Arena of Death 12 (16 os)

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Arena of Death 12 (16 os)

Post autor: Murmandamus »

Zapraszam zatem do dwunastej już edycji Areny of Death.
zasady takie same jak wtedy ale powtórzę. Niektóre rzeczy lekko zmodyfikowane zostały. Kilka dodanych zasad wystawiania bohaterów.

edit: bez magów proszę, mumie i wampiry itp są ok ale nie będą czarować.

zasady:
1.Każdy uczestnik zgłasza swoją postać podaje: imię + krótka historyjka
skąd jest i dlaczego znalazł się na arenie nieopodal Karak Vlag..

uwaga: wybieramy herosa zajmującego jeden slot herosa

Dla autorów 3 najlepszych historyjek darmowa mikstura zdrowia którą przyznaję po zamknięciu listy uczestników.

postacie bez historyjek będą wykopywane z areny.

2.Następnie wybiera ekwipunek z podanych niżej przeze mnie opcji
może wybrać broń wedle odpowiadającej mu konfiguracji i stylu
walki. Broń pojedyncza, dwie bronie, dwuręczna, jedną zbroję lub bez
i jeden dodatek i jedną umiejętność.

3.Walki rozpatruje ja i piszę opisowo przebieg jej trwania na forum.


4.Zasady specjalne rasowe bohaterowie zatrzymują.
np: krasnolud ma nienawiśc do zielonoskórych i podobnie.*
**Armed to da theef nie działą jako komplikacja pewna.
**Bretońscy bohaterowie mają blessing of lady of lake
**Imperialni warrior priesci nie mają modlitw jak mumie inkantacji
**Asasini skavenów i darkelfów nie noszą zbroi cięższych niż lekka.
**Scar-veterani,mumie i wood elfy zbroja nie cięższa niż średnia.
**Demony w postaci Heraldów dopuszczone lecz nie mogą wybierać broni czy zbroi czy umiejętnosci. Mogą wybrać dodatek jednak tylko spośród piętn dostępnych oprócz malala.
**marki chaosu są dostępne jako pietna z dodatków.
**Death Hag nie nosi zbroi cięższej niż lekka.
**Ogry w postaci bruiserów i hunterów dopuszczone lecz mają albo dodatek albo umiejętność a nie oba.
**Asasin skaveński ma zawsze zapoisonowaną broń bez dodatku jak ma
w zasadach warhammera.Czyli może wziąc dodatek.
**Chaos Dwarf Hero otrzymuje bonus 1T dla tego że to krasnolud.
**Im cięższe uzbrojenie i pancerz tym trudniej nim włądać. Jakkolwiek
przynosi określone korzyści jak i określone kary.

**Wargory mogą pobrać 1 mutację z listy mutacji dostępnych
**Skink priest. skaven chief, tomb king icon bearer , wszelacy goblińscy I hobgoblińscy big bosi, gnoblarscy honcho, ludzcy kapitanowie empire i doW,paymaster i bretonia otrzymują bonusowy dodatek
**Ludzie(emp,dow,bret) mogą zamiast bonusowego dodatku mogą wybrać bonusową umiejętność
**Dragon Slayer otrzymuje bonusową umiejętność

bronie ręczne

Kod: Zaznacz cały

pazury kły ?(cos co nie używa normalnej broni ma wbudowane automatycznie) 
pazury bitewne(asasini tylko) 
sztylet 
miecz krótki 
długi miecz 
rapier 
topór 
włócznia 
młot 
maczuga 
czoppa 
katana 
gwiazda zaranna
wakizashi

bronie oburęczne: 

Bastard(okreslic styl walki jednorącz bądź oburącz) 
miecz dwuręczny2ws 
topór oburęczny 
korbacz 
młot oburęczny 
halabarda 
kadzielnica plagi(censer) 
kij 
dwuręczny miecz Ilthamirowy(tylko HE) 
Kula Fanatyka i halucynogen(tylko nocny goblin)


zbroje:

Kod: Zaznacz cały

<brak zbroi> 
lekka zbroja (skórzana etc) 
średnia zbroja (kolczuga ,napierśniki,itd) 
ciężka zbroja (paskowa, półpłytowa itd) 
Pancerz Ilthramirowy(tylko High elfy) 
pełna płytówka/gromrill/chaos(tylko dw,em chaos) 
tarcza 


*określone bronie mają rózne bonusy i ew minusy.Niektóre komponują się ze sobą używane razem ze sobą. Np dwa krotkie miecze. Inne mogą dawac okreslony bonus normalnie a dodatkowy kiedy są noszone jako jedna broń bez innej i bez tarczy. Np włócznia.
*różne dodają różne bonusy i minusy. Lekka wcale nie znaczy gorsza, a brak zbroi równierz ma swoje istotne zalety.



dodatki i gadżety:

amulet ochronny
bicz(zamiast drugiej broni lub tarczy, zakaz dwuraków))
błogosławiona broń
bomby błyskowe
bomba kwasowa
bomba paraliżująca
buty szybkości
duszki lasu(WE)
eliksir refleksu
eliksir odurzający
eliksir ze spaczenia (skaveni tylko)
grzyby szalonego kapelusznika(nocne gobliny tylko)
hełm
ikona sigmara (Empire)
kolce na broni/zadziory
kusza pistoletowa
lwi płaszcz (HE)
mikstura zdrowia
mięso trolla (tylko gobliny)
mikstura siły(duża)
mikstura precyzji(duża)
mikstura odpornosci(duża)
mistrozwska zbroja
mistrzowska broń
noże do rzucania
płaszcz z smoka morskiego(tylko mroczne elfy)
2xpistolet(tylko emp,sk,dw)
piwo bugmana xxxxxx(tylko krasnoludy)
pierścień ochrony jadowej
piętno khorna
piętno tzentcha
piętno nurgla
piętno slanesha
piętno Malala
płaczące ostrza
płonąca broń
przeklęta broń
sieći
stymulat
trucizna jadowa
trucizna czarny lotos(DE)
umagicznienie broni
woda swięcona
wyostrzenie broni

cechy i umiejętności:

agresywny
berserker
biegły w broni
błogosławiony pani jeziora (tylko bretonia)
chwytny ogon z nożem (skaveni)
cnota rycerskiego paladyna (bretonia tylko)
defensywny
dobry refleks
leśne błogosławieństwo
wyszkolony
ekspert w walce
mięśniak
odważny
precyzja w uderzeniu
szermierz(imperium)
szczęściarz
tarczownik(wymagana tarcza)
twardziel
twardogłowy
zabójca
zajadłość
zręczny
riposta
wampirza krew: necrarcarch (tylko wampiry)
wampirza krew: blood dr (tylko wampiry)
wampirza krew: strigoi (tylko wampiry)
wa,pirza krew: lhamia (tylko wampiry)

wampirza krew(blood dragon, necrarch, strigo,lhamiai)[tylko wampiry]
*(wampirza krew strigoi ma zbanowane broń i zbroje/)

Mutacje dla bestioludzi

dodatkowe ramię
rogi:
Straszna paskuda:
silne kopyta:
ciało węża:(slanesh only)
pulsujące ciało zmian:(mark of tzentch only)
wielkie cielsko
macka:(tylko mark of nurgle)
gorączka bitewna(Khorne only)
bitewny ryk(mark khorna tylko)


Highscore(zwycięzcy aren)

Arena nr 1 :Skiririt zabójca klanu Eshin(skaven Assasin)
zabity w finale areny nr 2 przez Edwina Wszechwiedzacego wybrańca Tzeencha.

Arena nr 2 Edwin Wszechwiedzący wybraniec Tzeentcha(Exalted champion)
zabity w arenie nr 4 przez Gurthanga Żelaznobrodego(dwarf thane).

areny nr 3:Cossalion mistrz miecza z Hoeth(High elf commander)
zabity w arenie 4 przez Chi Ich Yu aspiring championa

arena nr 4:Otto Kalman Blond Dragon(Vampire Thrall)

powrócił w rodzinne strony

Arena nr 5:Axelheart Strigoi(Vampire Thrall)

los nieznany-zbiegł

Arena nr 6: ???? ( Jasiowa niedokończona w finale)

Abdul Al-Raqish ibn Hassan miał walczyc z Ghruu bestią lecz pojedynek się nie odbył.

Arena nr 7: Karol Wallenstein(Empire Captain)
( powrócił w chwale do domu po zwycięstwie) zabity w arenie nr 10 przez Khaertha Abaletha

Arena nr 8: Judasz Przeklęty(Wight King)
Zdjąwszy klątwe nieżycia po zwycięstwie areny połączył się z ukochaną.

Arena nr 9: Karol Wallenstein(Empire Captain)
(obroniwszy tytuł mistrza przez drugie zwycięstwo turnieju powrócił w chwale do domu) lecz zabity w Arenie nr 10 przez bezimiennego upiora, rycerza czarnego Graala..

Arena nr 10: Khaert Abaleth(Dark elf assasin)
Zwycięzca areny oddalił się w nieznanym kierunku. Powrócił w arenie nr 11 lecz został w niej zabity przez Beorda Drwala z Hochlandu.

Arena nr 11: Beored Drwal (Empire Captain)
Powrócił do rodzinnego Hochlandu by nabrać chęci do życia

Arena nr 12: Loq'Qua'Chaq (Saurus Scar-Veteran)
Wygrawszy na arenie odzyskał swą wolność.

miejsca na 16 os:

1.nieznane imię - (exalted chaos champion )
długi miecz
chaos armour(pełna płytówka)
piętno malala
berserker

2.Rafael "Ręka Nienawiści" - Exalted Chaos Champion
Broń: Miecz oburęczny(Mściciel)
Zbroja: Chaos Armour
Dodatki:Piętno Malala
Umiejętności: Wyszkolony

3.Jameez Weenye - Skaven Assassin
Broń: pazury bitewne z truciznąx2
Zbroja: -
Dodatki: 2xpistolet
Umiejętności: szczęściarz

4.Lok'Qua'Chaq (Saurus Scar-Veteran)
Broń - Halabarda (made in Lustria)
Pancerz - Średni (made in Lustria)
Dodatki. redukcja obrażeń
Umiejętności. Agresywny (mało powiedziane)

5.VESKITH - Skaveński Chieftain
kadzielnica plagi
ciężka zbroja
eliksir ze spaczenia, bomba paraliżująca
szczęściarz
mikstura zrowia(nagroda)

6.Empire Captain - Rudolf von Grotzsche
Broń: młot oburęczny
Zbroja: Cięzki pancerz ( półpłytowa)
dodatki i gadżety:buty szybkości ,2xpistolet
Umiejętnośći : precyzja w uderzeniu

7.Imię: Cyro, White Lion of Chrace
Klasa: High Elves Noble
Broń: Topór oburęczny
Zbroja: Ciężka zbroja
Dodatek: Lwi płaszcz
Umiejętność: Wyszkolony

8.Goblin Big Bos->Mozgar Chan
Broń:Topór Oburęczny
Zbroja:Lekki Pancerz
Dodatki:
-mięso trolla
-eliksir odurzający
Umiejętności:Zajadłość

9.Sarmattan IV (Tomb Prince)
Zbroja: lekka zbroja
Broń: dwuręczny miecz
Dodatki: przeklęta brońCecha: precyzja w uderzeniu
mikstura zrowia(nagroda)

10.Rogacz - Wargor
Rogi, twardogłowy, mikstura siły ,
Broń: maczuga.
Zbroja: lekka, brudna ze sporą ilością zeschniętej krwi.

11.sir Luke - Paladyn
ciężka zbroja, tarcza, długi miecz
Płonąca broń
mistrzowska broń
Cnota Rycerskiego Paladyna

12.Dan the Dark, Black Fortress Commander (dwarf Thane)
Topór
Ciężka zbroja + tarcza
Wyszkolony + Przeklęta broń

13.Alfred Zieledymny, niziołek (kapitan DoW)
Ekwipunek: rapier, sztylet, średnia zbroja
Dodatki: mikstura odporności (duża)
Umiejętności: dobry refleks, precyzja w uderzeniu
mikstura zrowia(nagroda)


14.Elurlil Dashlaf Mistrz Miecza
High elf noble
Miecz dwuręczny
ciężka zbroja
mistrzowska broń
precyzja w uderzeniu

15.Imie: Tichi-ichi
Klasa: Skink Chief
Sprzęt: maczuga (ta Lizardmeńska z metalu z kolcami), tarcza, lekka zbroja
Dodatki: buty szybkości, mistrzowska broń
Zdolności: dobry refleks

16.Imie: Mardagg Kościogniot
Klasa: Exalted Champion of Chaos
Sprzęt: Dwóręczny Młot Bojowy, Pancerz Chaosu
Dodatki: Pietno Khorna
Zdolności: Berserker
Ostatnio zmieniony 18 mar 2009, o 07:57 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 9 razy.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

post gdzie będą historie postaci:


1.exalted chaos champion- imie nieznane

Imię tego championa jest tak straszne że nawet demony boją się je wypowiadać(nikt tak długo go nie wypowiadał że on sam nawet go nie pamięta), jako wyznawca Malala champion ten niszczy wszystko jak zarówno swoich kamratów, więc nie cieszy się poprularnością innych bogów chaosu, choć khorn przymyka na niego oko bo champion ten zabił więcej razy niż nie jeden wybraniec pana czaszek, pewnego dnia objawiłmu się Malal i wybrał go na jego posłańca by wysłał wieść wszystkim że jego PAN powróci w chwale i zniszczy wszystko co stanie mu na drodze. Champion uradowany możliwościami jakie dał mu jego bóg, ruszył w świoat by zniszczyć wszystko co tylko istnieje, pewnego miłego dnia powycięciu paru rycerzy zakkonych z imperium dowiedział się z dokumentów które przewozili o arenie która ma wyłonić nalepszego wojownika.No cóż, co mógł zrobic ten biedny malalita.... po prostu poszedł napierda%$ć

2.Rafael "Ręka Nienawiści" - Exalted Chaos Champion


Rafael od zawsze starał się doskonalić w praktycznie każdej dziedzinie życia, nic dziwnego że już jako młody mężczyzna przyciągną uwagę Boga Renegata. Niespełna dwadzieścia lat temu Malal osobiście powołał Rafaela do służby. Mieszkał w nie wielkiej wiosce, kiedy wrócił po załatwieniu pewnych ważnych spraw w pobliskim mieście zastał tylko zgliszcza, wpadł w szał, wtedy pojawił się Malal. Powiedział że to sprawka Zwierzoludzi wyznających Khorna wskazał mu drogę do ich obozu i wręczył ogromny dwuręczny miecz, gdy tylko Rafael ich znalazł wyrżną wszystkich w pień. Po zakończeniu rzezi Malal nadał swojemu nowemu słudze przydomek Ręka Nienawiści i posłał go do Srebrnej Kosy w Nuln gdzie miał się zgłosić do jego czarnoksiężników i wykonywać zadania które on im przekazywał. Od tamtej pory Rafael zajmował się głównie zwalczaniem demonów i wyznawców innych bóstw co sprawiło, że jest wręcz tropiony przez sługi chaosu. Nie raz walczył przeciwko Łowcom Czarownic co sprawiło że jest również ścigany na terenie całego imperium. Bezpiecznie może się czuć jedynie w takich miejscach jak Srebrna Kosa właśnie tam usłyszał od pewnego czarnoksiężnika o Arenie nieopodal Karak Vlag.
Jego hełm miał kształt czaszki z wielkimi długimi rogami, odziany był w długi poszarpany brunatny płaszcz, a na plecach wisiał Mściciel ten sam miecz który otrzymał prawie 20 lat temu od samego Malala. I oto kroczył w bramy areny by zdobyć jeszcze większą sławę i służyć swemu panu, "Ręka Nienawiści", jego serce było wręcz przesiąknięte tym uczuciem dawało mu ono siłę i było źródłem jego determinacji, a służba Bogu nienawiści była całym jego życiem...


3.Jameez Weenye - Skaven Assassin

Historia://Zapala cygaro, zaciąga się// Naggaroth zawsze potrzebował ludzi takich jak ja. //Wypuszcza dym mrużąc oczy w zachodzącym słońcu pustyni // W miejscu, gdzie jedyne prawo to prawo doboru naturalnego, a bóg jest nieobecny musi znaleźć się jakiś szeryf... //Przetacza się westernowy krzaczor// Dlatego jeździłem od miasteczka do miasteczka ścigając największe szumowiny Dzikiego Zachodu. Co mi z tego przyszło? Oczywiście pieniądze, masa pieniędzy... Jestem pokerzystą. Ostatnio bardzo pechowym pokerzystą. Teraz Gruby Udohl z saloonu w Shiny Queek nie dość że trzyma całą moją kasę, to jeszcze wyznaczył nagrodę za moją głowę. Ta arena to moje ostatnie rozdanie. Postawiłem na siebie wszystko. Albo wygram swoje pieniądze albo spotkam śmierć. Jakie mam karty? Cóż, jedna nazywa się "Prawo", a druga "Jurysdykcja", są najszybsze na całym zachodzie, a każda z nich wchodzi z świecącym, zielonym żetonikiem w bębenku. Podbijasz stawkę? [/i]


4.Lok'Qua'Chaq (Saurus Scar-Veteran)
Loq'Qua'Chaq, od zawsze wiedział po co istnieje, istniał tylko po to by walczyć. Walka jego naturą. Krew jego przeznaczeniem. Od zawsze jego gatunek miał wyłącznie służyć w walce w imieniu pradawnych. Pochodził z Huatl, tam służył, tam wypełniał swoje obowiązki. Jednym z obowiązków była walka z pomniejszymi rasami które przybijały do wybrzeży Lustrii. Podczas jednej z wielu krwawych walk w celu wypędzenia najeźdźców, w podczas którego oddział Loq'Qua'Chaq'a został zmasakrowany sam został ciężko ranny i wzięty do niewoli. Najeźdźcy postanowili że przerośnięta jaszczurka idealnie nada się na gladiatora lub niewolnika. Wolał śmierć od upokorzenia. Został sprzedany jakiemuś zbyt bogatemu bretońskiemu kupcowi który postanowił wystawić go jako kandydata na Arenie Śmierci - węsząc udany zarobek. Loq'Qua'Chaq'a zadaniem miało być teraz wyłącznie przelewanie krwi ku uciesze innych? Taka perspektywa wprawiła go w euforie, mógł przelewać krew by ulżyć swojemu upokorzeniu, by ulżyć swojemu pragnieniu, tym więcej krwi tym lepiej... krew która przynosi ukojenie, zachwyt… nie dla chwały, wyłącznie by zemścić się za krzywdy jakie mu wyrządzono. Bić, miażdżyć, gwałcić, ciąć, siekać, obcinać wszystko - najlepiej każdego kto wpadnie pod kły i pazury…

5.VESKITH

Tak-tak. Vestith spożył kolejną dawkę spaczenia, tak miłe i znajome od dawna wizje rzezi i tortur stanęły mu przed jedynym okiem. W sumie to jego przebiegły plan zagnania tego pokurcza na arenę i zamordowania go tam udał się w 100%, nie-nie norma została wykonana w 110%. Przecież pozbył się jeszcze tego bezużytecznego Pożal-Się-Rogaty-Szczurze rynsztokowca, jak on miał... Skith...
Z resztą jest to bez znaczenia, znów nadeszła kolejna przepojona krwią i krzykiem wizja. Veskith postanowił rozkoszować się chwilą. Przypomniał sobie tego wieśniaka z wielkim toporem, który wręcz masakrował przeciwników... Czyżby cała ta napowierzchniowa banda była tak słaba, że taki prostak bez ogłady i finezjii był lepszy niż najwięksi czempioni chaosu?! Tak-tak, oni są stanowczo przereklamowani, przecież taki potężny przywódca Rasy Panów, jak Veskith, nawet by się nad nimi nie spocił. A czemu niby nie wziąć udziału w kolejnej edycji?! W sumie zwycięstwo mam pewne...

*************

Veskith mimo wieloletniej praktyki w jedzeniu czasami wręcz olbrzymich ilości spaczenia, nie wyzbył się przypadłości, którą kurduple nazwałyby kacem. Tak-tak, muszę opatentować coś na ten uporczywy ból głowy i zaniki pamięci...
Właśnie- właśnie, co ja wczoraj robiłem... NIE, nie, nie,nie... Cóż ja zrobiłem, kazałem mojemu bezpośredniemu, służalczemu pomagierowi Lurkowi, zgłosić mnie na Arenę. To wszystko jego wina, przecież to przykład ewidentnej zdrady, tak-tak zaraz się z nim policzę!!!
-Lurk, LURK!!! Pokrako, gdzie się podziewasz? LLLLUUURRRKKKK!!!
Nie ma go, uciekł, ZDRADA!!!
A gdzie ja jestem? Koszary, cela...
Przecież ten wieśniaczy topór jest taki olbrzymi!!!

6.Empire Captain - Rudolf von Grotzsche

... Dziesięciu heretyków powiadasz spopielił wzrokiem? I uważasz nadal że dzięki takim phi! bohaterom powstrzymają całą tą tłuszczę wrzodów na prowincji. Nie chłopcze - odradzam ja tobie paranie się zdradziecką piromancją gdzie jak stary krasnolud Brodg mawiał demon czyha tylko u wrót do twojej głowy by cię zniewolić...
- skąd krzat to wiedzieć mógł...
- nie przerywaj chłopcze! Chcesz zachować skórę w jednym kawałku to i nie pchaj się do tej bandy psychopatów co to ulegają samozniszczeniu po paru sztuczkach z fajerwerkami. Łap więc za stal i wracamy do obozu. Koniec treningu.
Wąską ścieżką podążali wśród gęstwiny w milczeniu wodząc wzrokiem dookoła w półmroku. Nie dalej jak w połowie drogi gdzie na małym wzniesieniu widniał majestatyczny samotny dąb. Tam młody żołnierz za chwilę przekonał się o wyższości stali nad paraniem się wiatrami magi.
Starając się nie stanąć na gałązkę przed sobą by nie robić hałasu niepotrzebnie uniósł głowę a jego oczom ukazał się wśród krzaków zaśliniony pysk z kłami na wierzchu i czerwonymi ślepiami. Nie zdążył wydać okrzyku zdziwienia gdy w jego napierśnik wbiła się marnej roboty strzała goblińskiego jeźdzca. Strach ogarnął młodociana co zmiękczyło mu nogi tak że zanim zorientował się w sytuacji goblin wraz z wilkiem na skutek wystrzału zza pleców padł na ziemię z roztrzaskanym czołem.
- Pokaż grot - Rudolf rzucił okiem na strzałę która przy końcu wydawała się być umazana w jakiejś cuchnącej mazi. - Zatruta - masz gościu szczęście że nosisz tę blachę - poklepał po dobrej robocie imperialnych kuźni z lekkim uśmiechem pod wąsem. - Chcesz dalej popylać po tym świecie w spódniczkach i kaftanach? To nie długo pooddychasz. Rudolf schował pistolety jeszcze dymiące poczym z największą ostrożnością ruszyli lekko okrężną drogą do obozu. Był zadowolony ze swoich pukawek, że nie szwankują mimo długiego ich użytkowania. Ten spaśny kupiec faktycznie miał rację co do swego towaru.

Nocą 2 pułk Stirlandzkiej piechoty przygotowane na niespodziankę ze strony zielonych odparły pod dowództwem brata bliźniaczego Rudolfa wilczy najazd na obóz. Nazajutrz kompania dołączyła do armii elektorskiej.

14 lat w służbie armii imperialnej jako jeden z wybitniejszych wojaków w szermierce jak i dowodzeniu co równało się szybkim wspięciem na wyżyny hierarchi wojskowej ( w czym okazał się być nieoceniony brat )

Razu pewnego kłótnia z pewnym "zbyt pewnym" siebie czarodziejem co niezmiernie irytowało Rudolfa która zakończyła się śmiercią maga sprawiła, że jego osoba musiała zwyczajnie usunąć się z życia wśród swoich ludzi a zająć się banicją. Znalazł się razu pewnego nieopodal Karak Vlag - co mu zostało - wstapił by swym młotem położyć tego kogo mu jako przeciwnika wyznaczą - aż do śmierci jak sądził

7.Imię: Cyro, White Lion of Chrace

Cyro od najmłodszych lat ćwiczył władanie toporem, urodził się w końcu w Chrace, krainie leśnych ostępów. Stąd wywodzą się najodważniejsi ze wszystkich elfów, straż przyboczna samego Króla. Nie wszyscy godni są tej służby i każdy musi najpierw wykazać się odwagą i umiejętnościami by przyłączyć się do straży bocznej Króla Feniksa. Wszyscy mówili mu, że i on w przyszłości dosiądzie zaszczytu tej funkcji. Z pierwszym zadaniem - zabiciem białego lwa, poradził sobie nadzwyczaj dobrze. Nie dał on szans bestii, dusząc ją gołymi rękami. Jako symbol po tej walce, ma on bliznę na prawym policzku. Jako drugie zadanie, Król, zlecił mu wzięcie udziału w arenie w Karak Vlag i powrót w chwale, tym samym rozsławiając potęgę Ulthuanu.

8.Goblin Big Bos->Mozgar Chan

Ojoj biedny Mozgar. Mozgara boleć łeb, wilcza mać! ZDRAJCY!!!-krzyczał w swojej celi Mozgar.Niech to ich Mork i Gork pokarają psów szmerawych!-krzyczał dalej na całą celę, widać odurzający eliksir ciągle działał. Tak...Mozgar był Chanem koczowniczego plemienia "czarnego wilka" jego wilcza jazda była postrachem pobliskich wiosek ludziów,a teraz... Nic nie pamięta, musiał się dostać do niewoli. Tylko jak mogło do tego dojść?!-krzyczał dalej bezradny goblin, patrząc przez niewielką szczelinę na światło dzienne i nagle poczuł taką bezradność. Pierwszy raz poczuł że Mork i Gork go opuścili. A może to próba-pomyślał-cokolwiek to ma znaczyć będę walczyć nie dam się! mam swój magiczny napój! Jestem Mozgar, Chan "czarnego wilka"! pozabijam ich cokolwiek to ma znaczyć, to całe moje porwanie! HAhahaha-gardłowy śmiech umilkł wraz z przytknięciem bukłaka do ust goblina, po czym zapadł w sen...

9.Sarmattan IV (Tomb Prince)

-Przeklinam cię!!! Na złociste piaski Nehekary, przeklinam cię! Obyś nigdy nie znalazł spoczynku zdradliwy książę! - kapłan wzniósł palec do góry wykrzykując niezrozumiałe klątwy w stronę księcia.

Obrzydliwy odgłos rozrywanego mięsa i miażdżenia kości rozległ się po wielkiej świątynnej sali. Ciało kapłana upadło na ozdobioną posadzkę, przecięte wpół potężnym ostrzem.

-Nikt nie będzie groził osobom królewskiej krwi, a na pewno nie wy, żądni władzy kapłani - książę odwrócił się do czterech pozostałych kapłanów - Gdy mój ojciec się dowie o waszej zdradzie, wszyscy stracicie życie.

-Wątpię mój drogi książę - jeden z kapłanów wysunął się o krok z ironicznym uśmiechem. I z takim też uśmiechem postradał życie na miejscu.

Jeśli będzie trzeba, zabiję was wszystkich! - podniósł ogromny miecz w pozycji gotowej do walki.

Pozostały przy życiu kapłan zaczął się obrzydliwie śmiać:
- Ty? hahaha, ty nigdy nas nie pokonasz, zostałeś przeklęty, możesz nas zabić nawet setkę, ale klątwa pozostanie - kolejne uśmieszki pełne sarkazmu pojawiły się na twarzach kapłanów, którzy tym razem nie postąpili przy tym kroku do przodu - A teraz pozwól "panie", że się oddalimy, król nas potrzebuje. Bądź pewien, że twoja zdrada książę będzie znana w całym królestwie.

Tego dnia padło jeszcze wiele trupów. Książe został pochwycony żywcem i ogłoszony, ku niezadowoleniu króla, zdrajcą . Oskarżony o wymordowanie wielu kapłanów. Za takie czyny kara była jedna - pogrzebanie żywcem. Tak też się stało...
--------------------------------------------------------------------------------------

-Hans, młodzieńcze spójrz tutaj, na ten starożytny zapis na ścianie, co widzisz?
-Już idę profesorze, właśnie pisałem list do muzeum w Nuln o naszym małym odkryciu.
-Małym!? To duże odkrycie i choć może wydawać się małe lub nic nie znaczące dla plebsu to dla nas naukowców i odkrywców to kolejny piękny krok ku rozwinięciu naszej niewielkiej wiedzy o kulturze Nehekary, to naprawdę ekscytujące - brodacz aż zatarł ręce z zachwytu - a nie mniej to co jest tu napisane, tu na wejściu do kolejnej z sal, spójrz drogi chłopcze, no spójrz.
- Eee, no kolejna mumia tu jest pochowana, nic ciekawego profesorze - Hans rzucił okiem na kolejne rysunki z których mało co rozumiał i znudzony otworzył torbę z jedzeniem - lepiej coś zjedzmy, już późno po południu.
- Czy ty się w ogóle słyszysz chłopcze? wiesz co to za mumia? - profesor przybrał minę obrażonego, jakby ktoś splunął mu w twarz - To sam Sarmattan IV, pochowany żywcem, za niesłuszne oskarżenie o zdradę. Mało tego rzucono na niego klątwe...
- bla bla bla, profesorze to tylko kolejne bajki, mumie i klątwy, oraz ta cała otoczka niewiedzy, która buduje klimat opowieści opowiadanych przez bajarzy - Hans, właśnie otwierał menażkę z jakimś podłym żarciem - weźmy przedmioty które odkryliśmy i wracajmy do Imperium.
- Tu nie ma żartów Hans, klątwy to nie bzdury, a ta rzucona na Sarmattana nie była błaha, według ksiąg z bibliotek jednego z miast Arabii, klątwa ta powoduje, że ofiara nigdy nie spocznie i będzie cierpiała, dopóki dopóty, hmmm no właśnie, nigdzie nie jest wyraźnie napisane jak można znieść klątwę, zastanawiające...
- Dobra otwierajmy te wrota, bierzmy umarlaka do worka i wracajmy bo z każdym dniem na tym upale i z dala od przedniego piwa i pięknych dziewcząt, tracę ochotę do życia - Hans odłożył jedzenie i podniósł łom - no to zaczynamy panie profesorze.
- Ale uważaj chłopcze, nie uszkodź kamienia, jest bardzo ważny.
- Bla, bla profesorze, do dzieła - Młodzik zaczerwienił się z wysiłku, ale ciężki kamień ruszył się - ale to cholerstwo ciężkie.
- Wystarczy Hans, teraz poświeć tu pochodnią zupełnie nic nie widzę.
- Co to? Co jest... Cholera, uciekajmy profe...
- Na Sigma...
-------------------------------------------------------------------------------------

10.Rogacz - Wargor


Rogacza od zawsze wyróżniała twarda głowa oraz wspaniałe rogi, którymi obdarzyła go matka natura (z niewielka pomocą sił chaosu). Uwielbiał dać komuś „z dyńki” lub wziąć kogoś „na rogi” a największą przyjemność sprawiało mu rozrywanie na strzępy i pożeranie swoich ofiar. Niejeden mężny wojownik trząsł portkami na jego widok, zwłaszcza gdy rozprawił się już z paroma przeciwnikami i miał na swoim futrze sporo śladów świeżej krwi. Rogacz nigdy nie patyczkował się ze swoim obiadem. Jeśli nie udało mu się stratować przeciwnika, jeden lub dwa celne machnięcia maczugą zwykle kończyły sprawę i można było zasiąść do uczty. Na bardziej wymagających przeciwników raczej nie polował. Kilka razy zdarzyło mu się zaszarżować na jakąś „konserwę”, lecz było to zwykle z przymusu, gdyż ciężko było z takiej „puszki” cokolwiek wydobyć.
Pewnego razu, gdy polował na „świeży obiadek” wpadł na niego pewien czarownik. Rogacz bardzo się zdziwił, gdyż nikt nigdy nie ośmielił się wpaść na niego tak znienacka. W chwilę później wszystko się wyjaśniło. Czarownik uciekał właśnie przed innym zwierzoludem, który najwyraźniej chciał go zjeść, lecz na widok Rogacza zatrzymał się, zlustrował dokładnie imponujące rogi i czmychnął między najbliższe drzewa. Rogacz początkowo chciał zjeść czarownika na miejscu, lecz ten przemówił do niego w języku, który o dziwo zrozumiał. Wspominał coś o turnieju – myślał gorączkowo Rogacz. – Mam stoczyć kilka walk i dostać wspaniałą nagrodę (mam nadzieję, że to będzie świeży obiadek, oby tylko smaczniejszy od tego nędznego czarownika). Acha i co to za woda w tym dziwnym czymś (mikstura)?

11.sir Luke -paladin

Sir Luke jako najmłodszy syn bogatego lorda, otrzymał po ojcu jedynie szanowane nazwisko. By zdobyć sławę i znaczenie w kręgach bretońskiej arystokracji rozpoczął karierę wojskową. Gdy wreszcie osiągnął odpowiedni wiek oraz doświadczenie złożył śluby wędrownych rycerzy. Od tamtej pory podróżuje po całym świecie w poszukiwaniu Pani oraz Graala. Obecnie w celu oczyszczenia duszy prowadzi prywatną krucjatę przeciwko złym stworzeniom, a gdzie jest ich więcej niż na arenie ?

12.Dan the Dark, Black Fortress Commander

Krasnolud chaosu widział nie jedno, nic go nie zdziwi. Przeżył wiele bitew, z najróżniejszymi wrogami, tłumił powstania buntowników, bronił granic Krainy Ognia. Wierny sługa Hashuta, oddany radzie Kapłanów. Nosi czarną półpłytową zbroje na środku której płoneła Runa symbolizująca Hashuta Ojca Ciemności. W prawej ręce dierży potężny topór wykuty w kuźniach Zharr-Nagrund przepełniony mroczną magią, okuty w Runy krasnoludów Chaosu. Hełm z wycięciem na oczy i cześć twarzy w kształcie litery T, w lewej ręce trzyma zaś czarną trójkątną tarczę.
Karak Vlag zapomniana forteca jego dawnych braci z Gór Krańca Świata. Te krasnoludy skazały jego praojców na wygnanie i pewną śmierć, nienawidził ich, bardzo lubił zabijanie krasnoludów z zachodnich gór. Wiele dni podróżował do ruiny dawniej potżęnej fortcey. Urzędował tu teraz poteżny czarodziej. Dan szuka starych krasnoludzkich artefaktów, ksiąg i innych podobnych przedmiotów. Walka na arenie to honor dla każdego krasnoluda również tego któy wierzy w Mrocznego Ojca, więc nie mógł odmówić wyzwania. Pozaym za występ w arenie czarodziej zobowiązałsię oddać kilka starych ksiąg krasnoludów w ręce dowódcy Czarnej Fortecy.

13. Alfred Zieledymny, niziołek (kapitan DoW)

48 lata temu w niewielkiej wiosce zwanej Slupbaum, położonej na północy Zgromadzenia, między Lasem Altern a granicą z Sylvanią, urodził się Alfred Zieledymny. Mieszkańcy wioski zajmują się głównie uprawą zbóż i tytoniu, który porasta niewielkie wzgórza w okolicy. Ojciec Alfreda był rolnikiem, a matka zajmowała się domem. Razem z Alfredem mieli oni piątkę dzieci: trzech synów (Magnusa, Alfreda, Gothfryda) i dwie córki (Agnes, Eve).

Dzieciństwo Alfreda nie różniło się od dzieciństwa jego rówieśników. Jego rodzice bardzo dbali o niego, jak i o resztę jego rodzeństwa. Najwięcej czasu zajmowała mu zabawa z braćmi i przyjaciółmi. Biegał po polach, sadach. Uczył się strzelać z procy do ptaków siedzących na gałęziach drzew. Oczywiście zabawa nie była jego jedynym zajęciem, lecz we wczesnych latach dominującym. W raz z wiekiem coraz więcej czasu musiał poświęcić na pomoc ojcu i matce. Wraz ze starszym bratem - Magnusem i młodszym - Gothfrydem, pomagał ojcu w czasie żniw czy w opiece nad bydłem. Matce pomagał głównie w sprzątaniu, choć bywało, że coś ugotował.

Już od młodych lat widać było, że Alfred będzie jak na niziołka wysoki. Mógł się też pochwalić dość dużą naturalną siłą, która wzrosła jeszcze bardziej dzięki pracy na roli. Te dwie cechy odziedziczył on po swoim dziadku od strony matki, który był znany równie dobrze ze swojego wzrostu i mocnych barów, jak i z umiłowania do piwa. Po ojcu odziedziczył ciemne kasztanowe włosy i brązowe oczy.

Jako że Alfred miał starszego brata wiadome było, że to właśnie Magnus przejmie rodzinne gospodarstwo. Młody Alfred musiał sobie poszukać innego zajęcia niż praca na roli. Długo nie mógł się zdecydować czym się zająć. Z pomocą przyszedł mu jego wuj Teodor Zieledymny, który w Slupbaum był Starszym i zajmował się administrowaniem tą niewielką osadą. Teodor dostrzegał naturalne talenty chłopca – siłę, celne oko oraz opanowanie. Wysłał go więc do Eicheschatte – stolicy Zgromadzenia. Tak, mając 24 lata Alfred udał się w pierwszą w swoim życiu podróż. Jak dotąd jego świat ograniczał się do Slupbaum i okolicznych pól i wzgórz. Teraz zaś miał się udać do największej miejscowości w Krainie Zgromadzenia.
Początkowo po przybyciu do Eicheschatte czuł się nieswojo. W jego rodzinnej wsi było około dziesięć domów. W stolicy oczywiście było ich więcej. Dlatego początkowo miał problemy z poruszaniem się po mieście. Jednakże dzięki wrodzonej uprzejmości swoich rodaków udało mu się odnaleźć odpowiedni urząd. Tam dzięki listowi polecającemu od swojego wuja, został przyjęty w poczet strażników pól. Alfred był niezwykle dumny z tego faktu. Wiele słyszał o odważnych Niziołkach, którzy potrafili bronić mieszkańców Zgromadzenia przed dzikimi zwierzętami czy nawet ożywieńcami z Sylvanii.

Trzy dni po przybyciu do Eicheschatte Alfred rozpoczął szkolenie. Doskonalił strzelanie z procy, po raz pierwszy dosiadł kuca. Podstawowe szkolenie, które przypominało szkolenie wojskowe, trwało kilka miesięcy. Po jego zakończeniu młody Zieledymny został wysłany Fallenblatt, przy granicy z zapomniana przez bogów Sylvanią. W tym miasteczku, a raczej w jego okolicy Alfred przeszedł właściwe szkolenie. Pod okiem oświadczonego strażnika pól Ralfa Białostopego, uczył się jak przetrwać w lesie i na pustkowiach. Poznawał sztukę tropienia, skradania się i kamuflowania się przy wykorzystaniu dostępnych środków. Uczył się jak przemieszczać się nie postrzeżenie i jak atakować znienacka. Wysłuchiwał opowieści o nieumartych, którzy grasują w niedalekiej Sylvanii i stanowią największe zagrożenie dla niziołków. Poznawał sposoby walki z tymi nieczystymi stworami. Dowiedział się, że strach może dodać sił, jeśli tylko uda się go opanować.

Będąc pod opieka Ralfa Alfred wykonał swoja pierwszą misję przepędzenia watahy wilków, która powodowała znaczne szkody w hodowlach rolników. Ta misja była pierwsza, lecz nie ostatnia. Po zakończeniu szkolenia Zielodymny zaczął samotnie patrolować równiny w okolicy granicy z Sylvanią. W swojej kilkunastoletniej karierze strażnika, wielokrotnie stykał się z niebezpiecznymi, dzikimi zwierzętami. Często w takich sytuacjach, gdy ze strony dzikich zwierząt byli zagrożeni mieszkańcy osad, Alfred musiał współpracować z innymi strażnikami. Dzięki temu razem mogli przepędzić czy to watahę wilków czy samotnego, starego niedźwiedzia, który w poszukiwaniu łatwej zdobyczy zszedł z gór. Ochrona przed drapieżnikami, była dla Alfreda chlebem powszednim. Rzadziej otrzymywał misje rozprawienia się z jakąś bandą ludzkich rzezimieszków, którzy zapuścili się, w ich mniemaniu, w bezpieczne dla nich rejony. Jak wiadomo nawet niziołek, znany wśród swoich za silnego nie dorównywał siłą przeciętnemu człowiekowi. Jednakże lekceważenie strażników pól prowadziło zawsze bandytów do bolesnej prawdy. Błyskawiczne ataki i deszcz kamieni zawsze wystarczał, by przegonić intruzów.

Mimo pokojowej natury niziołków, strażnicy pól są tymi nielicznymi z pośród nich, którzy są w każdej chwili przygotowani do walki. Cechą wspólną strażników jest hardość ducha. Alfred, żyjąc pośród nich, może nie stał się odważny niczym krasnoludzki wojownik, ale na pewno nauczył się opanowywać swój strach. Opanowanie wielokrotnie uratowało mu życie. Warto choćby wspomnieć jedną potyczkę z bandą z Stirlandu, która przekroczyła niegdyś granicę Zgromadzenia i zaczęła napadać na okoliczne wioski rabując co się da. Trzeba przyznać, że w tamtym roku plony nie były największe, więc każda strata bolała tym bardziej. Alfred był członkiem grupy strażników oddelegowanej do wytropienia i rozprawienia się z tą bandą ludzi. Jak zawsze udało się niziołkom zaskoczyć przeciwników. Aczkolwiek mimo strat intruzi nie dali się tak łatwo przegonić i odpowiedzieli strzelając z kusz i pistoletów. Bandyci rzucili się na ukrytych w zaroślach strażników. Jeden z nich przeskoczył przez krzaki i znalazł się wprost przed Alfredem. Każdy inny Niziołek widząc człowieka trzymającego topór zacząłby uciekać jak najdalej. Jednak opanowanie i nabyte doświadczenie podpowiedziało Alfredowi co ma robić. Niziołek wiedząc, że tuż obok jest zarośnięty staw, zerwał się do biegu. Wskoczył między zarośla. Napastnik zaczął go gonić i również wbiegł w pobliskie skupisko krzewów. Tam ku zdziwieniu bandyty nagle pojawił się staw. Wpadł on z wielkim pluskiem do wody. Zielodymnemu pozostało jedynie uniemożliwić mu wydostanie się ze stawu.

Granica z Sylvanią powoduje, że strażnicy pól muszą być przygotowani na spotkanie z nieumarłymi. Alfred będąc jeszcze strażnikiem nie spotykał ich często na swej drodze. Aczkolwiek na własnej skórze odczuł jak niebezpieczni z nich przeciwnicy. W jednym z takich spotkań został poważnie raniony przez ożywionego stwora. Na szczęście Morr nie chciał go jeszcze zabrać do siebie i po kilkudniowych męczarniach, medykom udało się go uratować. Te nieliczne napaści nekromanckich sług z Sylvanii były częścią opowieści, jakie Niziołek snuł wieczorami, pod czas nielicznych odwiedzin w jego rodzinnej wsi. Sam ze względu na tryb życia nie założył rodziny.

Przyszedł jednak dzień, który pozostawił w sercu Alfreda wiecznie otwartą ranę. Gdy miał on 39 lat na ziemie Zgromadzenia wtargnęła kolejna horda nieumartych. Nie udało się jej od razu powstrzymać. Nim atak został odparty wielu mieszkańców Krainy Zgromadzenia straciło życie. Wśród ofiar była cała rodzina Alfreda. Oddział ożywieńców napadł którejś nocy na wieś i nie zostawił nikogo przy życiu. Wiadomość wstrząsnęła młodym strażnikiem. Porzucił swój dotychczasowy fach i poprzysiągł sobie, że odnajdzie tego kto był odpowiedzialny za śmierć jego bliskich. Stał się łowcą wampirów. Wielokrotnie zapuszczał się na przygraniczne tereny Sylvanii w poszukiwaniu jakiejkolwiek informacji o nekromancie, który był odpowiedzialny za atak, tak dotkliwy dla Zieledymnego.

Przez lata bez owocnych poszukiwań Alfred nabył wiele nowych zdolności. Chciał być dobrze przygotowany ma spotkanie z tą najważniejszą osobą w jego życiu. Osobą, która trzymała go przy życiu. Osobą, którą pragnął… zabić. Wędrował samotnie po Zgromadzeniu, zapuszczał się w głąb przeklętej Sylwanii, odwiedzał inne rejony Imperium. Wszystko co robił miało go przybliżać do upragnionego celu.

Pewnego dnia Alfred samotnie wyruszył w stronę gór kryjących stare krasnoludzkie twierdze...

14.Elurlil Dashlaf Mistrz Miecza

43 dzień poszukiwań przywódcy kultu rozkoszy. Dzisiejszy dzień dal nadzieje na zabicie zdrajcy. Nieopodal Karak Valg napotkałem duża grupę awanturników różnych ras. Dowiedziałem się od nich iż czekają na coroczne wydarzenie zwane Areną śmierci. Gdzieś wśród nich znajduje się druchii którego szukam, wyczuwam go, jednak zaatakowanie go w tym tłumie możne okazać się niebezpieczne. Moim zadaniem jest ujęci lub zgładzenie go wygląda wiec na to ze będę musiał wziąć udział w walce. Wprawdzie nie podoba mi się mordowanie niewinnych jednak mam obowiązek wobec Króla Feniksa i Ulthuanu. Oby Asuryan wsparł mnie w tej walce.
- Z dziennika Elurlila Dashlaffa Mistrza Miecza

15.Imie: Tichi-ichi - skink chef

Tichi-ichi był dowódcą odziału przepatrywaczy w Lustrii. Poważany w mieście Hexoatl, Wódz Skinków odpowiadał tylko przed Slannami. Może to z powodu jego nienaturalnego koloru skóry o ciemno czerwonej barwie... Mówiono że to błogosławieństwo samego Soteka. Było to prawdą. Jego ciało znaczyły oznaki Czerwonego Miotu Tehenhuaina spod znaku Wężowego Boga. Gdy pewnej felernej nocy, podczas najazdu ludzi z Imperium dostał się do niewoli trafił na wyjątkowo łaskawego "pana". Jego "właścicielem" był jeden z użytkowników magii, niejaki Hans Drischner. Dzięki swoim zaklęciom mógł porozumiewać się z Tichi'm w jego własnym języku. Wiedział dobrze ze Skinki to inteligentne, światłe i honorowe stworzenia więc zaproponował mu udział w sławnej Arenie Śmierci na jasnych warunkach. Albo zginie z ręki innego uczestnika, albo wygra a co za tym idzie odzyska wolnosc i wróci do Lustrii. Pazerny Hans czuł brzęczący zarobek w tym procederze.
Tichi-ichi nie miał wyjścia ale wiedział napewno że ten brodaty starzec słono zapłaci za swoją arogancję wobec Dziecka Bogów.
Mijały tygodnie podróży z Altdorfu do Karak Vlag. Mała, sprytna jaszczurka zdobywała zaufanie czarodzieja opowiadając mu wymyślone historię o artefaktach i wiedzy Starożytnych. Pewnej nocy Hans opowiedział mu o uczestnikach areny na których składają się najróżniejsze plugastwa tego świata jak Skaveni, Zwierzoludzie... Tichi zainteresowany tymi pierwszymi poprzysięgł pokonać każdego ze szczurzego pomiotu z jakim przyjdzie mu walczyć. Już tylko 2 doby dzieliły ich od miejsca gdzie odbywa się ta przeklęta impreza.
Tichi-ichi znał już swoje przeznaczenie. Albo jego życie albo wolność, a jeśli wygra wolność, pierwsze co zrobic to roztrzaska czaszke temu staremu głupcowi...

16.Imie: Mardagg Kościogniot

-Strzelać!!!Strzelać!!!Zabijcie to Monstrum!!- wykrzyczał Jorgen zanim jego ciało zostało rozszarpane przez potworną bezkształtną masę mięsa. Chwile później potwór zaczął toczyć się w stronę przerażonych Obsługantów Imperialnego Piekielnika. Potężna Armia wyznawców Khorna masakrowała obrońców miasta, wykrzykując bluźniercze modlitwy i przekleństwa. Ciężka kawaleria Chaosu z impetem zderzyła się z Imperialnymi Kawalerzystami, Kapłani bitewni Sigmara wzywali obrońców aby stawali mężnie przeciwko brutalnym Berserkerom walczącym dla ich potężnego władcy, samego Mardagg’a Kościogniota, błogosławionego bohatera Pana czaszek.
-Krew dla Boga Krwi, Czaszki na Tron czaszek- wykrzykiwali wojownicy. Obrońcy miasta wiedzieli ze bitwa jest już przegrana a ucieczka daremna, pozostała im tylko chwalebna śmierć za Sigmara. Z nadejściem nowego dnia miasto upadło, mieszkańcy zostali wymordowani bez wyjątku. Starcy, wojownicy, kobiety i ich dzieci. Wszyscy zostali ofiarowaniu Khornowi. Mardagg dumnie wkroczył zamku stojącego na szczycie góry po środku miasta. Podłoga i ściany były umazane w krwi gdzieniegdzie dało się jeszcze słyszeć kakofonię jęków i płaczu konających niedobitków, lecz najbardziej dało się słyszeć szyderczy śmiech dudniący w salach zamczyska. Kościogniot postanowił że tę noc spędzi w komnatach tego pałacu a następnego dnia ruszy kontynuować swoją Kampanie przeciwko wyznawcom Sigmara. Podczas snu Bohater doświadczył niezwyklej wizji od samego Krwawego Boga, w wizji Khorne nakazał mu samotnie wyruszyć na poszukiwanie godnych przeciwników w okolice twierdzy Karak Vlag, gdzie żekomo organizowana jest Arena Śmierci. Mardagg Obiecał Panu Czaszek że wygra ową arenę ku jego chwale, a każdego pokonanego przeciwnika poświęci dla Niego. Kohrne obiecał Mardaggowi wieczną chwałę jako Demoniczny Książę jeśli wypełni swoja obietnicę, lecz jeśli Błogosławiony Bohater nie dotrzyma danego słowa zostanie zamieniony w bezmyślny pomiot Chaosu, Zabawkę w rękach Boga Krwi. Tak oto Mardagg Kościogniot z samego ranka wydal rozkazy i samotnie dosiadając swojego demonicznego wierzchowca ruszy w stronę twierdzy aby wziąć udział w Arenie i odnaleźć swe przeznaczenie.
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 20:22 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 1 raz.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Kołek
Falubaz
Posty: 1147
Lokalizacja: Gdańsk-SNOT

Post autor: Kołek »

exalted chaos champion(czy jakmu tam :wink: )
długi miecz
chaos armour(pełna płytówka)
piętno malala
berserker


Imię tego championa jest tak straszne że nawet demony boją się je wypowiadać(nikt tak długo go nie wypowiadał że on sam nawet go nie pamięta), jako wyznawca Malala champion ten niszczy wszystko jak zarówno swoich kamratów, więc nie cieszy się poprularnością innych bogów chaosu, choć khorn przymyka na niego oko bo champion ten zabił więcej razy niż nie jeden wybraniec pana czaszek, pewnego dnia objawiłmu się Malal i wybrał go na jego posłańca by wysłał wieść wszystkim że jego PAN powróci w chwale i zniszczy wszystko co stanie mu na drodze. Champion uradowany możliwościami jakie dał mu jego bóg, ruszył w świoat by zniszczyć wszystko co tylko istnieje, pewnego miłego dnia powycięciu paru rycerzy zakkonych z imperium dowiedział się z dokumentów które przewozili o arenie która ma wyłonić nalepszego wojownika.No cóż, co mógł zrobic ten biedny malalita.... po prostu poszedł napierda%$ć :wink:

Awatar użytkownika
Vincent
Kradziej
Posty: 978
Lokalizacja: Rzeszów

Post autor: Vincent »

Rafael "Ręka Nienawiści" - Exalted Chaos Champion
Broń: Miecz oburęczny(Mściciel)
Zbroja: Chaos Armour
Dodatki:Piętno Malala
Umiejętności: Wyszkolony

Rafael od zawsze starał się doskonalić w praktycznie każdej dziedzinie życia, nic dziwnego że już jako młody mężczyzna przyciągną uwagę Boga Renegata. Niespełna dwadzieścia lat temu Malal osobiście powołał Rafaela do służby. Mieszkał w nie wielkiej wiosce, kiedy wrócił po załatwieniu pewnych ważnych spraw w pobliskim mieście zastał tylko zgliszcza, wpadł w szał, wtedy pojawił się Malal. Powiedział że to sprawka Zwierzoludzi wyznających Khorna wskazał mu drogę do ich obozu i wręczył ogromny dwuręczny miecz, gdy tylko Rafael ich znalazł wyrżną wszystkich w pień. Po zakończeniu rzezi Malal nadał swojemu nowemu słudze przydomek Ręka Nienawiści i posłał go do Srebrnej Kosy w Nuln gdzie miał się zgłosić do jego czarnoksiężników i wykonywać zadania które on im przekazywał. Od tamtej pory Rafael zajmował się głównie zwalczaniem demonów i wyznawców innych bóstw co sprawiło, że jest wręcz tropiony przez sługi chaosu. Nie raz walczył przeciwko Łowcom Czarownic co sprawiło że jest również ścigany na terenie całego imperium. Bezpiecznie może się czuć jedynie w takich miejscach jak Srebrna Kosa właśnie tam usłyszał od pewnego czarnoksiężnika o Arenie nieopodal Karak Vlag.
Jego hełm miał kształt czaszki z wielkimi długimi rogami, odziany był w długi poszarpany brunatny płaszcz, a na plecach wisiał Mściciel ten sam miecz który otrzymał prawie 20 lat temu od samego Malala. I oto kroczył w bramy areny by zdobyć jeszcze większą sławę i służyć swemu panu, "Ręka Nienawiści", jego serce było wręcz przesiąknięte tym uczuciem dawało mu ono siłę i było źródłem jego determinacji, a służba Bogu nienawiści była całym jego życiem...
Ostatnio zmieniony 7 lut 2009, o 22:21 przez Vincent, łącznie zmieniany 3 razy.

MarsnTwix
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 148

Post autor: MarsnTwix »

Jameez Weenye - Skaven Assassin
Broń: pazury bitewne z truciznąx2
Zbroja: -
Dodatki: 2xpistolet
Umiejętności: szczęściarz

Historia://Zapala cygaro, zaciąga się// Naggaroth zawsze potrzebował ludzi takich jak ja. //Wypuszcza dym mrużąc oczy w zachodzącym słońcu pustyni // W miejscu, gdzie jedyne prawo to prawo doboru naturalnego, a bóg jest nieobecny musi znaleźć się jakiś szeryf... //Przetacza się westernowy krzaczor// Dlatego jeździłem od miasteczka do miasteczka ścigając największe szumowiny Dzikiego Zachodu. Co mi z tego przyszło? Oczywiście pieniądze, masa pieniędzy... Jestem pokerzystą. Ostatnio bardzo pechowym pokerzystą. Teraz Gruby Udohl z saloonu w Shiny Queek nie dość że trzyma całą moją kasę, to jeszcze wyznaczył nagrodę za moją głowę. Ta arena to moje ostatnie rozdanie. Postawiłem na siebie wszystko. Albo wygram swoje pieniądze albo spotkam śmierć. Jakie mam karty? Cóż, jedna nazywa się "Prawo", a druga "Jurysdykcja", są najszybsze na całym zachodzie, a każda z nich wchodzi z świecącym, zielonym żetonikiem w bębenku. Podbijasz stawkę?[/i]
Ostatnio zmieniony 7 lut 2009, o 22:30 przez MarsnTwix, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Possessed
Mudżahedin
Posty: 292
Lokalizacja: WaWa

Post autor: Possessed »

Lok'Qua'Chaq (Saurus Scar-Veteran)

Broń - Halabarda (made in Lustria)
Pancerz - Średni (made in Lustria)
Dodatki. Redukcja obrażeń (twardym trzeba być, a nie miętkim)
Umiejętności. Agresywny (mało powiedziane)


Loq'Qua'Chaq, od zawsze wiedział po co istnieje, istniał tylko po to by walczyć. Walka jego naturą. Krew jego przeznaczeniem. Od zawsze jego gatunek miał wyłącznie służyć w walce w imieniu pradawnych. Pochodził z Huatl, tam służył, tam wypełniał swoje obowiązki. Jednym z obowiązków była walka z pomniejszymi rasami które przybijały do wybrzeży Lustrii. Podczas jednej z wielu krwawych walk w celu wypędzenia najeźdźców, w podczas którego oddział Loq'Qua'Chaq'a został zmasakrowany sam został ciężko ranny i wzięty do niewoli. Najeźdźcy postanowili że przerośnięta jaszczurka idealnie nada się na gladiatora lub niewolnika. Wolał śmierć od upokorzenia. Został sprzedany jakiemuś zbyt bogatemu bretońskiemu kupcowi który postanowił wystawić go jako kandydata na Arenie Śmierci - węsząc udany zarobek. Loq'Qua'Chaq'a zadaniem miało być teraz wyłącznie przelewanie krwi ku uciesze innych? Taka perspektywa wprawiła go w euforie, mógł przelewać krew by ulżyć swojemu upokorzeniu, by ulżyć swojemu pragnieniu, tym więcej krwi tym lepiej... krew która przynosi ukojenie, zachwyt… nie dla chwały, wyłącznie by zemścić się za krzywdy jakie mu wyrządzono. Bić, miażdżyć, gwałcić, ciąć, siekać, obcinać wszystko - najlepiej każdego kto wpadnie pod kły i pazury…
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 12:05 przez Possessed, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
warkseer
Wodzirej
Posty: 741
Lokalizacja: żyrardowskie kanały

Post autor: warkseer »

VESKITH
Skaveński Chieftain
kadzielnica plagi
ciężka zbroja
eliksir ze spaczenia, bomba paraliżująca
szczęściarz

Tak-tak. Vestith spożył kolejną dawkę spaczenia, tak miłe i znajome od dawna wizje rzezi i tortur stanęły mu przed jedynym okiem. W sumie to jego przebiegły plan zagnania tego pokurcza na arenę i zamordowania go tam udał się w 100%, nie-nie norma została wykonana w 110%. Przecież pozbył się jeszcze tego bezużytecznego Pożal-Się-Rogaty-Szczurze rynsztokowca, jak on miał... Skith...
Z resztą jest to bez znaczenia, znów nadeszła kolejna przepojona krwią i krzykiem wizja. Veskith postanowił rozkoszować się chwilą. Przypomniał sobie tego wieśniaka z wielkim toporem, który wręcz masakrował przeciwników... Czyżby cała ta napowierzchniowa banda była tak słaba, że taki prostak bez ogłady i finezjii był lepszy niż najwięksi czempioni chaosu?! Tak-tak, oni są stanowczo przereklamowani, przecież taki potężny przywódca Rasy Panów, jak Veskith, nawet by się nad nimi nie spocił. A czemu niby nie wziąć udziału w kolejnej edycji?! W sumie zwycięstwo mam pewne...

*************

Veskith mimo wieloletniej praktyki w jedzeniu czasami wręcz olbrzymich ilości spaczenia, nie wyzbył się przypadłości, którą kurduple nazwałyby kacem. Tak-tak, muszę opatentować coś na ten uporczywy ból głowy i zaniki pamięci...
Właśnie- właśnie, co ja wczoraj robiłem... NIE, nie, nie,nie... Cóż ja zrobiłem, kazałem mojemu bezpośredniemu, służalczemu pomagierowi Lurkowi, zgłosić mnie na Arenę. To wszystko jego wina, przecież to przykład ewidentnej zdrady, tak-tak zaraz się z nim policzę!!!
-Lurk, LURK!!! Pokrako, gdzie się podziewasz? LLLLUUURRRKKKK!!!
Nie ma go, uciekł, ZDRADA!!!
A gdzie ja jestem? Koszary, cela...
Przecież ten wieśniaczy topór jest taki olbrzymi!!!
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 06:30 przez warkseer, łącznie zmieniany 4 razy.

Awatar użytkownika
Czopek
Masakrator
Posty: 2695

Post autor: Czopek »

Empire Captain - Rudolf von Grotzsche
Broń: młot oburęczny
Zbroja: Cięzki pancerz ( półpłytowa)
dodatki i gadżety:1. buty szybkości
2. 2xpistolet
Umiejętnośći :- precyzja w uderzeniu

... Dziesięciu heretyków powiadasz spopielił wzrokiem? I uważasz nadal że dzięki takim phi! bohaterom powstrzymają całą tą tłuszczę wrzodów na prowincji. Nie chłopcze - odradzam ja tobie paranie się zdradziecką piromancją gdzie jak stary krasnolud Brodg mawiał demon czyha tylko u wrót do twojej głowy by cię zniewolić...
- skąd krzat to wiedzieć mógł...
- nie przerywaj chłopcze! Chcesz zachować skórę w jednym kawałku to i nie pchaj się do tej bandy psychopatów co to ulegają samozniszczeniu po paru sztuczkach z fajerwerkami. Łap więc za stal i wracamy do obozu. Koniec treningu.
Wąską ścieżką podążali wśród gęstwiny w milczeniu wodząc wzrokiem dookoła w półmroku. Nie dalej jak w połowie drogi gdzie na małym wzniesieniu widniał majestatyczny samotny dąb. Tam młody żołnierz za chwilę przekonał się o wyższości stali nad paraniem się wiatrami magi.
Starając się nie stanąć na gałązkę przed sobą by nie robić hałasu niepotrzebnie uniósł głowę a jego oczom ukazał się wśród krzaków zaśliniony pysk z kłami na wierzchu i czerwonymi ślepiami. Nie zdążył wydać okrzyku zdziwienia gdy w jego napierśnik wbiła się marnej roboty strzała goblińskiego jeźdzca. Strach ogarnął młodociana co zmiękczyło mu nogi tak że zanim zorientował się w sytuacji goblin wraz z wilkiem na skutek wystrzału zza pleców padł na ziemię z roztrzaskanym czołem.
- Pokaż grot - Rudolf rzucił okiem na strzałę która przy końcu wydawała się być umazana w jakiejś cuchnącej mazi. - Zatruta - masz gościu szczęście że nosisz tę blachę - poklepał po dobrej robocie imperialnych kuźni z lekkim uśmiechem pod wąsem. - Chcesz dalej popylać po tym świecie w spódniczkach i kaftanach? To nie długo pooddychasz. Rudolf schował pistolety jeszcze dymiące poczym z największą ostrożnością ruszyli lekko okrężną drogą do obozu. Był zadowolony ze swoich pukawek, że nie szwankują mimo długiego ich użytkowania. Ten spaśny kupiec faktycznie miał rację co do swego towaru.


Nocą 2 pułk Stirlandzkiej piechoty przygotowane na niespodziankę ze strony zielonych odparły pod dowództwem brata bliźniaczego Rudolfa wilczy najazd na obóz. Nazajutrz kompania dołączyła do armii elektorskiej.

14 lat w służbie armii imperialnej jako jeden z wybitniejszych wojaków w szermierce jak i dowodzeniu co równało się szybkim wspięciem na wyżyny hierarchi wojskowej ( w czym okazał się być nieoceniony brat )

Razu pewnego kłótnia z pewnym "zbyt pewnym" siebie czarodziejem co niezmiernie irytowało Rudolfa która zakończyła się śmiercią maga sprawiła, że jego osoba musiała zwyczajnie usunąć się z życia wśród swoich ludzi a zająć się banicją. Znalazł się razu pewnego nieopodal Karak Vlag - co mu zostało - wstapił by swym młotem położyć tego kogo mu jako przeciwnika wyznaczą - aż do śmierci jak sądził
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 12:13 przez Czopek, łącznie zmieniany 1 raz.

Chmuruś
Chuck Norris
Posty: 464

Post autor: Chmuruś »

Zaklepuje sobie miejsce ;)

Imię: Cyro, White Lion of Chrace
Klasa: High Elves Noble
Broń: Topór oburęczny
Zbroja: Ciężka zbroja
Dodatek: Lwi płaszcz
Umiejętność: Wyszkolony

Cyro od najmłodszych lat ćwiczył władanie toporem, urodził się w końcu w Chrace, krainie leśnych ostępów. Stąd wywodzą się najodważniejsi ze wszystkich elfów, straż przyboczna samego Króla. Nie wszyscy godni są tej służby i każdy musi najpierw wykazać się odwagą i umiejętnościami by przyłączyć się do straży bocznej Króla Feniksa. Wszyscy mówili mu, że i on w przyszłości dosiądzie zaszczytu tej funkcji. Z pierwszym zadaniem - zabiciem białego lwa, poradził sobie nadzwyczaj dobrze. Nie dał on szans bestii, dusząc ją gołymi rękami. Jako symbol po tej walce, ma on bliznę na prawym policzku. Jako drugie zadanie, Król, zlecił mu wzięcie udziału w arenie w Karak Vlag i powrót w chwale, tym samym rozsławiając potęgę Ulthuanu.
Ostatnio zmieniony 7 lut 2009, o 22:37 przez Chmuruś, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Bojo
Mudżahedin
Posty: 255
Lokalizacja: Łęczna->Przeklęta Kompania

Post autor: Bojo »

Goblin Big Bos->Mozgar Chan
Broń:Topór Oburęczny
Zbroja:Lekki Pancerz
Dodatki:
-mięso trolla
-eliksir odurzający
Umiejętności:Zajadłość

Ojoj biedny Mozgar. Mozgara boleć łeb, wilcza mać! ZDRAJCY!!!-krzyczał w swojej celi Mozgar.Niech to ich Mork i Gork pokarają psów szmerawych!-krzyczał dalej na całą celę, widać odurzający eliksir ciągle działał. Tak...Mozgar był Chanem koczowniczego plemienia "czarnego wilka" jego wilcza jazda była postrachem pobliskich wiosek ludziów,a teraz... Nic nie pamięta, musiał się dostać do niewoli. Tylko jak mogło do tego dojść?!-krzyczał dalej bezradny goblin, patrząc przez niewielką szczelinę na światło dzienne i nagle poczuł taką bezradność. Pierwszy raz poczuł że Mork i Gork go opuścili. A może to próba-pomyślał-cokolwiek to ma znaczyć będę walczyć nie dam się! mam swój magiczny napój! Jestem Mozgar, Chan "czarnego wilka"! pozabijam ich cokolwiek to ma znaczyć, to całe moje porwanie! HAhahaha-gardłowy śmiech umilkł wraz z przytknięciem bukłaka do ust goblina, po czym zapadł w sen...

:wink: witam po raz pierwszy na arenie

Awatar użytkownika
Dead_Guard
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 189
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Dead_Guard »

Sarmattan IV (Tomb Prince)
Zbroja: lekka zbroja
Broń: dwuręczny miecz
Dodatek: przeklęta broń
Cecha: precyzja w uderzeniu

-Przeklinam cię!!! Na złociste piaski Nehekary, przeklinam cię! Obyś nigdy nie znalazł spoczynku zdradliwy książę! - kapłan wzniósł palec do góry wykrzykując niezrozumiałe klątwy w stronę księcia.

Obrzydliwy odgłos rozrywanego mięsa i miażdżenia kości rozległ się po wielkiej świątynnej sali. Ciało kapłana upadło na ozdobioną posadzkę, przecięte wpół potężnym ostrzem.

-Nikt nie będzie groził osobom królewskiej krwi, a na pewno nie wy, żądni władzy kapłani - książę odwrócił się do czterech pozostałych kapłanów - Gdy mój ojciec się dowie o waszej zdradzie, wszyscy stracicie życie.

-Wątpię mój drogi książę - jeden z kapłanów wysunął się o krok z ironicznym uśmiechem. I z takim też uśmiechem postradał życie na miejscu.

Jeśli będzie trzeba, zabiję was wszystkich! - podniósł ogromny miecz w pozycji gotowej do walki.

Pozostały przy życiu kapłan zaczął się obrzydliwie śmiać:
- Ty? hahaha, ty nigdy nas nie pokonasz, zostałeś przeklęty, możesz nas zabić nawet setkę, ale klątwa pozostanie - kolejne uśmieszki pełne sarkazmu pojawiły się na twarzach kapłanów, którzy tym razem nie postąpili przy tym kroku do przodu - A teraz pozwól "panie", że się oddalimy, król nas potrzebuje. Bądź pewien, że twoja zdrada książę będzie znana w całym królestwie.

Tego dnia padło jeszcze wiele trupów. Książe został pochwycony żywcem i ogłoszony, ku niezadowoleniu króla, zdrajcą . Oskarżony o wymordowanie wielu kapłanów. Za takie czyny kara była jedna - pogrzebanie żywcem. Tak też się stało...
--------------------------------------------------------------------------------------

-Hans, młodzieńcze spójrz tutaj, na ten starożytny zapis na ścianie, co widzisz?
-Już idę profesorze, właśnie pisałem list do muzeum w Nuln o naszym małym odkryciu.
-Małym!? To duże odkrycie i choć może wydawać się małe lub nic nie znaczące dla plebsu to dla nas naukowców i odkrywców to kolejny piękny krok ku rozwinięciu naszej niewielkiej wiedzy o kulturze Nehekary, to naprawdę ekscytujące - brodacz aż zatarł ręce z zachwytu - a nie mniej to co jest tu napisane, tu na wejściu do kolejnej z sal, spójrz drogi chłopcze, no spójrz.
- Eee, no kolejna mumia tu jest pochowana, nic ciekawego profesorze - Hans rzucił okiem na kolejne rysunki z których mało co rozumiał i znudzony otworzył torbę z jedzeniem - lepiej coś zjedzmy, już późno po południu.
- Czy ty się w ogóle słyszysz chłopcze? wiesz co to za mumia? - profesor przybrał minę obrażonego, jakby ktoś splunął mu w twarz - To sam Sarmattan IV, pochowany żywcem, za niesłuszne oskarżenie o zdradę. Mało tego rzucono na niego klątwe...
- bla bla bla, profesorze to tylko kolejne bajki, mumie i klątwy, oraz ta cała otoczka niewiedzy, która buduje klimat opowieści opowiadanych przez bajarzy - Hans, właśnie otwierał menażkę z jakimś podłym żarciem - weźmy przedmioty które odkryliśmy i wracajmy do Imperium.
- Tu nie ma żartów Hans, klątwy to nie bzdury, a ta rzucona na Sarmattana nie była błaha, według ksiąg z bibliotek jednego z miast Arabii, klątwa ta powoduje, że ofiara nigdy nie spocznie i będzie cierpiała, dopóki dopóty, hmmm no właśnie, nigdzie nie jest wyraźnie napisane jak można znieść klątwę, zastanawiające...
- Dobra otwierajmy te wrota, bierzmy umarlaka do worka i wracajmy bo z każdym dniem na tym upale i z dala od przedniego piwa i pięknych dziewcząt, tracę ochotę do życia - Hans odłożył jedzenie i podniósł łom - no to zaczynamy panie profesorze.
- Ale uważaj chłopcze, nie uszkodź kamienia, jest bardzo ważny.
- Bla, bla profesorze, do dzieła - Młodzik zaczerwienił się z wysiłku, ale ciężki kamień ruszył się - ale to cholerstwo ciężkie.
- Wystarczy Hans, teraz poświeć tu pochodnią zupełnie nic nie widzę.
- Co to? Co jest... Cholera, uciekajmy profe...
- Na Sigma...
-------------------------------------------------------------------------------------

"...klątwa kończy się wraz z życiem, koniec życia nastąpi w drodze na północ, mając góry wszędzie wokół siebie..." Fragment z nieodkrytej księgi Pustyni, rozdział 6, wers 45 i 46
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 12:01 przez Dead_Guard, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
galahar
Mudżahedin
Posty: 230

Post autor: galahar »

Rogacz - Wargor
Rogi, twardogłowy, mikstura siły
Broń: maczuga.
Zbroja: lekka, brudna ze sporą ilością zeschniętej krwi.

Rogacza od zawsze wyróżniała twarda głowa oraz wspaniałe rogi, którymi obdarzyła go matka natura (z niewielka pomocą sił chaosu). Uwielbiał dać komuś „z dyńki” lub wziąć kogoś „na rogi” a największą przyjemność sprawiało mu rozrywanie na strzępy i pożeranie swoich ofiar. Niejeden mężny wojownik trząsł portkami na jego widok, zwłaszcza gdy rozprawił się już z paroma przeciwnikami i miał na swoim futrze sporo śladów świeżej krwi. Rogacz nigdy nie patyczkował się ze swoim obiadem. Jeśli nie udało mu się stratować przeciwnika, jeden lub dwa celne machnięcia maczugą zwykle kończyły sprawę i można było zasiąść do uczty. Na bardziej wymagających przeciwników raczej nie polował. Kilka razy zdarzyło mu się zaszarżować na jakąś „konserwę”, lecz było to zwykle z przymusu, gdyż ciężko było z takiej „puszki” cokolwiek wydobyć.
Pewnego razu, gdy polował na „świeży obiadek” wpadł na niego pewien czarownik. Rogacz bardzo się zdziwił, gdyż nikt nigdy nie ośmielił się wpaść na niego tak znienacka. W chwilę później wszystko się wyjaśniło. Czarownik uciekał właśnie przed innym zwierzoludem, który najwyraźniej chciał go zjeść, lecz na widok Rogacza zatrzymał się, zlustrował dokładnie imponujące rogi i czmychnął między najbliższe drzewa. Rogacz początkowo chciał zjeść czarownika na miejscu, lecz ten przemówił do niego w języku, który o dziwo zrozumiał. Wspominał coś o turnieju – myślał gorączkowo Rogacz. – Mam stoczyć kilka walk i dostać wspaniałą nagrodę (mam nadzieję, że to będzie świeży obiadek, oby tylko smaczniejszy od tego nędznego czarownika). Acha i co to za woda w tym dziwnym czymś (mikstura)?

Awatar użytkownika
Kokesz
Kretozord
Posty: 1749
Lokalizacja: kolebka cywilizacji

Post autor: Kokesz »

A co z herosami kosztującymi do 50 pkt? Ludzie mogą mieć 2 umiejętności? Można wziąć paymastera i miałoby znaczenie to, że jest BSB?
Ostatnio zmieniony 7 lut 2009, o 21:08 przez Kokesz, łącznie zmieniany 2 razy.

Matys
Pseudoklimaciarz
Posty: 32

Post autor: Matys »

sir Luke
Paladyn

ciężka zbroja, tarcza, długi miecz

Płonąca broń
mistrzowska broń
Cnota Rycerskiego Paladyna

Sir Luke jako najmłodszy syn bogatego lorda, otrzymał po ojcu jedynie szanowane nazwisko. By zdobyć sławę i znaczenie w kręgach bretońskiej arystokracji rozpoczął karierę wojskową. Gdy wreszcie osiągnął odpowiedni wiek oraz doświadczenie złożył śluby wędrownych rycerzy. Od tamtej pory podróżuje po całym świecie w poszukiwaniu Pani oraz Graala. Obecnie w celu oczyszczenia duszy prowadzi prywatną krucjatę przeciwko złym stworzeniom, a gdzie jest ich więcej niż na arenie ?

Awatar użytkownika
Manfred
Postownik Niepospolity
Posty: 5910
Lokalizacja: Cobra Kai

Post autor: Manfred »

Dan the Dark, Black Fortress Commander
Topór
Ciężka zbroja + tarcza
Wyszkolony + Przeklęta broń

Krasnolud chaosu widział nie jedno, nic go nie zdziwi. Przeżył wiele bitew, z najróżniejszymi wrogami, tłumił powstania buntowników, bronił granic Krainy Ognia. Wierny sługa Hashuta, oddany radzie Kapłanów. Nosi czarną półpłytową zbroje na środku której płoneła Runa symbolizująca Hashuta Ojca Ciemności. W prawej ręce dierży potężny topór wykuty w kuźniach Zharr-Nagrund przepełniony mroczną magią, okuty w Runy krasnoludów Chaosu. Hełm z wycięciem na oczy i cześć twarzy w kształcie litery T, w lewej ręce trzyma zaś czarną trójkątną tarczę.
Karak Vlag zapomniana forteca jego dawnych braci z Gór Krańca Świata. Te krasnoludy skazały jego praojców na wygnanie i pewną śmierć, nienawidził ich, bardzo lubił zabijanie krasnoludów z zachodnich gór. Wiele dni podróżował do ruiny dawniej potżęnej fortcey. Urzędował tu teraz poteżny czarodziej. Dan szuka starych krasnoludzkich artefaktów, ksiąg i innych podobnych przedmiotów. Walka na arenie to honor dla każdego krasnoluda również tego któy wierzy w Mrocznego Ojca, więc nie mógł odmówić wyzwania. Pozaym za występ w arenie czarodziej zobowiązałsię oddać kilka starych ksiąg krasnoludów w ręce dowódcy Czarnej Fortecy.

Awatar użytkownika
Kokesz
Kretozord
Posty: 1749
Lokalizacja: kolebka cywilizacji

Post autor: Kokesz »

Alfred Zieledymny, niziołek (kapitan DoW)
Ekwipunek: rapier, sztylet, średnia zbroja
Dodatki: mikstura odporności (duża)
Umiejętności: dobry refleks, precyzja w uderzeniu
Stary kronikarz pisze:48 lata temu w niewielkiej wiosce zwanej Slupbaum, położonej na północy Zgromadzenia, między Lasem Altern a granicą z Sylvanią, urodził się Alfred Zieledymny. Mieszkańcy wioski zajmują się głównie uprawą zbóż i tytoniu, który porasta niewielkie wzgórza w okolicy. Ojciec Alfreda był rolnikiem, a matka zajmowała się domem. Razem z Alfredem mieli oni piątkę dzieci: trzech synów (Magnusa, Alfreda, Gothfryda) i dwie córki (Agnes, Eve).

Dzieciństwo Alfreda nie różniło się od dzieciństwa jego rówieśników. Jego rodzice bardzo dbali o niego, jak i o resztę jego rodzeństwa. Najwięcej czasu zajmowała mu zabawa z braćmi i przyjaciółmi. Biegał po polach, sadach. Uczył się strzelać z procy do ptaków siedzących na gałęziach drzew. Oczywiście zabawa nie była jego jedynym zajęciem, lecz we wczesnych latach dominującym. W raz z wiekiem coraz więcej czasu musiał poświęcić na pomoc ojcu i matce. Wraz ze starszym bratem - Magnusem i młodszym - Gothfrydem, pomagał ojcu w czasie żniw czy w opiece nad bydłem. Matce pomagał głównie w sprzątaniu, choć bywało, że coś ugotował.

Już od młodych lat widać było, że Alfred będzie jak na niziołka wysoki. Mógł się też pochwalić dość dużą naturalną siłą, która wzrosła jeszcze bardziej dzięki pracy na roli. Te dwie cechy odziedziczył on po swoim dziadku od strony matki, który był znany równie dobrze ze swojego wzrostu i mocnych barów, jak i z umiłowania do piwa. Po ojcu odziedziczył ciemne kasztanowe włosy i brązowe oczy.

Jako że Alfred miał starszego brata wiadome było, że to właśnie Magnus przejmie rodzinne gospodarstwo. Młody Alfred musiał sobie poszukać innego zajęcia niż praca na roli. Długo nie mógł się zdecydować czym się zająć. Z pomocą przyszedł mu jego wuj Teodor Zieledymny, który w Slupbaum był Starszym i zajmował się administrowaniem tą niewielką osadą. Teodor dostrzegał naturalne talenty chłopca – siłę, celne oko oraz opanowanie. Wysłał go więc do Eicheschatte – stolicy Zgromadzenia. Tak, mając 24 lata Alfred udał się w pierwszą w swoim życiu podróż. Jak dotąd jego świat ograniczał się do Slupbaum i okolicznych pól i wzgórz. Teraz zaś miał się udać do największej miejscowości w Krainie Zgromadzenia.
Początkowo po przybyciu do Eicheschatte czuł się nieswojo. W jego rodzinnej wsi było około dziesięć domów. W stolicy oczywiście było ich więcej. Dlatego początkowo miał problemy z poruszaniem się po mieście. Jednakże dzięki wrodzonej uprzejmości swoich rodaków udało mu się odnaleźć odpowiedni urząd. Tam dzięki listowi polecającemu od swojego wuja, został przyjęty w poczet strażników pól. Alfred był niezwykle dumny z tego faktu. Wiele słyszał o odważnych Niziołkach, którzy potrafili bronić mieszkańców Zgromadzenia przed dzikimi zwierzętami czy nawet ożywieńcami z Sylvanii.

Trzy dni po przybyciu do Eicheschatte Alfred rozpoczął szkolenie. Doskonalił strzelanie z procy, po raz pierwszy dosiadł kuca. Podstawowe szkolenie, które przypominało szkolenie wojskowe, trwało kilka miesięcy. Po jego zakończeniu młody Zieledymny został wysłany Fallenblatt, przy granicy z zapomniana przez bogów Sylvanią. W tym miasteczku, a raczej w jego okolicy Alfred przeszedł właściwe szkolenie. Pod okiem oświadczonego strażnika pól Ralfa Białostopego, uczył się jak przetrwać w lesie i na pustkowiach. Poznawał sztukę tropienia, skradania się i kamuflowania się przy wykorzystaniu dostępnych środków. Uczył się jak przemieszczać się nie postrzeżenie i jak atakować znienacka. Wysłuchiwał opowieści o nieumartych, którzy grasują w niedalekiej Sylvanii i stanowią największe zagrożenie dla niziołków. Poznawał sposoby walki z tymi nieczystymi stworami. Dowiedział się, że strach może dodać sił, jeśli tylko uda się go opanować.

Będąc pod opieka Ralfa Alfred wykonał swoja pierwszą misję przepędzenia watahy wilków, która powodowała znaczne szkody w hodowlach rolników. Ta misja była pierwsza, lecz nie ostatnia. Po zakończeniu szkolenia Zielodymny zaczął samotnie patrolować równiny w okolicy granicy z Sylvanią. W swojej kilkunastoletniej karierze strażnika, wielokrotnie stykał się z niebezpiecznymi, dzikimi zwierzętami. Często w takich sytuacjach, gdy ze strony dzikich zwierząt byli zagrożeni mieszkańcy osad, Alfred musiał współpracować z innymi strażnikami. Dzięki temu razem mogli przepędzić czy to watahę wilków czy samotnego, starego niedźwiedzia, który w poszukiwaniu łatwej zdobyczy zszedł z gór. Ochrona przed drapieżnikami, była dla Alfreda chlebem powszednim. Rzadziej otrzymywał misje rozprawienia się z jakąś bandą ludzkich rzezimieszków, którzy zapuścili się, w ich mniemaniu, w bezpieczne dla nich rejony. Jak wiadomo nawet niziołek, znany wśród swoich za silnego nie dorównywał siłą przeciętnemu człowiekowi. Jednakże lekceważenie strażników pól prowadziło zawsze bandytów do bolesnej prawdy. Błyskawiczne ataki i deszcz kamieni zawsze wystarczał, by przegonić intruzów.

Mimo pokojowej natury niziołków, strażnicy pól są tymi nielicznymi z pośród nich, którzy są w każdej chwili przygotowani do walki. Cechą wspólną strażników jest hardość ducha. Alfred, żyjąc pośród nich, może nie stał się odważny niczym krasnoludzki wojownik, ale na pewno nauczył się opanowywać swój strach. Opanowanie wielokrotnie uratowało mu życie. Warto choćby wspomnieć jedną potyczkę z bandą z Stirlandu, która przekroczyła niegdyś granicę Zgromadzenia i zaczęła napadać na okoliczne wioski rabując co się da. Trzeba przyznać, że w tamtym roku plony nie były największe, więc każda strata bolała tym bardziej. Alfred był członkiem grupy strażników oddelegowanej do wytropienia i rozprawienia się z tą bandą ludzi. Jak zawsze udało się niziołkom zaskoczyć przeciwników. Aczkolwiek mimo strat intruzi nie dali się tak łatwo przegonić i odpowiedzieli strzelając z kusz i pistoletów. Bandyci rzucili się na ukrytych w zaroślach strażników. Jeden z nich przeskoczył przez krzaki i znalazł się wprost przed Alfredem. Każdy inny Niziołek widząc człowieka trzymającego topór zacząłby uciekać jak najdalej. Jednak opanowanie i nabyte doświadczenie podpowiedziało Alfredowi co ma robić. Niziołek wiedząc, że tuż obok jest zarośnięty staw, zerwał się do biegu. Wskoczył między zarośla. Napastnik zaczął go gonić i również wbiegł w pobliskie skupisko krzewów. Tam ku zdziwieniu bandyty nagle pojawił się staw. Wpadł on z wielkim pluskiem do wody. Zielodymnemu pozostało jedynie uniemożliwić mu wydostanie się ze stawu.

Granica z Sylvanią powoduje, że strażnicy pól muszą być przygotowani na spotkanie z nieumarłymi. Alfred będąc jeszcze strażnikiem nie spotykał ich często na swej drodze. Aczkolwiek na własnej skórze odczuł jak niebezpieczni z nich przeciwnicy. W jednym z takich spotkań został poważnie raniony przez ożywionego stwora. Na szczęście Morr nie chciał go jeszcze zabrać do siebie i po kilkudniowych męczarniach, medykom udało się go uratować. Te nieliczne napaści nekromanckich sług z Sylvanii były częścią opowieści, jakie Niziołek snuł wieczorami, pod czas nielicznych odwiedzin w jego rodzinnej wsi. Sam ze względu na tryb życia nie założył rodziny.

Przyszedł jednak dzień, który pozostawił w sercu Alfreda wiecznie otwartą ranę. Gdy miał on 39 lat na ziemie Zgromadzenia wtargnęła kolejna horda nieumartych. Nie udało się jej od razu powstrzymać. Nim atak został odparty wielu mieszkańców Krainy Zgromadzenia straciło życie. Wśród ofiar była cała rodzina Alfreda. Oddział ożywieńców napadł którejś nocy na wieś i nie zostawił nikogo przy życiu. Wiadomość wstrząsnęła młodym strażnikiem. Porzucił swój dotychczasowy fach i poprzysiągł sobie, że odnajdzie tego kto był odpowiedzialny za śmierć jego bliskich. Stał się łowcą wampirów. Wielokrotnie zapuszczał się na przygraniczne tereny Sylvanii w poszukiwaniu jakiejkolwiek informacji o nekromancie, który był odpowiedzialny za atak, tak dotkliwy dla Zieledymnego.

Przez lata bez owocnych poszukiwań Alfred nabył wiele nowych zdolności. Chciał być dobrze przygotowany ma spotkanie z tą najważniejszą osobą w jego życiu. Osobą, która trzymała go przy życiu. Osobą, którą pragnął… zabić. Wędrował samotnie po Zgromadzeniu, zapuszczał się w głąb przeklętej Sylwanii, odwiedzał inne rejony Imperium. Wszystko co robił miało go przybliżać do upragnionego celu.

Pewnego dnia Alfred samotnie wyruszył w stronę gór kryjących stare krasnoludzkie twierdze...
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 08:41 przez Kokesz, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Master of reality
Oszukista
Posty: 833
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Master of reality »

Elurlil Dashlaf Mistrz Miecza
High elf noble
Miecz dwuręczny
ciężka zbroja
mistrzowska broń
precyzja w uderzeniu

43 dzień poszukiwań przywódcy kultu rozkoszy. Dzisiejszy dzień dal nadzieje na zabicie zdrajcy. Nieopodal Karak Valg napotkałem duża grupę awanturników różnych ras. Dowiedziałem się od nich iż czekają na coroczne wydarzenie zwane Areną śmierci. Gdzieś wśród nich znajduje się druchii którego szukam, wyczuwam go, jednak zaatakowanie go w tym tłumie możne okazać się niebezpieczne. Moim zadaniem jest ujęci lub zgładzenie go wygląda wiec na to ze będę musiał wziąć udział w walce. Wprawdzie nie podoba mi się mordowanie niewinnych jednak mam obowiązek wobec Króla Feniksa i Ulthuanu. Oby Asuryan wsparł mnie w tej walce.
- Z dziennika Elurlila Dashlaffa Mistrza Miecza

Awatar użytkownika
Lasti
Falubaz
Posty: 1447
Lokalizacja: Kraków/Azyr

Post autor: Lasti »

Imie: Tichi-ichi
Klasa: Skink Chief
Sprzęt: maczuga (ta Lizardmeńska z metalu z kolcami), tarcza, lekka zbroja
Dodatki: buty szybkości, mistrzowska broń
Zdolności: dobry refleks


Tichi-ichi był dowódcą odziału przepatrywaczy w Lustrii. Poważany w mieście Hexoatl, Wódz Skinków odpowiadał tylko przed Slannami. Może to z powodu jego nienaturalnego koloru skóry o ciemno czerwonej barwie... Mówiono że to błogosławieństwo samego Soteka. Było to prawdą. Jego ciało znaczyły oznaki Czerwonego Miotu Tehenhuaina spod znaku Wężowego Boga. Gdy pewnej felernej nocy, podczas najazdu ludzi z Imperium dostał się do niewoli trafił na wyjątkowo łaskawego "pana". Jego "właścicielem" był jeden z użytkowników magii, niejaki Hans Drischner. Dzięki swoim zaklęciom mógł porozumiewać się z Tichi'm w jego własnym języku. Wiedział dobrze ze Skinki to inteligentne, światłe i honorowe stworzenia więc zaproponował mu udział w sławnej Arenie Śmierci na jasnych warunkach. Albo zginie z ręki innego uczestnika, albo wygra a co za tym idzie odzyska wolnosc i wróci do Lustrii. Pazerny Hans czuł brzęczący zarobek w tym procederze.
Tichi-ichi nie miał wyjścia ale wiedział napewno że ten brodaty starzec słono zapłaci za swoją arogancję wobec Dziecka Bogów.
Mijały tygodnie podróży z Altdorfu do Karak Vlag. Mała, sprytna jaszczurka zdobywała zaufanie czarodzieja opowiadając mu wymyślone historię o artefaktach i wiedzy Starożytnych. Pewnej nocy Hans opowiedział mu o uczestnikach areny na których składają się najróżniejsze plugastwa tego świata jak Skaveni, Zwierzoludzie... Tichi zainteresowany tymi pierwszymi poprzysięgł pokonać każdego ze szczurzego pomiotu z jakim przyjdzie mu walczyć. Już tylko 2 doby dzieliły ich od miejsca gdzie odbywa się ta przeklęta impreza.
Tichi-ichi znał już swoje przeznaczenie. Albo jego życie albo wolność, a jeśli wygra wolność, pierwsze co zrobic to roztrzaska czaszke temu staremu głupcowi...
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 00:15 przez Lasti, łącznie zmieniany 1 raz.
Polska grupa zrzeszająca sympatyków Age of Sigmar:

https://www.facebook.com/groups/438370546345173/

Awatar użytkownika
Krasnal
Plewa
Posty: 6

Post autor: Krasnal »

Imie: Mardagg Kościogniot
Klasa: Exalted Champion of Chaos
Sprzęt: Dwóręczny Młot Bojowy, Pancerz Chaosu
Dodatki: Pietno Khorna
Zdolności: Berserker


-Strzelać!!!Strzelać!!!Zabijcie to Monstrum!!- wykrzyczał Jorgen zanim jego ciało zostało rozszarpane przez potworną bezkształtną masę mięsa. Chwile później potwór zaczął toczyć się w stronę przerażonych Obsługantów Imperialnego Piekielnika. Potężna Armia wyznawców Khorna masakrowała obrońców miasta, wykrzykując bluźniercze modlitwy i przekleństwa. Ciężka kawaleria Chaosu z impetem zderzyła się z Imperialnymi Kawalerzystami, Kapłani bitewni Sigmara wzywali obrońców aby stawali mężnie przeciwko brutalnym Berserkerom walczącym dla ich potężnego władcy, samego Mardagg’a Kościogniota, błogosławionego bohatera Pana czaszek.
-Krew dla Boga Krwi, Czaszki na Tron czaszek- wykrzykiwali wojownicy. Obrońcy miasta wiedzieli ze bitwa jest już przegrana a ucieczka daremna, pozostała im tylko chwalebna śmierć za Sigmara. Z nadejściem nowego dnia miasto upadło, mieszkańcy zostali wymordowani bez wyjątku. Starcy, wojownicy, kobiety i ich dzieci. Wszyscy zostali ofiarowaniu Khornowi. Mardagg dumnie wkroczył zamku stojącego na szczycie góry po środku miasta. Podłoga i ściany były umazane w krwi gdzieniegdzie dało się jeszcze słyszeć kakofonię jęków i płaczu konających niedobitków, lecz najbardziej dało się słyszeć szyderczy śmiech dudniący w salach zamczyska. Kościogniot postanowił że tę noc spędzi w komnatach tego pałacu a następnego dnia ruszy kontynuować swoją Kampanie przeciwko wyznawcom Sigmara. Podczas snu Bohater doświadczył niezwyklej wizji od samego Krwawego Boga, w wizji Khorne nakazał mu samotnie wyruszyć na poszukiwanie godnych przeciwników w okolice twierdzy Karak Vlag, gdzie żekomo organizowana jest Arena Śmierci. Mardagg Obiecał Panu Czaszek że wygra ową arenę ku jego chwale, a każdego pokonanego przeciwnika poświęci dla Niego. Kohrne obiecał Mardaggowi wieczną chwałę jako Demoniczny Książę jeśli wypełni swoja obietnicę, lecz jeśli Błogosławiony Bohater nie dotrzyma danego słowa zostanie zamieniony w bezmyślny pomiot Chaosu, Zabawkę w rękach Boga Krwi. Tak oto Mardagg Kościogniot z samego ranka wydal rozkazy i samotnie dosiadając swojego demonicznego wierzchowca ruszy w stronę twierdzy aby wziąć udział w Arenie i odnaleźć swe przeznaczenie.
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 17:33 przez Krasnal, łącznie zmieniany 5 razy.

Awatar użytkownika
ZiMny
Wodzirej
Posty: 739
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: ZiMny »

Sigert Eldorah ( prawdziwe imię = Abhar Nightblade , natomiast Asasyn , używa fałszywego
Broń : 2 Sztylety
Dodatki: Buty Szybkości
Umiejętności: Zabójca



- Kim jesteś ??
- Zabójcą
- Co robisz ??
- Kończę..
- Co kończysz ??
- Życie...

Postać odziana w czarny płaszcz pochyliła się nad bogato ubranym "wybrańcem Asuryana" jak mawiał o sobie jegomość i zerwała z jego szyi złoty naszyjnik. "Tak się kończy twój żywot Sigercie Eldorah" - powiedział nieznajomy i powtórzył swoją standardową kwestię jeszcze jeden raz... jeszcze jeden raz.. jakby chciał upokorzyć już nieżyjącego lorda elfów wysokiego rodu. Abhar rozejrzał się w około... to co ujrzał wprawiało go w stan ekstazy , widział bowiem 20 Strażników Feniksa leżących na marmurowej posadzce , która spływała teraz ich krwią. "Ta posadzka lepiej wygląda na czerwono" - Abhar nie mógł oszczędzić sobie tego komentarza , bowiem nienawidził High Elfów prawie tak bardzo jak sam Malekith. Był bardzo tajemniczą postacią , nic nie wiadomo o jego przyszłości. Natomiast charakterystyczny płatek róży , który Abhar kładł na ustach swojej ofiary mówił praktycznie wszystko o psychice zabójcy. Traktował siebie jako artystę , mściciela który poprzez zabójstwa ważnych osobistości miał się przyczynić do szybkiego zwycięstwa wojny. " Co Ty tam masz przyjacielu" - z uśmiechem na twarzy Asasyn wyjął z płaszcza ofiary zwój oznajmiający , że Sigert ma się zjawić na arenie w Karak Vlag. "Hmmm.... dla dobra sztuki mogę pojechać na tą arenę jako Ty przyjacielu , w końcu trzeba jakoś uczcić pamięć zmarłej osoby" - po krótkiej ciszy Abhar zerwał z ogrodu 4 czerwone róże i wyruszył w drogę do Karak Vlag , traktował to jako okazje do pokazania innym jak piękne może być zabijanie.
Ostatnio zmieniony 8 lut 2009, o 18:59 przez ZiMny, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

ODPOWIEDZ