Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
Gdy Kharlot wstawał z krzesła w swojej głowie usłyszał znajomy głos.
- i tak ci nie da !!!
Słowa te odbiły się echem w jego podświadomości kilka razy, po czym całkiem ucichły.
- i tak ci nie da !!!
Słowa te odbiły się echem w jego podświadomości kilka razy, po czym całkiem ucichły.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
[Śmierć to za mało, by powstrzymać prawdziwego trollaMatis pisze:Gdy Kharlot wstawał z krzesła w swojej głowie usłyszał znajomy głos.
- i tak ci nie da !!!
Słowa te odbiły się echem w jego podświadomości kilka razy, po czym całkiem ucichły.
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.
Podczas rozmowy z wojownikiem Khorna, Selina ciągle żartowała i wtrącała uszczypliwe uwagi ale w pod maską uśmiechów cały czas analizowała czempiona. Podczas opowieści zauważyła, że Kharlot jest jak rozpieszczone dziecko starające zwrócić czyjąś uwagę. Bójka z inkwizytorem utwierdziła w niej tą opinię. Najemniczka wykorzystała chwilę gdy jej rozmówca na chwilę odszedł, szybka napisała krótko notkę, przywiązała do nogi kruka i wydała cicho kilka poleceń. Po powrocie do stolika czempion nie zastał już jej pupila. Nie zwrócił jednak na to uwagi. Propozycja Kharlota by rozprostować nogi spodobała się kobiecie. Stanowczo zbyt długo zapominała o ruchu. Zgodziła się i wspólnie wyszli.
Podczas spaceru Selina uważała by zachować pewien dystans od wojownika chaosu. Kto wie co podchmielony i zauroczony może sobie wyobrazić?
Podczas spaceru Selina uważała by zachować pewien dystans od wojownika chaosu. Kto wie co podchmielony i zauroczony może sobie wyobrazić?
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
Cladris uśmiechał się widząc tarzającego się w ogniu Kharlota. Uśmiech mu jednak zrzedł, gdy niziołek popełnił samobójstwo. Szkoda, miał szanse zabić tego plugawego barbarzyńce. Po walce udał się do kwatery lisza Septha. Stanął przy drzwiach i grzecznie zapukał.
{Kiedy moja walka?!]
{Kiedy moja walka?!]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[
Z Edlinem sparował się Thorrvald.
@MMH - no przecież zaraz
]
Odejście Kharlota od stołu odciągnęło na chwilę uwagę Bjarna od śmiejącej się z jego historii i bawiącej się włosami (nie tylko swoimi) Diany.
Kruszący Czaszki podszedł do kobiety z Bretonii i zaczął do niej zagadywać. Po chwili przez otworzone kopniakiem drzwi wszedł inkwizytor i tubalnie obraził Kharlota, po czym najzwyczajniej w świecie usiadł i zapalił fajkę. Khornita podszedł do Magnusa i po chwili rozmowy uderzył go mocno w żebra. Wiszącą w powietrzu bójkę powstrzymało wejście Willarda i Marii, zażarcie o czymś dyskutujących.
- Co jest? Nie wiecie? - zdziwiła się. - Uzupełnili Kamień Walk w czasie trwania ostatniego pojedynku. Ostatnie dwie walki są już rozpisane.
- Licz będzie się bił ze Skavenem, a ten inkwizytor o niewyparzonej gębie stanie naprzeciw Bjarna w ostatniej walce - dodał jej towarzysz, widząc zaciekawione spojrzenia.
Bjarn odruchowo spojrzał na Łowcę czarownic. Pistolet i płonący fanatyzm - nic więcej, z pomocą bogów powinno pójść gładko. Może poprawi wynik Svanrssona Mocarnego. Reszta Norsmenów i Aszkael wreszcie znaleźli świerzy temat do kłótni dyskusyjnej. Z flegmatyzmu i nudy towarzyszącej końcowi uczty błyskawicznie przeszli do żywej polemiki, z gestykulacją, krzykami i uderzaniem kuflami w stół co jakiś czas.
Bjarn postanowił w spokoju rozważyć nowe sprawy, już szykował się do wyjścia, gdy powstrzymała go dłoń o alabastrowej skórze.
Diana najwyraźniej przejrzała zamiary wojownika i rzekła cicho:
- W mojej kwaterze jest znacznie ciszej - spojrzała w niebieskie oczy Ingvarssona - może zechciałbyś... zaszczycić ją swoją obecnością, Wydarty Morzu ? - kończąc uśmiechnęła się przelotnie. Bjarn odgarnął włosy i wskazał na drzwi.
- Dama przodem.
Przechodząc przez środek miasta norsmen zauważył potwierdzenie słów wampirzycy i jej towarzysza. Teraz zapomniane przez wszystkich imię nadętego prochami niziołka nabiegło czeriwnią, prawie jak ogień w którym spłonął. Sethep faktycznie miał walczyć ze skavenem a on miał zmierzyć się z potężnym sługą znienawidzonego boga południowców. Pomści krzywdy praprzodków, wypędzonych przez Młotodzierżcę z wybrzeża lub zgine próbując. Zielenią rozbłysły imiona elfa i marienburczyka, z którym pojedynkował się Thorrvald. Oby wreszcie ktoś położył kres zaplutej bucie książątka...
o ile wiem to Bjarn się jeszcze z nikim nie pojedynkował, jeszcze inkwizytorkuKordelas pisze:Na szczęście jego pojedynek dostarczył mi sporo wiadomości na temat jego techniki..."
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
@MMH - no przecież zaraz
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Odejście Kharlota od stołu odciągnęło na chwilę uwagę Bjarna od śmiejącej się z jego historii i bawiącej się włosami (nie tylko swoimi) Diany.
Kruszący Czaszki podszedł do kobiety z Bretonii i zaczął do niej zagadywać. Po chwili przez otworzone kopniakiem drzwi wszedł inkwizytor i tubalnie obraził Kharlota, po czym najzwyczajniej w świecie usiadł i zapalił fajkę. Khornita podszedł do Magnusa i po chwili rozmowy uderzył go mocno w żebra. Wiszącą w powietrzu bójkę powstrzymało wejście Willarda i Marii, zażarcie o czymś dyskutujących.
- Co jest? Nie wiecie? - zdziwiła się. - Uzupełnili Kamień Walk w czasie trwania ostatniego pojedynku. Ostatnie dwie walki są już rozpisane.
- Licz będzie się bił ze Skavenem, a ten inkwizytor o niewyparzonej gębie stanie naprzeciw Bjarna w ostatniej walce - dodał jej towarzysz, widząc zaciekawione spojrzenia.
Bjarn odruchowo spojrzał na Łowcę czarownic. Pistolet i płonący fanatyzm - nic więcej, z pomocą bogów powinno pójść gładko. Może poprawi wynik Svanrssona Mocarnego. Reszta Norsmenów i Aszkael wreszcie znaleźli świerzy temat do kłótni dyskusyjnej. Z flegmatyzmu i nudy towarzyszącej końcowi uczty błyskawicznie przeszli do żywej polemiki, z gestykulacją, krzykami i uderzaniem kuflami w stół co jakiś czas.
Bjarn postanowił w spokoju rozważyć nowe sprawy, już szykował się do wyjścia, gdy powstrzymała go dłoń o alabastrowej skórze.
Diana najwyraźniej przejrzała zamiary wojownika i rzekła cicho:
- W mojej kwaterze jest znacznie ciszej - spojrzała w niebieskie oczy Ingvarssona - może zechciałbyś... zaszczycić ją swoją obecnością, Wydarty Morzu ? - kończąc uśmiechnęła się przelotnie. Bjarn odgarnął włosy i wskazał na drzwi.
- Dama przodem.
Przechodząc przez środek miasta norsmen zauważył potwierdzenie słów wampirzycy i jej towarzysza. Teraz zapomniane przez wszystkich imię nadętego prochami niziołka nabiegło czeriwnią, prawie jak ogień w którym spłonął. Sethep faktycznie miał walczyć ze skavenem a on miał zmierzyć się z potężnym sługą znienawidzonego boga południowców. Pomści krzywdy praprzodków, wypędzonych przez Młotodzierżcę z wybrzeża lub zgine próbując. Zielenią rozbłysły imiona elfa i marienburczyka, z którym pojedynkował się Thorrvald. Oby wreszcie ktoś położył kres zaplutej bucie książątka...
GrimgorIronhide pisze:o ile wiem to Bjarn się jeszcze z nikim nie pojedynkował, jeszcze inkwizytorkuZ Edlinem sparował się Thorrvald. ]
![d'oh! #-o](./images/smilies/eusa_doh.gif)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Jednak Magnusa von Bittenberga coś zaniepokoiło - zaczął prędko przekartkowywać notes "Chmm... chwila...wojownik północy...rasa... mutacje...śledztwo... rodzina... broń...zamieszkanie... towarzysze! Tego szukałem! Zaraz...oczywiście ,cóż za tragiczna pomyłka ,nie chodzi tu o tego przydupasa zawodnika areny ,ale o Bjarneczka z rodu Ingvársson... jak tam na niego mówią... podarty w morzu...zaraz ,nie... podtarty w morzu...aaa! wydarty..." gdy łowca upewnił się już o kogo chodzi natychmiast odnalazł go w tłumie gapiów " Więc to ten...czyżby spiskował z tą heretyczką?... słudzy Slaanesha często kuszą rozkoszą cielesną i rozpustą...byle mi go nie zabiła przed walką"
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
Sethep wreszcie znalazł trochę czasu, aby przemyśleć wydarzenia ostatniego tygodnia i przejrzeć wszystkie zdobyte informacje. Po po przygotowaniu sobie tradycyjnego Nehekhariańskiego naparu, składającego się z tradycyjnych khemrijskich ziół i darów pustyni (w zasadzie służył on do konserwacji zwłok, ale w obecnej sytuacji pozwalał zachować cielesną sprawność i jasność umysłu), licz przystąpił do przeglądania papierów. Zaczął od raportu Magnusa, po przełamaniu pieczęci (która mówiła, że każdy nieautoryzowany dostęp spowoduje natychmiastową reakcję sygmaryckiej inkwizycji) zagłębił się w lekturze.
"Kolejne dni mijają w mroku i zgniliźnie podziemi. Kolejni głupcy próbują mnie powstrzymać. Lecz niezłomnej wiary nic nie powstrzyma. Inkwizycja zadziałała - nie zostałem wyznaczony do pierwszych walk. Miałem czas zebrać informacje i przygotować się. Sigmar jest ze mną. Niepowstrzymanie śledztwo idzie w dobrym kierunku, Większość zawodników już objawiła swoje zamiary. Dogłębne analizy pozwoliły mi ustalić prawdopodobną wersję przybycia ostrza w te strony. Ostrze zostało tu przywiezione z rabunku dwa lata temu. W niewyjaśniony sposób przybrało postać zwykłego starego miecza półtorarocznego ,wykonanego z Tileańskiej stali ,rękojeść pokryta jest skórą z jelenia. Na klindze widnieje napis w Norsmeńskim języku. Ostrze zostało przetransportowane jako zwykła broń wśród wielu innych. Lokalizacja nieznana. Posiadacz nieznany. Szansa na obecność ostrza na targu wynosi 2% , w zbrojowniach 3% ,a szansa ,że dzierży ją Skaven wynosi 0%. Broń nie emituje czarną magią."
Sethep oparł się o tył krzesła. Z tego co przeczytał przerzucenie takiego ostrza z przeklętych gór Nagashizaruu, poprzez krasnoludzki pas twierdzy oraz złe ziemie opanowane przez barbarzyńskich zielonoskórych do Tilei wymagało ogromnej ilości pieniędzy, mocy i sojuszników wśród urzędników na najwyższych strzeblach władzy. Ale czemu Tilea? Sethep spojrzał na misternie wykonaną mapę startego świata. Choć Nehakhariańscy żeglarze słynęli ze swych osiągnąć, to pomimo tego wszędzie było sporo białych plam. Mimo to Tileę udało się znaleźć bez problemu. Oczywiście, liberalna polityka wolnych miast i ogromna ilość portów pozwalała z odpowiednią ilość złota spokojnie ukryć się na jakiś czas, odpowiednio spreparować artefakt i po cichu wysłać go w nieznane w jakiś odległy zakątek świata. Tylko skąd te norsmeńskie napisy? Po co ryzykować i przerzucać artefakt na drugi koniec świata, skoro potencjalny odbiorca znajdował się w Sylvanii? Albo coś poszło nie po myśli mocodawców i ostrze zamiast wylądować w zimnych rękach jakiego von Carsteina trafiło na mroźną północ? Musiał to przemyśleć. I przyjrzeć się bliżej tym dwóm wojownikom.
Także fakt, że miecz został magicznie zamaskowany budził jego niepokój. Aby wyciszyć ciemną moc tak potężnego artefaktu trzeba było dysponować nie lada zdolnościami. Teraz penie w magicznym polu widzenia ostrze nie emituje więcej promieniowania niż zużyty zwój albo przedmiot który przybył z Pustkowi Chaosu.
Właśnie zabierał się do otwierania listy wampira, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Szybko schował wszystkie papiery do biurka i otworzył. Do pokoju wkroczył Cladris.
- Witaj szlachetny władco Z Ulthuanu – zgodnie z zasadami etykiety dworskiej Sethep powitał gościa.
- Jestem zaszczycony goszcząc w twoich progach, o wszechwiedzący władco nad śmiercią -opowiedział elf ze zdziwienie rozglądając się po pokoju-grobowcu.
-A więc, w jakim celu przybywasz do mnie dzielny wojowniku? Czy chcesz się przyłączyć do naszej sprawy? -Zapytał hierofanta.
[Kordelas, dzięki za świetnie napisany raport]
[Panowie gratulacje, nasza arena jest najdłuższą (pod względem liczby postów) i jednym z najlepszych roleplejów w całej historii BP. Nie mówiąc świetnych walkach. Gratulacje !
]
"Kolejne dni mijają w mroku i zgniliźnie podziemi. Kolejni głupcy próbują mnie powstrzymać. Lecz niezłomnej wiary nic nie powstrzyma. Inkwizycja zadziałała - nie zostałem wyznaczony do pierwszych walk. Miałem czas zebrać informacje i przygotować się. Sigmar jest ze mną. Niepowstrzymanie śledztwo idzie w dobrym kierunku, Większość zawodników już objawiła swoje zamiary. Dogłębne analizy pozwoliły mi ustalić prawdopodobną wersję przybycia ostrza w te strony. Ostrze zostało tu przywiezione z rabunku dwa lata temu. W niewyjaśniony sposób przybrało postać zwykłego starego miecza półtorarocznego ,wykonanego z Tileańskiej stali ,rękojeść pokryta jest skórą z jelenia. Na klindze widnieje napis w Norsmeńskim języku. Ostrze zostało przetransportowane jako zwykła broń wśród wielu innych. Lokalizacja nieznana. Posiadacz nieznany. Szansa na obecność ostrza na targu wynosi 2% , w zbrojowniach 3% ,a szansa ,że dzierży ją Skaven wynosi 0%. Broń nie emituje czarną magią."
Sethep oparł się o tył krzesła. Z tego co przeczytał przerzucenie takiego ostrza z przeklętych gór Nagashizaruu, poprzez krasnoludzki pas twierdzy oraz złe ziemie opanowane przez barbarzyńskich zielonoskórych do Tilei wymagało ogromnej ilości pieniędzy, mocy i sojuszników wśród urzędników na najwyższych strzeblach władzy. Ale czemu Tilea? Sethep spojrzał na misternie wykonaną mapę startego świata. Choć Nehakhariańscy żeglarze słynęli ze swych osiągnąć, to pomimo tego wszędzie było sporo białych plam. Mimo to Tileę udało się znaleźć bez problemu. Oczywiście, liberalna polityka wolnych miast i ogromna ilość portów pozwalała z odpowiednią ilość złota spokojnie ukryć się na jakiś czas, odpowiednio spreparować artefakt i po cichu wysłać go w nieznane w jakiś odległy zakątek świata. Tylko skąd te norsmeńskie napisy? Po co ryzykować i przerzucać artefakt na drugi koniec świata, skoro potencjalny odbiorca znajdował się w Sylvanii? Albo coś poszło nie po myśli mocodawców i ostrze zamiast wylądować w zimnych rękach jakiego von Carsteina trafiło na mroźną północ? Musiał to przemyśleć. I przyjrzeć się bliżej tym dwóm wojownikom.
Także fakt, że miecz został magicznie zamaskowany budził jego niepokój. Aby wyciszyć ciemną moc tak potężnego artefaktu trzeba było dysponować nie lada zdolnościami. Teraz penie w magicznym polu widzenia ostrze nie emituje więcej promieniowania niż zużyty zwój albo przedmiot który przybył z Pustkowi Chaosu.
Właśnie zabierał się do otwierania listy wampira, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Szybko schował wszystkie papiery do biurka i otworzył. Do pokoju wkroczył Cladris.
- Witaj szlachetny władco Z Ulthuanu – zgodnie z zasadami etykiety dworskiej Sethep powitał gościa.
- Jestem zaszczycony goszcząc w twoich progach, o wszechwiedzący władco nad śmiercią -opowiedział elf ze zdziwienie rozglądając się po pokoju-grobowcu.
-A więc, w jakim celu przybywasz do mnie dzielny wojowniku? Czy chcesz się przyłączyć do naszej sprawy? -Zapytał hierofanta.
[Kordelas, dzięki za świetnie napisany raport]
[Panowie gratulacje, nasza arena jest najdłuższą (pod względem liczby postów) i jednym z najlepszych roleplejów w całej historii BP. Nie mówiąc świetnych walkach. Gratulacje !
![Applause =D>](./images/smilies/eusa_clap.gif)
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
-Oczywiście iż chce, nie musi mi zbyt wiele wyjaśniać, słyszałem większość po drzwiami kwatery Magnusa. Chodzi o zaklęte ostrze Nagasha, prawda?
-Prawda, szlachetny elfie-odpowiedział Septh.
-Mam tutaj coś co być może pozwoli nam odszukać ten zaklęty miecz. Proszę oto medalion wykuty przez mojego brata, kapłana Vaula wykrywa każdą magię, wystarczy go dostroić. Co do nieomylności tego amuletu, nie jestem pewien ale zawsze możemy wezwać mojego brata, rozpozna to ostrze choćby i po zapachu. - Caladris wręczył nieumarłemu mały kryształek.
-Pamiętaj też iż nawet jeśli zawiedziemy, jest ktoś kto może powstrzymać Nagasha, czy słyszałeś o Teclisie z rodu Aneriona?-Zapytał lisza elfi Książe.
-Prawda, szlachetny elfie-odpowiedział Septh.
-Mam tutaj coś co być może pozwoli nam odszukać ten zaklęty miecz. Proszę oto medalion wykuty przez mojego brata, kapłana Vaula wykrywa każdą magię, wystarczy go dostroić. Co do nieomylności tego amuletu, nie jestem pewien ale zawsze możemy wezwać mojego brata, rozpozna to ostrze choćby i po zapachu. - Caladris wręczył nieumarłemu mały kryształek.
-Pamiętaj też iż nawet jeśli zawiedziemy, jest ktoś kto może powstrzymać Nagasha, czy słyszałeś o Teclisie z rodu Aneriona?-Zapytał lisza elfi Książe.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
Mimo, że miasto było pod ziemią, Kharlot zaczął rozróżniać pory dnia. W okolicy kręciło się wyraźnie mniej mieszkańców, musiało więc być koło północy. Pojedyńczy przechodnie szybko schodzili im z drogi. Każdy wolał uniknąć spotkania z wojownikiem, który przed południem cały płonął, a wieczorem przechadzał się jakby nigdy nic. Wraz z Seliną spacerowli rozmawiając, choć głównie to wybraniec mówił. Czuł, że kobieta była spięta, choć doskonale to skrywała. Cóż, nie na co dzień dane jej było przechadzać się w towarzystwie wielkiego jak góra wojownika, odzianego w wykutą w piekielnym ogniu zbroję.
-Elfi zabójcy ze świątyni Khaina są wyśmienitymi szermierzami, to będzie wspaniała walka. Żałuję, że musiałem walczyć z niziołkiem, a nie z kimś o jego umiejętnościach.
-Dla mnie liczy się efekt. Chwała i spektakularność nie mają znaczenia.
-Po co więc walczysz?
-To nieistotne. Proszę, nie pytaj więcej o to.
Zamilkli na chwilę. W oddali mignęły im sylwetki Bjarna i Diany. Kharlot uśmiechnął się pod nosem.
-Widziałaś kiedyś Norskę? Jej wielkie tajgi, rozległe stepy, a przede wszystkim wybrzeże. W jednej chwili morze jest spokojne, lazurowa toń nęci żeglarzy, by chwilę później pożerać ich statki białą kipielą. Zimą lód skuwa zatokę, tworząc nieskazitelną taflę. Wiesz, mamy na północy taką legendę. Gdy nadchodzi zima, z północy nadjeżdżają sanie lodowej królowej, rozsypując okruchy lodu. Sanie mkną one prze tundrę, mijają miasta i wioski. Biada mężowi, który królową lodu napotka. Lodowy okruch wpada mu do oka, a potem przechodzi do serca. Taki mąż nie szuka chwały, zapomina o rodzinie i towarzyszach, wszystko przestaje go cieszyć. Wszystko co nie jest białe i zimne wydaje mu się szkaradne. Przywiązuje on swoje sanie do sani królowej zimy, jedynej, którą wtedy kocha jego serce i mknie za nią przez wieczność, albo umiera z tęsknoty, jeśli nie uda mu się dołączyć do jej orszaku.
-Norskie legendy kojarzyły mi się z bitwami, wojennymi wyprawami i walką z bestiami, a ta jest taka.... romantyczna.- rzekła zdziwiona Selina.
Doszli właśnie do kwatery Seliny. Stali tak chwilę, oboje nie wiedząc co powiedzieć...
-Elfi zabójcy ze świątyni Khaina są wyśmienitymi szermierzami, to będzie wspaniała walka. Żałuję, że musiałem walczyć z niziołkiem, a nie z kimś o jego umiejętnościach.
-Dla mnie liczy się efekt. Chwała i spektakularność nie mają znaczenia.
-Po co więc walczysz?
-To nieistotne. Proszę, nie pytaj więcej o to.
Zamilkli na chwilę. W oddali mignęły im sylwetki Bjarna i Diany. Kharlot uśmiechnął się pod nosem.
-Widziałaś kiedyś Norskę? Jej wielkie tajgi, rozległe stepy, a przede wszystkim wybrzeże. W jednej chwili morze jest spokojne, lazurowa toń nęci żeglarzy, by chwilę później pożerać ich statki białą kipielą. Zimą lód skuwa zatokę, tworząc nieskazitelną taflę. Wiesz, mamy na północy taką legendę. Gdy nadchodzi zima, z północy nadjeżdżają sanie lodowej królowej, rozsypując okruchy lodu. Sanie mkną one prze tundrę, mijają miasta i wioski. Biada mężowi, który królową lodu napotka. Lodowy okruch wpada mu do oka, a potem przechodzi do serca. Taki mąż nie szuka chwały, zapomina o rodzinie i towarzyszach, wszystko przestaje go cieszyć. Wszystko co nie jest białe i zimne wydaje mu się szkaradne. Przywiązuje on swoje sanie do sani królowej zimy, jedynej, którą wtedy kocha jego serce i mknie za nią przez wieczność, albo umiera z tęsknoty, jeśli nie uda mu się dołączyć do jej orszaku.
-Norskie legendy kojarzyły mi się z bitwami, wojennymi wyprawami i walką z bestiami, a ta jest taka.... romantyczna.- rzekła zdziwiona Selina.
Doszli właśnie do kwatery Seliny. Stali tak chwilę, oboje nie wiedząc co powiedzieć...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
[No nie, to już bezczelne zżynanie z Wiedźmina...]Byqu pisze: Gdy nadchodzi zima, z północy nadjeżdżają sanie lodowej królowej, rozsypując okruchy lodu. Sanie mkną one prze tundrę, mijają miasta i wioski. Biada mężowi, który królową lodu napotka. Lodowy okruch wpada mu do oka, a potem przechodzi do serca. Taki mąż nie szuka chwały, zapomina o rodzinie i towarzyszach, wszystko przestaje go cieszyć. Wszystko co nie jest białe i zimne wydaje mu się szkaradne. Przywiązuje on swoje sanie do sani królowej zimy, jedynej, którą wtedy kocha jego serce i mknie za nią przez wieczność, albo umiera z tęsknoty, jeśli nie uda mu się dołączyć do jej orszaku.
"Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu." - Ayn Rand
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
[ a co najzabawniejsze Sapkowski Królową lodu zerżną z jakiejś słowiańskiej legendy
]
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
[ A nie z Andersena?]
]
[Czego się nie robi, by wyrwaćDarkAngel pisze:[No nie, to już bezczelne zżynanie z Wiedźmina...]Byqu pisze: Gdy nadchodzi zima, z północy nadjeżdżają sanie lodowej królowej, rozsypując okruchy lodu. Sanie mkną one prze tundrę, mijają miasta i wioski. Biada mężowi, który królową lodu napotka. Lodowy okruch wpada mu do oka, a potem przechodzi do serca. Taki mąż nie szuka chwały, zapomina o rodzinie i towarzyszach, wszystko przestaje go cieszyć. Wszystko co nie jest białe i zimne wydaje mu się szkaradne. Przywiązuje on swoje sanie do sani królowej zimy, jedynej, którą wtedy kocha jego serce i mknie za nią przez wieczność, albo umiera z tęsknoty, jeśli nie uda mu się dołączyć do jej orszaku.
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[ Ta, jak w czasie zlotu Słowian i Wikingów na Wolinie, jak wertowałem legendy i baśnie słowian z nudy (między ostrzeniem miecza a noszeniem jakiś rzeczy tam i z powrotem) to chyba nawet coś takiego było..
@Byqu ale tekstami z Wiedźmina to tylko czarodziejki i elfki można wyrwać
]
![Think :-k](./images/smilies/eusa_think.gif)
@Byqu ale tekstami z Wiedźmina to tylko czarodziejki i elfki można wyrwać
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
[e tam elfki lubią bezpośredniość: Ładne nogi bejbe o której się rozkładają
]
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
[Od Kharlota to chyba terror...]
[Do klimatu, panowie!
]
[Do klimatu, panowie!
![Shame on you [-X](./images/smilies/eusa_naughty.gif)
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
Maria sączyła zimne piwo z lubością upajając się jego chłodem, aromatem, gdy z zadumy wyrwał ją Willard.
- Wiesz co... Słyszałem taką głupią plotkę... i wstyd trochę zapytać, ale kurde no kto jak nie Ty ma mi pomóc.
- No mów w końcu o co chodzi - odparła po czym wzięła większy łyk, odstawiła piwo i uśmiechnęła się.
- Bo chodzi o to, że słyszałem iż elfki są łatwe... - powiedział nieśmiało. Maria parsknęła opluwając blat resztkami piwa i śliną.
- Skąd Ci to przyszło stary zboczeńcu do głowy- zaczęła się śmiać. Willard zdecydowanie zarumienił się, ale nadrobił to zaraz miną, wziął głęboki łyk i wyłożył kawę na ławę.
- Słyszałem plotki, że elfka gdy spyta ją się kiedy jej nogi się rozkładają nie umie powiedzieć nie.- Orzekł. Maria ponownie wybuchła śmiechem.
- Nie wiem kto Ci te plotki naopowiadał, ale lepiej sobie odpuść bo kosę pod żebra zaliczysz.
- A tam na coś trzeba umrzeć. Twoje zdrowie Maria!- rzekł, po czym wypił zawartość swojego kufla.
Rozmowa toczyła się do późnego wieczoru i opiewała w tematy takie jak wojna, gwałty i morderstwa niekoniecznie w tej kolejności, piwo, libacje i ostre kace oraz 100 różnych sposobów jak mając 3 korony urżnąć się jak świnia...
[ I co Nawiedzony. Będę gadać o elfkach dupodajkach
Taki troll na GM]
- Wiesz co... Słyszałem taką głupią plotkę... i wstyd trochę zapytać, ale kurde no kto jak nie Ty ma mi pomóc.
- No mów w końcu o co chodzi - odparła po czym wzięła większy łyk, odstawiła piwo i uśmiechnęła się.
- Bo chodzi o to, że słyszałem iż elfki są łatwe... - powiedział nieśmiało. Maria parsknęła opluwając blat resztkami piwa i śliną.
- Skąd Ci to przyszło stary zboczeńcu do głowy- zaczęła się śmiać. Willard zdecydowanie zarumienił się, ale nadrobił to zaraz miną, wziął głęboki łyk i wyłożył kawę na ławę.
- Słyszałem plotki, że elfka gdy spyta ją się kiedy jej nogi się rozkładają nie umie powiedzieć nie.- Orzekł. Maria ponownie wybuchła śmiechem.
- Nie wiem kto Ci te plotki naopowiadał, ale lepiej sobie odpuść bo kosę pod żebra zaliczysz.
- A tam na coś trzeba umrzeć. Twoje zdrowie Maria!- rzekł, po czym wypił zawartość swojego kufla.
Rozmowa toczyła się do późnego wieczoru i opiewała w tematy takie jak wojna, gwałty i morderstwa niekoniecznie w tej kolejności, piwo, libacje i ostre kace oraz 100 różnych sposobów jak mając 3 korony urżnąć się jak świnia...
[ I co Nawiedzony. Będę gadać o elfkach dupodajkach
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Niezręczną ciszę przerwał przylot Craka, który przysiadł na ramieniu Seliny. Kobieta spojrzała, zauważając przywiązany do jego nogi skrawek czarnego materiału. Natychmiast rzuciła Kharlotowi szybkie "Dobrej nocy" i wchodząc do swojej kwatery, zatrzasnęła przed wojownikiem drzwi. Będąc w środku odetchnęła z ulgą. Kruk nieświadomie wybawił ją z ciężkiej sytuacji. Nie miała zamiaru znaleźć się w łóżku z innym uczestnikiem Areny mimo, że wybraniec Khorna okazał się całkiem miłym towarzyszem.
Potrząsnęła głową, odpędzając natrętne myśli i skupiła się na tym co teraz najważniejsze czyli na pracy. Usiadła przy biurku, spoglądając na stos leżących przed nią niezbyt ważnych papierów.
- Wiem, że tam jesteś Garth, możesz już wyjść.
Z cienia wysunęła się drobna, ludzka sylwetka. Niski człowieczek ubrany był w skórzaną kamizelkę. Resztki jednego oka skrywała opaska. Gęsta czupryna czarnych włosów wyglądała na zaniedbaną. Twarz zasłaniała krótka, ciemna broda. Wbrew pozorom ten karzeł należał do najlepszych agentów Seliny. Spojrzał na nią swym jedynym okiem i usiadł na drugim znajdującym się w pomieszczeniu, krześle.
- Mam złe wieści - powiedział - ktoś zabija naszych ludzi, jednego po drugim. Wygląda na to, że mamy gdzieś kreta. System już padł, wszyscy próbują ratować własne tyłki. Osobiście dowiedziałem się tylko, że to zabójcy Hektora - najemniczka skrzywiła się na wzmiankę o jej głównym wrogu i konkurencie. Garth kontynuował raport - myślę jednak, że stoi za nim ktoś inny. Ktoś znacznie potężniejszy i bardziej wpływowy. Hektor nie zdołałby przekonać klan Eshin by zignorował zasady Areny i wymordował uczestników. Zbyt dużo osób zbyt wiele wie. Niedługo uderzą.
Jakby na życzenie przez okno wpadła szklana kula roztrzaskując się. Z jej szczątków zaczął wydobywać się jakiś gaz. Selina nie zamierzała się przekonywać co to jest. Szybko przycisnęła ubranie do twarzy by nie odetchnąć oparami i wypadła z kwatery. Garth był tuż za nią. Przed budynkiem czekali już skaveńscy skrytobójcy.
- Bić-zabić - zawołał jeden z nich.
Po tych słowach napastnicy zaatakowali
* * *
Kharlot wracał do karczmy zastanawiając się nad reakcją Seliny. Nagle z pobliskich okien i drzwi wypadła chmara rynsztokowców, otaczając czempiona.
- Co ku.. - zdążył powiedzieć nim szczuroludzi się na niego rzucili.
* * *
Wrota do kwatery Sethepa II wyleciały nagle z zawiasów. Z ich szczątków zaczęły wysuwać się sylwetki skavenów w czerni. Chwilę potem zaskoczeni licz i elf musieli odpierać wściekłe ataki zabójców.
* * *
Widok kilku tuzinów skrytobójców mógł zaskoczyć każdego. Nikt jednak nie spodziewał się ich w karczmie podczas Areny Śmierci. Bywalcy tawerny reagowali różnie na atak szczuroludzi. Ci mniej pijani starali się podnieść broń i walczyć. Osoby w gorszym stanie zwykle tylko coś bełkotały, nawet nie zauważając otaczającego ich harmider. Rynsztokowcy nie zważali na rasę czy profesję. Próbowali zamordować wszystkich, ale wyraźnie zależało im na zabiciu członków Areny.
Całe miasto ogarnął chaos.
Potrząsnęła głową, odpędzając natrętne myśli i skupiła się na tym co teraz najważniejsze czyli na pracy. Usiadła przy biurku, spoglądając na stos leżących przed nią niezbyt ważnych papierów.
- Wiem, że tam jesteś Garth, możesz już wyjść.
Z cienia wysunęła się drobna, ludzka sylwetka. Niski człowieczek ubrany był w skórzaną kamizelkę. Resztki jednego oka skrywała opaska. Gęsta czupryna czarnych włosów wyglądała na zaniedbaną. Twarz zasłaniała krótka, ciemna broda. Wbrew pozorom ten karzeł należał do najlepszych agentów Seliny. Spojrzał na nią swym jedynym okiem i usiadł na drugim znajdującym się w pomieszczeniu, krześle.
- Mam złe wieści - powiedział - ktoś zabija naszych ludzi, jednego po drugim. Wygląda na to, że mamy gdzieś kreta. System już padł, wszyscy próbują ratować własne tyłki. Osobiście dowiedziałem się tylko, że to zabójcy Hektora - najemniczka skrzywiła się na wzmiankę o jej głównym wrogu i konkurencie. Garth kontynuował raport - myślę jednak, że stoi za nim ktoś inny. Ktoś znacznie potężniejszy i bardziej wpływowy. Hektor nie zdołałby przekonać klan Eshin by zignorował zasady Areny i wymordował uczestników. Zbyt dużo osób zbyt wiele wie. Niedługo uderzą.
Jakby na życzenie przez okno wpadła szklana kula roztrzaskując się. Z jej szczątków zaczął wydobywać się jakiś gaz. Selina nie zamierzała się przekonywać co to jest. Szybko przycisnęła ubranie do twarzy by nie odetchnąć oparami i wypadła z kwatery. Garth był tuż za nią. Przed budynkiem czekali już skaveńscy skrytobójcy.
- Bić-zabić - zawołał jeden z nich.
Po tych słowach napastnicy zaatakowali
* * *
Kharlot wracał do karczmy zastanawiając się nad reakcją Seliny. Nagle z pobliskich okien i drzwi wypadła chmara rynsztokowców, otaczając czempiona.
- Co ku.. - zdążył powiedzieć nim szczuroludzi się na niego rzucili.
* * *
Wrota do kwatery Sethepa II wyleciały nagle z zawiasów. Z ich szczątków zaczęły wysuwać się sylwetki skavenów w czerni. Chwilę potem zaskoczeni licz i elf musieli odpierać wściekłe ataki zabójców.
* * *
Widok kilku tuzinów skrytobójców mógł zaskoczyć każdego. Nikt jednak nie spodziewał się ich w karczmie podczas Areny Śmierci. Bywalcy tawerny reagowali różnie na atak szczuroludzi. Ci mniej pijani starali się podnieść broń i walczyć. Osoby w gorszym stanie zwykle tylko coś bełkotały, nawet nie zauważając otaczającego ich harmider. Rynsztokowcy nie zważali na rasę czy profesję. Próbowali zamordować wszystkich, ale wyraźnie zależało im na zabiciu członków Areny.
Całe miasto ogarnął chaos.
-... No i wiesz, orkowie napierają ze wszystkich stron, nasz jedyny mag ognia właśnie niechcący wysadził się w powietrze, a ten kretyn, który mnie wynajął, kazał mi zostać z tyłu i osłaniać jego ucieczkę.
Edlin przerwał żołnierską opowieść, stuknął się kieliszkiem wódki z Harrenem, wypił i zagryzł kiszonym ogórkiem.
- No i co zrobiłeś ? - Jego towarzysz zadał pytanie, sięgając po pęto kiełbasy leżąc na drugim końcu stołu.
- To, co było konieczne. W prostych, żołnierskich słowach wyperswadowałem mu naszą sytuację, a gdy oponował, dałem mu w łeb i wyniosłem z pola bitwy. Potem jeszcze był na mnie zły za uratowanie mu życia i nie chciał płacić. Musiałem odciąć mu palec, żeby w końcu wywiązał się z umowy.
- Widzę, że nie cackasz się z nieuczciwymi klientami - Harren spojrzał na najemnika z dobrze ukrywanym niepokojem. Miał dziwne wrażenie, że Edlin celowo opowiedział mu tę historię. Może ku przestrodze ? A może jednak coś podejrzewał ?
- Gdybym się cackał - Najemnik kontynuował, nie zwracając uwagi na nieciekawą minę towarzysza - Tobym spał pod mostem. Kiedy pracujesz na własną rękę, trzeba być bardzo konkretnym, bo inaczej ludzie wlezą ci na głowę.
Harren właśnie miał zamiar skwapliwie się z nim zgodzić. Nie zdążył.
Okna eksplodowały kaskadą kawałków szkła i framug, gdy kosmate sylwetki skaveńskich skrytobójców wpadły nimi do tawerny. Nagle wszędzie wokół zaczęły latać noże o rzucania i małe, ołowiane kulki wydzielające zielonkawy gaz. W pomieszczeniu zapanował chaos. Ci, którzy mniej biegle posługiwali się orężem, rzucili się do panicznej ucieczki, przewracając stoły, rozlewając alkohol i depcząc strawę. Wpadali na siebie szalejąc ze strachu, stanowiąc łatwy cel dla skrytobójców.
Zawodnicy Areny, otrząsnąwszy się ze zdziwienia, natychmiast sięgnęli po broń i stanęli do walki.
- Skaveni jednak nas zdradzili ! - Wrzasnął któryś z kompanów Bjarna, sięgając po topór. Siedzący obok Aszkael z rykiem rzucił się na spotkanie niespodziewanym napastnikom. Gdzieś w tle dało się usłyszeć suchy trzask wystrzału pistoletu Magnusa.
Edlin zaś miał jeszcze tyle przytomności umysłu, aby chwycić Harrena za kołnierz kubraka i pociągnąć go za sobą pod stół. W miejscu, gdzie jeszcze przed sekundą były ich głowy, przeleciał nóż do rzucania. Nie znalazłszy celu, wbił się w belkę za ich plecami. Z jego czarnego ostrza spłynęła kropelka trucizny.
Edlin, mimo skrajnego upojenia alkoholowego, szybko odzyskał zimną krew. Sięgnął po miecz i...
Miecz.
Kurwa mać, pomyślał Edlin. Zapomniałem miecza. W ogóle nie wziąłem go ze sobą na walkę Kharlota. Został w kwaterze. Po raz pierwszy w życiu poszedłem gdzieś nieuzbrojony.
Normalnie chodził z orężem nawet do wychodka, a teraz, jak na złość, był bezbronny wobec przeważającej liczby przeciwników.
Najemnik w duchu przeklinał swoją lekkomyślność. No nic, będzie trzeba improwizować. Tym bardziej, że usłyszał odgłos pazurzastych, szczurzych łapek szybko biegnących przez długi stół nad ich głowami. Edlin złapał najbliżej stojące krzesło, wyskoczył z nim spod stołu i z całej siły trzasnął zbliżającego się skrytobójcę. Moc uderzenia rzuciła skavenem o drewnianą ścianę. Zanim przebrzydły stwór uderzył o ziemię, najemnik już był przy nim. Precyzyjnym kopniakiem zmiażdżył krtań zamachowca, skazując go na krótką, acz niezwykle bolesną śmierć. Zaraz potem błyskawicznie obrócił się w piruecie i walnął łokciem przeciwnika zachodzącego go od flanki. Szczur okręcił się wokół własnej osi, bryzgając naokół krwią z wybitych kłów, ale mimo tego zdołał jeszcze zamachnąć się na odlew sztyletem. Edlin skulił się odchylił się do tyłu unikając ostrza, i zaraz potem błyskawicznie wystrzelił do przodu, jedną ręką łapiąc przeciwnika za uzbrojoną łapę, a drugą za gardło. Skaven szarpnął się w ostatnim, rozpaczliwym akcie oporu, ale człowiek był dużo silniejszy od niego. Najemnik warknął i z całej siły kopnął adwersarza w kolano. Uścisk na sztylecie zelżał, a Edlin natychmiast to wykorzystał. Wykręcił nadgarstek skrytobójcy i wyrwał mu broń. Zaraz potem odskoczył do tyłu i z pełnego zamachu chlasnął go po gardle. Czarna krew obficie zrosiła ściany i podłogę, a niedoszły morderca legł tuż obok swego towarzysza ze zmiażdżoną krtanią.
Najemnik zaryzykował szybkie spojrzenie na resztę karczmy, która teraz przypominała prawdziwe pole bitwy. Norsmeni Bjarna i pozostali uczestnicy Areny uformowali coś w rodzaju szyku, broniąc się wspólnie przed liczniejszym przeciwnikiem. Okna i drzwi były obstawione, nie było szans na ucieczkę. Eldin podjął szybką decyzję. Złapał Harrena za ramię i razem pognali ku towarzyszom niedoli. Najemnik wepchnął spanikowanego kompana za mur Norsmeńskich mięśni, a sam stanął z nimi ramię w ramię, gotowy do walki na śmierć i życie ze skaveńskim nożem w ręku. Alkohol szumiał mu w głowie, a jego nowa broń nie była najwygodniejszym narzędziem dla miecznika z Marienburga, ale co robić ? Trzeba improwizować.
[Fajny event
Tylko nie kończmy go zbyt prędko, bo chciałbym jeszcze trochę powalczyć
]
Edlin przerwał żołnierską opowieść, stuknął się kieliszkiem wódki z Harrenem, wypił i zagryzł kiszonym ogórkiem.
- No i co zrobiłeś ? - Jego towarzysz zadał pytanie, sięgając po pęto kiełbasy leżąc na drugim końcu stołu.
- To, co było konieczne. W prostych, żołnierskich słowach wyperswadowałem mu naszą sytuację, a gdy oponował, dałem mu w łeb i wyniosłem z pola bitwy. Potem jeszcze był na mnie zły za uratowanie mu życia i nie chciał płacić. Musiałem odciąć mu palec, żeby w końcu wywiązał się z umowy.
- Widzę, że nie cackasz się z nieuczciwymi klientami - Harren spojrzał na najemnika z dobrze ukrywanym niepokojem. Miał dziwne wrażenie, że Edlin celowo opowiedział mu tę historię. Może ku przestrodze ? A może jednak coś podejrzewał ?
- Gdybym się cackał - Najemnik kontynuował, nie zwracając uwagi na nieciekawą minę towarzysza - Tobym spał pod mostem. Kiedy pracujesz na własną rękę, trzeba być bardzo konkretnym, bo inaczej ludzie wlezą ci na głowę.
Harren właśnie miał zamiar skwapliwie się z nim zgodzić. Nie zdążył.
Okna eksplodowały kaskadą kawałków szkła i framug, gdy kosmate sylwetki skaveńskich skrytobójców wpadły nimi do tawerny. Nagle wszędzie wokół zaczęły latać noże o rzucania i małe, ołowiane kulki wydzielające zielonkawy gaz. W pomieszczeniu zapanował chaos. Ci, którzy mniej biegle posługiwali się orężem, rzucili się do panicznej ucieczki, przewracając stoły, rozlewając alkohol i depcząc strawę. Wpadali na siebie szalejąc ze strachu, stanowiąc łatwy cel dla skrytobójców.
Zawodnicy Areny, otrząsnąwszy się ze zdziwienia, natychmiast sięgnęli po broń i stanęli do walki.
- Skaveni jednak nas zdradzili ! - Wrzasnął któryś z kompanów Bjarna, sięgając po topór. Siedzący obok Aszkael z rykiem rzucił się na spotkanie niespodziewanym napastnikom. Gdzieś w tle dało się usłyszeć suchy trzask wystrzału pistoletu Magnusa.
Edlin zaś miał jeszcze tyle przytomności umysłu, aby chwycić Harrena za kołnierz kubraka i pociągnąć go za sobą pod stół. W miejscu, gdzie jeszcze przed sekundą były ich głowy, przeleciał nóż do rzucania. Nie znalazłszy celu, wbił się w belkę za ich plecami. Z jego czarnego ostrza spłynęła kropelka trucizny.
Edlin, mimo skrajnego upojenia alkoholowego, szybko odzyskał zimną krew. Sięgnął po miecz i...
Miecz.
Kurwa mać, pomyślał Edlin. Zapomniałem miecza. W ogóle nie wziąłem go ze sobą na walkę Kharlota. Został w kwaterze. Po raz pierwszy w życiu poszedłem gdzieś nieuzbrojony.
Normalnie chodził z orężem nawet do wychodka, a teraz, jak na złość, był bezbronny wobec przeważającej liczby przeciwników.
Najemnik w duchu przeklinał swoją lekkomyślność. No nic, będzie trzeba improwizować. Tym bardziej, że usłyszał odgłos pazurzastych, szczurzych łapek szybko biegnących przez długi stół nad ich głowami. Edlin złapał najbliżej stojące krzesło, wyskoczył z nim spod stołu i z całej siły trzasnął zbliżającego się skrytobójcę. Moc uderzenia rzuciła skavenem o drewnianą ścianę. Zanim przebrzydły stwór uderzył o ziemię, najemnik już był przy nim. Precyzyjnym kopniakiem zmiażdżył krtań zamachowca, skazując go na krótką, acz niezwykle bolesną śmierć. Zaraz potem błyskawicznie obrócił się w piruecie i walnął łokciem przeciwnika zachodzącego go od flanki. Szczur okręcił się wokół własnej osi, bryzgając naokół krwią z wybitych kłów, ale mimo tego zdołał jeszcze zamachnąć się na odlew sztyletem. Edlin skulił się odchylił się do tyłu unikając ostrza, i zaraz potem błyskawicznie wystrzelił do przodu, jedną ręką łapiąc przeciwnika za uzbrojoną łapę, a drugą za gardło. Skaven szarpnął się w ostatnim, rozpaczliwym akcie oporu, ale człowiek był dużo silniejszy od niego. Najemnik warknął i z całej siły kopnął adwersarza w kolano. Uścisk na sztylecie zelżał, a Edlin natychmiast to wykorzystał. Wykręcił nadgarstek skrytobójcy i wyrwał mu broń. Zaraz potem odskoczył do tyłu i z pełnego zamachu chlasnął go po gardle. Czarna krew obficie zrosiła ściany i podłogę, a niedoszły morderca legł tuż obok swego towarzysza ze zmiażdżoną krtanią.
Najemnik zaryzykował szybkie spojrzenie na resztę karczmy, która teraz przypominała prawdziwe pole bitwy. Norsmeni Bjarna i pozostali uczestnicy Areny uformowali coś w rodzaju szyku, broniąc się wspólnie przed liczniejszym przeciwnikiem. Okna i drzwi były obstawione, nie było szans na ucieczkę. Eldin podjął szybką decyzję. Złapał Harrena za ramię i razem pognali ku towarzyszom niedoli. Najemnik wepchnął spanikowanego kompana za mur Norsmeńskich mięśni, a sam stanął z nimi ramię w ramię, gotowy do walki na śmierć i życie ze skaveńskim nożem w ręku. Alkohol szumiał mu w głowie, a jego nowa broń nie była najwygodniejszym narzędziem dla miecznika z Marienburga, ale co robić ? Trzeba improwizować.
[Fajny event
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.