arena of Death nr 11
Po śmierci Azaretha Chmurusia miałem pewne wątpliwości co do skuteczności mojego Swordmastera teraz nie mam już żadnych .
Ostatnio zmieniony 14 lis 2008, o 23:20 przez Yourself, łącznie zmieniany 1 raz.
matilizaki napisał:
Na brete
wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu
Gniewko pisze:Jakiego księżulka? Wypraszam sobie, Jacques miał żonę i dwóch synów, był jedynie dowódcą gwardii biskupa, nie samym biskupem
ok: sorryyyyyyy...
z resztą i tak był blisko kościoła więc... a w ogóle to ta pomyłka zamierzona była...
Buhahahaha
Miałem palnąć jakiś cytat..., ale zapomniałem XD
Miałem palnąć jakiś cytat..., ale zapomniałem XD
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Spotkali się tylko przelotnie raz w przejściu. Blady Sir Adolf von Totten i Sir Dagonet. Oboje znali maniery I zwyczaje rycerskie I oboje mimo że mięli stoczyć walkę ze sobą, czuli do siebie szacunek. Adolf von Totten pochodził przecież z bretoni. Rozmawiali przelotnie i znaleźli porozumienie. O koniach, zamkach , turniejach i damach. Wszystko to von Totten jeszcze dobrze pamiętał a sir Dagonet na bieżąco doświaczał. Zresztą rycerz zrozumie rycerza nawet jeśli ten drugi jest martwy. Tym bardziej że Dagonet nie czuł wszechogarniającej aury zła która zwykle się unosiła od wampirów. Wkrótce jednak mięli się zewrzeć w boju śmiertelnym i Sir Dagonet oraz Adolf uścisnęli sobie dłonie nim każdy odszedłdo swej komnaty przygotować się do pojedynku.
Teraz patrzyli na siebie oczekując na sygnał. Sir Dagonet spojrzał na Adolfa i poczuł niepokój. Teraz gdy mógł mu się dobrze przyjrzeć w pełnym rynsztunku bojowym, wampir wyglądał inaczej. Kły mu się wydłużyły, oczy płonęły a cera była jeszcze bardziej blada. Gdy zabrzmiał gong bretończyk zasalutował wampirowi. Wampir odwzajemnił się tym samym jak zwyczaj rycerski nakazywał. Po tym oboje zaczęli iść na siebie Zwarli się dokładnie w środku areny. Adolf zaatakował z góry. Natrafił na poprzeczną paradę miecza. Dagonet natychmiast zripostował. Wampir cofnął się na czas by w samą porę odbić ostrze bretońskie. Nie dał jednak okazji do drugiego ataku rapierem pchnął w tors przeciwnika. Sir Dagonet po prostu zasłonił się tarczą i rapier wygiął się na niej. Bretończyk przeciwstawnym ciosem natarł mając tarczę w pogotowowiu. Natrafiając mieczem na krótki miecz przeciwnika pomógł sobie tarczą. Zbił ją a wtedy bez przeszkód dobrał się do nieosłoniętego ciała wampira. Stal w martwym nie czującym bólu ciele wampira tak czy inaczej nie była wygodna. Adolf zignorował to jednak. Większy problem stanowił fakt że nie potrafił przełamać obrony rycerza. Jego dusza w martwym ciele zaczęła ulatywać i Totten to czuł . Tylko z najwyższym wysiłkiem woli powstrzymał ten proces. Wydawałoby się że znalazł lukę. Pchnięcie rapiera powinno trafic w oko rycerza, lecz tuż przed głową jego rapier uciekł w prawo i tylko przebił powietrze. Dagonet przypadł wtedy do wampira i rękojeścią trzasnął go w zęby a następnie ciął przez policzek. Von Totten zatoczył się do tyłu i chciał oddać cios. Jednak jego jestestwo znów zaczęło ulatywać i tym razem nie powstrzymał go już. Blada skóra momentalnie się w popiół zamieniła. Tam gdzie stał jeszcze przed momentem Adolf von totten, teraz leżała kupka popiołu.
Teraz patrzyli na siebie oczekując na sygnał. Sir Dagonet spojrzał na Adolfa i poczuł niepokój. Teraz gdy mógł mu się dobrze przyjrzeć w pełnym rynsztunku bojowym, wampir wyglądał inaczej. Kły mu się wydłużyły, oczy płonęły a cera była jeszcze bardziej blada. Gdy zabrzmiał gong bretończyk zasalutował wampirowi. Wampir odwzajemnił się tym samym jak zwyczaj rycerski nakazywał. Po tym oboje zaczęli iść na siebie Zwarli się dokładnie w środku areny. Adolf zaatakował z góry. Natrafił na poprzeczną paradę miecza. Dagonet natychmiast zripostował. Wampir cofnął się na czas by w samą porę odbić ostrze bretońskie. Nie dał jednak okazji do drugiego ataku rapierem pchnął w tors przeciwnika. Sir Dagonet po prostu zasłonił się tarczą i rapier wygiął się na niej. Bretończyk przeciwstawnym ciosem natarł mając tarczę w pogotowowiu. Natrafiając mieczem na krótki miecz przeciwnika pomógł sobie tarczą. Zbił ją a wtedy bez przeszkód dobrał się do nieosłoniętego ciała wampira. Stal w martwym nie czującym bólu ciele wampira tak czy inaczej nie była wygodna. Adolf zignorował to jednak. Większy problem stanowił fakt że nie potrafił przełamać obrony rycerza. Jego dusza w martwym ciele zaczęła ulatywać i Totten to czuł . Tylko z najwyższym wysiłkiem woli powstrzymał ten proces. Wydawałoby się że znalazł lukę. Pchnięcie rapiera powinno trafic w oko rycerza, lecz tuż przed głową jego rapier uciekł w prawo i tylko przebił powietrze. Dagonet przypadł wtedy do wampira i rękojeścią trzasnął go w zęby a następnie ciął przez policzek. Von Totten zatoczył się do tyłu i chciał oddać cios. Jednak jego jestestwo znów zaczęło ulatywać i tym razem nie powstrzymał go już. Blada skóra momentalnie się w popiół zamieniła. Tam gdzie stał jeszcze przed momentem Adolf von totten, teraz leżała kupka popiołu.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Tym kończymy I rundę
w drugiej zmierzą się:
walka nr 1
Beored drwal. Vs Zapomniany
walka nr 2
Sir Salarron vs Hrabia Louis Bogem
walka nr 3
Gorthor vs Mryk
walka nr 4
Agnes Zebub vs Grombral
walka nr 5
Derrok vs Kragh
walka nr 6
Ajame vs Graal Ironforge
walka nr 7
Glaffy vs Izidihar
walka nr 8
Aethis vs Sir Dagonet
w drugiej zmierzą się:
walka nr 1
Beored drwal. Vs Zapomniany
walka nr 2
Sir Salarron vs Hrabia Louis Bogem
walka nr 3
Gorthor vs Mryk
walka nr 4
Agnes Zebub vs Grombral
walka nr 5
Derrok vs Kragh
walka nr 6
Ajame vs Graal Ironforge
walka nr 7
Glaffy vs Izidihar
walka nr 8
Aethis vs Sir Dagonet
Ach... więc to koniec...
Fajnie było poczuć te emocje, szkoda tylko, że przez jedną walke...
Gratuluję Dagonecie... Generalnie kibicowałbym i tobie i Aethisowi, ale w następnej walce staniecie na przeciw siebie, więc... Niech wygra lepszy
Fajnie było poczuć te emocje, szkoda tylko, że przez jedną walke...
Gratuluję Dagonecie... Generalnie kibicowałbym i tobie i Aethisowi, ale w następnej walce staniecie na przeciw siebie, więc... Niech wygra lepszy
Buhahahaha
Miałem palnąć jakiś cytat..., ale zapomniałem XD
Miałem palnąć jakiś cytat..., ale zapomniałem XD
- Dead_Guard
- "Nie jestem powergamerem"
- Posty: 189
- Lokalizacja: Kraków
Spoglądnął na listę uczestników II rundy, ubolewał nad śmiercią swoich braci, ale to jest okrutny urok tej areny, zresztą nikt im tutaj nie kazał przychodzić, wiedzieli co ich czeka.
Przeglądnął po raz wtóry spis pojedynków.
-Tu jest zbyt wiele plugastwa wszelkiej maści! - ostatni rzut okiem na osobę przypisaną w walce numer cztery - Szykuj się suko na śmierć!
Przeglądnął po raz wtóry spis pojedynków.
-Tu jest zbyt wiele plugastwa wszelkiej maści! - ostatni rzut okiem na osobę przypisaną w walce numer cztery - Szykuj się suko na śmierć!
Ja nie moe kolejny dwarf i to jeszcze puszka z klamkami:D
Zmierzch ogarną już ulice miasta, gdzie niegdzie na Ajame spoglądały oczy latarni rozwieszonych na ścianach kamiennych domów. Młodej krwi nipponka wyszła na spacer nocą tym razem bez swojej krwawej trupy tancerzy, jednakże nie była sama. Krok w krok wraz z nią pod gwieżdzistym niebem przechadzał sie gospodarz domu, w którym sie zatrzymali. Elf opowiadał Ajame łaknacej świata o odległych krainach, o złotych wiekach, inwazjach Chaosu i mrocznych kuzynów. Na ulicach panowała cisza spowita chłodem. Wrzawa i nocne szaleństwa utopiły sie w piwsku niemal godzinę temu. Dostojny elf i Kwiat Lotosu dotarli do tablicy gdzie wywieszony został plan kolejnych walk. Coś złamało jednak wszech obecną ciszę. NAgle z wązkich uliczek, które zbiegąły sie w kierunku areny przybiegło kilku napastników, nie byli to byle rzezimieszcy gdyż nie kryli by swoich twarzy. Najemnicy z wysoko naniesionymi chustami na nos nim zdązyli dobyć oręża Ajame wiedziała co ma już zrobić. Nie czekajac na reakcję niewzruszonego sytuacją elfa runeła na jednego z napastników dobywajac wakizashi w wyskoku wbijając je w klatkę piersiową jednego z bandytów, gdy wyciągła ostrze z spewnością już martwego człowieka -bądź kim kolwiek była ta ta postać- lewą ręką dobyła drugiego miecza zcinając z lekkością mu głowę. Akcja trwała tyle co zorientowanie sie pozostałych ze młoda kensai ruszyła do ataku. Nim zdażyli wyciągnąć oręż Ajame wbiła jeden z mieczy w brzuch stojacego obok napastnika rozpruwajac go w momencie odsłaniając wylewajace sie wnętrzności. ENergicznie odtrącajć grzywke błyskawicznym ruchem głowy spojrzała co dzieje sie do okoła. Jeden z zamaskowanych dobywał muszkietu. Padł strzał, lecz ula trafiła nie Ajame lecz jednego z chaniebnych najeźdźców którego młoda No-Do-Hai podczas przewrotu w przód -którym unikła pocisku wymierzonego w nią- pozbawiła nóg a strzał spowodował upadek korpusu. Kolejny z napastników próbował dobyć muszkietu lecz nim oddał strzał spłoną żywcem. Zostało już tylko dwóch a nie mineło nawet dziesięc sekund. Dobyli swych mieczy Ajame rzuciła sie na najbliższego z tygrysią furią i zajadłością. Jej atak przypominał wicher wymierzający setki ataków w zabójce który nie był już w stanie odpierać ataków furiatki. Jego miecz padł na ziemię, Ajame przełożyła prawą ręką wakizashi nad głową i zaciskając mocno dłoń cieła w kark. Napastnik stał osłupiał podczas gdy ostatniu ruszył do ucieczki. Mała czerwono sąćżąca linia pojawiła się na szyji płatnego mordercy w akcie desperacji próbował schylić sie po miecz lecz jegło głowa spadła na ziemię a truchło runeło na szary bruk wzdrygujac. Ostatni z Napastników był już poza zasięgiem broni córki Kunio. Spojrzała na elfa którego oczy rozbłysneły sie jak błyskawice a włosy nalektryzowały sie nieco. NIe wiadomo skąd piorun trzasną z bezchmurnego nieba nie pozostawiajac śladu po uciekinierze. Ajame nie pojmując nic z tego co zrobił elf rozwarła usta mówiac.
-A więc to tak walcża elfy, nawet nie dobywaja miecza, co za hańba zginac tak marnie.
-Magia... potega magi jest nieograniczona ale wy ludzie jesteści wyjatkowo odporni na jej tajniki.
-Ja tam wierzę w bushido a nie jakieś zaboboniczne rytuały.- Odparła pewna w swe umiejętności Pierwsza Kensai gdy powoli słońce zaczynało przedzierać sie między ciasno postawionymi budynkami rozświatlajac blada twarz Ajame która kontrastowo została splamiona krwią...
-Ktoś najwyrazniej nie życzy sobie twojej obecności na arenie, bądź też chce sie wysłużć podstępem jak niegdysł głupie krasnoludy o których ci opowiem w drodze do domu.-Dodał długouchy spoglądając na zmasakrowane w finezyjny sposób truchła.
Zmierzch ogarną już ulice miasta, gdzie niegdzie na Ajame spoglądały oczy latarni rozwieszonych na ścianach kamiennych domów. Młodej krwi nipponka wyszła na spacer nocą tym razem bez swojej krwawej trupy tancerzy, jednakże nie była sama. Krok w krok wraz z nią pod gwieżdzistym niebem przechadzał sie gospodarz domu, w którym sie zatrzymali. Elf opowiadał Ajame łaknacej świata o odległych krainach, o złotych wiekach, inwazjach Chaosu i mrocznych kuzynów. Na ulicach panowała cisza spowita chłodem. Wrzawa i nocne szaleństwa utopiły sie w piwsku niemal godzinę temu. Dostojny elf i Kwiat Lotosu dotarli do tablicy gdzie wywieszony został plan kolejnych walk. Coś złamało jednak wszech obecną ciszę. NAgle z wązkich uliczek, które zbiegąły sie w kierunku areny przybiegło kilku napastników, nie byli to byle rzezimieszcy gdyż nie kryli by swoich twarzy. Najemnicy z wysoko naniesionymi chustami na nos nim zdązyli dobyć oręża Ajame wiedziała co ma już zrobić. Nie czekajac na reakcję niewzruszonego sytuacją elfa runeła na jednego z napastników dobywajac wakizashi w wyskoku wbijając je w klatkę piersiową jednego z bandytów, gdy wyciągła ostrze z spewnością już martwego człowieka -bądź kim kolwiek była ta ta postać- lewą ręką dobyła drugiego miecza zcinając z lekkością mu głowę. Akcja trwała tyle co zorientowanie sie pozostałych ze młoda kensai ruszyła do ataku. Nim zdażyli wyciągnąć oręż Ajame wbiła jeden z mieczy w brzuch stojacego obok napastnika rozpruwajac go w momencie odsłaniając wylewajace sie wnętrzności. ENergicznie odtrącajć grzywke błyskawicznym ruchem głowy spojrzała co dzieje sie do okoła. Jeden z zamaskowanych dobywał muszkietu. Padł strzał, lecz ula trafiła nie Ajame lecz jednego z chaniebnych najeźdźców którego młoda No-Do-Hai podczas przewrotu w przód -którym unikła pocisku wymierzonego w nią- pozbawiła nóg a strzał spowodował upadek korpusu. Kolejny z napastników próbował dobyć muszkietu lecz nim oddał strzał spłoną żywcem. Zostało już tylko dwóch a nie mineło nawet dziesięc sekund. Dobyli swych mieczy Ajame rzuciła sie na najbliższego z tygrysią furią i zajadłością. Jej atak przypominał wicher wymierzający setki ataków w zabójce który nie był już w stanie odpierać ataków furiatki. Jego miecz padł na ziemię, Ajame przełożyła prawą ręką wakizashi nad głową i zaciskając mocno dłoń cieła w kark. Napastnik stał osłupiał podczas gdy ostatniu ruszył do ucieczki. Mała czerwono sąćżąca linia pojawiła się na szyji płatnego mordercy w akcie desperacji próbował schylić sie po miecz lecz jegło głowa spadła na ziemię a truchło runeło na szary bruk wzdrygujac. Ostatni z Napastników był już poza zasięgiem broni córki Kunio. Spojrzała na elfa którego oczy rozbłysneły sie jak błyskawice a włosy nalektryzowały sie nieco. NIe wiadomo skąd piorun trzasną z bezchmurnego nieba nie pozostawiajac śladu po uciekinierze. Ajame nie pojmując nic z tego co zrobił elf rozwarła usta mówiac.
-A więc to tak walcża elfy, nawet nie dobywaja miecza, co za hańba zginac tak marnie.
-Magia... potega magi jest nieograniczona ale wy ludzie jesteści wyjatkowo odporni na jej tajniki.
-Ja tam wierzę w bushido a nie jakieś zaboboniczne rytuały.- Odparła pewna w swe umiejętności Pierwsza Kensai gdy powoli słońce zaczynało przedzierać sie między ciasno postawionymi budynkami rozświatlajac blada twarz Ajame która kontrastowo została splamiona krwią...
-Ktoś najwyrazniej nie życzy sobie twojej obecności na arenie, bądź też chce sie wysłużć podstępem jak niegdysł głupie krasnoludy o których ci opowiem w drodze do domu.-Dodał długouchy spoglądając na zmasakrowane w finezyjny sposób truchła.
No to mój Assasek poszedł do piachu. Choć zginął w walce z Mistrzem Miecza, a nie z jakimś tam chłopem. Miksturka nie pomogła , trucizna też się na wiele nie przydała. Ale tak jak pisałem wcześniej jeden cios dwurakiem i nieopancerzony elf żegna się z życiem. Widać w tej arenie Zabójcy mają pod górkę, już trzeci poszedł do piachu . No i teraz Hoeth - Har Ganeth 2-0 . No cóż następnym razem już napewno wystawie Egzeka, choć jak spotka Mistrza miecza w Ilthamirowym pancerzu to pewnie nie wiele zdziała, ale co tam liczy się przecież zabawa .
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Mój zapomniany walczy prawie jak assek to możesz mu pokibicowaćTullaris pisze:No to mój Assasek poszedł do piachu. Choć zginął w walce z Mistrzem Miecza, a nie z jakimś tam chłopem. Miksturka nie pomogła , trucizna też się na wiele nie przydała. Ale tak jak pisałem wcześniej jeden cios dwurakiem i nieopancerzony elf żegna się z życiem. Widać w tej arenie Zabójcy mają pod górkę, już trzeci poszedł do piachu . No i teraz Hoeth - Har Ganeth 2-0 . No cóż następnym razem już napewno wystawie Egzeka, choć jak spotka Mistrza miecza w Ilthamirowym pancerzu to pewnie nie wiele zdziała, ale co tam liczy się przecież zabawa .
Ale to jednak chaośnik , szybki bo szybki ale nie assek.
Człowiek .... to dobrze , będzie ból i krew .... mam nadzieje że nie moja.
Panie daj mi siłę ! Wiesz że jestem twój !
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
panowie nie rozczulajmy się nad biednym losem asasynów. Jeden wygrał arenę. Tak samo jak swordmaster.
- Twoim następnym przeciwnikiem będzie nasz rodak - sir Cedric oznajmił stojąc na przeciwko Hrabiego.
- Widocznie Pani ma w tym jakiś plan - odpowiedział wyraźnie nie zadowolony z tego faktu Louis Bohemond le Soir. - Nie przybyłem tu zabijać rodaków, ale skoro tak Pani kieruje moim losem, to trudno.
Następnego dnia Harbia zaczął przygotowywać się do swojej walki. W czasie, gdy rozpoczynała się pierwsza walka drugiej rundy turnieju, Bretończyk uważnie zakładał swoją zbroję. Płatnerz dobrze się spisał i śladów po ciosach przebrzydłego orka, którego miał przyjemność zabić, nie było praktycznie widać.Można rzec, że zbroja była jak nowa.
Mając na uwadze swojego przeciwnika przywdział Hrabia przywdział także swoje rodowe barwy: zieleń i biel. Miał to być honorowy pojedynek i Louis chciał przygotować się do niego zgodnie z tradycją.
Jak ja nie lubię jak ktoś przekręca imię mojej postaci Murmi, to jest Louis Bohemond Le Soir
- Widocznie Pani ma w tym jakiś plan - odpowiedział wyraźnie nie zadowolony z tego faktu Louis Bohemond le Soir. - Nie przybyłem tu zabijać rodaków, ale skoro tak Pani kieruje moim losem, to trudno.
Następnego dnia Harbia zaczął przygotowywać się do swojej walki. W czasie, gdy rozpoczynała się pierwsza walka drugiej rundy turnieju, Bretończyk uważnie zakładał swoją zbroję. Płatnerz dobrze się spisał i śladów po ciosach przebrzydłego orka, którego miał przyjemność zabić, nie było praktycznie widać.Można rzec, że zbroja była jak nowa.
Mając na uwadze swojego przeciwnika przywdział Hrabia przywdział także swoje rodowe barwy: zieleń i biel. Miał to być honorowy pojedynek i Louis chciał przygotować się do niego zgodnie z tradycją.
Jak ja nie lubię jak ktoś przekręca imię mojej postaci Murmi, to jest Louis Bohemond Le Soir
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
myślę że tak ale później
moje też, ale twoja postac śmierdzi a jak wszyscy wiemy ludzie z karju kwitnacej wiśni sa wyczóleni na smród i brak higienyArtein pisze:Moje marzenie to slaaneshyta w półfinale i Ajame w finale....
A Krasnalkowi trzeba bedzie opitolić łep tak jak to sie stało z napastnikami,
A jak on mi opitoli no to już brat Hyuga przybędzie ostatni z rodu bo co miałby nie pokazać matce i siostrze ze jest najlepszy
Murm musisz moim walkom dodawać odpowiedniej pikanteri wiesz krew na twarzy. Wbijanie miecza w klate obcinanie nóg itp nie ma lekko