłby tak długo otoczony bandą przygłupów. Przygłupów, słuchających jednak każdego jego rozkazu, to trzeba przyznać, bili się tylko wtedy, kiedy było trzeba, albo kiedy kazał. W tym mieście nikt nie widział bardziej zdyscyplinowanych orków, więc zgodnie z planem wczorajsza burda nieco nadszarpnęła ich wizerunek. Jednak wracając: Posłaniec w purpurze odnalazł i kwaterę Orczego Szamana. Był to przestronny pokój, ze wszystkimi dostępnymi wygodami. Kupiony został, wraz z dyskrecją obsługi, za bogactwa, których w tym mieście prawdopodobnie nikt nie widział, bo dla mieszczanina nie były zbyt wiele warte. Dla reszty nie były dostępne.
-Orku, masz stawić się wieczorem na uroczystą kolację, wraz ze wszystkimi zawodnikami. Nie będziesz mógł wziąć całej swojej obstawy, to polecenie Hrabiego. Tylko dwóch. I nie trolle. Obowiązuje...- Posłaniec chyba właśnie chciał wspomnieć o stroju wieczorowym, bo spojrzał wymownie w sufit i jakby zapomniał co miał właśnie powiedzieć. Gahraz pożegnał go skinieniem głowy.

Trzeba się tam wybrać, poznać resztę zawodników.

-Gahzer, Zahg, idziecie ze mną. Ighrt, pomóż mi się ubrać, ubiorę najokazalsze ozdoby.- Szepnął Gahraz bezbłędnym wspólnym. Orkowie przynieśli ów wielką ozdobę na plecy, maskę, dodatkowo piękną koronę z piór i ozdoby z piór, kości i kamieni na całe ciało. Gdy skończyli, niewiele było widać zielonej skóry na jego ciele, a ozdób było tyle, że gdyby zobaczył go jakiś Lustriańczyk, mógłby skojarzyć się z Quetzalkoatlem. Czas iść.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

-Argh. Stópy mię bolą. - westchnął Ygg, wyłażąc w końcu z bezkresnego lasu, po którym kręcił się w kółko kilka dni.
-I na dodatek siem spóźniłem.- Powiedział, gdy zobaczył ostatni gaszony płomień.
Udał się czym prędzej do miasta, i rozglądał się chwilę za punktem zapisu czy czymś podobnym. Zobaczył jakiegoś niziołka leżącego plackiem na ziemi, i szyld "Arena Śmierci - zapisy. Po chwili udał się do faktorii handlowej, rozważając, czy się nie wrócić i nie zjeść tego Hobbita. Wyłamał drzwi z zawiasów, wchodząc do środka, i wszyscy tam obecni jak na komendę zanurkowali pod barykady z mebli. Podsunięto mu całą masę papierów, i kazano mu na każdym odcisnąć palca. Po chwili jeden z biurokratów poinformował Ygga o uczcie w pałacu, i o wymogu stroju wieczorowego, po czym dano mu adres zakwaterowania. Interesowało go jednak bardziej, czy szaman orków który bierze udział w Arenie nie jest przypadkiem tym szamanem, przez którego opuścił plemię i zaczął żyć na własną rękę.
[Spóźniłem się :x ]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

Gdy doszliśmy do końca uliczki ujrzeliśmy noclegownię, która górowała nad wszystkim sąsiadującymi ją kamienicami. Była w o niebo lepszym stanie od reszty zabudowań i wyróżniała się przede wszystkim posągami gargulców u samych drzwi, wykonanych z mahoniu.
-Jeśli to jest ta "tania miejscówka do przekimania", to ja jestem tancerką.- westchnąłem zirytowany. Tych dwóch kmieci, opisywało ją nieco inaczej. A byłem pewny, że wybrałem właściwą drogę. "Trzecia i najbardziej wąska uliczka po lewo od karczmy". Spojrzałem za siebie przypominając sobie całą drogę.
-A jednak to tu.- pogłaskałem Zamieć po łbie i przez chwilę utonąłem w jej ślepiach, było w nich coś nadzwyczaj dobrego. Żadna inna żywa istota, nie mogła się z nią równać. Wilczyca wyrwała mnie z zamyślenia, odwróciła się tyłem do noclegowni i przyjęła pozycję gotową do skoku. Czyżby go nie zauważyła wcześniej? To akurat niemożliwe, nowy cel. Zdjąłem z pleców łuk, momentalnie założyłem strzałę na cięciwę i wypuściłem ją w ciemność. Nim strzała dotarła do celu wypowiedziałem zaklęcie, dzięki któremu strzała zaczęła się jarzyć jaskrawym światłem, rozjaśniając całą okolice. Moim oczom ukazało się pięciu mężczyzn. Dwóch niosło jednego z przebitym kolanem, a Zamieć poznała rudzielca. Przed nimi biegła jakaś postać w fioletowym płaczu, co i raz obracając się nerwowo za siebie, nie zwróciła nawet uwagi na wypuszczoną przeze mnie strzałę, która wbiła się w brukowaną uliczkę tuż za nią, tworząc ścianę ognia. Spowodowało to znaczne zmniejszenie się wcześniejszego entuzjazmu opryszków.
-Panie.- wydyszała zakapturzona postać, zaczęła gmerać w płaszczu widocznie czegoś poszukując i po chwili wręczyła mi jakiś list. Spojrzała nerwowo za siebie i wtedy, jak się okazało, jejkaptur zsunął się ukazując jej twarz. Całkiem urodziwa, młoda dziewczyna o włosach barwy lnu i niezwykle delikatnej i bladej cerze.
-Mogliby Cię wziąć za jedną z nas.- uśmiechnąłem się gdy wręczała mi list, a na jej twarzy pojawił się rumieniec. Przeczytałem pobieżnie jego treść i wykrzywiłem twarz w grymasie na wzmiankę o strojach wieczorowych.- Dziękuje, a teraz pozwolisz...
Odwróciłem się z powrotem w stronę przeciwników, którzy postanowili potraktować ścianę ognia jakimiś starymi łachami. Może by zadziałało, ale na zwykły ogień a nie ten który ja stworzyłem.
-Kilka trupów więcej w tą czy drugą stronę. Kogo to obchodzi.- uśmiechnąłem się w stronę Zamieci, dając jednocześnie do zrozumienia, że tym razem ona nie będzie mogła się "pobawić". Zrezygnowana usiadła na bruku, stając się zupełnie obojętną na zaistniałą sytuację. Wystrzeliłem kilka kolejnych strzał, tworząc w okół nich krąg ognia. Wypowiedziałem kolejną część zaklęcia, która spowodowała zupełny paraliż przeciwników. A następnie zamknąłem krąg ostatnią strzałą, powodując tym samy wybuch i wystrzelenie ogromnego gejzeru ognia w powietrze. Z oponentów pozostał tylko popiół, a po płomieniach nie było nawet śladu.
-Jak masz na imię?- zapytałem dziewczyny, tuż po tym jak założyłem łuk na plecy i pogłaskałem Zamieć, starając się jakoś zrekompensować jej całą sytuacje.
-Anna.- odpowiedziała zaskoczona.
-Jest zimno, przez zawodników atmosfera w mieście zrobiła się gorąca. Dosłownie i w przenośni...- wolnym krokiem zacząłem zbliżać się w jej kierunku. Chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem za sobą w stronę noclegowni.- Twoi przełożeniu zrozumieją moją troskę. Sam pomyliłem cię z Asari, co by było gdyby zrobił to jeden z nich?- parsknąłem śmiechem.
-Mogłoby być źle.- zauważyła, po czym uwodzicielsko przygryzła dolną wargę. Otworzyłem drzwi, pierwsza do pomieszczenia wtoczyła się oczywiście wilczyca za nią Anna, wciąż trzymająca moją dłoń. Na miejscu czekał na nas komitet powitalny z prawdziwego zdarzenia. Trzy pokojówki, właściciel który stał przy oknie i jeden bagażowy. Wszyscy elegancko wystrojeni i uśmiechnięci. Opis pomieszczenia jest moim zdaniem zbędny, gdyż każdy wyobrazić sobie może luksus, przez duże "L".
-Panie.- rozpoczął mężczyzna stojący przy oknie, wysoki, stojący na baczność, ale również w podeszłym wieku.- To zaszczyt gościć u nas przyjaciela tego pięknego zwierzęcia, moi syn- wskazał na bagażowego.- opowiadał mi o spotkaniu z Panem w karczmie. Mieliśmy nadzieję, że przybędziecie właśnie do nas. Pokój jest gotowy. Kama!- wskazał na najniższą z pokojówek. Grubsza, ale z miłym uśmiechem.- Zabierz Państwa do apartamentu na piętrze z widokiem na świątynię.
Odeszliśmy więc razem z Kamą, zaprowadziła nas do ekskluzywnego pokoju w którym czekała już spora wanna wypełniona gorącą wodą i coś w rodzaju stroju nocnego na łóżku. Liczne trofea na ścianach, tropikalne rośliny, ogromny kominek nad którym znajdował się wypchany łeb trolla, odrażający zresztą. Wspaniałe meble, najwyższej klasy.
-Możesz mi wyjaśnić co się tu właściwie stało?- zapytałem Anny, gdyż ona jako jedyna z całej naszej trójki nie wydawała się być zaskoczona.
-Tu wilka otacza się kultem.- odpowiedziała krótko, gdy zrzuciłem z niej jej płaszcz.
Nic jej nie odpowiedziałem, dałem ponieść się pierwotnym instynktom. Zapomniałem o wszystkich troskach i problemach. Ale sama myśl o uczcie na cześć zawodników wysuwała mi jeden wniosek, tym razem bójka poskutkuje czymś więcej niż zwykłym mordobiciem...
Ostatnio zmieniony 2 sty 2014, o 19:21 przez Vahanian, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

jest jeszcze miejsce?

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

[Chyba 4 jeśli dobrzę liczę]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Tylko 2 :) Zapisuj się Morti]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Trzymam Ci miejsce, pisz spokojnie. A, przejrzyj listę umiejek, bo trochę namieszałem. :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

ok ok. Tym razem bedzie coś innego od wampira. :D Znudziło mi się już.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Nastał ranek. Reiner trzymajac płaszcz szedł długą ulicą ,a której zaczęli pojawiać się ludzie w tym służby sprzątające ,jeśli można tak nazwać więźniów z kamieniołomów przyprowadzonych do centrum ,aby usprzątneli zniszczenia po wczorajszych zajściach. Na szczeście nie wyróżniał się ,więc spokojnie wtopił się w tłum mieszkańców. Oprócz poparzonej twarzy... ale to Stary Świat! Tutaj wielu jest kalekich ,rannych i dziwnych postaci.
Łowca czarownic nagle sręcił w ciemny zaułek i mijając bezpańskiego psa zobaczył powóz z Czarnego Zamku. Podszedł do drzwi i charakterystycznie zapukał. -A temu nie zimno w tym habbicie...- pomyślał widząc milcząceo woźnicę.
Po chwili drzwi otworzyły się i inkwizytor natychmiast wszedł do środka. Usiadł naprzeciwko Magnusa i pochuchał w zmrożone ręce ,aby się rozgrzać. -Wybacz ,mistrzu... cała noc na ulicach Middenheim robi swoje...-
-Masz wszystko?- mruknął spokojnie Wielki Inkwizytor. Poparzony łowca czarownic wyciągnął spod płaszcza plik dokumentów i wreczył w żelazne rękawice Von Bittenberga. -Prosze ,mistrzu... najnowsze raporty...-
-Dobrze... dwaj głupcy oddaleni do innych zadań... tylko przez kogo na bogów! Kto ich oddalił i nad nimi stoi nikt nie wie!- warknął Magnus przeglądając raporty -Arena prowadzona przez hrabiego Freihoffa... do czasu zapewne! Mało prawdopodobne ,że pan jaśnie hrabia organizuje te piekielne zawody... poza Miastem Białego Wilka jego wpływy się kończą ,a tutaj Arena się na pewno nie odbędzie...to niemożliwe... ale wszystko wygląda jakby to właśnie on za to odpowiadał... nie chce mi się wierzyć...- szemrzał do siebie.
-Acha! I po wczorajszych zajściach karczma spłonęła!- wtrącił Reiner.
Magnus nie odrwacając wzroku od raportów mruknął -Tak ,wiem... oberżę spotkała kara... -
-I co najwazniejsze z ostatniej chwili!- dodał Reiner -Wieczorem ,gdy przybędą wszyscy zawodnicy do miasta... ma się odbyć bankiet.-
Wielki Inkwizytor podniósł głowę i spojrzał na ucznia -Bankiet powiadasz... dobrze ,przemyślę ,czy przybędę ,chyba jeszcze nie należy się pojawiać... ale ty z naszym towarzyszem na pewno pójdziecie...-
-Apropo mistrzu ,jeśli mogę to jak on ma wogóle na imię? I czemu tak milczy?-
-A temu mój drogi ,że złozył wieczyste śluby milczenia... jako osoba znająca tajemnicę programu Ubersoldat nie moze zbyt dużo paplać... a jego imię... nie jest ważne...-
-Chmmm... ale mistrzu ,przecież ktoś go może zmusić albo przekupić i coś powie ,a często ma do tego sposobność ,gdy go nie widzimy!-
-Nie powie... gwarantuję ci to... a właśnie ,co z zawodnikami?-
-Zawodnicy ,tak! No więc przybyli tak: orkowy szaman ,wydaje sie być inteligentny ,pierwszy raz chyba widze takiego orka ,a jego słudzy słuchają go jak były samym Gorkiem ,czy tam Morkiem! Jest jeszcze elf ,ale nie z ulthuanu ,czy Nagaroth ,wydaje sie być spokojny i towarzyszy mu wilk ,co dziwne wygląda jakby go rozumiał ,szczerze mówiąc ,mistrzu to zastanawiam sie ,czy bierze udział w turnieju! Jednak nei jest on jedynym elfem... przybył mag z Ulthuanu na potężnym smoku ,bestia potęzna ,ostatni raz widziałem taką na Arenie na morzu ,zmasakrowałą wtedy wielu wrogów. No i jest elf w ciemniejszych barwach ,asasyn. Dobrze się maskuje ,ale miałem już do czyniania z nimi. Nie zabrakło krasnoluda jak widac po moim nosie... czci Grimmnira i złożył mu śluby ,sprawdziłem i raczej nie przybył a,by pomścić McArmstronga ,ale u nich nigdy nie wiadomo ,wszyscy się tam znają! Jest jeszcze Nippończyk ,w boju wyśmienity szermierz ,a nadpobudliwością nie grzeszy ,obstawiał był ,że to jakiś samuraj ,chociaż przybył sam ,więc raczej ronin ,z tego co pamiętam z Nippońskiego znaczy to "samuraj bez pana" czy jakoś tak.Na pewno weźmie udział halfing Farlin ,jak dziwna ta rasa takiego jeszcze nie widziałem ,mały wzrostem ,ale wielki duchem! Do tego używa dziwnej broni ,której Nuln mogło by pozazdrościć ,na własne oczy widziałem jak chciał spuścić wpierdol wojownikowi Chaosu ...-
-Wojownikowi Chaosu?- przerwał Magnus.
-Tak ,mistrzu Magnusie. Okuty w potężną czarną stal wielki wojownik Chaosu Niepodzielnego ,zwą go Azrael ,czy Aszamel! Jakoś tak...-
-Aszkael...- szepnął do siebie Magnus wparujac się w kometę Sigmara ,którą ściskał w ręku.
-O właśnie! Czemu pytasz mistrzu? To ktoś szczególny?-
-Owszem ,mój drogi... Aszkael Przeklęty nie powinien chodzić po tym padole...-
-Jak wszyscy heretycy mistrzu!-
-Jednak innych heretyków nie wyrwali stąd przeklęci bogowie zamekając w swoim świecie na wieczne męki...- rzekł chłodno Magnus podnosząc srogi wzrok.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Po przygodzie w karczmie Drugni kręcił się po mieście przez następne kilka godzin, poszukując zaczepki i mocnego alkoholu. Niestety, tej nocy bogowie poskąpili mu obu tych rzeczy. Gdy tylko rozniosła się wieść o efektownym końcu jednego z najbardziej renomowanych przybytków w mieście, wśród oberżystów wybuchła panika. Nawet najplugawsze mordownie, siedliska wszelkiej maści złodziei, pijaków i zwyrodnialców zamknęły swe progi w obawie przed wizytą słynnej już "parszywej czternastki".
Z tego też powodu znudzony Zabójca, który utracił już wszelką nadzieję na znalezienie lokalu o odpowiednio złej reputacji, postanowił wreszcie udać się na spoczynek. I tutaj pojawił się problem. Drugni zwykł sypiać albo leżąc bez przytomności pod stołem w gospodzie, albo biwakując gdzieś w głuszy. To pierwsze odpadało z wymienionych wcześniej powodów, tak więc należało sobie poszukać miejsca na obóz. Krasnolud mógłby wprawdzie pójść o jednej z wielu noclegowni, ale nie chciał tego robić. Myśl o spaniu pod jednym dachem z orkiem, trollem albo, Grimnirze poratuj, z elfem, napawała go obrzydzeniem. Poza tym było już cholernie późno w nocy, mogliby go więc po prostu nie wpuścić.
Noc była chłodna, Zabójca postanowił więc rozpalić ognisko. Ze znalezieniem opału nie miał najmniejszego problemu - po prostu odwiedził ugaszone już zgliszcza karczmy i nazbierał niedopalonych szczap i węgla drzewnego. Niestety, wbrew jego nadziejom i oczekiwaniom, żadna beczka z piwem nie przetrwała pożogi.
Kilkanaście minut później, usadowiwszy się wygodnie w ślepym zaułku pełnym szczurów i polujących na nie bezpańskich kotów, rozpalił ognisko. Będąc przyzwyczajonym do najcięższych trudów życia, po prostu zasnął na gołej ziemi.

***

Drugni obudził się rano obolały i zły. Na domiar złego ognisko zgasło wczesnym rankiem i krasnolud zmarzł jak diabli. Nie mając lepszych rzeczy do roboty, udał się na poranny targ.
Na targu było jak zwykle - głośno, tłoczno i nerwowo, bowiem wszyscy nadal plotkowali o wczorajszej awanturze. Dawi starał się zbytnio nie rzucać w oczy, co było raczej ciężkie, biorąc pod uwagę jego charakterystyczną aparycję.
Przy straganie rzeźnika kupił sobie pokaźne pęto kiełbasy i, usiadłszy pod fontanną na środku placyku, zaczął pałaszować ją z apetytem godnym leśnego Trolla.
Tam odnalazł go posłaniec hrabiego Freihoffa.
- Pan Drugni ? - Zgadał wystrojony chłopak, który nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia wiosen.
Drugni parsknął i pokiwał głową. Nikt nigdy nie tytułował go "panem".
- Hrabia Freihoff zaprasza pana na wielki wieczorny bankiet, na którym znajdą się wszyscy zawodnicy Areny. Obowiązują stroje wieczorowe !
- Wieczorowe ?! - Zdziwił się krasnolud - W sensie takie, no, ELEGANCKIE ?!
- Zgadza się.
Krasnolud znowu parsknął i wrócił do konsumowania kiełbasy. Posłaniec, który widać uznał rozmowę za zakończoną, wzruszył ramionami i poszedł sobie.
Zabójca zafrasował się nieco. Z jednej strony perspektywa darmowej wyżerki i wypitki była bardziej niż kusząca. Z drugiej zaś... Stroje wieczorowe ?
Drugni, będąc nihilistą w każdym calu, nie przykładał zbytniej uwagi do swojego wyglądu zewnętrznego. Nawet nie zadał sobie trudu, by zmyć z siebie całą tą sadzę ze spalonej karczmy. Jeśli dodać do tego , że na co dzień walczył z najrozmaitszym plugastwem, podróżował najdzikszymi ostępami i generalnie miał awersję do wody z mydłem... No cóż, po prostu śmierdział.
- Chrzanić ten strój wieczorowy - Zadecydował po chwili - Ale na imprezę i tak pójdę. Wykpię się jakimiś tradycjami kulturowymi i krasnoludów, czy jakoś tak. Wpuszczą mnie bez lipy.
Zadowolony ze swojego genialnego planu, dokończył kiełbachę i udał się na krótki spacer po mieście. A nuż wydarzy się coś ciekawego ?

[ Chyba poczekamy z tą ucztą na Mortiego i tajemniczego szesnastego gracza ?]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Zostawimy jedno nakrycie wolne, jak w wigilię ;)]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

[Oby była też rodzinna atmosfera xD]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Karczma spłonęła, zatem Saito zmuszony był poszukać sobie innego lokum. Początkowo postanowił przekimać się w jednym z tuneli, do których wejścia znajdowały się niemal na każdej ulicy, jednak po pobieżnym zbadaniu kilku z nich uznał, że mogą czaić się tam bandyci lub potwory. Chociaż zdawał sobie sprawę, że jest dobrym szermierzem wolał nie wystawiać się na zbędne ryzyko, by ktoś lub coś napadło go we śnie. Podczas oglądania jednego z nich znalazł jakieś szkielety, co tylko utwierdziło go w podejrzeniach. Przy jednym z nich znalazł mieszek, a w nim kilka monet i miedzianą zapinkę w kształcie dwustronnego Y. Gdy krążył po ciemnych uliczkach, kilka razy wydało mu się, że jakieś sylwetki odwracają się i idą pospiesznie w przeciwnym kierunku. W końcu samuraj znalazł się przy budynku z muru szachulcowego, nad wejściem do którego wisiał zdezelowany szyld, oświetlany zakopconą latarnią. Drzwi były uchylone, jednak przezornie zabezpieczono je łańcuchem. Przez szparę Saito zobaczył kontuar, na którym dymiła się świeczka łojowa. W jej chybotliwym świetle siedział jakiś człowiek, balansując we śnie na niebezpiecznie odchylonym do tyłu krześle. Nippończyk zastukał w futrynę. Recepcjonista drgnął, spojrzał niezbyt przytomnym wzrokiem w kierunku drzwi i zleciał z mebla. Rozległ się jęk i mamrotanie przekleństw, a następnie człowiek ów podniósł się i wciąż pomstując poczłapał do drzwi.
- Czego? Pospać nie dacie... Akurat śniły mi się krowie cycki Gretchen.
- Co to za miejsce?
- Noclegownia. Pytam jeszcze raz. - Ziewnął. - Czego chcesz?
- "Nocregownia" to miejsce do spania, tak? Zatem... jak "myśrisz" czego mogę chcieć?
- ...
- ...
Łańcuch został odhaczony, Saito wszedł do środka. Portier pokazał niedbałym ruchem schody na górę, zamknął drzwi całkowicie i wrócił na swoje krzesło. Samuraj nie dał po sobie poznać co myśli na temat tak lekceważącego traktowania, jednak nie było sensu szarpać się z tym osobnikiem, zwłaszcza, że zdążył przekonać się już, że miejscowi nie należą do wychowanych ani tym bardziej gościnnych ludzi.
Jakież więc było jego zdziwienie, gdy rano zaczepił go jakiś człowiek w purpurowym stroju, skłonił się i wręczył roninowi rulon mówiąc:
- Wielmożny hrabia Helmut von Freihoff zaprasza szanownego pana do swojej rezydencji, na bankiet, który ma odbyć się dziś wieczór. - Saito rozwinął papier; były na nim zawarte informacje dotyczące adresu i wymogów wobec stroju. - Życzeniem pana hrabiego jest, aby goście założyli stroje wieczorowe.
- Wieczorowe to znaczy jakie? Nie znam tego słowa.
- Eleganckie, odpowiednie na wystawne przyjęcia, szanowny panie z dalekiego Nipponu. - Saito nieznacznie pokiwał głową, na znak, że rozumie, po czym zwrócił się do posłańca:
- Powiedz swojemu panu, że przybędę. Możesz iść.

Szczęśliwie się złożyło, że Saito zdołał unieść ze sobą swoją torbę z rzeczami, gdy ewakuował się z płonącej karczmy, dzięki czemu miał się w co przebrać. "Mam nadzieję, że przynajmniej szlachta stanie na wysokości zadania", po czym poszedł poszukać wskazanego adresu.
Klafuti pisze:- Wieczorowe to znaczy jakie? Nie znam tego słowa.
- Eleganckie, odpowiednie na wystawne przyjęcia, szanowny panie z dalekiego Nipponu.
Chomikozo pisze:- Wieczorowe ?! - Zdziwił się krasnolud - W sensie takie, no, ELEGANCKIE ?!
[ :mrgreen: Telepatyczny ninja post.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Ogień strzelał w kominku, Aszkael zajmował miejsce przy dębowej ławie. Jego towarzyszka wylegiwała się w potężnym łóżku, w jej ślady poszedł też koci demon ogrzewając się w cieple płomieni. Jednakże nie był to już słodki futerkowy zwierz. Bestia ukazała swoją prawdziwą formę. Potężne pazury, połyskujące łuski i niezawistne oblicze. Cała kwatera była pięknie zdobiona i tonęła w luksusie. Jednak wiele można uzyskać wykorzystując siłę argumentów a w szczególności argument siły. Po tysiąckroć przeklęty wpatrywał się w zaproszenie. Kolejna kpina. Miejsce w którym zapewnię wszystko się odbędzie pójdzie z dymem prędzej czy później taka jest natura aren. Wystarczy iskra a wszyscy rzucą się sobie do gardeł. Bez broni. Strój wyjściowy. Takie coś nie powstrzyma bandy psychopatów.
- Stój wyjściowy.- rzekła wisząca mu aktualnie nad ramieniem demonica.
- Ten problem mam z głowy. Mój pancerz to moja skóra- ''lecz nie zawsze tak było'' przemknęło przez myśl wybrańca- nie mogę go zdjąć.
- Więc chociaż weź to- odpowiedziała demonica wieszając na jednym z rogów hełmu Aszkaela mały czubek choinki o intensywnym świerkowym zapachu.- przynajmniej nie będziesz śmierdział.
Wojownik zamachnął się do tyłu. Jednak królik był jak zwykle o wiele szybszy w mgnieniu oka znalazła się trzy metry dalej.
- Nie denerwuj mnie. Nadal mam zamiar wyrwać ci flaki.- dodał zrywając choineczkę ze swego hełmu. Po czym cisnął przez ramię sakwę.
- Na co to?!
- Posłańcowi wytłumaczyłem czemu ja go mieć nie będę. Ale te tępe banie naciskają strasznie na to. Więc pójdziesz kupić sobie jakiś ciuch.
- ŻE CO?!
- Dobrze słyszysz idziesz tam ze mną. Ten głupi kocur też- na te słowa zwierzęcy demon podniósł łeb i zawarczał gniewnie- Areny rządzą się swoimi prawami. Dam sobie rękę uciąć że nie będzie tam spokojnie.
- Rozumiem...ale nie wydaje ci się że strażnicy nie wpuszczą jego- rzekła slaaneshetka wskazując na kota.
-Naprawdę uważasz że w miejscu gdzie na które troll dostał zaproszenie przyczepią się do zwykłego kota? Ponad to elf na pewno będzie z tą swoją wilczycą. Więc nie ma się o co martwić.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Bankiet odbędzie się, gdy uzbieramy komplet, mówiąc wieczorem miałem na myśli wyłącznie czas w roleplayu, gdyby ktoś się zastanawiał ;)]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Historię wrzucę jutro.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Wróciłem, i kurde... :shock: 9 stron, a nie ma skład niekompletny, ten ostatni gracz nie będzie wiedział czy jużeśmy nie zaczęli... (Karczmę beze mnie spalili, chamy! How dare you!)

A tak poza tym to dokończyłem moją historię na amen, ale mała prośba do MG - to co w tym poście proszę potraktować jako bezpośrednią kontynuację historii postaci, bo mi się nie mieściła.... :lol2: nie przedłużając miłego czytania i wchodzę do rolpleju :P ]

(....)
- Hmmm. – Bjarn potarł się w brodę i pociągnął z kufla. – Choć kusi mnie żeby wbić takiego tchórza, do tego bratobójcę na pal to dostałem rozkaz od Króla Erika… związać go gdzieś z resztą jeńców jeśli tacy są i połamać mu stopy coby nie uciekł!
- Stokrotne dzięki panie, o łaskawy wojowniku, niech Krwawy Pan da ci tryumfy w bitwach… - kajał się ciągnięty przez dwóch wojów na dwór kultysta.
- Błe… niedobre te ich szczyny… Olaf, sam tu. Każ im ugasić budynki i ogarnąć ten burdel. Przekaż Sigrinowi zaproszenie na ucztę, a nasz skald niech nam zagra do tego tu jadła i trunków. Thorlac i jego ludzie niech zrobią coś z trupami oraz całym bałaganem… Opatrzeć i sprawdzić ilu naszych padło, a resztę zapraszam na ucztę! Olfarr, Ulfarr, Haakar siedzicie dziś na honorowych miejscach przy mnie! Wypijemy za zwycięskich poległych… I za Arenę Śmierci oczywiście! Niech wygra ją lepszy z Norsmenów! – kolejne pół nocy zamiast szczęku toporów wypełnił stuk kufli oraz pieśni. Pierwsze zwycięstwo i obfity łup. Według każdego wróża na kontynencie zapowiedź rychłego i wspanialszego następstwa.
*****

Bjarn świeży i wypoczęty przeszedł się ulicą wioski. Prawie połowa budynku ocalała i Thorlac Pogromca mimo narzekań posprzątał pobitewny raban do całkiem przyzwoitego stanu, gdyż poza ruinami, plamami krwi oraz spalenizną i zniszczeniami niektórych domów oraz molo po wczorajszej bitwie nie było śladu. Ingvarsson opatulił się ciaśniej płaszczem nad ranami, które tak jak reszcie opatrzyli Vidarr i vitki Asgeir. Poranek wstał zimny i rześki – idealnie na podróż wczesnym rankiem.
Skirl Sigrin Erlandsson wczoraj na popijawie został żartobliwie mianowany jarlem Akrendorfu, ponieważ razem z piętnastką wojowników miał zająć się osadą i drakkarem, tak aby nie zwracać uwagi imperialnych na ich nową bazę wypadową, do czasu aż skończą z Areną. Reszta miała wyruszać zaraz do Middenheim, miasta skądinąd znanego z Norskich sag jako potężna twierdza i miejsce kultu, a selekcji do pozostania nawet nie było trzeba przeprowadzać. Zostawili kilku ciężej rannych z Vidarrem jako opieką oraz tych, którzy byli zbyt skacowani by wstać na wsiadanego.
- Jeszcze raz, ilu Thorlacu ? –zapytał Bjarn.
- Czterech. Tryggve padł na plaży. Vorulfa i Rørika ustrzelili w osadzie tchórze, a Trondur zginął trafiony w gardło i bark, gdy skakał z „Rębacza Fal”. – Pogromca splunął. – Idę się napić zanim odjedziemy. To całe plądrowanie wzmaga ciąg picia i wypróżnień, nie wiem tylko dlaczego na Fenrira to ja zawsze muszę sprzątać po imprezie…..
Pół godziny później na sześciu zdobycznych koniach załadowano zapasy, których nie można było powierzyć plecom ludzi czyli takie jak piwo oraz jadło, zaś na siódmym uwiązano zbladłego przez noc lecz już dość (mylnie) pewnego o swoim życiu kultystę ze skręconymi stopami. Bjarn po kilku głębszych poszedł wczoraj na tą tak zwaną litość i kazał Ragnarowi jedynie poobracać je w kole.
Dwudziestu pięciu wojów stało pod sztandarem z krukiem, obładowani ekwipunkiem z Bjarnem, vitkim Asgeirem i kultystą na czele pochodu. Zanim jednak odjechali Ingvarsson pokazał coś Khornicie. Na środku placu przed ratuszem stało czterech sponiewieranych jeńców, za plecami każdego stał Norsmen z założonymi rękoma i zębatym nożem za pasem, a obok leżała beczka z jakąś ziarnistą substancją, koloru śnieżnej bieli. Sól. Starzec z wybitym okiem i hardym spojrzeniem, dwie klepiące pacieże pulchne gospodynie i siny od ran strażnik z kośćmi sterczącymi z pokręconej nogi.
- Patrzaj kultysto. Ci mieli już połamane stopy, a Sigrin rzekł że więcej niewolników do służby nad sześć zdrowych dziewek nie potrzebuje… Tak karamy też zdrajców, więc ucz się. Ucz się i patrz jak poświęcasz swoich ziomków. – skinął na największego z Norsów z nożami. – Eskil, wyciąć im Krwawego Orła!

(http://www.youtube.com/watch?v=qAaSenghiSI)
Bjarn zawrócił konia na czoło wymarszowującej kolumny. Kultysta przez chwilę z chorą fascynacją patrzył na łamanie żeber i wycinanie płuc przez plecy. Na to jak wyłamane żebra lądują w rozpostartych ramionach, a sól na wszystkich ranach. Potem zwymiotował i popędził za wodzem Norsmenów. Przybysze z północy skierowali się do Middenheim, na Arenę Śmierci przy akompaniamencie nieludzkich wrzasków i dźwięków ciętego mięsa oraz trzasku kości. Dwoje z nich dokładnie w tym samym momencie rozważyło jaki też los ich tam spotka.
Ostatnio zmieniony 2 sty 2014, o 23:33 przez GrimgorIronhide, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Karczma nie została spalona!! [-X Mój niziołek z małą pomocą inkwizycji wystrzelił ją w kosmos!! :twisted: ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Dokładnie ,tam nigdy nie było żadnej karczmy! :x to tylko plotka... 8) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

ODPOWIEDZ