Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Post autor: Byqu »

Poprzedni dzień przypominał się nieustannie potwornym bólem głowy. Kharlot próbował poskładać myśli w jedną całość. Pewien szczegół nie dawał mu spokoju, coś co przeoczył wczoraj.... Wtedy olśniło go. Wiedział już co robić. Biegiem ruszył na targ. Długo kręcił się wśród rożnorakich stoisk, aż wreszcie znalazł to czego szukał. Sprzedawca po "delikatnej" perswazji zgodził się obniżyć cenę. Kruszący Czaszki opuścił targ trzymając drewniane pudełko i udał się do kwatery Sethepa. Zapukał. Licz domyślał się kim jest jego niespodziewany gość, w końcu walenie pięścią w drzwi obudziłoby i umarłego. To co zastał przerosło jego najśmielsze oczekiwania.
-Ty, umarlak! Pomnij na swe wczorajsze słowa, bo rzuciłeś nimi wyzwanie, a prawdziwy czempion bogów zawsze wyzwania przyjmuje.- rzekł Kharlot oficjalnym tonem.- Bogowie patrzą na nas, pora byśmy okazali im swoją wartość.- To powiedziawszy wręczył z rozmachem Sethepowi pudełko szachów.

***
-Szach-mat! Tym razem w dwunastu ruchach.- Na twarzy Sethepa pojawiła się upiorna parodia uśmiechu- Szybko się uczysz, biorąc pod uwagę, że zaczynaliśmy od czterech.
Kharlot ledwo znosił kpiny licza.
-Jeszcze raz! W końcu pokonam cię!- cedził wściekle przez zęby- Z każdą porażką jestem silniejszy.
-Słyszałem, że najwięksi wybrańcy zyskują długowieczność. - Sethep nie miał litości- W takim razie może dożyjesz tego dnia.
-Milcz i rozkładaj figury. Ja biorę czarne.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[ =D> =D> =D> :mrgreen: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Takie same mam odczucia co do Twojego kawałka Kordelas :D ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Giacomo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 104

Post autor: Giacomo »

Sethep, jeśliby mógł, to plułby sobie w twarz. Na początku wszystko zapowiadało się dobrze. Licz bez problemu rozpoczął grę jednym z paruset znanych mu otwarć, w czasie gdy Kharlot z pozoru chaotycznie (hahahaha) przesuwał wszystkie swoje pionki do przodu. Sethep już planował przeprowadzić morderczy atak gdy zauważył, że właściwie nie ma zadnego sensownego ruchu. Wszytkie pionki były kryte przez siebie i figury, a nawet część z nich znajdowała się na połowie hierofanty. W czasie gdy khornita nacierał liczowi zaczynało brakować planu do manewru. W końcu postanowił rozładować napięcie na planszy. Przesnunął misternie zdobionego elfiego włócznika (symbolizującego pionek), zbijając nim klanbrata przeciwnika. Kharlot przesunął po skosie szczuroogrem, zbijając napastnika. W wyniku licznych powiazań między kryjącymi się nawzajem figurami, stan liczebny obu armii przerzedził się. Wtedy Sethep zauważył genialna okazję, która mogła przesądzić o losach bitwy. Przez prawie całą plansze przesunął balistę. Kharlot nie miał praktycznie szans aby się przed tym obronić.
- Szach! –powiedział z zadowoleniem licz. I wtedy popełnił największy błąd. Nie docenił przeciwnika.
- A proszę cię bardzo zdechlaku – Khornita zasłonił się skoczkiem (doomwheel) – O patrz mój przyjacielu, teraz ty masz szacha, a przy okazji zagrożonego maga.
Licz z niedowierzaniem spoglądał na planszę. Jak on, ze swoją tysiącletnią mądrością, będąc postrachem śmiertelnych nie mógł tego zauważyć. Nie mogąc pozwolić na stratę najważniejszej (zaraz po królu) figury, przesunął balistę bijąc skoczka. Po chwilę została ona usunięta porzez wrogiego dowódcę, szarego proroka. I to był początek końca. Choć przewaga figur Kharlota była niewielka, to wiedział on jak ją wykorzystać i przejął inicjatywę. Wojska licza cofnęła się do obrony, rozpaczliwie walcząc o minimalizację strat i szukając luki w obronie przeciwnika. Jednak o dziwa Kharlot grał rozważnie i ostrożnie. Spadały kolejne figury …
***
Licz plułby sobie w twarz. Na szachownicy zostało 5 figur. Jego mag i książę na gryfie, a Kharlot posiadał szarego proroka i dwa spaczdziała. Choć jego przeciwnik jeszcze tego nie widział, Sethep wiedział że to już praktycznie koniec. Może damka zbije jedną wieżę przeciwnika, ale potem zostanie przez drugą zamatowany. I wtedy zobaczył. Chyba że… Jego przeciwnik był przecież wyznawcą Khorna. Choć zwykle trzymał swój szał na wodzy, to przecież w karczmie dał się ponieść emocjom, nie? Może się uda… Licz ujął maga i przesunął po planszy.
- Szach! – Położył, cofnał rękę i ponownie chciał uchwycić figurę. Khralot błyskawicznie przesunął spaczdziało zbijając damkę dosłownie tuż pod wracającymi palcami licza. Dłoń zacisnęła się na pustce.
- HAHAHA, może mózg działa, ale refeksu już nie ma co? Wielki, Wszechwiedzący licz, a nie zauważy nawet tak prostego bicia? Co mózg wysechł, może polać wodą?! – Wybraniec tryumfował, rzucając kolejnymi obelgami w licza. Jednak gdy hierofanta dalej siedzał opary łokciami o stół, z palcami złożonymi w piramidkę i patrząc na uśmiechał się kpiąco, furia khornity upadła, a do jego umysłu zaczęła przesączać się niepewność,
-Już wygrałem, nie widzisz tego? Obojetnie jaki zrobisz ruch, zaraz będzie szach-mat!
-Możliwe, ale nie zrobię żadnego ruchu, król jest zablokowany. Przykro mi kolego. Pat!
Teraz to Kharlot wytrzeszczał oczy, wgapiać się w sytuację na planszy. Król był wciśnięty w sam róg, a wszystkie jego ruchy blokowały dwa spaczdziała. Czuł jak wzbiera w nim gniew i nienawiść.
- To niemożliwe! Jak to się stało!?! To wymagało by taktycznego geniu…. SETHEEEEEEEEEEEP!!!!!
Wściekły Khornita wywrócił planszę, wziął w rękę garść figurek i rzucił nimi w licza. Hierofanta uchylił się przed lecącymi kawałkami metalu, które z hukiem wbiły się w ścianę. Jednak nie wszystkie. Jedna odbiła się od niej i rozpadła na połowy. Z środka wypadłą zwinięta w rulon kartka, a gotycki pismem było na niej wypisane ,,XYZ”. Natychmiast obaj bohaterowie zapomnieli o waśni rozwinęli list i przeczytali notatkę:

,,Część celu jest gdzieś na arenie. Nie wiem do czego w swych pokrętnych planach chcą jej użyć skaveni, jednak nie ukryli jej w głębinach podświata ale z jakiegoś powodu trzymają tutaj. Musisz ja zdobyć i czekać na dalsze rozkazy. W razie czego gotowi jesteśmy ci przysłać wsparcie.
MvC”

W tym momencie rozległo się trzynaście uderzeń dzwonu. Nie zastanawiając się dłużej nad znaczeniem wiadomości, Kharlot udał się na trybuny, a Sethep – ku swojemu przeznaczeniu.

[Arena szachów nam sie powol robi :lol2: . A swoja droga to wszytkim forumowiczą życzę, wesołych i rodzinnych swiąt Wielkanocnych.
Pozdrawiam, Giacomo :D ]

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Bjarn zaklął i zmusił się by usiąść przy stole i spokojnie otworzyć kopertę. Rozerwał wierzchnią warstwę, niemal drąc wiadomość w środku po czym rozwinął list i zaczął go czytać. Spojrzenie błękitnych oczu Norsmena pokonywało kolejne akapity tekstu, gdy nagle zamrugał niespodziewanie oczami i przeczytał ustęp kilka razy z rosnącym niedowierzaniem.
Teraz Bjarn coraz szybciej czytał list Magnusa, jego silne dłonie zaciskały się miarowo na papierze, gniotąc go coraz bardziej. Gdy skończył wypuścił nagle wiadomość z rąk i odchylił się na oparcie krzesła z cieniem przerażenia na obliczu. Kartka powoli opadała, kołysząc się w powietrzu. Gdy tylko dotknęła stołu martwą ciszę rozdarł wybuch gniewu Ingvarssona. Bjarn gwałtownie podniósł się z czystą wściekłością wymalowaną na twarzy, przewracając krzesło i uderzył na odlew ręką, rozwalając stolik i posyłając jego kawałki w pobliże wygasłego paleniska. Norsmen ujął jaśniejący w półmroku runiczy topór i zbiegł po schodach, z szybkością i rumorem podobnym do oddziału jezdnych.
Wiadomość Magnusa upadła między stare popioły i drzazgi ze stołu:
"Rozkaz: od agenta von Bittenberg do posterunku XVII-Północ
Tajność: Stopień sierżanta i wyższe
W momencie otrzymania tej wiadomości nakazuje się niezwłoczne porzucenie kamuflażu i podjęcie działań polegających na niezauważonym przeniknięciu do osady, zwanej przez miejscowych Hammarshollm i pojmaniu osobniczki wcześniej sklasyfikowanej jako cel obserwacji.
Gdy tylko upewnicie się że akcja pozostała niewykryta, natychmiast pozbawcie ją życia. W przypadku mej wcześniejszej śmierci rozkazy są podtrzymane. Po upłynięciu terminu czekać na dalsze instrukcje. Osoba ta to młoda, jasnowłosa dziewczyna o niezwykle błękitnych oczach. Przebywa obecnie głównie w domostwie miejscowego wodza, lecz pojmanie jej wieczorem nie powinno sprawić większego problemu.
Osoba nosi miano - Alsa Ingvarsdottir.
PS. Lobet den Herrn, Sigmar Regni"


Magnus już odchodził ulicą, uśmiechajac się z dobrze zaplanowanego szantażu, gdy nagle jego zmysły zareagowały. Inkwizytor uchylił się w ostatnim momencie, gdyż ułamek sekundy później w ścianę wbił się pulsujący światłem toporek, rozszczepiając drewno na wszystkie strony niesamowitą siłą uderzenia. Łowca czarownic obrócił się i ujrzał Bjarna nacierającego z szałem w oczach. Wiedział że nie zdąży zastrzelić wroga, więc postanowił zaryzykować i wyciągnął rękę, wołając:
- Stój, jesteśmy zawodnikami areny...zdyskwalifikują cię ! - Bjarn nieco zwolnił kroku, jednak wciąż nadchodził, wznosząc runiczy topór.
- Rozkazy wydane, jeśli teraz umrę mój człowiek wyśle jedyną kopię tego listu... ona zginie ! - Magnus mógł już tylko unieść w geście bezbronności rękę, jednak drugą w miarę możliwości sięgał do kabury. Powieki i wargi Bjarna drgały. Norsmen musiał toczyć potężną, wewnętrzną walkę. W końcu opanowanie nieznacznie przemogło wściekłość i Wydarty Morzu nieznacznie opuścił broń, odzywając się przez zęby.
- Zabiję cię powoli zdradziecki synu żebraczej dziwki... macie mniej honoru niż zagłodzone szczury! Gdybym tak ja porwał twoją zasraną rodzinę i podtapiał w przerębli ! Takiego gówna by nawet wychudzone morsy nie tknęły ! Nic dla ciebie nie zrobię... i chyba jednak cię posiekam. - mówiąc to Bjarn postąpił krok w kierunku Łowcy. Ten nieco się uspokoił i skrzyżował ręce.
- I zabijesz swoją rodzoną siostrę ? - Magnus powstrzymał uśmiech. - Ona na prawdę nie musi ginąć, a moi ludzie mogą spokojnie wrócić do ziem, gdzie świeci słońce... jeśli tylko w czymś mi pomożesz... to w niczym nie przyniesie ci ujmy, wielki wojowniku. Wręcz pomożesz mi powstrzymać intrygę, stojącą za tymi zawodami, to by mi bardzo.... ech, pomogło. - to był najtrafniejszy argument, jaki von Bittenberg wymyślił na poczekaniu. Poskutkował.
- ...ziemie słonca, czyli słabeuszy. Zaraz, jaką intrygę ? - zapytał nagle Bjarn, zapominając o chęci posiekania Magnusa.
- Już mówiłem, ty pomożesz mi a ja tobie... dostanę tłumaczenie to wszystko się wyjaśni.
- Pomoc... a jak nie to zgnie moja siostra... daruj sobie to żałosne lizidupstwo południowcu... - tu nagle Ingvarsson zamyślił się nad czymś przez dłuższą chwilę, po czym podjął rozmowę. - Czekaj ! A skąd mam w ogóle wiedzieć, że nie blefujesz ? Że to nie jedno z waszych oszustw ?
- Z tąd. - rzekł Magnus rzucając Norsowi mały, srebrny przedmiot. Bjarn pewnie złapał pierścionek i przelotnie go obejrzawszy, zapytał.
- A jakim cudem wpadł w wasze ręce ? Pisałeś że nic jej nie jest, a twoi ludzie pozostali ukryci.
Inkwizytor westchnął, wyciągnął jabłko i rzucił odchodząc: - Powiem tak: Święte Oficjum nie zatrudnia parchów na swe oczy i uszy, Bjarnie.

Wydarty Morzu wciąż wściekły na samego siebie, nieostrożną rodzinę i świat, lecz nieco już uspokojony wrócił po schodach po manuskrypt i schowawszy go do kieszeni, wyruszył spowrotem do kwatery, dręczony natłokiem myśli. W zaciśniętej pięści trzymał mały, srebrny, bogato zdobiony i wysadzany malutkimi szafirami pierścień, na który był nawinięty pojedynczy, długi jasny włos. Pamiętał tę obrączkę. Podarował ją swej siostrze na uroczystość osiągnięcia przez nią pełnoletności, a zdobył go na jednej ze szczęśliwszych wypraw. Teraz musiał znaleźć jakąś starą norsmeńską księgę o runach i wziąść się do nudnej, pisemnej roboty. Jednak na przekór wszystkiemu czuł dziwne podniecenie.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[ Sorry za spam, ale wracając do mojej walki. Tak Kilian mógł widzieć wtedy świat]
Obrazek
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Matis. Weź. No weź. Naprawdę... :( ]

[Moda proszę o usunięcie spamu Matisa]

WALKA SIÓDMA RUNDY PIERWSZEJ
CUNNILINGUS vs CZCIGODNY SETHEP II

Tym razem walka rozegrała się w ciemnościach Pod-Świata. Półmrok Areny, z wolna zapełniającej się widzami, rozświetlały misy płonących węgli oraz błyszczące kawałki spaczenia osadzone w ścianach. Przedostatni pojedynek przyciągnął na trybuny tylko część zawodników. Nigdzie nie było Bjarna, ani Magnusa, zajętych swoimi sprawami. Pojawił się za to niedawny zwycięzca, książę Caladris w towarzystwie brata oraz tajemniczej elfki.

Kiedy Sethep wkroczył na kamienie Areny, szczurzy skrytobójca już tam na niego czekał. Nie było dopingu i okrzyków tłumu, nie było dzwonków sygnalizujących rozpoczęcie walki, ani zwiastującego przelew krwi pojawienia się trzynastu stalowych tronów. Był świst bojowych pazurów zabójcy i zaskoczony okrzyk Sethepa, gdy stalowe ostrza zagłębiły się w jego ramieniu. Cunnilingus uderzył z ukrycia, nieczysto, bez czekania na oficjalne rozpoczęcie walki.

Sethep nie zauważył go, odzianego w czarno-brunatne szmaty, dopóki tamten nie zaatakował. Licz już wiedział, że ma kłopoty, tym bardziej, że planował trzymać wroga na dystans tak długo, jak tylko da radę. Machnął ciężkim kosturem, lecz okazał się zbyt wolny. Szczura już nie było u jego boku. Rozpłynął się w ciemności i tylko chrobotanie pazurków o kamienie mówiło zgromadzonym, że czai się gdzieś w pobliżu.

- To jest nieuczciwe! - krzyknął Caladris, unosząc się z miejsca. - To złamanie reguł! Żądam przerwania walki!

Jego głos zginął jednak w zachwyconym ryku tłumu, gdy Cunnilingus wyprysnął z ciemności i zadał kolejny, potencjalnie śmiercionośny cios. Ociekające paraliżującą toksyną pazury zaplątały się jednak w grube zwoje ceremonialnej szaty. Sethep odwinął się kosturem. Ciężka gałka w kształcie rzeźbionej głowy węża wyrżnęła szczura prosto między oczy. Skrytobójca rzucił się do panicznej ucieczki, czując nagromadzoną w kosturze moc, niszczycielską siłę, czekającą tylko na uwolnienie.

Kiedy Cunnilingus ponownie rozpłynął się w ciemności, planując z wprawą godną największych taktyków swoje następne uderzenie, licz rozpoczął inkantację. Z początku wolno i cicho, monotonne słowa w dawno zapomnianym języku popłynęły pod sufit i wróciły odbite, zwielokrotnione przez echo.

A może to nie echo odpowiadało Sethepowi Drugiemu? Ci, którzy umieli patrzeć opowiadać mieli, jakoby przez zasłony z drgającego powietrza ku śmiertelnikom spoglądały obce twarze wykute w marmurze i złocie. Wyśmiewano ich, więc rzadko o tym wspominali. Prawda była jednak taka, że kiedy inkantacja eksplodowała w crescendo, razem z Sethepem krzyczał już chór podniesionych głosów. Znikąd pojawił się rój skarabeuszy i otoczył czarodzieja kokonem chitynowych pancerzy. Wypełzały spomiędzy fałd jego szaty, ze szpar w podłodze i z odpływów rur. Po chwili cała przestrzeń areny szumiała już i brzęczała od unoszących się w powietrzu tysięcy khemrijskich robaczków.

Nagle owady zabuczały ostrzegawczo, a pomiędzy nimi przedarł się Cunnilingus, unosząc broń. Sethep spróbował zablokować cios, ale toksyna niepostrzeżenie odebrała mu władzę w zranionym ramieniu. Skrytobójca postanowił zacząć działać mniej skrytobójczo i z piskiem rzucił się na oponenta. Pazury rozbłysły w zielonym świetle spaczenia, kiedy z ogromną wprawą zadawał cios za ciosem. Skarabeusze tłukły o jego twarz, plątały mu się pod nogami i siadały mu na dłoniach, więc tylko kilka pchnięć doszło celu. Licz był jednak zbyt wytrzymały, żeby tak powierzchowne obrażenia mogły wyrządzić mu krzywdę. Dawno już przestał odczuwać ból, a zmęczenie odeszło w zapomnienie wraz z jego śmiertelnym ciałem. Paraliżująca toksyna stanowiła jednakże prawdziwe zagrożenie, podobnie jak ponura determinacja, z jaką nacierał Cunnilingus, powoli spychając go w kierunku ściany.

Czcigodny Sethep II następca Setepa I, Drugi Opiekun Nekropoli Lybarasu, Doradca Wielkiej Królowej Khalidy i hierofanta floty Lybarasu postanowił zaryzykować wszystko. Czuł, że szala powoli przechyla się na korzyść śmierdzącego szczura i że każde z piekielnie szybkich uderzeń bojowymi pazurami może zakończyć tę walkę. Cofnął się jeszcze o krok, a potem wykrzyczał święte słowa Grobowego Kultu. Inkantacja pochłonęła całą dostępną mu resztę energii, lecz to nie był koniec. Z ogłuszającym okrzykiem, Sethep uwolnił zgromadzoną w kosturze moc, która - tak jak oczekiwał - eksplodowała, rozrywając bramy rzeczywistości.

Tylko niewiarygodna kontrola nad mocą, wypracowana przez tysiące lat nieżycia, pozwoliła Sethepowi dokonać tego, co niemożliwe. Udało mu się zapanować nad nieogarnionym strumieniem energii, a efekt pozostający zazwyczaj poza wszelką kontrolą przesłał w stronę wroga. Portal otworzył się tuż przed jego twarzą, zamiast pochłonąć go od środka i oddzielił go od nacierającego szczura. Implodujące powietrze zahuczało, a różnobarwne macki oplotły zaskoczonego skrytobójcę, wciągając go w głąb przestrzeni pełnej Niewypowiedzianego.

Portal zamknął się z donośnym pyknięciem i zapadła cisza. Zniknęły gdzieś przywołane czarem skarabeusze, zniknęło opętańcze zawodzenie, zniknęła feeria barw i zniknął Cunnilingus. Tłum nagrodził licza wiwatami, ale szybko umilkł, bo Rada Trzynastu nie ogłosiła końca walki. Szczury szeptały między sobą w konsternacji. Ponieważ Cunnilingus zniknął, nie można było z całą pewnością stwierdzić, że nie żyje. W związku z tym nie można było jednoznacznie stwierdzić, że Sethep wygrał. Dyskusja przeciągała się, lecz Licz nie zamierzał brać w niej udziału. Kolana drżały mu po raz pierwszy od egzaminu na Hierofantę i opuścił Arenę, podpierając się kosturem. Jedna ręka zwisała mu smętnie.

Dopiero jakiś czas później Rada wydała werdykt: Cunnilingus raczej nie wróci stamtąd, dokąd się udał, a Sethep II jest zwycięzcą!

Gromki aplauz nagrodził nieobecnego, a potem tłum udał się do wyjścia, z ożywieniem rozprawiając o starożytnej, khemrijskiej sztuce magii.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[ no tak. nie masz co zrobić z wrogiem. Jebnij ifkę niech go wessie :D]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Chaos to jednak zabawna rzecz. To przypadek, sługa Chaosu, sprowadził Kharlota na Arenę, Chaos skierował tu elfią czarodziejkę, co sprowokowało szereg innych zdarzeń, Chaos kazał mu podjąć wyzwanie mimowolnie rzucone przez Sethepa, w końcu to Chaos zmienił niewinną rozrywkę w kolejny trop wielkiej intrygi. Któż spodziewał się takiego finału?
Mimo początkowej złości, Kharlot nie był w złym humorze. Pat dowiódł, że jest w stanie doskonale adaptować się i pokonać różne przeciwności, jednak nie to pochłonęło jego uwagę, zrobiła to tajemnicza notka, odnaleziona dzięki jego wybuchowi gniewu. Wiedział, że większość ma go za tępego mięśniaka, sam z resztą wolał rozwiązywać problemy przy pomocy pięści czy toporów, czasem jednak sytuacja wymagała ruszenia głową. Arena zgromadziła istoty, które mają za nic honor, chwałę i sławę. Początkowo myślał, że chodzi o pieniądze, jednak słabeusze zbyt wysoko cenią swoje żałosne życia, by wzbogacić się w ten sposób. Poza tym, czy komuś takiemu jak Magnus, czy Sethep zależy na złocie? Selina również nie chciała zdradzić co ją sprowadza w takie miejsce. Poza tym, co skaveny zyskiwały z zorganizowania Areny, ci, którzy za nic mają kunszt wojownika? Wiadomość zaadresowana była do tego dziadowatego wampira, ale był jedynie psem na usługach kogoś znacznie potężniejszego. Tylko czego on szukał? Czego WSZYSCY szukają?. To musi być coś niewielkiego, coś co łatwo ukryć. MvC? To pewnie któryś z Carsteinów. Komu innemu służył by Xyz?
Rozmyślając tak na trybunach w oczekiwaniu na walkę, nie zauważył jak nadchodziła.
-A niech mnie, zamyślony czempion Khorna.- uśmiechnęła się Selina.- Wiesz, twój widok zniszczyłby światopogląd większości mieszkańców Starego świata.
Usiadła obok niego. Kharlot zdjął hełm i ją pocałował.
-Jak twoje zdrowie?
-Doskonale, tylko to nieznośne swędzenie. Doprowadza mnie już do szału.
-Coś na to poradzimy... wieczorem.- powiedział jej do ucha. Najemniczka mruknęła zadowolona.
-Tylko nie pij dużo. I nie jedz czosnku- powiedziała mrużąc lekko powieki. -To jak? Zdradzisz mi, o czym tak dumałeś?
-Potem. Zaczyna się!


[Tylko Naviedzony może zdeklasować Naviedzonego. Tym razem przeszedłeś samego siebie!]
[Giacommo: Świetny kawałek, brawo! Więcej takich.]
Ostatnio zmieniony 30 mar 2013, o 21:57 przez Byqu, łącznie zmieniany 1 raz.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus podążał w stronę Areny ,kiedy usłyszał wielki wrzask i brawa "Kurde... spóniłem się... no trudno... " Inkwizytor czym prędzej wszedł do karczmy ,tam posilił się i napił wykwitnego wina. "Czas począć przygotowania..." Von Bittenberg udał się do biura buchmacherskiego ,tam postawił pokaźną kwotę na Bjarna i pozostawił wskazówkę ,że w przypadku wygranej ,pieniądze należy przekazać Henremu Klernstowi. Następnie krętymi uliczkami poszedł do kwater. Kiedy był już w pokoju na wiele godzin zasiadł do stołu. Najpierw dokładnie naostrzył rapier ,oraz sprawdził i wyczyścił pistolet. W celu kolejnych przygotowań broni rozłożył na stole wielką czerwoną płachtę z wychaftowanym złotym młotem ,starannie ułożył na niej swój rapier ,po czym skropił go wodą święconą odmawiając przy tym specjalną formułę błogosławieństwa. Teraz czas było zająć się przeciwnikiem - wpierł skrupulatnie prześledził styl walki Bjarna oraz dokonał bardzo szczegółowej analizy schematów jego opancerzenia ,dostarczonych przez asystenta. Na pamięc wykuł wszystkie spostrzeżenia. Od powrotu do pokoju minęło wiele godzin...
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Naviedzony, bijesz własne rekordy epickości i to już w 1 rundzie. A moja walka jest następna... epic :P ]

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Selina obudziła się, w swojej kwaterze z potwornym bólem głowy. Z wczorajszego wieczoru pamiętała wielką popijawę z norsmenami, a potem tylko przebłyski: najście Caladrisa, bijatykę z elfami i wrzeszczącego licza. Nie wiedziała nawet jak znalazła się w tym pomieszczeniu.
Jęcząc, podniosła się z ziemi przepłukała twarz oraz doprowadziła ubranie do porządku. Potem przepasała pas z mieczem i pistoletem i wyszła z pokoju. Udała się w okolice areny, gdzie znalazła jakiegoś skaveńskiego wartownika. Na widok glejtu i pieczęci na nim, szturmoszczur zgodził się dostarczyć pieniądze i wiadomość pod wskazany adres na targu niewolników.
Selina wróciła do kwatery znacznie radośniejsza. Jedna sprawa załatwiona. Sama nie mogła udać się drugi raz do otyłego handlarza (który zajmował się też ciemniejszymi sprawkami) bo mogło zwrócić to czyjąś uwagę. Na biurku znalazła plik dzisiejszych raportów. Po przejrzeniu połowy do pokoju wpadł przez okno Crak.
- Gdzie się podziewałeś? Jeszcze chwila a zaczęłabym cię szukać.
Wtedy wszedł Garth. Karzeł był wyraźnie zdenerwowany.
- Wreszcie! Już myślałam, że nie zdołasz dostać się tu ponownie.
- Ledwie zdążyłem. Nie kontaktowałem się z tobą bo nie chciałem ci przerywać zabawy - szpieg usiadł naprzeciwko. - Mam wieści.
- Domyślam się - Selina westchnęła - dobre czy złe?
- To zależy. Z jednej strony Hektor nie żyje - najemniczka uśmiechnęła się na wieść o śmierci rywala - z drugiej mamy wielorasowy spisek dotyczący całej Areny.
- Mów dalej.
- Wszystkie wydarzenia tutaj to kolejne ruchy różnych graczy. Kto inny odpowiada za wypuszczenie abominacji, a kto inny za atak klanu Eshin. Nie uczestniczą w tym jedynie skaveny. Wiem, że kilku zawodników to agenci tej czy tamtej potęgi. Większość chce przejąć pewien starożytny artefakt z czasów Nagasha. Szczuroludzie tymczasem gdzieś go ukryli i chcą go wykorzystać. Ich "rytuał" ma jakiś związek z Areną. Kontroluje to pewien szary prorok, który...
- Garth, - Selina mu przerwała - nie brnij w to dalej. Najlepiej zniknij. Już i tak wiesz za dużo. Mogą chcieć cię usunąć.
- Oni? Czy ty..
- Zaszyj się gdzieś daleko. Jedź do Tilei. Znasz tamtejszych baronów.
- To ty kazałaś zebrać na ten temat informacje.
- Wiem. Przepraszam. Niestety przekroczyłeś pewną granicę.
Garth nic więcej nie mówiąc wyszedł. Jego mina świadczyła, że nie odpuści. Selina pokręciła głową. Jeśli będzie brnął dalej nie zdoła mu pomóc. Wróciła do czytania raportów. Jeden z nich pokazywał, że inkwizycja zaczęła węszyć wokół rodzin zawodników. Jednym celem było jej "kuzynostwo". Najemniczka uśmiechnęła się. Warto było się zabezpieczyć podkładając kilku ludzi jako jej daleka rodzina. Dzięki temu nie widzieli potrzeby by węszyć dalej w poszukiwaniu prawdziwych krewnych. Ostatni list mówił by załatwić sprawę Sethepa, jeśli ten nie padnie na walce. Licz miał przestać zajmować się tą sprawą. Spaliła wiadomość tak jak kilka podobnych.
Potem udała się na walkę. Na trybunach zajęła miejsce obok wyraźnie zamyślonego Kharlota. Niestety nie zdążyła z nim porządnie porozmawiać. Pojedynek skończył się bardzo szybko. Kilka nagłych ataków skrytobójcy, nie pozwoliło na zwycięstwo skavenowi. Sethepowi udało się przekontrolować ogromną ilość mocy i wessać szczuroczłeka do otchłani. Nawet Selina, która niezbyt znała się na magii była pod wrażeniem.

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Dziękuje Wam! Ta Arena zmierza w dobrą stronę. :) ]

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Bjarn złamał kolejny żelazny rylec i odrzucił go na mały stosik podobnie uszkodzonych narzędzi. Kawałkiem papieru odgarnął pył z inskrypcji i z zadowoleniem przyjrzał się swej pracy. Udało mu się przetłumaczyć już ponad połowę run. Niestety bez reszt nie miały zbyt wiele sensu i kompletny był tylko początek opisujący przygotowania i wyjazd jakiegoś wielkiego wojownika, chcącego powstrzymać pewnego maga nazwanego tu "Ojcem i Siewcą Śmierci". Bjarn domyślił się, że mogło chodzić o jakiegoś potężnego nekromantę i miał najszczerszą nadzieję że wojownik ukrócił nie-żywot więźniarza dusz. Jednak aby się tego dowiedzieć musiał zrozumieć resztę manuskryptu. Do tego potrzebował jakiejś kalki, tekstu kogoś kto zgromadził wszelką dostępną wiedzę w materii run i inskrypcji...
- To już nie do pomyślenia ! Grot włóczni Odyna jest zdobiony żywym srebrem, nie złotem - każdy to wie. Tego juz nie zniosę... Jak Sturlursson mógł napisać takie brednie ?! - po nagłym wybuchu Einarra dał się słyszeć szelest i coś głośno trzaskającego o blat.
Bjarn odwrócił się, nagle olśniony.
- Einarrze, czy mógłbym pożyczyć tą twoją "Eddę" ?
- Jasne, jeśli ci to potrzebne... choć jeśli chcesz znać moje zdanie to największy zbiór przekłamań i niedopowiedzeń, jaki czytałem. Co będą o nas myśleć nasi potomkowie, gdy zostanie im coś takiego ?! Niedajcie bogowie nasza kultura i najświętsze obyczaje zanikną... i... !
- Spokojnie, o Nieuśmiechnięty. Spiszemy własną i damy temu zdrajcy nauczkę za tą hańbę. - rzekł Bjarn, tłumiąc śmiech, po czym wrócił do biurka.
- A żebyś wiedział ! Jak tylko tu skończysz zaraz się za to zabiorę ! - krzyknął do odchodzącego wodza Einarr, po czym runął na posłanie z kuflem.
Bjarn kartkując z pośpiechem strony księgi myślał o siostrze i jej bezpieczeństwie. Obrazek Nie, nie mógł jej stracić. Cholerny Magnus, jego cholerny bożek i jego nędzne sługusy... Wszyscy mężczyźni w Norsce zginęliby z żalu po niej, takiej straty nie wynagrodziłoby nawet zwycięstwo na arenie. Musiał się spieszyć. Odnalazł szkice najstarszych kamieni runiczych z czasów osiedlenia się pierwszych Norsów na lodowym półwyspie. Teraz praca szła znacznie szybciej gdy mógł porównać własną wiedzę o Futharku z widokiem jego pierwszych wersji. Pustki we wzorze metodycznie się wypełniały, aż w końcu pozostała tylko jedna runa, na samym szczycie manuskryptu. Po chwili namysłu Bjarn wnet domyślił się o co chodziło, spojrzywszy na Vidarra, ostrzącego miecz. To była po prostu nieco zatarta i zniekształcona, starożytna wersja runy Tiwaz, którą wojownicy zwykli ryć na grotach włóczni i sztychach mieczy. Nie posiadała ona pisemnego znaczenia, lecz miała po prostu zciągać opiekę boga Tyra, Jednorękiego by pewnie i śmiertelnie prowadził oręż. Bjarn naniósł symbol, łamiąc ostatni rylec. Z westchnieniem zadowolenia odchylił się na oparcie i pociągnął zimnego piwa. Otarłszy pot z czoła Ingvarsson spojrzał na efekt swej pracy.
- Jak mogłem tego nie zauważyć ! Cały tekst układa się, zwężając w kierunku końca... to z pewnością inskrypcja na mieczu... teraz ma to sens... - Wydarty Morzu poprawił związanie warkoczyka na brodzie - A więc nasz dewotek słabszego, fałszywego młociarza szuka miecza i to niebywale cennego... niczym miecz Siggurda Smokobójcy... bez wątpienia muszę zdobyć go pierwszy.
Bjarn natychmiast sporządził kopię tłumaczenia i odłożył ją na bok, zadowolony że upiecze dwie pieczenia na 1 ogniu.

Wtedy właśnie do pomieszczenia wpadła reszta bandy, wesoło pokrzykując. Turo smętnie usiadł do swych sucharów i wody, patrząc zazdrosnie na piwo i mięsiwo, dzierżone przez ziomków. Thorrvald podszedł do Bjarna i klepnął go w ramię.
- Ha! Żałuj że nie widziałeś tego wujku... ta mumia zupełnie zdezintregrowała szczura... tak że musieli debatować czy zabit czy uciekł...
Ręka Thorrvald niespodziewanie minęła Bjarna i trafiła... prosto w kopię tekstu, zrzucając ja na podłogę, gdzie pękła na trzy części.
- Oj.. mam nadzieję że to nic...
- Raaaaagh!!! Idioto ! - Bjarn wstał i popchnął kuzyna w kierunku rozwalonej tabliczki. - Teraz to kurwa skleisz, choćby własnym szpikiem kostnym nie obchodzi mnie to !!! Po czym wziął tekst dla Magnusa i pobiegł z nim do łowcy, krzycząc "Uratuję cię siostrzyczko ! Na bogów!"
Thorrvald podniósł kawałki tabliczki i zaczał je gorączkowo składać. Nawet nie zauważył ze skleił je w nieco innym porządku.
- Thorleivie, o co mu chodziło? Co się z nim dzieje? Jednak siedzenie samemu zamienia w szaleńców...
Thorleiv pokręcił głową i wrócił do czyszczenia kolczugi: "-Nie wiem, ale znam jego siostrę. Niezła dupcia, możnaby pomylić z Walkirią... ale nie powtarzaj mu tego bo obaj zawiśniemy na własnych jajach." Obydwaj Graelingowie zachichotali i wrócili do zajęć.

Bjarn dopadł do Magnusa, nawet nie myśląc po drodze o opuszczonej walce. Wręczył zaskozconemu Łowcy papier z tłumaczeniem, a gdy von Bittenberg przeanalizował treść dokumentu wręczył Bjarnowi zalakowaną kopertę, którą - także po zapoznaniu się z treścią - Norsmen podarł i wrzucił do pobliskiego koksownika.
- Interessen z tobą to czysta przyjemność. - rzekł Magnus odchodzącemu Ingvarssonowi.
"Nawet nie wiesz jak bardzo... południowcu... nawet nie wiesz..."

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Grimgor, skąd żeś ją wstrząsnął? Pasuje jak ulał]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Po walce Caladris, Lathain i Ishila ruszyli do kwatery. Po chwili jednak elfi książe opuścił ich grono gdyż chciał porozmawiać z Septhem i pogratulować mu wygranej. Gdy Caladris się oddalił elfia magiczka zapytała Lathaina:
-Kim tak naprawdę jest Caladris? Rzeczywiście synem Imrika?
-Powinniśmy zacząć od początku. Ja i Caladris rzeczywiście jesteśmy synami księcia Imrika. Jednak w zasadzie tylko ja mam tytuł książęcy. Caladris stracił go jakieś dwa lata temu. Jest banitą, nie wolno mu się pokazywać w Caledorze. Nasz ojciec go wypędził.
-Ale cóż on takiego zrobił?
-W zasadzie to nic. Wszystko to jest winą moją i przeszłych wieków. Widzisz w rodzinie władców Caledoru jest taka tradycja: Jeżeli obecny władca ma dwóch synów, przynajmniej jeden musi zostać oddany do kowadła vaula.
Ja byłem wówczas wspaniałym generałem, lubianym przez lud i smoki, odnosiłem liczne zwycięstwa i byłem mistrzem szermierki. Caladris zaś... eh w tamtych czasach był pewnym siebie idiotą z zbyt wielkim ego. Zresztą to w sumie dalej ma zbyt duże ego. Ojciec oczywiście umyślił sobie aby oddać mego brata. Caladris błagał go ale ten był nieustępliwy. Widzisz Caladris jest słaby w magii i on jako kowal nie widział by nic. Oprócz tego jako kapłan vaula nie można się żenić. A Caladris wówczas latał za elfkami, jak mało kto. Zdecydowałem się potajemni wsiąść na siebie jego brzemię , ponieważ nic oprócz możliwości ożenku bym nie stracił. Z jednym wyjątkiem. Kapłani nie mogą brać udziału w bitwach jako głównodowodzący. Dlatego Imrik wolał mnie niż Caladrisa, ponieważ ja byłem, nie chwaląc się, wspaniałym generałem i jego chlubą. Gdy Ojciec się dowiedział wpadł w szał, nazwał Caladrisa tchórzem, a mnie zdrajcą. Chciał go wygnać z całego Ulthuanu ale Król Feniks się nie zgodził. Caladris umyślił sobie, że obudzi smoka, bo to budzi wśród elfów z Caledoru wyjątkowy szacunek i w ten sposób odzyska uznanie ojca. Jednak los mu nie sprzyjał i smok stwierdził, że nie chce mieć kogoś takiego za przyjaciela, chyba że ten udowodni iż jest coś wart. I w ten właśnie sposób mój brat trafił tutaj. A ty co porabiasz w ty paskudnym miejscu?-Zapytał elfkę Lathain.
Ishila opowiedziała mu o nie udanych próbach teleportacji i o tym jak rok błąkała się po Starym Świecie i o uwolnieni jej przez Caladrisa.

Tym czasem elfi książe zapukał do kwatery lisza...
Ostatnio zmieniony 31 mar 2013, o 16:44 przez Mistrz Miecza Hoetha, łącznie zmieniany 1 raz.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Bjarn wyszedł zamekając za sobą drzwi. Łowca pochwycił dokument i zaczął go czytać "Tak... chmm...dobrze..." nagle coś go niezykle zaskoczyło ,wielokrotnie przeczytał tekst ,aby mieć pewność. Był już przekonany o tym, czego szuka. Prędko padł na kolana "Sigmarze! Czy do tego prowadzi ta krucjata?... czy tu mu zwieńczyć się historia sprzed tysiecy lat?... ale dlaczego ja?! regimenty zakonów rycerskich nic nie wskurały...więc czemu ja?!" tak mijały kolejne godziny... w końcu Magnus podniósł się i wrócił do pracy. Kkolejny etap przygotowań polegał na sporządzeniu odpowienich listów - raport do Czarnego Zamku w Altdorfie oraz list do Sethepa ,które wysłał od razu. Oprócz nich sporządził jeszcze jeden dokument - dalsze wzkazówki postępowania dla Henrego Klernsta w przypadku jego śmierci.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Giacomo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 104

Post autor: Giacomo »

Sethep wracał do kwatery. Choć działanie toksyny dawno już minęło, szedł pozbawiony kontaktu z rzeczywistością. Ostatnia walka uświadomiła mu kilka problemów. Po pierwsze pomyślał o tym o czym licze już zapomnieli. Śmierci. Nie zwykłej chwilowej przerwy w egzystencji ale prawdziwej i doszczętnej anihilacji. Wiedział że niewiele brakowało, aby stało się z niem to samo co ze skavenem. Drugą rzeczą były twarze, które zobaczył w wirze chaosu. Nie facjaty jego czcigodnych bogów, ale oblicza, które stanowiły wynaturzeni wszystkich szlachetnych idei. Dowiedział się wtedy, że istnieją potęgi dorównujące mocą panteonowi Nehekhary. A p trzecie arena była już w połowie, a postępy w szukaniu artefaktu były naprawdę niewielkie.
Zamyślony licz otowrzył drzwi do kwatery i dostałby paręnaście ciosów od skrytobójcy klanu Eshin gdyby nie to, że leżące na podłodze zwłoki szczura były straszliwie zmasakrowane i definitywnie martwe.
-Służę – gwardzista w barwach kultu umarłych skłonił się hierofancie, podobnie zrobiło sześciu innych wojowników stających po bokach komnaty.
- Potężny i wielmożny Wielki Hierofanta Nehekhary Khatep oddaje należny szacunek Czcigodnemu Sethepowi II następcy Setepa I, Drugiemu Opiekunowi Nekropoli Lybarasu, Doradcy Wielkiej Królowej Khalidy i hierofancie floty Lybarasu i przesyła następującą wiadomość. - dowódca oddziału wręczył liczowi papirus. Sethep widząc na nim pieczęć Khatepa od razu przystąpił do czytania.

,, Czcigodny Sethepie II, niosę Ci wieści niezwykłe, bo zarazem pełne chwały i niepokojące. Armie Nieśmiertelnego Settry przebiły się ostatecznie przez złe ziemie i przygotowują się do dalszego natarcia. Za nimi został jedynie kilka legionów, które blokują orkowe twierdze. Król Królów zaniechał natychmiastowego pokonania orków, gdy od jeńców dowiedział się, że wszystkie skarby złupione przez barbarzyńców wywiezione został na północ. Dokonał tego ponoć jakiś sławny wojownik, który zdobył te bogactwa na jakimś turnieju. Ale to nie jest najważniejsze. Nieznany wcześniej dowódca nie usłuchał rozkazu o przegrupowaniu i kontynuował natarcie, stosując taktykę Uderzenia Niczym Błyskawica Rozpędzonymi Rydwanami We Szeregi Przeciwnika I Wypełnienia Wyłomu Hordami Piechoty czy jak on to tam nazwał. W każdym razie nie spotkała go kara za niesubordynację, gdyż w jeden dzień zajął on Tileę. Podczas plądrowania miasta naszym agentom udało się pojmać maga, który miał kontakt z częścią artefaktu. Podaję dokładne zeznania:
,,Przybyło do mnie trzech bogatych szlachciców i spytali czy mogę ukryć magiczne promieniowanie zaklętego przedmiotu. Odpowiedziałem że nie jet to możliwe, ale da się je osłabić na tyle, że wygląda ona jak zużyty magiczny przedmiot lub coś, co zbyt długo było wystawione na działanie spacznia. Chodź byli oni niezadowoleni z odpowiedzi, dali mi ostrze jakiegoś miecza do zaczarowania. Dało się w nim wyczuć pokaźna ilość zmagazynowanej many, ale cóż, ja nie pytam i dzięki temu zarabiam tyle pieniędzy. Potem rozmawiałem z moim przyjacielem z Genoi do którego przybyło trzech tych samych ludzi, tyle że z klingą. To wszytko co wiem więcwypuściemnieztądproszęproszębłagaARGHRHRRG ...” w tym momencie robaki wygryzły mu struny głosowe i płuca. Raport wydaje się prawdziwy, ale dla potwierdzenia tego wysłaliśmy do Genoi część floty z Zandri. Śpiesz się ze swoją misją, bo Settra coraz bardziej oddala się od Nehehary, a Arkhan Czarny zyskuje zadziwiająco wysokie poparcie wśród Hierofantów. Niech światło Ptry rozjaśnia twe ścieżki
Wielki Hierofanta Khatep”

Sethep odłożył papirus. A więc miecz został podzielony! No tak, to miałoby sens. Podzielone części łatwiej ukryć, a poza tym jeśli jedna z nich wpadnie w ręce wroga, nie będzie on mógł użyć całej mocy artefaktu. Trzeba się rozejrzeć za ukrytym kawałkiem, który według tajemniczego MvC znajduje się na arenie.

Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Licz szybka schował list w przepastnych fałdach swojej szaty.
- Proszę wejść. - Do kwatery wkroczył elfi szlachcic. Czego on chce? Czyżby on także zdobył jakieś informację? Sethep miał nadzieję, że za niedługo się o tym przekona.

[Nawiedzony, genialny opis =D> . Jak widać bogowie stoją po mojej, słusznej stronie. A swoją drogą to mam niesamowite szczęście do zdejmowania przeciwnika prawie na hita. :D ]
[@Byqu. Staram się jak mogę. Opisywałem po prostu własne doświadczenia z gry. To co następne? Partyjka pokera czy kości? :lol2: ]

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Witaj czcigodny, chciałem pogratulować ci doskonałej walki i wspaniałego kunsztu magicznego. -Caladris wykonał gest oznaczający wśród elfów szacunek i kontynuował- oprócz tego mój brat znalazł w opuszczonej kwaterze wampira xyza ten oto list.
Caladris podał Sethepowi list którego treść głosiła:

Mam nadzieję, iż pamiętasz o naszej umowie,
jeśli to znajdziesz, obiecuję ci chwałę i potęgę
jaką zatraciliśmy dawno temu. Jeśli zawiedziesz
czeka cię hańba i potępienie, jako mój sługa.
N


-Wydaję mi się iż jest to wystarczający dowód na to iż ten miał kontakt z Nagashem.-Elfi Książe ciągnął dalej swój wywód.
-Mam informację, z zaufanego źródła iż miecz został podzielony na części-przerwał mu Sethep.
-Trudniej będzie go nam odnaleźć, hmmm a może spróbujmy złapać jakiegoś wampira i wydusić coś z niego?
-Na arenie został już tylko jedne, w dodatku uczestnik...
-Nie miałem na myśli uczestnika, powiadom swoich mocodawców o tym aby spróbowali złapać jakiegoś, ja zaś oczywiście jeśli się zgodzisz powiadomię drogą korespondencyjną moich ,,znajomych" i oni także spróbują zapolować. Co myślisz o tym pomyślę?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

miły5
Mudżahedin
Posty: 201
Lokalizacja: Poznań

Post autor: miły5 »

Hyshis kroczył z powrotem od domu Licza gdy w jednej z uliczek ukazała się postać. Dziwnie zaintrygowany pobiegł za nią.Po chwili jednak zaczęło robić się coraz ciemniej i wtem zauważył on , iż ma trawę pod nogami.
-Dziwna sprawa...
Wtem przed Hyshisem ukazał się widok łąki a w oddali wież Altdorfu.
-Co to ma do jasnej cholery być?!
powiew zimnego wiatru i świeża trawa pod nogami.Obraz wręcz sielankowy gdyby nie to , że pobliski las zaczął się palić.Hyshis instynktownie pobiegł tam i ujrzał dom swojego ,,mentora".
Palący się w jasno-niebieskim ogniu sprawiał ból.Dziwnym trafem budynek ten rozpadł się i na jego miejscu w mgnieniu oka powstały drzwi.Świecące własnym blaskiem.
-Co tu się dzieje ...
Hyshis wszedł przez drzwi do środka budynku a tam zastał tylko puste szare ściany i tą postać w centrum pomieszczenia.Gdy się odwróciła Hyshis ujrzał ... Hyshisa !
-A więc co się tu dzieje ?! (wyjmując miecz)
Drzwi samoistnie się zatrzasnęły a dziwne odbicie hyshisa zaczęło mutować na wszystkie sposoby.Poczynając od macek zamiast rąk , kończąc na cierniowej skórze.Teraz była to tylko przedziwna karykatura , która chwilę później rozpadła się na kawałki.W ścianie ukazało się lustro , lecz nie było zwyczajne... Dało się przez nie przejść.Hyshis z lekkim wahaniem przeszedł przez nie i znalazł się w korytarzach swojego kolegium.Różnica polegała na tym iż nie było tam drzwi , okien ... niczego , praktycznie same korytarze.
Im dłużej Hyshis znajdował się w tym dziwnym miejscu tym bardziej tracił rozum.

Rok później Hyshis praktycznie bezrozumne zwierze czołgało się po korytarzach nie pamięci.
Wtem przed jego obliczem ukazały się dwie osoby.Sethep i Caladris.Albo inaczej , prędzej ich odzwierciedlenia w świecie nie materialnym.Otworzyły portal pobłyskujący niebieskimi ognikami.Hyshis bez wahania jakby ściągnięty instynktem wskoczył do portalu i znalazł się z powrotem w świecie normalności ...

Obudzony uczuciem jakby spadał i tracił oddech przysłowiowo podskoczył na łóżku.Był w swoim pokoju , w skaveńskim mieście.Wszystko było normalne , choć nienaturalnie wydawało się iluzją.Świece zapalone kiedyś dawno pogasły.
-C ... Co si ... się ze .... ze mną stało ?
Brak odpowiednich słów aby rozmawiać samym ze sobą utrudniał wiele rzeczy Hyshisowi podczas tej pobudki.
-Czas poukładać elementy ... Czemu trałiem do innego wymiaru? ... Nie było mnie rok ? ... Przecież wszystko jest normalne.
Wtem przypomniał sobie o Sethepie i Caladrisie , którzy ukazali mu się podczas podróży między wymiarowej.
Pobiegł do tablicy ... Ujrzał iż wiele walk już wygrano bądź przegrano .
-O ! Miła wiadomość , że Caladris i Sethep żyją .
Po drodze do domu Sethepa widział wiele zdemolowanych ulic i w połowie rozwaloną karczmę.Wtem jego oczom ukazał się Aszkael !
-(pod nosem) Chwila czy ja go czasem nie zabiłem ? To na pewno kolejna sztuczka iluzji !
Nie patrząc nawet na inne osoby pobiegł do ustalonego celu , czyli tego Licza.Ujrzał wtem jego dom i zapukał...
-Może oni wytłumaczą o co w tym chodzi i co się działo ?


[Trochę mnie nie było ... ekhm przepraszam dość długo mnie nie było i ogólnie przepraszam za nieobecność.Po prostu z początku nie chciało mi się brać udziału w naparzaniu abomki a kiedy przestałem czytać to liczba stron wzrosła do 37 (od 26 ) więc jeszcze raz sorka. :) ]

ODPOWIEDZ