Arena of Death 20: Sylvania 3 Arena Jubileuszowa (32 os)
Re: Arena of Death 20: Sylvania 3 Arena Jubileuszowa (32 os)
i znowu po walce Myphylomemnona nawiedziło to samo uczucie, poczuł się szczęśliwy i zadowolony z wrzawy publicznośc, chciał się uśmiechnąć jednak jego zasuszona skura i mięście nie pozwoliły na to zbytnio przybierając tylko na chwile dziwny grymas który wystraszył jednego ze strażników w poczekalni.
wróciwszy do poczekalni Myphylomemnon zaczął sie zastanawiać przez chwile po co właściwie walczy..... dla kilku błyskotek...już miał w głowie kolejną myśl gdy wspomnienie o skarbach wypełniło go całego i wszystkie zawiłe myśli uleciały a umysł jakby zapadł w letarg, znów pojawiła sie wola walki o skarby które zostały mu zrabowane, powrócił więc na swoje miejsce dokładnie to samo co zawsze i zastygł w bezruchu..
wróciwszy do poczekalni Myphylomemnon zaczął sie zastanawiać przez chwile po co właściwie walczy..... dla kilku błyskotek...już miał w głowie kolejną myśl gdy wspomnienie o skarbach wypełniło go całego i wszystkie zawiłe myśli uleciały a umysł jakby zapadł w letarg, znów pojawiła sie wola walki o skarby które zostały mu zrabowane, powrócił więc na swoje miejsce dokładnie to samo co zawsze i zastygł w bezruchu..
August po zakończeniu swojego treningu postanowił po raz kolejny wezwać do siebie Felicje. Wysłał więc jednego ze swych Rycerzy aby zaprosił ją do jego komnat. Gdy przybyła przywitał ją porcją najlepszego wina i świeżej Krwi.
-Witaj Felicjo- powiedział- Słyszałem o twoich ostatnich wyczynach, czyżbyś jednak zadecydowała się powrócić na naszą stronę-
- Twoje niedoczekanie Auguście- odpowiedziała- A to co się stało to moja sprawa-
- Jak chcesz zaprosiłem cię tu, aby zmodyfikować moją propozycje. Z tego co się dowiedziałem wojna z Carstainów z Imperium nie nastąpi tak szybko. Dlatego modyfikuje swoje plany, zamierzam porzucić służbę u Manfreda i ruszyć na poszukiwanie pozostałych Krwawych Smoków, odbudować potęgę Zakonu Rycerzy Wampirów i wtedy jako pełnoprawny sojusznik uderzyć razem z Manfredem na Imperium. Zostaw ludzi oni są skazani na zagładę, dołącz do mnie, a dostąpisz wielkości-
- Ha ha ha- roześmiała się Felicja- Głupszego planu nie słyszałam, twoje ego uderza ci do głowy smoczku, zjednoczyć wszystkich krwawych nie realne, może chcesz zjednoczyć wszystkie rody wampirów co-
- Nie twierdzę, że to będzie łatwe, ale uważam, że nie ma innego wyjścia. Carstainowie są zbyt dekadendzcy i nie podejmą wojny przynajmniej na razie. A Imperium jeśli nie padnie pod naszymi ciosami zostanie zdławione przez Chaos. Armia Krwawych Smoków razem z Carstainami podbiła by Imperium i mogła by skutecznie przeciwstawić się potędze Mrocznych Bogów. Zastanów się nad tym. Moc Wampirów to jedyna możliwość uratowania świata-
-Auguscie pomieszało ci się w głowie-
-Jak uważasz, warunki pozostają te same, masz czas do końca turnieju_
-Witaj Felicjo- powiedział- Słyszałem o twoich ostatnich wyczynach, czyżbyś jednak zadecydowała się powrócić na naszą stronę-
- Twoje niedoczekanie Auguście- odpowiedziała- A to co się stało to moja sprawa-
- Jak chcesz zaprosiłem cię tu, aby zmodyfikować moją propozycje. Z tego co się dowiedziałem wojna z Carstainów z Imperium nie nastąpi tak szybko. Dlatego modyfikuje swoje plany, zamierzam porzucić służbę u Manfreda i ruszyć na poszukiwanie pozostałych Krwawych Smoków, odbudować potęgę Zakonu Rycerzy Wampirów i wtedy jako pełnoprawny sojusznik uderzyć razem z Manfredem na Imperium. Zostaw ludzi oni są skazani na zagładę, dołącz do mnie, a dostąpisz wielkości-
- Ha ha ha- roześmiała się Felicja- Głupszego planu nie słyszałam, twoje ego uderza ci do głowy smoczku, zjednoczyć wszystkich krwawych nie realne, może chcesz zjednoczyć wszystkie rody wampirów co-
- Nie twierdzę, że to będzie łatwe, ale uważam, że nie ma innego wyjścia. Carstainowie są zbyt dekadendzcy i nie podejmą wojny przynajmniej na razie. A Imperium jeśli nie padnie pod naszymi ciosami zostanie zdławione przez Chaos. Armia Krwawych Smoków razem z Carstainami podbiła by Imperium i mogła by skutecznie przeciwstawić się potędze Mrocznych Bogów. Zastanów się nad tym. Moc Wampirów to jedyna możliwość uratowania świata-
-Auguscie pomieszało ci się w głowie-
-Jak uważasz, warunki pozostają te same, masz czas do końca turnieju_
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Rannard Znienawidzony –( Exalted Chaos Champion) vs Mario Baldini (kapitan DoW)
Najemnik zdobył sobie pewien szacunek po wygraniu swego pojedynku. MArio nadal był niezadowolony z bytności tutaj gdzie każda walka zbliżała go krok do śmierci od której się wywinął ostatnim razem , ale ile może trwać szczęście. Kiedyś się skończy a wtedy on- myślał Mario- powędruje wprost do zaświatów.
Dla Maria nawet piwo straciło swój smak i najemnik po prostu melancholijnie upijał się powoli chcąc ukoić strach. Walka miała się wkrótce zacząć toteż zaopatrzył się w niewielką buteleczkę eliksiru który miał mu pomóc w starciu. Od razu też poczuł się silniejszy lecz pewny był tylko niewiele więcej. Westchnął i nie widząc rady na to wstał i udał się w kierunku areny. Nie było po co tego opóźniać.
Czempion chaosu oderwał się od prowadzenia kultu by stoczyć pojedynek. Taka mała rozrywka dla przyjemnośći. Zmiarzdżyć jakiegoś południowca. Może nieco krwawa forma rozrywki ale rozrywką być nie przestająca no i ciesząca oko czarnego księcia. Rannard nie był sam. Towarzyszyły mu niewolnice i niewolnik niosące za nim cząstki jego ekwipunku. Pozwolił im na ten rzadki zaszczyt gdyż w ten sposób sprawiał lepsze wrażenie na oglądających go. Ah jakże lubił gdy go oglądano a jeszcze bardziej podziwiano. I to zaraz osiągnie podziw publiki gdy ujrzą co potrafi na ich arenie.
Spoglądali na siebie w milczniu oczekując na rozpoczęcie walki. Co mieliby zresztą sobie powiedzieć. Tu była arena tutaj się walczyło, zwyciężało i umierano a rozmowy były tutaj niezbyt na miejscu chyba zeby odwoływały się do obelg walczących przeciw sobie. Stali tak dobrą chwilę Rannard niecierpliwie manipulując ulubionym biczem a Mario przebiegając palcami po rękojeści swych pistoletów. Gdy w końcu gong rozbrzmiał nadszedł czas na walkę. Mario szybko dobył swych pistoletów i zanim czempion chaosu zdążył powiedzieć "ZGINIESZ" huk wystrzałów rozległ się po arenie. Rannarda jakby coś silnego uderzyło w pierś powalając go niewidzialną siłą na piasek areny. Ze zdziwieniem odkrył że bardzo trydno mu się ruszać. Zetknął się z siłą broni prochowej po raz pierwszy tak więc jego zdziwieniu nie było końca. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać bo MArio podszedł do niego i patrząc mu w oczy bez emocji przebił gardło mu swym rapierem.
Najemnik zdobył sobie pewien szacunek po wygraniu swego pojedynku. MArio nadal był niezadowolony z bytności tutaj gdzie każda walka zbliżała go krok do śmierci od której się wywinął ostatnim razem , ale ile może trwać szczęście. Kiedyś się skończy a wtedy on- myślał Mario- powędruje wprost do zaświatów.
Dla Maria nawet piwo straciło swój smak i najemnik po prostu melancholijnie upijał się powoli chcąc ukoić strach. Walka miała się wkrótce zacząć toteż zaopatrzył się w niewielką buteleczkę eliksiru który miał mu pomóc w starciu. Od razu też poczuł się silniejszy lecz pewny był tylko niewiele więcej. Westchnął i nie widząc rady na to wstał i udał się w kierunku areny. Nie było po co tego opóźniać.
Czempion chaosu oderwał się od prowadzenia kultu by stoczyć pojedynek. Taka mała rozrywka dla przyjemnośći. Zmiarzdżyć jakiegoś południowca. Może nieco krwawa forma rozrywki ale rozrywką być nie przestająca no i ciesząca oko czarnego księcia. Rannard nie był sam. Towarzyszyły mu niewolnice i niewolnik niosące za nim cząstki jego ekwipunku. Pozwolił im na ten rzadki zaszczyt gdyż w ten sposób sprawiał lepsze wrażenie na oglądających go. Ah jakże lubił gdy go oglądano a jeszcze bardziej podziwiano. I to zaraz osiągnie podziw publiki gdy ujrzą co potrafi na ich arenie.
Spoglądali na siebie w milczniu oczekując na rozpoczęcie walki. Co mieliby zresztą sobie powiedzieć. Tu była arena tutaj się walczyło, zwyciężało i umierano a rozmowy były tutaj niezbyt na miejscu chyba zeby odwoływały się do obelg walczących przeciw sobie. Stali tak dobrą chwilę Rannard niecierpliwie manipulując ulubionym biczem a Mario przebiegając palcami po rękojeści swych pistoletów. Gdy w końcu gong rozbrzmiał nadszedł czas na walkę. Mario szybko dobył swych pistoletów i zanim czempion chaosu zdążył powiedzieć "ZGINIESZ" huk wystrzałów rozległ się po arenie. Rannarda jakby coś silnego uderzyło w pierś powalając go niewidzialną siłą na piasek areny. Ze zdziwieniem odkrył że bardzo trydno mu się ruszać. Zetknął się z siłą broni prochowej po raz pierwszy tak więc jego zdziwieniu nie było końca. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać bo MArio podszedł do niego i patrząc mu w oczy bez emocji przebił gardło mu swym rapierem.
Ostatnio zmieniony 30 sty 2010, o 00:08 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 1 raz.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Istotnie to było krytyczne trafienie a Rannard nie miał zbroi.
Co.. co się dzieje ? To jakaś magia ? Umysł czempiona całkowicie wypełnił słodki ból i wojownik osunął się w ciemność.
Jeden z kultystów wybiegł na arenę, chwycił jego bronie i z nienaturalnym chichotem odbiegł w tylko sobie znanym kierunku.
Reszta wzieła ciało Rannarda i skierowała się w drogę powrotną.
Jeden z kultystów wybiegł na arenę, chwycił jego bronie i z nienaturalnym chichotem odbiegł w tylko sobie znanym kierunku.
Reszta wzieła ciało Rannarda i skierowała się w drogę powrotną.
Hordes of Chaos.... To było to....
August nie był zadowolony ze śmierci chaośnika, miał nadzieje, że spotka go na swej drodze i sam wypruje z niego flaki, a tymczasem ten śmiertelnik wykorzystując pistolety zabił sługę ciemności, pisolety - broń tchurzy i słabełuszy.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Maletharion usłyszał odgłos strzału... a potem jęk umierającego wyznawce chaosu. Zaśmiał się cicho pod nosem na tę myśl.
" Widać jego plugawi zakłamani bogowie nie sprzyjali Mu "
Nigdy ich nie lubił, zakłamane, pozbawione własnej woli, żądne jedynie potęgi puste marionetki w rękach bogów chaosu. Zaprzedali swoje dusze za chwile sławy, i obiecaną nieśmiertelność której nikt z nich nie osiągnie, nigdy w nich nie było tego czego w jego rasie...
Następnie odszedł do swojego pokoju, gdzie mógł rozmyślać o swojej przyszłości.
"Przeklęta wiedzma już nie długo wybije godzina mojej zemsty! " Już niedługo skonczą się dni mojego upokorzenia! Oj tak! Na mojego najwyższego Boga tak!"
" Widać jego plugawi zakłamani bogowie nie sprzyjali Mu "
Nigdy ich nie lubił, zakłamane, pozbawione własnej woli, żądne jedynie potęgi puste marionetki w rękach bogów chaosu. Zaprzedali swoje dusze za chwile sławy, i obiecaną nieśmiertelność której nikt z nich nie osiągnie, nigdy w nich nie było tego czego w jego rasie...
Następnie odszedł do swojego pokoju, gdzie mógł rozmyślać o swojej przyszłości.
"Przeklęta wiedzma już nie długo wybije godzina mojej zemsty! " Już niedługo skonczą się dni mojego upokorzenia! Oj tak! Na mojego najwyższego Boga tak!"
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Selamith (Dark Elf Assasin) vs Friedrich Wilczy Gniew – (Kapłan Ulryka )
Mroczny elf radośnie pił wino na pohybel swoim ofiarom a zwłąszcza swej ostatniej. Zbliżał się czas następnej walki toteż pragnął się zrelaksować i odpocząć by być w pełni sprawnym w walce. Widział swego przeciwnika. Może i potrafił on machać swym toporkiem ale jemu nie sprosta. Jego ostrze niezawodnie znajdzie serce brodatego człowieka zanim tamten zdąży zrobić cokolwiek. Selamith w końcu byłłzabójcą a mord stanowił jego pracę. Cóż mógł marny człowiek począć przeciw niemu , gdy pod jego ostrzem padali wytrawni szermierze elficcy. Oczywiście zabójca lepiej by się czuł mogąc ubić przeciwnika z zaskoczenia ale jego trening nie przewidywałłtyllko skradania się i ataku z zaskoczenia ale i otwartej walki. Traktował też swój kunszt jako forma sztuki do tego bardzo przyjemnej. Przyjemnością było wbić stal w miękkie ciało ofiary i patrzeć jak wypływa z niej życie. Selamith westchnął gdy zabił gong wzywający go na arenę. Akurat zdążył dopić wino. Odstawił kieliszek i poprawiając oręż przy pasie wstał i idał się do wyjścia.
W komnacie Fiedricha trwały w najlepsze przygotowania do pojedynku. Richard pomagał swemu towarzyszowi założyć zbroję i sprawdził dokłądnie czy jest dobrze zamocowa. Rozmawiali o nadchodzącym pojedynku.-
-I włąśnie dlatego Richardzie twierdzę że dobrze żeśmy tu trafili. Pełno tu pokrak, wampirów, i plugastwa chaosu. Wybijają się też między sobą ale nie zaszkodzi im w tym pomóc a do tego chwała Ulryka spływa na nas że niesiemy jego słowo czyli młot pośród tych którzy na to zasługują.
-Prawda Friedrichu - odpowiedział Richard , choć ja wolałbym otwartą bitwę bo tam najlepiej czuję że Pan Wojny jest pośród nas.
-Nie do końca masz rację Richardzie. - spojrzał na niego Friedrich zakładając rękawicę. On jest zawsze tam gdzie trwa walka. Czy to mały pojedynek, czy to wielka bitwa czy też walka na arenie.
- Może i masz rację ale to ty walczysz , nie ja. Ja muszę się zadowolić bierną obserwacją a to już nie jest przyjemne.
Friedrich klepnął go w plecy.
-Nie trać ducha bracie. Jeśli zwycięże w następnej arenie ty będziesz mógł wystąpić a jeśli polegnę to mnie pomścić. Zgoda?
-Tak Friedrichu , tak ustaliliśmy. Niemniej jednak może to i lepiej w ten sposób nie spotkamy się przeciw sobie.
-Tak rzeczywiście- zaśmiał się Friedrich- lepiej że tak jest.- Dobrze chodzmy. Arena na nas czeka.
Niedługo później wszystkie oczy na widowni zatrzymały się na dwóch postaciach na piasku areny. Smukły elf i opancerzony człowiek oczekiwalki sygnału do walki. Dwóch wyszło i zostanie tylko jeden jako odwieczne prawo na arenie i obaj chcieli wyjść. Ten konflikt interesów więc zaraz miał być rozstrzygnięty. Selamith sprężył się gotów w każdej chwili zaatakować niczym żmija. Friedrich trzymając oburącz swój topór w ostatnich minutach przed walką zmawiał modlitwę do Ulryka by ten dał mu siłę. W końcu nadeszła ta chwila i gong zabrzmiał. Elf dobył broni i podszedł do Friedricha . Kapłan Ulryka zareagował tak jak się spodziewał - zamachnął się swoim toporem i wtedy Sleamith uderzył korzystając z odsłonięcia się przeciwnika tnąc mieczem i wakizashi. Miecz zgrzytnął wprawdzie na zbroi lecz wakizashi zdołął dostać się do ciałą lekko raniąc Friedricha wprowadzając toksynę do ciała. Uśmiechnął się pod maską i odskoczył unikając topora. Friedrich nie poczuł jeszcze bólu toksyny i ruszyłłza elfem dosięgając go końcem swej broni rządnej krwi niegodziwych istot. Selamith syknął gdy poczuł stal i uderzenie po plecach. Na szczęście tylko końcem broni oberwał inaczej już by tu leżał na ziemii. Zwinnie zmienił kierunek biegu zmieniając go w zwrot i szarżę na kapłąna ludzkiego tnąc go w twarz. Ostrze przecięło misiurkę i dosięgło szyi nie przecinając jednak tętnicy. Friedrich ryknął rozłoszczony nie na żarty bo elf znów mu umknął. Selamith jeszcze raz zaatakował w ten sposób. Friedrich miał już gotowy plan. W odpowiedniej chwili zamiast atakować przeciwnika odstąpił krok i podłożył mu nogę. Selamith nie tego się spodziewał i wyłożył się na arenie jak długi. Friedrich wtedy z triumfem w oczach zamachem znad głowy przygwoździł go do areny jednym ciosem końcąc życie zabójcy.
Mroczny elf radośnie pił wino na pohybel swoim ofiarom a zwłąszcza swej ostatniej. Zbliżał się czas następnej walki toteż pragnął się zrelaksować i odpocząć by być w pełni sprawnym w walce. Widział swego przeciwnika. Może i potrafił on machać swym toporkiem ale jemu nie sprosta. Jego ostrze niezawodnie znajdzie serce brodatego człowieka zanim tamten zdąży zrobić cokolwiek. Selamith w końcu byłłzabójcą a mord stanowił jego pracę. Cóż mógł marny człowiek począć przeciw niemu , gdy pod jego ostrzem padali wytrawni szermierze elficcy. Oczywiście zabójca lepiej by się czuł mogąc ubić przeciwnika z zaskoczenia ale jego trening nie przewidywałłtyllko skradania się i ataku z zaskoczenia ale i otwartej walki. Traktował też swój kunszt jako forma sztuki do tego bardzo przyjemnej. Przyjemnością było wbić stal w miękkie ciało ofiary i patrzeć jak wypływa z niej życie. Selamith westchnął gdy zabił gong wzywający go na arenę. Akurat zdążył dopić wino. Odstawił kieliszek i poprawiając oręż przy pasie wstał i idał się do wyjścia.
W komnacie Fiedricha trwały w najlepsze przygotowania do pojedynku. Richard pomagał swemu towarzyszowi założyć zbroję i sprawdził dokłądnie czy jest dobrze zamocowa. Rozmawiali o nadchodzącym pojedynku.-
-I włąśnie dlatego Richardzie twierdzę że dobrze żeśmy tu trafili. Pełno tu pokrak, wampirów, i plugastwa chaosu. Wybijają się też między sobą ale nie zaszkodzi im w tym pomóc a do tego chwała Ulryka spływa na nas że niesiemy jego słowo czyli młot pośród tych którzy na to zasługują.
-Prawda Friedrichu - odpowiedział Richard , choć ja wolałbym otwartą bitwę bo tam najlepiej czuję że Pan Wojny jest pośród nas.
-Nie do końca masz rację Richardzie. - spojrzał na niego Friedrich zakładając rękawicę. On jest zawsze tam gdzie trwa walka. Czy to mały pojedynek, czy to wielka bitwa czy też walka na arenie.
- Może i masz rację ale to ty walczysz , nie ja. Ja muszę się zadowolić bierną obserwacją a to już nie jest przyjemne.
Friedrich klepnął go w plecy.
-Nie trać ducha bracie. Jeśli zwycięże w następnej arenie ty będziesz mógł wystąpić a jeśli polegnę to mnie pomścić. Zgoda?
-Tak Friedrichu , tak ustaliliśmy. Niemniej jednak może to i lepiej w ten sposób nie spotkamy się przeciw sobie.
-Tak rzeczywiście- zaśmiał się Friedrich- lepiej że tak jest.- Dobrze chodzmy. Arena na nas czeka.
Niedługo później wszystkie oczy na widowni zatrzymały się na dwóch postaciach na piasku areny. Smukły elf i opancerzony człowiek oczekiwalki sygnału do walki. Dwóch wyszło i zostanie tylko jeden jako odwieczne prawo na arenie i obaj chcieli wyjść. Ten konflikt interesów więc zaraz miał być rozstrzygnięty. Selamith sprężył się gotów w każdej chwili zaatakować niczym żmija. Friedrich trzymając oburącz swój topór w ostatnich minutach przed walką zmawiał modlitwę do Ulryka by ten dał mu siłę. W końcu nadeszła ta chwila i gong zabrzmiał. Elf dobył broni i podszedł do Friedricha . Kapłan Ulryka zareagował tak jak się spodziewał - zamachnął się swoim toporem i wtedy Sleamith uderzył korzystając z odsłonięcia się przeciwnika tnąc mieczem i wakizashi. Miecz zgrzytnął wprawdzie na zbroi lecz wakizashi zdołął dostać się do ciałą lekko raniąc Friedricha wprowadzając toksynę do ciała. Uśmiechnął się pod maską i odskoczył unikając topora. Friedrich nie poczuł jeszcze bólu toksyny i ruszyłłza elfem dosięgając go końcem swej broni rządnej krwi niegodziwych istot. Selamith syknął gdy poczuł stal i uderzenie po plecach. Na szczęście tylko końcem broni oberwał inaczej już by tu leżał na ziemii. Zwinnie zmienił kierunek biegu zmieniając go w zwrot i szarżę na kapłąna ludzkiego tnąc go w twarz. Ostrze przecięło misiurkę i dosięgło szyi nie przecinając jednak tętnicy. Friedrich ryknął rozłoszczony nie na żarty bo elf znów mu umknął. Selamith jeszcze raz zaatakował w ten sposób. Friedrich miał już gotowy plan. W odpowiedniej chwili zamiast atakować przeciwnika odstąpił krok i podłożył mu nogę. Selamith nie tego się spodziewał i wyłożył się na arenie jak długi. Friedrich wtedy z triumfem w oczach zamachem znad głowy przygwoździł go do areny jednym ciosem końcąc życie zabójcy.
Kolejna walka zakończona, i znowu będę walczył ja. - Elf zszedł z widowni powolnym krokiem rozmyślając o swojej walce. Wiedział że jego Bóg czuwa nad nim i pomoże mu w walce. - Ehhh... kolejny wampir którym przyjdzie mi się zmierzyć. - Imhol mrukną coś pod nosem a potem całkowicie pogrążył się w myślach
... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
Felicja usłyszała tylko ryki na arenie. Z pewnością właśnie odbyła się kolejna walka, która ani trochę nie ją nie interesowała. Interesowało ją natomiast czemu August tak bardzo nalegał na ich sojusz...
Przecież była "zdrajcą", więc po jaką ciężką cholerę tak bardzo chce ją mieć po swojej stronie...
I wtedy do niej to dotarło.
Oczywistym powodem były oczywiście informację jakie posiadała na temat zakonu. Bez nich bardzo ciężko by było Augustowi walczyć z imperium.
Jednak jest coś jeszcze. Jej kuzyn chce zebrać krwawe smoki, jednak aby tego dokonać najpierw musiałby "przekonać" resztę rodziny. Gdyby mu się udało to z pewnością wielu krwawych smoków by przybyło na wezwanie, a to oczywiście sprowadziłoby kolejnych. Do tego jednak potrzebował jej, by móc przywdziać stój prawdziwego przywódcy, który "nawet Ją" przekonał do wizji podboju imperium.
No a w dodatku, dzięki jej doświadczeniu z wampirami mógłby zawsze usunąć niewygodną opozycję. Musiała mu przyznać że bardzo sprytnie to wymyślił. Może jednak to co August mówi ma sens...? Może faktycznie zakon zwalcza jedyną nadzieję imperium na przetrwanie kolejnego najazdu chaosu?
To są pytania, na które będzie musiała Sobie wkrótce odpowiedzieć, bo czasu było coraz mniej...
Przecież była "zdrajcą", więc po jaką ciężką cholerę tak bardzo chce ją mieć po swojej stronie...
I wtedy do niej to dotarło.
Oczywistym powodem były oczywiście informację jakie posiadała na temat zakonu. Bez nich bardzo ciężko by było Augustowi walczyć z imperium.
Jednak jest coś jeszcze. Jej kuzyn chce zebrać krwawe smoki, jednak aby tego dokonać najpierw musiałby "przekonać" resztę rodziny. Gdyby mu się udało to z pewnością wielu krwawych smoków by przybyło na wezwanie, a to oczywiście sprowadziłoby kolejnych. Do tego jednak potrzebował jej, by móc przywdziać stój prawdziwego przywódcy, który "nawet Ją" przekonał do wizji podboju imperium.
No a w dodatku, dzięki jej doświadczeniu z wampirami mógłby zawsze usunąć niewygodną opozycję. Musiała mu przyznać że bardzo sprytnie to wymyślił. Może jednak to co August mówi ma sens...? Może faktycznie zakon zwalcza jedyną nadzieję imperium na przetrwanie kolejnego najazdu chaosu?
To są pytania, na które będzie musiała Sobie wkrótce odpowiedzieć, bo czasu było coraz mniej...
Paskudny uśmiech power gamera
Dzięki Rion , zobaczymy jak będzie .
August sparował kolejne uderzenie i wyprowadził mistrzowską kontrę, która dosięgła serca jednego z podległych mu wampirów, prawie w tym samym momencie ostrze miecza spadło na jego głowę, ale dzięki nadludzkiemu refleksowi w porę się uchylił, zadał cios który jego przeciwnik chciał sparować, ale była to pułapka gdyż zmienił kąt uderzenia i rozrąbał ramię kolejnego wampira. Na polu walki został tylko jeden przeciwnik szybka i mordercza wymiana ciosów zakończyła się zwycięstwem Augusta
-Zabrać ciała i wstawić do trumien niech odpoczną - powiedział August, po czym dodał -No Elfie jestem gotowy i idę po ciebie, czas zatańczyć z tobą tancerzyku.
Dobra kubon powodzenia i niech wygra lepszy (tzn wampir )
August sparował kolejne uderzenie i wyprowadził mistrzowską kontrę, która dosięgła serca jednego z podległych mu wampirów, prawie w tym samym momencie ostrze miecza spadło na jego głowę, ale dzięki nadludzkiemu refleksowi w porę się uchylił, zadał cios który jego przeciwnik chciał sparować, ale była to pułapka gdyż zmienił kąt uderzenia i rozrąbał ramię kolejnego wampira. Na polu walki został tylko jeden przeciwnik szybka i mordercza wymiana ciosów zakończyła się zwycięstwem Augusta
-Zabrać ciała i wstawić do trumien niech odpoczną - powiedział August, po czym dodał -No Elfie jestem gotowy i idę po ciebie, czas zatańczyć z tobą tancerzyku.
Dobra kubon powodzenia i niech wygra lepszy (tzn wampir )
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."