Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Grent
Wałkarz
Posty: 61

Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Post autor: Grent »

-Szlag- wysyczał przez zęby Malesanth, gdy szczur wbijał mu w ramię pazury. To się dzieje gdy pozwoli się sobie choć na chwilę rozkojarzenia. Chociaż rana nie była zbyt głęboka jego ramię przeszył straszliwy ból. "Kurde, zatrute." -pomyślał. Odskoczył od przeciwników by dać sobie chwilę wytchnienia. Obejrzał ranę. Jątrzyła się paskudnie, głęboka na jakieś 2 cale, poszarpana na brzegach. Lewa ręka została sparaliżowana. Skrytobójca wyjął z kieszeni jakąś fiolkę, odkorkował ją i wylał ją na szramę. Wydobyło się z niej trochę dymu, ale trucizna została zneutralizowana. Mroczny elf skrzywił się ze straszliwego bólu. Wściekł się. Takie plugawe stworzenia nie są nawet godne by z nim walczyć. Opanował jednak gniew i zastanowił się jak by tu bezpiecznie pozarzynać te szczury. Nagle dostrzegł wiszący nad jego głową kandelabr. Odwrócił się do ściany, rozpędził, wbiegł na nią, odskoczył i złapał się żyrandolu. Wspiął się na niego, rozsiadł na nim, wyciągnął kuszę i teraz już prawą ręką, spokojnie zaczął szyć do szczurów poniżej. Jest tak ciemno, że nawet nie widzieli kto i skąd strzela.
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny

Arystoteles

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Pośród chaosu kolejnych walk mało kto zauważył potężnych rozmiarów kontener, toczący się powoli bocznymi kanałami. Grupa przytwierdzonych do niego na stałe szczurogrów popiskiwała z wysiłku, pchając chroboczące płozy po chłodnych kamieniach Pod-Świata. W środku coś bezustannie buczało. Basowy pomruk, dla większości istot leżący już na granicy słyszalności wznosił się i opadał, gdy beczkowaty kontener podskakiwał na wybojach. Gdy walka trwała w najlepsze, a skrytobójcy klanu Eshin zasypywali zawodników Areny ciałami swoich pobratymców, kontener przetoczył się przez targowisko i centrum miasta a potem zniknął wewnątrz któregoś z centralnych budynków.

Szary Prorok o prawie całkiem białym futrze obserwował pożogę ogarniającą jego miasto jak zwykle z dachu Areny. Kiedy dostrzegł, że kontener spoczął bezpiecznie ukryty przed niepowołanym spojrzeniem, skoncentrował się na dawno zapomnianym imieniu. Bezgłośne wołanie przeszyło osnowę rzeczywistości i dotarło w miejsce bez czasu i przestrzeni. Rzeczywistość wokół Skavena pękła niczym rozbite lustro, a w powietrzu wokół zapłonęły błękitne płomyczki.
- Dlaczego mnie wzywasz? Arena nie jest skończona - rozległ się zewsząd eteryczny szept.
- Pora na pierwszą-jedną część umowy - powiedział Szary Prorok, unikając wzroku rozmówcy - Niebieski spacz-ogień.

Nierzeczywistość skinęła głową, a chwilę później, płonące w powietrzu płomyczki zamarzły i opadły. Zaraz potem odpychająca obecność czegoś pierwotnego i bardzo, bardzo złego przestała być odczuwalna. Skaven wyzbierał pieczołowicie wszystkie zamarznięte płomyki i udał się w drogę powrotną.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Bitwa w tawernie trwała w najlepsze, gdy do środka wpadł Kharlot. W końcu udało mu się dopaść uciekinierów, a zabiwszy ich skierował się w kierunku najbliższej walki. Pochłonięty szałem zamiast użyć drzwi, przebiegł przez ścianę, jakby była z płótna. Wśrodku panowały ciemności, jednak berserker nie musiał widzieć, topory raz po raz kosztowały skaveńskiej krwi. Wydawał przy tym ryki wściekłości, że gdyby inni nie byli zajęci, na pewno by się zastanawiali, dlaczego nie zabrakło mu jeszcze tchu.Kharlot szalał, jego ciosy uderzały z niezwykłą szybkością i siłą, nie zwracał uwagi w co uderza. Norsmeni uradowli się, gdy ich druch wparował niczym na skrzydłach Valkirii, szybko jednak stwierdzili, że bezpieczniej będzie trzymać się na dystans. W niczym nie przypominał stylu walki z pojedynku z Caladrisem. Ciosy były chaotyczne, mało techniczne, brak było kontroli. Kompletny berserk. Kharlot nie patrzył gdzie uderza. Chwycił za żyrandol, wyrywając go z sufitu, przy okazji strącając z niego elfa i jął okładać nim wszystko co się rusza. Gdy żyrandol poszedł w wióry, zastąpił go ciężką ławą. Miażdżeni rynsztokowcy zaczęli fruwać po sali. Bitwa trwała.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Caladris wbiegł do karczmy. Panował tam nieopisany burdel i ciemniości, zamachnął się mieczem, zabijając dwóch skaveńskich skrytobójców, po czym rozpłatał kolejnego cięciem z góry. Rzucił się w wir walki wymachując swym srebrnym mieczem, zdającym się delikatnie świecić w mroku. Krew ochlapał jego pancerz, miecz był w niej cały, zaś podłoga uwalana byłą trupami. Caladris zabijał szczuroludzi z zimną furią, nie szczędząc nikogo. Po chwili w drzwiach karczmy stanęła postać w niebieskich szatach. Ubrana była w wielką ithilmarową zbroje w dłoni dzierżyła potężny młot, który był opleciony wstęgami ognia. Postać miała opaskę na oczach i szpiczaste uszy. Rzuciła się w wir walki, potężnymi ciosami młota zabijając dziesiątki skavenów i podpalając wszystko wokół. On sam jednak zdawał się całkowicie odporny na ogień. Szybko przebił się do Caladrisa i zaczął pomagać mu w odpieraniu kolejnych ataków szczuroludzi.
-Cieszę się, że wreszcie jesteś-przywitał go Caladris w swym śpiewnym języku.
-Nie zapomniałem o tobie, bracie-odparł tamten.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Trzynaście żałobnych uderzeń dzwonu zakończyło walkę. Skrytobójcy klanu Eshin wsiąkli w ciemność kanałów, jakby ich nigdy nie było, zostawiając za sobą pocięte i zmiażdżone trupy kamratów. Zawodnicy czym prędzej udali się do swoich kwater, by zmyć z siebie krew, pot i strzępki wydartego szczurzego futra. Wrota Areny rozwarto, lecz tłum niespiesznie wypełniał ustawione w okrąg ławy. Poganiani biczami nadzorców niewolnicy rozpoczęli mozolne usuwanie ciał i doprowadzanie pobojowiska do stanu sprzed rzezi.

Opatrzeni i umyci Edlin i Caledor rozpoczęli przygotowania do pojedynku...

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Zgodnie z systemem Naviedzonego, teraz zginie Elf :wink: ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Skaveni byli w odwrocie, największa grupa uderzeniowa poszła w rozsypkę. Gdy pozostali uczestnicy areny dotarli do karczmy, napastnicy ulegli. Niedobitki uciekły do kanałów. Wtedy rozległy się dzwony. Kharlot stał wśród morza trupów, dysząc ciężko. Gniew i adrenalina wyparowywała z niego niczym woda ze skalistej pustyni w Lustrii. Trucizna została wypalona z jego organizmu. Zmysły wracały powoli. Zemdlał, jego organizm był wyczerpany walką z trucizną.

Miał wizje. Stał po kolana we krwi, wszystko wokół płonęło, krzyki agonii były wszechobecne. Widok ten normalnie by go radował, teraz jednak czuł tylko ból i... pustkę. Coś było nie tak. Szedł przed siebie. Słyszał wołanie zupełnie nie pasujące do otoczenia, jakby zew. Gdzieś daleko rysowała się kobieca sylwetka...
Obudził się w swojej kwaterze. Nie miał pojęcia jak długo był nieprzytomny. W pokoju było ciemno i spokojnie. Gdy wstał, ledwie utrzymał równowagę. Był jeszcze słaby. Gdy się mył, ręce mu drżały. Zaklął. Miał nadzieję, że to szybko minie. Odział się w zbroję i wyszedł z kwatery. Kroki sprawiały mu trudność, ale już nieco się przyzwyczaił. Zapragnął pokrzepić się dobrą strawą i piwem, ruszył więc do karczmy. Gdy szedł, zauważył, że po napaści nie zostały prawie żadne ślady. Doprawdy te szczury dysponowały dobrymi siłami porządkowymi. W karczmie zastał swych druhów, którzy witali go długo i serdecznie. Zasiedli do jedzenia. Kharlot nigdzie nie widział Edlina ani Caladrisa.
-Nieźle nas wystraszyłeś- zaczął Bjarn- Myśleliśmy, że się nie wyliżesz z tego. Rozumiemy czczenie Khorna i takie tam, ale jak wtedy wpadłeś, tośmy myśleli, żeś zupełnie oszalał.
-Chcieliśmy ci pomóc, ale rąbałeś co ci pod topory weszło.- wtrącił Thorrvald.
-Zabiłem kogoś z naszych?
-Nie. Nikt nie zbliżał się do ciebie. Całe szczęście. Pewnikiem skończył by w plasterkach, jak te cholerne szczury. Gdy było po wszystkim, straciłeś przytomność.
-Niczego nie pamiętam-mruknął Kharlot.- Co było potem?
-Zanieśliśmy cię z chłopakami do twojej kwatery. Nałykałeś się sporo tego zielonego gówna, którym chcieli nas zagazować. Dwa dni żeś leżał w gorączce, majaczyłeś. Ta najemniczka z krukiem do ciebie zaglądała, to od niej się wszystkiego dowiedzieliśmy.
-Zajęliście się mną? Dziękuję.
-Dobra, dobra, nie ma co się po fiutach lizać. My nie porzucamy swoich. A i przegapiłeś walkę.
-Kto wygrał?
***
Spędzili dużo czasu na rozmowach i opowieściach. Obfity posiłek dodał mu choć trochę mocno nadwątlonych sił. Potem wstał od stołu i wyszedł. Chciał poukładać myśli. Brakowało mu powiewu wiatru, promieni słońca i szumu morza. Miał dość podziemi, kanałów i skavenów. Po raz pierwszy w życiu stracił kontrolę. Gdy walczył, pozwalał by gniew dodawał mu sił, nigdy nie był on mu przywarą. Aż do tamtej nocnej napaści.
Ruszył na poszukiwania Seliny. Miał nadzieję, że nic jej nie jest.
Ostatnio zmieniony 16 mar 2013, o 13:49 przez Byqu, łącznie zmieniany 2 razy.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Aszkael siekał skaveny które próbowały się dostać na jego prowizoryczny pojazd. Przelew krwi pochłonęła go tak że nawet nie zauważył kiedy szczury przeszły do odwrotu. Skrytobójcy wracali do swoich nor. Wybraniec oparł się o rydwan. I podziwiał pobojowisko, kuco-szczury zaczęły pożerać zwłoki napastników. Wojownik zauważył jak z karczmy zaczęli wychodzi zawodnicy, mimo ran byli zadowoleni z tego że udało im się przeżyć. Zdziwił go fakt że Kruszączego czaszki wynieśli norsmeni. Jednak sądząc po ich twarzach, był pewien że khornita żyje. Wybraniec stoczył mały antałek z rydwanu w którym było piwo. Wkrótce oblać szczęście, przybyli też inni zawodnicy. Aszkael był zadowolony z obrotu zdarzeń już dawno nie brał udziału w tak wspaniałej walce.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Zadźwięczały dzwony, skaveni wycofywali się, on sam stał wraz ze swym bratem Lathainem na stosie ciał. Wokół nich szalały płomienie, jednak gdy Lathain uspokoił się i szepnął magiczne słowo jęzory ognia zmalały i zgasły. Jego brat był potężnym magiem, sługą elfiego bóstwa dla którego poświęcił swój wzrok. Zresztą niewielka to była strata, gdyż dzięki mocy vaula widział zmysłem magicznym. To jego ręce wykuły miecz i pancerz Caladrisa. On sam zaś posturą przypominał, bardziej rosłego człowieka niźli elfa. Jednak jego pozorna ociężałość i niezgrabność były tylko ułdą, zdolną oszukać oczy. Był szybki i zabójczy jak każdy elf. Bracia podali sobie ręce, i ruszyli w stronę kwatery Caladrisa. Elfi szlachcic wyczyścił swą zbroję i miecz, prowadząc rozmowę ze swym dawno nie widzianym bratem. Następnie obaj udali się na arenę...
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Rozległo się trzynaście uderzeń dzwonu.
Skrytobójcy wycofali się z walki w ciągu kilkunastu sekund, tak jakby sygnał z Areny śmierci był równocześnie ich znakiem do odwrotu. Szczęk oręża, jęki mordowanych i rannych i okrzyki bojowe norsmenów, wszystko to nagle ucichło. Zrobiło się spokojnie, oczywiście wyłączając żałobne dzwony.
Edlin odrzucił drwalską siekierę i z cichym gwizdnięciem spojrzał na zasłaną trupami podłogę tawerny. Zamachowcy ponieśli niesamowite straty, tym bardziej, że nie udało im się wyeliminować ani jednego uczestnika Areny. Po chwili Harren wyskoczył zza szynkwasu.
- Cholera jasna, Edlin ! Wzywają cię na twoją walkę !
- No co ty nie powiesz ? - Najemnik prychnął i wytarł rękawem kurtki krew z twarzy - Kurde, wolałbym najpierw trochę obmyc się z tego paskudztwa. I czegoś się napić. Umieram z pragnienia.
- Na górze jest drewniana balia, umyj się po szybkości, ja doczyszczę twoją kurtkę i, co najważniejsze, każę przynieść nam piwa. Będziesz gotowy do walki w piętnaście minut.
Zaiste, piętnaście minut później już maszerowali w stronę Areny. Skaveńscy niewolnicy przynieśli miecz Edlina z kwatery, więc wszystko było na swoim miejscu. Przed bramą Harren zatrzymał się.
- No cóż, dalej musisz iść sam - Przemówił do kompana - Postaraj się niczego nie spierdolić. Liczę na ciebie. Powodzenia.
Podał dłoń najemnikowi, po czym wspiął się po schodach na trybuny. Edlin został sam. Teraz myślał wyłącznie o walce z Caladrisem, a wcześniejsza bitwa ze szczurami stanowiła doskonałą rozgrzewkę. Szkoda tylko, że miał okazji trochę się przespać. I wytrzeźwieć do końca....
Tymczasem Harren szukał miejsca na trybunach. Przeciskał się przez stłoczoną ciżbę śmierdzących szczuroludzi, rozpychając się łokciami. Nagle zobaczył jedno wolne miejsce. Już miał na nim siadać, gdy zobaczył osobę obok...
- Tallen ! - Syknął, gdy ujrzał Tileańczyka w ciemnych okularach - Ty kretynie, przecież nie powinniśmy pokazywać się razem !
Informator wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
- Wyluzuj, przecież nikt nie ma podstaw, żeby powiązać nas ze sobą. Siadaj i nie marudź. Przecież nie mogłem przepuścić okazji, by ujrzeć naszego najemnika w akcji.
Harren rozejrzał się uważnie, po czym powoli zajął miejsce obok kolegi po fachu.
- Dostałem odpowiedź na twój list - Tallen wyszeptał po chwili, chociaż i tak zgiełk wokół nich był zbyt potężny, by ktokolwiek mógł cokolwiek usłyszeć.
- I co ?
- A jak myślisz ? Olali cię, tak jak podejrzewałem. I przy okazji dodali, żebyś nie kombinował niczego na własną rękę i postępował zgodnie z rozkazami.
- Och, a ja myślałem, że cenią sobie kreatywność...
- Bo cenią. Tylko trochę innego rodzaju, przecież wiesz... W każdym razie, plany co do najemnika Edlina są już ustalone, i musisz się im podporządkować. Nie możemy ryzykować powodzenia naszej misji z powodu głupich sentymentów... Szczególnie w takiej chwili.
Harren spojrzał na informatora uważniej.
- Co masz na myśli ?
- Nie jesteśmy jedynymi tutaj, którzy pragną to zdobyć...
- CO ?! Przecież mówiłeś, że nikt inny nie znał lokalizacji artefaktu ! Że nie będzie żadnych dodatkowych komplikacji !
- A jednak - Tallen wykrzywił twarz w paskudnym grymasie - Ten wysuszony wiór Sethep chce nas ubiec w zdobyciu miecza, zwerbował nawet dwóch innych uczestników Areny, aby mu w tym pomogli. Na szczęście jeszcze nie wie o naszych zamiarach, co daje nam przewagę zaskoczenia.
- I co chcesz zrobić ? Nie możemy zabić innego uczestnika Areny, nawet, gdybyśmy byli zdolni do pokonania licza. Możemy tylko polegać na Edlinie i jego mieczu, a istnieje duża szansa, że nie przeżyje tej walki.
- Spokojnie. Mam plan awaryjny. Jeśli Edlin zginie, powiem ci, co zrobimy.
Posiedzieli chwilę w milczeniu. Skaveńska Arena wkrótce miała się otworzyć. Wszyscy zastanawiali się, gdzie tym razem przyjdzie im wylądować.
- A tak w ogóle - Harren zaczął - To dlaczego nasza organizacja interesuje się jakimś wampirycznym artefaktem ? Z tego co mi wiadomo, raczej nie będą umieli zrobić z niego użytku.
- Prawda. Ale znamy różne mroczne persony, które umieją. I bardzo chcą zrobić użytek z tego artefaktu. Powiem więcej, są gotowi spełnić każde nasze żądanie w zamian za przekazanie im miecza.
- Każde ?
- Każde. Więc jak widzisz, gra toczy się bardzo dużą stawkę. Lepiej, żeby ten twój najemnik dobrze się spisał.
Prawda, pomyślał Harren. Lepiej, żeby przeżył.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus był cały w syfie i brudzie po walce. Bicie dzwonów odegnało szczury ,co pozwoliło udać się do kwatery. Tam wyczyścił całe ubranie ,po czym prędko udał sie na arenę .
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Potyczka trwała w najlepsze, zalew gryzoni przytłaczał obrońców. Ukryty Quirrit z satysfakcją stwierdził, że zawodnicy wkrótce opadną z sił. Już miał szykować się do ataku na niepodejrzewającego niczego człowieka z brodą, masakrującego rynsztokowców swym wielkim mieczem, gdy do budynku wpadł ogarnięty szałem wojownik. Skaven zawahał się na widok krwawego tornada w jakie zamienił się khronita.
- Biegnę-pędzę powiadomić mistrzów klanu o postępach! - zapiszczał Quirrit w kierunku swoich. - Osłaniajcie-chrońcie mój odwrót-ucieczkę! - dorzucił, przeciskając się przez dziurę w suficie, samemu śmiejąc się w kułak z głupoty swoich podwładnych.
Pędził ile sił w łapach w kierunku jednego z rozlicznych podkopów poprzez ogarnięte bitwą miasto, gdy nagle rozległ się osobliwy dźwięk dzwonu. "Tego jeszcze brakowało" pomyślał Qurrit. "Nie było mowy-wzmianki o wrzeszczącym dzwonie! Niech no ja znajdę tych głupich-durnych informatorów, nogi im z dupy-rzyci powyrywam!". Na efekty odbijającego się zwielokrotnionym echem głuchego dźwięku nie trzeba było czekać - wojownicy Eshin rzucili się do ucieczki i zniknęli w ciemnych tunelach równie szybko, jak się pojawili. Qurrit wiedział, że przedwczesny odwrót rynsztokowców uniemożliwił wykonanie zadania. Jego mocodawcy będą doprawdy bardzo, bardzo zawiedzeni.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

"Cholerne Skaveny ,zabijesz jednego ,żeby mieć miejsce to po chwili obok ciebie próbuje usiaśc 20 innych.." szemrał Magnus ,szukajac miejsca ,nagle zobaczył wśród tłumów sczurów dwie cywilizowane istoty ,na trybunach siedzieli dwaj mężczyzni , Inkizytor usiadł koło nich ,nie odrywając wzroku od Areny. "Witajcie ,cywilozwane istoty..." na te słowa Harren i jego towarzysz juz chcieli zruzgać przeszkadzającą osobę ,lecz gdy spojrzeli na łowcę czarownic bardzo sie zaniepokoili "Witamy! eee... tak witamy... ave Sigmar ...he he..." wydukał po chwili przerwy Harren widząc ,ze jego towarzysz odwrócił prędko wzrok "Czemu wspominacie imie Sigmara? Bez potrzeby...w takich okolicznościach..." chłodno odrzekł Magnus ,jednak gdy poczuł okropną niepewność rozmówców ,którym jezyk stanął w gardle dodał "W sumie... zabrzmiało to zbyt dociekliwie...wybaczcie ,taki nawyk zawodowy..." próbował uspokoić rozmówców Magnus ,jednak towarzysz Harrena z niewiadomych przyczyn zapytał pośpiesznie "A gdzie pracujesz przyjacielu?" Harren po tych słowach nie był juz pewien niczego ,niby zwykła rozmowa ,a czuł się jak morderca czekający na wyrok ,po paru chwilach Von Bittenberg jednak rzekł "Przyjacielu mówisz...to słowo... chmm... powiedzmy ,że pracują w oczyszczeniach... lecz nie przedstawiłem się... " łowca wstał "Jestem Henry Shepke... a panów godność?" Spocony już Harren odrzekł pośpiesznie "Veldmer...tak ...jestem Veldmer...a mój przyjaciel to naprawde nikt ..." po tych słowach Harren i jego towarzysz wstali i prędko oddalili się od rozmówcy ,który nie przejął się ich odjeściem. "Tak moi panowie...piękne imię - Veldmer... wspaniały zasób słów Harrenie..doprawdy wspaniały..."
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Aszkael pił piwo kiedy zaczęły bić dzwony. Zadowolony że przyjdzie mu obejrzeć jeszcze więcej rozlewu krwi, ruszył na arenę pozostawiając za sobą rydwan którego zaprzęg został uwolniony. Na miejscu wybraniec zajął miejsce u szczytu, skąd miał idealny widok nie tylko na piasek areny ale i na trybuny. Magnus przeczepił się do jakiś ludzi spod ciemniej gwiazdy. A elfy którego przygruchał sobie Caldris zajął miejsce nieopodal.
-Arena schodzi na psy-pomyślał wybraniec.
Następnie Aszkael zaczął wypatrywać maga światła. Chciał wymienić z kilka ,,spostrzeżeń’’ niestety maga nie było widać na horyzoncie. Wybraniec miał wielką nadzieje że najemnik posieka długouchego.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Bjarn wraz z grupą skavenów przebijali się przez uliczki i sporadyczne ataki zamachowców. Im bliżej byli karczmy tym trudniej było przeżyć nawałę zatrutych ostrzy. Cztery szturmoszczury padły, powalone trucizną. Hesqeet zaśmiał się sardonicznie i aktywował urządzenie na lewej ręce. Po chwili z lufy dobiegł syk i na Eshinów wylało się piekło zielonych płomieni, spalając kilku wrogów. Następnie spacz-inżynier zamachnął się dziwną, wieloostrzową glewią, strzelając z zamontowanych na niej pistoletów. Bjarn natychmiast schował Saksę i toporek by ująć halabardę poległego strażnika, nabił na ostrze skaczącego asasyna i rozciął na pół kolejnego po odbiciu jego noża. Podniósł wzrok znad trupa - dotarli do karczmy.
Przed budynkiem Aszkael walczył ze szczytu wraku Khemrijskiego rydwanu. Po chwili do środka wparował nieznany elf z płonącym młotem i opaską na oczach. "Kurwa ze skrajności w skrajność, co tu się na brakujące zemby dziadka Ulfasta, dzieje ?!" - zamyślił się Bjarn.
Wtedy zobaczył swoją kwaterę, pobiegł do niej, rzuciwszy halabardą w atakujacego skavena. Ostrze przeszyło czaszkę i odrzuciło w tył kanalarza. Po chwili mocowania się z drzwiami, Bjarn wpadł do głównej sali i porwał swe uzbrojenie. Poprawiając okularowy hełm wyszedł i zaszarżował na drzwi, mijając Aszkaela. Wpadł, od razu ścinając skavena, zauważył że w ciemności jarzyły się jasno runy na wszystkich jego toporach. Towarzysze, których powoli opuszczał berserkerski szał dołączyli do niego i razem ruszyli na resztę skavenów.
Bjarn wpadł w szał bojowy, nie dbał już o nic oprócz zabijania wrogów a zmysły ledwo reagowały na bodźce.
Kharlot machał toporami coraz wolniej, aż wbił jeden z nich w podporę stropu i zwalił się na ziemię. Dalej jak przez mgłę Ingvarsson widział uciekające czarne skaveny i wiwatujących ocalałych. Prawdopodobnie biły dzwony - oznaczało to walkę, ale teraz trzeba było zająć się czymś innym. Gdy uspokoił się, wódz kazał zanieść Kharlota i jego topory do jego kwatery, a następnie poszedł się umyć i orzeźwić.
Wśród niewolników i straży sprzątających ten bajzel Norsmeni udali się na walkę.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Maria zeskrobała fragment mózgu jakiegoś skavena z kubraka, po czym odnalazła Willarda. Oboje udali się do kwater wyczyścić i odpocząć .
Zaraz potem poszli na trybuny z zapasem zagryzek by podziwiać kolejne starcie...

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Będzie dzisiaj walka?]
[PS:Jestem Caladris nie Caledor]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Wieczorem będzie.]

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Naviedzony pisze:[Wieczorem będzie.]
[Sorry ale jestem bardzo niecierpliwy na pewno będzie jeszcze dzisiaj?]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[wyluzuj stary. wdech wydech, bo jeszcze dziurę pięścią w monitorze zrobisz jak przegrasz]

ODPOWIEDZ