Jak zwykle obsuwa w realizacji projektu, ale grunt ze wszystko idzie do przodu. Powoli, bo powoli, ale idzie.
Przed Wami pomalowany Doom Diver. Komentarze mile widziane.
Ze wzgledu na rozmiary figurki nie zanurzałem jej w bejcy i nie strzepywałem. Po prostu figurke "pomalowałem bejcą", jak lakierem. Jak gdzies sie zrobil nadmiar, to zdejmowalem w standardowy sposob. Standardowo tez, "sposobem blessa", jak juz niektorzy zaczynaja pisac, przetarlem niektore elementy pedzelkiem zanuzonym wczesniej w benzynie.
Dodatkowo, jesli chodzi o doswiadczenia z bejca, to definitywnie oduczylem sie starego nawyku malarza figurkowego. Mianowicie przestalem - nie, nie uzyje sformulowania: "oblizywać pędzel", bo juz ja Was znam świntuchy, wiec powiem - formowania koncowki pędzla ustami.
Wystarczylo kilka razy posmakowac benzyny lakowej (meczy ten posmak potem przez caly dzien !), by sie pozbyc starego, zdawaloby sie nieoduczalnego, nawyku.
Żeby nie zdradzac za wiele, powiem tylko tyle, ze kolejny update bedzie predzej, niz sie spodziewacie.