Dlaczego nie jeżdzisz na Mastery?

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
misha
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6586
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dlaczego nie jeżdzisz na Mastery?

Post autor: misha »

jasne, kasa to zawsze jest dobry argument by nie jechać gdzieś, to trochę też kwestia zorganizowania się :)
pociągi są drogie, może w kilku lepiej się zebrać i samochodem pojechać, z białegostoku na śląsk ... nie chcę liczyć ile to jest km, ale chłopaki dojechali, też byłem i ok :)
nawet do wejcherowa jechałem z wawy przez białystok i na 2 samochody byliśmy

z drugiej strony to hobby tanie nie jest, w przeciągu roku nie wiesz kiedy wydałeś 1000 zeta na plastikowe/metalowe/żywiczne ludki i tylko zaklęte grono ludzi z twojego klubu poklepuje ciebie po ramieniu, że dobrze zrobiłeś, bo matka, żona czy kochanka nie bardzo rozumieją :)

pewnie, że wyjazd na turniej to nie tylko koszta biletu, ale jednak jak to porównać to ogólnych wydatków to nie są to takie straszne proporcje.

czasami wpadam(łem) do sklepu GW coś poturlać, sporo ludzi się przewija którzy nawet nie wiedzą o tym forum a o turniejach jakiejś lidze czy euro? w ogóle nie słyszeli 8)
tak czy siak pieniądze to nie wszystko tu coś innego szwankuje moim zdaniem
Klub Adeptus Mechanicus http://admech.club Warszawa, Okęcie, Al Krakowska
Sklep FGB Figurkowe Gry Bitewne http://fgb.club Warszawa, Zelazna 69A

Awatar użytkownika
Embir
Oszukista
Posty: 791
Lokalizacja: Pruszków

Post autor: Embir »

Napiszę z punktu widzenia osoby, która miała sporą rozłąkę z WFB.

Na początku przestałem jeździć z powodu zmian zasad, jakie nastąpiły w 8ed. - bardzo przyzwyczajony byłem do 6 i 7 edycji i takie drastyczne zmiany jak te w 8 nie przypadły mi do gustu. Teraz przyznaję, to był błąd - 8ed. to najlepiej napisana edycja warhammera z najlepszymi zasadami. Niestety pojawia się inny problem. Jak na mój gust figurki GW stają się po prostu za drogie - za 100 zł mogę sobie kupić 10 maluteńkich plastikowych pacynek piechoty, które nie daj Boże jak spadną na ziemię rozlatują się w kawałki. Co jest dość ciekawe, bo zwykłe modele w sklepach modelarskich, bez logo GW, potrafią kosztować i 50-60% mniej. Żeby było śmieszniej, nawet jak już na nie wydam kupę kasy to nadejdzie kolejna edycja, która sprawi, że cała kasa i trud włożony w namalowanie i posklejanie jednostek pójdzie na marne - bo to co było dobre zostanie zwarzywione, albo tak zmienią się zasady, że z 20 modeli, które posiadam stanie się użyteczny tylko jeden (patrz mumie i przeskok z 5 na 6 edycję). A szkoda utopić jakieś 1500-2000 zł na armię, która po 3-4 latach i wyjściu nowej edycji będzie co najwyżej mogła prężyć muskuły w warzywniaku. Ostatnimi czasy, jak mam wydać 200 zł na rozrywkę to wolę już kupić sobie grę komputerową (SC2 kosztował koło 160 zł, a mam całe godziny rozrywki, od dwóch lat jestem totalnie wciągnięty w ladderowanie, Blizz dba o balans, faktycznie mam produkt który nadaje się do rywalizacji i jest świetną, zbalansowaną grą strategiczną; podobnie Skyrim, kosztował coś koło 150 zł a dał mi mniej więcej 130 godzin zabawy, i pewnie jeszcze nie raz wrócę do tej gry) lub wyskoczyć z kobietą do kina i zjeść w restauracji. Szkoda, bo atmosfera turniejów, rywalizacji, łażenie między stołami i rozmowa o grze nie mają sobie równych, niestety staje się to po prostu za drogie jak na mój gust.

Drugim problemem jest kwestia balansu. Gra, nawet jeśli jest w niej aspekt kolekcjonerski, w dalszym ciągu pozostaje grą, i powinny w niej obowiązywać klarowne, uczciwe zasady. Niestety od lat GW także i na tym polu zawodzi. Nie chodzi o podręczniki główne (te w 7 i 8 ed. są napisane znakomicie), ale o księgi armii; ślamazarne plany wydawnicze, brak balansu między Army Bookami oraz brak klarownej wizji jak armie mają być względem siebie zbalansowane. Gracze sami muszą przejmować sprawy w swoje ręce, więc: mamy turnieje gdzie wychodzi takie balansowanie z dobrym skutkiem (format EURO) jak i turnieje-koszmarki, gdzie są zasady albo obostrzenia od których odechciewa się grac (turnieje na małe punkty ze śmiesznymi ograniczeniami, gdzie na czuja tnie się wszystko). Niestety, jak gram od 15 lat tak GW nigdy nie wydało jakiejkolwiek dobrze zbalansowanej edycji pod względem Army Booków. To także sprawia, że hobby powolutku schodzi na dalszy plan.
http://manticblog.com/
KINGS OF WAR FULL BETA ARMY LISTS AND MAGIC ITEMS LIST: https://docs.google.com/spreadsheets/d/ ... /htmlview#
KINGS OF WAR ARMY BUILDER BETA: http://kow2.easyarmy.com/

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Nie jeżdżę na mastery, bo nie mam zrobionej armii. Bardzo ślamazarnie mi to idzie, ostatnio wycwaniłem się i nie robię modelom rączek (kiedyś dorobię), a podstawki zostawiam na etapie pomalowanego żwirku. Może zagram sobie przed końcem studiów, bo na wyrobienie się przed końcem świata nie ma co liczyć.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

mlepkows
Wodzirej
Posty: 732

Post autor: mlepkows »

Embir pisze:...
Drugim problemem jest kwestia balansu. Gra, nawet jeśli jest w niej aspekt kolekcjonerski, w dalszym ciągu pozostaje grą, i powinny w niej obowiązywać klarowne, uczciwe zasady. Niestety od lat GW także i na tym polu zawodzi. Nie chodzi o podręczniki główne (te w 7 i 8 ed. są napisane znakomicie), ale o księgi armii; ślamazarne plany wydawnicze, brak balansu między Army Bookami oraz brak klarownej wizji jak armie mają być względem siebie zbalansowane. Gracze sami muszą przejmować sprawy w swoje ręce, więc: mamy turnieje gdzie wychodzi takie balansowanie z dobrym skutkiem (format EURO) jak i turnieje-koszmarki, gdzie są zasady albo obostrzenia od których odechciewa się grac (turnieje na małe punkty ze śmiesznymi ograniczeniami, gdzie na czuja tnie się wszystko). Niestety, jak gram od 15 lat tak GW nigdy nie wydało jakiejkolwiek dobrze zbalansowanej edycji pod względem Army Booków. To także sprawia, że hobby powolutku schodzi na dalszy plan.
To akurat powoli staje się nieaktualne, nowe AB są całkiem ok zbalansowane względem siebie. Wewnętrzny balans wypada różnie ale gra nowy AB vs inny nowy AB jest teraz całkiem przyjemna. Jak doczekamy reedycji DE, lizaków i szczurków to jest szansa, że ta gra wejdzie na nowy poziom.

Co do ślamazarności to ja bym powiedział, że idzie chłopakom nie najgorzej. ~3 podręczniki na rok to przyzwoite tempo. Trzeba wziąć pod uwagę to, że wyszła też nowa edycja 40k.

Maciek

Awatar użytkownika
BOGINS
Postownik Niepospolity
Posty: 5229
Lokalizacja: Świebodzin

Post autor: BOGINS »

Dodam swój głos do dyskusji, przy okazji dorzucę słów kilka do tematu z LL - o upadku masterów.

Teraz połączę te dwie - dlaczego nie jeżdżę i upadek.
Ciekawe zdanie zostało powiedziane, że temat rankingu ligowego już nie ma sensu. Nie pamiętam kto to dokładnie powiedział, ale:
1. większość to i tak nie obchodzi,
2. ranking wypaczają drużynówki,
3. nikt nie chce sędziować,
4. mała liczba nowych graczy,
5. podobno lubiane turnieje to drużynówki (bo jak wygra druzyna to więcej osób wskakuje w rankingu)

Zastanowiłem się tutaj i dochodzę do pewnych przemyśleń związanych również z własnym środowiskiem.
W chwili obecnej gramy w wh40k, ale osią całego klubu są... gry planszowe. na bitkę przychodzi 2-4 graczy, na planszówkę praktycznie 5, każdy piwo wypije, chipsy zje, 3 godziny śmiechu. Przy battlu/wh tylko i wyłącznie byłą taka sytuacja gdy robiliśmy great battla.
Kontynuując okazało się u nas, że gdy zadałem pytanie "czy chcemy się rozwijać, otrzymywać dofinansowanie z róznych źródeł" nikt mi nie odpowiedział, ale do klubu każdy przychodził. Wyszło w skrócie i tu jest odpowiedź na pytanie niniejszego tematu - lubimy swoich kolegów i grajdołek, bo po co wydawać 50zł by pojechać na turniej do np. Poznania.
Odpowiedź do tematu z LL jest oczywista, należy tylko cenę powiększyć odpowiednio o odległość do pokonania... tak więc wyjazd 1,2 ludzi na turniej jest z logistycznego i finansowego punktu widzenia słaby. Gdy dodamy fakt, że później się rozłączamy i każdy gra swoje 5 bitew i psioczy jaki to świat jest zły że rzucił 100 "jedynek" to z punktu widzenia psychologiczno-społecznego odechciewa się wydawać 100złotych na mastera i w praktyce coś tam pograć, zostać 30 w rankingu... i potem 4 godziny wracać pociągiem czy coś...

Odpowiedź do drugiego tematu.
Ja już jakiś czas temu proponowałem w swoim klubie - jedźmy w 4, koszty się rozłożą będzie fajnie itd. Moze dopniemy to w 2013.
Wydaje się też dobrym pomysłem, by robić turnieje jednak drużynowe. Jest większa mobilizacja wśród znajomych, ktos komus figurki pożyczy, postawi obiad, piwo czy coś tam by tylko jechać jako klub...jako drużyna, jako KUMPLE. Wszyscy gramy w jednym zespole, kojarzą dlaczego kumpel "kurwi na czym świat stoi", o co chodzi, bo obok na stole grali, widzieli i patrzeli, do tego potem wspólnie pili, jedli i na "after party poszli".... bla bla bla bla

W kwestii sędziowania, opłacania, nagród za ligę, na klub, i punktów.
1.
a) POdobno kiedyś ta gra była dla graczy i o ile to lokal do 20 osób był, to sędzia według mnie z obowiązku może być organizatorem i ci po prostu lepsi z danego ośrodka, muszą imo się poświęcić dla wspólnego dobra. Po co płacić i punkty przyznawać? Jak byłem organizatorem nikomu tak nie robiłem - czy sobie.
Jeśli chodzi o sędziowanie masterowe - Imo - jeśli robi to ośrodek "A" i ma do wyboru wziąć sędziego swojego do bierze sędziego zewnętrznego którego trzeba opłacić? W ogóle skąd pomysł na opłacanie sędziego z klubu? Teoretycznie to mnożenie sobie kosztów. Rzecz jasna sędziowałem bodajże na 3 masterach i kasę brałem, ale byłem za miejscowym sędzią, i gwoli ścisłości koszty przejazdu się zwracały...czasem i żarcia. Wyjątek łódź i polcon.
b) Jak organizowałem turnieje lokale, sala za darmo, opłaty minimalne, praktycznie turniej się zwracał więc nawet jakieś pierogi robiliśmy dla graczy....
c) nagrody za lige - dla mnie i dla wielu - rzecz abstrakcyjna. Wygrywają lub niorą udziałw walce jakis procent graczy? 5%?
d) Już dawno mówiłem że liga powinna zostać podzielona - na turnieje mistrzowskie, lokalne, a podział masterów powinien być geograficzny - co zresztą tak trochę też wychodzi.

Awatar użytkownika
White Lion
Kretozord
Posty: 1883
Lokalizacja: Kielecki Klub Bitewny "Kieł"

Post autor: White Lion »

hmm złozony temat ale:

Po pierwsze w Battlu kuleje szkolenie młodych graczy.
Oczywiście nie jeden raz kolega-kolegę wciągnie, ew. młody gracz z rodzicami kupi sobie batalion.
ale co potem ?
Gracz liźnie trochę zasad, sklei parę pudełek i przyjdzie na pierwszego lokala. Oczywiście ostro dostanie w plecy, części gier nie zrozumie bo trafi na turniejowych wyjadaczy, sam się parę razy pogubi bo limit czasu bywa ostry ale wszyscy będą go poklepywać że będzie lepiej.
Przyjdzie drugi, trzeci, czwarty raz i jeśli jest w miarę inteligentny i ma z kim ćwiczyć to nawet dopchnie się w okolice połowy stawki.
Ale szybko zorientuje się że jego walka na turniejach to walka o 5-10 czy 15 miejsce bo te najwyższe są "zarezerwowane" dla niezmiennej z danego miasta czołówki i choćby stawał na uszach to ich nie pokona.
Ciągle też słyszy że musi ćwiczyć to kiedyś zajmie wyższe miejsce ale oczywiście żaden z tej "czołówki" nie znajdzie czasu żeby z nim pograć i go pouczyć bo to dla niego strata czasu.

Dodatkowo słyszy i czasem poczyta na forum o wyjazdach starszych kolegów na lokale i mastery do innych miast, słyszy o wałkach, o wykłócaniu się, o spinkach, o oszuwikaniu przeciwników, o całonocnym chlaniu i porannych grach z pijanymi graczami.
Pomijając niektóre osoby to nie jest to coś co zachęca młodych ludzi to turniejowej gry w battla. Nie zachęca rodziców do puszczenia dzieci na taki turniej.
A nie da się ukryć że 14-18-nasto letni gracze mniej lub bardziej ale muszą się jeszcze z tym liczyć.

Dlatego moim zdaniem środowisko Battla za mało wspiera szkolenie nowych graczy i za mało jest otwarte na zachęcanie ich do turniejów.
Oczywiście są kluby i są ludzie uczący młodych graczy (sam raz w miesiącu organizuję taki turniej) ale moim zdaniem to za mało.

Prosta matematyka to więcej nowych graczy, lepszy "system szkoleniowy", bardziej otwarta atmosfera gier na Masterach = większa frekwencja.

to było w zakresie "narybku" a teraz ja:
Nie jeżdże na Mastery (byłem 2x w życiu ale za to często jeżdżę na lokale do różnych miast) z dwóch powodów:
- nie zawsze łatwo zebrać grupę chętnych osób, a wyjazd samemu lub tylko w dwie osoby jest dużo mniej przyjemny.
- na Masterach dużo łatwiej dostać na przeciwnika kogoś kto oszukuje, spina oraz stosuje wszystkie te zagrywki które sprawiają że gra nie jest przyjemna (przynajmniej dla mnie),

Nie wiem jakie jest zdanie innych osób pracujących i z rodziną ale dla mnie jeśli miałbym jechać na 2 dni i powiedzmy na 5 bitew mastera miałbym dostać dwóch lub trzech spinaczy to na to szkoda mojego czasu.
Dlatego zdecydowanie wolę pojechać na lokala gdzie znam większość osób i gdzie wiem że za wyjątkiej 1 czy 2 osób gra z każdym będzie przyjemna.
Oczywiście nie stanowi to dla mnie problemu żeby zrobić maskę takiemu spinaczowi (jeszcze nie spotkałem spinacza grającego lepiej ode mnie) ale jednak wolę przeznaczyć swój czas na bardziej przyjemną grę.
(od razu zaznaczę że nie chodzi mi o durną grę z usmiechem i z cofaniem błędów tylko o brak tego co napisałem wyżej.
np. ostatnio jak grałem z tego typu osobnikiem to jakieś 10-12 minut trwało zanim zdjął jeden z głównych oddziałow który w trakcie ucieczki nie zmieścił się za innym swoim oddziałem i wybiegł za stół. Do sfinalizowania tego manewru potrzeba było Organizatora, Sędziego i jeszcze 2-3 obserwujących graczy oraz tego żebym nawet na chwilę nie spuścił stołu z oka bo węże którymi próbował zrobić ten manewr były co najmniej imponujące. Może gdyby to nie był pierwszy stół to bym się z tego pośmiał ale tak czy siak gra polegająca na kontrolowaniu przeciwnika a nie skupianiu się na grze to strata czasu).

to moje zdanie ale mam wrazenie że niejedna osoba się ze mną zgodzi :)
Sezon 2015:
VC 5/2/3
WE 22/2/2
Mishima 19/0/1
Ludzie Pustkowi 4/1/1

Awatar użytkownika
Akadera
Falubaz
Posty: 1349
Lokalizacja: Białystok - Front Wschodni

Post autor: Akadera »

szeszej pisze:Żeby nie było, że marudzę bez sensu - Warszawa w jedną stronę 30 zł, ale Białystok już 60 zł. Może nie dla wszystkich to są duże pieniądze, ale jednak :P
Dobra dobra, Benio kiedyś potrafił ze stówką max 120 zeta pojechać na mastera (właśnie na Koziołek albo na Bazyla), w tej kasie było na wejściówkę, fajki, alkohol i paliwo bo wałówkę z żarciem z domu zabierał albo kupował jakieś pasztety i chleb po taniości i słoik kiszonych ogórów z domu (a było to w czasach gdy obiad, kawa, herbata w cenie wejściówki nie były jakimś super standardem) ;) Nie musisz przecież jechać pkp czy pks skoro autem w 4 osoby wyjdzie taniej - do Estonii na turniej w 5 jednym autem dojechaliśmy, a do Lublina na lokala na falkonie chyba rok temu na 2 zapakowane samochody jechalismy a wracaliśmy na 3 bo Czarny dojechał dopiero w weekend, nie marudź więc że się nie da bo nie wygodnie czy drogo bo to nie prawda ;)

Zawsze możesz zapytać Karabina o koszty podróży do Białegostoku i czy warto :D
I pamiętaj u nas prowiant w cenie wejściówki więc na tym zaoszczędzisz :)
Gracz liźnie trochę zasad, sklei parę pudełek i przyjdzie na pierwszego lokala. Oczywiście ostro dostanie w plecy, części gier nie zrozumie bo trafi na turniejowych wyjadaczy, sam się parę razy pogubi bo limit czasu bywa ostry ale wszyscy będą go poklepywać że będzie lepiej.
Przyjdzie drugi, trzeci, czwarty raz i jeśli jest w miarę inteligentny i ma z kim ćwiczyć to nawet dopchnie się w okolice połowy stawki.
Ale szybko zorientuje się że jego walka na turniejach to walka o 5-10 czy 15 miejsce bo te najwyższe są "zarezerwowane" dla niezmiennej z danego miasta czołówki i choćby stawał na uszach to ich nie pokona.
Ciągle też słyszy że musi ćwiczyć to kiedyś zajmie wyższe miejsce ale oczywiście żaden z tej "czołówki" nie znajdzie czasu żeby z nim pograć i go pouczyć bo to dla niego strata czasu.
Bez urazy ale musicie mieć tam w Kielcach jakąś strasznie nie przyjazną atmosferę. Sam jak zaczynałem grać to pamiętam, że nie było problemów z umawianiem się z ludźmi nawet z czołówki na granie. I to uczucie gdy robisz pierwszy remis albo 11:9 z kimś kto wcześniej wydawał się niepokonany - mnie motywowało strasznie. Teraz już mi się średnio chce ale kiedyś. Jasne pewnych osób nie przeskoczysz ale do czołówki peletonu da się podłączyć ;)
Dodatkowo słyszy i czasem poczyta na forum o wyjazdach starszych kolegów na lokale i mastery do innych miast, słyszy o wałkach, o wykłócaniu się, o spinkach, o oszuwikaniu przeciwników, o całonocnym chlaniu i porannych grach z pijanymi graczami.
Pomijając niektóre osoby to nie jest to coś co zachęca młodych ludzi to turniejowej gry w battla. Nie zachęca rodziców do puszczenia dzieci na taki turniej.
A nie da się ukryć że 14-18-nasto letni gracze mniej lub bardziej ale muszą się jeszcze z tym liczyć.
Ja tam się wkręciłem, w hobby po większym turnieju jak zobaczyłem, że chłopaki to nie banda nerdów tylko można zdrowo poimprezować. A obawiam się, że współczesna młodzież to nie świętoszki tylko jeszcze gorzej ;) Zresztą zawsze narąbanych spiochów paruje się ze sobą i koniec problemu ;)
A obawa przed wałkarzami: przecież przekręty Polita są legendarne i do dziś jak sobie przypomnę np Keepera o 7w to uśmiecham się od ucha do ucha, zawsze takie osoby i sytuacje się wyśmiewało. Do tego od czegoś są starsi koledzy z klubu, którzy zawsze ostrzegają "uważaj ten i ten wałuje a ten i ten wychodzi na kupę remisu" ;) Po takich historyjkach dla samej fazy zawsze chciałem z Darkiem zagrać ale obawiam się, że już mi się to nie uda bo już chyba nie grywa :(
Nie wiem jakie jest zdanie innych osób pracujących i z rodziną ale dla mnie jeśli miałbym jechać na 2 dni i powiedzmy na 5 bitew mastera miałbym dostać dwóch lub trzech spinaczy to na to szkoda mojego czasu.
Hiper często to nie jeżdżę ale wnioskuję, że częściej niż ty i na wałkarza/spinacza trafiłem raz i to w Moskwie a nie u nas w kraju ;)

Pozdrawiam
kudłaty pisze:Wiadomo alkohol jest dla ludzi, ale śliwowica jest dla frontu wschodniego

Awatar użytkownika
Aldean
Kretozord
Posty: 1996

Post autor: Aldean »

Mnie zniechęciła 8ed i to nie wszystkie nowe wprowadzone zasady, tylko niektóre. Maszerowanie po tescie LD np jest bardzo fajne. zasad fajnych jest duzo, ale psujących rozgrywke również.
Szczerze to czekam na 9ed ;]
moze się cos naprawi;]

pozdrawiam
"Our weapons cut through them like blade through air!"

"Double or nothing, aim for his cock"

Awatar użytkownika
Niltag
Chuck Norris
Posty: 546
Lokalizacja: WWA

Post autor: Niltag »

To moze sie tez wypowiem.
Gralem w 4,5 i poczatek 6 edycji, a pozniej mialem przerwe, worcilem teraz i musze powiedziec ze ta edycja mi sie najbardziej podoba.

Wracajac do tematu Masterow:
CENA: Nie bylem na zadnym, kiedys sporo lokali gralem, ale powiem ze z checia pojade na wszystkie mozliwe w nastepnym roku. Cena dopuki bedzie odzwieciedlac to co jest zorganizowane to nie gra roli dla mnie, moge nawet zaplacic 100 pln jak ma byc fajna impreza.

LUDZIE: po jednym turnieju jaki zagralem w tym roku zauwazylem jedna rzecz, jest sporo osob co nie znaja zasad lub je znaja i naginaja (nie bede tu nikogo z imienia i nazwyska wskazywal), ale nauczylo mnie to jednej rzeczy, na turniej jedzie sie ze swoim BRB i pokazuje przeciwnikom zasady jak ich nie znaja, a jak cos swojego wymyslaja, to niech pokaza to w RuleBooku albo Army Booku

ALKOHOL: jestem totalnie przeciwnikiem jakiegokolwiek alkoholu na turniejach, jesli chcecie sie napic iddzie do pubu, na turniejach jak przyjedzie ktos nie pelnoletni z rodzicami i zobaczy co sie tam dzieje to jestem pewny ze utnie finansowan tego hobby i nie pusci dziecka na zaden turniej przez co pomniejszy sie ilosc grajacych.
"The best defense is a good offense." -Gen. George S. Patton

Awatar użytkownika
Przemcio
Postownik Niepospolity
Posty: 5334

Post autor: Przemcio »

Prawda jest taka, że w 7 ed jak zaczynałeś grę z VC/Demonami i DE to nawet nie było po co grać jeśli nie grałeś czymś z powyższych. Teraz już w 8ed na szczęście tak nie ma :D 8 ed jest o niebo lepsza od poprzedniej w końcu to wygląda jak bitwa 2 armii a nie 3x5 kawy 3xdziało 2xczołg i herosi... normalnie armia :mrgreen:
I tu wydaje mi się, że leży przyczyna tego, że mniej osób gra... w 7ed tanim kosztem dało się zrobić mocną armię... a teraz cóź trzeba bardziej sie napracować.
We Bust in, Fight Through the Carnage, let the BOOMSTIK do the Talking...

Knight
Wodzirej
Posty: 724
Lokalizacja: XIII Kohorta

Post autor: Knight »

Przemcio pisze:Prawda jest taka, że w 7 ed jak zaczynałeś grę z VC/Demonami i DE to nawet nie było po co grać jeśli nie grałeś czymś z powyższych. Teraz już w 8ed na szczęście tak nie ma :D 8 ed jest o niebo lepsza od poprzedniej w końcu to wygląda jak bitwa 2 armii a nie 3x5 kawy 3xdziało 2xczołg i herosi... normalnie armia :mrgreen:
I tu wydaje mi się, że leży przyczyna tego, że mniej osób gra... w 7ed tanim kosztem dało się zrobić mocną armię... a teraz cóź trzeba bardziej sie napracować.

Co do tych 3 armii to nie jest do końca prawda, bo można wszystkim wygrać ze wszystkim ale niektóre armie miały i nadal mają handicap. Był taki dłuższy etap po wejściu 7 edycji że nie było żadnych balancing patchy itp i na co drugim stole było impreium na 4 działach 2 czołgach bez punktów za połówkę i 4 magach no a ja wtedy grałem WE. O ile wygrać WE z takim imperium można było ale zmasakrować nie można było bo nie było czym. Podobnie jak z wampirami na klocku Black Knightów z regeneracją itp. A jeśli chce się wygrywać turnieje no to trzeba wysoko wygrywać. I to w przypadku graczy WE było bez sensu. No ale później pojawiły się patche i było już lepiej.

Teraz mówicie że tak nie jest. Może i nie jest bo nie ma to prawie żadnego znaczenia czym się gra i z czym jeden udany lub nieudany rzut na magię, szarżę itp i nieważne jak i czym grasz bo może ci wyparować pół armii.

A co do ilości potrzebnych modeli to faktycznie jest to też ważny powód mniejszej ilości graczy na turniejach. Nawet na własnym przykładzie jeżeli dodamy do powodów, które podałem w 1 poście jeszcze to że teraz musiałbym pomalować kolejne ponad 70 skavenów żeby dopasować się do 8 edycyjnej rozpiski no to tym bardziej mnie to zniechęca. Mimo tego że nawet mam tyle modeli i nie muszę ich kupować.

Kal_Torak
Masakrator
Posty: 2828

Post autor: Kal_Torak »

mlepkows pisze:
Embir pisze:...
Drugim problemem jest kwestia balansu. Gra, nawet jeśli jest w niej aspekt kolekcjonerski, w dalszym ciągu pozostaje grą, i powinny w niej obowiązywać klarowne, uczciwe zasady. Niestety od lat GW także i na tym polu zawodzi. Nie chodzi o podręczniki główne (te w 7 i 8 ed. są napisane znakomicie), ale o księgi armii; ślamazarne plany wydawnicze, brak balansu między Army Bookami oraz brak klarownej wizji jak armie mają być względem siebie zbalansowane. Gracze sami muszą przejmować sprawy w swoje ręce, więc: mamy turnieje gdzie wychodzi takie balansowanie z dobrym skutkiem (format EURO) jak i turnieje-koszmarki, gdzie są zasady albo obostrzenia od których odechciewa się grac (turnieje na małe punkty ze śmiesznymi ograniczeniami, gdzie na czuja tnie się wszystko). Niestety, jak gram od 15 lat tak GW nigdy nie wydało jakiejkolwiek dobrze zbalansowanej edycji pod względem Army Booków. To także sprawia, że hobby powolutku schodzi na dalszy plan.
To akurat powoli staje się nieaktualne, nowe AB są całkiem ok zbalansowane względem siebie. Wewnętrzny balans wypada różnie ale gra nowy AB vs inny nowy AB jest teraz całkiem przyjemna. Jak doczekamy reedycji DE, lizaków i szczurków to jest szansa, że ta gra wejdzie na nowy poziom.

Co do ślamazarności to ja bym powiedział, że idzie chłopakom nie najgorzej. ~3 podręczniki na rok to przyzwoite tempo. Trzeba wziąć pod uwagę to, że wyszła też nowa edycja 40k.

Maciek
Zgadzam z Embirem. Warhammer nigdy przez GW nie był pisany pod kątem "gry turniejowej" i GW wielokrotnie to podkreślało. Dlatego pomimo 8 edycji i ponad 30 lat WFB - AB wewnętrznie i zewnętrznie nie są zbalansowane i nie będą póki GW w swojej startegii marketingowej nie uwzględni aspektu turniejowego - czyli organizacji i propomocji turniejów, wydawanie "patchy" co np. miesiąc, stosowanie kalkulatora wyceniającego odpowiednio jednostki i ich zasady, słuchania opinii graczy i branie ich pod uwagę w wydawaniu zasad, armii i patchów etc. Właśnie dzięki takiej postawie może zaistnieć "esport" - gry bitewna też ma szansę, ale musi posiadać silne zaplecze w autorach gry, którzy mają ambicje, aby ich gra nadawała się do gry "turniejowej". WFB na pierwszym miejscu jest grą "kolekcjonerską" z silnym akcentem malarskim, czy też ogólnie modelarskim - kolekcjonerzy to główny target GW - aspekt gry w postaci mechaniki i turniejowej - zawsze był gdzieś na końcu. Stąd WFB jako gra jest przede wszystkim grą "towarzyską" i takież ma zasady - "funowe" pod gre domową. Balancing Patch/zasady Euro stara/ło się tej grze nadać wymiar "turniejowy" z silnym akcentem na "stara się" ;P. W moim przypadku to jest główny powód, dla którego nie chce mi się jeździć na turnieje - bo nie jest to gra turniejowa, a towarzyska i jako towarzyska gra spełnia się w tej roli dużo lepiej. Na mastery i inne bym z chęcią jeździł, a nawet bardzo mocno zaangażował się w scenę turniejową o ile np. zaistniałby projekt np. pokroju "bastard sworda", który przyjąłby ciężar wydawania patchy i balansowania gry od strony zasad rulebookowych i AB. Innymi słowy faktycznie starałby się nadać WFB wymiaru "turniejowego".

Drugi powód to brak sędziów na turniejach - jest ich zdecydowanie za mało.

Muthare
Mudżahedin
Posty: 294

Post autor: Muthare »

Wskrzeszające sie ponad stan początkowy ghule w VC 7dmej edycje wcale nie potrzebowały modeli co?

Albo najczęsciej używane oddziały demonów były w plastiku może?

DE ze swoimi metalowymi shade'ami black guardem też byli śmiesznie tani?

Plewne armie były droższe niż topowe. Vel breta z 3 typami rycerzy z 4 w metalu, OG i skavy których było multum na stole?

Coś dziurawa hipoteza.

Awatar użytkownika
BOGINS
Postownik Niepospolity
Posty: 5229
Lokalizacja: Świebodzin

Post autor: BOGINS »

Sądzę że kwestia figurek żę z metalowych robią nam plastykowe/finecastowe to inna bajka, bardziej modelarska i kwestia gustu.
Dla mnie kwestia nie jeżdżenia na mastery, może się sprowadzać do wcześniej podawanych punktów:
1. Finanse - idealnie teoretycznie jest gdy się zarabia kasę, nie ma się rodziny i obowiązku łożenia na coś... w skrócie żyjesz u rodziców i jeszcze trzaskasz 1500zł. Wtedy mając mastera co miecha nie żal wydać 200zł i poświęcić 3 dni na tego typu imprezowanie.
2. Znajomi - super fajnie jest gdy jedziesz na turniej w parę osób. Patrz autko, 4 typa w środku, fajnie jedziesz, finanse na 4, a jak jeszcze jakaś drużynówka jest git.
3. A w klubie masz zawsze 3 przeciwników których weźmiesz na klatę :D

Remo
Falubaz
Posty: 1247

Post autor: Remo »

Ja bym inaczej zadał pytanie: Co Mastery mają graczom do zaoferowania (w sensie hobbystycznym) ponad to co spotyka się na lokalach oraz grając w miejscowym klubie?

Nad tą kwestią powinni się zastanawiać głównie organizatorzy masterów. Niestety, chyba nic z tego nie wyjdzie na lepsze gdyż w temacie "O upadku masterów" ci ludzie debatują wogóle o czymś innym niż tutaj jest poruszane.

Graczy, którzy mieliby częściej pojawiać się na Masterach lub wogóle zacząć na nie jeździć interesuje z tego co tu widzę: jakość, kultura gry, klimat i podejście do hobby, żeby nie poczuć że te 150-200 złotych (i dwa dni z życia) zostało wydane bez sensu. Natomiast na LL dyskutują o ilości masterów w sezonie, sędziach i ich zapłacie, liczeniu punktów do ligii itd. - czyli o rzeczach które jakkolwiek nie zostaną zmienione to nijak się mają do tego aby zachęcić nowych graczy oraz tych którzy długo grają lecz turniejowo się nie udzielają do jeżdżenia na Mastery.

Nie tędy droga.

Awatar użytkownika
Reyki
Masakrator
Posty: 2427
Lokalizacja: ReyCast Event Team

Post autor: Reyki »

To ja może napisze czemu nie jeżdże na mastery:

1. Często wiąże się to z długą trasą co ciągnie koszty. O ile student czy inny uczeń ma zniżki na PKP to osoba nie ucząca się nie ma zniżek i drogawo wychodzi samotna jazda. Podobnie jest z autem. Jeśli się zbiera ekipa to się jedzie. Niestety ostatnio ciężo zebrać załogę do auta. Więc nie jeżdżę bo dla mnie za droga impreza.
2. Człowiek posiadający pracę i rodzinę nie może za często się urywać na 3 dni błogiego kulania kostkami i zabawy pacynami. Z powodów obowiązków życiowo-rodzinnych często turnieje wypadają z kalendarium.
3. Alkohol na imprezach. Nie podoba mi się trzoda więc tam gdzie jest szansa na spotkanie zapitych, agresywnych i żygających ludzi nie jeżdżę (głównie imprezy połączone z konwentami).
4. Koszt wejścia. Ja wiem że wszyscy chą mieć ładne tereny, ciepłe żarcie, łóżko i prysznic. Ale bez przesady. Kiedyś wystarczyła podłoga i kanapki w plecaku.
Gra w warzywniaku uświadomiła mi że zawsze chciałem zostać ogrodnikiem. Taki spokój, można się wyciszyć i bez napinki poturlać kostkami.

KFC-Karl Franz Chicken

Awatar użytkownika
PiotrB
Maruda
Posty: 5732

Post autor: PiotrB »

Zachęcanie nowych graczy nie jest zadaniem LL - to zadania dla klubów i sklepów.
Sklepy powinny zrozumieć, że w ich własnym interesie jest szukanie nowych klientów a kluby powinny zrozumieć ,że era pierdzenia w stołek się zakończyła i powinny wspierać sklepy w zamian za sponsornig w turniejach czy masterach.

Sytuacja robi się ciężka albowiem współczesne pokolenie nastolatków raczej nie zainteresuje się WFB w dobie głupawych gier komputerowych i innych jeszcze głupszych rozrywek. WFB jest wymagającym zajęciem- trzeba coś zrobić- nie wystarczy wysypać figurek na stół i grać. - trzeba o nie dbać ,trzeba je malować ... to przegrywa z innymi zajęciami.

W moim rodzinnym mieście WFB znikną na kilka ładnych lat - powrócił tak na prawdę od roku - a wynikło to z tego ,że powrócili "starzy" gracze oraz z tego ,że otwarł się nowy sklep. Reaktywował się klub który obecnie liczy 20 osób.
Robimy turnieje 2 razy w miesiącu - jak i złożyliśmy naszą propozycję na Mastera - czy go dostaniemy to inny temat.
Na naszych turniejach jest full! Są listy rezerwowe . Na mastery jeździmy chętnie - zabieramy też młodych . Gdzie i kiedy tylko możemy to jedziemy!

Mastery to możliwość miłego spędzenia czasu z ludźmi których się zna a nie widuje się za często. Dla mnie to relaks - 5 bitew - piwko - dobra kiełbasa z grilla - posiedzenie pogadanie wieczorem - dla mnie to jest bezcenne! Kiedy tylko będę mógł - będę jeździł. Mam rodzinę - syna i mam 38 lat, prowadzę własną firmę - więc zajęć mam sporo! :)... co więc staje na przeszkodzie młodym? NIECHCIEJSTWO i LENISTWO! Wygnajcie to z siebie ! Zacznijcie jeździć na mastery! Poznacie ludzi - zobaczycie jak grają najlepsi - pooglądacie piękne armii- to jest warte 200 zł które większość z Was przepije albo przepali tak czy inaczej...
Lidder pisze:Nie kłopocz się. Miarkę i kostki też zostaw w domu, zbędny balast i trud z Twojej strony.
Obrazek

Myth
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3175
Lokalizacja: Warszawa, 8 Bila

Post autor: Myth »

Kilka słów z mojej strony. Nie to, że nie jeżdżę, ale bardzo selektywnie podchodzę do sprawy :

1. Formaty. Jeśli słyszę tak jak w zeszłym sezonie, że turniej będzie na format EURO, a jestem już po dwóch drużynówkach, to za kolejny turniej na ten format dziękuję. Jestem przy tym zdecydowanym przeciwnikiem parówek, dla mnie to mniejszy komfort gry, bo gracze muszą się dogadywać - zbędne przedłużanie.
2. Wspólne sale noclegowe - zbyt często orgowie nie zapewniają osobnej sali dla ludzi imprezujących, a dla mnie historie o podkradaniu materaców czy ekipach imprezujących do oporu bez oporów są słabe.
3. Alkohol + kultura osobista. Oczywiście jest sprawa ludzi, którzy się spiją i nie przyjdą na bitwę rano, ale to ponoć "standard", a ja jeszcze nie miałem "przyjemności". Mnie tam bardziej przeszkadza akcja rodem z ostatniego DMP, po którym usłyszałem "dobrze, że nie spaliście w tym hotelu w centrum, Nemezisy się schlali i strolowali całą chatę".
www.marnadrukarnia.com - druki 3D i turnieje.

Awatar użytkownika
swieta_barbara
habydysz
Posty: 14649
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: swieta_barbara »

Myth pisze:Mnie tam bardziej przeszkadza akcja rodem z ostatniego DMP, po którym usłyszałem "dobrze, że nie spaliście w tym hotelu w centrum, Nemezisy się schlali i strolowali całą chatę".
Hahahahaha :lol2:

Awatar użytkownika
c4h10
Masakrator
Posty: 2437

Post autor: c4h10 »

Również dorzucę...
Gdy przestałem walczyć o wyniki w lidze znacznie ograniczyłem wyjazdy na mastery, dlaczego:

1. Alkohol i "dobry melnaż" w trakcie i na salach noclegowych, śmiecio-armie na Masterach, większa szansa na zagranie z osobami po których wszelka radość gry w WFB zanika.
2. Gdy zacząłem jezdzic po to, aby sobie pograć wybierałem sobie pogranie u siebie. Np. miałem już jechac na mastera ale doszedłem do wniosku, że wynegocjowane wolne + kase na wyjazd wykorzystam na zakup planszówki i łojenie przez cały weekend w gronie znajomych.
3. Powtarzający się format na masterach. Nie po to jadę kilkaset kilometrów żeby grać Euro :D
Ostatnio zmieniony 19 gru 2012, o 13:51 przez c4h10, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ