ulubiony okres historyczny

Dyskusje na dowolne tematy, niekoniecznie związane z tematyką forum. To tutaj można poćwiczyć prawy shiftowy.

Moderatorzy: Heretic, Grolshek, Albo_Albo

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Re: ulubiony okres historyczny

Post autor: GrimgorIronhide »

Bo przez morze na Pomorze pijany krasnolud jeno może :)

Mój ulubiony okres historyczny to między 1200 a 1720 po narodzinach Sigmara, działo się coś, wampiry nie kryły po jakichś piwnicach, Imperium silne anarchią (każdy wie że 3 cesarzy to lepiej niż 1), i Waagh! były weselsze i liście w Athel Loren zieleńsze i pogłowie kóz w Drakwaldzie większe, z jednego ziarna rodziło się 5 a nie 3, a Josef Bugman mógł robić takie piwo jakie chciał, a nie takie jakie mu imperialny urzędnik pozwalał :wink:

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Mój ulubiony okres w historii to od -10 000 do -5600. Czas stabilności świata, bez wpływu Chaosu, bez demonów, a co najważniejsze elfy wiedziały gdzie ich miejsce jako pokorni uczniowie jaszczurzych panów 8)


I jeszcze 30 millenium. Czas Wielkiej Krucjaty, primarchów- wielkich osobistości. Fascynujące są ich historie, rywalizacje, pragnienia. Można powiedzieć, że tych dwudzie... <blam, herezja> osiemnastu mężczyzn zmieniło galaktyę bezpowrotnie :mrgreen:
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

Lokalnie to moim ulubionym okresem jest 1605-1670 wtedy Bretonnia i Imperium ostatecznie zrozumiały że Artel Loren nie podlega niczyjej władzy. A ogólnie to ciekawymi czasami były lata 1500-900 kiedy większość elfów opuściła Stary Świat , krasnoludy zamknęły się w swoich twierdzach , orki rozmnożyły się do ogromnych ilości a w tym wszystkich powoli rozwijali się ludzie . Smutny czas kiedy starsze rasy traciły na znaczeniu.

Awatar użytkownika
Przemcio
Postownik Niepospolity
Posty: 5334

Post autor: Przemcio »

Z tym bombardowaniem wstępnym to nie jest tak wesoło... bardzo ciężko w coś trafić szczególnie, że niemieckie stanowiska były zamaskowane. Nawet najprostsze okopy dają spore zabezpieczenie przed ogniem nawet najcięższych dział :D a co do czołgów pływających hamerykanie je mieli... ale niestety pogoda nie dopisała...
We Bust in, Fight Through the Carnage, let the BOOMSTIK do the Talking...

Pendzel
Chuck Norris
Posty: 512

Post autor: Pendzel »

Przemcio pisze:Z tym bombardowaniem wstępnym to nie jest tak wesoło... bardzo ciężko w coś trafić szczególnie, że niemieckie stanowiska były zamaskowane. Nawet najprostsze okopy dają spore zabezpieczenie przed ogniem nawet najcięższych dział :D a co do czołgów pływających hamerykanie je mieli... ale niestety pogoda nie dopisała...
Przyszedł Sztorm państw osi i zepsuł im pływające porty dokładniej.
Modelowa odpowiedź pisze: Jaka była motywacja do powstania Internetu?
Sieć taka była marzeniem USA, bo w założeniu miała być odporna na uszkodzenia infrastruktury. Hamburgery chciały, żeby sieć działała nawet po jebnięciu atomówki przez ruskich.<...> I nikt się nie spodziewał że zamiast zapewniać bezpieczeństwo i niezawodne połączenia, służy do ściągania zdjęć kotów i cycków.

quas
Niszczyciel Światów
Posty: 4071

Post autor: quas »

In_the_sea_of_blood pisze:Jako, że na tym forum widzę, że jest wielu fanów II wojny światowej, a jako że właśnie leci "Szeregowiec Ryan" przypomniało mi się taki pytanie, które kiedyś mi się telepało po głowie jak oglądałam ten film pierwszy raz.
Nie wiem na ile odwzorowana jest początkowa scena lądowania na plaży Normandii, ale dlaczego nie ostrzelali z okrętów stanowisk niemieckich wojsk?? Przecież to chyba było najprostsze rozwiązanie.
juz I WŚ pokazała (z malymi wyjatkami) iz artyleria w ówczesnym wydaniu jest znacznie mniej efektywna niz sadzono. Można piechote spowolnic - trudno zdobywa sie teren gdy ziemia sie porusza od wybuchow.
ale dowolne umocnienie/schronienie i straty sa juz znacznie mniejsze.

w czasie II WŚ dosyc trudno bylo trafic z samolotu/działa okretowego/wsparcia artyleryjskiego w cel wielkości bunkra. To po pierwsze. Po drugie - gdzies musieli wyladowac by otworzyc kolejny front. Alianci krwia zolnierzy splacali wszystkie rachunki zaniechan i blednych zalozen polityki po "Wojnie ktora miala zakonczyc wszystkie wojny"

Awatar użytkownika
Przemcio
Postownik Niepospolity
Posty: 5334

Post autor: Przemcio »

I tu się mylisz w odpowiednim natężeniu i przy odpowiednio długim czasie ostrzału oraz przy założeniu, że przeciwnik stosował taktykę obrony liniowej (vide Niemcy nad Sommą w 1916r. kiedy Armią Cesarstwa dowodził Falkenhayn) straty obrońców były bardzo duże i oddziały w obronie bardzo szybko się zużywały dlatego miedzy innymi Hindenburg i Ludendorff zmienili taktykę walki obronnej gdzie pierwsza linia okopów obsadzona była przez niewielkie siły nasycone dużą ilością broni maszynowej a na drugiej linii czekały oddziały gotowe do kontrataków.
Artyleria stała się skuteczna po tym jak walczący zaczęli używać zwykłych pocisków burzących a nie szrapneli jak na początku wojny.
Ale z tej skuteczności wynikło coś zupełnie innego co uniemożliwiało przeprowadzenie skutecznej ofensywy:

- brak zaskoczenia bo żeby przebić przejścia przez zasieki i zniszczyć system obrony przeciwnika trzeba było olbrzymiej ilości dział prowadzących ostrzał przez dłuższy czas dany odcinek frontu co oczywiście wskazywało obrońcom gdzie nastąpi atak.
- wąski pas natarcia gdyż w związku z ilością dział potrzebną do zniszczenia obrony przeciwnika nie można było przeprowadzić ataku na szerokim froncie, ponadto to bardzo często powodowało masakrowanie atakujących ogniem z flanki.
- związane z masowym użyciem ciężkich dział powstanie krajobrazu księżycowego, w którym atakujący mieli problem z poruszaniem się i podciąganiem odwodów.
We Bust in, Fight Through the Carnage, let the BOOMSTIK do the Talking...

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

Co do D-day to odnoszę wrażenie że cała ta operacja jest postrzegana tylko ( jest to po części zasługa Ryan-a ) przez pryzmat plaży Omaha. A ( wiem że to może zabrzmieć okrutnie ) straty poniesione podczas desantu , nie były tak ogromne jak się powszechnie uważa. To prawda że pierwsze minuty desantu były dosłownie masakrą ale kiedy żołnierze schronili się za wałem , zdobycie pozycji niemieckich było kwestią czasu. A po za nieszczęsnym destanem na tej plaży , ogólnie desant w Normandii biorąc pod uwagę skale przedsięwzięcia , był przeprowadzony dość dobrze , mimo kilku dużych błędów jak komandosi próbujący wspiąć się na klif pod ostrzałem lub kilka nieudanych zrzutów komandosów. A późniejsze fazy desantu , czyli cały ogromny wysiłek logistyczny jest przykładem dobrze przeprowadzonej ofensywy.

quas
Niszczyciel Światów
Posty: 4071

Post autor: quas »

I tu się mylisz w odpowiednim natężeniu i przy odpowiednio długim czasie ostrzału oraz przy założeniu, że przeciwnik stosował taktykę obrony liniowej (vide Niemcy nad Sommą w 1916r. kiedy Armią Cesarstwa dowodził Falkenhayn) straty obrońców były bardzo duże i oddziały w obronie bardzo szybko się zużywały dlatego miedzy innymi Hindenburg i Ludendorff zmienili taktykę walki obronnej gdzie pierwsza linia okopów obsadzona była przez niewielkie siły nasycone dużą ilością broni maszynowej a na drugiej linii czekały oddziały gotowe do kontrataków.
na kruczki sa sztuczki.
po zmianie taktyki walki skutecznosc ponownie spadla (podobnie robili takze Niemcy w czasie IIWŚ na froncie wschodnim)
artyleria miala swoje zadania, ale jej skutecznosc byla znacznie mniejsza niz zakladana.

Czy to artyleria powodowala niemoc na froncie? nie tylko. tak samo sprawe utrudnil pan Maxim. generalnie bylo to starcie XIX wiecznej doktryny wojennej z XX wieczna bronia. sporo betonu generalskiego nie wbilo tego sobie do lba nawet w przededniu II WŚ.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

quas ma rację, wszystkie armie, a zwłaszcza francuska (napoleońscy kirasjerzy, zeppeliny, dywizjony na rowerach, szwadrony szaserów które w parę dni wyginęły albo stały się piechotą, jaskrawe mundury, czapki zamiast hełmów, kiepska mobilność dział, no i pomysł masowych ataków ramię przy ramieniu pod sztandarami i w dźwięk orkiestr co miało rzekomo poprawiać morale żółtodziobskiej w większości armii trójkolorowych) stawały do wojny kompletnie nieprzygotowane, aczkolwiek to utarte "stara doktryna vs nowa technologia" to też nie wszystko

Cały problem był w tym, że zamiast po cywilizowanemu jak to drzewiej bywało toczyć bitwy jakiś idiota postanowił porozciągać to we fronty i kopać okopy, a dowódcy zamiast jak dawniej prowadzić wojsko do bitwy osobiście siedzieli nad jajecznicą z bekonem i herbatką daleko od frontu, stąd takie kwiatki jak generał Douglas Haig, który sam frontu nawet nie oglądał ale był do cna przekonany że jak rzuci się dość rekruta to złamie się wroga raz i od razu wygra wojnę, choćby ich tam 70% na zasiekach zostało a potem szedł w zaparte i dostał miano "Butcher"



Dlatego ja serdecznie gardzę całą wojskowością zachodnią po XVII wieku... chociaż w XVIII i część XIX przynajmniej jeszcze to ładnie wyglądało, już nie jak prawdziwa wojna ale przynajmniej RTS z ładnymi mundurami, sztandarami, szeregami idącymi pod werble i masowo ginącymi oraz fajnymi melodiami wojskowymi. A dalej to już w ogóle kuriozum

No bo pod takim Breitenfelden w 1631 walczyli doświadczeni ludzie, którzy nadawali się i z własnej woli szli w kamasze, czy to za kasę czy za króla czy też po prostu lubili zabijać i oficerowie mogli zająć się dowodzeniem a nie łapaniem tchórzy, których wzięli z łapanki i w pierwszej bitwie zwiewali z szeregu, jak to masowo ginące powszechnopoborowe gówno, nadające się tylko do noszenia pstrokatych mundurów i robienia wszystkiego równocześnie.
Tam wojna żyła i była logiczna, Gustaw Adolf podpatrzył u Polaków agresywne szarże kawaleryjskie to z karakołu przeszedł w to i zaskoczył Tilliego, innym razem postanowił sprawdzić masową siłę ognia to nakupował lekkich mobilnych dział, poinstruował muszkieterów i proszę, kawaleria Pappenheima zatrzymana. Gdzie indziej Holendrzy pokapowali się, że liczebnie wielkie, ociężałe Tercio Habsburgów odpadają na manewrowaniu to wymyślili podział na małe brygady i szwadrony, wymanewrowali ich. Nie było twardogłowego doktrynerstwa, że tak robimy i już - niech idą na siebie na baczność, zatrzymają odmierzając od linijki dwadzieścia stóp i nawzajem do siebie strzelą najpierw jedni potem drudzy, potem szarża z bagnetami a dalej już szarpaniana na pięści i zęby bo szeregowy żołnierz nie mógł już nosić broni białej.

Noż nawet w imię mundurków zrezygnowano z pancerzy, zawsze powtarzam, że powstanie styczniowe wygralibyśmy z łatwością, gdyby tylko chłopom rozdać łuki i kusze (no tego powinni mieć pełno) a że idący w szeregu carski żołnierz nie miał przed strzałami praktycznie żadnej ochrony i każde starcie kończyłoby się masakrą.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Dziad Zbych pisze:Co do D-day to odnoszę wrażenie że cała ta operacja jest postrzegana tylko ( jest to po części zasługa Ryan-a ) przez pryzmat plaży Omaha. A ( wiem że to może zabrzmieć okrutnie ) straty poniesione podczas desantu , nie były tak ogromne jak się powszechnie uważa. To prawda że pierwsze minuty desantu były dosłownie masakrą ale kiedy żołnierze schronili się za wałem , zdobycie pozycji niemieckich było kwestią czasu. A po za nieszczęsnym destanem na tej plaży , ogólnie desant w Normandii biorąc pod uwagę skale przedsięwzięcia , był przeprowadzony dość dobrze , mimo kilku dużych błędów jak komandosi próbujący wspiąć się na klif pod ostrzałem lub kilka nieudanych zrzutów komandosów. A późniejsze fazy desantu , czyli cały ogromny wysiłek logistyczny jest przykładem dobrze przeprowadzonej ofensywy.
Szczerze powiedziawszy, to sam desant skończył się masakrą, ale dla Niemców. Problemy były tylko na plażach desantowanych przez Amerykanów, bo Brytyjczycy i Kanadyjczycy zapewnili piechocie mobilne środki ochrony. Ale ostatecznie Niemcy zostali pobici, bo udało się przekonać ich, ze desant nastąpi gdzie indziej.
GrimgorIronhide pisze:Cały problem był w tym, że zamiast po cywilizowanemu jak to drzewiej bywało toczyć bitwy jakiś idiota postanowił porozciągać to we fronty i kopać okopy, a dowódcy zamiast jak dawniej prowadzić wojsko do bitwy osobiście siedzieli nad jajecznicą z bekonem i herbatką daleko od frontu, stąd takie kwiatki jak generał Douglas Haig, który sam frontu nawet nie oglądał ale był do cna przekonany że jak rzuci się dość rekruta to złamie się wroga raz i od razu wygra wojnę, choćby ich tam 70% na zasiekach zostało a potem szedł w zaparte i dostał miano "Butcher"
To akurat stało się dlatego, że w Belgii atakujący Niemcy znaleźli się pod gęstym ostrzałem i jedyne co im pozostało to się okopać. Po prostu najzwyczajniej w świecie utknęli. A potem poszło już z górki: jedna i druga strona zaczęła dosyłać więcej ludzi, ale ponieważ działo się to równomiernie, żołnierze mogli tylko kopać więcej głębszych fortyfikacji. Nikt tak naprawdę nie chciał doprowadzić do wojny pozycyjnej. Po prostu tak wyszło. Dopiero wprowadzenie czołgów pozwoliło na przebijanie się na linie wroga, a wcześniej jedyne co pozostawało, to wysyłać masowo ginącą piechotę albo siedzieć w okopie.

Odnośnie pancerzy: zrezygnowano z nich, ponieważ nie zapewniały ochrony przed bronią palną i tylko niepotrzebnie obciążały budżet oraz samego żołnierza. Natomiast szeregi wojska w kolorowych mundurach to również produkt ewolucji. Wyobraź sobie, że taka formacja (rekruci z muszkietami) pozwoliła na budowę Imperium Brytyjskiego (i innych imperiów kolonialnych) ze względu na to, że zapewniała niespotykaną wcześniej siłę ognia. To było najskuteczniejsze rozwiązanie, jakim wówczas dysponowano. Zaś broń biała nie była używana przez zwykłych żołnierzy, ponieważ posiadali oni posiadali oni muszkiety pozwalające na zastosowanie ich jako maczugi lub włóczni, dzięki bagnetom. Natomiast włócznia i maczuga to najprostsze z możliwych broni, wystarczy używać ostrego/ciężkiego końca.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

as1
Chuck Norris
Posty: 626

Post autor: as1 »

Jeżeli chodzi o lądowanie w Normandii to poza odcinkiem na omaha alianci ponieśli stosunkowo małe straty ale nie udało się zrealizować celów przewidzianych celów w jeden dwa dni od lądowania( tak prawda jest że dzięki specjalnemu sprzętu brytole ponieśli bardzo niskie straty przy lądowaniu).
Jeżeli chodzi o okres I wojny światowej panowie nie chcą powiedzieć o braku jakichkolwiek ofensywnych broni, sposobu myślenia, taktyk itp przewyższających defensywne odpowiedniki. Nie myślenie lecz technologia miała tutaj najwięcej do powiedzenia.
Panowie lądowanie w Normandii było klasycznym przykładem wojny na zasoby czyli wygrywa ten co ma więcej zasobów My wszyscy wiemy że przewaga aliantów na tym froncie była miażdżąca i nie pomylił bym się gdyby wynosiła 40:1.

Grimgol sory co ty piszesz? Pierwszy raz słyszę aby Szwedzi się taktyki od polaków się uczyli taktyki mało tego ta ich wspaniała armia też nie była taka wspaniała jak myślisz (część armii to zawodowi obcokrajowcy a część to z łapanki bo nikt z normalna głową nie przechadzał się na wojaczkę w tych czasach)
Czy wiesz że łuk wymaga większego szkolenia niż muszkiet? Obawiam się że chłopek nie umiał by z niego skorzystać.
Jeżeli dowódca idzie z oddziałem walczyć na tej pierwszej linii to musi się liczyć z brakiem kontroli na reakcję na wydarzenia bitewne co jest bardzo niebezpieczne i nie praktyczne (nie mylić z taki Guderianem czy Neyem oni nigdy nie walczyli na tej pierwszej linii chociaż byli bardzo blisko).
Holendrzy nie wymyślili niczego nowego po prostu wróci do doświadczeń rzymskich i szwajcarskich.
hełm w okresie I i II wojny zapewnia ochronę symboliczną de fakto tylko psychologiczną.
a powracając do twoich wymysłów z łukami to dlaczego nie wrócić do mieczy, włóczni,proc i jeszcze rydwanów. Taki sam będzie efekt.

klaufuri żołnierze też używali szabli, szpad i tym podobnych po prostu bagnet umożliwiał szybszą obronę bez konieczności tracenia czasu na wyciągnięcia innej broni chociażby do odpierania jazdy.

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Panowie lądowanie w Normandii było klasycznym przykładem wojny na zasoby czyli wygrywa ten co ma więcej zasobów My wszyscy wiemy że przewaga aliantów na tym froncie była miażdżąca i nie pomylił bym się gdyby wynosiła 40:1.
Lądowanie w Normandii było klasycznym przykładem udanej akcji kontrwywiadu, nie żadnej wojny na zasoby.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Ech, as poczytaj o historii wojskowości bo szkoda pisać na takie bzdury
as1 pisze:część to z łapanki bo nikt z normalna głową nie przechadzał się na wojaczkę w tych czasach
best part :lol2: :lol2:

Awatar użytkownika
Infernal Puppet
Masakrator
Posty: 2937
Lokalizacja: Koszalin

Post autor: Infernal Puppet »

hełm w okresie I i II wojny zapewnia ochronę symboliczną de fakto tylko psychologiczną.
Wręcz przeciwnie, w roli do której je wymyślono (ochrona głowy przed ranami od odłamków) sprawdzały się i sprawdzają nadal nader skutecznie. Wprowadzenie stalowych hełmów w czasie 1wś zredukowało liczbę śmiertelnych ran głowy o jakąś połowę (40-60%, zależy którym źródłom wierzyć ). Hełmy (aż do wcale nie aż tak dawna ) były projektowane jako odłamkoodporne, a nie kuloodporne, na to pozwoliły dopiero nowe materiały konstrukcyjne. Podobnie było z opancerzeniem ciała. Kamizelki realnie kuloodporne (i to też z początku tylko przeciw słabszym kalibrom) pojawiły się przecież ile, 25-30 lat temu ?
ale nie udało się zrealizować celów przewidzianych celów w jeden dwa dni od lądowania
Inna sprawa czy te cele były realistycznie postawione :P . Dotarcie do Caen (cel z pierwszego dnia) udało się dopiero w połowie lipca, zresztą naprawdę rzadko kiedy "rozkład jazdy" jaki dowództwo planuje na daną kampanię się nie opóźnia ( choć znane są i przypadki odwrotne :wink: ).
Mad Mike pisze:
kwaku pisze:nawet gdyby miał tam wjechać tort z Cezarym w środku.
To nie wypali. Zanim wjedzie, to sytuacja ulegnie odwróceniu i tort będzie w środku Cezara
Ach te uroki bycia ciągle głodnym ;) .

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

@Grimgor po części masz racje , WW1 była całkowitym upadkiem strategii ale nie w 17 i 18 wieku , bitwy wymagały od generałów jeszcze więcej umiejętności niż wcześniejsze wojny. Dlaczego ? W okresie wojen "napoleońskich" armię nie różniły się od siebie tak bardzo jak wcześniej. Były oczywiści oddziały elitarne lub rezerwy , ale generalnie zwykła piechota w każdym państwie , była uzbrojona bardzo podobnie i nawet wyszkolenie było na podobnym poziomie. Dlatego też Napoleon jest moim zdaniem jednym z wybitniejszych dowódców ponieważ potrafił błyskotliwe wygrywać bitwy w erze długich manewrów , ogromnych strat i przeciągających się kampanii.

In_the_sea_of_blood
Chuck Norris
Posty: 441

Post autor: In_the_sea_of_blood »

@As1
Popieram przedmówców w sprawie uzbrojenia. Nie miałem możliwości strzelać z muszkietu, ale przez pare lat służby wojskowej widziałem co ludzie potrafią zrobić podczas ładowania broni, a co dopiero w trakcie nabijania muszkietu.
Jak byś porównał łuk do kuszy to jeszcze bym się zgodził, chociaż dobry sprzęt potrafi wybić bark jak się źle dociśnie, ale strzelanie z łuku wcale nie wymaga ogromnej filozofi, szczególnie gdy się strzela do całego oddziału żołnierzy.
"Blood Bowl is like a war- no winners, just survivors"

as1
Chuck Norris
Posty: 626

Post autor: as1 »

Aha rozumiem cię to teraz pozwól ze zadam ci jedno pytanie. Czy kiedy byłeś w wojsku i dostałbyś zamiast karabinu butelkę z benzyna albo luk bo przecież z obydwu rzeczy można zabić to zostałbys w tym woju czy nie?
Sory panowie jeden i drugi gada niestworzone głupoty nie mając oparcia ani w historii ani w praktyce. Już widzę tego chłopka który dostaje luk i ma się napierniczac z wyszkolonym i uzbrojonym w broń palna żołnierzem. Mam wrażenie ze prędzej zabiłby swoich przełożonych ( szlachtę) niż by poszedł walczyć za Polskę.
Infernal głowa stanowi zaledwie 15% całego ciała zaś z tego ca ja wiem odłamki potrafią zabić trafiając w pozostałe 85% wiec sorka cały czas nie wiem o czym piszesz. Według praw fizyki i anatomi ludzkiej nie jest możliwe narazie stworzenie jakiegokolwiek hełmu ochrony na głowę będące w stanie utrzymać przy życiu żołnierza po trafieniu
go w głowę.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Człowieku sił brakuje...
Żołnierz na I WŚ siedział w okopach, a więc odłamki artyleryjskie zagrażały w znakomitej większości tylko czerepom. Po wymienieniu czapek na hełmy we francuskiej armii śmiertelność spadła prawie o jedną czwartą.

Nikt tu nie każe Ci iść dzisiaj na wojnę z łukiem na czołgi, tylko mówię jak skończyłoby się to wtedy. Przy celności ówczesnych muszkietów, rygorowi walki salwami i ściśnięciu żołnierzy szeregami to łuki w którym zasięg faktyczny jest tożsamy ze skutecznym wyrządziłyby masakrę. No i tym biadoleniem, że broni nie było dla powstańców, skoro praktycznie każdy żyjący w pobliżu lasu posiadał jakiś łuk i w miarę umiał się nim posługiwać.

@Klafuti - zgadza się, aczkolwiek brytyjskie dominium utrzymywało doskonale działające założenie małych oddziałów weteranów o dużej sile ognia, współpracujących z konnicą i oddziałami tubylczymi, które podejmowały walkę wręcz. Pod Isandwalą zabrakło właśnie tubylców, kawalerii było za mało i skończyło się to masakrą dzielnych brytów

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Dziad Zbych pisze:@Grimgor po części masz racje , WW1 była całkowitym upadkiem strategii ale nie w 17 i 18 wieku , bitwy wymagały od generałów jeszcze więcej umiejętności niż wcześniejsze wojny. Dlaczego ? W okresie wojen "napoleońskich" armię nie różniły się od siebie tak bardzo jak wcześniej. Były oczywiści oddziały elitarne lub rezerwy , ale generalnie zwykła piechota w każdym państwie , była uzbrojona bardzo podobnie i nawet wyszkolenie było na podobnym poziomie. Dlatego też Napoleon jest moim zdaniem jednym z wybitniejszych dowódców ponieważ potrafił błyskotliwe wygrywać bitwy w erze długich manewrów , ogromnych strat i przeciągających się kampanii.
Nie powiedziałbym, że I wojna była upadkiem strategii. Śmiem twierdzić, że front wschodni i bałkański były dość dynamiczne. Front zachodni był nieruchomy ze względu na zbyt silne ufortyfikowanie obydwu walczących stron. Wykopali okopy, które były niemożliwe do zdobycia, ze względu na użycie karabinów maszynowych. Jedyny sposób, aby pchnąć front naprzód, jakim dysponowano w tamtych czasach to zmasowany atak piechoty w nadziei, że część żołnierzy się przedostanie. Dlatego walczące strony musiały rozwinąć broń pozwalającą na likwidację siły żywej w inny sposób. Stąd stosowanie gazów bojowych i wynalezienie czołgów. Przy okazji: czołg był wdrożony właśnie przez Brytyjczyków, żeby zdobywać niemieckie okopy. Co istotne, miały one uzbrojenie montowane w sponsonach, właśnie po to, żeby łatwiej celować w dół. Również sama konstrukcja pojazdu była przystosowana do pokonywania przeszkód w postaci rowów czy lejów po bombach, dzięki długości oraz ułożeniu gąsienic. Wprowadzenie czołgu umożliwiło stosowanie zupełnie nowych taktyk, z których dowódcy korzystali, gdy tylko stało się to możliwe. Nadmienię tylko, że aż do wybuchu II wojny światowej czołg był traktowany jako pojazd wsparcia piechoty, a nie jednostka przeznaczona do operowania bardziej niezależnie.
Owszem, eksperymenty z czołgami miały już miejsce wcześniej (konstruowano prototypy) ale nie wdrażano ich, ponieważ pojazdy silnikowe wciąż były rzadkie, a w dodatku maszyny tego typu nie miałyby zastosowania przy utrzymywaniu porządku w koloniach, a ich konstrukcja była, i wciąż jest, kosztowna. Dopiero wojna pozycyjna wymusiła ich rozwój. Bo tak to jest: jeżeli dostępna taktyka nie pozwala na sukces, to znaczy, że potrzebna jest nowa broń, która udostępni nowe taktyki. To z resztą zauważył już w 1914 Jean Baptiste Eugène Estienne, mówiąc, że wojnę wygra ta strona, która pierwsza zamontuje działo 75 mm na opancerzonym pojeździe zdolnym do jazdy w trudnym terenie. Samochody opancerzone istniały, ale nie nadawały się do pokonywania przeszkód takich jak transzeje, płoty czy wyrwy, dodatkowo istniał problem z wyposażeniem ich w ciężkie uzbrojenie.
as1 pisze:Aha rozumiem cię to teraz pozwól ze zadam ci jedno pytanie. Czy kiedy byłeś w wojsku i dostałbyś zamiast karabinu butelkę z benzyna albo luk bo przecież z obydwu rzeczy można zabić to zostałbys w tym woju czy nie?
Sory panowie jeden i drugi gada niestworzone głupoty nie mając oparcia ani w historii ani w praktyce. Już widzę tego chłopka który dostaje luk i ma się napierniczac z wyszkolonym i uzbrojonym w broń palna żołnierzem. Mam wrażenie ze prędzej zabiłby swoich przełożonych ( szlachtę) niż by poszedł walczyć za Polskę.
Infernal głowa stanowi zaledwie 15% całego ciała zaś z tego ca ja wiem odłamki potrafią zabić trafiając w pozostałe 85% wiec sorka cały czas nie wiem o czym piszesz. Według praw fizyki i anatomi ludzkiej nie jest możliwe narazie stworzenie jakiegokolwiek hełmu ochrony na głowę będące w stanie utrzymać przy życiu żołnierza po trafieniu
go w głowę.
Ależ stosowanie łuków przeciwko wojsku stosującemu broń palną ma oparcie w historii i praktyce. Na przykład bitwa nad Little Bighorn gdzie łuki okazały się bronią decydującą, ponieważ pozwalały na ostrzał stromotorowy - istotna cecha podczas walki w pofałdowanym terenie, której nie posiadają karabiny.
Tak więc spokojnie powstańcy mogli w tamtych czasach wyposażyć się w łuki, zwłaszcza, że walka toczyłaby się w zaborze rosyjskim, czyli w lasach i na bagnach.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

ODPOWIEDZ