ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Rogal700 »

Czaszka pękła pod ciężarem pancernego buta. Odgłosy walki już pomału cichły. Wybraniec strzepał krew z ostrza swego miecza. Jeżdżąc wzrokiem po tunelu. Krasnal właśnie dobijał ostatniego z skaveńskich adwersarzy.
- Ci z Eshin piszczeli głośniej.- rzucił wojownik odchodząc, przy okazji spostrzegł niezbyt miłe spojrzenie Skrenqa. Który najwidoczniej nie dowierzał we wzmiankę o klanie.
Aszkael w końcu, trafił do groty gdzie całą reszta zawodników rozpaliła ognisko. Wybraniec wbił miecz ze cztery metry od ogniska, po czym przysiadł koło niego. Kot lęgnął mu koło nogi. A demonica próbowała usidlić norsmenów jednak ci wiedzieli że może to być ostatnia rzecz w ich życiu. Aszkael spojrzał na pozostałych zawodników pogrążających się pomału w rozmowach. Wracały do niego wspomnienia z areny w pod imperium. I nie zawsze były to dobre wspominania.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

-Ta zgraja jest moim zdaniem dużo ciekawsza od elfów z Twojej wierzy.- zaśmiałem się, widząc lekki uśmiech na jej delikatnej buźce. Od tańca nie pojawił się on jeszcze ani razu, także to był znaczący przełom.- Pełno tu indywidualności.- westchnąłem, doskonale zdawałem sobie sprawę, że nikt z nich nie będzie łatwym przeciwnikiem. Każdy miał jakąś specjalność, umiejętność przewyższający wszystkich innych. Ale na arenie największą role odegra szczęście. Choć Zamieć miała coraz większe wątpliwości co do prawdziwego celu tego turnieju, a jej obawy bardzo mi się udzielały. Po krótkim zamyśleniu, spojrzałem na Anne i kontynuowałem rozmowę z Iskrą.- Zmierzam do tego, że ja jestem chyba najmniej interesującym tu osobnikiem.
-A mimo wszystko zrzucasz się w oczy.- powiedziała spokojnie, wbijając spojrzenie w wilczycę.- A szczególnie gdy z nią...- przerwała na chwilę.- Rozmawiasz?
Nie powiem rozbawiła mnie tym pytaniem, wiele osób o to pyta. Ale elf, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że można rozmawiać nawet ze smokiem? Patrzyła na mnie dziwnie, jakbym ją uraził krótkim wybuchem śmiechu.
-Wybacz.- rzekłem, gdy nad nim zapanowałem.- Cóż, jak doskonale wiesz ze smokiem można kontaktować się na zasadzie telepatii...
-Chcesz powiedzieć, że tak samo jest między wami?
Zamieć nadstawiła jedno ucho, a następnie podniosła prawą powiekę. Śledziła cała rozmowę od początku. Co i raz podrzucając mi pomysły na jakieś pytania i sugerując ostrożność w odpowiadaniu na te, zadane przez Iskrę.
-To coś sporo silniejszego od telepatii.- uśmiechnąłem się, po czym wypowiedziałem zaklęcie, które zmniejszyło lekko objętość stworzonego przeze mnie ogniska.- Nie rozerwalna więź, która dodatkowo chroni nas przed magią działającą na psychikę.- spojrzała na mnie tak, jakby nie dowierzała ani jednemu słowu.- Nie kłamię, nikt nie może narzucić nam swojej woli. Od zawsze byliśmy razem i nikt nie będzie w stanie nas rozdzielić, czy zwrócić przeciwko sobie.
-A śmierć?- zapytała spoglądając na Zamieć.- Ty jesteś długowieczny, ale ona...
-Ona również, a śmierć może tą wieź tylko spotęgować.
-Co?!- niemal krzyknęła. A ja ze zdziwienia straciłem na chwilę panowanie nad ogniem który buchnął. Jednak momentalnie wrócił do swojej pierwotnej formy.
-Spokojnie...- odgarnąłem kosmyk włosów z czoła.- Odpowiedziałem na dwa pytania. Teraz Ty opowiedz mi coś o swoim mistrzu, wydaje się być potężnym Magiem.
Ostatnio zmieniony 8 sty 2014, o 21:17 przez Vahanian, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Gdy ognisko zostało rozpalone, przyszli gladiatorzy usiedli w pobliżu aby się rozgrzać. Ubrania również wymagały wysuszenia, jednak całe były uwalane krwią i brudem. Saito spojrzał na swój elegancki strój: misterny haft wystrzępił się w niektórych miejscach, zaś na rękawie była dziura, po trafieniu bełtem. Jedynie Menthus i jego uczennica mieli nieskazitelnie czyste szaty. Saito zdziwił się tym faktem, gdyż elfy razem ze wszystkimi musiały przeczołgać się przez kanały. W dodatku, w ciepłym powietrzu, tkaniny zaczęły uwalniać swój aromat. Ronin podszedł do elfa i spytał go:
- Jak wy to robicie? Wasze ubrania są całkiem czyste, to bardzo dziwne. - Asur odpowiedział dystyngowanie:
- My, elfy z Ulthuanu nie jesteśmy jakimiś... małpami, żeby oblepiać się brudem.
- Z pewnością... ARe to chyba nie jest naturaRna zdoRność, robicie to za pomocą magii.
- Owszem, i zważywszy, że jestem skazany na waszą obecność, wolałbym uniknąć przykrego zapachu, jaki roztaczają wasze... Ubrania. - Elf zawiesił głos, jakby chciał powiedzieć "zatęchłe łachy". - Wobec tego pozwolę sobie na rzucenie tego prostego zaklęcia. Z resztą wy, ludzie z Nipponu przynajmniej doceniacie higienę... Stań trochę dalej, nie chcemy tu kałuży tego paskudztwa. - Samuraj przeszedł kilka kroków, i zdał sobie sprawę, że jego strój jest jak świeżo uprany. Ukłonił się elfowi, na co ten odpowiedział nieznacznym kiwnięciem głowy.

Saito już miał wracać do ogniska, gdy zauważył, jak człowiek z oparzeniem na twarzy udaje się na stronę, prawdopodobnie za potrzebą. Kaneda był pewien, że to ten sam, którego spotkał wtedy w karczmie. Akurat nadarzyła się okazja do rozmowy, gdyż jego kłopotliwy przełożony, Magnus, został w jaskini, przeglądając przy ogniu jakieś papiery.
Gdy Reiner już miał wracać do obozu, odwrócił się i zobaczył opartego o pień Saito.
- Witaj, nazywam się Saito Kaneda. Też znasz kapitana Asugawę? W karczmie w Middenheim nazwałeś mnie jego imieniem. - Łowca czarownic milczał chwilę, zwykle to on był od zadawania pytań, zatem ronin kontynuował: - Widzisz, Asugawa brał udział w organizacji poprzedniej areny, nie wiedział jednak zbyt dużo na temat nagrody. Czy to prawda, co mówią? Że nagrodą jest cokoRwiek zażyczy sobie zwycięzca? Pomyślałem, że również byłeś tam, bo gdzie indziej mogRiście się spotkać. - Tymczasem łowca czarownic zmierzył Saito wzrokiem i rozejrzał się naokoło.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Mój mistrz jest potężnym smoczym magiem, jego moc wywodzi się z wiatru Aqashy i na nim kończy, nie jest w stanie, jak zresztą żaden smoczy mag używać innych domen niż ognia. Jest pewny siebie, pod pewnymi względami różni się także od naszych pobratymców. Lubi ludzi, niezbyt irytują go krasnoludy. Nienawidzi za to Druhii, całym swoim sercem. Nie wiem o nim zbyt wiele, jest bardzo tajemniczy, choć z drugiej strony łagodny i hmmm... dobry. Budzi szacunek.-nagle twarz Iskry ściągnęła się a uśmiech z niej zniknął.-Cholera po co ja ci to wszystko mówię! Przecież możesz to wykorzystać aby go zabić.-Zmierzyła Vahaniana zimnym spojrzeniem.-Wciąż zapominam że wy wszyscy macie zamiar się wzajemnie wymordować.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus wyszedł na zewnatrz i mocno wciągnął mroźne powietrze po czym spojrzał wokół po rozległych pustkowiach. -Złe tereny... złe tereny...- mruknął i hałaśliwie skierował się w stronę wskazanej przez kultystę groty. Siadł w jej mrocznym kącie i przywował do siebie ręką Reinera
-Przyprowadź mnicha... później możesz sie ogrzać przy ogniu...- warknał Magnus. Zdjął kapelusz ,po czym zerwał z siebie strzępy zniszczonego płaszcza.
Zakapturzony mężczyzna podszedł do Wielkiego Inkwizytora i lekko się ukłonił ,po czym połozył obok wielki tobół. Von Bittenberg od razu wyciągnął z niego długi skórzany płaszcz i załozył bez zwłoki -Ach... zawsze trzeba mieć w zapasie...- pomyślał ,po czym rzekł do mnicha -Sprawdź moje ramię ,dziwnie wygląda...-


Reiner szybkim krokiem opuścił rozsiadajacych się zawodników i skręcił za skały. Rozejrzał się ,czy nikt go nie śledzi ,po czym wyciągnął spod płaszcza gołębia i puścił go wolno -Leć... ostatnio nie zawiodłeś...-
Po chwili ,gdy przeszedł parę kroków w stronę obozowiska drogę zastąpił mu wojownik z Nipponu. Reiner przeklnął się w myślach ,ze go nei zauważył ,gdy ten zaczął. - Witaj, nazywam się Saito Kaneda. Też znasz kapitana Asugawę? W karczmie w Middenheim nazwałeś mnie jego imieniem. - Łowca czarownic milczał chwilę, zwykle to on był od zadawania pytań, zatem ronin kontynuował: - Widzisz, Asugawa brał udział w organizacji poprzedniej areny, nie wiedział jednak zbyt dużo na temat nagrody. Czy to prawda, co mówią? Że nagrodą jest cokoRwiek zażyczy sobie zwycięzca? Pomyślałem, że również byłeś tam, bo gdzie indziej mogRiście się spotkać. - Tymczasem łowca czarownic zmierzył Saito wzrokiem i rozejrzał się naokoło. Po chwili podszedł prędko do ronina i stnął z nim twarzą w twarz ,Saito poczuł jego mroźny oddech ,lecz nadal wpatrywał się w jego oczy w każdej chwili gotowy siegnąć po katanę ,mimo braku obaw i strachu. W przeciwieństwie do ras Starego Świata nie znał on Świetego Oficjum ,więc naturalnie nie czuł strachu ,bądz wyrzutów sumienia o czym łowca doskonale wiedział -Na mnie mówią Reiner Eisenwald... można powiedzieć ,że... dużo wiedziałem o Asugawie... pytasz o nagrodę... powiem ci więc ,tylko pod żadnym pozorem nikomu nie mów o tej rozmowie ,zwłaszcza Inkwizytorowi...- szepnął łowca ,rozglądajac się -Nagroda...- mruknął cicho -Nagroda jest niewyobrażalna... nigdy nie widziałem takiego majątku... takich możliwości w rękach jednego człowieka... można prosić o wszystko... dokładnie wszystko ,a jak organizator tego nie zdobędzie to marny jego los... w końcu zwycięzca jest elpszy od 15 najlepszych zabijaków...- skończył uśmiechajac się lekko -Jednak jeśli zdradzisz to co ci powiedziałem Von Bittenbergowi... lepiej tego nie rób jeśli łaska...- skończył Reiner bał sie reakcji Magnusa ,który w Arenie widział tylko zło ,które trzeba zniszczyć.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

-Nie zawsze śmierć jest jedynym rozwiązaniem.- uspokajałem ją, po czym wciągnąłem jedno z dwóch ostrzy, które zabrałem ze sobą z kolekcji Pana Miasta Białego Wilka.- Nie lubię zabijać bez powodu. Jeśli będę w stanie wpłynąć na przebieg walki do tego stopnia, by oszczędzić oponentowi życie to zrobię to.- patrzyła na mnie jak no kogoś obłąkanego. Arena Śmierci... sama nazwa wskazuje, na to jak mają kończyć się wszystkie walki.- Nie interesują mnie zasady,- zastanowiłem się chwilę i spojrzałem na wilczycę, po chwili dodałem.- nas.
Coś błysnęło w oczach Iskry, widać uwierzyła w to co mówię. Zresztą nie kłamałem. Nie mam w zwyczaju naginać rzeczywistości. Nie uznaje czegoś takiego jak półprawda, brzydzi mnie... Nas. Uśmiechnąłem się pod nosem i lekko pogłaskałem wolną ręką Zamieć po głowie.
-Ukarzą Cię za takie zachowanie Vahanianie.- powiedziała z widocznym przejęciem.
-Myślisz, że to co pokazałem podczas walki w mieście to wszystkie moje umiejętności?- rozmowa była całkiem przyjemna, a ja co i raz wybuchałem śmiechem. Nie czułem się jakoś skrępowany, a zaczęło mi się wydawać, że i ona zaczyna nabierać odpowiedniego nastawienia.- To nawet nie jedna setna tego co potrafimy gdy współpracujemy. Tyle lat wspólnych zmagań z przeciwieństwami losu sprawiło, że nikt nas nie pokona. Dosłownie nikt...- westchnąłem na wspomnienie chwil gdy na siłę szukaliśmy, miejsca w którym moglibyśmy zginać. W końcu pogodziliśmy się z naszym przekleństwem.
-Jesteś pewny swego!- opuściła nieco płaszcz, gdyż rzeczywiście zaczynało się robić cieplej. Zamieć spała w najlepsze.
-Bo oboje jesteśmy dość "ogniści".- zaśmiałem się, a następnie przygryzłem język. Cholerny idiota. Skarciłem siebie w duchu. Nikt oprócz Iskry tego nie usłyszał, to był duży plus głośnego krasnoluda i tego, że byliśmy na drugim końcu groty. Daleko od wszystkich.
-Oboje?- dopytywała.
-Przekonasz się!- uśmiechnąłem się krzywo, gdy usłyszałem obelgi wilczycy w moich myślach.- Towarzyszysz mu z własnej woli?

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Uzyskawszy odpowiedź, Saito zaczekał chwilę w lesie, odprowadzając Reinera wzrokiem. Samuraj pogrążył się w rozmyślaniach. Wyglądało na to, że faktycznie, organizator musi spełnić życzenie zwycięzcy, obojętnie jakie by nie było... A jeśli tak, znaczyłoby to, że udział w Arenie miał sens, wszystko mogłoby być tak jak dawniej. W dodatku, człowiek ten sprawiał wrażenie bardzo wiarygodnego. Z pewnością należał do jakiejś potężnej organizacji, to było widać po jego stroju, sposobie zachowania się, miał również swojego przełożonego, który zdawał się wykonywać polecenia kogoś jeszcze ważniejszego. Samuraj zaczął zastanawiać się, czym dokładnie jest wspomniana Inkwizycja. Po krótkim namyśle uznał, że być może to jakiś odpowiednik jego rodzimych ninja - tajna organizacja agentów świetnie wyszkolonych nie tylko w walce, ale również w zakresie innych nauk. Każda odpowiedź rodziła nowe pytania.
Gdy zaczęło doskwierać mu zimno, Saito wrócił do pozostałych i zajął miejsce przy ognisku. Wsunął dłoń do kieszeni i wydobył z niej tą dziwną, miedzianą broszkę, w kształcie dwustronnego Y. Zastanawiał się, czy to też należało do jakiejś organizacji. Jeśli tak, to z pewnością nie do Inkwizycji - oni nosili ozdoby w kształcie młotów i komet. Obrócił przedmiot w palcach i schował go z powrotem. Nieco dalej, Drugni mówił coś głośno swoim tubalnym głosem, zaś Norsmeni zaczęli snuć swoje sagi. Jednak Saito nie zwracał na to uwagi i pogrążył się w medytacji, by ułatwić sobie zaśnięcie, wszak należało teraz wypocząć, gdyż zapewne skoro świt czekała go dalsza wędrówka.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Po wydostaniu się z cuchnącego ścieku, Drugni dołączył do reszty niecodziennej kompanii obozującej w jaskinii. Wcisnął się pomiędzy Aszkaela i Norsmenów, którzy zaczęli snuć epickie sagi z dawnych, zapomnianych czasów i z wdzięcznością przyjął podany mu bukłak. Jako, że noc była długa i pełna wrażeń, po godzinie znużył się niemiłosiernie i zasnął na twardym, skalistym podłożu jaskinii. Od tego momentu, reszta zawodników musiała znosić jego głośne chrapanie...
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Farlin nie brał udziału w walce ze skavenami. Był przebrany w nowe rzeczy i nie chciał ich brudzić. Kiedy rozpalono ogniska niziołek oczyścił za pomocą śniegu buty i dolną część płaszcza.
Następnie dołączył do reszty zawodników. Bjarn właśnie zaczynał opowieść o tym jak walczył na arenie w szczurzym mieście. Hobit od dziecka uwielbiał historie o dzielnych rycerzach/wojownikach zabijających potwory smoki itp... Po chwili dostał do rąk bukłak z Nordyckim Miodem 69%, pociągnął z niego solidny łyk. Przyjemne ciepło rozeszło się po jego ciele.
- Tak, tego mi było trzeba. Miód, ogień i opowieści z dalekich stron. Pomyślał sobie hobbit.
Tak upłynęły kolejne godziny. Zmęczenie opuściło wszystkich zawodników.

- I dla tego właśnie przybyłem na kolejną ARENĘ z tymi dwoma. Bjarn podsumował swoją opowieść.

Zapadła niezręczna cisza. Wszystkie oczy zwróciły się na Farlina.
-Może nam coś zagrasz i zaśpiewasz? Powiedział Saito, który wrócił z powrotem do ogniska.

Oczy hobbita zaświeciły się. Chwycił swój magiczny instrument i odkaszlnął kilka razy.
- Chwila!! Krzyknęło kilku Norsów.
- Zagramy razem z tobą!! Ty zacznij my się dostosujemy.

Niziołek uśmiechnął się, lecz tym razem uprzejmie.
- Dawajcie! Ale najpierw zaśpiewamy coś, do czego nie potrzeba instrumentu. Każdy zna tą pieśń
Po chwili hobbit zaczął nucić, reszta przyłączyła się do niego. http://www.youtube.com/watch?v=BEm0AjTbsac

Poszła kolejna kolejka.
- Do tej piosenki będę potrzebował i waszej pomocy.
- U-jaaa!!! Odkrzyknęli wszyscy zgromadzeni przy ogniu.

Po chwili rozległ się dźwięk lutni: http://www.youtube.com/watch?v=s9nrFRrrDyw
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Tak, w Białej Wieży nie było dla mnie żadnych perspektyw, na naukę każdego kręgu magii poświęcone jest dziesięciolecie, ja magią ognia w stopniu zadowalającym władałam już po trzech latach, w stopniu zaawansowanym po pięciu. Wszyscy mnie chwalili, spodziewali się, że będę wyśmienitym magiem, nawet sam mistrz Bellaner wziął mnie pod swoją opiekę. Niestety, cudowne lata gdy poznawałam podstawowe tajniki płomieni minęły i rozpoczęły się lata katorżniczej pracy z kręgiem niebios. Wówczas podejrzewano mnie o lenistwo gdyż prze ostatnie lata nauki magii ognia bardzo się rozswawoliłam, ale tego co miało się stać nikt się nie spodziewał. Przez cztery lata nauki nie udało mi się choćby wyczuć błękitnego wiatru magii. Wszyscy z pochwał przeszli do gorzkich słów, z ulubienicy stałam się jednym z najgorszy m uczniów. Ale wtedy okazało się, że jestem smoczym magiem, istotą nadzwyczajną. Mogłam pozostać w Wieży hoetha i przez kolejne lata być nieudacznicą, albo też zdecydować się na czeladnictwo u Menthusa. Wybrałam to drugie, i choć jestem teraz niezbyt szczęśliwa, nie zmieniłabym swojego wyboru.-rzekła.-A ty, dlaczego przybyłeś na Arenę?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Wszyscy z ulgą powitali szybkie wykończenie skavenów i możliwość wyjścia na powierzchnię ale dopiero rozpalenie ognisko pozwoliło na prawdziwy wypoczynek. Edwin usiadł przy wspólnym ogniu, pijąc, śpiewając i żartując z zawodnikami. Wcześniej zdjął swoją zbroję i w czasie pomiędzy jednym łykiem norsmenskiego miodu, a kolejną pieśnią, skrupulatnie czyścił ją z krwi i brudów.
Farin zupełnie inaczej, usiadł z boku oparty o ścianę. Wiele mniejszych ranek odezwało się bólem ale zignorował je uznając za niegroźne. Po chwili wyjął fajkę i po pierwszym wdechu aż zakrztusił się z zadowolenia. Odprężony mógł wreszcie pomyśleć o swojej misji. Nie kontaktował się co prawda z pracodawcą przez długi okres, więc najwyższy czas było to zrobić. Oczywiście nie tutaj przy wszystkich. Najbliższa okazja na pobycie samemu pojawi się najpewniej po dotarciu na miejsce Areny. Mógł co prawda wyjść jeszcze w las ale od razu zarzucił ten pomysł. Za duża szansa wykrycia czy ataku jakieś poczwary. Mimowolnie dotknął zawieszonego na szyi amuletu z w kształcie dwóch skrzyżowanych sierpów teraz ukryty pod koszulą i płaszczem . Pozwalał on na kontakt z magiem, który go wytworzył oraz z tego co dowiedział się na własną rękę chroni właściciela szczególnie przed wszelkimi próbami zajrzenia w jego myśli czy przejęcia kontroli, no może poza tymi spowodowanymi przez stwórcą przedmiotu.
Farin spojrzał jeszcze na śpiącego głębiej w jaskini Skrenqa chronionego przez wiernego jak pies, szczuroogra. Szczurołap był na razie idealnym narzędziem i pokazał, że umie walczyć. Miał szansę przejść dalej choć wszyscy zawodnicy zaimponowali czymś zwiadowcy. Bacznie im się przyglądał podczas walk w mieście i zauważył też pewne wady, które można wykorzystać. Musi podzielić się tymi spostrzeżeniami z Skrenqem. „Ale później” pomyślał, ziewając „czas się przespać, dopóki nic nie chce nas na razie zabić.”

Tymczasem w kanałach pod Middenheim, spod stosu ciał szczuroludzi zanurzonych w cuchnącej brei wydostała się ręką, a za nią reszta ciała. Poranionych skaven zdołał dopiero po dłuższej chwili wyprostować się i od razu obejrzał się na około. Brak jakichkolwiek żywych stworzeń, nie licząc zwykłych szczurów uznał za najlepszą rzecz jaka mu się dziś przytrafiła. Na początku zwrócił się w znajomym kierunku ale od razu pokręcił głową na pomysł powrotu do leża. Wiedział jak kończą posłańcy przynoszący złe wieści, a tacy informujący o zagładzie całej bandy już w ogóle nie mogą liczyć na łaskę. „Chyba, że” pomyślał z nadzieją „chyba, że przynoszą jakieś bardzo ważne informacje, a przecież zapamiętał większość przeciwników i mógł ich dokładnie opisać wodzowi. Z drugiej strony lord i tak może go zabić już po przekazaniu wiadomości.” Skaven przez długi czas bił się z własnymi myślami, oddalając się jednak od miejsca krwawej jatki. Był pewien jednego. Długo nie odważy się tam wrócić.

[Zostawiłem wolną furtkę na ewentualny event w przyszłości, już po dotariu do twierdzy]

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Galreth siedział i gapił się w ogień, ale teraz popijał od czasu do czasu z resztą zawodników przy ognisku. Nagle wyrwał się z letargu, podniósł głowę i zauważył, że Iskra rozmawia z leśnym elfem. Patrzył jak prowadzą normalną konwersacje, bez problemów dyskutując na tylko im znane tematy. Assasyn poczuł, że on zmarnował swoją szansę. Przez chwilę, tak jakby, zazdrościł? Dziwna sprawa te "uczucia". Do tej pory chłodna, wykalkulowana nienawiść zupełnie mu wystarczała.
- Czym się tak frasujesz, zabójco? - Spytał jeden z Norsów przy ognisku. - Wiesz co mówią? Że nie ma takich problemów, których nie rozwiąże odrobina porządnego alkoholu. - Dokończył podając mu bukłak.
"Czemu nie. Niedługo i tak mogę umrzeć, co mi tam jedna noc." I tak Galreth zaczął pić dwa razy więcej przy każdej kolejce. Wkrótce dołączył do śmiechów całej grupy i czuł się świetnie w towarzystwie, dzięki niewielkiej pomocy wypitego trunku.
- A właśnie...hyp...że sie pozwolę spytać. Z którym z was przyjdzie mi się pojedynkować na Arenie? Hyp? - spytał mocno wstawiony Galreth.
- Z tymi tutaj zacnymi wojami! - Odkrzyknął Nors, dla Galertha wszyscy wyglądali tak samo. - Olfarr i Ulfarr!
"Oho, zaczynam chyba widzieć podwójnie. Ale zaraz. Da się słyszeć podwójnie?"
- Apropos. Przypomniała mi się zabawna historia...hyp. O takiej sobie hydrze...hyp. Co jak ściąłeś jedną głowę. To wyobraźcie sobie...hyp. Wyrastały dwie nowe. - Assasyn ledwo złożył zdanie. Jego mózg nie działał już jak należy. - Dawno, dawno temu...
I w tym momencie głowa mu opadła i usnął na miejscu, zaczynając chrapać.
- Phi! Jakieś liche te elfiki...
Obrazek

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Olfarr i Ulfarr po tym jak piski ostatnich skavenów umilkły pod stosami porąbanych zwłok, w akcie zupełnego kontrastu do otaczającego ich mroku, smordu i martwych szczuroludzi strzepali krew z mieczy i równocześnie zaśmiali się, szczerym głośnym rechotem. Odchodząc w stronę kompanii poklepali po naramiennikach Haldora, który nawet nie zdążył wyciągnąć broni. Bliźniacy wrócili do siedzących przy małym płomyku za rogiem towarzyszy i schowali miecze do pochew, sygnalizując że walka skończyła się równie nagle jak się zaczęła. Jednakże trud, który zadali sobie rozparci wojowie by wstać i sięgnąć po ekwipunek nie poszedł na marne. Mroczny Elf wykonał świetną robotę, rozbrajając pułapkę i mogli wyruszyć na pokryte śniegiem i drzewami przełęcze Gór Środkowych. Po jakimś czasie księżyc opadł tak nisko, że ranek wydawał się wysyłać już swego herolda. Zmęczeni prawie co do jednego zawodnicy rozbili pospiesznie obozowisko w jednej z większych jaskiń i zalegli wokół kilku ognisk.

Mając chwilę dla siebie Bjarn oraz jego towarzysze z balu mogli wreszcie przebrać się w swoje ubrania. Teraz znów odziani w ciężkie kolczugi i futra oraz dziane tuniki z kanciastymi wzorami na krawędziach podeszli do krawędzi urwiska i wywalili z okropnym rumorem w dół gęsto poobijane i usyfione podróżą przez kanały zbroje paradne wraz ze zwiewnymi podszewkami ze złotogłowiu, które opadając falowały na wichrze niczym welony wyglądające spomiędzy ubrudzonych blach.
- Jeśli tamte rycerzyki chcą swoich pancerzyków... - rzekł, ziewając Olfarr.
- ...to mogą sobie je z tamtąd wziąć. Chodźmy się napić! - dokończył Ulfarr.
Wróciwszy zastali resztę Norsmenów, pośród blisko czterdziestoosobowego tłumy zawodników i ich towarzyszy rozwalonych w jaskini i wokół wejścia do niej. Górska pieczara ożyła radosnym blaskiem i głosami bandy, na widok której uciekłyby nawet największe bestie. Olaf i Hrothgar właśnie zapalili kolejne z wielkich ognisk, a Turo wydał jak leciało wszystkim wokół cały zapas bukłaków i opróżnił beczułkę.
- Mniej do niesienia będzie, a i noc radośniej spędzimy... - wyjaśnił Sarl, podając braciom drewniane kufle wypełnione miodem. Część zmęczona walką i ucieczką już dawno chrapała na prowizorycznych posłaniach z poszycia lub rozmawiała ściszonymi głosami nad ogniskiem. Inni pili, śmiali się, snuli opowieści albo przygotowywali sobie posłania. Thorrvald już dawno spał, wtulony w rudą szlachciankę, zaś jego brat dopiero co wyswobodzony z ostatnich efektów kaca właśnie szykował się do małej drzemki. Bjarn przez chwilę posiedział przy kilku ogniskach, pożartował, poprzechwalał się i wychylił kufel piwa, ale w końcu nawet legendarny upór bohatera ustąpił zmęczeniu i Wydarty Morzu ucichł gwałtownie po czym usiadł pod sosną na uboczu, szczelniej otulając się grubym futrem Norskiego Wilka obok Aszkaela. Ingvarsson dopił resztki z kufla i odstawił go z westchnięciem na kamień, spoglądając w rozgwieżdżone, fioletowe niebo. Blask ognia odbijał się w błyszczących, czarnych płytach zbroi wybrańca oraz pozornie wpatrzonych nieruchomo w jeden punkt, lśniących oczach.
- Powiedz, przyjacielu dokąd my zmierzamy ? - zaczął cicho Bjarn, dziwnie melancholijnym tonem.
- Tam, gdzie nas los lub kaprysy Bogów poniosą... - z wizjera czarnego hełmu uniósł się obłoczek pary, a Aszkael odchylił się opierając pancerny tors o drzewo. - Też to czuję. Te zawody znów kryją za sobą coś mroczniejszego, coś czego nie rozumiemy ale już jesteśmy tego częścią... - po ostatnim słowie nastała długa przerwa, wypełniona rozpamiętywaniem, walką z sumieniami i echem rozmów przy ognisku. - Wybacz, Bjarnie... zawiodłem, byłem tam tak długo i... nie znalazłem go...
Czarny wojownik zacisnął ze szczękiem pancerną pięść i spuścił wzrok. Bjarn pokiwał głową i znów westchnął, tym razem kładąc potężną, zwykle miażdżącą czaszki i kości wrogów dłoń na naramienniku Aszkaela w niespotykanym na Północy geście spokojnego zrozumienia.
- Ja... także zawiodłem. Miałem wspomagać jego ojca, pomóc mu znaleźć sposób by mógł się z nim spotkać, na tym świecie czy innym... - Bjarn z gwiazd przeniósł wzrok na śnieg pod futrzanymi butami. - Ale przez moją pustą pychę... głupi heroizm, on przepadł w ogniu i smoczej paszczy, a ja żyję skazany na rozpamiętywanie niedotrzymanej przysięgi...
- Obu nam nie dane jest znaleźć końca. Mi najpewniej przez całą wieczność. Po arenie u szczurzego pomiotu, odesłałem do Norski jego pancerz i topory... teraz widzę, że dzierży je ten młodzik-jarl, który śpi z tą południówką...
- Dostał je na własnym weselu od Thorgara... Kharlot chciałby, żeby dalej zdobywały chwałę i rąbały czaszki, zamiast rdzewiały gdzieś w śniegu na ruinach jego domu... My też musimy o tym pamiętać. I nie poddawać się. Dla Kharlota.
- Póki uparta dusza nie wywlecze się do reszty z tego pancerza! - Aszkael stuknął się pięścią w napierśnik, aż poszło echo.
- Aż po dzień Ragnaroku! Rogi bogów wezwą wtedy nas wszystkich na bój... i spotkamy się gdzieś w pierwszym szeregu. Wszyscy.
Wojownicy przez resztę nocy nie wymienili już ani jednego słowa, trwając w ciszy pod sosną. Bjarn osunął się w półsen, a Aszkael nie spuścił z oczu małej, czerwonej gwiazdy na granicy nieboskłonu.

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

Drzewa zaszeleściły naokoło.
-"To pewnie wiatr"- Pomyśleli wszyscy. Nie był to żaden wiatr, drzewa szeleściły coraz bardziej i słuchać było tupanie. Po chwili z gęstwiny wychynęła głowa Ygga, po czym całe jego ciało. Targał za sobą kilka dzików, łosia, i trochę innych zwierząt. Zwrócił się do wszystkich:
-Ktoś chcem kolacjem?-
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

-To nie był mój pomysł.- odpowiedziałem szybko, bez żadnych ceregieli.- Zamieć o tym zdecydowała, gdy znaleźliśmy zaproszenie.
-Pozwoliłeś jej dokonać tak ważnego wyboru. - zdziwiła się lekko unosząc brwi, co spotęgowało efekt.
-Ona wie więcej niż mogłoby się wydawać.- uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jak słodko śpi. Była taka niewinna, nieskazitelna. Znów zwróciłem się do Iskry, która czerpała dużo radości z rozmowy. Widocznie wreszcie mogła odpocząć nie tyle fizycznie, co psychicznie.- Ofiaruj jej swoje życie, a na pewno tego nie pożałujesz.
-Zachowujesz się, jakby była co najmniej kimś z Twojej rodziny.- nie powiedziała tego ze złośliwością, raczej z podziwem. Nie powiem, ucieszyło mnie to, że ma tak spokojne podejście. Szczerze powiedziawszy, ostatni raz prowadziłem dłuższą rozmowę z przedstawicielem mojego gatunku kilkanaście lat temu, więc i dla mnie był to swego rodzaju przełom.
-Bo tak jest.- pogłaskałem Zamieć po grzbiecie.- Wychowaliśmy się razem, ucząc się panować nad naszymi zdolnościami. Ona jest perfekcjonistką, w przeciwieństwie do mnie.
Zamieć gwałtownie podniosła łeb i z oddali wyłoniła się ogromna postać trolla. Był to Ygg, z upolowaną przez siebie zwierzyną. Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie zdoła tego tyle nałapać. Ja nie byłem głodny, podobnie zresztą jak wilczyca. Iskra również nie zareagowała na ten widok euforią, jednak większość uwolniła swoją sępią naturę, zostawiając Yggowi tylko łosia. Parsknąłem śmiechem. Uczta z dworu, przeniosła się do jaskini. Ładny przebieg zdarzeń. Pomyślałem.
-To ogromne szczęście mieć kogoś, komu można zaufać bezgranicznie.- zauważyła i spojrzała na swojego mistrza z wyrzutem. Odczytałem to jednoznacznie, brakowało go jej. Może nie był miłym typem, ale też nie czuć było od niego zła, które wyraźnie wyczuwaliśmy w naszym przewodniku. A przynajmniej ja i Zamieć, ona rzecz jasna w szczególności.
-Smoczy Magu, zaszczyć nas swą obecnością!- krzyknąłem, Anna lekko otworzyła powieki, jednak po chwili wróciła do krainy snów. A ja ucałowałem jej głowę, wtuliła się jeszcze bardziej.
-Co robisz?- wyszeptała, starając się zaprotestować
-Ucz się Młoda Damo.- uśmiechnąłem się do niej szarmancko, gdy Menthus zwlókł się od reszty i wolnym krokiem zbliżał w naszym kierunku. Miał skwaszoną minę.
-Powiedz no, co najbardziej podoba Ci się w Iskrze?- przybrałem jak najbardziej poważną minę, jednakże śmiech Zamieci rozpraszał mnie w dość dużym stopniu...

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Być może normalnie Menthus nie odpowiedział by na takie pytanie, być może. Teraz jednak wprawiony w dobry nastrój norskim miodem (nie był jednak upity), odpowiedział bez wahania.
-Jest inteligenta, odważna, szybko się uczy, nie boi się podejmować ryzyka, lojalna, miła... mam wymieniać dalej?-Zapytał Smoczy Mag widząc iż Iskra spłonęła rumieńcem.
-Nie!-powiedziała szybko Aenwyrhies.
-Jak najbardziej!-rzekł ucieszony Vahanian.
-Oprócz tego przejawia niebywały talent, nie jest pyszna, honorowa,-na twarzy jej Mentora wykwitł głęboki uśmiech-no ogólnie jest podobna do mnie za czasów mojej młodości.
Na twarzy chwalonej elfki pojawił się wąski uśmiech.
-Mogę się do was przysiąść?-zapytał po krótkiej chwili milczenia Menthus.
-Jasne! Siadaj!-rzekli prawie równocześnie Vahanian i adeptka.
Smoczy Mag przysiadł przy Zamieci i zaczął gładzić jej białe futro. O dziwo nie protestowała.
-Trollu przynieś nam mięsiwa!-zakrzyknął Mentor.
Ygg po chwili podszedł do nich i rzucił na ziemię małego jelonka.
Zaczęli go piec, i wkrótce do ich nozdrzy dobiegł smakowity zapach.
-Cieszę się iż mamy okazję porozmawiać Vahanianie, miałem z tobą ochotę zamienić parę słów już na uczcie. Chciałem zwłaszcza pogadać o...
W tej samej chwili rozległ się huk, powiał silny wiatr, płomienie ognisk wydłużyły się i zamigotały. Niektórzy już podnosili broń gdy do jaskini wpełzł Smaug. Przeszedł obok pierwszego ogniska nie zwracając uwagi na siedzących tam zawodników, i przysiadł obok Menthusa. Rana na jego boku już nie krwawiła, lecz dalej prezentowała się niezbyt dobrze.
-Witajcie-rzekł swym głosem, który rozbrzmiał wśród nich jak echo w studni.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Śpiewy przerwało nagle wejście trolla, który przyniósł ze 600kg dziczyzny.
Prawie wszyscy ucieszyli się na ten widok. Po 30 minutach nad ogniskami piekło się wyśmienite mięsiwo.
Miód lał się litrami, drwa trzaskały a skry leciały wysoko w niebo. To było naprawdę dobre zakończenie fatalnej uczty.
Po napełnieniu żołądka Farlin siadł przy nagrzanej ścianie jaskini. Usadowił się wygodnie i rozpalił swoją fajkę. Po chwili w jaskini zaczęły się unosić kółeczka z dymu.
Hobbit był z nich bardzo dumny.

Nagle do środka wpadł... smok. I przywitał się ze wszystkimi. Niziołek przykrył się kocem i ponownie nabił fajkę.
- Teraz to już nic mnie nie zdziwi... Powiedział pod nosem i pogrążył się w myślach.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

-Że ja jeszcze żyję na tym ziemskim padole...- mruknął sam do siebie Magnus -Ale przecież już raz umarłem... straciłem życie...- pomyślał obserwując zawodników i ich towarzyszy ogrzewających się przy ognisku w przyjaznej atmosferze. Tylko Bjarn i Aszkael siedzieli trochę dalej ,Norsmen już spał ,Aszkael pewnie też ,ale w zbroi wygladał cały czas tak samo. -W sumie oni też nie... a jednak żyjem...- westchnął w myślach.
-Umarłem ,ale mnie tu ściągneli... bo sami sobie nie umieją radzić...- pomyślał lekko się uśmiechając -No nic ,Sigmar każe... sługa musi...- mruknął po czym wyciągnął z torby oprawiony w skórę egzemplarz Świętej Księgi i zaczął ją przeglądac ,ale już po kilku chwilach jego oczy zamknęły się i zasnął w grocie.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

To mi się spodobało, widząc to jak bardzo przygnębiona była jego uczennica podniósł ją na duchu ciepłymi słowami. W dodatku nie były one kłamstwem. Większość z naszych "towarzyszy" powoli zasypiała. Nie sądziłem, że popadają tak szybko. W sumie nie ma co się dziwić, wypili dość spore ilości alkoholu, który działał na nich ja blask słońca na nietoperze. Rozejrzałem się w okół, co prawda wiedziałem o smoku, który do nich należy ale mimo wszystko jego przybycie było dla mnie dość niespodziewane. Wylądował jak gdyby nigdy nic i przeszedł między śpiącymi lub wciąż bawiącymi się zawodnikami. Telepatycznie powitał wszystkich i ułożył się obok swojego pana. Zamieć uniosła łeb i chwilę wpatrywała się w jego oczy, rozmawiali. Jednak chyba szybko znudziła się rozmową z nim, gdyż po dosłownie paru minutach znów spała.
-Powinieneś zająć się tą raną.- westchnąłem.- Znam pewne zaklęcie, które uleczy go Twoim kosztem. Jednakże rana którą otrzymasz nie będzie nawet w dziewięćdziesięciu procentach tak dotkliwa jak jego.
Zamilkłem a chwilę wpatrując się w latającą jaszczurkę, piękna, niebezpieczna i inteligentna. Skąd ja to znam...- A potem możesz mnie pytać o co chcesz. Zajmij się nim w pierwszej kolejności.- Iskra spojrzała na mnie jak na istny ewenement.
-Zagoi się na nim w mgnieniu oka.-zauważyła, smoki są bardzo odporne i żywotne, to fakt.
-Ale nadal cierpi, dopóki tego nie zrobisz będę milczał.- uśmiechnąłem się pod nosem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, ze Menthus i tak miał zamiar to zrobić.
Ostatnio zmieniony 9 sty 2014, o 21:27 przez Vahanian, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Vahanian pisze:To mi się spodobało, widząc to jak bardzo przygnębiona była jego uczennica podniósł ją na duchu ciepłymi słowami. W dodatku nie były one kłamstwem, podejrzewam że Menthus czuję coś do niej...
[W sensie Menthus i Iskra razem? Twoja postać mocno się pomyliła, nigdy czegoś takiego nie planowałem, tak wyszło? #-o ?]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

ODPOWIEDZ