Sesja Warhammer Fantasy Battle
Chłopi zasiadający przy sąsiednich stolikach zerwali się z ław i krzeseł słysząc tylko samą przygrywkę... Po chwili całe pijane towarzystwo w liczbie 20 chłopa tańczyło wokół stołów i organizowało sobie nieformalny konkurs o to kto bęedzie głośniej śpiewał... Najgłośniej oczywiście wykrzykiwane były słowa powszechnie uważane w imperium za wulgarne bądź nieprzyzwoite... Nawet Barman przestał otwierać beczkę z Hochlandzkim spirytusem i zaczął głośno podśpiewywać przerywając każdą zwrotkę rubasznym śmiechem... Czasem tylko krzyknął coś w rodzaju "Kurt nie skoc tok wysoko z tym kuflem, bo mnie na nowe nie stoc"... Gdy ta niedługa piosenka została odśpiewana 3 razy na środkowy stół wskoczył jeden z chłopów i krzyknął "Pierdolić Imperatora, pierdolić kurwa wszystkich panów my tu kurwa sobie pany zrobimy tu kurwa porząoooo..." Nie zdążył dokończyć, bo widocznie poziom jego upojenia alkoholowego był zbyt wysoki, by był on w stanie utrzymać się na prostych nogach dłużej niż kilka sekund... Upadkowi nawołującego do rewolucji chłopa towarzyszył śmiech tak głośny, że się cała karczma zatrzęsła się w posadach... Po kilku minutach wspólnego śpiewu, gdy Fuldo skończył grać chłopi zaczęli zbierać swoje manatki i kierować się w stronę wyjścia wciąż jeszcze nucąc melodię i podśpiewywać słowa "Nie opieraj się barmanko, nie opieraj kelnereczko..." Po chwili wyszli również węglarze, a w karczmie została oprócz was i barmana tylko 4 strażników, którzy z sobie tylko znanych przyczyn nie brali udziału w całej zabawie...
Po chwili Dottef z trudem wygramolił się zza lady i udał się w waszym kierunku chwiejnym krokiem wynikającym raczej nie z upojenia, ale z jego dość pokaźnej tuszy...
Panowie... i pani - dodał widząc pogardliwy wzrok Vakkary - czy wasa grupa bedzie chciała się muze zotsymac w nosym skromnym zojezdzie mom jo no guze dwo pokoje... Pirsy zojmują juz ponowie stroznicy, ale drugi muge bordzo sybko psygotpowac dlo wos... Nie bojcie siem jest wystorcojonco duzy by pomiescic wos wsystkich... To jok bedziecie tu nocowac, cy nie...?
Po chwili Dottef z trudem wygramolił się zza lady i udał się w waszym kierunku chwiejnym krokiem wynikającym raczej nie z upojenia, ale z jego dość pokaźnej tuszy...
Panowie... i pani - dodał widząc pogardliwy wzrok Vakkary - czy wasa grupa bedzie chciała się muze zotsymac w nosym skromnym zojezdzie mom jo no guze dwo pokoje... Pirsy zojmują juz ponowie stroznicy, ale drugi muge bordzo sybko psygotpowac dlo wos... Nie bojcie siem jest wystorcojonco duzy by pomiescic wos wsystkich... To jok bedziecie tu nocowac, cy nie...?
- Cus ty chlopie z palcow Ranalda sie urwał... Jo, jo jestem prustym wiesniokiem, jo nie putrofie ni cytoc ni pisoc... Jo tu od malenkosci prowadze ten zajazd... Łu chiba we wsi tu nikt ani cytoc ani pisoc nie potrafi... Chuciaz... ni... cykojcie zopytojcie siem moze syna Grubbarów, Jensa... Tak Jens bendzie widział pare literek... Łun kidys słuzył łu pannskich stołów. Muze umiłby psecytoc cu tu nopisone mocie... A cu do pokoju to jo juz zoraz idem psygotowac... pocekojcie tum wrocem za chwilecke... Ale, ale włosnie małobym zopomniał o naleznym zo piwo tu od wsystkich bondzie jakies 35 szrapneli, za pokoj zas razem 10 szlamów
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
-- Dzienkujem ci zacna Krasnoludko, a co du ciebie niziołku to jo nie moge nistety spuscic ceny ni o szrapnela.. Jo ledwo kuniec jeden z kuńcem drugim wionze a i to tylko dzinki pomocy Sigmara... Zoroz idem na pintro i psygotujem pokój dla was podrózni...
Dottef znanym wam już chwiejnym krokiem udał się do drzwi po drugiej stronie lady i w drzwiach tych po chwili zniknął... Nie mineły 3 partie kości, gdy gospodarz był już spowrotem na dole... W ręce trzymał klucz, który wręczył Vakkarze..
- Zoprosom no górem, cym chata bogata... Rono bedzie na dole cekac lekka strawa, byscie mogli siem posilic zanim wyrusycie w dalsą podróz...
Udaliście się za barmanem w stonę drzwi za ladą... Weszliście do wilgotnego pomieszczenia, po prawej strone stały ze trzy tuziny beczek natomiast po lewej strone znajdowały się zniszczone schody...
-Łuwazojcie, nie mo poru stopni - powiedział cicho Dottef
Rzeczywiście schody były zjedzone przez korniki chyba najbardziej z całego zajazdu. Gdy barman po nich stąpał wydawało się, że zaraz się zawalą... Jakimś cudem udało się wszystkim dostać na górę... Tam znajdował się całkiem nieźle zachowany, wąski korytarz... Odchodziło od niego 3 drzwi... Dottef podszedł do jednych, wskazał i zaprosłił wszystkich podróżników do środka...
Wystrój pokoju bardzo was zaskoczył... Na plus... Izba ta wyglądała o niebo lepiej od tej wielkiej na dole... Czyste ściany, czysta podłoga, niezbite, czyste okno, 6 małych, odpowiednio sienników... Nawet na ścianie wisiał jakiś obraz pokątnego malarza przedstawiający rycerza mordującego olbrzymiego orka... U dołu widniał napis "Dottefowi w podzięce Michael de Vaughner"...
Dottef znanym wam już chwiejnym krokiem udał się do drzwi po drugiej stronie lady i w drzwiach tych po chwili zniknął... Nie mineły 3 partie kości, gdy gospodarz był już spowrotem na dole... W ręce trzymał klucz, który wręczył Vakkarze..
- Zoprosom no górem, cym chata bogata... Rono bedzie na dole cekac lekka strawa, byscie mogli siem posilic zanim wyrusycie w dalsą podróz...
Udaliście się za barmanem w stonę drzwi za ladą... Weszliście do wilgotnego pomieszczenia, po prawej strone stały ze trzy tuziny beczek natomiast po lewej strone znajdowały się zniszczone schody...
-Łuwazojcie, nie mo poru stopni - powiedział cicho Dottef
Rzeczywiście schody były zjedzone przez korniki chyba najbardziej z całego zajazdu. Gdy barman po nich stąpał wydawało się, że zaraz się zawalą... Jakimś cudem udało się wszystkim dostać na górę... Tam znajdował się całkiem nieźle zachowany, wąski korytarz... Odchodziło od niego 3 drzwi... Dottef podszedł do jednych, wskazał i zaprosłił wszystkich podróżników do środka...
Wystrój pokoju bardzo was zaskoczył... Na plus... Izba ta wyglądała o niebo lepiej od tej wielkiej na dole... Czyste ściany, czysta podłoga, niezbite, czyste okno, 6 małych, odpowiednio sienników... Nawet na ścianie wisiał jakiś obraz pokątnego malarza przedstawiający rycerza mordującego olbrzymiego orka... U dołu widniał napis "Dottefowi w podzięce Michael de Vaughner"...
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Richter raczył jeszczę podumać na dole nad kubkiem koziego mleka zanim udał się na górę na spoczynek. Wcześniej jednak zapytał krasnoludki.
-Opowiesz mi o swoich rodzinnych stronach pani krasnoludko? Bardzo ciekawią mnie te monumentalne twiedze waszego ludu w których zamieszkujecie? Czym się żywicie w górach, tam przecierz nie ma miejsca na uprawy.
-Opowiesz mi o swoich rodzinnych stronach pani krasnoludko? Bardzo ciekawią mnie te monumentalne twiedze waszego ludu w których zamieszkujecie? Czym się żywicie w górach, tam przecierz nie ma miejsca na uprawy.
Bido przyglądał się chwilę dziwnemu obrazowi.Przypomniało mu się , jak kiedyś wybił orkowi oko z procy.To były czasy...hej..Długo się nie szwendał.Położył się spać na jednym z łóżek , powiedziawszy wszystkim ,,Dobranoc"
Wczesnym rankiem obudziły was promienie światła słonecznego wpadające przez wychodzące na wschód (zresztą i tak jedyne w całym pomieszczeniu) okno... Na dworze widać było ślady ulewy, która prawdopodobnie przeszła nad Tabakelandem tej nocy... Nie obudziła ona nikogo z was... Byliście po prostu zbyt zmęczeni (albo zbyt spici pozostawiam do waszej interpretacji
), aby dać się obudzić jakimś tam kroplom deszczu... Poza tym wszystko wyglądało tak jak wtedy gdy kładliście się spać (oprócz tego, że wtedy było podwojone, a teraz jest już pojedyńcze
)


Co do grządki dziadunia... cholera mój łeb... jak po tym weselu cioci Guli... <wstaję, ubieram się, schodzę na dół, przypatruje się czy coś się szczególnego nie dzieje jeśli nie to zamawiam jakieś skromne śniadanko i dzban wody> A wczoraj coś napominałeś o kimś kto by potrafił te ludzkie bazgroły rozczytać, gdzie on mieszka? Tylko proszę... nie mów za głośno.<Gul,gul,gul>
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Richter wstał rzeźki po nocy, jako że w odróżnieniu do kompanów nie pił a zadowolił się trunkiem z wody lub koziego mleka. Nie miał w zwyczaju pić. Po za tym to źle robi na oczy. Nie to że się nie bawił. Po prostu alkochol nie bawił go zupełnie. Ani nie smakował. Z lekkim uśmieszkiem satysfakcji oglądał obolałych skacowanych towarzyszy. Zszedł na sniadanie. Gdy oni będą mieli zapewne problemy z przełknięciem czegoś, on sobie zje smacznie śniadanko.
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Vakkra spojrzała ponuro na kompanów. W odróżnieniu od nich nie zwykła użalać się nad swoim kacem - zresztą rzadko go miewała. Nawet jeśli, to nie chciała się do tego przyznać, więc można to było rozpoznać tylko po jej nastroju - podczas kaca znacznie bardziej ponurym i złośliwym.
- Idę coś zjeść - powiedziała, wstając. Orion wesoło pomerdał ogonkiem - zapewne tylko on i ten dziwnie rześki Richter nie mieli kaca po tej nocy.
Kiedy zamówiła jedzenie i je opłaciła - z ledwością powstrzymując się od złośliwości co do jego jakości - zwróciła się znowu w stronę towarzyszy.
- Czas chyba ruszać. - rzuciła ponuro.
- Idę coś zjeść - powiedziała, wstając. Orion wesoło pomerdał ogonkiem - zapewne tylko on i ten dziwnie rześki Richter nie mieli kaca po tej nocy.
Kiedy zamówiła jedzenie i je opłaciła - z ledwością powstrzymując się od złośliwości co do jego jakości - zwróciła się znowu w stronę towarzyszy.
- Czas chyba ruszać. - rzuciła ponuro.
Bido kaca jako takiego nie miał.Nie przywykł do częstego picia , a z resztą piwo było podłe.Szczęśliwie , dużym nakładem pracy wyżebrał marchewki i zrobił sobie sok.Tego ranka witając się ze wszystkimi , zszedł na dół i zamówił jajecznicę.