
Ogólnie w paru momentach bitwy czułem, że przegrywam. Na szczęście udało się zagryźć Black Knightów, a swarm dopadł generała-nekromantę schowanego w klocku, i w tym momencie już było pozamiatane.
Ogólnie bitwa była super, bo nie było jednego megakotła, tylko dziesiątka potyczek w przeróżnych miejscach stołu i chwilami dość diametralnie zmieniająca się sytuacja na stole. Z Brata Tomasza robi się mocny battlowiec, tę bitwę przegrał przez może dwa-trzy błędy (nekromanta z tego boku klocka, na który to bok czyhały swarmy, kiepskie podejście do klocka TG, bezrobotny thrall). Czuję, że będzie jak z WElfami Brata Miscasta - dwa-trzy zwycięstwa, a potem koncertowe zebranie po tyłku
