Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3719
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Post autor: kubencjusz »

[Dziękuję za uznanie 8) ]

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Gdy Eldlin otworzył oczy, pierwszą rzeczą jaką poczuł był przeszywający ból głowy połączony z suchością w ustach. Drugą, nieznośny smród skaveńskich podziemi, do którego nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić. A trzecią, bardzo niemiłe uczucie, że nie pamięta wszystkiego, co wczoraj robił. Najemnik westchnął. Można się było tego spodziewać. Po niewielkim pożarze karczmy Edlin z Harrenem postanowili kulturalnie dopić wódkę w swojej kwaterze. A przecież każdy wie, że prawdziwi mężczyźni nie poprzestają na jednej flaszce. Najemnik odczuwał właśnie skutki tej lekkomyślnej decyzji.
Złorzecząc pod nosem, zrzucił z siebie pogryziony przez mole koc i wygramolił się z wypchanego słomą barłogu, który miał imitować łóżko. Zrobił to bardzo, bardzo powoli, aby jak najbardziej ograniczyć nieprzyjemności związane z przejściem do pozycji pionowej. Nie pomogło. Łeb i tak bolał go jak diabli, a po chwili doszły jeszcze zawroty głowy.
- No pięknie, psia jego mać. Harren, weź skołuj coś do...
Urwał, bowiem Harrena nie było w pokoju. Jego łóżko pod przeciwległą ścianą było puste i, o dziwo, pościelone. Edlin wstał.
- Gdzie on do cholery jest ? - zastanowił się na głos, po czym podszedł do malutkiego okienka i odsunął brudną kotarę. Oczywiście na zewnątrz nadal było mroczno i brudno, a wszędzie wokół przemykały zgarbione sylwetki szczuroludzi. Kryształy spaczenia, zamontowane w strategicznych miejscach podwieszonej pod sklepieniem konstrukcji, rzucały blade, zielonkawe światło na okolicę, nadając jej upiornego charakteru. To nie był najlepszy czas na poranny spacer.
- Poranny ? Co ja gadam... - Najemnik zreflektował się w myślach. Przecież nie mógł określić pory dnia, ponieważ nie widział słońca. Ba, nie wiedział nawet, przez ile czasu spał. Brak naturalnego światła coraz bardziej mu dokuczał.
Zdając sobie sprawę, że wpatrywanie się w okno i filozofowanie było stratą czasu, Edlin postanowił zająć się czymś konstruktywnym. Na przykład piciem piwa w karczmie, w końcu ta suchość w gardle była nie do zniesienia. Wciągnął hajdawery, wzuł swoje nieprzyzwoicie brudne buciory, założył skórzaną kurtkę i przepasał miecz. Tak przygotowany, opuścił kwatery. W drodze do karczmy zauważył kilku innych uczestników Areny zajętych swoimi sprawami, głównie norsmenów pod przywództwem Bjarna i kręcącego się nieopodal, zakutego w zbroję chaosu Aszkaela. Ze zdziwieniem dojrzał także kilka szkieletów z dalekiej Khemri. Najwyraźniej wpadli z wizytą, kiedy spał.
Przed wejściem do tawerny przypomniał sobie coś interesującego. Otóż wczoraj, w ostatnich chwilach trzeźwości, usłyszał plotkę jakoby dzisiaj miano rozdzielać pary do walki na Arenie. Miał szczerą nadzieję, że tak się stanie. Był strasznie ciekaw, z kim przyjdzie mu skrzyżować miecz.
Ostatnio zmieniony 24 lut 2013, o 21:25 przez Chomikozo, łącznie zmieniany 1 raz.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus przebywał w karczmie mimo wielkiego zamieszania ze spadającym nieumarłym. Zerknął na swój podręczny zegarek ,co pozwoliło mu stwierdzić ,że juz ranek następnego dnia Skończył palić fajkę ,zabrał swoją manierkę i powoli udał się na zewnątrz. Rozejrzał się i zauważył ,że jest tam jeszcze więcej Skavenów niż przedtem ,a przynajmniej tak mu się wydawało "Cholerne ścierwa... świat nigdy się nie pozbędzie tej zarazy ,zabijesz jednego ,a pojawiają się cztery... ,ale i tak słusznie ich zabijać..." . Po przemyśleniach na temat Skavenów inkwizytor od razu udał się na przechadzkę po mieście. W pierwszej kolejności chciał obejrzeć arenę. Gdy był na miejscu bardzo się zdziwił ,nigdy nie widział tak wielkiej kupy złomu w jednym miejscu. Oprócz samej struktury była tu masa śmieci ze wszystkich stron świata. Wymamrotał tylko "Nie trudno o pożar w takim miejscu... chmmm..." i ruszył dalej. Miasto jego zdaniem było okropne. Zero wszelkiej kultury ,porządku. Wszędzie dewastacja i spaczeń. Najgorsze wrażenie wywarł na nim targ -handel niewolnictwem ,gdzie tylko nie spojrzeć. Jednak w tłumie niewolników dostrzegł znaną mu osobę. Podszedł do szczurzego handlarza i wykupił z jego rąk człowieka. Był to Aldabert Schweizmelster. Znany marienburdzki alchemik. Od razu ,gdy dostrzegł ,że wykupił go przedstawiciel rasy ludzkiej zwrócił się do Magnusa
-dzięki ci przyjacielu za tę pomoc ,oj dzięki ci ,możesz już zdjać mi te kajdany- wykrzyczał uradowany alchemik
-nie...- odparł cicho Magnus nie zwalniając kroku
skrępowany Aldabert żwawo poszedł za łowcą ,mówiąc - poczekaj ,proszę ,jak opuszczę cię na parę metrów to ta maszyneria mnie zabije-
Od razu po tych słowach łowca uderzył z całej siły alchemika tak ,że aż słychać było odgłos trzaskanych żeber. Alchemik padł na ziemię wijąc się z bólu. - ty skurwielu!!! kurwa kurwa kurwa! zapłacisz za to!!!- krzyczał leżąc w błocie. Magnus rozkwasił mu mordę żelaznym podbiciem buta i powiedział nie zmieniając tonacji spokojnego głosu - Nie przyjacielu ,to mi zapłacą- Inkwizytor chwycił i podniósł zakrwawionego człowieka - Ja Magnus von Bittenberg ,w imieniu inkwizycji i samego Sigmara ,na mocy wyroku oczyszczenia wydanego w Altdorfie skazuję cię na śmierć- po tych słowach Magnus puścił alchemika ,a ten bezwładnie padł na ziemię , następnie łowca wyjał notes i zaznaczył wykonanie kontraktu. Po przejściu paru kroków inkwizytor usłyszał tylko charakterystyczny odgłos działania niewolniczej bransolety. "Ofiara została spełniona..." pomyślał i udał się do kwater. Tą sytuację obserwowało wielu przechodniów ,zaraz po tym pary Skavenów rzuciło się do truchła alchemika.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Czas w doborowej kompanii mijał szybko, opowieściom, żartom i zabawie nie widać było końca. Było już bardzo późno (lub bardzo wcześnie w zależności jak spojrzeć) gdy nasi dzielni synowie Norski udali się na spoczynek. Jutro miały być ogłoszone pierwsze starcia. Każdy z nich chciał stanąć przeciwko sobie, lecz woleli by stało się to jak najpóźniej. Osoba nie znająca morskiej kultury stwierdziłaby, że wynikało to z sympatii. Bzdura. Prawda była taka, że im bliżej finału tym większa chwała dla obu zawodników.

Kharlot obudził się kilka godzin później nie mogąc stwierdzić jaka jest pora dnia. Wzrok jego padł na stojącą na stole fiolkę z czerwonym płynem, wygraną wczoraj od Bjarna.
-Byłoby ironią, gdybym użył ją przeciw Wydartemu Morzu- pomyślał. Żołądek upominał się o swoje. Wstał, założył zbroję i ruszył na poszukiwania czegoś zjadliwego. Po obszernym śniadaniu postanowił przejść się po mieście. Na targu panował niemały ruch. Arena była nie lada wydarzeniem, co przyciągało kupców, awanturników, intrygantów i zwykłych rzezimiechów. Kharlot był zaskoczony bogactwem dostępnych towarów. Stwierdziwszy jednak, że mimo powszechnego gwarą nie dzieje się nic godnego uwagi ruszył z powrotem do karczmy. To tam najprędzej mogło coś się wydarzyć. W środku zastał wampira i najemnika. Zajął miejsce, zamówił piwo i pogrążył się w myślach.

[Chomik przywódcą Norsmenów jest Bjarn, zaś pancerze chaosu mają Aszkael i Kharlot, odpowiednio czarny i czerwony :) )
Ostatnio zmieniony 24 lut 2013, o 21:46 przez Byqu, łącznie zmieniany 2 razy.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Po godzinach spędzonych na "ulepszaniu" swojego mieszkania ,Xyz przystanął i z zadowoleniem pokiwał głową. Na środku pomieszczenia znajdował się skomplikowany ołtarz kamienny ,w który wplatały się żyły spaczenia. Dzięki niemu wampir mógł pozyskiwać dużo bardziej wzmacniającą krew ze swoich ofiar. Xyz zadbał również o nowe łoże, zamiast starego ,drewnianego, pospolitego, imperialnego łóżka stworzył sporych rozmiarów ,kamienny sarkofag. Wampir wyciągnął spod płaszcza dużo słoik wypełniony ciemną ziemią. Sprawnym ruchem wysypał jego zawartość ,przywołał śpiącego chowańca i zadowolony wyruszył na spacer. Odrażające szczurze miasto stało się mniej odrażające. Xyz powoli przyzwyczajał się do wielkiego bałaganu i chaosu jaki tu panował, również ohydny zapach dało się teraz znieść bez najmniejszego problemu. W mieście panowałby mrok ,gdyby nie zielonkawe światło spacz latarni, a ten fakt bardzo go cieszył. Choć światło słoneczne już od wieków nie mogło mu wyrządzić krzywdy to jednak czuł się bardziej komfortowo unikając go. Wampir udał obejrzeć jak szczuroludzie uporali się z pożarem. To co zastał na miejscu było bardzo zadziwiające. Po powstałej na skutek wybuchu dziurze ni było śladu, wielkie przypominające ogra szczury sprawnie ,pod nadzorem inżynierów i poganiaczy odbudowały zniszczone zabudowania w ciągu jednej nocy. Xyz wstąpił do karczmy, tym razem chciał tutaj po prostu posiedzieć, być może dowiedzieć się czegoś ciekawego od tych bardziej ciekawskich i gadatliwych szczurów ,którym spodobała się atrakcja zwana na poweirzchni karczmą.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Byqu pisze:[Chomik przywódcą Norsmenów jest Bjarn, zaś pancerze chaosu mają Aszkael i Kharlot, odpowiednio czarny i czerwony :) )
Kurde, faktycznie. Już poprawiłem.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Mimo bólu głowy spowodowanego przez dobrze znany wszystkim środek, Aszkael wybrał się na przechadzkę po szczurzym ,,mieście’’. Smród jakoś przestał mu przeszkadzać. Wojownika bardzo zdziwiony ja ta dziura zmienia się prawie co godzinę. Tam gdzie wczoraj był jeszcze krater, pojawiły się zabudowania. Na rynku jak grzyby po deszczu zjawili się handlarze z najróżniejszymi towarami od niewolników po sery z Tilei. Wybraniec był ciekawy z kim przyjedzie mu się zmierzyć ogłoszenie par było coraz bliżej. Czekanie go dobijało, i jak zauważył nie tylko jego. Elf wdał się w jawną sprzeczkę z wampirem (w końcu wojownik nie dowiedział się jak wszystko się skończyło). Nizołek nie spalił o mało karczmy, a łowca czarownic bawił się w publiczne egzekucję.
-Ciekawe ile te miasto jeszcze postowi? I z kim dane będzie mu skrzyżować miecz?- Zadawał sobie pytania.
Aszkael spędził kilka minut przeglądając towary handlarzy dla zabicia czasu, jednak tak jak się spodziewał nie znalazł nic ciekawego. Poprawiając miecz przy pasie skierował swoje kroki ku karczmie. Po drodze wojownik znów pogrążył się w myślach. Z zadumania wyrwało go pojawienie się postaci której wcześniej na nie widział.
-Kolejne elfie ścierwo. –rzekł wybraniec widząc kolejnego długouchego, kierującego się w stronę karczmy.
Elf ten różnił się od reszty. Na pierwszy rzut oka pozna było poznać że kłania się Khainowi, a swoje korzenie ma w Naggaroth. Wybrańca zaciekawiła jeszcze jedna rzecz, a mianowicie kruk. Wojownik postanowił się trochę pokręcić po okolicy. A cóż może dowie się czegoś ciekawego.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Grent
Wałkarz
Posty: 61

Post autor: Grent »

Zamiast karczmy Malesanth zastał malownicze ruiny. Chyba tu już nikogo nie spotka. Tak patrząc jest tu przecież targ niewolników. Może być na nim coś interesującego. Ciekawiło go kogo mogli złapać szczuroludzie. Idąc w stronę targu zauważył jakiegoś elfa, grożącego wampirowi mieczem, który jakoś nie zwracał na niego uwagi. Asasyn wyciągnął z kieszeni rysopis jego celu i porównał z wojownikiem. Większość się zgadzała, ale rysopis był sporządzony na kawałku ludzkiej skóry, więc trudno było odczytać niektóre szczegóły. Druhii przyjrzał się swojej pierwszej ofierze. Caladris był wysoki, o srebrnych prostych włosach, silnej budowie ciała i bardzo ostrych rysach twarzy. Jego skośne, niebieskie oczy wyrażały czystą pogardę gdy patrzył na wampira. Ciekawe czy sprawi mu trudności. Słyszał, że jest on groźnym wojownikiem. Jednak to on był szkolony w zabijaniu od dziecka. Był najlepszy wśród innych rekrutów z jego rocznika. Sam większość zabił. W każdym razie nie opłaca się mu go teraz zabijać. Jako zwycięzca areny będzie opływał w luksusy, a jeśli zbije elfa poza areną zostanie zdyskwalifikowany. Dlatego też poszedł dalej, pooglądać niewolników...
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny

Arystoteles

Awatar użytkownika
trikk
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3900
Lokalizacja: Malifaux

Post autor: trikk »

Chomikozo pisze:
Byqu pisze:[Chomik przywódcą Norsmenów jest Bjarn, zaś pancerze chaosu mają Aszkael i Kharlot, odpowiednio czarny i czerwony :) )
Kurde, faktycznie. Już poprawiłem.
Diana również :roll:
Release the Przemcio!

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Tylko niestety Diana jakoś się nie pokazuje zbytnio.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Rogal700 pisze:Tylko niestety Diana jakoś się nie pokazuje zbytnio.
Ha, do tego stopnia, że w ogóle nie skojarzyłem kim jest :lol2: Trochę więcej role-playingu.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Ponieważ Arena była już skończona, ogłoszono pierwsze dwie walki. Zawodnicy i ich towarzysze pospieszyli pod błyskającą zielenią ścianę, chcąc dowiedzieć się, kto ma szansę umrzeć w najbliższej przyszłości. Na ich oczach pierwsza para zawodników rozjarzyła się niezdrową zielenią, a gdzieś niedaleko odezwał się dzwon, trzynastoma uderzeniami sygnalizując początek walk.

Diana vs Tomku Drwal
Hyshis vs Aszkael

Operacja podwieszania budynku Areny na gigantycznych, stalowych szynach kosztowała życie tysiące niewolników, których truchła wrzucono do ziejącej na skraju miasta otchłani. Bardziej wrażliwi uczestnicy Areny odwracali z zażenowaniem głowy, widząc jak zmiażdżone ciała szczurów sypią się nieprzerwanym deszczem wgłąb przepaści. Jedynym, co okazało się gorsze od smrodu krwi i rozkładu było mlaskanie, które dobiegało z ciemności poniżej. Każdy świat - choćby już leżał głęboko - ma swoje piekło, które leży głębiej.

miły5
Mudżahedin
Posty: 201
Lokalizacja: Poznań

Post autor: miły5 »

[Hyshis obudził się słysząc uderzenia dzwonu , oczywiście musiało to coś sygnalizować.Do jego pokoju jak zawsze bez proszenia wszedł skaven.]
-pierwsze walki na arenie-arenie.Jesteś wzywany.
-Dobrze a teraz jeśli możesz odejdź.
[Skaven wyszedł nie zamykając drzwi.Hyshis wyszedł chwilę później , wziął ze sobą miecz oraz manierkę wody.Kompletnie skoncentrowany skierował się w stronę areny.Była ogromna , ale to żadna rewelacja.Problemem było to , iż wypełniona po brzegi była kawałkami spaczenia , które zapewne mogą doprowadzić a w najmniejszym przypadku pogorszyć koncentrację nad wiatrami magii.Przed areną zobaczył on dużą kamienną tablicę z wypisanymi imionami walczących.]
-Pierwsza walka zaraz się rozpocznie , warto będzie gdzieś usiąść , oby były tam trybuny.Z kim ja walczę...Wojownik chaosu...Będzie okropnie trudno i albo zginę albo przyczynię się do zmniejszenia populacji heretyków i straceńców.Trzeba się skoncentrować.
[Udał się więc na coś co przypominało trybuny , choć były to po prostu kamienne ławy wyciosane byle jak. Zaczął więc przygotowywać plan działania.Wkrótce miała się rozpocząć pierwsza walka.]
-(pod nosem) Zapewne będzie zakuty od stóp do głów więc ....

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Dzwony uderzyły, trzynaście razy. Wybraniec szybkim tempem udał się w miejsce gdzie miano wypisać pierwsze pary. Po drodze minął kilku innych uczestników, Kruszącego czaszki, elfickiego księcia oraz ludzką najemniczkę na której ramieniu siedział kruk.
-A wiec z tond się wzięło te ptaszysko- przeleciało przez myśl wybrańcowi.
W końcu Aszkael stawił się w ustalonym miejscu. Był uradowany, bogowie sprzyjali mu. Jedna z pierwszych walk przypadła mu. I to z kim! Imperialnym magiem! Miał nadzieje że Tzeentch odpędzi wiatry, Khorn poprowadzi jego miecz, Nurgiel osłabi tężyznę wroga a Shlaannes sprawi że ból będzie nagrodą. Wybraniec uśmiechnął się, poprawił miecze u pasa i tarczę zawieszoną przez plecy. Spojrzał jeszcze raz po innych zawodnikach, przy okazji chwytając się za gwiazdę chaosu która nosił na szyi . Szepcą dziękczynne modlitwy pod nosem. Inni zawodnicy byli nie zadowoleni z takiego obrotu rzeczy. Widoczniej nie tylko jemu chciało utoczyć trochę krwi. Wybraniec rzucił okiem na pozostały walczący Hyshis zapadł w rozmyślenia. Pewnie coś knuł. Diana wydawała się spokojna, ale widać że jej ręce aż pchały się do miecza. Tomek Drwal widać że ten to pali się do walki. Wybraniec rozglądnął się jeszcze po arenie obmyślając plan walki. Zapach krwi i zgnilizny dodał mu pewność.
-A wiec mag i to światła. Będzie ciężko ale nad wszystkim sąd sprawują bogowie. – rzekł pod nosem wojownik- światło, będzie trzeba chronić oczy.-dodał po chwili.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Po upływie czasu, mniej więcej równego wypiciu czterech kolejek piwa, obaj mocarze uzgodnili że jest remis. Jednak zgodnie z obietnicą flakonik z magicznym płynem trafił w ręce Kharlota. Bjarn wyszczerzył się podając rękę towarzyszowi.
- Niezgorzej, powiem. Masz łapsko jak imadło, nigdy dotąd nie spotkałem nikogo, komu nie dałbym rady w mniej niż tuzin uderzeń serca, a kawał świata zjeździłem... to będzie dla mnie zaszczyt zmierzyć się w finale z takim wojownikiem - ziewnął - już pewnie zmierzcha dla reszt świata. Faktycznie, po tym jak dopito resztki piwa, które jakimś cudem przetrwało zawody i Norsmeni pożegnali Kharlota, wyszli znużeni i podśpiewując nieco pijani udali się do kwatery.

Jakość pokojów zauważalnie się poprawiła do czasu przyjazdu, choć Vidarr i Olaf narzekali na to, że kilkukrotnie musieli zaganiać skaveńskich służących do dokładniejszego wysprzątania stancji, przyniesienia kilku większych mebli lub jedzenia, które nie zaczęło już gnić. Norsmeni rozłożyli się w izbach, na gotowe posłania narzucili też swoje futra i skóry oraz wycięli w Fuᚦarku nad wejściem ( ponad wciąż wiszącymi pludrami hrothgara) napis głoszący: "Ta chatkaR ma na czasR zawodówR zaszczytR gościć Bjarna syna Ingvara i jego dzielną drużynęR. Powiedz melanżR i wejdź." Co więcej z użyciem dużej ilości brutalnej siły i narzędzi znalezionych w magazynie opodal, Norsmeni wybudowali kominek. Trzeba bowiem wiedzieć że kominek to dla każdego człeka północy wartość daleko większa niż nawet żona. Z pełnymi brzuchami i ogniem wesoło trzaskającym w palenisku poszli spać na posłaniach (lub tam gdzie popadło). Pierwsza noc od czasu przyjazdu upłynęła nadwyraz spokojnie, czy to z powodu zmęczenia podróżą czy też dużych ilości złocistego płynu wlanego w gardła. Innego zdania mogli być skaveni i ci z zawodników, którzy przechodzili w nocy koło kwatery Norsmenów. Z odgłosów możnaby wywnioskować, że w tym budynku drzemie jakiś starożytny smok na swym skarbie.

Gdy tylko poranny gwar przybrał dość na sile by wbić się brzęczącym klinem w twarde łby ludzi z północy, wojowie po kolei wstawali i udawali się do swoich obowiązków. Gdy Bjarn wstał, przemył się wodą ze wspólnej miednicy, (z której na szczęście korzystał dziś jako pierwszy - see zwyczaje mycia się wikingów w "13 wojowniku") zaplótł włosy z boku w warkocze na Norską modłę, a następnie to samo zrobił z brodą, przekładając ją na końcu przez runiczą, srebrną zapinkę. Wódz stwierdził, że spał za długo i czas iść zjeść śniadanie, a nuż wywiesili pary do walk ? Nie czekając na ślamarzącą się resztę drużyny, ruszył z Thorrvaldem i Turo - który notabene wczoraj zasnął na dachu, nie szukany przez znużonych towarzyszy - i teraz na sam dźwięk słowa śniadanie obudził się i spadł do pomieszczenia z klilkoma kamieniami oraz chmurą pyłu, zostawiając dziurę w dachu. Jak gdyby nigdy nic otrzepał się, ochlapał wodą i pobiegł za Bjarnem do karczmy.
Po drodze minęli targ z niewolnikami, zakutymi w jakieś dziwne ustrojstwa. Thorrvald nie krył pogardy.
- Te głupie szczury sprzedają niewolników, a każdy wie że powinni kruszyć lód albo robić coś równie nudnego i ciężkiego, a nie sprzedawać ich.. pff. Złoto można sobie zabrać a niewolnik zawsze potrzebny. Nic dziwnego że są tak słabi.
Bjarn zignorował wywód młodego wojownika. Sądząc po obecności człowieka-sigmaryty i wampirzycy coś musiało się tam dziać. Sprawdzi to jak coś zje. I napije się.

Gdy weszli do karczmy, Bjarn powitał Kharlota podnisioną ręką i razem z towarzyszmi zajął miejsce przy największym stole, głośno wołając o jedzenie. Po chwili przyniesiono im strawę na dużych, kamiennych półmiskach. Kilka dużych Czerwonych Łososi, przyrządzonych prosto lecz smakowicie, słuszne pajdy chleba i kufle jasnego piwa, sprawiały wrażenie, jakby gospodarze znali też skądś nawyki żywieniowe zawodników. W ostatniej chwili zanim wygłodniali wojowie rzucili się na jadło, Bjarn zatrzymał ich. "Zaraz czy ja właśnie chciałem zjeść morską rybę... w podziemiach... WIELE DNI W GŁĄB LĄDU ?!" Obejrzeli i obwąchali więc dokładnie posiłek, pocięli nożami mysliwskimi, nawet pomachali nim w powietrzu i co bardziej zastanawiające, wszystko wyglądało w porządku. "Nie rozumiem tego, jak to w ogóle możliwe... choć podobno ich tunele sięgały nawet pod morza..." Wobec burczenia brzucha, porzucił bezowocne rozważania i zabrali się do pałaszowania śniadania. Gdy, opustoszyli półmiski i dłubali nożami w zębach, popijając jadło lekkim piwem, do karczmy wkroczyła pzostała siódemka wojów, ciekawie przyglądając się talerzom.
- Choć jest to niesamowite mają tu świerze ryby.. taak jadło było zacne, siadajcie i jedzcie, ja idę się rozejrzeć. - rzekł Bjarn.
- Idę z tobą. - wtrącił Thorrvald, przypinając pochwę z mieczem. Wychodząc, rzucił pochłaniającemu resztki Turo, kufel pełen piwa, krzycząc: "Łap!" Gdy tylko gruby Norsmen złapał ciężkie naczynie stołek natychmiast załamał się pod nim, a on sam upadł na tyłek, wyrzucając w dal talerze i ości ryb. Młody wojownik prawie pdał ze śmiechu. Wśród lawiny rechotu, Bjarn wyszedł, i skierował się na targ, po drodze mijając Aszkaela i jakiegoś Druchii... "Z tego na pewno będzie dużo krwi." - pomyślał Wydarty Morzu.

[ Naviedzony czy mam jeszcze jakieś mikstury zdrowia od Vitki czy innego szamana, o których nic nie wiem ? :mrgreen: :lol2: ]

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Selina obudziła się z okropnym bólem głowy. Dodatkowo nad jej głową zataczał kółka Crak potwornie, głośno kracząc.
- Nie masz nic lepszego do roboty tylko latać i budzić ludzi - krzyknęła ze złością na swojego pupila.
Nie myśląc, chwyciła leżącą najbliżej pustą butelkę i rzuciła nią w kruka. Zdecydowanie za dużo wczoraj wypiła. Pocisk przeleciał jakiś metr od ptaka nie czyniąc mu krzywdy. Klnąc na czym świat stoi, Selina zwaliła się z brudnego siennika.
Poleżała jeszcze jakiś czas na podłodze czekając aż świat przestanie się trząść. Potem chwyciła miskę z woda, której jeszcze wczoraj tam nie było i spryskała cieczą twarz. Zdziwiła się na czystość tej wody. Skaveni musieli zdobyć ją specjalnie dla uczestników Areny. Dziwne, takie poświęcenie nie leżało w ich naturze.
Nagle przypomniała sobie fragment wczorajszego wieczoru. Jej wzrok od razu padł na leżącą na stoliku strzykawkę. Obejrzała ją jeszcze raz, tym razem na trzeźwo, ale i tak nie mogła zidentyfikować substancji w niej zawartej."Ciekawe" pomyślała "Jedno wiem na pewno. To coś ma właściwości lecznicze". Spojrzała na swoje idealnie gładkie nadgarstki i westchnęła, chowając przedmiot do kieszeni. W tym samym momencie zagrzmiał dzwon. Zaciekawiona Selina uchyliła drzwi i ujrzała innych uczestników spieszących w stronę Areny. "Nareszcie coś się dzieje". przewiązała pas z mieczem, schowała pod płaszczem pistolet i ruszyła za resztą towarzystwa.
Celem ich wędrówki okazał się wielki, spaczeniowy głaz z wyrytymi imionami walczących. Najemniczka ucieszyła się widząc, że nie uczestniczy w pierwszych walkach. "Będę miała więcej czasu na przygotowanie" pomyślała.
Crak latał gdzieś w zasięgu wzroku, chyba bocząc się za poranny incydent. Selina pokręciła głową i poszła do karczmy coś zjeść, zanim zacznie się jatka.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Edlin siedział w karczmie, z braku lepszego zajęcia rysując na blacie stołu różne scenki rodzajowe. Ze wszystkich niewygód tego przeklętego miejsca to nuda dokuczała mu najbardziej. Wcześniej zawsze miał coś do zrobienia albo kogoś do zabicia, a teraz mógł jedynie czekać i alkoholizować się za pieniądze Harrena...
Właśnie, Harren. Gdzie on do cholery się podział ? Najemnik nie widział go od dobrych kilkunastu godzin. Jakież to ważne sprawy mógłby załatwiać tutaj, setki stóp pod ziemią, otoczony przez plugawych szczuroludzi ? Edlin westchnął, upił spory łyk piwa i zagryzł suchym chlebem, który od początku jego pobytu w Pod-Świecie stanowił jego podstawowy posiłek. Z zawodowego doświadczenia wiedział, że będąc w gościnie u tak wprawnych trucicieli jak skaveni, należało wystrzegać się potraw wymagających wcześniejszego przygotowania przez ichniejszych szefów kuchni. Wprawdzie, gdyby chcieli, mogliby zatruć chleb czy piwo, ale taką truciznę znacznie łatwiej wykryć i zneutralizować. Ostrożności nigdy za wiele.
W międzyczasie do tawerny wtoczyła się banda wojowników z północy z Bjarnem na czele. Najemnik widział, że każdy z tych brodatych, szerokich w barkach norsmenów od dziecka szkolony był w walce. I to nie tylko z żywym przeciwnikiem, ale także z warunkami panującymi w ich bezlitosnej, mroźnej ojczyźnie, gdzie słabi giną przysypani śniegiem lub w brzuchach drapieżnych istot. Ale dzięki temu ci, którzy przetrwają, w bitwie są warci tyle co tuzin ludzi z południa. Należało mieć ich na oku.
Edlin miał już zamawiać następne piwo, gdy rozległ się głuchy, żałobny dźwięk dzwonu. Najemnik wzdrygnął się nieco. W Imperium dzwonami zwykło się ogłaszać same przykre wydarzenia - najazdy, pożary, zgony ważnych person, śluby...
- Ach, pewnie ogłoszono walki ! - Edlin, rad z tego, że nareszcie coś się działo, wyszedł z karczmy i skierował się w stronę gigantycznego monolitu zwisającego z sufitu, który teraz jarzył się zieloną poświatą. Pod nim zdążył zebrać spory tłumek miejscowych i przyjezdnych, ciekawie wpatrujących się w błyszczące runy. Edlin również spojrzał i stwierdził, że nie ma tam jego nazwiska.
- Tomku Drwal ? - najemnik podrapał się po brodzie - Kto to w ogóle jest ?
- Wampir - Harren pojawił się znikąd i stanął obok Edlina - Nie pochodzi z żadnego z Wielkich Rodów, prawdopodobnie został przemieniony będąc jeszcze młodym chłopakiem, nie odebrał żadnego wyszkolenia od bardziej doświadczonych nieumarłych, mimo tego nadal jest nadludzko szybki i niebezpieczny. Walczy toporem. Niezbyt wprawnie, ale jest zatrważający silny, co daje mu znaczną przewagę w bitwie. Posługuje się magią, a wszystkich czarów prawdopodobnie nauczył się sam.
Najemnik zamrugał szybko, patrząc się na swego kompana.
- Harren, gdzieś ty do cholery się podziewał ? I, co ważniejsze, skąd ty to wszystko wiesz ? Ja nawet nie widziałem tego gościa na oczy, a ty wyskakujesz mi tu z jego biografią.
- W moim zawodzie - mruknął Harren, nadal wpatrując się w monolit - Informacja jest potęgą. Zapamiętaj to i nie dziw się więcej.
- "Twoim zawodzie" ? A czym się zajmujesz, jeśli można się spytać ?
- Nie można.
Edlin zacisnął wargi i przestał drążyć temat. Ciekawe, jego kompan znika na kilkanaście godzin, potem pojawia się znowu i jak gdyby nigdy nic posiada dokładne informację o jednym uczestników Areny. Wprawdzie wszystkowiedzący skaveni mogli mu o tym donieść, ale po co mieliby to robić ? Nieee, Edlin już za długo chodził po tym świecie, żeby nie rozumieć jego podstawowych prawideł. Poczciwy Harren miał najwyraźniej bardzo potężnych mocodawców, którzy nie dość, że sfinansowali całą ich wyprawę, to jeszcze dostarczają przydatnych informacji. I raczej nie cofną się przed niczym, żeby osiągnąć swój cel, jakikolwiek by on nie był. Edlin miał bardzo nieprzyjemne uczucie, że on, prosty najemnik, wplątał się w grę której nie rozumie. A ponieważ, wbrew pozorom, nie lubił być nieuświadomionym narzędziem, miał zamiar dowiedzieć się prawdy. W swoim czasie.
- No to co, chyba pójdziemy pooglądać walki ? -Harren zagadnął najemnika.
- Oczywiście, mam już dość samotnego nudzenia się w karczmie. Widzę tylko jeden problem.
- Jaki ?
Edlin spojrzał na budynek Areny, podwieszony wysoko pod sklepieniem groty.
- Jakoś będziemy musieli tam wleźć.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Caladris był wściekły. Wampir całkowicie go zignorował. I choć Caladris przeklinał go i poprzysiągł zemstę ten tylko głupkowato się uśmiechał. W pewnej chwili Caladris odczuł namolną ochotę na przebicie wampira mieczem ale powstrzymał się. W końcu zdenerwowany i rozjuszony postawą wampira odszedł w stronę swojej kwatery. Rano obudziły go dzwony obwieszczające dwie pierwsze walki. Caladris z ulga przyjął to, że nie będzie musiał walczyć z czarodziejem. Z żalem przyjął jednak to, że nie jemu przyjdzie zgładzić wampira tomku z którego tak znienawidził. Ciekawe kto wygra pierwszą walkę...
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus usłyszał donośny dzwięk dzwonów ,dobiegajacy z areny "Co za diabelstwo te ścierwa znowu wymyśliły" Rzekł do siebie udając się w stronę informacyjnej tablicy. Po drodze zauważył jak hordy niewolników spadają w otchłań ,zrzucane przez inne szczury "Dobrze... wyręczajcie starego łowcę..." rzucił żartem i udał się dalej. Przy zielonym kamieniu ujrzał paru zawodników. Nie zatrzymując się ani na chwile rozmowy podszedł do kaminia i odczytał pierwsze parowanie.
"No dobrze...zobaczmy...Diana i Tomku drwal...czy to nie ten co ścigał go Kilian?...chmm...i ta demoniczna kobieta Diana... sprawdze ich w notesie... dobrze... więc niech wyrżną się nawzajem... a teraz druga para... chmm... ten okuty wojownik oraz Mag Świetlistego Kolegium... oby wiatry Hysh mu sprzyjały... będę się za niego modlił do Sigmara... no dobrze ,trzeba zająć miejsce ... chętnie zobaczę śmierć kolejnego heretyka za sprawą słusznej magii..." Magnus przeczytawszy listę walk spojrzał jeszcze z pogardą na zrzucanie niewolników i udał się na trybuny. Zauważył ,że wydzielono specjalną lożę dla zawodników. Zajął swoje miejsce i od razu został obsłużony przez Skavenów.Ufając ,że jednak zadbają o uczestników zamówił 4 rodzaje bretońskiego wina ,kozi udziec z solą oraz bochen chleba. Teraz oczekiwał tylko na rozpoczęcie się walk.
Ostatnio zmieniony 25 lut 2013, o 21:35 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

skaventail
Wałkarz
Posty: 53

Post autor: skaventail »

Skaveńskie spaczone oczy zabójcy podniecił widok ginących masowo niewolników. To była dla niego codzienność, a zarazem radujące duszę widowisko.

Przyślizgując się ukradkiem przez niewielki tłum, wśród których znajdowali się między innymi wojownicy Areny, Cunnilingus dotarł do miejsca, w którym znajdowały się rozświetlone zielenią pary na najbliższe walki. Skrytobójca był niezwykle podekscytowany, gdy zobaczył losowania. Zarzuciwszy kaptur na futrzasty łeb, pobiegł na trybuny, by pałać się widokiem rozlewu krwii.

ODPOWIEDZ