Arena of Death 20: Sylvania 3 Arena Jubileuszowa (32 os)
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Re: Arena of Death 20: Sylvania 3 Arena Jubileuszowa (32 os)
formalnie za dużo,po prostu zignorowałem jedną umiejętność i nie uwzględniałem jej w walce.
Do miasteczka weszła postać z drewnianą laską. Mimo wyglądu kogoś kto niedawno stał się żebrakiem dało się od niego wyczuć aurę strachu którą rozsiewał nieznajomy. Podszedł do strażnika machając przed sobą kijem.
- Którędy do Maga?
- Prosto do wielkiej warowni ale... - zanim Strażnik zdążył skończyć postać ruszyła nie dając mu skończyć, nie słuchając jego bełkotu dalej.
" A więc to tutaj... wspaniałe miejsce" Myślał Maletharion wchodząc do warowni. Z areny nieopodal słychać było krzyk tłumu i odgłosy walki... jednak było tam coś jeszcze... coś bardzo znajomego jak by... Jaszczura z jego kraju! Widać i jego krewni tutaj się zapuszczają... Widać tamci kupcy mieli racje. Jednak on przybył tu dla jednego celu i nie zrezygnuje z niego. Zagłębił się w warowni aby porozmawiać z Czarodziejem...
- Którędy do Maga?
- Prosto do wielkiej warowni ale... - zanim Strażnik zdążył skończyć postać ruszyła nie dając mu skończyć, nie słuchając jego bełkotu dalej.
" A więc to tutaj... wspaniałe miejsce" Myślał Maletharion wchodząc do warowni. Z areny nieopodal słychać było krzyk tłumu i odgłosy walki... jednak było tam coś jeszcze... coś bardzo znajomego jak by... Jaszczura z jego kraju! Widać i jego krewni tutaj się zapuszczają... Widać tamci kupcy mieli racje. Jednak on przybył tu dla jednego celu i nie zrezygnuje z niego. Zagłębił się w warowni aby porozmawiać z Czarodziejem...
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
Murmandamus pisze:Na weekend wyjeżdżam i nie wiem czy będą wtedy jakieś walki.
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Vrienne z Minthu(Kapłanka Sigmara) vs Katarina (Vampire)
Po ostatnim zwycięstwie Vrienne oczekiwała na koleną walkę obserwując jak radzą sobie inni zawodnicy. Dominowały tutaj istoty mroku a zwłąszcza wampiry mimo tego że czasem któryś padł i obrócił się w proch. Z bólem serca obserwowałą rycerza z jej ojczyzny który sam uległ innemu zawodnikowi. To wszysko było tak przygnnębiające że Vrienne popadałą w rezygnację. Potem jednak jej wiara pozwalała jej odzyskać optymizm. Sigmar napełniałłją nadzieją i dawał siłę do boju który stoczy niedługo. Tak bardzo pragnęła zasłużyć na ostrogi rycerskie i tak bardzo musiała na nie zasłużyć jak żaden z rycerzy w jej kraju gdzie byle chłystek szlachetnego rodu zostaje rycerzem jeśli jest ze szlachetnego rodu i mu coś dynda między nogami. Szlachcianki takie jak ona są przeznaczone do szydełkowania, plotkowania z dwórkami i innymi damami. Kądziel i szydło a nie miecz czy tarcza. A właśnie Vrienne pragnęła tego najbardziej. Ba niejednego już z siodła wysadziła podczas turniejóó a nadal jej odmawiano zaszczytu. Ale nie bedą więcej mogli jej odmówić jeśli Vrienne tutaj okryje się chwałą.
Wampirzyca przygotowała się do następnej walki. W innej kobiecie-wojowniczce wyczuła determinację i upór. Powiedzieć można że jej to zaimponowało. Nieczęsto zdarza się by kobiety stawały się wojowniczkami tak jak ona i jej siostry. Katarina od razy zrozumiała że będzie mieć do czynienia z kimś wyjątkowym do tego ten ktoś był wyznawcą Sigmara. Jej pani ostrzegła ją przed tymi duchownymi którzy z zaciekłością ścigali przebudzonych. Nigdy jednak nie spodziewałaby się że spotka kobietę kapłana. W ostatecznym rozrachunku będzie musiałą się z nią zmierzyć. Katarina bardzo by chciałą mieć możliwość poznać tę kobietę w innych okolicznościach, być może nawet stała by się jej "siostrą" gdyby okazałą się tego warta. Wktótce zjawił się pachołęk by poinformować ją że już czas by zjawiłą się na arenie.
Gdy uderzono w gong dający sygnał do walki Vrienne spojrzałą w czerwone pełne głębii oczy Katariny. Wtedy coś w niej pękło i nie potrafiła nawet drgnąć wpatrzona w mroczną postać smukłej bladej dziewczyny zbliżającej się do niej szybko. Katarina przywołałą czarem grozę na swą przeciwniczkę wzmacniając jeszcze efekt i wtedy uderzyła. Zbroja Katariny okazałą się silna i wytrzymała i miecze wampirzycy nie przebiły jej. Cios otrzeźwił Vrienne na tyle by instynktownie złożyłą się do obrony prawie na czas przed kolejnymi ciosami. Prawie bo ostry miecz drasnął ją w nieosłonięte miejsce przy biodrze. Vrienne zaśpiewała litanię niezachwianego Sigmara napełniając się jego boską siłą. Oddałą cios i potem następny przechodząc do kontrnatarcia. Uderzenie dosięgło Katrinę wprawiając ją w osłupienie bo jej brońńprzeklęta przez samą Neferatę najwyraźniej nie zadziałała na przeciwniczkę. Co więcej jej blado swiecąca broń spowodowałą w niej straszny ból. Ciosem z obrotu szybkim cięciem sięgnęła kolczugi na brzuchu przecinając ją i brocząc swój miecz szkarłatem. Vrienn jednak naparła mocniej tarczą uderzając młotem w głowę. Broń kapłanki Sigmara rozłupała czaszkę błyskawicznie kończąc walkę w rozbryzgach kości i rozsypującego się ciałą w proch. Bretonnka spojrzałą znad swej tarczy i ujrzała kupkę prochu która przed momentem była jeszcze jej przeciwniczką. Proch natychmiast zaczął być rozwiewany przez wiatr. Zrozumiałą że znóó wygrałą a Sigmar jej sprzyjał. Publika na jej cześć wiwatowałą, czegoś czego ona nie doświadczyła w ojczyźnie na turniejach jawnie, chyba że nie zdejmowałą hełmu nie ujawniając swej tożsamości.
Po ostatnim zwycięstwie Vrienne oczekiwała na koleną walkę obserwując jak radzą sobie inni zawodnicy. Dominowały tutaj istoty mroku a zwłąszcza wampiry mimo tego że czasem któryś padł i obrócił się w proch. Z bólem serca obserwowałą rycerza z jej ojczyzny który sam uległ innemu zawodnikowi. To wszysko było tak przygnnębiające że Vrienne popadałą w rezygnację. Potem jednak jej wiara pozwalała jej odzyskać optymizm. Sigmar napełniałłją nadzieją i dawał siłę do boju który stoczy niedługo. Tak bardzo pragnęła zasłużyć na ostrogi rycerskie i tak bardzo musiała na nie zasłużyć jak żaden z rycerzy w jej kraju gdzie byle chłystek szlachetnego rodu zostaje rycerzem jeśli jest ze szlachetnego rodu i mu coś dynda między nogami. Szlachcianki takie jak ona są przeznaczone do szydełkowania, plotkowania z dwórkami i innymi damami. Kądziel i szydło a nie miecz czy tarcza. A właśnie Vrienne pragnęła tego najbardziej. Ba niejednego już z siodła wysadziła podczas turniejóó a nadal jej odmawiano zaszczytu. Ale nie bedą więcej mogli jej odmówić jeśli Vrienne tutaj okryje się chwałą.
Wampirzyca przygotowała się do następnej walki. W innej kobiecie-wojowniczce wyczuła determinację i upór. Powiedzieć można że jej to zaimponowało. Nieczęsto zdarza się by kobiety stawały się wojowniczkami tak jak ona i jej siostry. Katarina od razy zrozumiała że będzie mieć do czynienia z kimś wyjątkowym do tego ten ktoś był wyznawcą Sigmara. Jej pani ostrzegła ją przed tymi duchownymi którzy z zaciekłością ścigali przebudzonych. Nigdy jednak nie spodziewałaby się że spotka kobietę kapłana. W ostatecznym rozrachunku będzie musiałą się z nią zmierzyć. Katarina bardzo by chciałą mieć możliwość poznać tę kobietę w innych okolicznościach, być może nawet stała by się jej "siostrą" gdyby okazałą się tego warta. Wktótce zjawił się pachołęk by poinformować ją że już czas by zjawiłą się na arenie.
Gdy uderzono w gong dający sygnał do walki Vrienne spojrzałą w czerwone pełne głębii oczy Katariny. Wtedy coś w niej pękło i nie potrafiła nawet drgnąć wpatrzona w mroczną postać smukłej bladej dziewczyny zbliżającej się do niej szybko. Katarina przywołałą czarem grozę na swą przeciwniczkę wzmacniając jeszcze efekt i wtedy uderzyła. Zbroja Katariny okazałą się silna i wytrzymała i miecze wampirzycy nie przebiły jej. Cios otrzeźwił Vrienne na tyle by instynktownie złożyłą się do obrony prawie na czas przed kolejnymi ciosami. Prawie bo ostry miecz drasnął ją w nieosłonięte miejsce przy biodrze. Vrienne zaśpiewała litanię niezachwianego Sigmara napełniając się jego boską siłą. Oddałą cios i potem następny przechodząc do kontrnatarcia. Uderzenie dosięgło Katrinę wprawiając ją w osłupienie bo jej brońńprzeklęta przez samą Neferatę najwyraźniej nie zadziałała na przeciwniczkę. Co więcej jej blado swiecąca broń spowodowałą w niej straszny ból. Ciosem z obrotu szybkim cięciem sięgnęła kolczugi na brzuchu przecinając ją i brocząc swój miecz szkarłatem. Vrienn jednak naparła mocniej tarczą uderzając młotem w głowę. Broń kapłanki Sigmara rozłupała czaszkę błyskawicznie kończąc walkę w rozbryzgach kości i rozsypującego się ciałą w proch. Bretonnka spojrzałą znad swej tarczy i ujrzała kupkę prochu która przed momentem była jeszcze jej przeciwniczką. Proch natychmiast zaczął być rozwiewany przez wiatr. Zrozumiałą że znóó wygrałą a Sigmar jej sprzyjał. Publika na jej cześć wiwatowałą, czegoś czego ona nie doświadczyła w ojczyźnie na turniejach jawnie, chyba że nie zdejmowałą hełmu nie ujawniając swej tożsamości.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
po pierwszej rundzie i na początku drugiej trudno ocenić tendencje. Zastanawiam się co sprawia że np jedna osoba twierdzi że drzewko czy Vrienne ma wieksze szanse.
Po tym że kapłanka zmiażdzyła dwie postacie nie otrzymawszy nawet poważniejszych obrażeń + ma najlepszą miksturkę.Murmandamus pisze:po pierwszej rundzie i na początku drugiej trudno ocenić tendencje. Zastanawiam się co sprawia że np jedna osoba twierdzi że drzewko czy Vrienne ma wieksze szanse.
Paskudny uśmiech power gamera
Bo masz brzydką postaćDeather pisze:fajnie, że mój wampir, który wygrał nie zostając nawet draśnięty nie jest faworytem. Będzie zatem czarnym koniem tej areny.
To chyba nie powinno dziwićRasti pisze:Jak widać, wolą kapłankę ;p
Paskudny uśmiech power gamera
Maletharion dostał miejsce obok maga i wampira którego nie znał jednak wyczuwał w nim wielką moc... Jednak pomimo ustawionego krzesła i zachęt Maga nie przystał na jego propozycję. Był zdumiony gdy jego gospodarz powiedział mu miedzy kim będzie walka nigdy nie słyszał o kapłankach Sigmara. Stanął w głębi nasłuchując odgłosów walki, gdy usłyszał cichą modlitwę kapłanki wiedział że może się to szybko skończyć i po chwili tak się stało, Chrupnięcie łamanej kości i wiwaty tłumu. " Tak kapłanka musiała wygrać ".
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Fjolwar Alaricson(Dwarf Slayer) vs Myphylomemnon(Tomb Prince)
Siedząc w karczmie w oczekiwaniu na swoją kolej Fjowarl oddawał się swemu ulubionemu zajęciu- piciu piwa. Tylko ta rozrywka mu pozostała jako zabójcy bo w walce przyjemności nie doznawał bo walczył by umrzeć. Delektując się gorzkim imperialnym piwem rozmyślał o swych czynach i tutejszych przeciwnikach a zwłaszcza mumii. Widział ją kilka razy. Stałą bez ruchu w poczekalni i ruszała tylko gdy miała walczyć. Właśnie teraz pewnie stała w tym samym miejscu przed walką z nim. Fjowarl śmiał się w oczy śmierci i nieumarły nie robił na nim wrażenia. Słyszał niby że to dobry przeciwnik ale właśnie miał nadzieję że taki będzie. Im lepszy tym większa jego chwała i odkupienie. Czasami wracał do odległych wspomnień z czasów gdy nie był zabójcą a młodym pełny, wigoru krasnoludem patrzącym z optymizmem w przyszłość. Czasami tęsknił za tymi czasami. Miał wtedy dom i klan , teraz ma tylko topór i drogę. Wieczną drogę. A być może teraz wreszcie był u jej kresu. Fjowarl wstał chwytając swój topór. Dopił do końca piwo i udał się na arenę bo właśnie wybijali wezwanie do zawodników. Czyli jego.
Myphylomemnon stał i oczekiwał. Jego umysł tylko częściowo był wtedy obecny na ziemskim padole. Główna świadomość wędrowałą po czasach przeszłości w pałącach pełnych sług, po wspaniałych nekropoliach budowanych ręką poddanych i wielkich armiach ciągnących się po horyzont z wystawnymi i złotymi rydwanami. Dla postronnego obserwatora mogłoby się wydawać że stojący jest zwykłą kukłą a nie ożywionym trupem, gdyby jednak ktoś podszedł do niego płonące czerwienią oczy w oczodołach owiniętych bandażem skutecznie zniechęcał go do dalszego przyglądania się. Nie niepokojonu Myphylomemnon spędził w takiej pozycji cały czas do chwili gdy znów miał wyjść na arenę. Zaanonsowano jego imię i otworzono bramę. Wtedy mumia niespodziewanie ruszyła przed siebie wychodząc na piaski areny.
Walk jak zawsze rozpoczęła się wraz z gongiem. Mumia nieomal automatycznie zaczęła iść w kierunku przeciwnika z uniesioną bronią wymawiając inkantację krzywdzenia , którą skierował na biegnącego na niego krasnoluda. Fjowarl otrzymał mistyczny cios wybijający mu powietrze z płuc lecz to go nie zatrzymało. Dopadł mumię i począł rąbać martwe ciało. Gdy tylko jego topór wbił się w zmumifokowane żywe złowki natychmiast z nosa pociekłą mu krew jakby część ciosu on sam otrzymał. Myphylomemnon złożyłłsię sam do ciosu i skutecznie ciął raniąc Fjowarla swoim czarnym ostrzem. Miecz wyssał trochęęz sił życiowych krasnoluda a zabójca poczuł się słaby jak zwykły człowiek. Jego ciosy nie będąc już takie jak przed momentem nie potrafiły wbić się głęboko w ciało mumii. Myphylomemnon odpychał cofającego się zabójcę pod jego naporem. Krasnolud walczył mimo beznadziejnej sytuacji. Szaleńczo starał się wyrządzić przeciwnikowi jakąś szkodę lecz napróżno. Dzięki swej zwinności i doświadczeniu w walce mumia równierz nie mogła go trafić. I w końcu Fjowarl postanowił metodycznie porąbać nieumarłego na kawałki. Po kilku następnych ciosach pierwsze cząstki nieumarłego ciała już spadły na ziemię. Wtedy Myphylomemnon wypowiedział inwokację przywołując wokół siebie aurę niepokoju sprowadzając dreszcz na część widowni spoglądającą na niego lecz krasnolud zaśmiał mu się w twarz szydząc z jego sztuczek. Skokiem Fjhowarl wbił topór osadzony na kikucie w bok mumii lecz toporem trzymanym w ręce nie zdążył poprawić ciosu bo mumia przyłożyła mu w twarz rękojeścią miecza. Odrzucony Fjowarl wtedy był wystawiony na atak co Myphylomemnon wykorzystał i potężnym ciosem powalił krasnoluda zabijając go na miejscu. Widząc swego przeciwnika trupem odwrócił się i opuściłłarenęęnie zważając na wrzawę publiki.
I oto padł zwycięzca jednej z poprzednich aren. Fjowarl znalazł swą chwalebną śmierć z rąk mumii.
Siedząc w karczmie w oczekiwaniu na swoją kolej Fjowarl oddawał się swemu ulubionemu zajęciu- piciu piwa. Tylko ta rozrywka mu pozostała jako zabójcy bo w walce przyjemności nie doznawał bo walczył by umrzeć. Delektując się gorzkim imperialnym piwem rozmyślał o swych czynach i tutejszych przeciwnikach a zwłaszcza mumii. Widział ją kilka razy. Stałą bez ruchu w poczekalni i ruszała tylko gdy miała walczyć. Właśnie teraz pewnie stała w tym samym miejscu przed walką z nim. Fjowarl śmiał się w oczy śmierci i nieumarły nie robił na nim wrażenia. Słyszał niby że to dobry przeciwnik ale właśnie miał nadzieję że taki będzie. Im lepszy tym większa jego chwała i odkupienie. Czasami wracał do odległych wspomnień z czasów gdy nie był zabójcą a młodym pełny, wigoru krasnoludem patrzącym z optymizmem w przyszłość. Czasami tęsknił za tymi czasami. Miał wtedy dom i klan , teraz ma tylko topór i drogę. Wieczną drogę. A być może teraz wreszcie był u jej kresu. Fjowarl wstał chwytając swój topór. Dopił do końca piwo i udał się na arenę bo właśnie wybijali wezwanie do zawodników. Czyli jego.
Myphylomemnon stał i oczekiwał. Jego umysł tylko częściowo był wtedy obecny na ziemskim padole. Główna świadomość wędrowałą po czasach przeszłości w pałącach pełnych sług, po wspaniałych nekropoliach budowanych ręką poddanych i wielkich armiach ciągnących się po horyzont z wystawnymi i złotymi rydwanami. Dla postronnego obserwatora mogłoby się wydawać że stojący jest zwykłą kukłą a nie ożywionym trupem, gdyby jednak ktoś podszedł do niego płonące czerwienią oczy w oczodołach owiniętych bandażem skutecznie zniechęcał go do dalszego przyglądania się. Nie niepokojonu Myphylomemnon spędził w takiej pozycji cały czas do chwili gdy znów miał wyjść na arenę. Zaanonsowano jego imię i otworzono bramę. Wtedy mumia niespodziewanie ruszyła przed siebie wychodząc na piaski areny.
Walk jak zawsze rozpoczęła się wraz z gongiem. Mumia nieomal automatycznie zaczęła iść w kierunku przeciwnika z uniesioną bronią wymawiając inkantację krzywdzenia , którą skierował na biegnącego na niego krasnoluda. Fjowarl otrzymał mistyczny cios wybijający mu powietrze z płuc lecz to go nie zatrzymało. Dopadł mumię i począł rąbać martwe ciało. Gdy tylko jego topór wbił się w zmumifokowane żywe złowki natychmiast z nosa pociekłą mu krew jakby część ciosu on sam otrzymał. Myphylomemnon złożyłłsię sam do ciosu i skutecznie ciął raniąc Fjowarla swoim czarnym ostrzem. Miecz wyssał trochęęz sił życiowych krasnoluda a zabójca poczuł się słaby jak zwykły człowiek. Jego ciosy nie będąc już takie jak przed momentem nie potrafiły wbić się głęboko w ciało mumii. Myphylomemnon odpychał cofającego się zabójcę pod jego naporem. Krasnolud walczył mimo beznadziejnej sytuacji. Szaleńczo starał się wyrządzić przeciwnikowi jakąś szkodę lecz napróżno. Dzięki swej zwinności i doświadczeniu w walce mumia równierz nie mogła go trafić. I w końcu Fjowarl postanowił metodycznie porąbać nieumarłego na kawałki. Po kilku następnych ciosach pierwsze cząstki nieumarłego ciała już spadły na ziemię. Wtedy Myphylomemnon wypowiedział inwokację przywołując wokół siebie aurę niepokoju sprowadzając dreszcz na część widowni spoglądającą na niego lecz krasnolud zaśmiał mu się w twarz szydząc z jego sztuczek. Skokiem Fjhowarl wbił topór osadzony na kikucie w bok mumii lecz toporem trzymanym w ręce nie zdążył poprawić ciosu bo mumia przyłożyła mu w twarz rękojeścią miecza. Odrzucony Fjowarl wtedy był wystawiony na atak co Myphylomemnon wykorzystał i potężnym ciosem powalił krasnoluda zabijając go na miejscu. Widząc swego przeciwnika trupem odwrócił się i opuściłłarenęęnie zważając na wrzawę publiki.
I oto padł zwycięzca jednej z poprzednich aren. Fjowarl znalazł swą chwalebną śmierć z rąk mumii.
- Dead_Guard
- "Nie jestem powergamerem"
- Posty: 189
- Lokalizacja: Kraków
Fjolwar charknął jeszcze, zanim jego ciało uderzyło o ziemię, był już martwy, w końcu.