ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Kordelas »

[Na FB jest jeszcze ich kilkunastu :lol2: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Biblioteka, w której znalazł się Saito miała imponujące rozmiary. Regały z książkami i zwojami zajmowały w zasadzie całą powierzchnię pomieszczenia i były wysokie aż pod sufit, dlatego też umieszczono tu drabiny pozwalające na dostęp do wyższych półek. Samuraj krążył przez chwilę wśród księgozbioru, przyglądając się obwolutom. W zasadzie wszystkie dotyczyły magii, chaosu, alchemii i innego plugastwa, choć zdarzały się również nieco bardziej trywialne pozycje, jak poezja czy opracowania historyczne. Taka, a nie inna kolekcja nie zdziwiła ronina w zupełności, była to wszak siedziba wyznawców bogów chaosu, jednak kultyści, których spotkał dotychczas, byli barbarzyńcami z pustkowi. W Nipponie zaś chaos nie był uznawany ani za dobry, ani za zły - koniec końców to ludzie wybierali sposób realizacji swych pragnień.
Samuraj wziął kilka książek, zaniósł do stolika i zaczął je przeglądać. Jedna z nich dotyczyła bogów chaosu, nie skupiając się zbytni na treści, Saito przeszedł szybko przez rozdziały opisujące cztery znane mu bóstwa, jednak wciąż do ostatniej strony było daleko. Zaintrygowany wertował dalej, w pewnym momencie natknął się na symbol przypominający bardzo tą miedzianą broszkę, którą znalazł zwiedzając tunele w Middenheim. Jak się okazało, był to symbol renegackiego bóstwa, Zuvassina zwanego Tym, który unieważnia, według autora książki zajmującego się cofaniem wszystkiego, w tym mutacje i rujnującego każdy, nawet najbardziej przebiegły plan. Jak można było się spodziewać, dopisano tam również ostrzeżenie, jakoby nawet plany kultystów Zuvassina również mogłyby być przez niego pokrzyżowane. Saito zastanawiał się, czy mógłby skorzystać z takiej pomocy, by cofnąć czas, mimo wiążącego się z nią niebezpieczeństwa.
Rozmyślania przerwała mu kultystka-bibliotekarka, bo kim innym mogła być starsza kobieta w okularach.
- Pojedynek zaraz się rozpocznie. Jeżeli chciałby ją pan obejrzeć to proszę się pospieszyć. - Szepnęła.
- Oczywiście, z chęcią. - Odpowiedział normalnym tonem, na co kobieta syknęła, ściągając usta, jakby ganiła ucznia. - Obserwacja przyszłych przeciwników jest bardzo ważna. - Dodał szeptem Kaneda.
W drodze na arenę spotkał Norsmenów, którzy zaprosili go do wspólnego oglądania. Gdy już zajęli miejsca, dosiadł się do nich elf Vahanian wraz ze swoją kobietą i wilkiem, był tam również mag Menthus. Gdy troll i niziołek wyszli z bram, Saito wymienił kilka uwag z sąsiadującymi widzami na temat przebiegu starcia. Osobiście przeczuwał, że wygra Farlin, gdyż posługiwał się bombami zapalającymi, choć jedno trafienie maczugą, przerobiłoby niziołka w krwawy kipisz. W czasie pojedynku, gdy Ygg usiłował zdeptać natrętnego przeciwnika, który uwijał się jak w ukropie, Saito nie mógł powstrzymać śmiechu. Choć podchodził do całego przedsięwzięcia bardzo poważnie, widowisko, które się przed nim rozgrywało, wyglądało jak jakaś teatralna parodia.
W końcu Farlin zwyciężył, definitywnie kończąc egzystencję trolla wsadzając mu torbę pełną ładunków wybuchowych wprost do paszczy. Saito był pełen podziwu dla małego wojownika, gdyż troll zdołał obrzygać go żrącą substancją, dotkliwie raniąc niziołka, ten jednak wykazał się zaskakującą determinacją i wytrzymałością, które zapewniły Farlinowi zwycięstwo. W opinii samuraja w pełni zasłużone.
Po walce, wraz z pozostałymi, udał się pogratulować niziołkowi i świętować razem z pozostałymi, póki było można.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Gdy Drugni zobaczył koniec walki, z wrażenia aż popluł się prażonymi orzeszkami. Kompletnie nie spodziewał się takiego zakończenia pojedynku. Farlin, jak na prawdziwego artystę przystało, potrafił zaskoczyć publiczność.
Gdy emocje i resztki Ygga opadły, grupka heretyków i zawodników jęła powoli opuszczać trybuny, nieprzytomnego hobbita zaś wyniesiono. A Zabójca jak zwykle nie wiedział co ze sobą począć. Wszak wcześniej nie zwykł spędzać aż tak dużo czasu w jednym miejscu, wyłączywszy oczywiście poprzednie wizyty na Arenie Śmierci. Znudzonemu krasnoludowi w sukurs przyszedł niezastąpiony Bjarn, który skrzyknął towarzystwo na popijawę z okazji zwycięstwa niziołka. Nie ociągając się, udał się z resztą kompanii na salę biesiadną.
Po kilku godzinach picia (chociaż może słowo "chlanie" lepiej obrazowałoby sytuację), opowiadania mniej lub bardziej ukoloryzowanych opowieści i dyskutowaniu na temat minionej i przyszłej walki, na sali dosyć nieoczekiwanie pojawił się Farlin. Uzdrowiciele i medycy odwalili kawał dobrej roboty, wszak jeszcze niedawno hobbit praktycznie umierał z powodu soków trawiennych Ygga.
Biesiadnicy zrobili bohaterowi dzisiejszego wieczora specjalne miejsce. Saito przyniósł z biblioteki kilka książek, które położono na krześle zwycięskiego niziołka, by ten mógł sięgnąć stołu. Potem zaś impreza rozpoczęła się na nowo.
Nawet ponury i cyniczny zazwyczaj Drugni wzniósł kilka uroczystych i nieco bełkotliwych toastów na cześć Farlina. Jako doświadczony Zabójca Trolli i nie tylko, nie omieszkał podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat techniki hobbita.
- Wiecie, ja osobiście preferuję bardziej bezpośrednie podejście - Rzekł do zgromadzonych, wskazując wymownie swój potężny topór leżący na stole między talerzem pieczonych przepiórek a glinianym dzbankiem wina - Ale muszę, przyznać, że z tymi bombami to żeś świetnie wymyślił ! -Tu już zwrócił się bezpośrednio do niziołka.
- Och tak, wspaniale... Szkoda tylko, że siedziałem tak blisko samej Areny - Siedzącemu nieopodal Petroniusowi Gładkolicemu, pomimo usilnych starań, nie udało się sprać resztek trollowego mózgu z uroczystej szaty. Przez to wyrażał swoje niezadowolenie przy każdej możliwej okazji.
- Ktoś cię pytał o zdanie, dziwaku ? - Zabójca rzucił kultyście pogardliwe spojrzenie. Ten tylko uśmiechnął się przymilnie i wrócił do siorbania wina z kryształowego kielicha.
Krasnolud bez słowa wstał, odszedł kilka kroków i usiadł obok Bjarna, Aszkaela i Saito, bowiem od czasu uczty w dworze barona von Freihoffa widział nich godnych kompanów. Zarówno do kieliszka, jak i do rozróby.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Rabsp
Masakrator
Posty: 2445
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Rabsp »

Humanoidalna postać o ponad trzech metrach wzrostu. Ciemna skóra pozwalająca maskować się w nocy, czerwono-brunatna sierść pokrywająca głowę, kark i plecy w linii kręgosłupa, potężna szczęki wyposażone w ostre i liczne zęby oraz szpiczaste pazury zdolne przebić najtwardszą zbroję, a wszystko to zawieszone na mocno rozbudowanym szkielecie i masywnych mięśniach. Bestia nazwana Strzygą, wzbudza grozę, a zarazem podziw wśród swoich ofiar.

Marr urządził sobie polowanie, woń ofiary została zwęszona. Trop zaprowadził bestię na śródleśną polanę. Oświetlona księżycowym blaskiem spora wataha wilków posilająca się nad jakąś większą zwierzyną. Drapieżniki były obdarzone wyśmienitym zmysłem węchu i słuchu, widziała bardzo dobrze po zmroku, lecz strzyga zakradła się w pobliże zupełnie niepostrzeżenie. Wilki wprawdzie nie stanowiły obfitego posiłku, lecz wampirowi nie chodziło o mięso, w wilczych żyłach znajdowało się to, co dla Marr'a najcenniejsze. Krew zwierzęca nie była tak cenna dla wampira jak ludzka, lecz głód zmuszał do zaspokojenia się tym, co akurat podsunął los. Chmury odsłoniły tarczę księżyca, a kilka osobników z watahy, podniosło łby i zawyło donośnie. Strzyga wykorzystała moment zmniejszonej czujności i rozkojarzenia wyskakując z ukrycia. Drapieżniki stały się ofiarami. Zanim chmury ponownie przyćmiły księżyc, strzyga zakończyła swe łowy. Na leśnej ściółce zostały osuszone ze wszelkich płynów ciała zwierząt. Bestia nieśpiesznym krokiem zmierzała w stronę cytadeli. Zregenerowane siły pozwoliły powrócić wampirowi do swej ludzkiej postaci. Marr w rozdartych łachach wrócił za spiżowe mury zachowując wszelką ostrożność i pozostając niezauważonym.

------------------------------------------------------------------------------

Następnego dnia, gdy słońce było wysoko nad horyzontem, odpoczywający w swej zaciemionej kwaterze wampir, usłyszał kaskadę wybuchów dochodzących z areny, na której toczyła się pierwsza z walk turnieju. Ostatni potężny wybuch zatrząsł butelkami z winem w barku. Słychać było śmiech i wiwaty na cześć zwycięscy, skandowano imię tego małego stworzenia z owłosionymi stopami - hobbita o imieniu na "F".

Nastała w końcu godzina, w której na niebie znów zawitał księżyc, a Marr mógł opuścić miejsce swego zakwaterowania. Z dala w jednej z sal trwała w najlepsze uczta na cześć niziołka. Impreza zdawała się trwać już kilka godzina. Zapewne nie podawali tam krwawych drinków, ani też krwistych steków, lecz Marr i tak postanowił dołączyć do reszty towarzystwa. Do sali wszedł niedawno sponiewierany na piasku areny hobbit, a zawodnicy oraz zebrani tam kultyści podnieśli okrzyki radości. Farlin był dzisiejszego wieczoru traktowany jak bohater.

Uczta trwała w najlepsze, uczestnicy Areny wymieniali się gwarnie historyjkami, opowiastkami ze swych przygód, wrażeniami z podróży i wychwalali się jeden przez drugiego, jakich to oni podbojów w życiu nie dokonali. Kultyści nie należeli do lubianych i czasem aż iskrzyło od gniewnych spojrzeń w ich stronę, jednak żadnej bijatyki na pięści, ani chociażby skromnej bitwy na jedzenie jak dotąd nie nawiązano.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

-O najwyżsiejszy, wzywajom was wszystkich na arenem, chcom coś powidzieć.- Usłyszał komunikat, który wyrwał go z odpoczynku. Tak szybko? Nie tak dawno chyba było jakieś przemówienie, teraz znowu? Zrezygnował z uczty, z tego zrezygnować nie mógł - zostawił wszystkich, polecił zadbać o paradny pióropusz, który strasznie zniszczał od czasów uczty "na cześć zawodników" w Middenheim. No i wybrał się na arenę.
To było zawracanie tyłka, po to by przekazać jedną informację. Ważną, to prawda, ale to nic czego nie mogliby przekazać przez posłańców! Do licha. Dowiedział się, że walczy drugi, chyba zdąży wydobrzeć? Głupio byłoby nie móc skupić się na zaklęciach. Jednak w gruncie rzeczy się cieszył, gdyż nauczył się, że groźby należy spełniać, a Aszkaelowi zdążył już pogrozić. To sługus chaosu, będzie miał po swojej stronie widownię, ale tym razem nie będzie miał po swojej stronie bogów. Był w czeluściach chaosu? To tam wróci. Wiedział, że atuty wojownika będą mu nieprzydatne w walce z potęgą magii, a wielka zbroja nie pomoże w wydostaniu się z obłędu jaki mu zafunduje... apropos obłędu, chyba ktoś w obłęd popadł myśląc, że zainteresuje go najbliższa walka trolla z niziołkiem. Miał do czynienia z trollami i wiedział, że ten tutaj jest w gruncie rzeczy martwy, w końcu szaleniec posługiwał się ogniem.
Nudy, ale trolle chętnie się przejdą pokibicować.

A wynik walki wcale go nie zaskoczył, w każdym razie poznał pierwszego ćwierćfinalistę i nie był zadowolony. Dzień miał się kończyć, a on nie wdawał się w interakcję, będąc za słaby i wycieńczony. Oby nie do walki.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Menthus był zły.
Nie opieprzył Iskry choć powinien. W ogóle był zdenerwowany, Druhii w jego kwaterze! Przynajmniej chyba mu dość jasno wyjaśnił iż nie życzy sobie więcej jego odwiedzin. Ale jak ona mogła go wpuścić! To przecież pies zdrajcy, morderca kobiet i dzieci! Chciał jej to wszystko wykrzyczeć w twarz, czy wie, że elf z którym chwilę temu rozmawiała ma niewinną krew na rękach w ilościach przekraczających wszelkie normy. Zamiast tego powiedział:
-Zbieraj się, idziemy obejrzeć walkę.-starał się żeby ton jego głosu był spokojny i opanowany. I chyba mu się nie udało.
-Przepraszam Mistrzu-powiedziała cicho Aenwyrhies-ja nie chciałam go tu wpuszczać, on przyniósł Płomień...-głos się jej załamał.-Przepraszam, że zawiodłam twoje zaufanie mistrzu...-po jej policzku spłynęła łza.
Menthus poczuł jak jego gniew topnieje, było mu żal Iskry. W końcu to nie jej wina, że zabójca znalazł Płomień. Ale kompletnie nie wiedział jak się zachować. Pozwolił by cały gniew się z niego ulotnił po czym rzekł:
-Nic się nie stało Iskro, nic a nic. Kolejny raz dałaś mu się oszukać i tyle. Póki nie powiesz lub nie zrobisz czegoś głupiego nic się nie stanie jasne? Jeszcze nie zawiodłaś mojego zaufania, ale nie chce go spotkać w twoim towarzystwie po raz trzeci, jasne?
-Oczywiście Mistrzu.-rzekła uspokajając się, po chwili jakby niepewnie dodała-nie jesteś na mnie zły?
-Nie nie jestem.-rzekł szczerzę. Wyrzekł się gniewu, przynajmniej na nią. Galretha zabiłby na miejscu.
-Chodź zaraz pierwsza walka, a ja nie chcę jej przegapić-powiedział w jej stronę.

Iskra oglądała walkę z wypiekami na twarzy. Niesamowity, szybki i brutalny sparing fascynował ją, i również pozwalał zapomnieć o rozmowie z Galrethem, i rozmowie z Mistrzem. Ten ostatni ja zaskoczył, była iż się na nią zdenerwuje, tak się jednak nie stało. Gdy walka zakończyła się spektakularnym zwycięstwem hobbita, podszedł do nich Vahanian i powiedział:
-Trzeba mu przyznać niesamowita walka!
Menthus po raz drugi ją zaskoczył. Wybuchnął śmiechem.
-Rzeczywiście ładna, choć nie podzielam zachwytu osób tu zgromadzonych nad tym widowiskeim. Było prosto, brutalnie i krwawo zwykła barbarzyńska napieprzanka, choć przyznaje widowiskowa.
Po chwili okazało się iż wielu zawodników idzie ,,na kielicha” do Farlina.
-Idziemy?-zapytał Vahaniana Smoczy Mag-jesli nie masz ochoty zapraszam ciebie, twą urokliwą towarzyszkę-skłonił się Annie- i Zamieć do mojej kwatery, mam jeszcze parę butelek Ulthuańskiego wina.
Ostatnio zmieniony 13 sty 2014, o 18:50 przez Mistrz Miecza Hoetha, łącznie zmieniany 1 raz.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[ Wygrał Farlin, nie troll ;) ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Farlin=troll więc nie widzę problemu :wink:
PS:Już poprawiam]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Popijawa trwała w najlepsze. Miód i piwo lały się litrami. Heretycy cały czas musieli przynosić kolejne naczynia z trunkami i nowe jadło. Zawodnicy mieli apetyt jak cała armia a pragnienie jak co najmniej 2. Atmosfera pod wpływem alkoholu rozluźniła się. Teraz wszyscy śpiewali, wznosili toasty, przechwalali się i opowiadali niestworzone historie o tym czego to oni nie dokonali.
W pewnym momencie każdemu podano litrowy, drewniany kufel z lodowatym Krasnoludzkim Ale. Niziołek wskoczył na stół ze swoją magiczną lutnią.
- Czas wznieść toast za człowieka, który stworzył najwspanialszą rzecz na świecie!!! Jaśka Kiepa!!! Wszyscy na raz zaczęli śpiewać.
http://www.youtube.com/watch?v=74FMetHFiMs
Po zakończeniu pieśni wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem i osuszyli swoje kufle. Złocisty płyn ściekał po policzkach i brodach.
Kiedy skończyli, do sali wniesiono 15 Dzików z Artois. Po jednym dla każdego zawodnika. Legendarne zwierzęta, postrach każdego myśliwego prosto z Bretonni. Zapach pieczonego mięsiwa wypełnił całą salę. Nikt już nie bawił się w etykietę. To w końcu nie był bal u hrabiego. Po upływie bodaj trzech kwadransów kilku kultystów wtoczyło na środek sali 6 beczek. Oczy wszystkich zwróciły się w tę stronę.
Bjorn stanął na jednej z nich i krzyknął:
- Oto nasz słynny Nordycki miód! Pijta ile dusza zapragnie!!!
- Nikogo na sali nie trzeba był namawiać. Wszyscy rzucili się z pucharami. Znów zaczęto śpiewać, lecz tym razem rozpoczęli to dwaj bliźniacy:
http://www.youtube.com/watch?v=NCHq0m67lq8
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

-Cóż,- przez chwilę zastanawiałem się nad wyborem. Spojrzałem na wilczycę, by się jej poradzić ta jednak odwróciła łeb pozostawiając decyzję mi. Zgarnąłem kosmyk włosów z czoła i kontynuowałem.- dawno nie piłem dobrego wina, aczkolwiek należałoby złożyć gratulacje zwycięscy.- Menthus miał trochę zawiedzioną minę, widocznie miał do mnie jakąś konkretną sprawę lub chciał po prostu odpocząć od zgiełku towarzyszącemu arenie.
-To twoja decyzja...- westchnął ciężko wydychając powietrze, uśmiechnąłem się widząc jego reakcje.
-Ale...- wtrąciłem po dłuższej chwili cichego marszu przez ponure korytarze zamczyska.
-Ale?- zdziwił się.
-Ale po tym jak pogratulujemy mu, udajmy się do Ciebie i pozwólmy odpocząć naszym Panią.- zwróciłem wzrok do tyłu, spoglądając na Zamieć, Iskrę i Annę. Wszystkie trzy były z tej propozycji bardzo zadowolone, a i przez twarz Menthusa przemknął lekki uśmiech.
-Myślę, że posmakują ci Vahanianie moje trunki.- szturchnął mnie łokciem i rzucił zawadiackie spojrzenie.
-Van, po prostu Van.- odpowiedziałem mu krótko gdy stanęliśmy u progu pomieszczenia, w którym biesiadowała znaczna większość uczestników.
-To odwalmy pańszczyznę.- zaśmiała się Anna, a my ruszyliśmy na poszukiwania hobbita. Nie było to trudne, wskoczył na stół i zaczął grać kolejna balladę. Wysłuchaliśmy jej, następnie zbliżyliśmy do niego na odległość wyciągniętej dłoni.
-Farlinie.- rzekłem, chwytając jego dłoń.- W imieniu moim, Zamieci oraz Anny pragniemy złożyć ci gratulacje z okazji zwycięstwa. Było to pomysłowe rozwiązanie.- parsknąłem śmiechem, gdy zobaczyłem wyraz twarzy Menthusa. Był mniej chętny do rozmowy z zwycięzcą niż zdawał się wcześniej.
-Rzadko kiedy widzi się wybuchającego trolla.- dodała Anna, Zamieć trąciła Hobbita łbem niemal nie przewracając.
-Dziękuję!- wrzasnął hobbit i przyniósł nam kufle z piwem, podał je i równie radośnie krzyknął.- Bawcie się i pijcie!
Odsunęliśmy się na bok robiąc miejsce Smoczemu Magowi i Iskrze, wolnym krokiem udaliśmy się do wyjścia i tam przystanęliśmy po pijąc dość dobry browar. Zaskakująco smaczny, Zamieć rzecz jasna dorwała ze stołu przepiórkę, którą pochłonęła jednym gryzem. Obserwowaliśmy w milczeniu towarzystwo, wszyscy jakby zapomnieli, że i im przyjdzie ze sobą walczyć. A mało kto, ma takie podejście jak ja...

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Impreza zaczynała się rozkręcać w najlepsze. Podawano olbrzymie ilości doskonałych potraw, a napoje wyskokowe lały się strumieniami. Nabuzowani biesiadnicy zaczęli śpiewać piosenki, coraz bardziej bełkotliwymi głosami. Farlin przygrywał na lutni, a Ulfarr i Olfarr śpiewali swoją piosenkę o miodzie.
- Nie wiedziałem, że w tych stronach też znacie karaoke! - Powiedział gromkim głosem Saito do siedzącego obok Aszkaela, usiłując przekrzyczeć drących gęby Norsmenów.
- Karaoke?! To coś od Khorna?! - Zahuczał wybraniec.
- Bo ja wiem... To taka zabawa... W której, tego, no ktoś przygrywa jakąś znaną śpiewkę, reszta śpiewa.
- Dawajcie tu tego waszego grajka, Bjarn... Jak on się zwał? Ingvar?
- Ivar.
- A! No tak! Gdzie się on podziewa?
- Bo ja wiem. Ej, chodź tu który! - Norsmen zwrócił się do kultystów. - Sprowadzić tu mojego grajka, wiecie którego. - Jeden z kultystów wyszedł z sali, Bjarn zwrócił się z powrotem do Saito. - Dobrze, że przypomniałeś. Może to i pierdoła ostatnia, ale ostatnio ćwiczył coś naprawdę niezłego. Takiego kopa, to ja jeszcze nie słyszałem! "Sztorm na północnym morzu" jeśli się nie mylę.
Tymczasem ronin wychylił jeszcze jedną porcję miodu z rogu, jak przystało podawać ten napój i wziął lutnię Farlina, który zataczał się na stole, usiłując wykonać jakiś taniec przypominający jazdę na koniu. Samuraj rozpuścił swój kok, wskoczył na stół i zaczął grać wymachując dziko włosami. https://www.youtube.com/watch?v=fmUYVZpBIXE
Sala miała świetną akustykę, przez co nagłaśniała i zwielokrotniała echo kawałka, który Kaneda rąbał na bezcennej lutni, zauważył na niej napis "Fender Stratocaster". Kultyści i zawodnicy zaczęli podskakiwać, niekoniecznie do rytmu, również machając włosami, Farlin, dla lepszego efektu rzucił na kamienną posadzkę jedną z bomba zapalających, która eksplodowała w kluczowym momencie riffu, ku uciesze publiczności.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Może coś japońskiego by Saito zaśpiewał? ;) Sorry za tamtą drugą piosenkę i psucie klimatu, ale jest bardzo.. biesiadna i pasuje do popijawy.]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Możesz powiedzieć to swoją postacią? Wtedy coś wykombinuję. Niestety, ale jeśli chodzi o coś pasującego do klimatu imprezy to nie wiem, a japońskiego metalu się nie odważę, bo to paskudztwo.]
Ostatnio zmieniony 13 sty 2014, o 21:56 przez Klafuti, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Farlinie, gratuluje ci wspaniałej i widowiskowej wygranej!-rzekł Menthus nisko się kłaniając.-Byłą bardzo pomysłowa!
-Pierwszorzędnie robota!-pochwaliła go Iskra ściskając rękę hobbitowi.
Zaczęli powolnym krokiem przechadzać się po sali. Wypił kufel krasnoludzkiego Ale, zjadł jakąś kuropatwę. W końcu dołączył do chóru śpiewającego pieśń ,,Piwo, Piwo, Piwo!". Porozmawiał z paroma osobami, zamienił parę uwag i podszedł do stołu z przekąskami.

Iskra powłóczyła się krótką chwilę po sali, wypiła kufel Ale, rzuciła parę spojrzeń na Galretha, ale obiecała sobie, że już nigdy nie odezwie się do niego ani słowem. Pogłaskała zamieć która przemknęła jej pod nogami, zjadła kawałek dzika i porozmawiała chwilę z sir Nicolasem, nadzwyczaj miłym rycerzem w służbie pani.

Jednak po dłuższej chwili przyjęcie zaczęło się elfom dłużyć i Methus podszedł do Vana.
-Zwijamy się Vahanianie?-zapytał Assur Assari.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Saito siadł zdyszany na ławie. Hobbit chwiejnym krokiem podszedł do niego i złapał go zaszyję
(pijacki sposób mówienia) - Ja ciebie szanuje. Hyc! Samuraju. Może zaśpiewwash nam coś z twoich rodzinnych stron? hyc!

Ronin wziął porządny łyk piwa, aby przepłukać gardło. Złamał przy tym podstawową zasadę. Nigdy nie wolno mieszać trunków. Następnie wskoczył na stół, zaczął śpiewać i grać....

[Proszę bardzo :) ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Nieprzyzwyczajeni do (pierwszego w historii) pogo imprezowicze, wraz z samym Saito popadali zmęczeni. Do zdyszanego samuraja, rozpartego na ławie podszedł Farlin i zapytał, czy ten mógłby zagrać coś ze swoich rodzinnych stron.
Na to Saito chętnie przystał, przydałoby się teraz coś spokojniejszego. Nie był co prawda tak dobrym muzykiem jak Aoyagi, ale zwycięzcy nie wypada odmawiać. Kaneda wziął łyk piwa, mając na uwadze, by nie mieszać alkoholi. Poprawił struny w lutni. Jak zdążył się już przekonać, instrument ten był bardzo podobny do biwy, a przy odpowiednim nastrojeniu brzmiał niemal identycznie. Ochłonąwszy chwilę, ronin wziął instrument i zagrał najbardziej odpowiedni jego zdaniem utwór:
https://www.youtube.com/watch?v=sahd3fzCdZg
Gdy skończył, rozejrzał się po obecnych, ciekaw ich reakcji.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Drugniemu bardzo spodobało się śpiewanie radosnych, alkoholowych piosenek. Sam chętnie zaintonowałby jakąś rodową, krasnoludzką pieśń, ale niestety w obecnym stanie upojenia mógł jedynie wybijać rytm waląc w stół kuflem od piwa. Ale i tak było śmiesznie. Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak dobrze imprezował. Wprawdzie uczta u Freihoffa też była całkiem zabawna, ale pod zgoła innym, bardziej brutalnym względem.
Nieco spłoszeni zachowaniem zawodników kultyści ostrożnie przemykali to i ówdzie, niosąc dzbany i beczki z alkoholami. Najpewniej nieco obawiali się konsekwencji, jakie niosło ze sobą przebywanie w jednej sali kilkunastu zaprawionych w bojach morderców. I to na domiar złego skrajnie pijanych.
Zabójca złapał jednego z heretyków za rękaw i wyrwał mu z rąk gliniany dzban czerwonego wina. Potem, będąc żyjącym szybko i niebezpiecznie nihilistą, wypił wszystko kilkoma łykami. Inni biesiadnicy patrzyli się na niego z przerażeniem. Wszak tego wieczora pił już piwo, wódkę, miód pitny i cholera wie co jeszcze. Taka wybuchowa mieszanka mogła poskutkować tylko i wyłącznie potężnymi wymiotami i okrutnym kacem z samego rana.
Drugni, widząc te wszystkie zdziwione i zatroskane oblicza, uśmiechnął się z politowaniem.
- Spokojnie, to nie jest moje pierwsze rodeo... - Wyartykułował z trudem, po czym, jakby na dowód legendarnej, krasnoludzkiej odporności, nalał sobie jeszcze piwa. Bjarn i reszta norsmenów skinęła mu głowami z niekłamanym podziwem w oczach.
Tymczasem Saito kontynuował swój gitarowy koncert, tym razem grając dużo spokojniejszą i smutniejszą pieśń. Drugni z trudem rozdzielał swoją uwagę na słuchanie ronina i pozostawanie przytomnym.
Gdy nippończyk skończył, zapadła cisza. Trudno było powiedzieć, czy biesiadnicy kontemplowali usłyszany właśnie utwór, czy po prostu pozasypiali zmożeni alkoholem.
Po chwili Zabójca wstał, wskoczył na ławę i zaczął klaskać swoimi wielkimi łapskami.
- Brawoooo - Bardziej jęknął niż krzyknął, po czym efektownie zwalił się pod stół.
Kilka osób wstało by sprawdzić, czy aby przypadkiem nie rozwalił sobie łba. Na całe szczęście, po chwili po prostu wyczołgał się spod mebla i ciężko usiadł na swoim miejscu.
- Zrobiłem to specjalnie ! - Ogłosił hardo, po czym rozejrzał się po współtowarzyszach, szukając kogoś, kto zakwestionowałby "celowość" jego wypadku.
Nikt nic nie powiedział.

[ Edytowałem trochę zakończenie, bo za szybko wyłączyłem Drugniego z akcji :)]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

Wszystko przypominało to co działo się w jaskini, zabawa, śpiewy, tańce i oczywiście popijawa. Popijawa, która jutro niektórym nie pozwoli wstać z łoża, z powodu bólu głowy, czy problemów z żołądkiem. Rozejrzałem się po sali szukając wzrokiem Menthusa. Gdy w końcu znalazłem go, wybuchnąłem śmiechem. Jak na elitę wśród Assurów przystało gardził tego typu zabawami, sam zresztą nie byłem lepszy. To co działo się na balu w Mieście Białego Wilka było po prostu znośniejsze i przyjemniejsze od tego co działo się tutaj. Choć większość sprawiała wrażenie zadowolonych. Pogładziłem dłonią ostrza, która od chwili zamachu na życie osób biorących udział w turnieju, w tym rzecz jasna mnie, towarzyszyły mi bez przerwy. Ich perfekcyjne wykonanie sprawiało, że czułem się znacznie pewniej. O ile w ogóle moja pewność siebie mogła być kiedykolwiek zachwiana... Nim Smoczy Mag wraz z Iskrą złożyli gratulacje niziołkowi, ja wraz z Anną zatańczyliśmy oberka, otrzymując przy tym brawa od większości zgromadzonych. Sam byłem bardzo zadowolony z naszego wykonania. Zamieć zaś zadomowiła się przy kącie z jadłem, głównie mowa tu o wszelakich mięsach, które pochłaniała na zaś. Gdy ktoś z gości próbował zabrać jedną przepiórkę, został powalony na ziemię. Wilczyca lekko zacisnęła mu zęby na szyi, powodując tym puszczenie zwieraczy chłopca. Gdyby wszyscy mogli słyszeć jej obelgi, oraz to z jaką pogardą odnosiła się do biesiadujących, zapewne szybko narobilibyśmy sobie wrogów. Kto by pomyślał, że coś tak pięknego może być jednocześnie tak okrutne.
Menthus wraz ze swoją uczennicą, podeszli do nas.
-Zwijamy się Vahanianie?- zapytał Smoczy Mag, a Iskra spojrzała na mnie wzrokiem, który wyrażał tylko jedno "Zgódź się, inaczej pożałujesz". Nie raz, nie dwa widywałem takie właśnie spojrzenia u Anny i Zamieci. Z czasem mężczyzna uczy się czytać w myślach kobiet, choć jest to sztuka wymagająca ogromnej praktyki i wielokrotnie prowadzi do błędów, to po pewnym czasie po stokroć wynagradza wysiłki.
-Myślałem, że się zadomowiłeś.- parsknąłem śmiechem, po czym odwróciłem się i opuściłem pomieszczenie, szliśmy korytarzem prowadzeni przez mojego elfiego mojego przyjaciela a dźwięki wydawane przez biesiadujących "gości" powoli się rozmywały, aż w końcu ustąpiły miejsca błogiej i kojącej ciszy. Kilka razy skręcaliśmy, ale wydawało mi się, ze doskonale pamiętałem drogę. Stanęliśmy wreszcie. Menthus otworzył zamknięte wcześniej na klucz drzwi i z eleganckim ukłonem zaprosił nas do środka. Znaleźliśmy się w nie takim znowu małym saloniku, zajęliśmy z Anną miejsce na jednej sofie, zaś Zamieć ułożyła się u naszych stóp. Czułem ulgę i przede wszystkim spokój.
-Menthus, zaprezentuj więc swój asortyment!

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Galreth do tej pory był jednym z mniej pijących. Saito swoją muzyką, przerwał na chwilę chulańcze rytmy, co bardzo mu odpowiadało. Wykonanie Nippończyko na lutni Farlina brzmiało bardzo egzotycznie, ale bliższe było muzyce Druchii niż to co do tej pory było grane. Po występie nagrodził ronina brawami, wdzięczny za chwilową zmianę nastroju. Jednak zaraz po tym zobaczył, że Menthus wychodzi, razem z Iskrą i Vahanianem oczywiście ze swoją towarzyszką i wilczycą. Teraz mógł się trochę rozluźnić nie tylko z powodu maga, którego zdążył już znienawidzić, ale ciągłego napięcia przez cała sytuację z Iskrą. Galreth pozwolił sobie na pobranie sporej ilości miodu pitnego, który spośród zgromadzonych trunków najbardziej mu odpowiadał. Wtedy przypomniał sobie, że nie pogratulował hobbitowi. Prawdopodobnie zginie, ale odważny był. Udowodnił to zabijając... czterokrotnie większego od siebie trolla? I to w jaki widowiskowy sposób. Całe szczęście nikt nie będzie o nim nawet pamiętał, tak się rozprysnął po całej arenie, że o jakimkolwiek pochówku nie mogło być mowy.
- Gratuluję zwycięstwa mości hobbicie, mały ciałem wielki duchem! - Krzyknął Galreth podstawiając Farlinowi kolejny kufel. Niziołek w obecnym stanie nawet nie próbował odpowiadać, tylko chwycił podany trunek i przybijając się z assasynem, przystąpił do picia. To nie było miejsce ani czas, aby się obrażać o jakikolwiek brak manier, a zwłaszcza u tak wesołego hobbita jakim był w tej chwili Farlin, więc Galreth wyłącznie się zaśmiał i również wypił.
Obrazek

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Kusicie ,kusicie ,ale niestety moja postać nie może się włączyć... :evil: ]

-"Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Keldorfu. A wtedy Pan spuścił na Mordheim deszcz siarki i ognia w postaci komety z nieba...I tak zniszczył te rozpustne miasto oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami , a także roślinność. Żona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli..."- warknął Magnus do siebie obserwując z gniewem w oczach pijacką libację -Tak... Arena Śmierci... a wszyscy sie tak wielbią... chroń Sigmarze mą duszę ,aby Slannesh nie ogargnął mej duszy ,tak jak to uczynił z tymi wojownikami...- wyszeptał zaciskając ręce na symbolu młota. Wtedy od stołów wstali elfi magowie -Menthus i Vahanian z towarzyszami. Śmiali się radośnie idąc na górę. Kiedy skręcili w korytarz i ujrzeli inkwizytora od razu zeszły im z twarzy radosne chichoty i przyśpieszając kroku uniknęli jego przeszywającego wzroku. -I Sigmar zniszczył sodomitów...- mruknął kiedy zobaczył ,ze idzie w jego strone Reiner -Panie... mam raporty z Czarnego Zamku...- rzekł cicho skinając głową i wreczył dokumenty mistrzowi.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

ODPOWIEDZ