Waye, po tym, jak dowiedziałem się, że nie mogą być cal od wroga, kiedy są niewidoczni w otwartym terenie, stają się coraz gorszą opcją.
Driady, cóż, chyba wrócę do grania na dwóch 8-9, ale raczej nie na 3. Jedne to było za mało i odczułem to ostatnio.
Lord, teraz trochę potestuję spellweavera, którym mało grałem, razem z małym oddziałem wardancerów. Fajna rozpa wychodzi.
Co do kitrania po lasach to w tym jest właśnie problem. Po kilku ostatnich turniejach nachodzi mnie taka refleksja - najgorzej trafić na słabego generała, który tylko marzy o tym, żeby nie zarobić ostrej porażki, ponieważ taki się do Ciebie nie ruszy, jeśli się dobrze kitrasz. Ty, jeśli chcesz na turnieju coś ugrać, to musisz ruszyć dupę, a wiadomo co się dzieje, jak wyleziesz pod mocny ostrzał - kakao, o ile się nie ma farta.
Na małe punkty wyniki wciąż mam przyzwoite, podobnie, jak w pojedynczych grach, nawet z mocnymi rywalami, gorzej na turniejach w formacie 2K+, wówczas szansa na skrajnie niewygodnego rywala jest baaaardzo duża.