Arena of Death 13
- Chudzielec chudzielcem, szybki i zabójczy, dobre przedstawienie, dzięki temu potwierdzam się w przekonaniu że nikogo tutaj nie można lekceważyć, a teraz wypijmy chwilowe zdrowie wygranego! - krzyknął wyraźnie pobudzony lecz nadal podchmielony ogr. - Dobra walka!
COOO?!!! Mam walczyć z jakimś ogrem? Cóż to nawet dobrze słyszałem że ogry obficie krwawią. Z tą myślą poszedł ostrzyć swoje topory
matilizaki napisał:
Na brete
wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu
Khemor przerwał swój trening aby obejżeć pierwszą walkę, a to co zobaczył zaskoczyło go. Na Arenie stał Assasyn Zabójca Khania (ciekawe z której świątyni). Khemor zaczął uważnie obsewować walkę nie miał złudzeń kto wygra, Adepci świątyni Khaina byli mistrzami sztuki śmierci. teraz wiedział, że jeśli wygra swój pojedynek prędzej czy puźniej stanie oko w oko z zabójczym pobratymcem. No cóż jeśli do tego starcie dojdzie to wygra je bardziej oddany sługa Khaina, wszystko jest w jego rękach
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Shadow Warrior pisze:COOO?!!! Mam walczyć z jakimś ogrem? Cóż to nawet dobrze słyszałem że ogry obficie krwawią. Z tą myślą poszedł ostrzyć swoje topory
- nie masz co ich ostrzyć, nie zdążysz do mnie dobiec kiedy nabiję cie na moją włócznię, będziesz mógł jedynie po kwiczeć jak zarzynane prosię, a jeżeli chodzi o krew, to twój pan na pewno zadowoli się twoją własną jak ci jej sporo opuszczę. - odryknął dość pobudzony ogr, jakby gotowy do walki tu i teraz, zbyt nabuzowany by myśleć że jeszcze nie kolej na jego walkę.
-JUUUUUHUUUUUUUU!!! - krzyknął niezwykle podniecony Szczęściarz. Wiedział, że tej kupie mięsa należała się śmierć. Taki napływ emocji, jaki doznał po bitwie, przeważnie ujawniał się przed odkryciem nowego wynalazku lub teori. Szczęściarz wyszedł z areny i poszedł pracować do swojego pokoju, z którego zrobił warsztat.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Druga walka była nietypowa. Spętany magią stwór będący pulsującą kupą mięcha ,zmutowaną i cuchnącą niegdysiejszą karykaturą człowieka był świadectwem co też potęga chaosu może zrobić z przeciwnikiem. Magia utrzymywała stwora, niegdysiejszą Agness Zebub w miejscu. Pomiot nie miał świadomości a jedynie jej szczątki które dochodziły do głosu. Pierwotne instynkty które nakazywały niszczyć wszystko co da się zniszczyć.
Na arenę wszedł też Gauwaith i z obrzydzeniem spojrzał na to coś przeciw któremu miał sprawdzić swoją sprawność walki. Upadły czempion chaosu. Takimi Gaurwaith jeszcze bardziej gardził niż słudzy będący w łąskach u swoich patronów. Celem Gauwaitha było takich niszczyć. Nienawidził ich. A jeżeli nawinie się upadły to tym gorzej dla niego. Malalita dobył smukłego miecza.
Gdy rozległ się gong magia pętająca potwora przestała działać. Stwór będący niegdyś Agnes Zebub powoli i nieubłagalnie ruszyła na jedynego żywego stwora w zasięgu jej rąk. Malalita oczywiście nie chciał dopuścic by upadłą go wchłonęła i zaatakował. Smukłe ostrze wbiło się gładko w ciało sprawiając że wypłynął z niego sluz i woda pomieszana z krwią. Agnes i tak nie czuła już bólu w swoim stanie gdy całe jej istnienie stało się udręką. Swoimi zmutowanymi kończynami biła na oślep. Jeden cios dosięgnął celu a był to cios wzmocniony demoniczną siłą tak że Malalita nie zdołał całkowicie uniknąć go. W miejscu dotyku zapiekła go skóra. Dzięki swej zwinności i szybkości oddaliła się natychmiast na bezpieczną odleglośc by trzymać pomiot na dystans. Dojrzał wtedy serce i wrażliwy punkt swego przeciwnika. Wyczuł też dzięki oddaniu swemu patronowi źródło mocy potęgi rozkładu która utrzymywała przy życiu Agnes. Postanowił uderzyć właśnie tam. Potężnym precyzyjnym pchnięciem posłał smukły miecz w rdzeń mocy pomiotu i przebił go. Efekt był natychmiastowy. Stwór jakby zapadł się w sobie a ciało przestało pulsować. Na piach padłu szczątki z których natychmiast zaczęły wychodzić larwy zmieniające się po chwili w kolorową mgiełkę i ulatującą w powietrze. Gaurwaith opuścił miecz.
Na arenę wszedł też Gauwaith i z obrzydzeniem spojrzał na to coś przeciw któremu miał sprawdzić swoją sprawność walki. Upadły czempion chaosu. Takimi Gaurwaith jeszcze bardziej gardził niż słudzy będący w łąskach u swoich patronów. Celem Gauwaitha było takich niszczyć. Nienawidził ich. A jeżeli nawinie się upadły to tym gorzej dla niego. Malalita dobył smukłego miecza.
Gdy rozległ się gong magia pętająca potwora przestała działać. Stwór będący niegdyś Agnes Zebub powoli i nieubłagalnie ruszyła na jedynego żywego stwora w zasięgu jej rąk. Malalita oczywiście nie chciał dopuścic by upadłą go wchłonęła i zaatakował. Smukłe ostrze wbiło się gładko w ciało sprawiając że wypłynął z niego sluz i woda pomieszana z krwią. Agnes i tak nie czuła już bólu w swoim stanie gdy całe jej istnienie stało się udręką. Swoimi zmutowanymi kończynami biła na oślep. Jeden cios dosięgnął celu a był to cios wzmocniony demoniczną siłą tak że Malalita nie zdołał całkowicie uniknąć go. W miejscu dotyku zapiekła go skóra. Dzięki swej zwinności i szybkości oddaliła się natychmiast na bezpieczną odleglośc by trzymać pomiot na dystans. Dojrzał wtedy serce i wrażliwy punkt swego przeciwnika. Wyczuł też dzięki oddaniu swemu patronowi źródło mocy potęgi rozkładu która utrzymywała przy życiu Agnes. Postanowił uderzyć właśnie tam. Potężnym precyzyjnym pchnięciem posłał smukły miecz w rdzeń mocy pomiotu i przebił go. Efekt był natychmiastowy. Stwór jakby zapadł się w sobie a ciało przestało pulsować. Na piach padłu szczątki z których natychmiast zaczęły wychodzić larwy zmieniające się po chwili w kolorową mgiełkę i ulatującą w powietrze. Gaurwaith opuścił miecz.
Zjadacz wpatrywał się w tą walkę z niedowierzaniem.
- Toś to raczej egzekucja niż walka była, to coś tylko zasługiwało by skrócić jej męki, biedna istota - czymkolwiek była, niech odpoczywa w spokoju, a tak po za tym to nuddaa, to już mój przyjaciel Wielkonosy dały se z tym radę, dobrze mówie smarku?
- Po pierwsze "Goń się", po drugie "Nie, raczej nie dałbym se rady", odór tego czegoś jest nie do zniesienia tutaj, a tam obok tego to bym porzygał się i zemdlał.
- Miętki cuś jesteś ostatnio... a teraz dawać teraz prawdziwą walkę, a nie humanitarne egzekucje! - krzyknął niezadowolony z przedstawienia Ogr.
- Toś to raczej egzekucja niż walka była, to coś tylko zasługiwało by skrócić jej męki, biedna istota - czymkolwiek była, niech odpoczywa w spokoju, a tak po za tym to nuddaa, to już mój przyjaciel Wielkonosy dały se z tym radę, dobrze mówie smarku?
- Po pierwsze "Goń się", po drugie "Nie, raczej nie dałbym se rady", odór tego czegoś jest nie do zniesienia tutaj, a tam obok tego to bym porzygał się i zemdlał.
- Miętki cuś jesteś ostatnio... a teraz dawać teraz prawdziwą walkę, a nie humanitarne egzekucje! - krzyknął niezadowolony z przedstawienia Ogr.
Mroczny Bogów lepiej nie zawodzić...ale przed wybrańcami świat pada na kolana . Chętnie zmierzyłbym się z tym czempionem . Myślałem że ci obłąkańcy już wyginęli.
Ogr, hehe silne to ale ma problemy z szybkością i zwinnością a to bardzo ważne...
Ogr, hehe silne to ale ma problemy z szybkością i zwinnością a to bardzo ważne...
Szczęściarz wyszedł z warsztatu i biegiem zmierzył ku arenie. Widział wychodzących ludzi. Na ich twarzach malował się niedosyt. -Co to już się odbyła druga walka?! Cholera! - Szczęściarz był zajęty swoim nowym odkryciem więc był nieobecny... -Eee tam... I tak nie było czego oglądać. Maksymalna nuda, szybko i bezboleśnie - odpowiedział przypadkowy przechodzeń. -No to nic nie straciłem. - rzucił Adalbert, odwrócił się na pięcie i wrócił do warsztatu.
-Na Sigmara !!
-To kiedyś było jego wyznawcą ! Jego kapłanką ! Nie wierze , że chaos może zrobić takie rzeczy z ludźmi ! - krzyknął zaskoczony Klaus . Przez chwile obserwoał pojedynek , lecz po ostatecznym ciosie Mallality rzekł - Ten stwór nawet próbował unikać jego cisów ! Mogłem na niego trafić . mam nadzieje , że ten odużony skaven jest takim samym szermierzem jak ta... kreatura...
A potem tok myśli kapitan zszedl na zupelnie inny tor - Gdzie moje piwo , kurduple !? Zaschło mi w gardle ! - krzyknął .
-To kiedyś było jego wyznawcą ! Jego kapłanką ! Nie wierze , że chaos może zrobić takie rzeczy z ludźmi ! - krzyknął zaskoczony Klaus . Przez chwile obserwoał pojedynek , lecz po ostatecznym ciosie Mallality rzekł - Ten stwór nawet próbował unikać jego cisów ! Mogłem na niego trafić . mam nadzieje , że ten odużony skaven jest takim samym szermierzem jak ta... kreatura...
A potem tok myśli kapitan zszedl na zupelnie inny tor - Gdzie moje piwo , kurduple !? Zaschło mi w gardle ! - krzyknął .
Skreez dał się namówić Lurkowi na wyjście z komnaty, by obejrzeć walkę. Z reguły nie lubił otwartych przestrzeni. Tak na prawdę zaważyły dwa powody. Pierwszy to chęć obejrzenia areny, może przy słonecznym świetle zauważy ślady tego czego tu szukał. No a drugi pretekst to pewnego rodzaju solidarność z pomiotem Nurgla, w końcu nim też rządził święty rozkład...
To bardzo niesprawiedliwe, że ten ludź - renegat tak łatwo sobie poradził. Jeśli będzie miał szansę pożyć jeszcze trochę, to święty rozkład już posiał w nimswoje ziarno.
To bardzo niesprawiedliwe, że ten ludź - renegat tak łatwo sobie poradził. Jeśli będzie miał szansę pożyć jeszcze trochę, to święty rozkład już posiał w nimswoje ziarno.

Na środku jurty paliło się ognisko, wokół którego zasiedli wojowie. Gdy Hrisskarr wszedł, najstarszy z nich gestem ręki wskazał mu miejsce w kręgu wojowników. Płyty zbroi zaskrzypiały głośno gdy siadał. Przez chwilę milczeli, patrząc w ognisko. W końcu odezwał się najstarszy:MarsnTwix pisze:
W mroźny majowy poranek, samotny wędrowiec przemierzał świat pogrążony w śnieżnej zawierusze. Ze stanowczością olbrzyma przemierzał trakty znane tylko sokołom i kozicom górskim. Z niezłomnością Yeti przebijał się przez wysokie zaspy i lawiny śnieżne. Maszerując tak, pokonał już doliny i góry, miażdżąc po drodze stada górskich trolli. Przepłynął ocean, dusząc po drodze morskie potwory w mrocznych głębinach. Czuł, że cel podróży jest już niedaleko.
Przystanął na chwilę gdy dotarł do nagiego grzbietu łańcucha górskiego, jednego z tysięcy w Norsce. Spojrzał na rozciągającą się u stóp zbocza dolinę po drugiej stronie. Maleńki punkcik światła zwrócił jego uwagę. Udał się w jego kierunku.
Światło pochodziło z jurty rozbitej nad rzęką, w której rozpalili ogień okoliczni barbarzyńcy, wypływający z tej doliny na rajdy. Wędrowiec, zachęcony gwarnymi śpiewami wydobywającymi się ze środka, wszedł.
cdn.
- Jakże to godnie gościć nam tak wspaniałego wojownika. Tego o którym mówią, że w swym lodowym domu na szczycie najwyższej z gór zasiada na tronie z kości swoich wrogów, a z czaszek pije ich krew. Powiedz nam, o Hrisskarze "Żniwiarzu" Bijebylekoggsonie, jakie są trzy najważniejsze rzeczy w życiu mężczyzny.
cdn.
Khemor obserwował ostatnią walkę, pomoit Nurgla zmierzył się z czempionem nieznanego boga chaosu, zaciekawiło to Egzekutora.
- Ty najemniku może wiesz co to za boga wyznaje ten dziwny czempion chaosu- zapytał się Vaksa.
-Zdaje się że Malala, to dziwny bóg chaosu renegat z posród nich. Jego wyznawcy poszukują i zabijają innych wybrańcw Mrocznych Potęg-
-Ech ci wszyscy chaosnicy są porąbani, a właściwie to porąbani będą jak dopadne ich ze swym Draichem he he- Odpowiedział Khemor - Ale ten walczy calkiem dobrze, choć zdje się, że następną walkę ma z Assasynem Khaina, więc jego los jest przesądzony-
- Ty najemniku może wiesz co to za boga wyznaje ten dziwny czempion chaosu- zapytał się Vaksa.
-Zdaje się że Malala, to dziwny bóg chaosu renegat z posród nich. Jego wyznawcy poszukują i zabijają innych wybrańcw Mrocznych Potęg-
-Ech ci wszyscy chaosnicy są porąbani, a właściwie to porąbani będą jak dopadne ich ze swym Draichem he he- Odpowiedział Khemor - Ale ten walczy calkiem dobrze, choć zdje się, że następną walkę ma z Assasynem Khaina, więc jego los jest przesądzony-
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Rzeka Krwi czuł już zbliżającą się rzeź. Już prawie czuł jak jego miecz zagłębia sięw miękkie ciało słabeusza z południa z którym przyjdzie mu walczyć. Krew dla boga krwi. Tak brzmiało jego motto i w pełni zamierzał je zrealizować. Walka cieszyła jego serce wojownika i nawet jeśli ten jego przeciwnik nie okaże się silnym to wciąż walka i czaszka zdobyta na wrogu sprawi że jego życie wciąż będzie miało sens bo nie było sensu bez krwi.
Gregorius podchodził do walki inaczej. Sposób na przeżycie i zarobienie kilku sztuk złota. Własciwie nie różniło się to wiele od kolejnego zlecenia najemniczego. Zastanawiał się tylko w jaki sposób znalazł się tak daleko na północy. Weteran wielu walk dopuszczał do siebie możliwość że polegnie ale pogodził się z tym już dawno. Nie wywarł na nim wrażenia wielkiego ten potężny wojownik poznaczony bliznami który stał przed nim na arenie. Widywał już takich w czasach gdy uczestniczył w kampaniach księcia Tobaro. Ale o tym kto wygra zadecydować miały nadchodzące minuty.
Gdy rozbmiał gong, Rzeka krwi ryknął. KREW DLA BOGA KRWI! Po czym z rozbieganymi oczami i pianą na ustach rzucił się na Gregoriusa. Najemnik widywał berserkerów już o tak. Byli oni bardzo groźni lecz nad wyraz nieostrożni. Należało tylko nie poddać się pierwszemu impetowi szału w jaki byli wprowadzeni. Cóż łatwiej powiedzieć niż zrobić. Rzeka krwi wpadł na niego zadając ciosy swoimi dwoma mieczami sprawiając że Gregorius cofnął się. Kilka cięć zdołało dosięgnąć najemnika te jednak nie były groźne zadając płytkie rany lub po prostu zatrzymując się na zbroi. Gregorius z powodzeniem odbijał też wrogie ciosy. Jego własne okazjonalne ataki równierz nie mogły przebić się przez nawałnice ciosów Khornisty. Rzeka Krwi wzmógł szybkość swoich ciosów. Gregorius znów się cofnął co zmusiło Rzekę do postąpienia naprzód. Nie mógł przez to cąłkowicie skupić się na atakowaniu. Gregorius okazał się jednak silnym i godnym przeciwnikiem. Rzeka ledwo uniknął ciosu dwuręcznego miecza gdy nieopatrznie wystawił się przeciwnikowi., Dzięki jednak zwinności i braku zbroi ukucnął gdy klinga przecięła powietrze nad jego głową. Sam kontynuwał natarcie. Gregoriusowi pot wystąpił na czoło. Z takim zaciekłym przeciwnikiem nie miał jeszcze do czynienia. Sam czuł że powoli zaczyna się poddawać. Końcówki miecza czempiona chaosu znów wytoczyły z niego nieco krwi. Rany nie były dla niego nowością ale jeśli tak dalej pójdzie to skońzy się to bardzo źle. Dwuręczny miecz był dobroą bronią ale Rzeka krwi był bardzo zwinny i szybki. Gregoriusowi udało chwilowo powstrzymać stały napór przeciwnika. Potężnym ciosem znad ramienia zaatakował. Rzeka krwi założył krzyż, lecz siła ciosu przełamała jego obronę i wielka klinga dosięgnęła jego torsu raniąc go dotkliwie. Rzeka wpadł w jeszcze większy szał. Odrzucając wszelką troskę o siebie natarł ponownie. Gregorius uległ temu szałowi. Miecze przecinały jego kolczugę i w wielu miejscach plamiąc jego odzienie na czerwono. W tym momencie stresu nie wytrzymał nerwowo. Najemnik odwrócił się i zaczął uciekać chcąc nabrać dystansu. Rzeka Krwi jakby tylko na to czekał i zdzielił mieczem po plecach tchórza. Chyba jednak przecenił swego przeciwnika. Gregorius padł na piasek na brzuch. Nie zdążył wstać bowiem Rzeka krwi przybył go mieczem do podłoża. Publika podniosła owację na jego cześć. Czempion chaosu uniósł miecz w geście triumfu i salutu dla oklaskującej go publiki. Następnie schylił się i odciął trofeum. Kolejną czaszkę dla tronu czaszek.
Gregorius podchodził do walki inaczej. Sposób na przeżycie i zarobienie kilku sztuk złota. Własciwie nie różniło się to wiele od kolejnego zlecenia najemniczego. Zastanawiał się tylko w jaki sposób znalazł się tak daleko na północy. Weteran wielu walk dopuszczał do siebie możliwość że polegnie ale pogodził się z tym już dawno. Nie wywarł na nim wrażenia wielkiego ten potężny wojownik poznaczony bliznami który stał przed nim na arenie. Widywał już takich w czasach gdy uczestniczył w kampaniach księcia Tobaro. Ale o tym kto wygra zadecydować miały nadchodzące minuty.
Gdy rozbmiał gong, Rzeka krwi ryknął. KREW DLA BOGA KRWI! Po czym z rozbieganymi oczami i pianą na ustach rzucił się na Gregoriusa. Najemnik widywał berserkerów już o tak. Byli oni bardzo groźni lecz nad wyraz nieostrożni. Należało tylko nie poddać się pierwszemu impetowi szału w jaki byli wprowadzeni. Cóż łatwiej powiedzieć niż zrobić. Rzeka krwi wpadł na niego zadając ciosy swoimi dwoma mieczami sprawiając że Gregorius cofnął się. Kilka cięć zdołało dosięgnąć najemnika te jednak nie były groźne zadając płytkie rany lub po prostu zatrzymując się na zbroi. Gregorius z powodzeniem odbijał też wrogie ciosy. Jego własne okazjonalne ataki równierz nie mogły przebić się przez nawałnice ciosów Khornisty. Rzeka Krwi wzmógł szybkość swoich ciosów. Gregorius znów się cofnął co zmusiło Rzekę do postąpienia naprzód. Nie mógł przez to cąłkowicie skupić się na atakowaniu. Gregorius okazał się jednak silnym i godnym przeciwnikiem. Rzeka ledwo uniknął ciosu dwuręcznego miecza gdy nieopatrznie wystawił się przeciwnikowi., Dzięki jednak zwinności i braku zbroi ukucnął gdy klinga przecięła powietrze nad jego głową. Sam kontynuwał natarcie. Gregoriusowi pot wystąpił na czoło. Z takim zaciekłym przeciwnikiem nie miał jeszcze do czynienia. Sam czuł że powoli zaczyna się poddawać. Końcówki miecza czempiona chaosu znów wytoczyły z niego nieco krwi. Rany nie były dla niego nowością ale jeśli tak dalej pójdzie to skońzy się to bardzo źle. Dwuręczny miecz był dobroą bronią ale Rzeka krwi był bardzo zwinny i szybki. Gregoriusowi udało chwilowo powstrzymać stały napór przeciwnika. Potężnym ciosem znad ramienia zaatakował. Rzeka krwi założył krzyż, lecz siła ciosu przełamała jego obronę i wielka klinga dosięgnęła jego torsu raniąc go dotkliwie. Rzeka wpadł w jeszcze większy szał. Odrzucając wszelką troskę o siebie natarł ponownie. Gregorius uległ temu szałowi. Miecze przecinały jego kolczugę i w wielu miejscach plamiąc jego odzienie na czerwono. W tym momencie stresu nie wytrzymał nerwowo. Najemnik odwrócił się i zaczął uciekać chcąc nabrać dystansu. Rzeka Krwi jakby tylko na to czekał i zdzielił mieczem po plecach tchórza. Chyba jednak przecenił swego przeciwnika. Gregorius padł na piasek na brzuch. Nie zdążył wstać bowiem Rzeka krwi przybył go mieczem do podłoża. Publika podniosła owację na jego cześć. Czempion chaosu uniósł miecz w geście triumfu i salutu dla oklaskującej go publiki. Następnie schylił się i odciął trofeum. Kolejną czaszkę dla tronu czaszek.
- Dobra walka, niestety od początku na nie korzyść najemnika, ale i tak walczył dzielnie, chwała mu za to. A khornicie tylko mogę życzyć jednego - rozerwanych flaków, jak każdemu z jego rodzaju. Aż sam nie mogę się doczekać by pomóc jednemu z nich zakończyć życie, już wkrótce, dobrze że jestem cierpliwy...
-HURRRAAAA - Szczęściarz wybiegł z głośnym krzykiem z warsztatu i zaczął strzelać ze swoich pistoletów w powietrze. Jak już się opamiętał (a trochę mu to zajęło) zobaczył kupę ludzi stojących przed nim. Wyglądali jakby właśnie wyszli z areny i patrzyli na niego jak na wariata. Szczęściarz poczuł jak na jego twarz wpływał rumieniec. - Ccccoś sssię sstało? - spytał zawstydzony... Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić, a jeden z nich przeszedł koło niego. -Właśnie odbyła się trzecia walka. -powiedział cicho po rozejrzeniu się. -Wejdźmy gdzieś to ci opowiem. - Szczęściarz zaprosił go do warsztatu i przypomniał sobie, że gdzieś już go widział. To ten sam, który opowiedział mu o drugiej walce, na której też był nieobecny. Między słowami Adalbert dowiedział się, że ten "przypadkowy" przechodzeń nazywa się Jederic i też pochodzi z Altdorfu. - Powinieneś przychodzić oglądać walki, żeby poznać swoich przyszłych przeciwników -powiedział Jaderic, a na twarzy malowało się zatroskanie. Rozmawiali do wieczora, Jaderic mówił dokładnie o przegapionych walkach, a Adalbert opisywał swoje wynalazki. Nie zauważył nawet, że Jaderic nic a nic nie rozumie i jak usnął.