Arena of Death 18: Sylvania

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Yourself
Mudżahedin
Posty: 295
Lokalizacja: Warszawa

Re: Arena of Death 18: Sylvania

Post autor: Yourself »

Wiesz nie wszyscy mają czas i pomysł na pisanie długich historyjek co do pisania to masz rację :wink:
Ha głupi elf-pomyślał Zapomniany. Ten nędzny bard myślał że mnie pokona chociaż rany jakie mi zadał są całkiem bolesne. Na szczęście wielki mutator czuwa i za kilka godzin moje rany znowu się zasklepią.
matilizaki napisał:
Na brete

wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

walka nr 7

Fyodor Vankol(kislev Boyar) vs Grinshang Niewolnik (SKaven Assasin)


Wstawaj żałosny niewolniku-kopaczu!- Glika zbudziło kopnięcie. Odruchowo skulił się i przeczołgał w głąb celi. Przed sobą ujrzał postać mistrza Lurka a obok niego nadzorcę-dręczyciela z batem w dłoni. Glik skulił się pokornie w oczekiwaniu na cios lub rozkaz. Usłyszał jak mistrz lurk przemówił.
-To twoja szansa niewolniku-kopaczu. Będziesz walczyc-mordować głupi ludzik teraz na arenie.
Spraw się dobrze-dobrze a wynagrodzony zostaniesz. Zawiedź a zgnijesz-szczeźniesz w straszliwych męczarniach.
-Mistrzu Lurku Glik da z siebie dużo-wszystko. Glik obiecuje- pokornie odparł niewolnik.
-Dobrze. Przygotuj się bo ludzik bedzie na ciebie czekał. Nie po to wydałem na ciebie tyle spaczenia byś się zmarnował. Dałeś pokaz wtedy w dziurze na innych niewolnikach to spróbuj teraz z głupim ludzikiem. -wyjął jakiś przedmiot którego glik nie widział dokładnie i położył na podłodze dodając- zażyj to przed walką to powinno ci nieco pomóc.
Lurk skinął na nadzorce i wraz z nim wyszedł zostawiając Glika samego z rozmyślaniami nad swoją przyszłością.
Fyodor pił. Lubił to ale od czasów swojego wygnania pił dodatkowo by zapomnieć o tym. Bardzo by chciał wrócić do swego Kislevu ale było to niemożliwe.Po latach sprzedawania swego topora rozmaitym wielmożom znalazł się tutaj. Dlaczego? Tego nawet sam Fyodor nie wiedział. Na arenie bywał tylko jeden zwycięzca co znaczyło że reszta uczestnikóe ginie. Kislevita nie znał nikogo kto by chciał zginąć ale jednak obietnica chwały była dla niektórych silniejsza. Być może to właśnie jemu było przeznaczone zwyciężyć a jeśli zginie? Fyodor miał podejście że ran matka rodziła i raz się umiera.Fyodor wypił wlał zawartość małej buteleczki do kufla i wypił. Za chwilę miał wyjść na arenę.
Stali na piasku oczekując na sygnał do walki. Fyodor i Glik spoglądali na siebie uważnie gotowi do wymiany ciosów. Skaven machał ogonem niecierpliwie to tu to tam. Jego trening na asasyna klanu nie poszedł na marne i czuł się w miarę pewnie. Musiał tylko robić to co mistrz lurk karze i na pewno znów się wybije w hierarchi. Zabrzmiał gong. Lurk ostrożnie zaczął badać reakcje przeciwnika. Fyodor jako doświadczony wojownik nie dał sie prowokować. Z toporem oburącz zawsze stał przodem do skavena. Glik zaatakował nagle i niespodziewanie. Był bardzo szybki a Fyodor nie był w stanie dostrzec momentu gdy szczurolud zerwał się do przodu. Skaven przebiegł obok niego tnąc go swoimi brońmi pod żebrami. Próbował uderzyć za nim toporem. Na próżno bo skaven już był poza jego zasięgiem. Glik nie tracił czasu , chichocząc obiegł powolnego ludzika znów. Zaatakował jak wcześniej a Fyodor był bezradny bo Glik bez trudu uniknął wielkiego toporzyska. Wakizashi znóó ubroczyły się w krwi Kislevczyka a Fyodor pomyślał ze to jednak nie był najlepszy pomysł tu przybyć. Przełknął ślinę i walczył dalej. Skupiając wzrok na skavenie starał się poznać jego następny ruch. Glik zawrócił i wyskoczył wysoko w powietrze będąc przed Fyodorem i wdrażając swoje ostrze głęboko w szyje z góry. OCzy Kislevczyka stanęły w słup. Upuścił swój topór i w agonii zwalił się na piasek.
Glik był zadowolony. Ludzik umarł-zdychał a mistrz Lurk będzie zadowolony. Na pewno jego warunki się teraz polepszą.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Dead_Guard
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 189
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Dead_Guard »

- Niech to szlag! - krzyknął Fjolwar, na widok ostatniego poległego - Cholerne szczury. Będą musieli mnie trzymać w kilku chłopa, bo żądza mordu jest nie do opanowania przy tych plugawych śmierdzielach z kanałów świata.
Alaricson zacisnął pięści, najmocniej jak potrafił, po czym uderzył w ścianę. Przeszył go ból, ale nie zwracał na to uwagi, zaczynał powoli wpadać w szał i dobrze by było, gdyby następna walka zaczęła się zaraz.
- Aaargh! - wrzasnął krasnolud z błyskiem w oku, a każdy w pobliżu trzymał się z dala od rozjuszonego wojownika, bowiem tylko głupiec i szaleniec wchodziłby w drogę krasnoludzkiemu zabójcy sprowadzając na siebie jego gniew.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

walka nr 8

Fjowarl Alrickson(Dragon Slayer) vs Skrik ( Skaven Assasin)


Ostatnia walka tej rundy miałą się odbyć za chwilę. Dzień zmienił się w mrok i zapalono już wielkie kadzie z olejem i pochodnie by oświetlały widowisko. Na arenę wkroczył postawny krasnolud z wielkim toporem na ramieniu. Zwał się Fjolwar iniecierpliwiąc się już do swojej walki. Krasnolud wyliczał sobie w pamięci krzywdy jakich doznał jego lud od parszywych szczuroludzi. W przerwie między szukaniem potworóó godnych jego uwagi mógł zająć się tą drobną pokraką bo im mniej szkodników tym lepiej. Krasnolud jednak chciał jak najszybciej skonczyc przebywanie tutaj i poszukać tego smoka. To wiedział czarownik ludzki ale Fjowarl zanim go spotka musi wygrac tutaj. Lub zginąć. Cokolwiek osiągnie śmierć czy informacje to efekt go zadowoli. Śmierć na arenie była chwalebna.
Skrisk wszedł z drugiego wejśćia. Z pazurami bitewnymi ze stali wzbogaconej spaczeniem i czarnej szacie klanu eshin wyglądał tajemniczo i groźnie. Dla Skirska to była próba. Skaven był pewny swego. A krasnoludzik, dziwny krasnoludzik z pomareńczową sierścią nie miał nawet zbroi. To powinno być łatwe- stwiedził. Skrisk zrezygnował z wyrafinowanych planów. Zaatakuje po prostu od frontu zanim krasnoludzik pomacha tym swoim ciężkim żelastwem. Zabrzmiał gong.
Zabójca zdjął topór z ramienia i chwycił oburącz.
-No chodź szczurza pokrako. Alrickson czeka na ciebie- rzucił skavenowi.
Skrik rzucił się na niego. Biegł szybko i zwinnie. Doskoczył do Krasnoluda pazurami ciachnął mu przez pierś ryjąc na wytatuowanym torsie szramy. Natychmiast odskoczył unikając kontry. Zabójca zacisnął zęby. Szczurolud urzywał trucizn bo rana bolała jak diabli-bardziej niż zwykła rana by bolała. Skaven zaatakował ponownie, chichocząc i dobrze się bawiąc skrik skoczył wysoko przeskakując krasnoluda. Drapnął pazurami przez plecy zabójcy raniąc go tam. Alrickson odwinął się toporem i Skritowi smiech przeszedł w bolesny pisk bowiem ostrze broni krasnoludzkiej go dosięgło cięciem przez pierś. Zraniony Skaven oddalił się szybko. Fjowarl uśmiechnął się wrednie.
-I co teraz Szczurku zrobisz?- zapytał szyderczo skavena.
Skrik postanowił przestać się bawić.
-Ja zabić-zabić- odpowiedział podchodząc.
Zatańczył zwinnie unikając wrogiego oręża. Szarpnął w kierunku oczu przeciwnika. Fjowarl w porę sam się uchylił . Używając na bliską odległość topora jak miniaturowego tarana uderzył żeleźcem w pierś szczuroluda. Skrik poleciał na piasek z bolesnym skowytem. Krasnolud poprawił ciosem zza głowy chcąc go dobić ale Skrikowi widmo bliskiej śmierci dodałą skrzydeł.
Odtoczył się i cios wbił topór w piasek. Spanikowany dał drapaka z bezpośredniej bliskosci krasnoluda w myslach mając tylko jedno uciekać-uciekać. Widownia na to zareagowała gwizdami i buczeniem dopingując krasnoluda .Ten wyrwał topór i zaczął go gonić. Skaven był szybszy i nabrał dystansu. Fjowarl stanął i splunął pogardliwie.
-Tchórzliwy pomiot- krzyknął za glikiem. - ale nie mógł nic lepszego się spodziewać. W walce jeden na jeden nie były te stworki lepsze od Grobi.
Skrik opanował się i przestał uciekać. Doszło do niego że stąd nie zwieje krasnoludzikowi i chcąc nie chcąc musi go zabić za wszelką cenę inaczej sam padnie. Przełknął głośno slinę o powoli wrócił do czekającego nań zabójcę. Skrik ruszył a krasnolud nadstawił broń. Skaven uniknął znowu ciosu i obracając się ciął przez twarz krasnoludowi robiąc mu parę piekących ran-blizn. Fjowarl się wściekł wtedy.W szale sam teraz zaatakował skavena rąbiąc i tnąc toporem zmuszając przeciwnika do uników ciągłych i cofania się. Kilka chwil to trwało i choć szczurolud unikał wszystkie ciosy zapienionego krasnoluda to sam nie mogł się mu odpłacić pięknym zanadobne. Krasnolud odpuścił na moment by sięgnąć do buteleczki z której pociągnął wielki łyk. Fjowarla rany natychmiast przestały piec a kilka z nich się zasklepiło. To kosztowało go jednak utratę inicjatywy. Skrik zaatakował. Wijając pazury lewej ręki pod żebra. Fjowarl ryknął boleśnie. Chciał uderzył głową w głowę skavena ogłuszając go na moment. To wystarczyło. Kopnięciem w brzuch ponownie posłął go na piasek areny. Następnie zamszystym ciosem uderzył znad ramienia. Skrik prze smiercią zdążył przypomnieć sobie ze swojego szkolenia cytat pewnego szarego proroka Thanquola "Zawsze-Zawsze unikajcie krasnoludzików o pomareńczowej sierści inaczej umrzeć-umrzecie i to nader chyrzo" Sekunde potem topór rozłupał mu czaszkę. Z widowni podniósł się wrzask i za chwilę rozległo się skandowanie Fjowarl Fjowarl Fjowarl. Krasnolud odetchnął uspokajajając się z wolna . Szczurolud nie wyglądał na takiego dobrego. Pokonał go jednak i zbliżył się do poznania informacji położenia swego celu.



komentarz: to była zacięta walka, prawie Skaven wygrał. Ledwo ledwo. Nowy ward bardzo dużo daje.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

walka nr 1
Valkrit(plauge Priest) vs Konrad Bleibud(empire captain)

walka nr 2
Celdern Auxil(high elf noble) vs Vahrr (Wargor)

walka nr 3
Rakoth ( tomb prince) vs Zapomniany Albrecht (exalted champion of Tzeench)

walka nr 4
Grinshang Niewolniki ( Skaven Assasin) vsFjolwar Alarickson( Dragon Slayer)
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

swoją drogą strasznie ostatnio popularny się zrobił eliksir refleksu. Ciekawe co ludzie myślą że robi że taki popyt u niego u alchemików :D. Wcześniej był boom na buty szybkości(made in Catchay) heh heh heh.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Konrad nie widział ostatnich walk. Był zajęty treningiem swojego ucznia, jak i podszkoleniu siebie. Wiedział, że może kiedyś zginąć, a Felix będzie musiał jakoś sobie radzić sam.
- Dzieciaku... - zaczął łowca podczas przerwy. Chłopak spojrzał na niego popijając jakąś śmierdzącą wodę, gdyż nic lepszego tutaj nie dostanie. - Niedługo będzie moja pierwsza walka. Pamiętaj, nie bądź miłościwy, nie ukazuj strachu i jak najszybciej uchodź w stronę Reiklandu.
- Chwila, o czym mówisz Konradzie? - lekko przerażony takim obrotem spraw odpowiedział. - Jak to mam uchodzić? O co Ci chodzi!? Musimy tępić chaos! - z oburzeniem odparł. Wstał ściskając w dłoni miecz.
- Tak... Na tej arenie jest wiele chaosu... Wiele zła... Póki Sigmar będzie prowadził mą dłoń będę bezpieczny. Ale Ty... Jesteś za młody. Musisz ujść. Udaj się do Altdorfu. Do Świątyni Sigmara. am powiesz, że przysyła Cię... - w tym momencie przerwał Felix.
- Pieprzyć to! Zostanę tutaj razem z Tobą i będę tępić chaos, a Ty się zamknij! - przebył wszelkie granice rozsądku wypowiadając te słowa...

******

- Hmmm... Skaven moim następnym przeciwnikiem? - Sucho powiedział Konrad.
- Chyba dobrze mi się wydaje, że dysponuje on trucizną? - Teraz już pewnie zapytał chłopak.
- Tak... Zresztą Sigmar ukaże mi część swojej mocy... A wtedy moja błogosławiona broń, którą mi ofiarował rozszarpie tego szczura.
- Tak na pewno się stanie.



PS: Kiedy walka będzie ;D? Dzisiaj jeszcze?

Awatar użytkownika
Master of reality
Oszukista
Posty: 833
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Master of reality »

-Witaj Astelu.
-Kim ty.. TY widziałem cię na arenie...
"to zaczyna być irytujące" pomyślał Celdern
-Milcz głupcze. W imieniu Króla Feniksa skazuje cię na śmierć za próbę zabójstwa na Ulthuańskim wysłanniku.
-Nie rób tego...
Ostrze mignęło niczym błyskawica.
"czy oni zawsze muszą prosić o łaskę. Głupcy!"
Elf ruszył na arenę zatopiony w myślach
I sold my soul for rock'n roll

Yourself
Mudżahedin
Posty: 295
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Yourself »

Phi ten żałosny kislevita nie miał szans ze skaveńskim asasynem. Za to ten krasnoludzki zabójca... Tak to byłby godny mnie przeciwnik pokonanie go przyniosło by mi mnóstwo chwały. Ale nie jego przyjdzie mi teraz zabić teraz muszę pokonać tego umarlaka. Zabicie tej mumii będzie prawdziwym wyzwanie dal moich umiejętności-pomyślał zapomniany
matilizaki napisał:
Na brete

wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Valkrit biegł w kierunku swojej komnaty, chichocząc maniakalnie.

Wróg-rywal nie śpi, Tak-tak! Znowu muszę walczyć-zabijać jako pierwszy, to spisek-podstęp!

Kapłan Zarazy dotarł do swojej komnaty, kopnął w drzwi i wpadł do środka. Akolici mocnego-silnego Klanu Pestilens czuwali nad Wielkim Kotłem, umilając sobie czas recytowaniem Liturgis Pandemicus v.IX. Na widok swojego przełożonego padli na posadzkę.

-Bracia-szczury! Szykować wywar-ekstrakt! Moja walka-bitwa chyżo-chyżo!
-Tak-tak, O Podstępny Brato-Syfie!


Valkrit rozsiadł się wygodnie na jakimś zmurszałym krześle. Niestety nie wytrzymało ono ciężaru Kapłana i rozpadło się na strzępy. Spisek-zdrada! Podstępny-ukryty wróg chce sabotować komnatę-pokój Zgniłodecha, by ten nie mógł odpocząć-wypocząć przed areną!
Skaven parsknął i zgłębił się w lekturze Liber Bubonicus. Tak-tak (szeptał do siebie), jego wrogiem jest jakiś ludzio-głupiec. Nazywa się ich psami-kundlami Sigmara-Kafara. Nieważne-nieważne! Wielka kadzielnica będzie gotowa-gotowa, a On, Valkrit Zgniłodech, osobiście wyrwie nerki tej bezwłosej pokrace!

Kapłan Zarazy czekał. Już niedługo. Tak-tak!

Awatar użytkownika
Dead_Guard
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 189
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Dead_Guard »

Kolejny szczur! Niech to szlag! - Fjolwar musnął pacami po jeszcze świeżych ranach zadanych mu przez skavena - Znów będę miał problemy z trafieniem tego szczurzego smrodu, inaczej sobie wyobrażałem zdobywanie chwały na Arenie Śmierci.
Krasnolud zaczął kolejne wolne chwile spędzać w sali treningowej, nagle zaśmiał się niezdrowo, a śmiech był przerażający. Obecni popatrzyli po sobie, ale żaden się nie odezwał. W końcu śmiech ustał, ale nikt nie miał wątpliwości, że Fjolwar miast kukły treningowej przed sobą, widzi szczura oczyma pełnymi nienawiści.

Awatar użytkownika
warkseer
Wodzirej
Posty: 741
Lokalizacja: żyrardowskie kanały

Post autor: warkseer »

-Dobry niewolnik, dobry-dobry sługus, dobrze zabiłeś-zaciukałeś śmierdziela-ludzika, nagroda cię nie ominie. Wolny będziesz już niebawem, zabij jeszcze paru nikczemnych przedstawicieli pod-ras z góry, a mój wkład w ciebie się wnet zwróci - Lurk zamyślił się mocno nad zyskami, jakie już powolutku napływają w jego łapy. Tak-tak zakłady, gdy ma się takiego, pewniaka-desperata, to czysta przyjemność. Już niebawem Lurk będzie bardzo bogaty, z resztą już jest, od kiedy pomyślał nad obstawianiem wyników-pojedynków. A tamci idioci-kretyni niech giną-zdychają. Co do aktualnego zabójco-pokraka, który dał się tak łatwo złapać i zniewolić, to może, jak wygra całą arenę, go uwolnię... Zobaczymy...
Obrazek

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »


walka nr 1

Valkrit(plauge Priest) vs Konrad Bleibuf(empire captain)


Do kolejnej rundy weszli najlepsi wojownicy lub ci którzy mięli największe szczęście. Inni polegli. Rozgrywki stawały się bardziej zacięte i wiedział o tym każdy z uczestników jak i widownia, która z lubością obserwowałą zmagania. Konrad łowca czarownic pożegnał się z Felixem tuż przed wyjściem na arenę. Widział w chłopaku determinachę po ostatnim treningu i był z niego dumny. Będzie z niego kiedyś dobry łowca czarownic- pomyślał. A on sam? Gruby paskudny szczur miał być jego przeciwnikiem, brudne nieumyte zwierze a ponadto twór chaosu. Konrad miał jednak wprawę w niszczeniu tworów chaosu co widać było na przykładzie poprzedniego stwora. Konrad potrafił wykonywać we obowiązki. Przed wyjściem wypił miksurę którą przygotował wcześniej. Smak był obrzydliwy ale nic się nie stało.
Czyżbym zle dobrał proporcję skłądników?-zastanawiał się łowca czarownic. Nie miał jednak czasu dokładniej tego rozważyć bo musiał już wyjść na arenę.
Kapłan zarazy skończył swą miksturę i napełnił ją kadzielnicę. Dym plagi znów popłynie i będzie truł na chwałę cudnownego-wspaniałego klanu pestilience. A ludziki którzy powąchają ten cudowny przysmak rogatego szczura umrą-zginą boleśnie.
Rada trzynastu będzie zadowolona jak usłyszy co Valkrit tu osiągnie. Szczurolud chwycił kadzielnicę i udał się w kierunku areny. W drodze tam zaniósł się kaszlem gdy chichotał nad swoim wspaniałym planem.
Byli gotowi do walki. Zabrzmiał gong i Valkirt zakręcił kadzielnicą z której wydobył się gęsty dym. Konrad uniósł pistolet i nie zwlekając nacisnął spust inaczej jego przeciwnik zaraz zostałby zasłonięty przez swoją kadzielnicę. Kula uderzyła w tors kapłana. Ten nawet nie poczuł bólu tylko szarpnięcie. Pocisk ugrzązł w narośli na jego piersi. Skaven zaniósł się wrednym chichotem i kaszlem. Rogaty Szczur mu błogosławił. Zaczął iść do Konrada.
Łowca czarownic odrzucił pistolet i dobył tępiciela. Odszukał wzrokiem felixa na arenie i skinął mu by się nie martwił. Szczurolud się zbliżał. Wiedział że lepiej nie wdychać tego świństwa otaczającego skavena i wstrzymał oddech. Poczekał na właściwy moment gdy kadzielnica nie mogłą go uderzyć i pchnął rapierem w ciało skavena. Chlusnęła skażona krew a konrad wycofał się szybko. Kadzielnica minęła go o włos. Konrad chciał powtórzyć manewr lecz tym razem Valkirt go ubiegł. Zmienił tor lotu kadzielnicy. Ciężka broń uderzył konrada w ramię zanim zadał pchnięcie o mało co nie wypuszczając rapiera pamiętając by nie wdychac oparów. Wycofał się szybko by zaczerpnąć powietrza. Widząc to Valkirt kaszląc smiał się
--Poznaj ludziku swąd rozkłądu i chwałę zarazy.
Zdychaj Szczurze. Sigmar mnie ochroni- odpowiedział Konrad rzucając się z rapierem do gardła przeciwnika. Valkirt czekał tylko aż Konrad się zbliżt. Pokierował kadzielnicą tak by centralnie rąbneła Konrada. Ciężka broń uderzyła w ciało człowieka łamiąc żebra i kości wybijając powietrze z jego płuc zmuszając go do zaczerpnięcia trujących oparów. Konrad padł na piasek i w męczarniach dogorywał. Zmarł szybko. Na trybunach Felix zbladły pośród wiwatujących mógł się zdobyć tylko na głośne NIEEEEEEEEEE które utonęło we wrzasków ludzsi dookoła niego.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Kurde, już nigdy więcej nie biorę miksturek ;(

- Nieeeee! - Feliks wykrzyczał ile miał sił w płucach. W jego oczach malował się gniew i rozpacz za swoim mistrzem. Z żywą nienawiścią patrzył na szczura. Nie czuł strach, a gniew, złość na cały chaos. Złapał na rękojeść miecza. Odszedł od zdrowych zmysłów. W jego głowie kołotała tylko jedna myśl - zemsta... Wtem zatrzymał go dziwny głos, który niepostrzeżenie wdarł się do jego głowy.
- Szukasz zemsty chłopcze? - dziwny pewny siebie i spokojny głos.
- Kto mówi!? - wykrzyczał jakby sam do siebie. Inni widzowie nie zwracali na niego uwagi. Nikt nie wiedział, że jest uczniem tego oto Łowcy Czarownic, który teraz tam odchodzi do ogrodów Morra.
- Jeśli szukasz zemsty to ją znajdziesz...
- Kto mówi do cholery!? Gdzie się ukrywasz?
- Słuchaj mego głosu... - o czym Felix już nic ni usłyszał. Nie wiedział co z sobą począć.
Na twarzy tajemniczego maga, organizatora arena pojawił się lekki uśmiech...

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

-Ah, ludzie-pokraki! Nawet wtedy, gdy mój wróg-rywal płaci -daje wam dużo-wiele, zabić-pokonać mnie nie możecie-umiecie!

Zgniłodech opuścił kadzielnicę i spojrzał się na pokonanego-zdechłego. Tak-tak! Ten tutaj był dobry-mocny, ale głupi-durny! Trzeba było uciekać-zwiewać na sam widok Wielkiego Valkrita, a nie strzelać-celować z kiepskich wybuchaj-pistoletów!
Co prawa ta bezwłosa małpa zraniła Kapłana, lecz nie była to wielka-straszna rana! Parę minut czytania-wertowania Świętej Księgi-Dzieła Liber Bubonicus wystarczy, by Valkrit wrócił do pełni-całej formy!

Na odchodne kopnął wiele-parę razy ciało Łowcy Czarownic. Zirytowawszy się się jednak z powodu twardość pancerza martwego oponenta-zdechlaka, wyrżnął go kadzielnicą, uwalniając słuszny skaveński gniew!

Spojrzał się na widzów, prychnął groźnie. Mimo wiwatów nie czuł się dobrze. Brakowało mu pokrzepiającej-wzmacniającej obecności braci-syfów. Chwycił kadzielnicę i rytmicznie ją poruszając, ruszył w kierunku wyjścia, wyśpiewując głośno psalm XII z Księgi Zguby. Opary, które zostawił na arenie, wolno-powoli pełzły w kierunku zwłok łowcy, niczym głodne stado szczurów mknące ku swej ofierze.....

-Tak-tak! Valkrit musi kontynuować prace-wysiłki nad Wielkim Syfo-Morem! Bracia w Zarazie już na niego czekali!

Awatar użytkownika
warkseer
Wodzirej
Posty: 741
Lokalizacja: żyrardowskie kanały

Post autor: warkseer »

Tak-tak, ten syfo-kapłan z klanu Pestilence był całkowicie obłąkany, z resztą tak jak reszta tych porąbańców. Lurk miał już okazję jednego przygotowywać do walk na Arenie odbywającej się mokrą, słoną wodą. W spuściźnie została mu ta przeklęta kadzielnica, która jakby przez urok-czar prześladowała go. Może zacząć obstawiać walki nie tylko niewolniko-zabójcy.
Obrazek

Awatar użytkownika
Mac
Kretozord
Posty: 1842
Lokalizacja: Kazad Gnol Grumbaki z klanu Azgamod

Post autor: Mac »

Minęło parę walk. Emocje i zaangażowanie uczestników było tak wielkie, że o Księciu Rakoth'cie prawie, że zapomniano. Choć nieumarły dał pokaz mocy i umiejętności, w świetle aktualnych rozrywek nikogo nie obchodził aktualny los mumii. No, prawie nikogo...

-----------------------------------

Od czasu potyczki Rakoth'a i Tomas'a Land'a, nikt nie wybierał się na cmentarz znajdujący się w ogrodach zamku, wiedząc, że tam właśnie Książę urządził swe leże. Teraz jednak dało się słyszeć miarowe kroki pantofli uderzających w kamienną ścieżkę, która ciągnęła się wśród labiryntu z żywopłotu, w stronę cmentarza.

Mag, organizator areny, postanowił sobie zrobić przerwę między swymi hulaszczymi zabawami z winem i kobietami, a areną. Ze zwykłej ciekawości... a może i pożądania mocy... zmierzał by przyjrzeć się dokładniej temu nieumarłemu, który był tak ogromnym źródłem mocy Dhar.

Instynktownie mag znalazł grobowiec, w którym Książę ułożył się na spoczynek przed kolejną areną. Jego zmumifikowane ciało leżało w jednej z trumien opartej o ścianę. Całe płonęło, czarnym niezapalającym ogniem. W zapadłej świadomości Rakoth widział obrazy swej przeszłości, które oblewały go falami cierpienia:

"Płacz...
Krzyk...
Płomienie...
Klątwa...
...
NAGASH!"

"Ulegnij MI!!!!"

Mag zauważył, że ciałem Rakoth'a wstrząsnął nagły i gwałtowny spazm. Czarne Płomienie się wzmogły i zaczęły zapalać trumnę. Wisior na szyi Rakoth'a zmieniał gwałtownie kolor z niebieskiego na fiolotowy.

W tym czasie świadomość Rakoth'a wyczuła obcą wolę w swym świecie. Wiedziała czym ona jest i walczyła z nią, lecz nie miała szans z Panem Śmierci. W świadomości rozległ się wszechogarniający jęk, krzyk... i ból, gdy Rakoth zapadał się w sobie...

Mag zaczął wyczuwać wiatry magii. Wokół Księcia zebrał się wir wiatru Dhar, tak gęsty i nieprzenikniony, że przesłonił on postać nieumarłego. Jedna, tylko rzecz lśniła spoza tej energii - teraz, już całkowicie fioletowy szmaragd. Mag zaprzestał swoich badań. Chwilę dłużej, a Dhar ogarnął by go całkowicie, najprawdopodobniej zmieniając go w jakąś pokrakę chaosu.

To jednak było ciekawe. Najwyraźniej ten klejnot musiał być źródłem całej tej niesamowitej mocy. A więc Mag będzie musiał ją zdobyć i ujarzmić... dla własnych potrzeb... Z chytrym uśmiechem i powstającym w myślach planem, Mag skierował się w stronę swych komnat by zażyć trochę przyjemności, zanim rozpocznie się następna walka. Ta jednak, tak naprawdę, mało obchodziła Maga w tym momencie...
"Remember, a Dwarf's only as big as his beard."

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Walka nr 2

Celdern Auxil(high elf noble) vs Vahrr(Wargor)




Zadowolony ze swego kolejnego zabójstwa i skreślenia z listy kolejnego celu z woli króla Feniksa Celdern udał się do swoich komnat by odpocząć chwilę przed walką na arenie. Mimo że był znany teraz jako wojownik-uczestnik to stanowiło to samo w sobie doskonały kamuflarz. Nikt nie podejrzewał go jako skrytobójcy, co najwyżej jako bardzo zręcznego wojownika. Rozpoznać go mogli tylko szczurzy koledzy po fachu z czego jeden był już martwy, drugi był niewolnikiem(po za tym że szczuroludem którym nikt nie ufa). Elfowi pozostało tylko kilka nazwisk na liście już, potem wróci do domu.Najryzykowniejsza była ta arena tylko. Mimo wszystko otwarta walka nie była do końca tym w czym się specjalizował. Celdern z takimi myślami wszedł do swej komnaty. Pomedytował tą godzinę która mu została do wyjścia na arenę po czym wyjął buteleczkę schowaną w kredensie z eliksirem siły. Jego atutem. Wypił i od razu poczuł przypływ siły w ramionach gdy magia krążyła w jego zyłach.
Vahrr znów miotał się po klatce głodny. Jak był głodny to był wściekły a tą drobną przekąskę co mu podali z udka niziołka nie wystarczyła by nasycić jego głód. Niedługo potem jego klatkę wyniesiono na arenę. Vahhr poczuł że zbliżas się chyba godzina posiłku. Tylko trzeba będzie go wcześniej upolować.
Celdern wpatrując się w bestię w klatce pomyślał że dziwny jest ten świat. Walka z pewnością będzie trudna bo z dzikością trudno walczyć. Nietrudno jednak ją przechytrzyć. Gdy on władał rozumem, bestia kierowała się instynktem. Lekko żałował że nie mógł zmierzyć się z jakimś druchii asasynem. Bardzo chciałby wiedzieć czy te plotki o wspaniałym wyszkoleniu zabójców wiedzmiego króla nie są aby przesadzone. Vahrr tylko miotał się wyjąc i rycząc. Czuł już zapach elfa. Mimo jednak że elf był chudy, vharr z chęcią zatopi pazury i kły w jego mięsku.
Gdy rozbrzmiał gong drzwi klatki się otworzyły i Vharr wyleciał z niej pędząć z rykiem do celu z ramionami rozłożonymi gotowymi rozerwać elfa gdy go tylko dopadnie. Pewien czarodziej z tybun zauważył z zadowoleniem że prochy podane jego maskotce działają. Gdy bestia się zaczęła zbliżać elf poczułłsię osłabiony. Coś nie było w porządku. Eliksir nie mógł przestać działać w tak krótkim czasie a skłądniki dobrał idealnie. Było coś w tej bestii. Coś strasznie dziwnego. Celdern zrozumiał że musi być niesamowicie ostrożny. Już pazury Vharra miały go dosięgnąć gdy uchylił się i przebiegającego przeciwnika dzgnął sztyletami. Nie zrobił mu nic. Jego broń zagłębiła się w futro a grubej skóry nie zdołał przebić. Bestia odwróciła się i machnęła ręką. Elf bez trudu się uchylił w prawo. Dwa pchnięcia tym razem przebiły się do miękkich tkanek Vharra. Bestia zaryczała z ogromnego bólu gdy poczułą stal w swych trzewiach. Chcąc odgryźć głowę przeciwnika Vharr kpłapnął szczękami. Elf odskoczył a z ran które przed chwilą zadał mu chlusnęła krew. Zwynnie i bokiem dopadł znowu bestii zaatakował jednocześnie kucając jednocześnie robiąc efektowny obrót. Jego sztylety zostawiły kolejne rany na ciele bestii. Nie miał czasu jednak by wbić je głęboko. Musiał unikać szponów Vharra. Przewrotem w przód wyszedł za plecy przeciwnika unikając po raz kolejnych jego ciosów. Wstał natychmiast wbijając tym razem sztylet w plecy. Vharr zawył z bólu. Odwrócił się i spróbował na odlew drapnąć Celderna. Jego szpony dosięgły w końcu nieuchwytnego dręczyciela lekko go raniąc pod piersią. Wybity z rytmu celdern próbowal się wycofać. Na jego neiszczęście Vharr był już przy nim i kolejnymi ciosami plamił jego swietną białą szatę czerwienią z ran które mu zadał. Zabójca odczuł że nie ma wiele czasu. Pchnięcie znów zatrzymało się na twardej skorze bestii. Ale sama perspektywa poczucia znów zimnej ostrej i bolesnej stali w sobie sprawiła że naraz wyparowała cala dzikość Vharra. Zwierzolud rzucił się do ucieczki. Natychmiast dopadł go Celdern coraz bardziej osłabiony upływej swojej posoki. Zdołał wbić sztylet w kark przeciwnika. Vharr zwalił się wtedy sparaliżowany na ziemię. Martwy z krwawą pianą na pysku. Na chwiejnych nogach Celdern stanął nad swą ofiarą. Czuł że zaraz straci przytomność a huk z trybun gdzieś uleciał. Nie wytrzymał i sam zwalił się na swego przeciwnika tracąc przytomność z upływu krwi.
Obudził się kilka godzin później kurowany przez medyków i modlitwom magicznym kapłana Shaylli w swej komnacie. Z ulgą zauwazył że jego sztylety leżą na szafce obok jego łóżka. Pomyślał że o mały włos ten pojedynek kosztował go życie.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Mac
Kretozord
Posty: 1842
Lokalizacja: Kazad Gnol Grumbaki z klanu Azgamod

Post autor: Mac »

Przebudził się...
Przed sobą widział ciemność...
Nie pamiętał gdzie był...

Ociężale powstał z na wpół spalonej trumny. Ruszył przed siebie, wspinając się po schodach, dążąc do wyjścia na zewnątrz. Pamiętał, że kolejna walka była jego. Pamiętał, że miał służyć... Służyć, ale komu?

Jego świadomość zalała fala bólu i szybko przemykających obrazów. W końcu te zatrzymały się w sali tronowej, na szczycie Nagashizzar. Na tronie siedział cień... postaci, otulony ciemną energią, co chwila kondensującej się w konkretne kształty. Cień przemówił niskim głosem, niosącym w sobie moc i potęgę:

- Rakoth'cie Hai'Dabnalu, chyba nie zapomniałeś przysługi jaką złożyłeś Mi, za swą nieśmiertelną duszę i ciało. Już za samo to, że stawiałeś opór tyle czasu, powinieneś się stać prochem na wietrze. Ja jednak mam wobec Ciebie plan, a skoro jesteś teraz kompletnie w mej władzy, masz mi s-ł-u-ż-y-ć. Wiedz, że poza nieśmiertelnością w cierpieniu, są znacznie gorsze rzeczy do przeżycia.

Chwila minęła, ból zniknął. Rakoth czuł swoją świadomość, gdzieś w odległym miejscu przytłoczoną, stłamszoną i nie zdolną do podjęcia jakiegokolwiek działania. Resztkę jego jestestwa wypełniała wola. Wola, by służyć PANU. A PAN miał plan. Rakoth widział ten plan i wiedział czego PAN oczekuje. Musiał spełnić wolę PANA.

Nieumarły ruszył w stronę areny, tam gdzie miał zwyciężyć. Taka była JEGO wola...
"Remember, a Dwarf's only as big as his beard."

Awatar użytkownika
Master of reality
Oszukista
Posty: 833
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Master of reality »

"Na Asuryana, mało brakowało." Myślał Celdern odpoczywając. Stracił dużo krwi więc następny cel będzie musiał poczekać. "Cóż jak to mówią ludzie: Co nie się odwlecze to nie uciecze"

Hej Mur, mam wrażenie że robisz coraz dłuższe wstępy do walki. Nie żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie. :D
I sold my soul for rock'n roll

ODPOWIEDZ