
Arena of Death nr 9
Ta nie ma sensu czekać na 32, pozatym widzę że narazie to nawet 16 nie mamy
.

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
ba w takim razie spowrotem do starej dobrej szesnastki.
Brakuje jeszcze chyba trzech zabijaków, mam nadzieje że do jutra sie jeszcze znajdą
.

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Gryzek był nikim, nawet się nie łudził że może być inaczej, tak mu wmawiano przez całe jego krótkie życie. Lecz cóż w tym dziwnego skoro był dopiero 13 samcem a pech chciał, że dopiero 14 pomiotem swoich szczurzych rodziców. Pierwszy zazwyczaj przejmuje norę i pracę jako szczur rozpłodowy po ojcu, następnych czterech jest oddawanych do braci jednego z klanów tak by siły były rozłożone równomiernie i żaden nie zyskał przewagi, a trzynaste szczurze dziecko jest oddawane pod opiekę świątyni skaveńskiego boga - rogatego szczura. Pech chciał że Gryzek nie załapał się do żadnej z tych kast, tak więc droga jego kariery potoczyła się tak jak wszystkich pozostałych z pomiotu ... jako najniższa ranga wśród skavenów ,został niewolnikiem od urodzenia.
I tak życie Gryzka przebiegało jak zwykle w tym przypadku kariery, na byciu poniżanym, bitym, oraz wykorzystywanym do wykonywania wstrętnej i ohydnej pracy jakiej żaden z szanujących się skavenów nie babrał by łap. Nic nie zapowiadało spektakularnej zmiany tak więc Gryzek był nikim.
(...)
Jeszcze dzień wcześniej łud szczęścia jak wówczas się wydawało sprawił ,że udało mu się wygrać w trzynaściaka przednie zaszczytne miejsce na tyłach oddziału w nadchodzącej bardzo ciężkiej bitwie, w której to musieliśmy się znaleźć pod przytłaczającą ilością rycerzy wroga, mając zaledwie przewagę dwudziestu do jednego. Był pewien ,że to spisek jego wrogów w Skavenblight sprawił ,że znalazł się na lini szarży wyskakującej znienacka na tyłach kawalerii. Tak-tak wszyscy tam mają wrogów, a bycie niewolnikiem wcale nie sprawia, że szczur przestaje być niewidoczny, nawet w hierarchii niewolniczej panują zasady. Jego zakichane szczęście sprawiło ,że dał się tak łatwo podejść i teraz stał w pierwszej lini obok przerażonej bandy sierot ,a z tego wszystkiego ,myśląc o tych otaczających go takich bezużytecznych głupcach sam wypuścił piżmo strachu. Bycie niewolnikiem podczas bitwy oznaczało tylko tyle, że najprawdopodobniej i tak zginie, ale tak zaszczytne miejsce dawało przynajmniej nadzieje, w przeciwieństwie do przeżycia twarzą w twarz szarżującej bretońskiej kawalerii.
Ziemia wokoło się trzęsła pod łapami. Gryzek odmówił już wszelkie znane modlitwy do rogatego szczura i juz miał robić to co każdy szanujący się skaveński bohater z legend. Niestety za nim przerażeni współ-niewolnicy uniemożliwiali mu ucieczkę stojąc i trzęsąc się, będąc jednak pod wpływem szczurzego szarego proroka, który nie wiadomo jakim cudem mimo iż przed chwilą go nie było pojawił się. Musiał być chyba błąd w obliczeniach maga gdyż i jego głos był załamany w sytuacji w jakiej przyszło mu się znaleźć. Jak mówi przysłowie skaveńskie znalazł się pomiędzy spaczeniem a pułapką. Gryzek przeklął swoje szczęście po raz kolejny, jednak nie zostało mu nic innego jak zginąć jak frajer, stojąc i broniąc się, zamiast pozwolić by bronili go inni. Teraz to on był tym innym.
Już widział zbliżające się kanały w trzynastym niebie rogatego szczura, gdy zbliżały się długie lance i pieniące się pyski zwierząt nadbiegające z taką prędkością. Zrobił to co myślał, że jest najrozsądniejsze w tym wypadku ... zamknął oczy, pożegnał się z życiem i wystawił swój zardzewiały miecz do przodu. Gryzek był już martwy.
Jednak los chciał inaczej, okazało się, że Gryzek był trzynastym synem trzynastego syna w trzynastym pokoleniu wywodzącym się z trzynastego z wielkich skaveńskich rodów stworzonych na samym początku dając zaczątek tej cywilizacji. Wyciągniętych z kanałów i pułapek na szczury, przemienionych cudownie przez samego rogatego szczura. I mimo iż przez całe życie mówiono mu że jest nikim, nie był nikim, był obdarzony błogosławieństwem rogatego szczura, które akurat w tym momencie dało o sobie znać. Wystawiony miecz przebił konia nadjeżdżającego w pierwszej lini kawalerzysty, który zamiast w niego zamachiwał się już lancą w szczura albinosa. Jednak cios nie doszedł celu a kawalerzysta zamiast w szarego proroka trafił na ziemię, wraz z jego koniem, który wierzgając zahaczył o konia biegnącego zanim który nie mogąc już w ostatnim momencie przeskoczyć tej przeszkody, również się wywrócił. I tak rozsypała się formacja lancy bretońskiej niczym domino, a ośmielone tym skaveny rzuciły się na rycerzy, którzy wytracili już ten impet, który wcześniej dawał im przewagę.
Po tym wydarzeniu, kariera Gryzka potoczyła się błyskawicznie. Wszędzie było głośno o szczurze, który przyczynił się do wygranej. A szary prorok, i zarazem kapłan rogatego szczura, który niechybnie by pożegnał się z futrem dostrzegł w nim błysk i przeznaczenie. Wziął go pod swoją 'opiekę' i tym sposobem Gryzek bardzo szybko awansował na klan-szefa oddziału, a po kilku szczęśliwych zgonach jego przeciwników został klan-szefem-szefów. Przeznaczeniem jednak Gryzka nie było spokojnie zostać w norze, Szary prorok dostrzegł w wizjach po wypaleniu sporej ilości spaczenia, że aby odkryć co dalej ma robić, musi udać się do dalekiego kraju poziemnymi drogami i zmierzyć się z kilkoma przeciwnikami na arenie.
I w ten oto sposób Gryzek dostał się na Arenę, oszukany przez tego któremu wszystko zawdzięczał ,a który zaczął mu zazdrościć, popularności i błogosławieństwa rogatego szczura. Czy Gryzek odnajdzie swoje przeznaczenie, czy nadal zostanie nikim ... to się dopiero okaże.
Gryzek (skaven chieftain)
Broń: spaczo-miecz(krótki miecz wykonany z kawałka spaczenia w świątyni rogatego szczura i poświęcony przez 13 szarych proroków)
zbroja: tarcza i lekka spaczo-zbroja(J.w.)
dodatki:
Błogosławieństwo rogatego szczura [EDIT:szczęściarzmiało być klimatycznie do opisu
]<coś jak ward bretki?nie wiem czy coś takiego przejdzie więc daj znać Murm
ale licze na Twoją kreatywność >
eliksir zdrowia
I tak życie Gryzka przebiegało jak zwykle w tym przypadku kariery, na byciu poniżanym, bitym, oraz wykorzystywanym do wykonywania wstrętnej i ohydnej pracy jakiej żaden z szanujących się skavenów nie babrał by łap. Nic nie zapowiadało spektakularnej zmiany tak więc Gryzek był nikim.
(...)
Jeszcze dzień wcześniej łud szczęścia jak wówczas się wydawało sprawił ,że udało mu się wygrać w trzynaściaka przednie zaszczytne miejsce na tyłach oddziału w nadchodzącej bardzo ciężkiej bitwie, w której to musieliśmy się znaleźć pod przytłaczającą ilością rycerzy wroga, mając zaledwie przewagę dwudziestu do jednego. Był pewien ,że to spisek jego wrogów w Skavenblight sprawił ,że znalazł się na lini szarży wyskakującej znienacka na tyłach kawalerii. Tak-tak wszyscy tam mają wrogów, a bycie niewolnikiem wcale nie sprawia, że szczur przestaje być niewidoczny, nawet w hierarchii niewolniczej panują zasady. Jego zakichane szczęście sprawiło ,że dał się tak łatwo podejść i teraz stał w pierwszej lini obok przerażonej bandy sierot ,a z tego wszystkiego ,myśląc o tych otaczających go takich bezużytecznych głupcach sam wypuścił piżmo strachu. Bycie niewolnikiem podczas bitwy oznaczało tylko tyle, że najprawdopodobniej i tak zginie, ale tak zaszczytne miejsce dawało przynajmniej nadzieje, w przeciwieństwie do przeżycia twarzą w twarz szarżującej bretońskiej kawalerii.
Ziemia wokoło się trzęsła pod łapami. Gryzek odmówił już wszelkie znane modlitwy do rogatego szczura i juz miał robić to co każdy szanujący się skaveński bohater z legend. Niestety za nim przerażeni współ-niewolnicy uniemożliwiali mu ucieczkę stojąc i trzęsąc się, będąc jednak pod wpływem szczurzego szarego proroka, który nie wiadomo jakim cudem mimo iż przed chwilą go nie było pojawił się. Musiał być chyba błąd w obliczeniach maga gdyż i jego głos był załamany w sytuacji w jakiej przyszło mu się znaleźć. Jak mówi przysłowie skaveńskie znalazł się pomiędzy spaczeniem a pułapką. Gryzek przeklął swoje szczęście po raz kolejny, jednak nie zostało mu nic innego jak zginąć jak frajer, stojąc i broniąc się, zamiast pozwolić by bronili go inni. Teraz to on był tym innym.
Już widział zbliżające się kanały w trzynastym niebie rogatego szczura, gdy zbliżały się długie lance i pieniące się pyski zwierząt nadbiegające z taką prędkością. Zrobił to co myślał, że jest najrozsądniejsze w tym wypadku ... zamknął oczy, pożegnał się z życiem i wystawił swój zardzewiały miecz do przodu. Gryzek był już martwy.
Jednak los chciał inaczej, okazało się, że Gryzek był trzynastym synem trzynastego syna w trzynastym pokoleniu wywodzącym się z trzynastego z wielkich skaveńskich rodów stworzonych na samym początku dając zaczątek tej cywilizacji. Wyciągniętych z kanałów i pułapek na szczury, przemienionych cudownie przez samego rogatego szczura. I mimo iż przez całe życie mówiono mu że jest nikim, nie był nikim, był obdarzony błogosławieństwem rogatego szczura, które akurat w tym momencie dało o sobie znać. Wystawiony miecz przebił konia nadjeżdżającego w pierwszej lini kawalerzysty, który zamiast w niego zamachiwał się już lancą w szczura albinosa. Jednak cios nie doszedł celu a kawalerzysta zamiast w szarego proroka trafił na ziemię, wraz z jego koniem, który wierzgając zahaczył o konia biegnącego zanim który nie mogąc już w ostatnim momencie przeskoczyć tej przeszkody, również się wywrócił. I tak rozsypała się formacja lancy bretońskiej niczym domino, a ośmielone tym skaveny rzuciły się na rycerzy, którzy wytracili już ten impet, który wcześniej dawał im przewagę.
Po tym wydarzeniu, kariera Gryzka potoczyła się błyskawicznie. Wszędzie było głośno o szczurze, który przyczynił się do wygranej. A szary prorok, i zarazem kapłan rogatego szczura, który niechybnie by pożegnał się z futrem dostrzegł w nim błysk i przeznaczenie. Wziął go pod swoją 'opiekę' i tym sposobem Gryzek bardzo szybko awansował na klan-szefa oddziału, a po kilku szczęśliwych zgonach jego przeciwników został klan-szefem-szefów. Przeznaczeniem jednak Gryzka nie było spokojnie zostać w norze, Szary prorok dostrzegł w wizjach po wypaleniu sporej ilości spaczenia, że aby odkryć co dalej ma robić, musi udać się do dalekiego kraju poziemnymi drogami i zmierzyć się z kilkoma przeciwnikami na arenie.
I w ten oto sposób Gryzek dostał się na Arenę, oszukany przez tego któremu wszystko zawdzięczał ,a który zaczął mu zazdrościć, popularności i błogosławieństwa rogatego szczura. Czy Gryzek odnajdzie swoje przeznaczenie, czy nadal zostanie nikim ... to się dopiero okaże.
Gryzek (skaven chieftain)
Broń: spaczo-miecz(krótki miecz wykonany z kawałka spaczenia w świątyni rogatego szczura i poświęcony przez 13 szarych proroków)
zbroja: tarcza i lekka spaczo-zbroja(J.w.)
dodatki:
Błogosławieństwo rogatego szczura [EDIT:szczęściarzmiało być klimatycznie do opisu


eliksir zdrowia
Ostatnio zmieniony 18 sie 2008, o 21:43 przez KreoL, łącznie zmieniany 1 raz.
Ech jeszcze dwóch, czyli z frekwęcją nie jest tak źle
.

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Kreol zmien to błogosławieńśtwo bo nie ma takiego dodatku. Nie będę już nic dodawał na razie do arenowej listy w tej arenie. Potem kto wie,,,
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
zostały dwie osoby
Hmm, i nikt nowy się do tej pory nie zgłasza, czyżby Arena traciła na popularności
, niedobrze.

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Co Wy tacy niecierpliwi? Nie ma sie co śpieszyć. Szybko Wasze postacie zginą, a mistrzem zostanie goblin.
Na tej Arenie widzę, że rządzi Imperium. Znów nie na TK ani Bratońca. VCtów też brakuje. Coś mi się wydaje, że przy szczęśliwym losowaniu mogę mieć nie małe szanse
Na tej Arenie widzę, że rządzi Imperium. Znów nie na TK ani Bratońca. VCtów też brakuje. Coś mi się wydaje, że przy szczęśliwym losowaniu mogę mieć nie małe szanse

Nie jeszcze się poczeka, jak by co to można do ludzi na PW pisać, może się znajdą jeszcze jacyś chętni.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Witam!
po raz pierwszy na forum, po raz pierwszy na arenie.
Jako że przerzuciłem się na ogrów (po bretce), nie mogę zaproponowac nic innego niż:
Forghegg Bloodspiller – ogre bruiser
maczuga, tarcza, ciężka zbroja
Ognisko wesoło płonęło, gdy wiekowy Yezarth the Crooked machnął ręką na otaczających go zakrwawionych smarkaczy.
-Chodźcie maluchy, czas na historię naszych bohaterów, na sławienie czynów dzielnych, niech ich brzuchy zawsze pełnymi będą. Dziś posłuchacie o Forgheggdzie Bloodspillerze, naszym bohaterze spod Karak Vlag!
.
“
....... moja ....... nos.
Była ciemna noc gdy Forghegg Bloodspiller powoli uniósł głowę próbując coś zobaczyć. Zanim ujrzał cokolwiek ponownie opadła ona jednak w brudną breję.............
- ............... waaaaaaaaaaaa
Głęboki odrzut głowy do tyłu pozwolił mu na oddech. Po wąsach spływały strużki wody. Zmęczony opuścił wzrok.
.... Gnojówka......, gnojówka – stwierdził bez emocji. Gdzieś na skraju umysłu błysnęła myśl, że jest cały przemoczony mimo że deszcz nie padał, więc to nie woda kapie z wąsów. Zanim skontaktował, że to ciekawe, myśl zbladła a umysł wypełnił się pojedynczym wrzaskiem
- Jeść...........
Opierając się na rękach dźwignął się na kolana i popatrzył na okolicę. Ciała, kilka ciał. Ozurt?
Forghegg podczołgując się dotarł do ciała. Zdechlak. Podniósł wzrok. Pamięć zaczęła wracać. On........... Ozurt .............., Wargholg i ten młody, którego imienia nie mogę spamiętać. Napadnięci. Pamiętał jak rozdzielali łachy samic z rozwalonego wozu, zaśmiewając się do rozpuku z takiej ilości sznurków. Miło było, najedzeni, zostało nawet ponad pół ludzia-samicy na deser. Pieniędzy nie było na wozie, sam towar, ale zabawy to nie umniejszało. W końcu dwa kuce i trzy ludzia to też gradka.”
Dobra, już nie naśladuję, tylko opowiadam. Poza tym krzyż mnie boli, ten chudy elf czymś mi przyłożył.
“I wtedy się zaczęło. Ryki, wrzaski, brzęk metalu. Zewsząd. Dużo ludzia się rzuciło, więcej niż w kotle Scraga na święto jelita. Forghegg zabił dwie setki zanim go z tyłu nie zaszedł jakiś fircykowaty kurdupel i nie zdzielił w łeb. Forghegg padł. Kurdupel rzekł wtedy coś pamiętnego, “ty śmierdzielu, nie jesteś wart bić się z Kalem Wallenstem”. Oj, nie wiedział, że za te słowa przyjdzie mu zapłacić, ale o tym później.
Forghegg był głodny. Podniósł łapę Ozurta i wgryzł się w soczyste, choć już zimne mięso. Pamiętajcie, mięso to mięso. Nażarł się, przespał i nażarł ponownie. Zebrał maczugę, tarczę i ruszył przed siebie. Żywił się ludzmi, smokami i gigantami. Aż pewnego dnia dotarł do Karak Vlag. Tam zobaczył Kala Wallenstema. Zaryczał i rzucił się na niego, lecz ten schował się za plecami pięciu setek ludzi i powiedział że się z nim nie będzie bił bo walczy na arenie. Forghegg nie był głupi. Wiedział że zanim zabije pięć setek ludzi tamten ucieknie.
Śledził Kala, lecz ten się dobrze pilnował. Potem przypadkiem spotkał Klusynkę. Tak, tą Klusynkę. Ale o tym, jakie rzeczy razem robili to innym razem. Nauczyła Forghegga wielu rzeczy, których on później nauczał nasze samice. Ona poradziła mu, aby zapisał się na arenę. Przekonała go, że tam spotka Kala i jak go pokona, to będzie mógł z nim zrobić co zechce. Forghegg chciał zjeść jego głowę, ręce, nogi, serce i brzuch. I zapisał się.”
Ale o tym co się działo i kogo tam spotkał to następnym razem, bo teraz żryjmy, bo muchy zyżrą nam całe mięso. I tak w tych pokurczach więcej kości niż mięsa.
Jaka jest szansa że zmierzę się z Kalem? - Tego imienia nie należy czytać z angielska.
po raz pierwszy na forum, po raz pierwszy na arenie.
Jako że przerzuciłem się na ogrów (po bretce), nie mogę zaproponowac nic innego niż:
Forghegg Bloodspiller – ogre bruiser
maczuga, tarcza, ciężka zbroja
Ognisko wesoło płonęło, gdy wiekowy Yezarth the Crooked machnął ręką na otaczających go zakrwawionych smarkaczy.
-Chodźcie maluchy, czas na historię naszych bohaterów, na sławienie czynów dzielnych, niech ich brzuchy zawsze pełnymi będą. Dziś posłuchacie o Forgheggdzie Bloodspillerze, naszym bohaterze spod Karak Vlag!
.
“
....... moja ....... nos.
Była ciemna noc gdy Forghegg Bloodspiller powoli uniósł głowę próbując coś zobaczyć. Zanim ujrzał cokolwiek ponownie opadła ona jednak w brudną breję.............
- ............... waaaaaaaaaaaa
Głęboki odrzut głowy do tyłu pozwolił mu na oddech. Po wąsach spływały strużki wody. Zmęczony opuścił wzrok.
.... Gnojówka......, gnojówka – stwierdził bez emocji. Gdzieś na skraju umysłu błysnęła myśl, że jest cały przemoczony mimo że deszcz nie padał, więc to nie woda kapie z wąsów. Zanim skontaktował, że to ciekawe, myśl zbladła a umysł wypełnił się pojedynczym wrzaskiem
- Jeść...........
Opierając się na rękach dźwignął się na kolana i popatrzył na okolicę. Ciała, kilka ciał. Ozurt?
Forghegg podczołgując się dotarł do ciała. Zdechlak. Podniósł wzrok. Pamięć zaczęła wracać. On........... Ozurt .............., Wargholg i ten młody, którego imienia nie mogę spamiętać. Napadnięci. Pamiętał jak rozdzielali łachy samic z rozwalonego wozu, zaśmiewając się do rozpuku z takiej ilości sznurków. Miło było, najedzeni, zostało nawet ponad pół ludzia-samicy na deser. Pieniędzy nie było na wozie, sam towar, ale zabawy to nie umniejszało. W końcu dwa kuce i trzy ludzia to też gradka.”
Dobra, już nie naśladuję, tylko opowiadam. Poza tym krzyż mnie boli, ten chudy elf czymś mi przyłożył.
“I wtedy się zaczęło. Ryki, wrzaski, brzęk metalu. Zewsząd. Dużo ludzia się rzuciło, więcej niż w kotle Scraga na święto jelita. Forghegg zabił dwie setki zanim go z tyłu nie zaszedł jakiś fircykowaty kurdupel i nie zdzielił w łeb. Forghegg padł. Kurdupel rzekł wtedy coś pamiętnego, “ty śmierdzielu, nie jesteś wart bić się z Kalem Wallenstem”. Oj, nie wiedział, że za te słowa przyjdzie mu zapłacić, ale o tym później.
Forghegg był głodny. Podniósł łapę Ozurta i wgryzł się w soczyste, choć już zimne mięso. Pamiętajcie, mięso to mięso. Nażarł się, przespał i nażarł ponownie. Zebrał maczugę, tarczę i ruszył przed siebie. Żywił się ludzmi, smokami i gigantami. Aż pewnego dnia dotarł do Karak Vlag. Tam zobaczył Kala Wallenstema. Zaryczał i rzucił się na niego, lecz ten schował się za plecami pięciu setek ludzi i powiedział że się z nim nie będzie bił bo walczy na arenie. Forghegg nie był głupi. Wiedział że zanim zabije pięć setek ludzi tamten ucieknie.
Śledził Kala, lecz ten się dobrze pilnował. Potem przypadkiem spotkał Klusynkę. Tak, tą Klusynkę. Ale o tym, jakie rzeczy razem robili to innym razem. Nauczyła Forghegga wielu rzeczy, których on później nauczał nasze samice. Ona poradziła mu, aby zapisał się na arenę. Przekonała go, że tam spotka Kala i jak go pokona, to będzie mógł z nim zrobić co zechce. Forghegg chciał zjeść jego głowę, ręce, nogi, serce i brzuch. I zapisał się.”
Ale o tym co się działo i kogo tam spotkał to następnym razem, bo teraz żryjmy, bo muchy zyżrą nam całe mięso. I tak w tych pokurczach więcej kości niż mięsa.
Jaka jest szansa że zmierzę się z Kalem? - Tego imienia nie należy czytać z angielska.


i mój Karol nie jest numerem 11 tylko numerem 1-Numero Uno! A jak tak bardzo chcesz to ok... "come and face me you fuckin piece of meat" (wiem.. nie zabrzmiało to jak język dworski

a co do czekania na 32 osoby.. poczekajmy


ps... nie wygram bo nie bede miec miksturki i jest duza szansa ze trafie na puszke a ja nie mam otwieracza