![Obrazek](http://z5.kowbojki.pl/fb60a2a15793ae5805d88020b516306a/HusarzLOL.jpg)
Rasa: DoW Capitan (kislevite winged hussar)
Broń: Szabla ( zdobiona karabela wykuta przez krasnoludy), nadziak, (2 pistolety-tylko fluffowo, ale MG może użyć do widowiskowego finishera)
Zbroja: Ciężka zbroja ze skrzydłami i niedźwiedzim futrem, hełm o taki http://hunterb.wrzuta.pl/obraz/powieksz/2iCLeaBeqBb
Ekwipunek: mistrzowska zbroja
Umiejętność: Wytrawny Taktyk, Mistrz Fechtunku
Historia :
Dzikie pola, wielkie lasy, prastare zamki oraz obfitość dzikiego zwierza jak i jeszcze dzikszych niebezpieczeństw. Z tego właśnie słynie kraina w której urodził się nasz bohater. Kraina ta leżąca na granicy Kisleva i księstwa Ostlandu zawsze cieszyła się wielką dozą niezależności i w konsekwencji nigdy do końca nie było wiadomo czy to południowe posiadłości królestwa Lodu, czy też północna marchia Imperium. Sami jednak jej mieszkańcy od zawsze posiadają dużą dozę patriotyzmu i od lat dostarczają carom znakomitej ciężkiej jazdy nie ustępującej w niczym nawet piekielnej kawalerii Chaosu, od dziecka mając zdolności niepomierne do siodła i kopiji. Nie inaczej było z Janem, pierwszym synem dworu Joachimowiczów.
--- 30 lat później ---
Hetman Sławoj Tornowski w rysim kołpaku z piórami na głowie, cały okryty szmelcowaną blachą rozejrzał się po polu bitwy prospekt z grzbietu wielkiego, czarnego niedźwiedzia mając. Na środku pola piechota Gospodarów na wzór imperialny moderowana przy wsparciu artyleryi i kuszników utrzymywała w ryzach główne siły Hordy Chaosu. Pomiędzy piechotą drużyny bojarskie potykały się z rycerzami północy
, gdzie tylko pole miały. Na prawej flance nieliczni kozacy dzielnie bronili swych taborów przed wyjącą masą barbarzyńców z dalekich pustkowi. Lekka jazda śmigała po całym polu odwlekając się ciężkim hufcom i rażąc je strzałami.
Wtem, zastęp piechoty na pagórku broniącym lewej flanki załamał się i został wycięty w pień w jego miejsce zaś ruszyła zgraja Kurganów na koniach machając zakrzywionymi ostrzami i rzycając obelgi z pod wąsisk. Adyjutanci hetmana w mig uciekli, lecz ich pan nie tracąc zimnej krwi zawołał w stronę elitarnej piechoty z ładownicami i berdyszami:
- Strielcy ! Szykować się ! Celpalogniaaaa!!! - Słysząc to weterani z Erengardu spokojnie wbili broń w ziemię, podparli muszkiety, wecelowali..
.... i cała niezgrana banda dzikusów zginęła rozszarpana na kawałki. Nie tracąc animuszu dowódca polecił Straży Kremla zatamować wyłom w linii. Długobrodzi bojarowie w stożkowych hełmach, zbrojach łuskowych, nierzadko po 3 inwazje pamiętający wzniaśli swe berdysze i dumnie ruszyli intonując pieśni wojenne. Lecz ta porażka przyniosła nieoczekiwaną szansę na wiktorję, bynajmniej niezauważoną przez Sławoja. Otóż wielkie masy konnych maruderów, osłaniających krytyczny punkt armii Chaosu teraz napierały rozbijając się o mur Gwardii jak
fala o skalisty brzeg Norski, zostawiając pustki w szyku, jednak kto, ach kto ruszy w tak samobójczej szarży na halabardy wojowników chaosu ? Hetman wiedział. "Pchnij gońca do Joachimowicza, czas wykorzystać potęgę naszego odwodu ! " - nakzał stary obrońca kresów.
-------------------------------------------------
Jan niespiesznie założył hełm, ucałował swój herb wyryty na ryngrafie po czym sprawdził uzbrojenie. Tak jak tysiące kawalerzystów za jego plecami miał teraz zadecydować o losach bitwy i być może całego Starego Świata. Odprawił hetmańskiego gońca, wziął kopię od towarzysza i wykrzyknął : - Jeźcy Kisleva! Przyięgaliśmy! Walczcie za honor swój i miłej ojczyzny! Za Ursuuna! Honor! i Ziemię! zepchniemy ich do ich piekła i podtrzymajmy świat naszymi lancami! Trzy chóralne okrzyki wydobyły się z gardeł srogich mężów i wszyscy ruszyli do ataku. Wspaniały to był widok i trwałby w nieskończoność gdyby przed wrogiem nie zamajaczyły sylwetki jazdy zbliżającej się szybko.
Gdy od wroga dzieliła ich tylko staja rozległ się cichy rozkaz: "Jedziem http://www.youtube.com/watch?v=UZKjxrP947M!"
Mijana piechota wzniosła okrzyk radości: "JADĄ! SKRZYDLACI LANSJERZY JADĄ!" A w nieprzyjaciołach zrazu serce zmalało.
Kawaleria spotkała się w ogłuszającej kakofonii dźwięków kopii zgłębiających się w ciało, kwiku zarzynanych konii, wrzasków ginących i wyrzuconych w powietrze ludzii, okrzyków bojowych i przekleństw oraz stali uderzającej w czarne żelazo.
Po kilku minutach z ciżby walczących wyloniło się kilku jeźdźców. Ten wyglądający na dowódcę, cały umazany we krwi wroga aż po czubek skrzydeł dał znak i wypalili z pistoletów w plecy walczących Potępionych. Na ten znak do szarży ruszyły dalsze ławy jazdy spierając wroga i łamiąc jego szyk. Chaosyci od razu wzięli się do ucieczki lecz szybsze konie lansjerów dogoniły wroga a ich jeżdźcy nie mieli dla nich litości.
Husaria zaraz złapała impet i rozbiła w puch cienkie hufce wojowników Czterech Potęg, jadąc dalej w kierunku obozu z którego demoniczne machiny i znienawidzeni czarownicy ciskali wiązki mocy i kule ognia. Opuścili raz jeszcze kopie. Pole należało do nich, cóż mogłoby ich teraz powstrzymać ?
Pokiereszowany Joachimowicz rozejrzał się z dumą. Cała armia Mrocznych poszła w rozsypkę, ścigana przez zastępy Lodowej Królowej - Bitwa była wygrana! Ryk radości wydarł się z gardeł dziesięciu tysięcy mieszkańców Kisleva. A mieli prawo do dumy - znów obronili ziemie ludzi.
--- 9 dni później---
Jan wraz ze swym zastępem wreszcie ujrzeli dom. Nie, nie był to jednak wesoły widok po niedawnej wiktorii. Całe miasteczko było splądrowane i spalone. jan padł na kolana i chwycił w ręce garść poiołów - popiołów swego życia.... na długie, jasne wąsy szlachcica spłynęły
dwie duże łzy.............
--- w rok później ---
Jan długo tułał się po świecie. Najmował się jako rębajła, szampierz a teraz służył krasnoludom, które wykuły szablę jego praprapraprapra dziada. Jeździec rozejrzał sie. W szystko co pozostało z dawnego życia to dziesięciu jeźćców jego ojca w kolczugach i misiurkach oraz dobytek częściowo spakowany na samotny wóz. No i oczywiście honor. Z ponurych rozmyślań wyrwał go powiew nocnego wichru. Wyszedł z namiotu przespacerować się po obozie. Zaraz! Czy mu się zdawało ?! Czy w tych krzakach nie błysnęły właśnie.....
- WAAAAAAAAAAAAAAAGH !
- To orkowie ! Do broni! - doświadczeni awanturnicy wnet chwycili łuki i rohatyny, jednak było juz za późno. Dziesiątki orków były prawie przy nich, nie mieli szans! A przed nim wyrósł nagle jak spod ziemi największy czarny ork, jakiego w życiu Jan widział. Już przygotował się do zmiażdżenia przez monstrualny topór, gdy nagle wszystko się zatrzymało..... a rozległ się straszliwie kaleczony staroświatowy.
- Yhy, Te ludź ! Tak ty, pszestać siem kulić i pacz! - ryknął na skołowanego lansjera - Ty być jedyn z tych co jadom siem tłuc u herszta Gorfaga po welki skarb i wielkom chwałeee..ee.em ?! Gdy wyprostował się zobaczył że rzeczywiście w drugiej łapie ork trzymał zwitek na którym ktoś nabazgrał coś chyba o "walcem na śmnierć w Arynie Śmirci na Czarnej grani" ?
Słyszał raz w karczmie o tym krwawym sporcie, ale napewno lepsze to było niż niegodny żywot najemnika czy śmierć zadana przez obrażonego giganta. "A jak wygram ?"- pomyślał- "Może nawet odbuduje gród ojców, i doda kamienne mury i może nawet działa!"
- Tak to ja - odrzekł czekającemu stanowczo zbyt długo, (sądząc po sapaniu) Szefowi z udawaną pewnością - Prowadź nas do swojego wodza!
Miłego czytania.