

W woli ścisłości Ajame walczy wakizashi (tak flufowo ładniej bedzie)
Tyle skrzeczał i odgrażał sie w jakimś jezyku nie godnym mych uszu!... Pies karłowaty! Ciekawe czy poczół ogień żrący jego wnętrzności. Trzeba było wbić mu miecz w krtań i powoli obracać tak by bluzgał krwią!- No-Do-Hai zaczeli śmiać się szyderczo z wyzwisk które rzucałaAjame na wojownika którego zabiła. Młoda kensai schowała jeden miecz do tsuby drugi chwyciła kierując w dół mocno obiema rękoma tak że skóra z rękawic poczeła skrzeczeć. Z cała siłą i furią wbiła miecz w lezącego krasnoluda na ziemi przebijając zbroję jak puszkę pokazując wszystkim triumfalnie że żadna zbroja nie jest w stanie zatrzymać ostrza wykutego przez ród Hanzo. Wyciągnowszy miecz z truchła obiteko piwskiem krasnoluda trzymajac w prawej rece lekko miecz jeden z jej braci krwi podbiegł. Uklękwszy polał miecz woda tak by zmyć z niego krew. Dusza miecza syczała jak by na nowo przekute ostrze wpadało do zimnej wody. Ajame odsłoniła opadająca na twarz grzywkę i spojrzała w stronę słońca...
Mam pytanie Mur czy w tej walce coś dały płonące miecze?