W ostatnim pojedynku III rundy wystąpili naprzeciw siebie mistrz miecza Cossalion i Krijak wybraniec Nurgla. Smród bijący od wojownika chaosu był prawie powalający, i choć Cossalion znosił to z godnością, był to dla niego głęboki afront jako wojownika że musiał zmierzyć się z czymś tak plugawym nawet jeśli dobrze walczył. Szlachetny elf szczególnie brzydził się wyznawcami Pana Zarazy. Nawet przelotne zetknięcie się z takim groziło zarażeniem się wieloma różnymi chorobami i on nie mógł na to pozwolić zwłaszcza że wiele ludzi nieświadomych tego zagrożenia oglądało ich.
Krijak z drugiej strony pławił się w przyjemności wysyłania w objęcia dziadka zarazy swych przeciwników. Szkoda tylko że nie mogli w pełni docenić jego błogosławieństw przed śmiercią. Ale cóż się miał spodziewać po ignorantach. Przodującymi ignorantami w tej kwestii były elfy, a takiego właśnie miał przed sobą. Elfy nienawidziły wszelkich chorób i oszpeceń ciała jakie mogły nieść. Krijak pragnął je roznosić a elfy zawsze były przeciwne przyjęciu objęcia zwracając się co najwyżej ku zdeprawowaniu Slanesha. Krótkowzroczni głupcy.
Po trzecim gongu Cossalion uderzył pierwszy zanim jeszcze Krijak zdążył rozkręcić swój korbacz. Kuty w Hoeth miecz przeciął zbroje chaosu na brzuchu głęboko przecinając toczone chorobami ciało. Z rany począła wypływać ropa i krew. Krijak poczuł ból lecz nie za wielki. Choroby dały mu błogosławieństwo bycia odpornym na ból i się nim nie przejmował. Zdoławszy rozkręcić bijak z korbacza ugodził Cossaliona w plecy.
Elfem wstrząsnął cios jak gdyby sam Khain nim potrząsnął powodując że mistrz miecza aż kaszlnął krwią. Oddał jednak cios lecz ten zazgrzytał tylko o zbroje chaosu. Odskoczył unikając ciosu korbacza. Teraz na bezpiecznej odległości ponowił atak. Miecz przeciął zbroję przy piersi powodując kolejne wylanie się ropy oraz wyjscie pewnej ilości robactwa z ciała Krijaka. Bijak pomknął w kierunku głowy elfa. Ten widząc zamiar wyznawcy nurgla klęknął i kula bezpiecznie przeleciała kilka centymetrów nad glową mistrza miecza. Teraz Cossalion miał podatnego na cios przeciwnika i natychmiast to wykorzystał. Wkładając całą swoją siłę w ten cios zamszystym zamachem wbił swój wielki ceremonialny miecz do połowy ciała Krijaka. Wyznawcę chaosu jakby opadły wszystkie siły. Najpierw klęknął charcząc i brocząc posoką a następnie opadł na piach areny. Cossalion dysząc ciężko oparł się o swój miecz. Zwycięstwo było jego. Należało tylko jeszcze spalić ciało wyznawcy plugawego bóstwa.
tą walką kończymy III rundę areny
przeżyli:
Empire Warrior Priest Otto Edelstein
Lokki Mjotlonen (Aspiring Champion)
Worxil (Scar Veteran)
Cossalion Mistrz Miecza(HE elf commander)
czyli w IV rundzie czyli półfinale zmierzą się
walka nr 1
Empire Warrior Priest Otto Edelstein
Lokki Mjotlonen (Aspiring Champion)
walka nr 2
Worxil (Scar Veteran)
Cossalion Mistrz Miecza(HE elf commander)
Cela stała się niemal luksusowa. Lokki miał do dyspozycji teraz czego dusza zapragnie. Miękkie jedwabie, najlepsze wina i stała kobieta spełniająca jego wszystkie życzenia. Czego mógł chcieć więcej. To wszystko zapewnił mu jego właściciel-patron. Dzięki Lokkiemu zarabiał on grube setki złotych monet na walkach. A teraz zbliżał się koniec turnieju i tylko dwie walki dzieliły go od mistrzostwa. Młody barbarzyńca w całej swej pewności siebie był przekonany że już niedługo będzie wolny.
Otto brutalnie wyrwany z modlitwy przez pomocnika zarządcy wymamrotał przekleństwo.
-Czy wy nigdy nie dacie się człowiekowi w spokoju pomodlić?- spytał Otto z pretensją
Nadzorca splunął.
-Ty. Świętoszek. Czas walki nadszedł.
Otto podniósł się z klęczek.
-Kto tym razem? Heretyk może?
-Nie. Jakiś młody barbarzyńca z północy-odpowiedział pomocnik.
Otto tylko się uśmiechnął. Skoro z północy to na pewno wyznawca mrocznych potęg ot co.
Trzeci gong oznajmił rozpoczęcie walki. Ulubieniec tej areny Lokki Mjotlonen z uniesionym toporem wpadł na Otta w mgnieniu oka rąbiąc i raniąc kapłana sigmara. Ten powstrzymując to pierwsze wściekłę natarcie popchnął Lokkiego do tyłu dając sobie tym samym nieco pola do zadania ciosu młotem. Sigmaryta uderzył z góry trafiając lokkiego w nadstawioną tarczę. Jakkolwiek cios był potężny i młody barbarzyńca nie zdołał całkowicie wyłapać tego ataku i w rezultacie kawałek młota uderzył go w głowę. Mjotlonen ujrzał całe spektrum kolorów zdezorientowany na moment lecz ta chwila pozwoliłą Ottowi ponownie zaatakować. Tym razem szczęśliwie Lokki odsunął się na czas by młot Otta go minął. Otrząsnąwszy się Lokki mocniej ścisnął rękojeść topora atakując z furią. Topór i ciosy były celne lecz Otto miał zbyt dobrą zbroję by te ciosy się tak po prostu przez nią przebiły. Otto zatoczył koło uderzając następnym potężnym ciosem. Młot przyjęty na tarczę sprawił że ta pękła w jednym miejscu. Lokki zaś znów otrzymał nie do końca wyłapany cios na korpus. Odleciał kawałek do tyłu przyklękując i tym samym ratując się od upadku. W oczach młodego barbarzyńcy tliła się determinacja ale i strach. Lokki ciężko oddychał podczas gdy Otto z wyrazem twarzy charakterystycznym tylko dla fanatyków religijnych się zbliżał. Lokki zebrał w sobie resztki sił i natarł desperacko. Otto posłał na jego spotkanie pięść która wylądowała na szczece Norsemena. Lokki poleciał plecami na piasek. Wtedy kapłan sigmara z okrzykiem „GIŃ HERETYKU” wzniósł młot do ciosu i zmiażdżył starającego się wstać Lekkiego z piasku.
Aplauz tłumu wzniósł się poza arenę. Zadowolony Otto szepnął do siebie”To czwarty.”
Mistrz miecza oglądał zza okienka drzwi jaszczura szalejącego po arenie. Mimo pewności swoich umiejętności przeszedł go zimny dreszcz. Jaszczur zachowywał się jak krwiożerczy stwór. Z tego co powiedziano mistrzowi miecza był co walkę faszerowany środkami odurzającymi co wprawiało go w taki stan. Cossalion osobiście był przeciwny traktowaniu w ten sposób wojowników. Nie miał jednak na to żadnego wpływu. Teraz z kolei po gongu miał wstąpić na arenę i stawić czoła dzikiemu niewolnikowi z Lustri.
Worxil się wsciekał. Rozrzucał piasek to tu to tam. Chciał zabijać , mordować. By kończyny latały na lewo i prawo w fontannach czerwonej krwi. Po prostu musiał zabijać.
Gdy rozległ się dzwięk gongu Cossalion wszedł na arenę a drzwi boczne którymi wszedł zatrzasnęły się natychmiast. Nie uszło to uwagi Worxila. Skupiwszy całą swą uwagę na elfie
Jaszczur pobiegł do niego z rykiem z bronią uniesioną do ataku. Elf tymczasem spokojnie przybrał postawę obronną miecznika by w odpowiednim czasie uderzyć. Gdy jaszczur był metr od niego uskoczył tnąc pędzącą kupę mięsa i łusek znacząc jego ciało krwawym śladem.
Worxil nie zrażony zupełnie stanął niemal w miejscu i cały swój pęd włożył w siłę ciosu. Nieszczęśliwie dla Cossaliona znajdował się wystarczająco blisko by go dosięgnąć. Ostrze topora głęboko wniknęło w ciało wątłego elfa odrzucając go jak szmacianą lalkę znacząc piasek krwawym śladem. Jedynie samodyscyplina pozwoliła ustać mistrzowi miecza na nogach. Sięgając do najgłębszych rezerw swoich sił i wiedząc że nie ma już nic do stracenia skoczył na Worxila. I chyba Khain musiał czuwać nad mistrzem miecza bo Worxil nie dość że nie założył zastawy na czas to jeszcze miecz elfa czysto przeciął ramię Saurusa odcinając je zupełnie i wgłębiając się dalej w ciało pokryte łuskami. Worxil nawet nie wiedząc co się z nim dzieje upadł zapadając całkowicie w ciemność. Cossalion utrzymał się na nogach niewiele dłużej, wystarczająco długo by oddać salut oklaskujących go widzów, po czym zachwiał się na nogach i stracił przytomność. Obudził się dopiero kilka godzin później w szpitalu areny doprowadzany do jako takiego stanu wysiłkiem uzdrowicieli areny. Tak czy inaczej Cossalion zwyciężył. Chwała Ulthuanowi.
i proszę państwa oto będziemy mieć ostatiną walkę finałową.
spotkają się w niej:
Otto kapłąn wojownik Sigmara
przeciw
Cossalion mistrz Miecza wieży Hoeth z Ulthuanu
Finałowe walki zawsze sciągają najwięcej publiki. Tak było ponownie. Wieść niosła że walczący o honor brata poległego na tej samej arenie wojownik kapłan Sigmara Otto był tak samo zdeterminowany jak tylko mógł. Tylko jedna walka dzieliła go od oddania ostatniego honoru Schottowi i honoru bycia mistrzem walk. Honoru który na pewno da mu uznanie wyższych hierarchów jego porządku. Jego przeciwnik Cossalion doprowadzony do zdrowia dzięki magii kapłanów Shaylli będących na usługach księcia Mondragona był też już gotowy na ostatnią konfrontację. Mistrz miecza z Hoeth wiedział że dzięki temu walkach na arenie zdobędzie to doświadczenie które mu dotąd brakowało. Walczył w bitwach, potyczkach lecz na Arenie wystąpił po raz pierwszy. I doszedł do ostatecznej walki. Cossalion wiedział że ta walka nie będzie łątwa bo ktoś kto też doszedł do finału walk musiał być dobrym wojownikiem.
Po tym jak rozbrzmiał trzeci gong dwaj adwersarze ruszyli w swoim kierunku. Cossalion poruszając się z gracją i będąc lżej wyekwipowany miał większe pole do manewru niż ociężały zakuty w zbroję przeciwnik. Z elegancją znaną tylko elfom Mistrz miecza wyprowadził cios z lewego boku przebijając płytówkę Otta i raniąc go. Kapłan wojownik Sigmara nie chciał pozostać mu dłużny. Zwinny Cossalion domyśliwszy się w którą stronę pójdą ciosy człowieka, z łatwością ich uniknął. Korzystając z szybkości znalazł się z tyłu Otta uderzając na jego plecy. Zbroja płytowa kuta w Nuln wytrzymała te ciosy nie pozwalając zrobić krzywdy swemu właścicielowi. Otto odwrócił się szeroko biorąc zamach młotem. Tym tazem elf nie zdołał uniknąć ciosu i został obrócony nim dookoła własnej osi z połamanymi kilkoma żebrami. Dyscyplina Cossaliona pomogła mu natychmiast zareagować celnie dosięgając Otta, lecz z takim samym skutkiem z powodu zbroi. Otto nie pozostał bierny, pchnięciem natarł na elfa. Tym razem to elfia iltharmirowana kolczuga zdołała przejąć siłę ciosu przeznaczoną na klatke piersiową mistrza miecza. Teraz Cossalion obrócił się tnąc na odlew. Czubek miecza spotkał się z policzkiem Otta robiąc mu dużą bliznę. Kapłan Sigmara syknął z bólu. Ten elf był dobry. Był bardzo dobry i potrafił się odgryzać. Kapłan wojownik
Radośnie krzyknął gdy kolejny jego cios spotkał się z ciałem elfa powodując mocne stłuczenie w dłoni trzymającej miecz. Cossalion nie upuścił miecza lecz wyrwało go to z jego rytmu natarcia. Zdołał cięciem przeciąć tylko powietrze. Miecznik z Hoeth postanowił wtedy kować. Udał że się potyka co też pozwoliło mu uniknąć młota przelatującego nad jego głową, po czym pchnął sztychem z całej siły. Miecz Ulthuański przebił zbroję Otta przy brzuchu przebijając go. Otto czuł że śmierć nadchodzi gdy tylko w jego trzewiach pojawiła się stal.
Urywanym z bólu głosem zdołał przed śmiercią wyszeptać” SIgmarze…bracie…wybacz…”
I z tymi słowami skonał. Cossalion powstał z ziemii. Stał chwilę nad ciałem pokonanego przeciwnika kontemplując nad całą walką. W końcu dotarło do niego że wygrał. Że jest prawdziwym mistrzem miecza i udowodnił to na Arenie. Jego zwycięstwo powodowało słodkie poczucie że jest najlepszy. Dowodem tego było wołanie publiki głośno jego imienia.
Cossalion, Cossalion, Cossalion!!!!!
oto więc i kniec zmagań Areny nr III.
Osobiście stawiałem na Lokkiego lecz ten uległ Ottowi.
A teraz sam kapłan Sigmara dopiero został położóny elfią ręką Cossaliona. Zatem zwycięstwo areny nr III należy do HIGH ELF Commandera.Chwała mu i biada zwyciężonym.
Od poczatku kibicowalem Cossalionowi... Jest High elfem, mial najlpeszy fluff i klimacik... A Murmandamusowi gratuluje, dziekuje i podziwiam go za wklad i za to ze mu sie chcialo...
Gratulacje Cossalion. Coraz lepiej idzie moim kapłanom, przedtem półfinał teraz finał. Szkoda że moi kapłani nie mieli więcej rodzeństwa. Jak ja nie lubię walczyć z szybkimi przeciwnikami.Ale i tak największe gratulacje należą się Murmiemu. Wielki szacunek za trud włożony w przygotowanie już trzeciej areny. Respect dla Skinka.
PS: Kosa jak znajdę czas w przyszłym tygodniu to zemszczę się za Otta.
Cossalion podniósł głowe ku niebu wraz z wyciagniętym w tym samym kierunku ostrzu. W jego umysle była duma, która ogarniała go całego. Wiedział, że wygrał, że jest najlepszy, że pokonał grubiańskiego krasnoluda, marnego człowieka, odrażajacego, rozpadajacego się nurglite oraz zdradzieckiego mrocznego kuzyna. Czuł potęge...
Jednak miał misje, któą musiał wykonac i niezwłocznie udał sie w dalszą podróz. Wiedział, też że jest msitrzem, dlatego keidy przyjdzie czas bronic swojego tytułu on powróci w ten rynsztok i po raz kolejny siegnie po zwycięstwo. Tak, jest jednym z Mistrzów Miecza,najbieglej władającym bronią wojownikiem, jest też Ulthuańczykiem co wyrażnie podkreślił.
Czas odejsc, odejsć w czasie, kiedy to udowodnił, że nikt nie jest w stanie równac sie z eflim kunsztem...
odchodzi aby wrócić...
"Człowiek jest czemś, co pokonanem być winno"
F.N.
Sa!nt pisze:Ale i tak największe gratulacje należą się Murmiemu. Wielki szacunek za trud włożony w przygotowanie już trzeciej areny. Respect dla Skinka.