Dlaczego nie jeżdzisz na Mastery?
Re: Dlaczego nie jeżdzisz na Mastery?
Oczywiście nie od deski do deski. Tylko te dłuższe wypowiedzi najbardziej udzielających się. Mówiąc poważniej pewnie za jakiś czas tak czy siak wybiorę się na jakiegoś mastera z czystej ciekawości bo do Warszawy i Lublina mam niedaleko. Głównie chodzi o to, że jak pomyślę, że miał bym grać z jakimś podpitym kmiotem który jest napięty na wygraną jak baranie jaja i na siłę naciąga zasady (które jako, że gram od niedawna czasami są dla mnie zagadką) i kłóci się o każdy ułamek cala to mnie przechodzi dreszcz obrzydzenia. Prawdopodobnie w takiej sytuacji jeśli nie poniosła by mnie ambicja i "sportowa złość" zebrał bym figurki do worka i powiedział bierz te 0:20 buraku i zejdź mi z oczu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przypadek jaki tu przytoczyłem to raczej rzadkość ale wybierając się na jakiegoś mastera czy lokala najpierw zrobił bym rozeznanie tu na forum, żeby nie jechać w ciemno i nie rozczarować się jak kolega od Narbutta. Mój wcześniejszy post był pół serio... ale rzeczywiście po zapoznaniu się z tematem można się lekko zniechęcić. Domyślam się, że to nie zawsze prawda ale do mnie najbardziej przemawia: "Nie jeżdżę na mastery bo na lokalach mam to samo tylko, że lepiej" bo kilka takich wypowiedzi tu znalazłem. Ale chciałem jeszcze raz zaznaczyć, że na mastera z pewnością kiedyś pojadę.
"Od dwóch dobrych generałów wolę jednego, który ma szczęście", Napoleon
"Mieć rację nie sprawia żadnej przyjemności, jeśli nie można wykazać innym, że się mylą..."
"Mieć rację nie sprawia żadnej przyjemności, jeśli nie można wykazać innym, że się mylą..."
Powiem Ci, że kolesie na kacu/podpici absolutnie się nie ciśnieniują i chyba częściej sami daliby Ci 20:0, żeby móc się wyspać.
Kolesi, którzy ciśnieniują się tak wiesz, ponad normę (nie mylić tego z dobrą grą, bo jak ktoś Ci na podstawie zasad pokaże, że nie masz racji, to nie jest ciśnieniowanie się) to absolutna rzadkość i mit.
Kolesi, którzy ciśnieniują się tak wiesz, ponad normę (nie mylić tego z dobrą grą, bo jak ktoś Ci na podstawie zasad pokaże, że nie masz racji, to nie jest ciśnieniowanie się) to absolutna rzadkość i mit.
Release the Przemcio!
Z tego co pamiętam to chyba nigdy nie trafiłem na chamskiego ciśnieniowca. Wiadomo ,że nie zawsze złapiesz z nowo poznanym przeciwnikiem jakiś zajebisty kontakt. Pamiętam jak grałem z czołowymi graczami, w dodatku bardzo ciężki paring i zawsze było podanie ręki, i zakończenie bitwy z uśmiechem. Dużo zależy ,także od tego jak ty będziesz podchodzić do gry.
Ja mastery polecam!!!
Ja mastery polecam!!!
Dokładnie, ostatnie o czym ktoś myśli na kacu to wykłócanie się o zasady jak ledwie ogarnia co się dzieje a pająk tupie za głośno na suficie Do tego zazwyczaj śpiochów paruje się ze sobą w niedzielę, żeby Ci, którzy chcą normalnie zagrać mieli przeciwnikówtrikk pisze:Powiem Ci, że kolesie na kacu/podpici absolutnie się nie ciśnieniują i chyba częściej sami daliby Ci 20:0, żeby móc się wyspać.
W tej edycji możesz sobie przecież wszystko mierzyć i dokładnie ustawić więc nie ma kłótni o milimetry, w poprzedniej edycji zdarzały się takie sytuacje. Pamiętaj, że po coś jest instytucja sędziego a na masterach oprócz głównego, biega jeszcze kilku liniowych, technicznych itp. Możesz więc wszelkie zastrzeżenia zgłaszać i pytać o niejasności w zasadach, bo od tego sędziowie są.Gangrel pisze:Głównie chodzi o to, że jak pomyślę, że miał bym grać z jakimś podpitym kmiotem który jest napięty na wygraną jak baranie jaja i na siłę naciąga zasady (które jako, że gram od niedawna czasami są dla mnie zagadką) i kłóci się o każdy ułamek cala to mnie przechodzi dreszcz obrzydzenia. Prawdopodobnie w takiej sytuacji jeśli nie poniosła by mnie ambicja i "sportowa złość" zebrał bym figurki do worka i powiedział bierz te 0:20 buraku i zejdź mi z oczu.
Co do Narbutta to przecież tylko turniej lokalny a te rządzą się trochę innymi prawami właśnie choćby po to by ludzie mogli sobie oddziały potestować. Na masterach jest wymóg pomalowanej armii, trayów itp Do tego zazwyczaj jeszcze pkt za wygląd armii. Dlatego imo nie ma co się zniechęcać. No i jak już pisał Relosu, pakujcie chłopaki figsy i wpadajcie na Bitwę o Białystok 2013
Bo każdy jest tylko człowiekiem i nie musicie od razu zostawać super kumplami Kiedyś jak grałem z jakimś Łotyszem to całą bitwę przegadałem z jego blond dziewczyną siedzącą obok bo z niego straszny mruk byłZ tego co pamiętam to chyba nigdy nie trafiłem na chamskiego ciśnieniowca. Wiadomo ,że nie zawsze złapiesz z nowo poznanym przeciwnikiem jakiś zajebisty kontakt. Pamiętam jak grałem z czołowymi graczami, w dodatku bardzo ciężki paring i zawsze było podanie ręki, i zakończenie bitwy z uśmiechem. Dużo zależy ,także od tego jak ty będziesz podchodzić do gry.
Ja mastery polecam!!!
kudłaty pisze:Wiadomo alkohol jest dla ludzi, ale śliwowica jest dla frontu wschodniego
Narbutta Wahammerową mordownią, dobre
Grałem tam dziesiątki razy, wszyscy się znają od lat, na wolną sobotę dobre miejsce do popykania w ludki, sprawdzenia rozpy i nabicia przy okazji punktów do ligi.
Co do święta battla, to zdecydowanie są to mastery, które uwielbiam i polecam
Grałem tam dziesiątki razy, wszyscy się znają od lat, na wolną sobotę dobre miejsce do popykania w ludki, sprawdzenia rozpy i nabicia przy okazji punktów do ligi.
Co do święta battla, to zdecydowanie są to mastery, które uwielbiam i polecam
To czy turniej będzie świętem battla zależy od tego czy będziesz miał do tego takie nastawienie, nie można jednak mieć pretensji do innych graczy za to, że traktują tą grę jako pole do rywalizacji, przecież jak sama nazwa wskazuje to jest turniej, a nie zlot fanów warhammera.
Dla jednych istotą tej gry jest fluffowe pierdzenie, dla innych ciśnieniowanie się w lidze, jeszcze inni należą po trochu do każdej z tych grup. I każdy ma do tego prawo.
Nie rozumiem tez pojęcia ciskania się w zasadach. Masz sędziego, rulebook, wyjaśniacie wątpliwości i gracie dalej, nigdy konfliktów dotyczących zasad nie odbierałem personalnie.
Padł tu także zarzut wykorzystywania i naciągania zasad; no cóż, jeśli ktoś nie jest ograny, to może niektóre zagrywki tak odebrać - ale wtedy wina leży po jego stronie bo z braku doświadczenia i niewiedzy w zasadach nie mógł przewidzieć, że przeciwnik zagra w określony sposób, dobre wykorzystywanie zasad to element warhammerowego skilla.
Jedyna rzecz jakiej nie znoszę to proxy, i to nie takie "w granicach przyzwoitości" tylko te ordynarne w stylu kasztanów i karteczek, tego akurat nie znoszę, a niestety organizatorzy kładą na to lachę czasem. Rozumiem takie proxy w domu, gdy testujesz rozpę lub armię, ale nie na turnieju.
Dla jednych istotą tej gry jest fluffowe pierdzenie, dla innych ciśnieniowanie się w lidze, jeszcze inni należą po trochu do każdej z tych grup. I każdy ma do tego prawo.
Nie rozumiem tez pojęcia ciskania się w zasadach. Masz sędziego, rulebook, wyjaśniacie wątpliwości i gracie dalej, nigdy konfliktów dotyczących zasad nie odbierałem personalnie.
Padł tu także zarzut wykorzystywania i naciągania zasad; no cóż, jeśli ktoś nie jest ograny, to może niektóre zagrywki tak odebrać - ale wtedy wina leży po jego stronie bo z braku doświadczenia i niewiedzy w zasadach nie mógł przewidzieć, że przeciwnik zagra w określony sposób, dobre wykorzystywanie zasad to element warhammerowego skilla.
Jedyna rzecz jakiej nie znoszę to proxy, i to nie takie "w granicach przyzwoitości" tylko te ordynarne w stylu kasztanów i karteczek, tego akurat nie znoszę, a niestety organizatorzy kładą na to lachę czasem. Rozumiem takie proxy w domu, gdy testujesz rozpę lub armię, ale nie na turnieju.
Ja jak zaczynałem grać to bob syop na proksach, nie pajęczaki mi to wgl. Teraz nie ma o tym mowy. Oczywiście parę modeli w tylnym szeregu, albo coś zamiast maszynki, bo się zapomniało i tyle.
https://idefly.pl - robimy koszulki, bluzy itd dla klubów!
ty to mnie rozumiesz! Racja, słownik w telefonie.
https://idefly.pl - robimy koszulki, bluzy itd dla klubów!