[ @Matis - porównania trzeźwienia do drogi krzyżowej były już od dawna (co nie zmienia faktu że wciąż to żart z cyklu 'śmieszne acz prawdziwe'. Za to porównanie kaca do Bitwy na Przełęczy Czarnego Ognia mnie rozwaliło. Też coś dam

- Walhalla... dziewki... złoto... - były to zdaje się ostatnie zapamiętane z mętnego chaosu końca uczty słowa, a także pierwsze z którymi przebudził się Olfarr. Czy jednakże uczta wogóle się skończyła ? A może podstępny bóg Loki przeniósł ją do jakiegoś innego świata, jak to uczynił w czasie pijackiej próby boga Thora ? Jedynym co możnaby uznać za pewnik, spośród rzeczywistości ostatnich kilku godzin była przepotworna suchość w ustach i przewlekłe zamroczenie, przetykane pulsującym i prowadzącym do szaleństwa bólem głowy. Jeszcze zanim te myśli przebrzmiały w głowach bliźniaków ich bolące, senne głowy zarejestrowały potężny, miarowy huk jakby marszu armii olbrzymów.
- Walh... Ragnarok czy co ?! - zwykle bliźniacy mogli porozumiewać się mentalnie by przyswoić sobie elementy bitwy lub obrazów, zarejestrowanych przez drugiego z nich. Teraz ich wspólna jaźń przypominała raczej bezdenną, czarną dziurę. Nagle z dziury dobył się dudniący, basowy zew który dla całej reszty świata, wszędzie poza nawalonymi jak szpadle łbami Norsmenów mógł układać się w słowa wypowiedziane w istocie piskliwym, rozdrażnionym głosem czarodziejki.
- O, nie, ja was z kaca leczyć nie będę! - tymczasem naprawdę był to dźwięk rezonujący swym łomotliwym, podniosłym tonem we wszystkich Dziewięciu Światach, Domenie Chaosu i Tzeentch jeden wie gdzie jeszcze, a brzmiał... - Ouuuuh Tuuduuuuuuuh!
- Na zwieracze Njorda, to NAPRAWDĘ jest Ragnarok... Koguty pieją na Yggdrasilu, a Heimdall dmie w Gjallarhorn! Wstawaj Ulfarr, zaraz stoczy się bitwa o koniec świata a my wykończeni... - wychrypiał cicho Olfarr, podnosząc głowę ciężką jak conajmniej Menhir (co to kuźwa jest?) znad leżącego na zmiętym na podłodze sztandarze półmiska rozbryzganych łososi.
- Jak... co... gźie mój topóhhhr...? - Ulfarr zerwał się jak młody lupieżca przyłapany rano przez ojca obłapianej kochanki. Choć raczej wyglądało to jakby ktoś kopnął czkającego wilka pod ogon żelaznym butem. Napotykając głową w (jak wczoraj myślał) koronie jaśnie oświeconego cesarza południowców kant kominka, nawet nie zdawał sobie sprawy jaką apokalipsę wywołał.
- THUU-DIIIIIIIIIING!
Norsmen natychmiast zwalił się nieprzytomny w kącie, zanim jeszcze zdążył się dobrze podnieść i legł jak długi w tej samej pozycji, wśród tego samego syfu wśród którego przezgonował czas od świtu do południa. Jednak i tak miał fart. Jęki, chrząknięcia i bełkotanie zawodników oraz ich niezgrabne ruchy całością przypominające korowód kalekich żebraków natychmiast wypełniły salę. Galreth stoczył się ze stołu, Kheltos szarpnął się w kałuży rzygów jak wyrzucona na brzeg ryba, a Thorrvald ponownie zwiesił głowę leżąc płasko na stole i zwymiotował pod niego. Olfarr natomiast, także czując pełnię bólu, otępienia i brudnej suchości otworzył na całą szerokość jedno, groteskowo przekrwione jasnostalowe oko wyglądające jakby lawa rozbijała taflę lodu i zaraz miała wytrysnąć na powierzchnie z twarzy Norsa.
- Heimdall znów dmie w róg! po raz ostatni! Bitwa... Odynie... Kiedy ja wstąpiłem do Walhalli...
Wtedy Julia wyszła, znów wprawiając w ruch armię olbrzymów i demonów, a Drugni spadając wraz z całą zastawą i obrusem wypełnił salę ogłuszającym brzękiem sztućców, plaskiem dań i rumorem naczyń oraz pustych kufli, który z kolei wzbił nową salwę charknięć i jęków skacowanych bohaterów. To znaczy szczęku oręża, łomotu szarżującej armii Einherjerów i okrzyków bojowych oraz rannych obu stron.
Olfarr zdeterminowany by nie wydurniać się przed bogami i przodkami w tak ważnym momencie z trudem podniósł się na kolana i wymacał nóż do dziczyzny, który równie dobrze mógł być wielkim, runiczym mieczem oplywającym nie zaschłym tłuszczem a krwią wrogów. Ślepe wymachiwanie 'orężem' przerwał odgłos z tylu.
Farlin, spadając z paszczy smoka, chwycił się wiszącej na ścianie chorągwi by daremnie spowolnić upadek i rozdarł ją z przeszywającym trzaskiem.
- Wilk Fenrir warczy! Odynie, wszechojcze wytrwaj!
Gdzieś z przodu Magnus sturlał się ciężko z ławy na kilka krzeseł, wyłożonych jakimiś nieszczęsnymi, padłymi pijącymi lecz mimo tego jego wielkie, stalowe ciało i tak spowodowało rumor godny salwy armatniej.
- Most Bilforst się załamał! Strażnik Tęczowego mostu zabrał ze sobą w otchłań przeklęte Jotuny...
Wtedy ledwo mruczący już Nors zwrócił swe otwarte krwawo oko na środek sali. Wczoraj młody Leif musiał wypić coś naprawdę dziwnego - leżał w dziwnej pozie, zawinięty w koniec przecinającego całą salę dlugiego zielonego dywanu z wyszywanymi złotem elementami, oczy miał tępo półotwarte mimo snu, a z ust wyzierała mu mętna piana, skrapiając częściowo, długie rude włosy rozsypane wokół twarzy. W wyciągniętej sztywno ręce dzierżył ułamaną w połowie pudła lutnię Ivara Skalda. Lecz oczywiście dla Olfarra pozory normalności dawno już zniknęły w niebycie kaca. Sterczące z linii pęknięć powyginane struny były rzeczywiście błyskawicami, ciskanymi z obucha...
- Mjollnir! Gromowładny panie nie daj się truciźnie Węża Midgardu, już lecę na ratunek!
Epicka w mniemaniu Olfarra szarża przez trupowisko pola bitwy bogów dla (głupiego i ślepego na rzeczywistość) postronnego obserwatora wyglądała raczej jak nieskładne toczenie się i ślizganie po rozmazanych potrawach i ciałach spitych biesiadników. Olfarr wreszcie dotarł do długiej zielonej bestii i machnął dwa razy mieczem lecz cudowny oręż odbił się z brzękiem od łusek Jormunganda. Toczący się Norsmen wpadł plackiem w dywan, który zaraz zawinął się wokół szarpiącego się maniaka. Pałętająca się gdzieś w fałdach dywanu, półpełna karafka piwa (o dziwo wziąż z bąbelkami) oblała ramię dzielnego woja.
- Nieee, bestia mnie pożarła! Jej żrące soki trawienne palą mi ciało! Potężny Thorze wybacz mi...
W którymś momencie szamotaniny nóż do mięsa rozpruł wreszcie grubą tkaninę, lecz zanim Olfarr mógł wydać okrzyk zwycięstwa jego głowa huknęła w odsłonione ciosem, zimne kamienie posadzki i Norsmen znieruchomiał znów udając się do zbawczej krainy pijackiego snu.