Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Post autor: Kordelas »

Magnus od wielu godzin się modlił ,nagle usłyszał 13 dzwonów ,przy każdym grzmocie ,który rozlegał sie po miescie odmawiał część litanii do młotodzierżcy ,gdy dzwony umilkły ,zapalił kadzidło i padł na kolana - teraz czekało juz tylko starcie...
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

miły5
Mudżahedin
Posty: 201
Lokalizacja: Poznań

Post autor: miły5 »

[Ah .... zacząłem się trochę plątać w tych wątkach no , ale nic :wink: ]

Dzwony znów wybiły trzynastkę ...
-Caladrisie ... zaczekaj ... może dobrym pomysłem będzie pójście na arenę gdzie z całą pewnością spotkamy Bjarna
Po czym Hyshis bez czekania odpowiedzi poszedł na arenę by oglądać walkę Magnusa , któremu mimo , że kibicował jednak nie za bardzo przejęła by go jego śmierć .

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Chodźmy, być może ten barbarzyńca polegnie i będziemy mogli zabrać ostrze bez walki.
Caladris spotkał na trybunach Lathaina i Ishile. Przedstawił ich Hysisowi i cała czwórką usiadła i zaczęła rozmawiać czekając na walkę.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Świetnie. Ledwie uwikłałem się w tę grę, już muszę wystąpić przeciw druhowi.- pomyślał Kharlot. Dokończył ubieranie zbroi, wsunął topory za pas i ruszył za Seliną. Nim jednak dotarli na miejsce, z dzwonnicy rozległ się zwiastun nadchodzącej śmierci.
-Cholera, za późno- stwierdziła Selina.
-Poczekajmy na wynik walki, potem pomówię z Bjarnem, jeśli przeżyje-odparł Kharlot
-A jeśli nie?
-Przekonam jego ludzi, by oddali mi fragment ostrza, a jeśli nie, to cóż... Wśród nich tylko Bjarn jest w stanie mi dorównać.
Selina niechętnie udała się z Kharlotem na widownie. Cenny czas uciekał, gdy będzie po walce, rozpocznie się morderczy wyścig...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Giacomo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 104

Post autor: Giacomo »

Sethep kończył malować błogosłąwioną kredą magiczny krąg, gdy rozległo się bicie dzwonów. ,,No cóż, przynajmniej udało mi się zlokalizować płaszczyznę wymiarową, a ten krąg powinien się utrzymać kilka godzin, więc spokojnię zdąże po walce. Poza tym i tak raczej nie byłbym wstanie dokanoać tego sam"-przyznał z niechęcią przed samym sobą licz. Zabierając tylko najpotrzebniejsze przedmioty wyszedł na walkę, mając zamiar siąść koło elfa albo Hyshisa.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ proszę bez uprzedniego kontaktu nie podprowadzać mi fragmentu, ani nie okaleczać,zabijać etc moich ludzi, znajdźcie se własne :evil: ]

Tamtego wieczora kompania Bjarna wróciła pospiesznie do kwatery, po czym zaryglowali drzwi i urządzili małą ucztę, okraszoną kilkoma toastami Sarlskiego miodu i okrzykami. Siedząc w świetle kominka, na miękkiej białej niedźwiedziej skórze Bjarn długo majstrował coś przy "łupie". Przez grube rękawice z wzmocnionej skóry trzymał chwilę Ostrze Upadłego, a właściwie jego fragment, a po wielu godzinach pracy w małym, prowizorycznym warsztacie ujął sztych w kowalskie szczypce. Leif podszedł od tyłu do wuja. Jego stopy, jak u wielu myśliwych były permanentnie otulone grubym futrem by wspomagać naturalną zdolność cichego chodu. Gdy podszedł do Bjarna ten drgnął nagle i omal nie wypuścił ostrza ze szczypiec.
- Leif, niech cię Skoll i Hati porwą wespół z ogarami Kharnatha! Cały czas się skradasz...
- Ja, chciałem tylko życzyć ci... - wyjąkał młody łowca.
- Powodzenia ? Nie potrzebne mi. Chcę się cieszyć dobrą walką i zabiciem godnego wroga. Najlepiej zrobisz nie przeszkadzajac mi w koncentracji i odpoczynku. - rzucił, ciskając sztcych do ognia.
- Nieeeee ! Dla tego męczyłem się jak jakiś południowy pokutnik a teraz... - jęknął wyciągając rękę w płomienie.
- Aż tak chcesz się dla tego poświęcić ?
Bjarn zatrzymał rękę siostrzeńca i po jakimś czasie spokojnie wyciągnął ostrze z płomieni. Runy na ostrzu jarzyły się tysiacem barw.
Ingvarsson potrzymał chwile ostrze na chłodnym powietrzu po czym wsunał gładką, równą dolną część sztychu w zdobioną rękojeść z kości smoka. Gdy nowopowstały sztylet ostatecznie się już zespolił, Bjarn wsunął broń za pas. Resztę nocy spędzili na śpiewaniu pieśni i przygotowaniach do jutrzejszej walki.

Ranem cała kompania wstała na kilka godzin przed 13toma dzownami i ich złowróżbnym dźwiękiem. Idąc na arenę przy akompaniamencie owych dzwonów zachowywali sie bardzo chałaśliwie. Nie zdawali sobie jednak sprawy że z pobliskiego okna obserwuje ich barwna gromadka wrogów. Wysoki młodzieniec o posępnym obliczu i długich, blond włosach, upiętych w warkocz z czarnym mieczem przy boku. Blada, dziko piękna kobieta i niski, przygarbiony starzec, chichoczący złosliwie. Młody przywódca wampirów odwrócił się do reszty bandy. Pięciu ogromnych rycerzy w czarnych zbrojach i płaszcach z czerwonym jak krew smokiem oraz gromadki ghuli. Jego głos był cichy, lecz władczy i nie tolerujący sprzeciwu.
- Gdy tylko zakończy się walka, atakujemy ludzi z Norski i wszystkich, którzy wejdą nam w drogę. Zabijać szybko i bez litości, odzyskać artefakt za wszelką cenę. Pomścimy barona Isstvana i Hossvaltha!!! - krzyknął Ludwig von Kriger. Jego towarzyszka zaśmiała się piskliwie.
- Ja chcę głowy tych natrętnych, ciekawskich elfów, mumii i czarodzieja. Będą z nich piękne zombi. - zerknęła na starca. - Waldenhof, pomożesz mi.
- Ales osywiście ! - zaseplenił nekromanta i zachichotał po raz kolejny.
Nikt jednak nie patrzył już jak przed bramami areny Bjarn odgania towarzyszy i tego jak wymienia pasy na noże z Leifem.

Bjarn nałożył tarczę z wizerunkiem krakena oplatającego słońce, zrobiony z łusek owej bestii. W tę samą rękę złapał swój duży, runiczy topór, by móc go łatwo chwycić gdy skończy miotać mniejszymi jego wersjami. Wydarty Morzu złapał jeden z runiczych "miotaków" z sakwy na prawej nodze i podrzucił go zręcznie kilka razy. "Uważać na pistolet i sztuczki Sigmarskiego psa. Potem go posiekam i wezmę jego głowę. Razem z tym kapeluszem. Spodoba się dzieciom w Eissvanrfiordzie." - Pomyślał idąc w stronę wrót. "Odynie, przodkowie i reszto bogów, patrzcie i podziwiajcie! - Kiedy do cholery to się zacznie, nudzę się."

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Sama nie do końca wiedziała jak ta rozmowa ma wyglądać. Nie była pewna czego może spodziewać się po Magnusie. Ostrożnie zbliżyła się do drzwi jego kwatery. Znajomy trzask uruchomił jej odruchy obronne i odskoczyła w ostatniej chwili przed zestawem kusz strzałkowych, które wypuściły salwę godną oddziału assasynów. Prawdopodbnie magicznie zaklęta półapka zareagowała na nerkomacnką magię którą była nasiąknięta. Wiedziała, że musi się spieszyć..
Gdy otworzyła drzwi spinając się do skoku aby uniknąć kolejnej zasadzki. O dziwo nic się nie stało. W pomieszczeniu było dość ciemno, lecz nie była to żadna przeszkoda dla jej zmutowanego przez wampirze pochodzenie węchu. Od razu wyczuła zapach zestresowanego człowieka zaraz za futryną, oraz woń prochu strzelniczego.
-Opuść te pukawkę bo sobie oko wykolesz człowieku.
-Śmiej jeszcze raz rozkazać pokornemu słudze Sigamra a srebrna kulka obudzi się w czarnej lufie. I zobaczymy kto zostanie bez oka.
-Wdech wydech, usokój się. Przyszłam pogadać. Jak będę miała ochotę dorwać się do twojego gardła pozwolisz, że nie będzie to wizyta oficjalna i raczej nie wejdę frontowymi drzwiami.
- Hmmm... No dobra ale nie próbuj żadnych sztuczek.
Maria weszła do pokoju, a Mangus w tym czasie nadal mając nabity bandolet w pogotowiu napalił w krasnoludzkim piecyku. Całość pomieszczenia przypominała jeden wielki jarmark niskiej jakości pamiątek. Wszędzie kiczowate elementy kultu Sigmara, który jako jeden z wielu bogów także miał w dupie swoich wyznawców.
-Mów czego chcesz duszo nieczysta. Nie mam za wiele czasu.
- Primo przypominam ci mój kochany, że ta pukawka jest ci zbędna. Secondo przyszłam porozmawiać. Otóż jak łatwo zauważyć ta arena to nie jest zwykła arena. Wszyscy jak dotychczas łatwo było spostrzec są tutaj w innym celu. Nie tylko wygrania areny. Otóż jak moja wiedza zaczyna sięgać zaczyna sie tu rozchodzić o coś znacznie potężniejszego niż góra złota. O pewien scyzoryk.
- Dobra dość owijania w bawełnę o co ci pomiocie chodzi, bo mnie czas nagli...
- O informacje. Chcę byś mi je powierzył, bo kto jak kto ale na pieńku z wampirami mam od dzieciństwa.
-Ha! masz mnie za głupca. Sama jesteś jednym z nich!
- Drzewo genealogiczne i móż życiorys sobie odpuszczę. Odpowiem tylko nie do końca. Obydwoje wiemy, że możesz za godzinę nie żyć. Obydwoje wiemy, że i norsmeni, którzy są zbyt głupi, i licz, który nie wiadomo do jakich celów ten miecz wykorzysta i elfy które są za głupie by iść w krzaki jak wychodka nie ma tylko wysrają się w gacie bo inaczej uraziło by to ich dumę.
-Hmmm... zamyślił się Magnus.
Ostatnio zmieniony 4 kwie 2013, o 20:35 przez kubencjusz, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

-Najgorsze kłamstwo jakie słyszałem- odrzekł w końcu Magnus - jednak inkwizycja zna durne wampiry ,które bezczelnie bawią się w normalnych ludzi... przeżyjesz- dodał chowając pistolet - więc jak będzie? nie wbijesz mi noża w plecy ,gdy przyjdzie zabijać wampiry? - zapytała Maria -niestety ... lecz musisz cos zrobić.. możliwe ,ze niedługo Sigmar wezwie mnie do siebie... jeśli tak sie stanie twój znajomy musi skontaktować się ze Skaveńskich buchmacherem... powie mu w staroświatowym języku "Odszedł ,rozkaz nr. 66 należy wykonać niezwłocznie ,natychmiastowo poinformować odpowiednią osobę" ,na to szczur odrzeknie "Mówić-piszczeć ,prędko szybko" potem zlikwiduj szczura... teraz musisz juz iść...- po tych słowach inkwizytor pośpiesznie wyprosił Marię i zamknął za wampirzycą drzwi


*********
Obrazek



Nagle zabiło 13 dzwonów .Te donośne dzwięki obudziły śpiącego Herny - Co jest... cholera jasna... juz tak późno...- inkwizytor prędko zerwał się z łóżka - Zaraz walka! - czym prędzej zabrał rapier oraz pistolet i pobiegł w stronę Areny. Jego ekwipunek różnił się od wyposażenia Magnusa .Rapierem Hernsta nie przelano aż tyle krwi i nie był posrebrzany ,a jego pistolet nie był tak dobrze wykonany i zdobiony ,nie nosił on takze charakterystycznego kapeluszu oraz płaszcza. Dopiero niedawno skończył Akademię w Altdorfie. Gdy był na trybunach zasiadł w mało widocznym miejscy. Co chwilę spoglądał na zegarek ,był zestresowany ,bo w nocy miał osobiście przekazać bardzo pilną paczkę z Czarnego Zamku dla Von Bittenberga ,ale miał trudności z wejściem do podziemnego miasta. Sam nie wiedział co tam jest. Ciagle nosił przesyłkę przy sobie. Była to spora ,żelażna zapieczętowana skrzynia ,z wieloma skomplikowanymi kłódkami i szyframi. Wszędzie widać było zaklęcia ochronne. Nawet nie chciał myśleć ,co moze być w środku ,wiedział tylko ,że skoro musiał jechać po to aż do samego Wielkiego Mistrza Zakonu Czarnej Gwardii Morra i miał przekazać to do rąk własnych przedstawiciela Świętego Oficjum. Teraz czekał już tylko na walkę.
Ostatnio zmieniony 5 kwie 2013, o 13:35 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

WALKA OSTATNIA RUNDY PIERWSZEJ
MAGNUS VON BITTEBBERG vs BJARN INGVARSSON

Tym razem walczących nie czekał pojedynek w mroku Pod-Świata. Arena zatrzęsła się i pojechała w górę, z chrzęstem krusząc skały. Podróż trwała bardzo długo, dłużej niż kiedykolwiek wcześniej. Nieustający hurgot działał niektórym na nerwy, ale obecna już Rada Trzynastu nie zdradzała żadnych oznak niepokoju. Kiedy w końcu trzynaście trójkątnych fragmentów świdra zaczęło się rozwierać, oczom zebranym ukazała się mlecznobiała chmura i okryte śniegiem skały.

- Jesteśmy na zboczu góry - obwieścił Caladris siedzącym opodal przyjaciołom, choć było to oczywiste. Ośnieżone turnie ciągnęły się w spowitą białym oparem dal i nawet bystre spojrzenie elfa nie sięgało dalej niż mila lub dwie. Wyjący wiatr wtłoczył do środka masy zimnego powietrza i zgromadzonych na trybunach widzów przeszył straszliwy ziąb.

Bjårn Ingvársson pojawił się w tym samym momencie, co Magnus. Nie nosił zbroi poza okularowym hełmem i tarczą, więc jego młode, atletycznie zbudowane ciało parowało na mrozie. Rozgrzewając się przed bitwą wydawał donośne okrzyki, których wielokrotnie odbite echo powracało ku nim znad szczytów Norski. Buchał parą również z ust, przypominając tym samym rozgrzany kawał żelaza, hartowany w lodowatej wodzie.

Magnus von Bittebberg podchodził do tej walki z wiarą i wdziękiem zimnego zawodowca. Nie interesowała go sława, ani przychylność tłumu. Miał misję do wykonania, której - dzięki bystrości jego umysłu - nawet jego śmierć nie mogła przekreślić. Uzbrojony w rapier i pistolet, stanął naprzeciw wroga, trzeźwo oceniając swoje siły.

Gdzieś wysoko zakrzyknął orzeł, raz i drugi. Rada Trzynastu odczekała aż na trybunach zapadnie cisza, a potem jeden ze szczurów wypiszczał coś po skaveńsku. Szczuroludzie zakrzyknęli jak jeden mąż, a wtedy dzwoneczki obwieściły początek walki.

Bjårn ruszył ku Magnusowi, wyrywając zza paska topór. Zanim jednak zdążył rzucić nim we wroga, Łowca Czarownic wypalił doń z pistoletu. Pocisk szarpnął całym ciałem barbarzyńcy, a na jego piersi wykwitła krwawa plama. Kharlot, obserwujący walkę z trybun bezwiednie zacisnął pięści.

Nie był to jednak koniec walki. Magnus von Bittebberg przystąpił do Bjårna, lecz najwyraźniej źle ocenił skuteczność swego strzału. Postrzelony barbarzyńca zupełnie stracił nad sobą panowanie, a niekontrolowany szał pozwolił mu pokonać ból i słabość. Ryknął niczym bestia i podniósł nad głowę runiczny topór. Mało brakowało, a Magnus nie zdążyłby się wycofać. Ostrze świsnęło tuż obok jego głowy strącając mu kapelusz. Zaskoczony nagłą furią, łowca mógł się tylko cofać. Spychany do defensywy niemal stracił życie, gdy Bjårn, nadal nacierając, wyszarpnął zza pasa drugi toporek i niemal z półdystansu cisnął nim w przeciwnika. Napierśnik trzasnął i ostrze utkwiło zakleszczone w zbroi. Inkwizytor zatoczył się i potknął, co uratowało mu życie. Cios obliczony na strzaskanie jego czaszki przeszedł obok i o musnął twarz. Runiczny topór gładko odciął Magnusowi ucho.

Oszołomiony bólem Magnus tylko dzięki wielu wymagającym testom, jakimi poddano go w zakonie zdołał znaleźć siły, by kontynuować tę walkę. Odepchnął się ramieniem od kamiennej ściany i ciął na odlew, naznaczając brzuch i pierś Ingvarssona ukośną szramą. Barbarzyńca jednak jakby tego nie zauważył. Podobne obrażenia nie były dla niego pierwszyzną, a kolekcji blizn zazdrościli mu liczni ziomkowie. Nie bacząc na rany przygwoździł Magnusa do ściany i wzniósł topór do ciosu. Inkwizytorowi przyszło na myśl już tylko jedno.

Zgiął rękę i z całej siły uderzył łokciem w miejsce, w którym kula weszła w ciało. Adrenalina płonąca w żyłach barbarzyńcy tamowała ból i upływ krwi, a mimo to Bjårn najwyraźniej odczuł cios. Jego serce jakby zgubiło rytm, a płuca pracowały coraz ciężej. Pięść zacisnęła się sama na płaszczu Magnusa, zdzierając mu z napierśnika broszę. Ingvarsson powoli, bardzo powoli upadł na kolana, a potem - ciągle nieświadom tego, że umiera - przechylił się na bok. Posadzka podpłynęła ku niemu, a świat nagle stanął na boku.

Magnus też nie trzymał się najlepiej. Nie słyszał na jedno ucho ("przecież nie mam ucha" - pomyślał), a kilka żeber w miejscu, w którym miotany toporek zniszczył zbroję z pewnością było nadwerężonych. Podtrzymując się ściany obszedł ciało Bjårna i zebrał z ziemi kapelusz.

- To musiało być przemieszczenie - mruknął, nie słuchając wiwatów tłumu. - Kula, albo odłamek żebra musiały przebić serce. Sigmar był ze mną.

- Ale z drugiej strony - dodał, próbując uwolnić się od zakleszczonego w napierśniku toporka - Jego bogowie też mu dzisiaj pomogli. Może to nie bogowie, a tylko my?

Nie pamiętał, kiedy przyszła mu do głowy równie głęboka myśl, bo kilka chwil później sam leżał na omiatanej zimnem wiatrem posadzce, a utrata krwi i ogromne zmęczenie pozbawiły go zmysłów.

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Ludwig rozłożył się wygodnie na karczemnym siedzisku. Popijał najdoskonalsze elfickie wino, delikatnie gładząc długie ,czarne ,lahmiańskie włosy. Pozwolił ponieść się prostym rozkoszom, długo ciesząc się każdą mijającą chwilą.

-Panie! – głośny, tubalny jednego ze smoków przerwał błogą chwilę. Potężna postać wyłoniła się zza dębowych drzwi.
-Panie! Ten Norsmen ma ostrze! Widziałem jak wchodził z nim do swojej kwatery!

Mężczyzna momentalnie zerwał się z siedziska ,zrzucając przy tym ze swojej pierci ,niezadowoloną wampirzycę.

- Jakim do cholery cudem udało mu się je zdobyć!
-Przycisnąłem pewnego szczura. Nim zginął ,wyznał ,że widział jak cała ich zgraja gromadziła się w dzielnicy magazynów.
-Ten szczur, Skiirg karczmarz mówił o pożarze w tamtej okolicy – wtrąciła się Anna- Myślisz ,że to jest ze soba powiązane?
-Oczywiście że jest. Przygotuj ludzi i śledźcie Bjarna. I ostrzegam, jak któregoś z was zauważą to pozabijam!




-To tu!- zgliszcza budynku zalane wodą nie przypominały magazynu z winemi ,jakim był wcześniej.
-Wszystko doszczętnie spalone.
-Nic tu nie znajdziemy. Jeżeli coś jeszcze tu było to na pewno spłonęło.
-Może i mieczem machać potraficie, aleprzydałoby się wam trochę więcej wiary. Von Wurst patrz tutaj. Co to jest? – Anna podniosła z ziemi złoty pierścień.
-Jakiś pierścień.
-Podejdź bliżej proszę. Co teraz widzisz? Dalej jakiś tam pierścień?
-Tak – odburknął poirytowany wampir.
-Ten twój jakiś tam pierścień ma herb i to nie byle jaki. Ludwigu nie byliśmy tutaj jedynymi wampirami szukającymi ostrza. Spójrz
-Von Carstein! Co tu kurwa robił von Carstein?! Mamy na tą misję wyłączność i taka zniewaga wymagać będzie kary. Ten kto ich przysłał dostanie należytą nagrodę, już ja o to zadbam.
-Ludwigu wiesz dobrze ,że zabicie …
-Nie zapomniałem o tym moja droga. Norsmeni dostaną to na co zasługują. Czas zapolować. – mężczyzna uśmiechnął się przy tym złowieszczo.



Uważnie obserwowali główną ulicę prowadzącą do wejścia na arenę. Przelewały się przez nią wielkie tłumy jednak dobrze zbudowani norsmeni wyróżniali się na tle innych. Hałas jaki przy tym robili był okropny. Pijackie śpiewy i głośny śmiech zagłuszał każdy inny dźwięk. Wampir wbijał swoje niebieskie oczy w jedynego spokojnego Bjarna ,który zajmował wyraźnie starał się być czujny.

-Byndzie bym, byndzie bum –podśpiewywał pod nosem nekromanta, jak zawsze naćpany nie do końca wiedział co się dzieje. Obok stała Anna, ciężka zbroja ze smoczych łusek okrywała tylko to co u kobiety najcenniejsze, stanowiła raczej ozdobę niż pancerz. Blond włosy mężczyzna nie martwił się o nią. Doskonale wiedział ,że istota obok była równie zabójcza co piękna. On sam nie chciałby stanąć w boju naprzeciwko niej, a co dopiero dzicy z północy. Ludwig sprawdził jeszcze czy czarny miecz z czerwonymi runami na ostrzu , który otrzymał od Manfreda za zasługi, należycie szybko daje się wyciągnąć z pochwy po czym odwrócił się do zgromadzonych podwładnych.

-Zrobimy tak. Ja i Von Wurst pójdziemy na arenę. Kiedy wszyscy norsmeni wyjdą na mój sygnał wypadniecie na nich z 2 stron. Dowodzić wami będzie Anna. Waldenhof zajmiesz miejsce w oknie postaraj się wspomóc nas magią – nekromanta paskudnie rechocząc ,przytaknął.- van Koogen przypilnujesz, aby ghule i horrory zatarasowały pomniejsze uliczki i zaciągniesz ich potem do walki. Każdy kto wejdzie nam w drogę ma zginąć!

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Tłumy cały czas wydawały okrzyki. Hernst czym prędzej wbiegł na Arenę ,mijając Bjarna podbiegł do klęczącego Magnusa -tuż po walce ,ocknął sie on i klęknął "Ofiara została spełniona...Sigmar Regni...". "Inkwizytorze Von Bittenberg! Inkwizytorze!" na co odpowiedział mu z wielkim trudem Magnus "Spirytus... szybko..." po czym Klernst pośpiesznie wyciagną z torby małą butelkę ,Magnus chwycił ją i stanowczo wylał na ranę ,w tej samej sekundzie wydał straszliwy okrzyk z powodu wielkiego bólu. "Dobrze... ach kurna... nie takie rzeczy się znosiło... teraz weż ten topór ...i kopertę ,połóż je obok Bjarna ...zamknij mu oczy ,nie odprawiaj modlitwy do Sigmara... Norsmen nie chciałby tego..." Henry pochwycił zamkniętą kopertę i topór. W kopercie były wszystkie informacje ,jakie zdobył on na temat Bjarna - było tam jego pochodzenie ,sposób walki ,dane na temat rodziny oraz towarzyszy. Asystent łowcy czarownic zgodnie z poleceniem zamknął oczy wodza oraz włożył mu do ręki topór i kopertę. Kiedy widział ,że Von Bittenberg wstaje ,pobiegł w jego stronę "Pomogę! Spokojnie!" na co otrzymał chłodną odowiedź 'WON! Sam dam sobie radę" Inkwizytor zrobił prowizoryczny opatrunek i założył na głowę kapelusz. "Dobrze...teraz czas na kolejną sprawę" po tych słowach szybko i niespodziewanie znokautował Henrego prawym sierpowym , po czym powiedział do leżącego "Co tak późno do cholery? Gdzie przesyłka" wtedy Henry leżąc odpowiedział prędko "Sigmar mi świadkiem! Wybacz! Miałem komplikacje ,ale..." przerwał mu Magnus "Święte Oficjum NIGDY nie ma komplikacji! Musisz się jeszcze sporo nauczyć! A teraz dawaj paczke!" Henry wstał i szybko wyjął z torby żelazną skrzynie ,wręczając ją łowcy - ten pochwycił ją i uniósł nad głową ,klękając przy tym ,wtedy predko zrobił to też Henry. Po chwili inkwizytor wstał i schował skrzynie do torby.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Feee, moja walka wcale nie była epicka ! [-X śmierć przez wbicie głebiej kulki albo żebra ? I co ja powiem przodkom w Walhalli ?!]

Bjarn machał toporem raz po raz nagle poczuł jakby słabe muśnięcie w głębi piersi. Nic nie czuł a jednak wiedział że umiera.
- Zaraz, jak to ? Właśnie miałem go posiekać... Eiss...vanr..fiord ! - cicho krzyknął Bjarn, padając na ziemię. Ujął topór i tarczę w dłonie tak mocno że skóra i drewno zatrzeszczały. Spojrzał na lodowe góry swej krainy a potem na wrzeszczących i biegnących do niego towarzyszy. Odgłosy były jakby przytłumione.
- Teraz jestem gotów... Walkirie... chyżej chcę już zobaczyć dwór Odyna... ciekawe jak tam jest ?

Thorrvald nie mógł uwierzyć własnym oczom. Najpotężniejszy wojownik padł... jego wuj i wódz. Wściekły podobnie jak jego brat i reszta bandy pobiegł na piaski z wyciągniętą bronią. Nagle zobaczył ciemne kształty zbiegające z górnych siedzeń, atakujące publiczność i bez wątpienia nacierające na ciało Bjarna. Nie mogli do tego dopuścić ! Musieli dobiec pierwsi ! Zobaczył Leifa naciągającego w biegu łuk i krzyczących towarzyszy. Zaraz wściekłość po stracie najlepszego z nich uderzy w te nieumarłe ścierwa.

Jeden z atakujących, wielki rycerz w czarnym pancerzu o błyszczących chłodem, niebieskich oczach przebił uciekającego ludzkiego najemnika po czym zabijając kilka skavenów na raz cięciem miecza, wybił ścieżkę i wykonał potężny skok. Człowiek w pełnej zbroi tej wielkości za nic nie dałby rady przeskoczyć z trybyn na piasek...
Krwawy Smok podszedł do ciała Bjarna i skierował na niego miecz. Spojrzał na wykrwawiającego się Magnusa i uśmiechnął się pod przyłbicą. Ukląkł i sprawdził pas Ingvarssona. "Nic tu nie ma! - pomyślał - raaagh!"

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus został kompletnei zaskoczony ,tuz po walce taki silny atak. Jego uczeń już przyjął pozycje bojową z wyciagnietym rapierem. "Co robić?! Co mam robić?!" wykrzykiwał do Magnusa ,który odrzekł mu tylko "Ora et labora..." i rzucił do niego skrzynię oraz jego inkiwzycyjny amulet. "Bierz to... i wykonuj polecenia bez gadania... idziemy" . wielki wampir stał nad ciałem Bjarna ,gdy spojrzał na Magnusa po raz pierwszy ten jeszcze oreintował sie w sytuacji. Zdenerowany brakiem celu wampir odsąpił od Bjarna i znów spojrzał na Magnusa ,lecz tym razem ujrzał w ułamku sekundy tylko chmurę dymu ,gdy srebrna kula wbiła mu się w rękę ,przebijajac zbroję "PARZY!!! Zdejmijcie toooo!!!" krzyczał wampir ,daremnie próbując zerwać naramiennik. Jednak Von Bittenberg z Henrym odeszli trochę dalej. Inkwizytor starał sie unikać walki ,co chwile rzucając do swojego ucznia wskazówki otworzenia skrzyni "Teraz amulet w lewo! Szybko! Przekręc tą wajchę! Kod 81412! Prędko..."
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Podziemne miasto tym razem prawdopodobnie nie powędrowało daleko, zawodników i widzów powitał mróz i śnieg typowy dla północy. Idealna sceneria dla takiego pojedynku. Kharlot okrył nieprzyzwyczajoną do takich temperatur Selinę swym płaszczem, a widowisko się rozpoczęło. Gdy kula ugodziła Bjarna, Kruszący Czaszki zacisnął pięści. Cholerna broń przeklętych tchórzy pomyślał. W końcu Ingvarsson poległ, a tłum zawiwatował. Tylko Selina zauważyła reakcję Kharlota. Zaskoczył ją fakt, że zamiast zerwać się w furii i miotać przekleństwa, tamten rzekł tylko półgłosem
-Spoczywaj w pokoju Bjarnie Wydarty Morzu, synu Ingvarna Dalekopodróżującego. Niechaj Walkirie prowadzą twą duszę do Valhalli, gdzie Odyn podejmie cię na uczcie bohaterów. Niechaj twe imię wspominane będzie przy ogniskach i w sagach minstreli, a wrogowie niech drżą na jego brzmienie. Przysięgam ci, że wezmę czaszkę tego zdradzieckiego psa, który zwać się każe łowcą czarownic. Do zobaczenia w Ragnarok, przyjacielu.
Ledwo zakończył tą litanię, a z górnych rzędów nadszedł atak. Wampiry wycinali krwawą ścieżkę wśród widowni, Norsmeni Bjarna starli się z drugą grupą napastników na piaskach areny, a ranny Magnus wycofywał się, postrzeliwszy wampira, który dotarł do ciała Ingvarssona. Kharlot już chciał skoczyć w tamtą stronę, lecz powstrzymała go Selina.
-Czekaj, Bjarn nie miał sztyletu przy sobie!- krzyknęła- musi mieć go ktoś inny! Wykorzystajmy zamieszanie i...
-Nie! Jeśli pomożemy druhom, z pewnością zdołam ich przekonać, by oddali go nam. Tymczasem nie może on wpaść w ręce wampirów!
-W porządku- rzekła i wypaliła kolejny raz do jednego z atakujących. Razem cofali się w kierunku Norsmenów osłaniając się nawzajem. Przypadkiem natrafili na postrzelonego przez inkwizytora wampira.
-Zgubiłeś coś padlino?!- krzyknął do niego Kruszący Czaszki i brutalnym kopnięciem w klatkę piersiową odrzucił na niemałą odległość, przypominając mu dawno zapomniane poczucie śmiertelności.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Thorrvald odsunął się nieco przed fanatycznym atakiem ghula, po czym odrąbał mu palce mieczem i rozbił łeb toporem. Był już prawie u celu. Obok Olaf i Einarr walczyli z kolejnym rycerzem wampirów. Einarr wściekle natarł na niego waląc toporem i młotem po nogach. Smok miał nieszczęście skupić się na zablokowaniu właśnie tego ataku i nie zauważył jak ogromny norsmen zachodzi go od tyłu i przekładając trzonek dwuręcznego topora przed ramiona wroga pojmał go w tytanicznym uścisku. Pancerz i kości zatrzeszczały, gdy próbował się uwolnić. Wtedy pojawił się przed nim Leif. W jednej ręce trzymał łuk lecz w drugiej...
- Błagam nie to... tylko nie tym... - głos wampira odbił się syczącym echem spod przyłbicy.
- Zdychaj w najczarniejszym piekle skurwysynu! - powiedział Leif wbijając mu w serce gorejące, zielonkawe ostrze sztyletu ze zdobioną rękojeścią z kości. Zbroja stopiła się jak masło, podobnie jak chwilę potem serce wampira i cała reszta. Norsmeni kontynuowali walkę. Leif szpikował ghule płonącymi strzałami, osłaniany przez towarzyszy z tarczami. Thorrvald zauważył nadchodzącego Kharlota, Aszkaela oraz Selinę. Umierający Magnus razem z innym człowiekiem mocował się z dziwnym kufrem.
"Jak on może myśleć o skarbach w takiej chwili ?! I to podobno mój lud jest chciwy..."
Wtedy młody Torstensson dotarł do ciała Bjarna wespół z Kharlotem i razem powalili stojącego tam wampira.
Niektóre ghule zaczęły jednak wstawać. Zapewne miali wsparcie jakiejś mrocznej mocy...

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kharlot powalił kolejnego ghula tnąc jednocześnie z obu stron, rozkawałkawując przeciwnika, uniknął ciosu zakrzywionych pazurów i zatopił topór w ciele napastnika. Któryś z trupojadów skoczył na niego w desperackim susie. Kruszący Czaszki odczekawszy chwilę zszedł z toru lotu ghula i z rozmachem przeciął go na pół. Beznogi trupożerca czołgał się jeszcze przez chwilę, lecz dobił go sztych Seliny prosto w czaszkę. Atak zdawał się załamywać. Kharlot zmiażdżył butem powalonego właśnie przeciwnika i ryknął zwycięsko. Obrazek
Radość rychło okazała się przedwczesna. Zabici przed chwilą przeciwnicy wstawali i atakowali z nowymi siłami.
-Co do....?- Kharlot zaklął
-W pobliżu musi być nekromanta- zauważyła Selina- to on wskrzesza ghule.
-Z radością mu się "przedstawię", teraz jednak trzeba się upewnić, że to ścierwo drugi raz nie wstanie!
Do walki właśnie włączyły się większe bestie, horrory lub jak zwie je prosty lud "cmentary". Leif wiedział o ich zdolnościach regeneracyjnych i skuteczności ognia w walce z nimi, toteż raził je raz po raz płonącymi strzałami. Kharlot również o tym wiedział, ale że nie miał ognia na podorędziu, stosował inny sposób- zadawać horrorom więcej obrażeń niż zdołają zregenerować- z niemałą skutecznością.
Wampiry niezwykle umiejętnie wykorzystywali przewagę taktyczną- przytłoczyć przeciwnika przewagą liczebną trupojadów, by potem szybkimi i precyzyjnymi atakami wamirzych rycerzy eliminować konkretne cele. Kharlot zauważył, jak zabijają jakiegoś spanikowanego człowieka. Kruszący Czaszki wskazał jednego z nich toporem, wiedział, że krwawy smok nie odmówi. Tamten przytaknął, przyjmując wyzwanie. Jego zimne bezlitosne oczy posyłały spojrzenie zdolne złamać ducha niejednego woja, jednak na czempiona Khorna podziałało to jak zastrzyk adrenaliny. Zwarli się w morderczym tańcu, dając upust swym żądzom krwi i mordu. Topory zderzały się raz po raz z mieczem wampira, iskry sypały się, gdy ciosy spadały na pancerz, obaj jednak byli mistrzami fechtunku, toteż długo żaden nie mógł uzyskać przewagi. Kharlotowi przypomniał się jego dawny pojedynek z tileańskim mistrzem miecza, jak mu było... Syrio? Rzekł mu tamtego dnia "nie muskuły, a technika robi z ciebie zawodnika". Kruszącego Czaszki bardzo to wtedy ubawiło, śmiał się już zawsze gdy polerował czaszkę Syria. Gdy przeciwnik był przeciętnej postury, zawsze pomagało przełamywanie się przez gardę na siłę. Wampir jednak był niemal wzrostu wybrańca Khorna, a jako nieumarły nie tracił tchu i obolałe ciało nie przeszkadzało w walce. Po chwili krążenia wokół siebie znów zwarli się.
Ostatnio zmieniony 6 kwie 2013, o 11:51 przez Byqu, łącznie zmieniany 3 razy.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Ghule zaatakowały z niezwykłą szybkościa, nacierając na zawodników areny z góry. Caladris zauważył wampira zbliżającego się w stronę nieruchomego ciała Bjarna. Chyba nie był tak głupi, aby zabrać go na walkę? Caladris wyszarpnął miecz z pochwy i zaczął biec w stronę Wampira. Po chwili drogę zagrodziły mu ghule. Zaczął się balet śmierci, twarde pazury odbijały się od jego smoczej tarczy, jego miecz odbierał żywota kolejnym ghulą, lecz te na przkór tryskającej z nich cuchnącej posoki wstawały dalej i walczyły zacięcie. Jeden z nich byłby drasnął Caladrisa, na szczęście chroniła go zbroja. Elfi Książe w końcu pojął iż jego staranie nie mają sensu. Ghuli było naprawdę dużo, zaś pokonane wstawały i walczyły dalej z wściekła furią. W końcu Caladris zdecydował się na podjęcie ryzyka po czym... przebiegł przez ghule taranując je tarczą. Czuł iż ostre pazury, tną go w boki, jednak jego Caledorska zbroja zatrzymała wszystkie ciosy. Dobiegł wreszcie do ciała Bjarna, stali przy nim już Kharlot i Norsmeni. Na jego widok nie byli zbyt zadowoleni, jdenak nie odmówili oferowanej przez niego pomocy. Cios za ciosem, tarcza przy tarczy, razem odpierali kolejne ataki ghuli. Opryskani ich cuchnącą posoką, wśród wnętrzności i wrzasku walczyli dalej. Nagle stała się rzecz niespodziewana, gdy Kharlot przerąbał Ghula na pół ten nie powstał na nowo. To Ishila próbowała rozpraszać czary nekromanty, a choć szło to jej średni to znacząco pomogła wszystkim walczącym.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Podczas gdy von Wurst sprawnie i szybko dotarł do truchła Norsmena ,Ludwig utknął w tłumie. Wymachując bronią ,powoli wyrąbywał sobie drogę do pogrążonego już w walce smoka. Przez wrota areny wybiegło stadko ghuli prowadzone przez Annę ,która najwyraźniej wyczuła komplikacje. Odsiecz dla wampira była jednak spóźniona. Szarżując mogli zobaczyć już tylko jak powalony kopniakiem von Wurst i pochwycony przez norsmenów zostaje przebity sztyletem. W tym właśnie momencie wszyscy zorientowali się kto posiada ostrze. Ludwig zmotywowany wreszcie wyciął sobie drogę i zeskoczył na piaski areny.
-Zatrzymaj ich - ryknął do Anny i sam ruszył sprowadzić wsparcie. Ghule ruszyły na Kharlota i Elfa ,natomiast lahmianka wpadła wirując w 3 norsmenów. Spychając ich dzięki swojej szybkości i przez zaskoczenie do defensywy. Atakując z dzikością w oczach wymierzając kolejne cięcia, jednocześnie parując i unikając kontr. W przeciwnej stronie elfy zdołały przebić się do wyjścia, jednakże ich radość szybko została przerwana. Zostali staranowani przez monstrualnych wielkości ghule. Na jednym z nich jechał Waldenhof z dzikim śmiechem miotając pociskami i odnawiając uszczuplone szeregi mniejszych sługusów. Pojawili się również krwawe smoki. Naj większy z nich stanął naprzeciw Kharlotowi zapraszając go do pojedynku. Reszta natomiast ruszyła na pomoc wampirzycy.
Wielki wampir dzierżąc dwuręczny miecz starł się z chaośnickim herosem. Posypał się snob iskier gdy wampirza broń została zablokowana przez topory. Siłowanie się dwóch postacie przypominało starci tytanów , jednakże to Kharlot tracił siły, wiedząc to nadludzkim wysiłkiem odepchnął wampira i natychmiast wyprowadził cięcie. Topór ześlizgnął się po zbroi, dając okazję do kontry. Dwurak o włos minął wysuniętą rękę. Pojedynek trwał… Tymczasem wsparcie zarówno do wampirzycy jak i do norsmenów dotarło. Ich starcie przeniosło się na środek areny. Ludzie z północy starali się odciąć Leifa od napastników. Kilkukrotneratowanie towarzysza ,kosztowało upuszczeniem krwi. Widząc taki , a nie inny obrót spraw ,inkwizytor wraz z uczniem postanowili skorzystać na sytuacji. Zaatakowali Leifa od tyłu , sztylet był ważniejszy niż odparcie nieumarłych. Norsmen zdołał się jednak zorientować dzięki ghulom ,które niespodziewanie otoczyły zakradających się ludzi. Wściekle drapiąc i gryząc ,ghule starały się wyrwać skrzynkę mniej groźnemu z nich.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Harren wspinał się po kolejnych stopniach Areny ile sił w nogach, nie zważając na bitwę toczącą się na dole. Dla niepoznaki miał na sobie brudny, czarny, skaveński płaszcz z kapturem, a jego twarz była prawie całkowicie owinięta przekrwawionym bandażem. Rany zadane inkwizytorskim pociskiem bolały jak diabli, a w dodatku na bank wdało się jakieś zakażenie, biorąc pod uwagę koszmarne warunki sanitarne panujące w tym miejscu. Mimo tego nadal parł pod górę, skoncentrowany na swym celu. Chciał uciec stąd jak najszybciej i zostawić tą okropną norę za sobą.
Już prawie będąc na samym szczycie, przeskakiwał po dwa stopnie naraz. Jeszcze chwila i znajdzie się przy barierkach.
Zaiste, po minucie dotarł do celu. I zamarł z czystej bezsilności.
Znajdowali się na zboczu niedostępnej, gigantycznej góry pokrytej śniegiem i otoczonej równie imponującymi szczytami. Wicher wył dziko wśród zapomnianych, skutych lodem dolin, rozwiewając ostatnie nadzieje Harrena na ucieczkę.
No to koniec, pomyślał. Był tu uwięziony z bandą szaleńców, opętanych wizją zdobycia jakiegoś przeklętego miecza. Co gorsza Magnus, jego prześladowca, wygrał swoją walkę, więc prędzej czy później zorientuje się że nie dokończył roboty. A wtedy znów go odnajdzie i tym razem będzie strzelał nad wyraz celnie.
Harren oparł się o oszronioną barierkę i pomacał swoją zmasakrowaną twarz. Rozpruty policzek swędział jak diabli, więc z doświadczenia wiedział, że niedługo dojdzie do tego gorączka i zawroty głowy. Jeśli czegoś z tym nie zrobi, umrze w męczarniach.
Dręczony tymi mrocznymi wizjami dotyczącymi jego zgonu, po raz kolejny spojrzał na ośnieżoną panoramę gór przed nim. Wpatrywał się tak przez chwilę w monumentalny szczyty, myśląc intensywnie. Bitwa na piaskach Areny trwała w najlepsze, ale na szczęście nikt nie zwracał uwagi na to, co działo się tutaj, na szczycie trybun.
A wbrew pozorom działo się bardzo dużo, bowiem Harren dokonał właśnie odkrycia tak strasznego, że aż musiał przysiąść z wrażenia.
Inni uczestnicy zdawali się nie zwracać uwagi na wybór kolejnych miejsc, w których Arena wynurzała się na powierzchnię, ale Harren zauważył w tym prostą i a jakże niepokojącą prawidłowość.
Zmierzali na Północ. Zawsze na północ.
Najpierw wioski i lasy Imperium, potem mała powódź spowodowana zapewne tym, że znajdowali się pod Morzem Szponów, a ta walka i dwie poprzednie, w tym Edlina, rozegrały się już w Norsce.
Harren był całkiem nieźle obeznany w geografii i historii ich globu i dobrze wiedział, co znajdowało się na Północy. Po chwili jeszcze przypomniał sobie potworny konstrukt, który niechcący odkrył w lochach Areny i aż zadrżał na samo wspomnienie jego obcej, przerażającej aury. Czy skaveni przypadkiem nie zamierzali...
Nie, nawet oni nie są tak szaleni...

Chyba...

W każdym razie, Harren musiał skoncentrować się na przeżyciu, bowiem w obecnej sytuacji nie było mowy o żadnej ucieczce. Musiał coś zrobić z otwartą raną na twarzy i z problemem Inkwizytora, a mroczne rozmyślania o przyszłości zostawi sobie na później. Wziąwszy się w garść, zbiegł na dół i zręcznie ominął walczących. Zaraz potem czmychnął w bezpieczny mrok skaveńskich podziemi.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

miły5
Mudżahedin
Posty: 201
Lokalizacja: Poznań

Post autor: miły5 »

-No to już jest przesada ! (Krzyknął Hyshis , gdy chwilę po walce rozpętała się nie mała bitwa o ten sztych.)
Wampiry , nieumarli , wyznawcy chaosu , i tym podobne ... wszyscy zebrani na arenie w ferworze walki.
Cała sytuacja działa się zbyt szybko , z jednej strony drużyna Bjarna walczyła z wampirami , tam gdzieś Kharlot zmagał się w śmiertelnym a zarazem wyrównanym pojedynku z jednym z władców ciemności , jeszcze gdzie indziej Magnus otwierał jakąś skrzynię a Caladris przedzierał się przez hordy Ghuli by dotrzeć do kompanii.Hyshis był zbyt zmęczony po ostatniej wyprawie by móc teraz walczyć ramie w ramię z Caladrisem , lecz w końcu nie na tym się znał.Obok niego stała Ishila , która walczyła z nekromantą o zniesienie efektu czaru nekromancji.Nie szło to jej zbyt dobrze , ponieważ wyglądała już na zmęczoną...
-Zaraz ci pomogę , daj mi chwilę ... (krzyknął w tym zamieszaniu Hyshis do Ishilli)
Wtem ujrzał on sieci magiczne oplątujące arenę , z czego w całej ciemności była tylko małej wielkości nitka magii elfickiej próbująca przełamać czar.Hyshis skupił się z całych sił i nagle rozbłysło światło dokańczające dzieła.Czar Nekromanty został załamany i nagle większość trupów padła , choć nie wszystkie.
-Teraz tylko podtrzymać ten stan ... Mam nadzieję , że walka nie potrwa zbyt długo...(gadał pod nosem)

ODPOWIEDZ