Białystok 2011

Moderator: Piotr P.

ODPOWIEDZ
Bartys
Kradziej
Posty: 967
Lokalizacja: KULT

Białystok 2011

Post autor: Bartys »

Czyli historia o bitwach, które doprowadziły do pozbycia się przeklętych kości bartysa (radzę ich unikać :wink: )
Rozpa na początek:

Runelord @ 365.0 Pts
general
Anvil of Doom
Master Rune of Balance

Thane @ 95.0 Pts
Battle Standard

31 Warriors @ 315.0 Pts
Great Weapon; Musician

30 Warriors @ 305.0 Pts
Great Weapon; Musician

30 Hammerers @ 366.0 Pts
Musician

26 Ironbreakers @ 344.0 Pts
Musician

5 Miners @ 55.0 Pts

Grudge Thrower @ 155.0 Pts
Rune of Accuracy
Rune of Penetrating (x2)

Grudge Thrower @ 130.0 Pts
Rune of Accuracy
Rune of Penetrating

Cannon @ 130.0 Pts
Rune of Burning
Rune of Forging

Gyrocopter @ 140.0 Pts

Models in Army: 131
Total Army Cost: 2400.0

Gyros to w sumie taka zabawka się okazała bo nikt nie chciał dopuścić do ziania po klockach ale w sumie raz pomógł wygrać ważny kombat wjebując się od tyłu.

1 bitwa Kołata OnG

Wygląda lepiej niż spoko. Gramy na stole który pomimo iż miał 3 obeliski był mega patelnią a kołata pokazuje mi pająka, jednych savagy, 6 trolli, 2xtrolli, 2 DD, klopę, 2 fasty, NG z 2 fanolami, tylko jednego manglera, 2 shamanów bsb i lorda. Bitwę zaczynam ja. Cannon z forgingiem wysadza się od razu na pająku, następnie dostaję indirecta w gyrosa z DD, gyros siada i panikuje warriorów w zasięgu bsb, którzy uciekają za stół... Spoko moja druga tura wbijam hamami w chariot po drodzę dostając fanoli i i robię reformę w stronę flanki goblinów i savagy. Dostaje na bok trolla, który turę później łamie i goni hammererów. W tej samej turze kołata strzela z indirecta w klopę i ją zabija natomiast druga klopa siada od szarży wilków przy breaku o 1. Potem jeszcze nie dispeluje z 4 kości czaru na 11 i trolle teleportują się tak że nie mam jak uciec ironami z bsb przed hordą kołaty. Następnie nie udaje mi się od nich uciec przy flee i już mam dość. Ah zapomniałem, był jeden sukces podczas bitwy pająk jak się poczuł za mocno po wysadzeniu cannona wyszedł na 2 klopy i siadł od razu, straszny farciarz ze mnie. Man of the match to troll, który łamie hamów w 2 tury cc

2 bitwa i śmiechu TK
tutaj zawsze scenariusz jest jeden. Do 3 tury wybucha kowadło i potem bartys rzeźbi w kale. Więc przed bitwą się pytam śmiecha czy mogę je w ogóle wystawić czy nie muszę. Powiedział że mogę, 1 tura dwie gały i z gramy tradycyjną bitwę. Doszedłem w sumie 4 klockami do niego tyle że: primo po pierwsze szarżując w bok szkieli w kresce z championem hamami i ironami iron nie zabił championa więc sypnąłem ich w 2 tury nie w jedną a dwa unity hamów (18 i 24 modele) po 3 turach cc dostały wpieprz od 4 ushatych od przodu. W międzyczasie skorpy mordują maszynki natomiast w ostatniej turze śmiechu dostawia mi króla w czapce do cc z 6 hamami i nie udaje się go zabić (został na jednej ranie :( ) no trudno w sumie nie musiał siąść. 6-14

3 bitwa i Panda BRE

tutaj już totalnie zniszczony myślę że gorzej być nie może, a jednak. Bitwa rozbiła się o to że szarżując w drugiej turze w 3 pegazy za którymi stali realmi hordą warriorów z bsb i popychając się drugim oddziałem w bok tych realmów palę szarże na 6+ pegazy mówią hold i robią moim szarżującym warriorom breaka o 4 potem Panda kontruje lancami a ja rzeźbię remis :) nie udało się zabić z maszyn przez całą bitwę. panda mi niszczy maszyny a ja mu w końcu łamię grali z magiczką i pegazy ale nie zaganiam lancy z bohaterem gyrosem i ironami i remis ;)

4 bitwa z DE kolegą (sorry imienia nie pamiętam)

generalnie tu już kostki były lepsze dla mnie bardziej niż dla oponenta: zabijam hydrę z cannona z forgingiem, zwarzywiam klocki i dostaje pitkę duża na klocek z ifki gdzie przeciwnik traci z miscasta brzytwę i pitkę. Potem moi hammererzy zabijają 10 BG ironi zabijają corsarzy (nie złamałem ich w pierwszej, potem dostaje kontrę od warriorów i on mnie nie łamię a potem ja kontruję i rzeźnia do końca bitwy 15.

5 bitwa z przemciem Woch

tutaj poszło bardzo po mojej myśli a przeciwnik nie miał farta i po tym jak wybuchła helka a w 2 turze wyciągam bsbka z chosenów, po czym sprytnym zasłonięciem szarży minerami wbijam się klockiem 5x5 ironów w warriorów dostawiam się do 3 bo nie mogę zrobić wheela tak by dostawić się do większej ilości z drugiej strony minerów, choseni panikują i cofają się o 2" a jednocześnie mają pod nosem odginaczkę w postaci gyrosa. Przemcio patrzy że nie zrobił jeszcze żadnych pts, nie ma +1 -1 do tabelki na gifty i ma uciekających chosenów bez warda co wystarczyło aby się poddał bo moje oddziały były tuż przed nim więc już by nie uciekł. 20

generalnie 51pts czyli słabo ale turniej mega

Awatar użytkownika
Ziemko
Lex Luthor
Posty: 16668
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Ziemko »

Na wstepie - wielkie wielkie gratulacje dla ekipy Frontu Wschodniego za najlepszego moim zdaniem w tym roku mastera.
Wszystko bylo na tip top, widac bylo jak wszyscy sie starali, aby impreza byla udana.
Wielkie podziekowania dla Czarnego za przekimanie nas, jak bedziesz wpadal do Bydzi to miejsce dla Ciebie zawsze sie znajdzie i dla Frontu.

Jedynie co moge powiedziec na minus to mapki - bylem przy tym jak chlopaki musieli na szybko je zmieniac z 7ed, bo ktos zapomnial ich zrobic, ale de facto nie bylem na zadnym turnieju na ktorym tereny na stole byly wystawione dobrze na 8ed. Teraz to 3 LOS blockery to podstawa, bo inne tereny de facto nic nie robia i podchodzac do stolu czlowiek patrzy tylko na obeliski, gorki i domki.

Jednak to taka mala de facto pierdolka, abyscie mieli nad czym popracowac za rok ;)

Super byly side eventy i przez kibicowanie Piotrowi moj glos zostal zmasakrowany i chrypie jak glupi obecnie.
Udalo sie Kohorcie wygrac 2 wina - jedno za pierwsze miejsce Piotra na reke w wadze ciezkiej, a drugie dla teamu XIII Kohorty w kalambury ;)



Moja rozpa:

1 Slann Mage-Priest @ 495.0 Pts
General; 3 Discipline; Magic Level 4; Battle Standard
Crown of Command [35.0]
Obsidian Amulet [30.0]
Standard of Discipline [15.0]
Plaque of Tepok [15.0]
# Higher State of Consciousness [0.0]
# Becalming Cogitation [0.0]
# Focused Rumination [0.0]

1 Skink Priest @ 395.0 Pts
Magic Level 1; Lore of Heaven
Dawnstone [25.0]
The Other Trickster's Shard [15.0]

1 Ancient Stegadon with Engine of the Gods @ [290.0] Pts

4 Skink Crew @ [0.0] Pts
Javelin

1 Saurus Scar-Veteran @ 133.0 Pts
Light Armour; Shield
Burning Blade of Chotec [20.0]
Dragonhelm [10.0]
Potion of Speed [5.0]
Luckstone [5.0]

10 Skink Skirmishers @ 70.0 Pts
Blowpipe

10 Skink Skirmishers @ 70.0 Pts
Blowpipe

10 Skink Skirmishers @ 70.0 Pts
Blowpipe

10 Skinks @ 56.0 Pts
Javelin; Shield; Musician

28 Saurus Warriors @ 378.0 Pts
Spear; Shield; Standard; Musician

1 Champion @ [12.0] Pts

27 Saurus Warriors @ 338.0 Pts
Shield; Standard; Musician

1 Champion @ [12.0] Pts

7 Chameleon Skinks @ 84.0 Pts
Blowpipe

7 Chameleon Skinks @ 84.0 Pts
Blowpipe

3 Salamander Hunting Packs @ 225.0 Pts

9 Skink Handlers @ [45.0] Pts

Moj nowy standard na euro.


I Bitwa:

Jasiuuuu WOCH

Niestandardowy Woch, bo bez maga lorda, ale za to na 2 klepaczach na dyskach, bsb na koniu i malym magu nurgla z 3ecim okiem, marudach, duzej kawie, duzych warriorach, helce, warshrinie i jakis tam jeszcze smieciach. Z Wochem lubie grac i z reguly nie przegrywam. Wynik konczy sie ok 13-14, bo nie zdaze wszystkiego zalatwic.
Na lewa flanke poszly marudy + wariorzy, srodek to dyskowcy, prawa to kawaleria.
Ja na kawe wystawilem mocniejsze saurusy z herosem obok nich slanna i engina za obeliskiem (slanna, zeby nie widzial mnie do potrzeb trzeciego oka tzincza), na swoja lewa wystawilem drugie saurusy, salki i sporo skinkow.
Bitwa przebiegala tak jak sobie ja wyobrazilem - ostrzeliwanie maruderow z kazyliona skinkow i chamelonow mocno uszczuplilo ich sklad, natomiast w warriorow udalo mi sie wpakowac obnizanie T o 2 (mieli 5 od warshrina). Salki ustawione idealnie 7 cali od warriorw, takze kazdy rzut poza misfirem robil duzy damage. Zdjalem ich 18, wiec duze zagrozenie w postaci klocka zniknelo. Na prawej dyskowcy sobie ladnie lataja w kolo i probuja znalezc dogodne stanowisko do szarz, kawaleria do przodu wystawiajac sie na szarze saurusow. W swojej szarzuje nimi podchodze enginem, zeby cos z mocy zabic. W magii jakos warzywnie rzucam, ze zaden czar na nich nie wszedl, ale za to z flary zabijam 4 kawalerzystow, wiec zostaje tylko 3. W magii natiomast udaje mi sie rzucic przerzucanie 1dynek na oddzial saurusow. Nie boje sie generalnie i tak bo moj bohater bije z -4 do sejwa. No i to byl moj najwiekszy pech tej bitwy, bo bohater pomimo przerzutow 1 nic nie zabija, to samo 19 atakow saurusow no i Jasiuuu ustaje breja.
Szarzuje bsbkiem swoim w tyl saurusow, a w engina wpadaja 2 klepacze na dyskach. Moj bohater dalej nie zabija zadnego kawalerzysty to samo saurusy i musze sie brejkowac na 8ld - stoje. Engine tez ustaje. W swoje odpalam flare - jest fajnie mam 6 cali do bsb , 7 do kawy, z 2 herosami jestem w styku, a mam przerzucanie wardow dla nich - mysle sobie bedzie niezle, ale na zasieg rzucam 1 i 1 :D Warshrine dochodzi do walki i w sumie saurusy zostaja wybite i engine, ja zamiatam cala lewa flanke i przez co z wygranej 13-14 robi sie 10:10


II Bitwa

Arbiter Elegancji Dwarfy

Mialem dostac drugi Woch i bardziej bym sie z tego cieszyl, ale dostalem krasie.
Krasiowe rozpiski roznia sie szczegolami obecnie.
Arbiter mial kowadlo, bsbka, 30 hamow, 30 longbeardow rangerow z dwurakami, 15 kusznikow, 2 klopy, 2 dziala i 20 minerow.

Dostalismy stol na ktorym byl 1 obelisk w dodatku maly - engine cieszyl sie jak glupi :D
Cholernie wazne bylo to kto zacznie, ze wzgledu na fakt, odpalilbym warda na 5+ na calej armii i szybszego doczlapania sie do pokurzy + strzelania chameleonow w pierwszej turze.
Niestety nie zaczalem i zaczela sie zabawa. Pod wzgledem rzutow, ta bitwa byla najbardziej epicka podczas tego turnieju.
Pierwszy strzal z klopy w engina (wystawilem sie na 2 klopy, a schowalem przed 2 cannonami), hit 4 rany na enginie. Strzal drugiej klopy, hit i big hit leci w priesta - Arbiter rozczarowany, a jak zly, bo chcialem po stracie engina skampic priesta za obeliskiem i trzymac do konca gry 400 pktow. Priest pada, a arbiter rani na 5+ w dodatku engina, ja nie zdaje sejwa - poszloooooo 400 punktow. Cannon zdjemuje jedna salke drugi nic. Arbiter rzuca duza rune, oczywiscie wchodzi, 2 oddzialy - jeden oddzial chamelonow znika, drugi zmnieszony do 3 sztuk - cuuuudownie :D.
Cala moja armia pelny napor, na lewej flance skinki rozciagniete w linie ubezpieczaja lewa krawedz stolu, aby nie wyszli mi tam minerzy i popchneli sie z kowadla.
Licze na magie, rzuce pitke jakies oslabienia - jakos bedzie - faza magii 3 albo 4 kosci - faaaaaajnie. Arbiter strzelanie probuje sprawic, zebym nie zdal LOSA na slannie w saurusach , 2 losy zdane, 2 armaty albo nie dostrzelily albo nie dolecialy, sporo saurusow padlo.
W swojej udaje mi sie zrobic cos pieknego, moj jedyny fart w grze :) Rzucam na wiatry magii 1 i 1, ale moge 2 kosci z ruminacji dorzucic. Arbiter zdispelowal zmniejszanie mova na rangerow biegnacych na tylach mojej prawej flanki, ale nie udalo mu sie zdispelowac zmniejszania T. Zmniejszam o 3 :D Salki strzelaja i zdejmuja 28 rangerow :D Hellyeaaaaaaah :D.
Widze jakies swiatelko w tunelu, zeby wrocic do tej gry, ale co sie dzieje w 3eciej - nie zdaje LOSA na slannie, nie zdaje warda i Arbiter nie mogl bys fair, zeby rzucic mniej niz 5 ran - bo wlasnie tyle rzuca i slann znika - faaaaaaaajnie.
Od tej chwili walczylem o mniejszy wymiar kary. W koncu dochodze cos tam zabijam , ale ciagle gine. Na koniec bitwy arbitorwi zostaje kowadlo, 12 hamow i klopa, a mi 2 salki i 3 oddzialy skinkow - jedne spolowione. Wynik i tak niezly, bo myslalem, ze bedzie duzo mocniej w dupe.

No coz z kosciami sie nie wygra. (jednak to dopiero sie mialo zaczac :D

5:15

III Bitwa

Smiechu TK

Mila, ale nudna bitwa. Ja naperam na pelnej k...., a smiechu cofa sie i strzela.
Przewystawial mnie nie zakopujac skorpionow, przez co wystawil sie na drugiej flance, a ja musialem wybrac lewa, bo byly tam obeliski chroniace engina, a nie chcialem go stracic w 1 turze jak w bitwie z Arbitrem. Dostaje w 1 turze zakaz marszu i de facto wlacznie z faza magii - stracilem ture. Ten sztandar jest wkurzajacy. Rzucac w tej bitwie znow nie potrafilem, bo gdy weszla pitka na uszatki to znioslo mi 5 cali, brak umiejetnosci rzucenia 7 na 3 kosciach itd.
Decydujacym momentem byla szarza moich saurusow na uszatki, na 8 dochodzilem nie doszedlem, dostaje kontrszarze 2 skorpow i 6 uszatek. Uszatki maja na sobie -3 do sily, Smiechu rzuca na power pool 1 i 1, wiec sobie za bardzo nie podispeluje, a on musi rzucic 8 na 2 kosciach zeby zdjac zmniejszanie sily i oczywiscie to rzuca. Bohater zadaje 3 rany skorpionowi, ten mu oddaje zadaje 2 rany, 2 sejwy na 4+ - nic, luckstone, nic. Uszatki zabijaja bardzo duzo saurusow, a te z ok 18 atakow nie zadaja zadnej rany. Okazuje sie pozniej, ze nie mam nawet steadfasta, bo brakuje 1 saurusa zeby miec 3eci rzad. Bylem przygotowany, ze sporo strace, ale w swojej turze rzuce obnizanie statystyk lub brzytwe na saurusy i jakos to bedzie - zenua.
Smiechu zagral dobrze, bo drugi kloc saurusow ze slannem i engina karmil jakimis gownami w stylu rydwany, skorpiony, 10tki lucznikow.
9:11 w plecy i wkurw na rzuty.


IV Bitwa

BoB O&G

Cieszylem sie, ze gram z orkami przynajmniej moglem ogarnac jak one teraz wygladaja. Pomimo +1 na zaczecie Bob zaczal i cala armia zrobil napor. Zczyscilem lewa flanke skladajaca sie z 2x1 mangler squig i 5xwolfy. Przez 2 tury magii rzucam kolejno 4 kostki i 2 kostki do czarowania - cudownie. Chcialem wkleic pitke na klocek 37 bigunow savydzy z 3 herosami, a tu zonk. 3 salki ustawione ladnie na ten klocek, ktory dostal obnizenie T o 1, rzucaja kolejno misfire, 2 i misfire.
Jestem troche zazenowany i zly, na domiar zlego od jednej glupie paniki zaczynaja spieprzac mi 3 oddzialy. Engine szarzuje w 5 trolli, ale co to dla trolli, z mocy, impaktow, atakow zadaje lacznie 2 rany - supcio. W pierwszej turze walki trolle vomituja w priesta, a w pozniejszych 3 vomitami zadaja na 5+ po 2 rany na enginie , ktory w koncu pada - on nie zadaje zadnych ran razem z zaloga. 50 strzalow skinkow zadaje 4 rany na wywernie, a ta nie majac juz wyjscia szarzuje na bok saurusow z HW+SH. Ginie iles tam saurusow, wywerna pada, ja stoje brejka i sie obracam do herosa. Obnizam mu sile, dostaje brejka o 4 i ustaje, wiec w swojej turze dostaje 3 trolle na bok - miodzio. Sytuacja ma sie troche lepiej na lewej flance, gdyz slann szarzuje na bigunow przytrzymujac ich, a saurusy z herosem ustawiajaj sie na szarze na bok. Przychodzi moja ostatnia tura, w ktorej w koncu cos sie udaje. Zaczyna sie od ifa na brzytwe na saurusy walczace z trollami i lordem. Slann rzuca 4 na miscast, drze caly, ale na szczescie przezywa. Saurusy ubijaja lorda, brejk dla trolli - zaganiam. Saurusy, ktore wpadly w bok bigunow cos tam robia, ale przypominam sobie, ze klocek ma stubborna od korony na generale - swietnie. No i tu jedyny pech Boba, ale za to duzy, ktory nie zdaje brejka na 10 z przerzutem. Ja bedac fair nie zaganiam ani slannem ani saurusami.

14:6


V Bitwa

Zielony VC

Wersja VC z blood knightami. Gralem tydzien wczesniej z KJem na podobnej rozpie tylko z blackami zamiast bloodow i wygralem 15:5 takze wiedzialem jak zagrac. Poza tym nie wiem czemu lubie grac z VC i od 6ed nigdy z nimi nie przegralem.
Bitwa dosc szybka Zielony po zabiciu ze snajperki priesta z engina popycha sie w oddzial saurusow z wloczniami i herosem. Moj heros jest zlozony jako pan zdejmujacy regenki. Zielony rzuca bardzo slabo na ranienie bloodami (4x1), co ze wszystkich atakow daje 6 trupow. Klocek byl swiezy, wiec bylem przygotowany nawet na 10-12 trupow, aby skontrowac w swojej enginem. Stedzio wpada w bok, ale niestety styka sie tylko z lordem. Najpierw znizylem im jeszcze sile - niestety tylko o 1, a potem 6 kosci - brzytwa - GG.


20:0


Generalnie z rozpy jestem zadowolony, kosci sobie juz nowe kupilem, powinno byc lepiej :D

Awatar użytkownika
Daw
Masakrator
Posty: 2467
Lokalizacja: Wars i Sawa

Post autor: Daw »

Teraz pora na moją relację - mam nadzieję, że nie będzie zbyt obszerna (jednak to jest nierealne). Pragnę podziękować na wstępnie Frontowcom za mega zajebiście zorganizowany tur. Widać było w piątek jak dużo osób ganiało żeby tur był na mega wypasie - udało się!
Karlee - mega podziękowania za dach nad głową. Dzięki dla kompanów podróżnych - było ciekawie zarówno w jedną i w drugą stronę. Drozd-26 - dzięki za zalicytowanie wightów z baya - stare metale z halabardami z GW to zdecydowanie najlepsze figsy. Odwdzięczę się przy najbliższej okazji! Podziękowania również dla przeciwników jak i towarzyszów w Kalambury, Siwego w siłce na rękę, dla kompanów od piwa i imprezy piątkowo-sobotniej oraz dla przeciwników z gier (co prawda było 5 ale 3 gry rozegrałem tylko). Gratulację dla Kalafixa (żeś pocisnął - szacun!) oraz dla pozostałych laureatów. Do dzieła.


1 bitwa to był challange z Druchiim (tradycja z Kohortexu pozostała 20-0). Druchii grał na standardzie DE z pedantem. Kwestia była zasadnicza w tej bitwie ponieważ wylosowałem oczywiście popychaczkę oraz czary 5 i 6, które były potrzebne aby sprawić, żeby hellsteed z flamingami wyleciał do przodu tak, żeby mieć możliwość zaszarżowania w drugiej turze zarówno hydry jak i kotła – zasięg na hydrę to była podpucha żeby nie podchodziła zbyt blisko i się cofnęła. Tak też się stało dzięki czemu wyłączyłem hydrę na 3 tury. Bitwa dobrze się dla mnie zaczęła. Hydra była dosyć blisko kotła co zaowocowało powodzeniem mojego planu – nie spodziewałem się tylko, że do zasłonięcia przed hydrą dodatkowo Druchii użyje pedanta – dobra moja. Wampir wpadł w kocioł i zaczął go rozkręcać nie dostając żadnej rany. W drugiej lub trzeciej turze Druchii zdecydował wrzucić na kocioł KB-ka dzięki czemu moja gwardia na spokojnie pofrunęła na gwardię przeciwnika. Z VDM zabiła 19-tu BG przez co stała tą turę dłużej. Po drodze BC wbił się w Hydrę i specjalnie nic nie zrobił. Pedant ustawiony obok hydry wbił się w bok BC i go posypał. Varghulf wbił się w kocioł i zabił do końca Hage. Następnie shade, którzy wylecieli w drugiej turze za stół wrócili na pole bitwy i zaszarżowali klocek z Lordem od boku i pedantem od przodu. Druchii rzucił brzytwę na shadów ale bez IF i tutaj zaczyna się odzywać przedawkowanie alkoholu z Wodopojki (Wodopojka rulez!!!! :twisted: ) i zaniki koncentracji… Przed BoB-em grałem na rozpach w których nie było DS-a… i z automatu poturlałem kostki do dispela… to był błąd gry ponieważ moja gwardia oczywiście zabiła ostatniego gwardziste i się odwróciła do tyłu co by pedanta zaszarżować i wbić mu kilka KB-ków… ale było już i tak po jabłkach - nic nie pomógł nawet make-way mojego lorda na flankę co by szadów przed oddaniem zbrzytwionych ataków trochę uszczuplić… wbił mi łącznie z Shadami, Lordem i Jajem jakieś 16 ran… ja zdjąłem tylko 3-ech co w efekcie i tak skończyło się posypaniem Lorda. Od tej chwili ratowałem punkty i gwardia w następnej turze pojechała pedanta po czym dostała w bok Korsarzy z brzytwą. Gwardia oczywiście poszła do piachu. Ostatni mój rzut mógł jeszcze zmienić wynik gry żebym się nie posypał do końca i klockiem nietkniętych praktycznie ghouli (36?) miałem do rzucenia 10 na szarżę w bok spearów z małą i dużą suczą. Kulnąłem 9 więc gra się skończyła 0-20.

Podejrzewam, że gdyby nie brzytwa na shadów to wynik końcowy byłby zupełnie inny – ale cóż… jak się pije całą noc to są takie skutki. Dałem sobie spokój z graniem tego dnia bo zbyt bardzo się sfrustrowałem moim gapiostwem, które jeszcze jak się później okazało, nie skończyło się oraz musiałem się trochę „podleczyć” i kibicowałem później Arbitrowi w walce z Ziemasem (Ziemas – naprawdę współczuję tego pecha) i Siwym.

2 bitwa 10:10 z kolegą od Lizaków.
3 bitwa 10:10 z Karabinem.

4 bitwa z kolegą z Lublina od WoCHu. Bardzo przyjemnie się grało – nawet kac jeszcze nie zdążył złapać z rana więc na spokojnie podszedłem do bitwy w warzywniaczku. Bitwa całkiem niekorzystnie się dla mnie rozpoczęła – 2 kości nacz pierwszy czar w bitwie – wskrzeszanie Ghuli i IK-ka… 9 skorygowana o jeden w górę z puppeta i tracę 2 lvl na Lordzie. Była walka Varghulfa z ogrami, mojego Hellsteeda z Lordem magiem na dysku. Gwardia się wbiła w marudy Korna, które zjadła praktycznie zostawiając 4-ech, którzy wylecieli w późniejszej fazie za stół. Blokując elegancko klocek Warriorsów na środku nie dopuściłem, żeby zbyt szybko do mnie przybył i żeby stanął idealnie bokiem dla mojej gwardii, która przebiła się przez Marudy. Dwie fazy CC ponieważ kolega zdał break na 1+1 po re-rollu co zaowocowało zdjęciem ich do liczby 6 i w późniejszej fazie pogonieniem. Miałem nadzieję, że się wbiję w drugi klocek Warriorów Khorna z Flamingiem ale niestety nie udało się (przy gonieniu 1+2). Warriorzy wbili się w gwardię i co najlepsze – uratował mnie Parry Save! Akurat zdałem 4 savy na gwardzistach z tryliona ran co zaowocowało konkretnym walnięciem i zdawaniem warriorów breja na -1! Stracili Frenzy, Ghule w mojej turze się dopchali w szarży na bok i pozamiatałem ich. BC dostał z Bramy 12 hitów z S7 i przy zdawaniu ich zapomniałem o MR i teoretycznie nie zdałem 4 co wystarczyło. Szkoda, że sobie o tym przypomniałem dopiero przy stole sędziowskim ponieważ BC elegancko był ustawiony by zaszarżować Helkę. Podsumowując – miscast w pierwszej turze na Lordzie + kolejna zapominajka z mojej strony zaowocowała 16:4 dla mnie, a nie wyżej.

5 bitwa z Vladem z Rosji od VC. Bitwa skończyła się 10:10 z przewagą 6 małych Vlada. Od samego początku jakoś dziwnie mu z oczu patrzyło – był strasznie podejrzliwy. Miał pretensje, że wziąłem rozpiskę do zapoznania się, która na solo leżała na stole. Po drugiej turze ruchów ustawiłem swojego Varghulfa tak, żeby BC który i tak stał za oddziałem nie zobaczył go (nigdy niewiadomo ile szóstek się rzuci na wysysanie). Okazało się, że jak wróciłem z łazienki to nie dość, że BC miał dziwnym trafem Los-a to przeciwnik chciał własnego gwardzistę przejechać BC ponadto twierdził, że na spokojnie może zrobić 2 wheele w szarży+close the door… później insynuacje z zasadami championa w kresce ghuli, że normalnie może atakować piechotą po oddziale czyli w drugi szereg (dzięki Lider za wsparcie w uświadamianiu Vlad-a w zasadach ponieważ ze zdartym/przepitym gardłem już nie miałem siły z nim dyskutować). Na sam koniec kiedy zdjąłem mu Lorda ghulami z kolei ja zapomniałem o sypaniu się reszty i mogła się do końca posypać Gwardia ponieważ zostało ich dwóch oraz Necro bez obstawy. Najlepsza akcja jak Varghulf zdjął 8 Gwardzistów z flamingami (Oni wbili tylko 2 rany) – posypali się o kolejnych 3-ech oraz później Black Coach ich dokończył ale kolega upierał się, że zadał mi dwie rany gdzie takiego faktu w ogóle nie było ale z racji tego, że nie mogłem tego udowodnić zasadami to zdjąłem BC od sypania o 2 z CC z klockiem generalskim gdzie zostało 4 szkieli i następna była moja tura. Tak bym zadał z popychaczką te 4/5 ran i do tego miałem bok dzięki czemu miałby chłopak już w 4-tej turze ciepło, a nie w szóstej. Man of the Mach – Hellsteed. Zwrócił uwagę połowy armii przeciwnika dzięki czemu spokojnie mogłem się ustawiać resztą armii jak chciałem. Cała armia się skumulowała dzięki czemu nie mogłem zaszarżować w klocek z Lordem. W końcu padł od BC przeciwnika ale był i tak rewelacyjny. Bardzo tragiczny przeciwnik tak samo jak i cała bitwa. Wychodziłem do łazienki dwa razy i dwa razy były przestawione figsy – najpierw BC później Baty gdzie specjalnie nie miało to znaczenia bo nie chciałem jeszcze w tej turze szarżować klocka z generałem tylko w następnej z Black Coachem.. baty na tył, BC na bok. Na sam koniec mi powiedział, że dostałbym WorstPlay-a od niego za wykłucanie się. :| :roll: :evil: Wqurwiłem się niemiłosiernie ale kij mu w oko beretowi z gay-baru. Wszyscy z którymi dotychczas grałem wiedzą, że nie jestem specjalnie konfliktowym graczem, a tam gula skakała w każdej turze.

Podsumowując 46 pkt z bitew. Mogło być lepiej. Nauki ciąg dalszy.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
Cauliflower
Ciśnieniowiec
Posty: 7659
Lokalizacja: Ordin, Warszawa, Polska, Świat

Post autor: Cauliflower »

Moja relacja ;)

Do Białegostoku ruszyliśmy w składzie: ja, rince, kielon, kotlet, bob oraz oczko i limit pecha postanowiliśmy wyczerpać już po drodze. Z samego rana napisałem smsa Rincowi i Kotletowi, że auto musi iść do warsztatu, bo poszedł pasek klinowy, więc nie wiem, o której wyjedziemy – taki prima aprilisowy żarcik. Oczywiście 30 km od Białegostoku auto nam zdechło…. Poszedł pasek klinowy i na Mastera zajechaliśmy lawetą…
Po krótkiej imprezie u Czarnego i kimaniu w 15 osób w 30 metrowym mieszkaniu ruszyliśmy na turniej. Przed bitwami założyłem się z Darkiem o 0,5 finlandii kto będzie lepszym demonem i ruszyłem w bój.

Moja rozpiska, ta sama, co w temacie o moich ropiskach :P GUO, mag z Sadowem, khornowy bsb, sucz z syreną, horda blodków, horda demonie, 3x furie, 2x1 fiend, dyszka horrorów i 6 flamerów z championem.

Pierwsza bitwa i mój „odwieczny rywal” :D Gąsior, VC.
Gąsior nie zastawił bloodknightów i w drugiej turze był już w wombacie 1 model vs 1 model z demonicami za obeliskiem. Planowo Blodki miały wpaść w bok, ale wskrzeszony oddział zombiaków, wpadł z popychaczki w bok i zatrzymał blodki. Bodajże w 1 turze zginął też GUO z pitki na własnej Inicjatywie. Jedne ghule na flance latały za furiami, drugie jakoś dziwnie chodziły za bagnem z drugiej strony. Fiend przebił się przez naruszone lamerami i osłabione magią duchy i wpadł w ghule z małym wampirem na 1 ranie po ifce na pitke w GUO i go zabił. Bodajże w 4 turze Gąsiąr posypał wszystkie demonice, ale na szczęście blodki już przerżnęły się przez wszystkie wskrzeszane śmiecie i mogły zaszarżować knightów. Miało to stać się znacznie wcześniej, więc nie byłem pocieszony, ale w końcu wyszło na albo ja „albo ja jego albo on mnie”. Blodki wpadły, niestety po wombacie z demonicami wampir z wardem na flaming stanął z boku, aby mój bsb mógł stykać się tylko z nim. O dziwo nie zdał Warda i dostał ranę, którą zaraz sobie uleczył. Knighci mieli obniżony WS i I o 2 czy 3, więc blodki waliły pierwsze i trafiały na 3+ z hatem. Walnąłem wszystko w oddział, aby Gąsiąr nie miał jak go wskrzesić. Weszło 6KB i jeszcze 10 ran do wybronienia, pozostał oddział z 3 herosów, który sypnął się o 6 (-bsb). Gąsior rozdał każdemu po maksie ran, więc każdy stał na ostatniej ranie. W jego turze pokusiło go o magię i wyszłą ifka z efektem 9. Mały wampir się nie zranił, jednak duży owszem i było po bitwie. Blodki odwróciły się i skroiły ghule, które dostały w bok. Drugie ghule wystrzelały flamery. Straciłem GUO i demonice, więc skończyło się 18:2. Jak zwykle bitwa z Gąsiorem fajna i w miłej atmosferze.

Druga bitwa z bodajże Łotyszem i skavenami na 2 assasinach i dzwonku.
Strasznie dziwny przeciwnik. Najgorsze jest to, że nie wierzył mi w żadną rzecz, którą mówiłem i wszystko sprawdzał w RB albo wołał Fisha… Podzieliłem sobie oddziały. Demonice na sztormwerminów z Inicjatywą 5, blodki na clanratów z 4I (czyli symultaniczne bicie albo miasma i ja pierwszy). Łotysz podobnie jak Gąsior nie zastawił niczym sztormów z inżynierem i został wciągnięty w demonetki. Mało tego – dorzucił mi ze 40 slavów i clanraty, żebym miał na czym nabijać rany (40 ataków na 3+ z asf…). Obok blodki przyjęły clanratów dzwonkiem, giant raty!?!? I niestety abomka kulnęła sporo i wpadła w bok :/ Grey seer padł od razu od blodków, wyskoczyło 2 assasinów i też zaraz padli, BSB utrzymał się na jednej ranie. Abomka zgarnęła wcześniej flamery, dostała ranę od blodków i stała na 1 ranie. GUO wpadł w Abomkę i miał overrun na 3 cale w te wystające giant raty, po czym pivot i clanraty wystawione bokiem. Niestety rzuciłem 2 gały, GUO dostał trzeci raz armatę z siłą 10, poprzednie były z siłą 6 i 10, po raz trzeci nie zdał Warda i padł… W momencie kiedy demonice przebiły się przez swoją flankę i mogły szarżować na jakieś 6 cali ostatnei clanraty w bok musieliśmy kończyć bitwę. Łotysz ustał jeszcze na 2x1 breaka ostatnim jezzailem w walce z fiendem i skończyło się remisem po 3 turach…. Gdybyśmy dograli na pewno byłoby więcej. 10:10.

Trzecia bitwa z Jasiowym chaosem. Najprzyjemniejsza bitwa na Masterze. Zaczęliśmy z 1,5h później, bo zrobiliśmy sobie chillową przerwę. Jasiuu miał 2 rzeczy, których najbardziej nie lubię czyli latających herosów. Kolejny gracz, który stwierdził, że nia ma co się zastawiać i w 2 turze lord tęczy był w demonicach z GUO na boku. Jasiek na pomoc poslał marudy, ale kombo GUO+demonice wyczyściło tę flankę. Na drugiej flance, bloodletterzy wpadli w warriorów khorna, sztandar inasne courage na każdej 1 uratował Jasiowi dalszą grę i przez kilka tur bladki tłukły się z rycerzami i warriorami ze stopniowo zmieniającymi się statsami z shadowa. W Końcu do combatu doszła KUPA i pozamiatała. Drugi dyskowiec napsuł mi krwi i pozabijał flamery, horrory i maga… Skończyło się 14:6, bo Jasiowi udało się połowić obydwa moje kloce.

Po tej bitwie liczyłem, że trafię Pasiaka albo Darka, byle nie Barbarossę, z którym chciałem bardzo zagrać w tygodniu przed Białymstokiem, ale nie na samym masterze. Los chciał, że trafiłem Barba, czyli DE najgorszy możliwy paring oraz jeden z lepszych graczy tą armią w Polsce. Ten sam los odebrał Barbowi dużą maziczkę. Co zrobiło grę. Hydra wpadła z syrenki w zbrzytwowane demonetki. GUO wyciął cały oddział korsarzy, a blodki pocięły gwardię tracąc przy tym BSB, którego niefotunnir wcześniej przestawiłem do walki z harpiami. Flamery omiotły śmiecie, a furie bolce. Czas się kończył , nie chciałem karniaków wiedząc, ze mam szansę na dobry wynik i z pośpiechu zadeklarowałem w ostatniej turze szarżę resztką blodków (10 sztuk) w kocioł, tym samym barb uratował 2 punkty i skończyło się 18:2.

Ostatnia bitwa na trzecim stole i moje ambicje z realnego top10 wspięły się na top3. Początkowo miałem grać z bardzo miłym Rosjaninem z DE, ale koniec końcow trafiłem Lohosta również z DE. Na 2 stole także były DE, więc mówi się trudno. Lohost wylosował pitkę i zrobił ten sam myk, co w bitwie z Barbem, sprawiając, że jego czarodziejka przeszła z 15 cali i musiałem zużyć scrolla. Demonetki wciągnęły w combat supermanów z dużą czarką i dostały społowioną przez flamery hydrę. W turze magii Lohosta nie udało mi się zdispelować wszystkim co miałem obniżania inicjaty na GUO, co było bardzo ważne również z tego względu, że atrybutowo czarodziejki zamieniły się miejscami i duża miała teraz GUO we front arcu. Teraz sobie myślę, że zapomniałem sprawdzić czy w sumie było między nimi 18 cali, ale emocje ostatniej bitwy widocznie były silniejsze. W GUO z inicjatywą 1 poszła pitka. Chwilę przed tym rzutem usłyszałem kurwy Darka ze stołu obok, bo tam sytuacja analogiczna. Na szczęście moją pitkę zwiało 4 cale.
Lohost zastawił GUO shadami i chyba zapomniał o czymś takim jak redirect… GUO zadeklarował szarżę w shady, które dały flee, zdał liderkę i redirectował w oddział z dużą magiczką, oddział również dał flee. Zmierzyliśmy, że między nami było 16 z małym zapasem, los dał 2x5 i magiczka złapana. Tutaj właśnie zaszło to „nieporozumienie”, o którym wspomniał Lohost dopiero po bitwie, zarzucając mi wała, bo z właściwości kwadratu, po pivocie zdaniem mojego przeciwnika zabrakło by mi „ciut”. W czasie bitwy jednak sytuacja ta w ogóle nie była poruszana i dzisiaj cały ranek myślałem jak ja to mogłem zwałować tego biednego Lohosta… Do głowy mi przychodziły różne rzeczy, że może on jednak rzucał dużą miasme, a nie małą, albo że jakoś z domkiem źle zagraliśmy. Z PMki dowiedziałem się jednak, że chodziło o właściwości kwadratu, ale teraz to takie gdybanie, że może jednak by nie doszedł i przyznam szczerze, że obraziło mnie stwierdzenie „Kalafior sprzedał mi mega wała”, bo nikogo wałować nie chciałem i IMO tego nie zrobiłem.
Generalnie po złapaniu dużej magiczki i zarżnięciu przez demonetki małej magiczki wiedziałem, że mam szanse na pierwsze miejsce. Rosjanin stół obok zrobił 19:1 Barbarze, więc w grę wchodziła tylko 20. W kocioł poszła pitka. Flamery wpadły w hydre i ja zarabały. W bok spearmanów wpadły blodki. Na stole pozostała gwardia, shadzi i generał. Generał wpadł w horrory w domku i został wypchnięty po zdanym steadfaście. 2 oddziały shadów zastrzeliłem. W społowioną gwardię od tyły wpadły blodki. Przeżył generał i jedne shady. 1519 różnicy i 20:0

Mając 80 punktów z bitew poszedłem oglądać bitwę Dębka z Szyndlerem. Powiedziano mi, że potrzebny do zwycięstwa wynik to między 14 a 16, dla Dębka. Dębek wygrał 15:5 i tym samym wygrałem Najzajebistszego Mastera Ever, kozacki miecz i super nagrody.

Dziękuję Ekipie z Białego za całokształt, wszystkim przeciwnikom (tak, nawet Tobie Lohost) za bitwy, Pasiakowi za masaże w bitwie z Barbem, Darkowi za zdrową rywalizację przez cały turniej, Kudłatemu za nocne rozkminy, całej ekipie Nemezis za kolejną wspólną przygodę oraz suport oraz wszystkim, którzy mi kibicowali za mega wsparcie. To się liczy. ;)

Przed tym turniejem sporo grałem (2 tyg przed 6 bitew w tygodniu, tydzień przed 5 bitew), testowałem sporo rozpisek, kminiłem myki i zależało mi na dobrym wyniku.
Szczęście też było w ten weekend po mojej stronie i tak jak napisał Barb, nie da się wygrać mastera bez szczęścia, ale nie da się go też wygrać samym szczęściem. 8)

Pozdrawiam wszystkie znajome i nieznajome mordy. Do zobaczenia w Kraku.


P.S. Przed wyruszeniem do Wawy auto znowu odmówiło posłuszeństwa, więc byłem w domu o jakiejś 22:30…. Chyba limit szczęścia zużyłem na turnieju…
malfoj pisze:Ty to zawsze musisz kogos upokorzyc przy stole
Obrazek

Awatar użytkownika
#helion#
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3927
Lokalizacja: Warshau - CZARNE WRONY

Post autor: #helion# »

Wielkie dzięki dla wszystkich uczestników oraz chłopaków z Frontu za organizację tego całego Bajzlu na kółkach, rewelacyjne 2 imprezy, turniej profesjonalnie ogarnięty a indywidualnie Wielkie Dzięki dla przeciwników oraz wymienię z ksywki Akaderę (za walizę i pozostałe efekty w sobotę), Zulusa, Karliego, Bartysa i chłopaków z ekipy powrotnej, za rok powtórka :mrgreen: z ogólnego rozrachunku wyszło 51 pts i na 51 miejscu, rozpa może nie najgenialniejsza ale pomalowana i zakład wygrany
moja rozpiska
War Altar (1+ASv, Sword of Sigismund, Lusterko)
Kapitan na Pegazie (2+ASv z rerollem, Sword of Battle)
Duża Czarka z Rodem i Shadow
BSB Kowboj (1+Asv z Rerollem, SoM)
Mały kapłan z 4+Ward i dwurakiem
5 KO
5 Outriders
10 Huntsman
16 Crossbowman
40 Swordsman
30 Greatswords
2x Great Cannon
2x Mortar

Dwarfy Arbitra 10:10 (strasznie sponiewierani w piątek przez gospodarzy) wzięliśmy chalendża i draw i dochodziliśmy do siebie przed następną rundą

WoCH przemcia 8:12 w plecki; wynik przez całą bitwę był remisowy; ja mordowałem coś Przemkowi, a on mi; Pegaz uciekał przed krzykaczem na dyskietce, BSB starał się łamać Shriny, a Altar szukał dogodnych celów, klocki stały z tyłu i czekały na dogodny rozwój sytuacji; pech w kościach chciał, że niestety przegrałem o 500 pts (szarża Grejtów i swordów z brzytwą na czołzenów, oba na 4+, ale grejty rzucili 2x1 i straciłem swordów po oblaniu steadfasta na 7), plan zakładał wklepać jak najwięcej ran ze swordów, oblać nimi breja i spowodować aby czołzeny stały z grejtami do końca bitwy, czyli jeszcze jeden combat, tym bardziej, że stykałoby się niewielu, a 30 nie skroiłby;swoją wyższość pokazał radiowóz, gdzie z Asf-em biegając skroił szrajna i Helenę;

Dimmu i Skavy 20:0 w plecy; jeszcze nigdy nie byłem tak bezbronny jak w tej bitwie, przez dwie tury straciłem prawie 1/3 armii bez żadnej walki, kolega miał niezłe rzuty do tego i poddałem bitwę w 3 turze; nic dobrego by z tego nie wyszło, zwłaszcza jak abomka kulnęła na ruch 17 cali i wpadła w oddalonych o tyle swordsmanów z magicą;

kolega z Krasiami, bez ekscytacji wyszło 10:10

HE, rozegraliśmy 5 tur i wygrana 20:0 z różnicą 2300 prawie; troszkę się odegrałem za bitewkę nr. 3 kontrolując cały przebieg bitwy, przeciwnik miał bardzo dziwną rozpiskę, jakieś szczątkowe oddziały piechoty, wyróżnikiem na stole były 2 bolt Throwery, 30-35 spearmanów z dużym magiem, oraz klocek silverów (10-12) z Gieniem i BSB; mortary pokazały klasę mordując włóczników oraz jakichś swordmasterów i WL (10?), GS-ami z małym kapłonem, reszta po prostu nie doszła zablokowana/zniszczona przez Pegaza, myśliwych, BSB-ka
"(...)Imperium raz zaatakowane, zawsze kontratakuje(...)"
Kajus C+, Misja Kleopatra
Obrazek
GALERIA

ODPOWIEDZ