Arena nr 32 - Czarna Grań
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Re: Arena nr 32 - Czarna Grań
W chwili, w której miecz opuścił Martina, z jego pola widzenia zniknął też irytujące widmo, czające się gdzieś na granicy postrzegania. Nic nie przeszkadzało mu już w spokojnej egzystencji wśród czynionej rzezi.
Kronika przyciągała spojrzenie Tilith, skrząc się czystym srebrem, pomimo faktu, że słońce skryło się za chmurami. Elfka otarła łzy i ścisnęła bolący nadgarstek. Kiedy tylko dotknęła miecza Tyelina, gdzieś blisko mignęła jej sylwetka elfa. Uśmiechał się smutno. Wrażenie rozbłysło i zgasło, kiedy tylko puściła rękojeść Kroniki.
Kronika przyciągała spojrzenie Tilith, skrząc się czystym srebrem, pomimo faktu, że słońce skryło się za chmurami. Elfka otarła łzy i ścisnęła bolący nadgarstek. Kiedy tylko dotknęła miecza Tyelina, gdzieś blisko mignęła jej sylwetka elfa. Uśmiechał się smutno. Wrażenie rozbłysło i zgasło, kiedy tylko puściła rękojeść Kroniki.
Mimo, że walka przeniosła się przed kwatery, nikt nie przejmował się walczącą dwójką. Nawet ogry wracające z polowania ich nie spostrzegli. Bitka trwała nadal. Powoli zmęczony ork nie dawał za wygraną. Wszystkie ciosy były albo niecelne, albo blokowane przez przeciwnika. Nagle, jakby wiedzeni tym samym zamiarem, VII i ork odsunęli głowy do tyłu i uderzyli się jak najmocniej się dało. Siła uderzeń rzuciła ich na przeciwległe ściany.
VII nigdy tak się nie bawił podczas swojego "nieżycia".
Napisał szybko na tabliczce: ~Remis <propozycja><pytanie> Nalać Komuś Innemu / Napić Się <propozycje><pytania>~
VII nigdy tak się nie bawił podczas swojego "nieżycia".
Napisał szybko na tabliczce: ~Remis <propozycja><pytanie> Nalać Komuś Innemu / Napić Się <propozycje><pytania>~
Ostatnio zmieniony 18 cze 2012, o 22:29 przez Gucio, łącznie zmieniany 2 razy.
Lurtzowi dość długo szło czytanie i zanim dokończył usłyszał wrzaski i kotłowaninę. Niedługo potem oczom jego i VII (a właściwie oczodołom) ukazał się wampir w nieco innej niż dotychczas kreacji.
-Aaaa, to jezd to wuochate bydlem! Jużem myślau, że ktośik siem pomylił. Kościak, idzież zemnom?
Ciekaw jak sytuacja potoczy się dalej pognał za Martinem.
[Widzisz Chida co narobiłaś? Spuściłaś futrzaka ze smyczy! ]
-Aaaa, to jezd to wuochate bydlem! Jużem myślau, że ktośik siem pomylił. Kościak, idzież zemnom?
Ciekaw jak sytuacja potoczy się dalej pognał za Martinem.
[Widzisz Chida co narobiłaś? Spuściłaś futrzaka ze smyczy! ]
Ostatnio zmieniony 18 cze 2012, o 23:05 przez Byqu, łącznie zmieniany 1 raz.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
Po libacji z Kislewskim kapitanem, Roland udał się na arenę aby zobaczyć kolejną walkę.
Po drodze krzyczał cały czas jedno zdanie.
- Jebać wampiry!!!!
Po drodze krzyczał cały czas jedno zdanie.
- Jebać wampiry!!!!
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Tilith schowała Kronikę pod płaszcz i naciągając kaptur na oczy niepostrzeżenie udała się do swojej kwatery. Po zapłaceniu krwią Tilith była słaba i potrzebowała jedzenia i odpoczynku. Gdy się posiliła ,położyła się na posłaniu i upewniwszy się,że nikt jej nie obserwuje poczęła przyglądać się Kronice. Tęskniła za Tyelinem. Nie wiedziała, czy się zakochała, ale z pewnością poczuła do tego skromnego Mistrza Miecza coś, czego nigdy do nikogo nie czuła. "Dość" pomyślała ze złością" Zapominasz, dlaczego tu jesteś. Musisz wygrać Arenę, a co najmniej grać na zwłokę, by duchy Puszczy zdążyły się przebudzić. Wtedy Asrai mieli szansę odeprzeć atak zielonoskórych i pozostać w swojej ojczyźnie. Tilith czuła się zagubiona w tym dziwnym miejscu. chciała już wrócić do domu. Osłabiona spotkaniem z wampirem- zasnęła.
Uniemysł, po walce odprowadził wzrokiem elfkę, wampira i resztę tłumu. Sama postać dziewczyny z lasu przypomniała mu dawną wizję, jaką miał kiedyś w puszczy. Postanowił odnaleźć ją i może spytać się o to. Po długim czasie zobaczył ją kroczącą przez ulicę w stronę kwater. Była potwornie blada. Mimo to nadal nieziemsko piękna. Pod płaszczem zarysowywał się kształt miecza. Gdy elfka złapała za klamkę, by otworzyć drzwi domu w którym przebywali, wysunęła drobną, obandażowaną dłoń. Białą szmatkę barwiła czerwona krew. "Cóć to je?" Pomyślał chłopak. Chwilę jeszcze postał na ulicy, po czym wszedł także do domu. W środku panowała niczym niezmącona cisza. Odnalazł kwaterę numer sześć, mieszczącą się na drugim piętrze. Podszedł do ciężkich, dębowych drzwi. Przyłożył do nich prawe ucho. Nic nie słyszał, żadnego szelestu, żadnego skrzypienia krzesła, kaszlnięcia czy chociaż oddechu. Trochę go to onieśmieliło, jednak przyłożył knykcie do drewna i lekko zapukał. Po tym, najmilszym na jaki mógł się zdobyć głosem zapytał "Waćpannie nic nie je? Jom widzioł jako panienka do pokoju z renkom w szmacie. Wszytko dobrze, nie co zlego sie aby dziejo?"
W drodzę na arenę:
Skoczywszy wampir najpierw odgryzł część twarzy ,nastepnię rozszarpał brzuch i rozrzucił wnętrzności jeszcze żywego orka po ulicy , następnie zaryczał. Widział za sobą podążających kościanego wojownika i orka ,oraz grupkę innych orczych wojowników ,nawet kilka zaplątanych goblinów. Ich wysztkich przyciągnęła tutaj, ciekawość, krzyki lub chęć uczestniczenia w bitce. Cały ten tłumek coraz mniej go obchodził. Liczyła sie KREW. Chciał krwi, pragnął jej ,nie próbował tego zatrzymać. Szaleństwo ogarniało go coraz bardziej. W umyśle była tylko kilka mysli, krew, krew, śmierć, arena, więcej ,krwi ,KRWI i coś jeszcze. Obrazy majaczące gdzieś daleko w świadomości. Widziane za mgłą. Młody człowiek, elfy, śmierć, ona, walka, znowu śmierć, ktoś umiera ale kto? , ból ,za dużo bólu , za dużo śmierci ,wspomnienia. Dlaczego zapomniał? Co zapomniał? Kiedy to było? Chciał wiedzieć, ale nie potrafił sięgnąć w głąb siebie. Nie wiedział co robi, wszedł przez wrota, trafił na piaski areny. Jak? Nie pamiętał.
Skoczywszy wampir najpierw odgryzł część twarzy ,nastepnię rozszarpał brzuch i rozrzucił wnętrzności jeszcze żywego orka po ulicy , następnie zaryczał. Widział za sobą podążających kościanego wojownika i orka ,oraz grupkę innych orczych wojowników ,nawet kilka zaplątanych goblinów. Ich wysztkich przyciągnęła tutaj, ciekawość, krzyki lub chęć uczestniczenia w bitce. Cały ten tłumek coraz mniej go obchodził. Liczyła sie KREW. Chciał krwi, pragnął jej ,nie próbował tego zatrzymać. Szaleństwo ogarniało go coraz bardziej. W umyśle była tylko kilka mysli, krew, krew, śmierć, arena, więcej ,krwi ,KRWI i coś jeszcze. Obrazy majaczące gdzieś daleko w świadomości. Widziane za mgłą. Młody człowiek, elfy, śmierć, ona, walka, znowu śmierć, ktoś umiera ale kto? , ból ,za dużo bólu , za dużo śmierci ,wspomnienia. Dlaczego zapomniał? Co zapomniał? Kiedy to było? Chciał wiedzieć, ale nie potrafił sięgnąć w głąb siebie. Nie wiedział co robi, wszedł przez wrota, trafił na piaski areny. Jak? Nie pamiętał.
[ Więcej takich]
Lurtz z zaciekawieniem oglądał masakrę w wykonaniu Martina. Pomyślał, że gdyby to on pokonał "wuochatom bestie", wzbudziłby podziw i szacunek wśród zielonoskórych. Jeśli plan przejęcia władzy nad Czerwonymi Pionchami miał się powieść, Lurtz potrzebował kogoś takiego jak Martin. Obserwował więc uważnie.
Lurtz z zaciekawieniem oglądał masakrę w wykonaniu Martina. Pomyślał, że gdyby to on pokonał "wuochatom bestie", wzbudziłby podziw i szacunek wśród zielonoskórych. Jeśli plan przejęcia władzy nad Czerwonymi Pionchami miał się powieść, Lurtz potrzebował kogoś takiego jak Martin. Obserwował więc uważnie.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
Wieczorem tej nocy zabrzmiały pioruny. Burza przedstawiała przerażający widok na tle wieczornego nieba. Wszyscy zamknęli się w budynkach, śpiąc lub rozmawiając cicho w oczekiwaniu na jutrzejszą walkę. Jednak dla kogoś była to szczególna noc.
Jan wrócił z karczmy do kwatery pożegnawszy się z Rolandem. Przywitał go wesoły okrzyk jego oddziału..
Tej nocy wyciągnięto butelki specjalnej "Kislevskajej Smacznej 78%" i opowiadano o czynach dawnych bohaterów i śpiewano pieśni.
Jedno słowo wciąż powtarzało się wśród całego harmidru : "http://www.youtube.com/watch?feature=en ... t3pTG50nLw " Było to bowiem ważne święto dla mieszkańców stepów Krainy Lodu. Kislevici starali się chyba zagłuszyć ryk gromów lub orkowego wydzierania się słyszanego na co dzień. Nawet im się udawało, lecz bardziej godny wspomnienia był wyczyn elfki. Wciąż mogła spać przy tym wszystkim, nieświadomie przytulona do miecza Tyelina.
Po wielu długich godzinach słowa przestały się liczyć w epickich balladach, a nad ranem całe towarzystwo błogo zasnęło. Pukanie do drzwi i głos z bretońskim akcentem nie doczekały sie odpowiedzi.
Rano tylko Jan Andrei wstał i przywdziewając kontusz tytanicznym wysiłkiem ruszył w stronę cytadeli na walkę. Po drodze zobaczył Willarda w towarzystwie innych najemników.
- Hej panowie (czknięcie) pomożecie się dowlec na arenę ? Chyba tylko ja przeżyłem.
[ edit:heh kubencjusz jeszcze nie moja walka on po prostu chce obejrzeć walkę, ale fakt lada chwila może umrzeć wystarczy zapałka... ]
Jan wrócił z karczmy do kwatery pożegnawszy się z Rolandem. Przywitał go wesoły okrzyk jego oddziału..
Tej nocy wyciągnięto butelki specjalnej "Kislevskajej Smacznej 78%" i opowiadano o czynach dawnych bohaterów i śpiewano pieśni.
Jedno słowo wciąż powtarzało się wśród całego harmidru : "http://www.youtube.com/watch?feature=en ... t3pTG50nLw " Było to bowiem ważne święto dla mieszkańców stepów Krainy Lodu. Kislevici starali się chyba zagłuszyć ryk gromów lub orkowego wydzierania się słyszanego na co dzień. Nawet im się udawało, lecz bardziej godny wspomnienia był wyczyn elfki. Wciąż mogła spać przy tym wszystkim, nieświadomie przytulona do miecza Tyelina.
Po wielu długich godzinach słowa przestały się liczyć w epickich balladach, a nad ranem całe towarzystwo błogo zasnęło. Pukanie do drzwi i głos z bretońskim akcentem nie doczekały sie odpowiedzi.
Rano tylko Jan Andrei wstał i przywdziewając kontusz tytanicznym wysiłkiem ruszył w stronę cytadeli na walkę. Po drodze zobaczył Willarda w towarzystwie innych najemników.
- Hej panowie (czknięcie) pomożecie się dowlec na arenę ? Chyba tylko ja przeżyłem.
[ edit:heh kubencjusz jeszcze nie moja walka on po prostu chce obejrzeć walkę, ale fakt lada chwila może umrzeć wystarczy zapałka... ]
Ostatnio zmieniony 18 cze 2012, o 21:16 przez GrimgorIronhide, łącznie zmieniany 1 raz.
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
Towarzysze nie oblewali ostatniej nocy. Zbyt byli pochłonięci wdychaniem oparów z swoich glinianych fajek. Okazało się, że nawet z prostego maku można zrobić używkę na tyle silną, by zobaczyć różowe trolle biegające po ścianach.
Wstając z rana nie spodziewali się natrafić na kislevczyka, który mocno zkacowany udawał się na swoją walkę. Willarda ruszyło sumienie, i biorąc zionącego wódką wojaka pomgół mu dostać się na arenę. Być może w tym momencie uczynił mu ostatnią przysługę ...
Wstając z rana nie spodziewali się natrafić na kislevczyka, który mocno zkacowany udawał się na swoją walkę. Willarda ruszyło sumienie, i biorąc zionącego wódką wojaka pomgół mu dostać się na arenę. Być może w tym momencie uczynił mu ostatnią przysługę ...
@ szkoda, że jestem już na arenie :/ Z wielką chęcią obił bym pysk temu wampirowi.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Tilith mimo zmęczenia miała bardzo wyczulone zmysły. Gdy usłyszała czyjeś kroki i pukanie do drzwi swojej kwatery była już całkiem rozbudzona.
-
Zwlekła się z łóżka i podeszła do drzwi. Uchyliła je i delikatnie opierając się o ścianę zajrzała na zewnątrz.
- Nic mi nie jest. Muszę tylko odpocząć - odpowiedziała siląc się na jak najbardziej normalne brzmienie. - Dziękuję za troskę.- uśmiechnęła się słabo.
-
Matijjos pisze:"Waćpannie nic nie je? Jom widzioł jako panienka do pokoju z renkom w szmacie. Wszytko dobrze, nie co zlego sie aby dziejo?"
Zwlekła się z łóżka i podeszła do drzwi. Uchyliła je i delikatnie opierając się o ścianę zajrzała na zewnątrz.
- Nic mi nie jest. Muszę tylko odpocząć - odpowiedziała siląc się na jak najbardziej normalne brzmienie. - Dziękuję za troskę.- uśmiechnęła się słabo.
[Tak dla zbudowania nastroju
http://www.youtube.com/watch?v=62XB9IbMnxQ
@Matis Zawsze możesz powiedzieć, że zobaczyłeś zamieszanie i poszedłeś spradzić co i jak. Do walki zostało jeszcze trochę czasu.]
http://www.youtube.com/watch?v=62XB9IbMnxQ
@Matis Zawsze możesz powiedzieć, że zobaczyłeś zamieszanie i poszedłeś spradzić co i jak. Do walki zostało jeszcze trochę czasu.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
@ Roland jest tak pijany, że pół dnia zajęło mu dojście na arenę :p
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Snolg wszedł do dolnych poziomów zajmowanych przez hordy goblinów niczym, król z kufrem skarbów. Z miejsca obskoczyli go, co bardziej wygłodniali pobratymcy, dźgając elfiego trupa zaostrzonymi kijami, prawdopodobnie mającymi uchodzić za śmiercionośne włócznie. Nasz bohater nie zważając na gęstniejący tłumek skierował się wprost do jaskini szamana, którą dzielił z olbrzymim paszczatym zwierzęciem. Ostrożnie, bojąc się śmiercionośnej z uwagi na swą nieobliczalność magii goblin wkroczył do pieczary gnąc się w pół przed wielkim goblińskim prorokiem.
- Snolg ma tu mięsko dla sławnego Vagraga! – wskazał uzbrojoną w długie pazury dłonia, w stronę truchła mrocznego elfa – Snolg prosi w ramach wdzięczności za tak smakowity kąsek o błogosławieństwo na walkę, którą biedny Snolg musi stoczyć. Snolg byłby wdzięczny też o kilka pysznych grzybków, które przepotężny Vargrag choduje!
- Snolg ma tu mięsko dla sławnego Vagraga! – wskazał uzbrojoną w długie pazury dłonia, w stronę truchła mrocznego elfa – Snolg prosi w ramach wdzięczności za tak smakowity kąsek o błogosławieństwo na walkę, którą biedny Snolg musi stoczyć. Snolg byłby wdzięczny też o kilka pysznych grzybków, które przepotężny Vargrag choduje!
-Gobos toczyć walka?! Hyhy! To jak zdechnonć to bendziesz truchełko dla moja Zombek!- Szaman zaśmiał się chrypliwie i badawczym, przenikliwym, chociaż w pewien sposób parszywym wzrokiem obrzucił goblińskiego fanatyka. -Ali co tam. Pobłogosławiem, bo szczwańsze zilone wygrać muszom. Masz oto od no Morka, Szczwany on, ale bitny, ten oto gżyb. I dawoj no tu ten trup.-
Szaman cierpliwie poczekał, aż goblin przyniesie mu trupa pod same nogi. Otworzył jedną z ran i gołą, zieloną ręką począł grzebać we flakach. Coś mamrotał tylko w sobie i zielonemu bóstwu znanym języku, by potem spojrzeć uważnie na goblina. Nie wiadomo cóż to miało znaczyć.
Szaman cierpliwie poczekał, aż goblin przyniesie mu trupa pod same nogi. Otworzył jedną z ran i gołą, zieloną ręką począł grzebać we flakach. Coś mamrotał tylko w sobie i zielonemu bóstwu znanym języku, by potem spojrzeć uważnie na goblina. Nie wiadomo cóż to miało znaczyć.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).
Po pytaniu Uniemysła zapadła cisza. Wtem drzwi rozchyliły się, jakby same, bez najmniejszego ostrzeżenia, a z szpary wyglądała na Uniemysła para oczu, przypominająca mu gwiazdy, piękne i odległe, w zimową bezchmurną noc. Usta elfki otworzyły się, wypowiedziała jakieś zdanie, z którego chłop zrozumiał jedynie takie słowa jak "odpocząć" i "troskę". Ogólny przekaz był jednak jasny. Uniemysł szybko więc przywołał swoje myśli do porządku i cicho odpowiedział "Toć ja paniom w pokoju ostawię, wieczorkiem przyde, kiedy panienka sie otrzaśnie. A i ziół naniose, coby jakie z nich lekarstwo naszykować, boć że chora, to widzę. To ja lecę." Uniemysł skłonił głowę, jak na dżentelmena przystało i jak najszybciej mógł zszedł na dół i wyszedł z budynku. Na ulicy dostrzegł jakiś dziwny kształt, z lekka poruszający się. Podszedł do owego dziwadła. Był to jakiś człowiek, czołgający się po ziemi. Obrócił go na plecy. Okazało się, że był to Roland. Cuchnął jak kupa gnoju- cały był obrzygany, brudny od ulicznego kurzu i odchodów orków. W dodatku czerwony był jak pamiętnego dnia w karczmie, kiedy to wydawało mu się, że za sprawą Pani Jeziora teleportował się do miasta orków. Zabuczał coś do Uniemysła, potem zameczał jak prawdziwa koza i zwalił się na ziemię. "Panie Rolandzie, gdyby Pani matka tera Pana widziała. Taki wstyd." Uniemysł obtarł rękawem rycerza obrzyganą jego twarz. "Jakby teraz zawodziła". Po tych słowach chłop oddalił się od Rolanda. Jakiś czas później Uniemysł obejrzał się przez ramię. Rycerz dzielnie przywrócił dawną pozycję i kontynuował swoją powolną podróż w stronę areny.