W trakcie robienia wiosennych porządków w mojej szafie ze skarbami w jej najgłębszym i najciemniejszym zakamarku odnalazłem
COŚ, o czym już dawno zdążyłem zapomnieć, a co warto byłoby pokazać krasnoludzkiej braci jako rzadką ciekawostkę przyrodniczą...
Chciałbym zaprezentować szanownemu zgromadzeniu
krasnoludzie rydwany bojowe
Od razu uprzedzę, że nie jest to efekt moich fantazji, chorej wyobraźni, czy niespełnionych marzeń o pędzących kraśkach...
Obie maszyny były użyte bojowo na turnieju klasy Master, a było to dawno, dawno temu (i tu się rozpoczyna dłuuga opowieść Longbearda, więc uzbrójcie się w większy zapas piwa i coś miękkiego do siedzenia

) na pierwszym "Tropiku", zorganizowanym w 2003r. w Legionowie przez klub "Earthshaker". Turniej był to ze wszech miar wyjątkowy, bo:
- po pierwsze primo nigdy wcześniej nie organizowano tak wielkich bitew (gra deblowa 2 x 5000 pkt na stołach 96 x 48 cali); mało kto wtedy dysponował tak dużymi armiami, do tego pomalowanymi (jeden z wymogów); pamiętam, że dwaj gracze goblińscy, przeciw którym graliśmy, wystawili ponad 600 figurek, przez co musieli regimenty ustawić w 2 liniach

Kolejną ciekawostką było to, że faza rozstawiania armii odbywała się za kotarą, więc każdy musiał rozstawiać się w ciemno
- po drugie primo można było wystawić swoje armie według wszystkich oficjalnych i opcjonalnych zasad z ArmyBooków i White Dwarf'a (dlatego kraśki i HE walczyły np. według zasad Wojny o Brodę, a duet, w którym grał A.Sz. wystawił 10 smoków i wyvernę)
- po trzecie primo (i najpiękniejsze) organizatorzy, członkowie Ligi Sędziowskiej i właściwie wszyscy zaangażowani w projekt gracze stworzyli długą listę eksperymentalnych (tylko na czas tego turnieju) zasad dodatkowych. I tu miał miejsce chyba jedyny taki mega-przekręt, w który były zamieszane kraśki
Nasza armia otrzymała 3 wisienki na torcie:
I wisienka, to formacja żółwia, obecnie powszechna w użyciu, jako Oath Stone. Różnica była taka, że mógł ją zadeklarować KAŻDY regiment krasnoludzki, a minusem był brak możliwości marszu
II wisienka, to rydwany bojowe (stąd właśnie te 2 dziwaczne maszynki i stąd ich prymitywna konstrukcja i jeszcze gorsze malowanie - miałem na to ledwie tydzień i drugą, dużo ważniejszą rzecz do przygotowania) po 50 pkt/sztuka. Ciągnięte przez muły (M8) miały charakterystykę zwykłego rydwanu (D6 impaktów z S4), załoga posiadała kusze, którymi mogła strzelać po ruchu. Efekty ich użycia były przeciętne, ale widok kraśków pędzących 3K6 bezcenny
Nie jestem pewien, ale to chyba jedyne krasnoludzkie rydwany oficjalnie użyte w historii polskiego Battle'a
III MEGA-wisienka, to upgradowane żyroski - pomysł tak chory, że kiedy organizatorzy zorientowali się, jakie potwory stworzyli, chcieli je wycofać jeszcze przed turniejem, ale na szczęście było już za późno
Wersja podstawowa dysponowała 3 rodzajami bomb do wyboru (np. bomba odłamkowa - placek 5" z S3 i armour piercing; bomba p.panc - placek 3", S4, no armour save; bomba kasetowa - D3+2 bomby, każda po trafieniu w oddział zadaje D6 zranień z S5, no armour save). Wersja myśliwska (bez bomb) w full-opcji wyposażenia (As Myśliwski) za dodatkowe +110 pkt dawała pilotowi WS5, S4, A2, Ld10, a maszynie modyfikator przeciw trafieniu -1, ward save'a od ostrzału 4+ i (tu prosimy fanfary

) 2 działka Gatlingssona strzelające na 18" jak organki z S4 i przerzutem Misfire lub S5 i bez przerzutu (wtedy Misfire'a dawał
zacięcie na jedną turę - i tylko tego jednego działka). W zwykłej armii można było wystawić 2 żyroski, w Gildii Inżynierów 3 takie maszynki. Możecie się domyślić, jakie spustoszenie czyniły te potwory (jednym z nich udało mi się rozmontować steam tank w 2 tury).
To były naprawdę piękne czasy...
