Dlaczego nie jeżdzisz na Mastery?
Re: Dlaczego nie jeżdzisz na Mastery?
Jako osoba stojąca z boku i pamiętająca turnieje na Narbutta, kiedy jeszcze były organizowane wspólnie z 40k i czasem Lotrem - typowy, przeciętny Battlowiec to "dzieciak" (mówię o stanie umysłu, zachowaniu, nie wieku faktycznym), ciśnieniowiec. Niewiele lepszy od Lotrowca (którzy to potrafili tam świetlówki kostkami zbijać...)(Którzy to chyba w ogóle nieco wymarli, choć jakoś bardzo to nie zaskakuje.).
+ tak naprawdę granie na Euro, czyli zupełnie innej grze, niż jest WFB, na pewno nie zachęca do gry turniejowej.
Ponadto tutejsza liga jak dla mnie dawno przestała spełniać swoją rolę, bo jest "załatwianie stołków", oszustwa rzędu turniejów-widm czy też graczy-widm, kary, debaty nad karami... jak dla mnie jest to kierunek podobny jaki obiera rząd nasz i UE - coraz większa biurokratyzacja.
Kluby to osobna kwestia, choć dla mnie za bardzo kładzie się nacisk na ten aspekt.
Nie potrafię w sumie powiedzieć, czemu, ale najbliższe skojarzenie na temat klubu "battlowego", jakie mam, to nie "zbiór kilku-kilkudziesięciu osób grających w tą samą grę/gry w czasie wolnym w stałej miejscówce", tylko "partia polityczna starająca się ugryźć jak najwięcej".
Także czy aby na pewno środowisko WFB chce być tak właśnie widziane? Choć niestety obawiam się, że niewiele da się już zrobić, by to zmienić. :/
+ tak naprawdę granie na Euro, czyli zupełnie innej grze, niż jest WFB, na pewno nie zachęca do gry turniejowej.
Ponadto tutejsza liga jak dla mnie dawno przestała spełniać swoją rolę, bo jest "załatwianie stołków", oszustwa rzędu turniejów-widm czy też graczy-widm, kary, debaty nad karami... jak dla mnie jest to kierunek podobny jaki obiera rząd nasz i UE - coraz większa biurokratyzacja.
Kluby to osobna kwestia, choć dla mnie za bardzo kładzie się nacisk na ten aspekt.
Nie potrafię w sumie powiedzieć, czemu, ale najbliższe skojarzenie na temat klubu "battlowego", jakie mam, to nie "zbiór kilku-kilkudziesięciu osób grających w tą samą grę/gry w czasie wolnym w stałej miejscówce", tylko "partia polityczna starająca się ugryźć jak najwięcej".
Także czy aby na pewno środowisko WFB chce być tak właśnie widziane? Choć niestety obawiam się, że niewiele da się już zrobić, by to zmienić. :/
obawiam sie, ze nie zacheca ciebie. Mam wrazenie, ze od czasu wyjscia euro coraz wiecej osob sie pojawia na masterach. Widac to po wynikach bazyliszka w 8 edycji np.+ tak naprawdę granie na Euro, czyli zupełnie innej grze, niż jest WFB, na pewno nie zachęca do gry turniejowej.
rozumiem, ze w 40k z tego samego powodu juz nie grasz i przyszedles zyc w swoim swiecie na inne forum?Cylindryk pisze:JPonadto tutejsza liga jak dla mnie dawno przestała spełniać swoją rolę, bo jest "załatwianie stołków", oszustwa rzędu turniejów-widm też graczy-widm, kary, debaty nad karami... jak dla mnie jest to kierunek podobny jaki obiera rząd nasz i UE - coraz większa biurokratyzacja.
zawsze jak z kims rozmawialem to wszyscy odbierali kluby jako zespoly znajomych. Bo co mozna "starac sie ugryzc" w grze w plastikowe ludki? przeciez to o czym piszesz w takim hobby to idiotyzm.Kluby to osobna kwestia, choć dla mnie za bardzo kładzie się nacisk na ten aspekt.
Nie potrafię w sumie powiedzieć, czemu, ale najbliższe skojarzenie na temat klubu "battlowego", jakie mam, to nie "zbiór kilku-kilkudziesięciu osób grających w tą samą grę/gry w czasie wolnym w stałej miejscówce", tylko "partia polityczna starająca się ugryźć jak najwięcej".
a to jest bardzo ciekawa sprawa. Ja nie pamietam jakiejs wiekszej spinki na Narbutta od jakiegos 2005 roku. oczywiscie nie bywam na turniejach, lecz problemy na tych nie przekraczaja problemow, ktore sa na turniejach 40k. Obawiam sie, ze po prostu jestes uprzedzony i stad taka twoja opinia o tym wszystkim i o srodowisku.Jako osoba stojąca z boku i pamiętająca turnieje na Narbutta, kiedy jeszcze były organizowane wspólnie z 40k i czasem Lotrem - typowy, przeciętny Battlowiec to "dzieciak" (mówię o stanie umysłu, zachowaniu, nie wieku faktycznym), ciśnieniowiec. Niewiele lepszy od Lotrowca
Podsumowałeś to, Piotr. Ja tam jeszcze dalej młody jestem, ale jak na pierwsze turnieje jechałem, to nie chyba nawet Google Maps nie było, jechało się na spontanie, licząc, że ktoś cię pokieruje pod wskazany adres. Rozpiska na kartce wyrwanej z zeszytu z matmy, figurki w plastikowym pojemniku po śrubach.PiotrB pisze:Ja należę do pokolenia konwentów- jeździło się po całej Polsce i to w dobie gdzie nie było komórek i netu a informacja o konwencie szła pocztą pantoflową. Nie raz nie dwa nawet dokładnie nie wiedzieliśmy gdzie konwent jest. Teraz młodzi ludzie mają wszystko na tacy - miejsce ,dojazd..wszystko zorganizowane - wystarczy wyjść z domu i wsiąść do pociągu czy samochodu. Ale ludziom się nie chce. Wolą siedzieć kolejny dzień przed kompem przy jakiejś debilnej grze on line które pomału zaczynają zastępować rzeczywistość. To jest prawdziwa przyczyna - syndrom naszych czasów ,bezstresowe wychowanie doprowadziło do powstania pokolenia któremu wszystko się należy i nic mu się nie chce.. cała reszta to jest tylko szukanie wymówki....
Teraz tak jak mówisz - wszystko jest podane na tacy. Kiedyś jeździliśmy wszędzie pociągami - teraz wszyscy prawie mamy auta, to się już nawet nie do końca opłaca.
Takie zrzędzenie, ale na pewno średnia wieku jest zdecydowanie wyższa. Patrząc na moje okolice - jak zaczynałem, to większość graczy aktywnych to byli licealiści. Teraz wszyscy to dorośli/studenci końcowych lat, a nowych ni hu hu.
Jakoś przez Święta odbyłem tę rozmowę z moim znajomym, na temat kryzysu w wfb i w sumie podsunął mi ciekawą myśl.
Otóż, obecnie, jak większość wie, mieszkam i studiuję w Wielkiej Brytanii. Wargaming tutaj to dosyć inna kultura, ale o tym kiedy indziej. Do czego zmierzam, to, że tutaj średnia wieku graczy na oko oscyluje w granicach 29?30 lat? Generalnie w moim lokalnym klubie jestem najmłodszy, pomimo, że mam 22 lata, nawet studentów nie ma, wszyscy po studiach/pracujący. Może po prostu nasze środowisko powoli ewoluuje do modelu Brytyjskiego? Wydaje mi się, że może tak być.
Taka teza niesie ze sobą jednak jedną niepokojącą rzecz, mianowicie, że w Brytyjskiej kulturze wargaming jest głęboko zakorzeniony i nie ma obawy, że to hobby wymrze/frekwencja spadnie. U nas, natomiast, to już dużo bardziej prawdopodobne.
paulinka17 pisze:Mówiłem, jabaniutki nawet oczka zmrużył z rozkoszy.
Dziedzic pisze:JH i UD razem, piekło zamarzło i serce Szaitisa pękło.
Po prostu zmiania się na wzór zachodni. Mnogość gier, mnogość producentów, skali. Bariera ekonomiczna nie gra już takiej roli, bo nagle okazało się, że aby zacząć bawić się ludkami nie trzeba wydać miesięcznych poborów, a zakup ze sklepu spod Londynu jest niewiele droższy/trudniejszy niż ten spod Elbląga.Jasif pisze:Taka teza niesie ze sobą jednak jedną niepokojącą rzecz, mianowicie, że w Brytyjskiej kulturze wargaming jest głęboko zakorzeniony i nie ma obawy, że to hobby wymrze/frekwencja spadnie. U nas, natomiast, to już dużo bardziej prawdopodobne.
W wargamingu pojawiają się młodzi ludzie (i przestańcie solić o tym, jaka to zła/bezmózga/rozpieszczona jest dzisiejsza młodzież!), po prostu ich nie koniecznie rzucają się na WFB ("Nikt w to nie gra"), który jest grą drogą, skomplikowaną a przy tym mającą coraz bardziej infantylny klimat.
Zwóć uwagę na to, że w Polsce jest coraz więcej firm produkujących figurki na światowym poziomie, a do tego wydawanych jest coraz więcej bitewniaków (aby długo nie szukać OiM, NT, czy też moje HC, AWACS:GW i PMC 2640).
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Czy mi się wydaje, czy to zaraz po 40k najpopularniejszy w Polsce bitewniak?WFB ("Nikt w to nie gra")
Coś Ci się chyba pomyliło i pomerdałeś typowego TURNIEJOWEGO Mathammerowca z parciem na pierwsze miejsce z graczem, który po prostu lubi WFB i gra w lokalnym klubie.Cylindryk pisze:typowy, przeciętny Battlowiec to "dzieciak" (mówię o stanie umysłu, zachowaniu, nie wieku faktycznym), ciśnieniowiec. Niewiele lepszy od Lotrowca (którzy to potrafili tam świetlówki kostkami zbijać...)(Którzy to chyba w ogóle nieco wymarli, choć jakoś bardzo to nie zaskakuje.).
Euro jako typ rozgrywki turniejowej to się sprawdza, ale nie oznacza to, że jest jakieś szalenie emocjonujące. WFB ma to do siebie, że zasady nie są i nigdy nie będą sprawiedliwe dla każdej armii ale to też jest urok tej gry - znalezienie czegoś co działa w słabej armii albo czegoś co działa i nie jest przegięte w mocnej. Granie ciągle Pitched Battle też jest cholernie nudne, ta gra ma nieskończenie wiele możliwości a coś co ma być świętem WFB sprowadza się do scenariusza jak z pokazu w sklepie. Z tego względu bardzo polubiłem 40k - różnorodność w przynajmniej podstawowym stopniu. Gracze dzielą się na dwa obozy, turniejowy mathammer i klimaciarze, ta druga grupa nigdy nie będzie specjalnie zainteresowana grą w coś do czego potrzeba uściśleń, podręcznika etyki i sprawdzania czy kości nie są wyważone. Dodatkowo jest traktowana z pogardą przez pierwszą i jak w takim wypadku klimaciarz ma w ogóle chcieć przyjechać kiedy słyszy, że gra dla zabawy, bo inaczej nie umie? Może spróbujcie zrobić mastera z jakimiś faktycznie ciekawymi scenariuszami to powiększy się wam grupa skłonna jeździć na nie. Wyprawa na drugi koniec kraju dla 5-6x Pitched Battle jest strzałem w stopę a znajomi są też na miejscu. Spróbujcie zrobić z tego faktycznie 'święto'+ tak naprawdę granie na Euro, czyli zupełnie innej grze, niż jest WFB, na pewno nie zachęca do gry turniejowej.
"Nikt w to nie gra" było mantrą parę lat temu powtarzaną w półświatku battle'a nawet na najkrótszą wzmiankę o czymkowiek innym spoza "mainstejmu" GW.Naviedzony pisze:Czy mi się wydaje, czy to zaraz po 40k najpopularniejszy w Polsce bitewniak?WFB ("Nikt w to nie gra")
Właśnie WFB w UK to inna bajka. Tutaj nie ma żadnych EURO zasad i wymyślnych cięć oraz różnych ograniczeń co do kompozycji armii.Jasif pisze:Podsumowałeś to, Piotr. Ja tam jeszcze dalej młody jestem, ale jak na pierwsze turnieje jechałem, to nie chyba nawet Google Maps nie było, jechało się na spontanie, licząc, że ktoś cię pokieruje pod wskazany adres. Rozpiska na kartce wyrwanej z zeszytu z matmy, figurki w plastikowym pojemniku po śrubach.PiotrB pisze:Ja należę do pokolenia konwentów- jeździło się po całej Polsce i to w dobie gdzie nie było komórek i netu a informacja o konwencie szła pocztą pantoflową. Nie raz nie dwa nawet dokładnie nie wiedzieliśmy gdzie konwent jest. Teraz młodzi ludzie mają wszystko na tacy - miejsce ,dojazd..wszystko zorganizowane - wystarczy wyjść z domu i wsiąść do pociągu czy samochodu. Ale ludziom się nie chce. Wolą siedzieć kolejny dzień przed kompem przy jakiejś debilnej grze on line które pomału zaczynają zastępować rzeczywistość. To jest prawdziwa przyczyna - syndrom naszych czasów ,bezstresowe wychowanie doprowadziło do powstania pokolenia któremu wszystko się należy i nic mu się nie chce.. cała reszta to jest tylko szukanie wymówki....
Teraz tak jak mówisz - wszystko jest podane na tacy. Kiedyś jeździliśmy wszędzie pociągami - teraz wszyscy prawie mamy auta, to się już nawet nie do końca opłaca.
Takie zrzędzenie, ale na pewno średnia wieku jest zdecydowanie wyższa. Patrząc na moje okolice - jak zaczynałem, to większość graczy aktywnych to byli licealiści. Teraz wszyscy to dorośli/studenci końcowych lat, a nowych ni hu hu.
Jakoś przez Święta odbyłem tę rozmowę z moim znajomym, na temat kryzysu w wfb i w sumie podsunął mi ciekawą myśl.
Otóż, obecnie, jak większość wie, mieszkam i studiuję w Wielkiej Brytanii. Wargaming tutaj to dosyć inna kultura, ale o tym kiedy indziej. Do czego zmierzam, to, że tutaj średnia wieku graczy na oko oscyluje w granicach 29?30 lat? Generalnie w moim lokalnym klubie jestem najmłodszy, pomimo, że mam 22 lata, nawet studentów nie ma, wszyscy po studiach/pracujący. Może po prostu nasze środowisko powoli ewoluuje do modelu Brytyjskiego? Wydaje mi się, że może tak być.
Taka teza niesie ze sobą jednak jedną niepokojącą rzecz, mianowicie, że w Brytyjskiej kulturze wargaming jest głęboko zakorzeniony i nie ma obawy, że to hobby wymrze/frekwencja spadnie. U nas, natomiast, to już dużo bardziej prawdopodobne.
W Coventry, gdzie mieszkam nie ma dużo gier na 2000+, a nawet jak są, to wystawiają ludzie praktycznie wszystko co jest dostępne dla danej armii.
Pewnie w naszym środowisku 3/4 z Was zaczęłoby się śmiać z rozpisek, jakie składają gracze w UK.
Ostatnio w sklepie jeden z pracowników zadał mi pytanie: czy wasze środowisko graczy traktuje Warhammera jako hobby, grę dzięki której odpoczniemy od codziennych obowiązków, np pracy która nas może wpienia, czy może gra stała się dla Nas w pewnym sensie sportem.
Na dzień dzisiejszy w Polsce gra ta traktowana jest jako sport porównywalny z szachami, na pewno nie przez wszystkich ale wiekszość graczy tak właśnie do tego podchodzi. A jaka była Twoja odpowiedz?Aro pisze:Właśnie WFB w UK to inna bajka. Tutaj nie ma żadnych EURO zasad i wymyślnych cięć oraz różnych ograniczeń co do kompozycji armii.Jasif pisze:Podsumowałeś to, Piotr. Ja tam jeszcze dalej młody jestem, ale jak na pierwsze turnieje jechałem, to nie chyba nawet Google Maps nie było, jechało się na spontanie, licząc, że ktoś cię pokieruje pod wskazany adres. Rozpiska na kartce wyrwanej z zeszytu z matmy, figurki w plastikowym pojemniku po śrubach.PiotrB pisze:Ja należę do pokolenia konwentów- jeździło się po całej Polsce i to w dobie gdzie nie było komórek i netu a informacja o konwencie szła pocztą pantoflową. Nie raz nie dwa nawet dokładnie nie wiedzieliśmy gdzie konwent jest. Teraz młodzi ludzie mają wszystko na tacy - miejsce ,dojazd..wszystko zorganizowane - wystarczy wyjść z domu i wsiąść do pociągu czy samochodu. Ale ludziom się nie chce. Wolą siedzieć kolejny dzień przed kompem przy jakiejś debilnej grze on line które pomału zaczynają zastępować rzeczywistość. To jest prawdziwa przyczyna - syndrom naszych czasów ,bezstresowe wychowanie doprowadziło do powstania pokolenia któremu wszystko się należy i nic mu się nie chce.. cała reszta to jest tylko szukanie wymówki....
Teraz tak jak mówisz - wszystko jest podane na tacy. Kiedyś jeździliśmy wszędzie pociągami - teraz wszyscy prawie mamy auta, to się już nawet nie do końca opłaca.
Takie zrzędzenie, ale na pewno średnia wieku jest zdecydowanie wyższa. Patrząc na moje okolice - jak zaczynałem, to większość graczy aktywnych to byli licealiści. Teraz wszyscy to dorośli/studenci końcowych lat, a nowych ni hu hu.
Jakoś przez Święta odbyłem tę rozmowę z moim znajomym, na temat kryzysu w wfb i w sumie podsunął mi ciekawą myśl.
Otóż, obecnie, jak większość wie, mieszkam i studiuję w Wielkiej Brytanii. Wargaming tutaj to dosyć inna kultura, ale o tym kiedy indziej. Do czego zmierzam, to, że tutaj średnia wieku graczy na oko oscyluje w granicach 29?30 lat? Generalnie w moim lokalnym klubie jestem najmłodszy, pomimo, że mam 22 lata, nawet studentów nie ma, wszyscy po studiach/pracujący. Może po prostu nasze środowisko powoli ewoluuje do modelu Brytyjskiego? Wydaje mi się, że może tak być.
Taka teza niesie ze sobą jednak jedną niepokojącą rzecz, mianowicie, że w Brytyjskiej kulturze wargaming jest głęboko zakorzeniony i nie ma obawy, że to hobby wymrze/frekwencja spadnie. U nas, natomiast, to już dużo bardziej prawdopodobne.
W Coventry, gdzie mieszkam nie ma dużo gier na 2000+, a nawet jak są, to wystawiają ludzie praktycznie wszystko co jest dostępne dla danej armii.
Pewnie w naszym środowisku 3/4 z Was zaczęłoby się śmiać z rozpisek, jakie składają gracze w UK.
Ostatnio w sklepie jeden z pracowników zadał mi pytanie: czy wasze środowisko graczy traktuje Warhammera jako hobby, grę dzięki której odpoczniemy od codziennych obowiązków, np pracy która nas może wpienia, czy może gra stała się dla Nas w pewnym sensie sportem.
Z mojego punktu widzenia, WFB to dla większości graczy hobby.
Sport może i też ale ilu graczy potrafi powiedzieć wprost, że ma ciśnienie na wygraną ??
Prędzej właśnie powiemy, że to hobby i win się nie liczy a w rzeczywistości jest inaczej.
Jedna mała różnica jaką zauważyłem oglądając jak grają tutaj gracze, a w PL ( prosta sytuacja - dwie hordy walczą ze sobą, niech to będzie 40 WL i 40 Ghouli - w UK jak dostaną WL to przeciwnik poda rękę, uśmiechnie się gdy przeciwnik ma kosmiczne rzuty... a na krajowym podworku usłyszymy "ja pier... no kur... nie kumam jak to się stało. Po grze natomiast usłyszymy: miałeś kur... farta z tymi rzutami, a w UK łepki siedzą i śmieją się z danej sytuacji, gry.
Nie odnoszę tego do każdego gracza w PL ale widziałem podobne sytuacje oraz zachowanie graczy zarówno w Polsce jak i w UK i to nasi gracze bardziej przeżywają grę.
Sport może i też ale ilu graczy potrafi powiedzieć wprost, że ma ciśnienie na wygraną ??
Prędzej właśnie powiemy, że to hobby i win się nie liczy a w rzeczywistości jest inaczej.
Jedna mała różnica jaką zauważyłem oglądając jak grają tutaj gracze, a w PL ( prosta sytuacja - dwie hordy walczą ze sobą, niech to będzie 40 WL i 40 Ghouli - w UK jak dostaną WL to przeciwnik poda rękę, uśmiechnie się gdy przeciwnik ma kosmiczne rzuty... a na krajowym podworku usłyszymy "ja pier... no kur... nie kumam jak to się stało. Po grze natomiast usłyszymy: miałeś kur... farta z tymi rzutami, a w UK łepki siedzą i śmieją się z danej sytuacji, gry.
Nie odnoszę tego do każdego gracza w PL ale widziałem podobne sytuacje oraz zachowanie graczy zarówno w Polsce jak i w UK i to nasi gracze bardziej przeżywają grę.
jakby ta gra nie była traktowana jako sport to by było więcej turniejów open czy z minimalnymi ograniczeniami a wiemy jak jest
Klub Adeptus Mechanicus http://admech.club Warszawa, Okęcie, Al Krakowska
Sklep FGB Figurkowe Gry Bitewne http://fgb.club Warszawa, Zelazna 69A
Sklep FGB Figurkowe Gry Bitewne http://fgb.club Warszawa, Zelazna 69A
Cóż ja niejeżdzę właśnie z powodu EURO i tego że cały kraj dostosowany jest do 10 osób które muszą sobie poćwiczyć na jakiś zagraniczny turniej. Już nie będę się rozwodził na temat zbalansowania niezbalansowania jakie euro wprowadza. Niektórym to odpowiada i będą jeździć bo to EURO ale jest wiele osób które NIGDY nie pojadą dlatego że to jest właśnie euro i kółko własnej samadoracjii robi się coraz mniejsze.Shino pisze:obawiam sie, ze nie zacheca ciebie. Mam wrazenie, ze od czasu wyjscia euro coraz wiecej osob sie pojawia na masterach. Widac to po wynikach bazyliszka w 8 edycji np.+ tak naprawdę granie na Euro, czyli zupełnie innej grze, niż jest WFB, na pewno nie zachęca do gry turniejowej.
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Przyznam, że ja też wolałbym turnieje w formacie open, ale musimy się zastanowić po co w ogóle organizowane są turnieje. Przecież jak ktoś chce sobie pograć klmaciarsko, armiami z pomysłem, albo fluffowym backgroundem to zawsze może umówić się z kimś w domowym zaciszu, albo w lokalnym klubie (tak jak ja to robię). Jeśli jest turniej, to ma on na celu wyłonienie największego farciarza o taktycznych umiejętnościach wśród obecnych, a nie największego klimaciarza. Turnieje są z definicji nastawione na wynik.
Zamiast formuły turniejowej można by rozważyć np. Dzień Wspólnego Grania (wiem, że nazwa z pupy, przed sekundą ją wymyśliłem), kiedy to spotkałoby się np. 20 osób i zamiast rywalizować o miano najlepszego, po prostu by ze sobą grali. Ot spotkanie battlowców w dużej grupie. Być może zorganizowanie jednej wielkiej bitwy po 10 osób na stronę podzielonych na Ład i Chaos (wszystkie armie na małe punkty, żeby nie trwała całej doby). Może konkurs na najfajniejszy scenariusz (trzy najlepsze do odegrania na spotkaniu). Może kampania z mapą strategiczną?
To takie luźne pomysły, nie mówię, że turnieje są złe, sam na paru byłem i dobrze się bawiłem, ale z drugiej strony nigdy nie miałem jakiegoś strasznego parcia na wygraną...
Zamiast formuły turniejowej można by rozważyć np. Dzień Wspólnego Grania (wiem, że nazwa z pupy, przed sekundą ją wymyśliłem), kiedy to spotkałoby się np. 20 osób i zamiast rywalizować o miano najlepszego, po prostu by ze sobą grali. Ot spotkanie battlowców w dużej grupie. Być może zorganizowanie jednej wielkiej bitwy po 10 osób na stronę podzielonych na Ład i Chaos (wszystkie armie na małe punkty, żeby nie trwała całej doby). Może konkurs na najfajniejszy scenariusz (trzy najlepsze do odegrania na spotkaniu). Może kampania z mapą strategiczną?
To takie luźne pomysły, nie mówię, że turnieje są złe, sam na paru byłem i dobrze się bawiłem, ale z drugiej strony nigdy nie miałem jakiegoś strasznego parcia na wygraną...
Co do turniei w formacie open:
Na open to można grać z kolegą, jak się ugadasz. w Wh40k jest jeszcze jakiś balans w bohaterach i ogólnie odgrywają oni mniejszą rolę. w WFB bohaterowie to na ogół 1000 pkt na euro (jak się zsumuje lordów i herosów) więc +-40% armii.
Eyuro nie przyjęło się dlatego, żeby 8 chłopaków mogło poćwiczyć tylko dlatego, że ta gra ma podręczniki z 6 i z 8 edycji i są w nich kosmiczne różnice i bez euro ani żadnego compa czasem nie opłacałoby się wyciągać figurek na stół.
Można robić 123123 różnych compów, ale Euro jest popularne i ogólnodostępne i nie trzeba się męczyć, czy na turniej JH mogę brać 2 helki, czy jest to tylko na turnieje Kultu czy Nemezis?
Na open to można grać z kolegą, jak się ugadasz. w Wh40k jest jeszcze jakiś balans w bohaterach i ogólnie odgrywają oni mniejszą rolę. w WFB bohaterowie to na ogół 1000 pkt na euro (jak się zsumuje lordów i herosów) więc +-40% armii.
Eyuro nie przyjęło się dlatego, żeby 8 chłopaków mogło poćwiczyć tylko dlatego, że ta gra ma podręczniki z 6 i z 8 edycji i są w nich kosmiczne różnice i bez euro ani żadnego compa czasem nie opłacałoby się wyciągać figurek na stół.
Można robić 123123 różnych compów, ale Euro jest popularne i ogólnodostępne i nie trzeba się męczyć, czy na turniej JH mogę brać 2 helki, czy jest to tylko na turnieje Kultu czy Nemezis?
Release the Przemcio!
Mocno przesadzasz z obrazem młodego czlowieka, ale napewno masz rację, że wielu młodych ludzi i nie tylko młodch woli poświęcić czas na umówienie się na jakiś turniej w Lola albo oglądanie lub granie w starcrafta 2, toczenie batalii w planetside 2, sproszenie znajomych na wieczór z planszówkami/rpegami czy też przycinanie w popularną karciankę jak np. MtG. Oczywiście spowodowane jest to w dużym stopniu łatwiejszym i szybszym dostępem do pożądanej rozrywki bez wydawania też na to dużych pieniędzy albo wcale. To oczywiste, że WFB wymaga więcej. bo zasad jest tyle co w paragrafów w kodeksie karnym, sporo kosztuje, trzeba to pomalować etc... To nie jest kwestia "debilizmów", "ograniczeń" czy czegokolwiek innego, ale zwykłej konkurencji, która jest bardzo duża w sferze rozrywki, zwłaszcza dotyczącej szeroko rozumianej kategorii "gier". Dodatkowo WFB ma spory minus w postaci kulejącego wsparcia od strony twórców gry. Ograniczeni młodzi ludzie lubią jak twórcy wspierają ich częstymi patchami, ciąglym balansowaniem rozgrywki z ciągłym trzymaniem ręki na pulsie - najpopulanrniejsze karcianki to mają, gry komputerowe również, planszówki i rpegi aktualizują sami gracze we własnym gronie jak się im żywnie podoba - bitewniaki, zwłaszcza WFB pod tym względem jest daleko z tyłu - i w tym punkcie gracze rzeczywiście są rozpieszczani i oczekują z reguły aktywnego patchowania reguł gry.PiotrB pisze:Ja należę do pokolenia konwentów- jeździło się po całej Polsce i to w dobie gdzie nie było komórek i netu a informacja o konwencie szła pocztą pantoflową. Nie raz nie dwa nawet dokładnie nie wiedzieliśmy gdzie konwent jest. Teraz młodzi ludzie mają wszystko na tacy - miejsce ,dojazd..wszystko zorganizowane - wystarczy wyjść z domu i wsiąść do pociągu czy samochodu. Ale ludziom się nie chce. Wolą siedzieć kolejny dzień przed kompem przy jakiejś debilnej grze on line które pomału zaczynają zastępować rzeczywistość. To jest prawdziwa przyczyna - syndrom naszych czasów ,bezstresowe wychowanie doprowadziło do powstania pokolenia któremu wszystko się należy i nic mu się nie chce.. cała reszta to jest tylko szukanie wymówki....
Reasumując to kwestia konkurencji w sferze rozrywki i hobby, a nie bezstresowego wychowania...
Nie jestem w stanie zrelaksować się grając w niezbalansowaną grę. Dlatego żeby grać w WFB dla przyjemności potrzebuję jakichś ograniczeń.Aro pisze:czy wasze środowisko graczy traktuje Warhammera jako hobby, grę dzięki której odpoczniemy od codziennych obowiązków, np pracy która nas może wpienia, czy może gra stała się dla Nas w pewnym sensie sportem.
pozdrawiam
Furion
- Aron_Banalny
- Masakrator
- Posty: 2167
- Lokalizacja: NEMEZIS Warszawa
zajebisty temat!
jak gracie dla zabawy to macie wynik gdzieś, więc co szkodzi przyjechać. na ciśnieniowca możesz wpaść wszędzie, jak trafisz na dobrego gracza to i tak euro/bez euro masz wpierdul. po co się jeszcze sapać?
jak gracie dla zabawy to macie wynik gdzieś, więc co szkodzi przyjechać. na ciśnieniowca możesz wpaść wszędzie, jak trafisz na dobrego gracza to i tak euro/bez euro masz wpierdul. po co się jeszcze sapać?
bo Polacy to taki naród gdzie dużo ludzi narzeka bez powodu...
Ja od siebie napiszę, że gram w warha bardzo długo (5 edycja) a sam jestem graczem koło "30". Wszyscy "turniejowi" gracze z 3miasta potwierdzą, że graczem (poziom gry) jestem co najwyżej przeciętnym a wręcz siebie bym określił jako słaby. Uwielbiam grać w figurki z braćmi w domu na jakieś śmieszne scenariusze, specjal charaktery i dziwne punkty. Jednak nie widzę problemu aby podjechać na turniej (wiedząc że i tak od wszystkich prawie 20:0, 18:2 ) ba nic nie stoi na przeszkodzi aby inne miasto odwiedzić np. Włocławek. Jakoś nigdy nie miałem problemu, że gram z gościem ciśnieniowcem, matematykiem itp. Wiele zależy też od Twojego podejścia. Dla mnie wyjazzd na turniej to jak wyjazd z kumplami na ryby, nie myślę o robocie, dziewczyna nad głową nie krzyczy , rodzice na obiad nie wołają niedzielny ap takie oderwanie od rzeczywistości.
A już w ogóle rozwala mnie gadanie, że edycja nie ta, że czary nie takie, że ludzi już nie Ci takie pierdzenie dla ludzi co lubią narzekać. Po prostu zmiana edycji to dla niektórych dobry moment dla kończenia z hobby. Bo nie wierze, że to czy ruszasz się na 8 cali czy 4 + d6 ma podjąć decyzje o końcu hobby. Takie decyzje już wcześniej gdzieś głębią się w serduszku. A i są jeszcze gracze , którzy mają armie na 1935 pkt co do figurki bo taki jest standard a nagle wychodzi edycja i trzeba dokupić 2 boksy i wtedy lepiej napisać że edycja ch*&wa a nie że szkoda mi kasy albo już nie będe najlepszy bo mi to i to pocięli.
ok
pozdro
Ja od siebie napiszę, że gram w warha bardzo długo (5 edycja) a sam jestem graczem koło "30". Wszyscy "turniejowi" gracze z 3miasta potwierdzą, że graczem (poziom gry) jestem co najwyżej przeciętnym a wręcz siebie bym określił jako słaby. Uwielbiam grać w figurki z braćmi w domu na jakieś śmieszne scenariusze, specjal charaktery i dziwne punkty. Jednak nie widzę problemu aby podjechać na turniej (wiedząc że i tak od wszystkich prawie 20:0, 18:2 ) ba nic nie stoi na przeszkodzi aby inne miasto odwiedzić np. Włocławek. Jakoś nigdy nie miałem problemu, że gram z gościem ciśnieniowcem, matematykiem itp. Wiele zależy też od Twojego podejścia. Dla mnie wyjazzd na turniej to jak wyjazd z kumplami na ryby, nie myślę o robocie, dziewczyna nad głową nie krzyczy , rodzice na obiad nie wołają niedzielny ap takie oderwanie od rzeczywistości.
A już w ogóle rozwala mnie gadanie, że edycja nie ta, że czary nie takie, że ludzi już nie Ci takie pierdzenie dla ludzi co lubią narzekać. Po prostu zmiana edycji to dla niektórych dobry moment dla kończenia z hobby. Bo nie wierze, że to czy ruszasz się na 8 cali czy 4 + d6 ma podjąć decyzje o końcu hobby. Takie decyzje już wcześniej gdzieś głębią się w serduszku. A i są jeszcze gracze , którzy mają armie na 1935 pkt co do figurki bo taki jest standard a nagle wychodzi edycja i trzeba dokupić 2 boksy i wtedy lepiej napisać że edycja ch*&wa a nie że szkoda mi kasy albo już nie będe najlepszy bo mi to i to pocięli.
ok
pozdro
Jakby nie patrzeć dla większości z nas to raczej hobby.
Sport może dla tych którzy naprawdę mają na to czas, pieniądze no i chęci.
Ja pamiętam że w 2005 roku maiłem taki czas że trochę pojeździłem. Od 14 miesięcy jednak już w wh40k gram (Ze względu na klub), ale szczerze mówiąc na turnieju już dawno mnie nie było.
Sport może dla tych którzy naprawdę mają na to czas, pieniądze no i chęci.
Ja pamiętam że w 2005 roku maiłem taki czas że trochę pojeździłem. Od 14 miesięcy jednak już w wh40k gram (Ze względu na klub), ale szczerze mówiąc na turnieju już dawno mnie nie było.