Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
[A właściwie to jakie części są już zebrane ?
-Kompania Bjarna - sztych
-Sethep - ostrze
-Magnus - ?
została jeszcze głownia i jakiś kamień szlachetny (spaczeń ) ]
-Kompania Bjarna - sztych
-Sethep - ostrze
-Magnus - ?
została jeszcze głownia i jakiś kamień szlachetny (spaczeń ) ]
Selina obudziła się sama w swojej kwaterze, czując się lepiej niż kiedykolwiek. Z wczorajszy dzień skończył się dla niej po ucieczce z areny i wielkim wybuchu energii. "Ciekawe co się potem stało?". Wstała, rozglądając się po pokoju. Wzrok płatał jej chyba figle. Coś się jej nie zgadzało. Podeszła do lustra i odskoczyła zdziwiona. Jej piękne niebieskie oczy, lśniły teraz krwistą czerwienią.
Nagle na parapecie przysiadł jej kruk, a właściwie miała nadzieję, że to Crak. Jego pióra stały się jeszcze czarniejsze. Od dzioba do ogona przechodziła biała szrama. Jednak najbardziej zwracały uwagę jego oczy. Głęboka czerwień błyszczała nienaturalną inteligencją.
- Crak? - spytała Selina, przełykając ślinę.
Na dźwięk swojego imienia ptak zakrakał i podleciał na ramię najemniczki. Kobieta odetchnęła z ulgą. Nie mając nic lepszego do roboty wyszła na miasto, zobaczyć jak wybuch skaveńskiej maszyny (miała nadzieję, że nie było to nic gorszego) zmienił jego oblicze. Ulice były dziwnie puste. W rynsztokach pływały zmutowane szczurze ciała. Skały wydawały się mieć humanoidalne twarze ale mogło to być tylko złudzenie. Gdy Selina weszła na targ niewolników przekonała się, że tu jakby nic się nie stało. Kupcy wciąż sprzedawali swój ludzki towary, które jednak nosił różnego rodzaju mutacje.
Nagle na rynku pojawił się oddział szturmoszczurów. Od razu zauważyli spacerującą najemniczkę i do nie podeszli. Ich dowódca wysunął się przed szereg wykonując niski, nieszczery ukłon.
- Oni cię-ludzia wzywają - powiedział - mamy zaprowadzić-eskortować do koszar.
Selina skrzywiła się.
- Wasze zachowanie łamie zasady konspiracji. Możecie zniszczyć wszystko nad czym pracujemy.
- Wytyczne-polecenia się zmieniły. - kieł był pewien swego. Jednak pod spojrzeniem Seliny skurczył się jakby nie mogąc wypowiedzieć słowa. Ledwo udało mu się otrząsnąć.
Kobieta westchnęła, ale poszła z skaveńskimi gwardzistami. Zaprowadzili ją do małego pokoju będącego pewnie kwaterą głównego przywódcy straży. Za biurkiem siedział ubrany w żelazną zbroję szczuroczłek. Z wielkiego sztandaru za jego plecami najemniczka odczytała, że należy do klany Mors.
- Jestem Gytrich nowy wódz-dowódca gwardii areny - przedstawił się - zastępuję biednego spacz-inżyniera-wynalazcę Hesqeeta.
- O co chodzi? - Selina spojrzała na niego uważnie. Ten jednak zamiast odpowiedzieć zamarł - halo? Słyszysz mnie?
Bitewny wódz potrząsnął głową po czym odwrócił się od niej plecami.
- Twoja mutacja-zmiana otępia poprzez spojrzenie-wzrok. Nie będę więc na ciebie patrzył ale uważaj-słuchaj, jeśli chciałaś mną w ten sposób zawładnąć, to mam zbyt potężną-silną wolę.
Zaskoczona najemniczka odwróciła wzrok.
- Co się stało? - spytała znowu.
- Wybuchła nasza maszyna-wynalazek. Zginął-umarł przy tym szary prorok twój pracodawca-przywódca. Rada postanowiła jednak, że możesz się przydać. Niedawno bowiem wykradziono-stracono połowę części ostrza. Wczoraj natomiast inżynier-zdrajca przekazał klejnot pół-umarlaczce - spojrzał na nią na chwilę ale od razu przypomniał sobie czemu tego nie powinien robić i odwrócił wzrok - mamy-posiadamy jedynie teraz głownie miecza. Mam dać ją tobie by znów jakiś szczur-zdrajca jej nie oddał. Uważaj jednak. Ciagle-bez przerwy cię obserwujemy-widzimy.
Kończąc opowiadać skaven schylił się i wyjął spod biurka małą skrzynkę, po czym podał ją Selinie.
- Strzeż ją dobrze-uważnie. Teraz idź. Niedługo damy-otrzymasz rozkazy-listy.
Zamyślona najemniczka wyszła z koszar i wróciła do swojej kwatery.
[ Biorę Hipnotyczne Spojrzenie.]
[ Nie martw się Byqu. Wciąż możesz zdobyć fragmenty od innych ]
Nagle na parapecie przysiadł jej kruk, a właściwie miała nadzieję, że to Crak. Jego pióra stały się jeszcze czarniejsze. Od dzioba do ogona przechodziła biała szrama. Jednak najbardziej zwracały uwagę jego oczy. Głęboka czerwień błyszczała nienaturalną inteligencją.
- Crak? - spytała Selina, przełykając ślinę.
Na dźwięk swojego imienia ptak zakrakał i podleciał na ramię najemniczki. Kobieta odetchnęła z ulgą. Nie mając nic lepszego do roboty wyszła na miasto, zobaczyć jak wybuch skaveńskiej maszyny (miała nadzieję, że nie było to nic gorszego) zmienił jego oblicze. Ulice były dziwnie puste. W rynsztokach pływały zmutowane szczurze ciała. Skały wydawały się mieć humanoidalne twarze ale mogło to być tylko złudzenie. Gdy Selina weszła na targ niewolników przekonała się, że tu jakby nic się nie stało. Kupcy wciąż sprzedawali swój ludzki towary, które jednak nosił różnego rodzaju mutacje.
Nagle na rynku pojawił się oddział szturmoszczurów. Od razu zauważyli spacerującą najemniczkę i do nie podeszli. Ich dowódca wysunął się przed szereg wykonując niski, nieszczery ukłon.
- Oni cię-ludzia wzywają - powiedział - mamy zaprowadzić-eskortować do koszar.
Selina skrzywiła się.
- Wasze zachowanie łamie zasady konspiracji. Możecie zniszczyć wszystko nad czym pracujemy.
- Wytyczne-polecenia się zmieniły. - kieł był pewien swego. Jednak pod spojrzeniem Seliny skurczył się jakby nie mogąc wypowiedzieć słowa. Ledwo udało mu się otrząsnąć.
Kobieta westchnęła, ale poszła z skaveńskimi gwardzistami. Zaprowadzili ją do małego pokoju będącego pewnie kwaterą głównego przywódcy straży. Za biurkiem siedział ubrany w żelazną zbroję szczuroczłek. Z wielkiego sztandaru za jego plecami najemniczka odczytała, że należy do klany Mors.
- Jestem Gytrich nowy wódz-dowódca gwardii areny - przedstawił się - zastępuję biednego spacz-inżyniera-wynalazcę Hesqeeta.
- O co chodzi? - Selina spojrzała na niego uważnie. Ten jednak zamiast odpowiedzieć zamarł - halo? Słyszysz mnie?
Bitewny wódz potrząsnął głową po czym odwrócił się od niej plecami.
- Twoja mutacja-zmiana otępia poprzez spojrzenie-wzrok. Nie będę więc na ciebie patrzył ale uważaj-słuchaj, jeśli chciałaś mną w ten sposób zawładnąć, to mam zbyt potężną-silną wolę.
Zaskoczona najemniczka odwróciła wzrok.
- Co się stało? - spytała znowu.
- Wybuchła nasza maszyna-wynalazek. Zginął-umarł przy tym szary prorok twój pracodawca-przywódca. Rada postanowiła jednak, że możesz się przydać. Niedawno bowiem wykradziono-stracono połowę części ostrza. Wczoraj natomiast inżynier-zdrajca przekazał klejnot pół-umarlaczce - spojrzał na nią na chwilę ale od razu przypomniał sobie czemu tego nie powinien robić i odwrócił wzrok - mamy-posiadamy jedynie teraz głownie miecza. Mam dać ją tobie by znów jakiś szczur-zdrajca jej nie oddał. Uważaj jednak. Ciagle-bez przerwy cię obserwujemy-widzimy.
Kończąc opowiadać skaven schylił się i wyjął spod biurka małą skrzynkę, po czym podał ją Selinie.
- Strzeż ją dobrze-uważnie. Teraz idź. Niedługo damy-otrzymasz rozkazy-listy.
Zamyślona najemniczka wyszła z koszar i wróciła do swojej kwatery.
[ Biorę Hipnotyczne Spojrzenie.]
[ Nie martw się Byqu. Wciąż możesz zdobyć fragmenty od innych ]
[ok, podsumowanie na obecny moment. Znalezione części: 100%
1.norsmeni- sztych (czyli ,,czubek” miecza)
2.Sethep – ostrze (to pomiędzy czubkiem a jelcem)
3.Magnus – trzon i jelec (czyli ,,uchwyt”)
4.Selina – głownia (zakończenie trzonu)
5.Maria – klejnot z głowni
A teraz podstawowe pytanie. Czy tłuczemy się do końca areny o fragmenty, czy po prostu zbieramy z pokonanych zawodników. A zwycięzca bierze całość]
1.norsmeni- sztych (czyli ,,czubek” miecza)
2.Sethep – ostrze (to pomiędzy czubkiem a jelcem)
3.Magnus – trzon i jelec (czyli ,,uchwyt”)
4.Selina – głownia (zakończenie trzonu)
5.Maria – klejnot z głowni
A teraz podstawowe pytanie. Czy tłuczemy się do końca areny o fragmenty, czy po prostu zbieramy z pokonanych zawodników. A zwycięzca bierze całość]
Najemniczka zdążyła już wrócić, gdy do kwatery wpadł Kharlot. Odetchnął z ulgą na widok Seliny, wciąż była piękna.
-Ustaliłem, że oprócz naszych norskich przyjaciół, fragment ostrza posiadają też Magnus i ...-urwał. Ard'mont waśnie się obróciła, a on zatonął w jej oczach.
-Co jest?- rzekła Selina, wciąż nieprzyzwyczajona do swej nowej umiejętności. Kharlot otrząsnął się, jakby przeszedł go zimny dreszcz.- Wiem. Kolejne fragmenty posiadają Sethep i ta wampirzyca. Spójrz, to ostatni fragment.- tu uniosła dłoń z kopertą.
-Co teraz? Mam zabijać każdego z nich po kolei, aż zdobędziemy wszystkie części?
-Moglibyśmy poczekać, aż wykrwawią się w wzajemnych walkach, ale nie mamy pewności, że nie ruszą najpierw na nas. Fragmenty Magnusa, Sethepa i Marii są poza naszym zasięgiem na razie. Mógłbyś ich wyzwać na pojedynek, ale wątpię, by któreś z nich go przyjęło. Pozostaje im to wykraść, lub czekać na śmierć na piaskach areny. Co do Norsmenów... Oni nie są uczestnikami, a honor nie pozwoli im odrzucić potencjalnego wyzwania. Zajmij się tym w pierwszej kolejności.
-W porządku- przytaknął Kharlot. Już miał wyjść, lecz zatrzymała go na chwilę.
-Jeszcze jedno... Czy ciebie również... zmieniło?- zapytała niepewnie.
-W pewnym sensie. Ale nie uświadczysz tego póki kogoś nie zabiję.- odparł i wyszedł.
Pod lokum Bjarna leżała grupa groteskowo powykręcanych ciał skavenów, nie wytrzymali procesu przemiany. Kharlot minął je i wszedł do środka. Na widok intruza Norsmeni chwycili za broń, lecz ujrzawszy kto idzie uspokoili się.
-Musimy pogadać- rzekł do nich Kruszący Czaszki.- Wiem, że weszliście w posiadanie fragmentu pewnej broni. Nie trudno zauważyć, że wszyscy chcą mieć w posiadaniu wszystkie kawałki.
-Do czego zmierzasz?- powiedział Leif.
-Wśród was nie ma już zawodnika Areny, a to znaczy, że nic was nie chroni przed atakami.
-Potrafimy sobie poradzić. -przerwał mu Olaf.
-Nie wątpię. W końcu jednak przyjdą w takiej ilości, że nie podołacie, albo uciekną się do podstępu- trucizna w miodzie, nóż w gardło w czasie snu... Jeśli oddacie sztylet mnie, unikniecie ataku i nie poniesiecie uszczerbku na honorze. Jestem chroniony zasadami areny.
-Wszyscy, tylko nie ty! Tfu!- Haakar splunął.- Myśleliśmy,że chociaż ty nie uwikłasz się w te brudne intrygi. Kto cię do tego namówił?
Thorrvald ujął to łagodniej.
-Doceniamy twoją troskę, lecz świadomi konsekwencji odrzucamy prośbę.
-Więc nie pozostawiacie mi wyboru- westchnął khornita -W obecności bogów i ludzi, wyzywam najmężniejszego z was na sprawdzian siły i zręczności. Bez zabijania. Zwycięzca bierze sztylet.
Norsmeni popatrzyli po sobie. Żadnemu z nich nie brak było odwagi, lecz żaden nie spieszył się by podjąć rękawice.
-Ja zmierzę się z tobą Kharlocie Kruszący Czaszki!- odparł w końcu osobnik stojący w cieniu. Jego oczy błyszczały nienaturalną poświatą, a w ręku dzierżył tarczę z łusek krakena.
-Bjarn Wydarty Morzu! Myślałem, żeś poległ- odparł Kharlot zaskoczony.
-Owszem, lecz wróciłem i przyjmuję twe wyzwanie. Niech bogowie nas rozsądzą.
-Z radością skrzyżuję z tobą topory. Wyjdźmy tedy na zewnątrz i zaczynajmy. Nie ma co mitrężyć!
-Ustaliłem, że oprócz naszych norskich przyjaciół, fragment ostrza posiadają też Magnus i ...-urwał. Ard'mont waśnie się obróciła, a on zatonął w jej oczach.
-Co jest?- rzekła Selina, wciąż nieprzyzwyczajona do swej nowej umiejętności. Kharlot otrząsnął się, jakby przeszedł go zimny dreszcz.- Wiem. Kolejne fragmenty posiadają Sethep i ta wampirzyca. Spójrz, to ostatni fragment.- tu uniosła dłoń z kopertą.
-Co teraz? Mam zabijać każdego z nich po kolei, aż zdobędziemy wszystkie części?
-Moglibyśmy poczekać, aż wykrwawią się w wzajemnych walkach, ale nie mamy pewności, że nie ruszą najpierw na nas. Fragmenty Magnusa, Sethepa i Marii są poza naszym zasięgiem na razie. Mógłbyś ich wyzwać na pojedynek, ale wątpię, by któreś z nich go przyjęło. Pozostaje im to wykraść, lub czekać na śmierć na piaskach areny. Co do Norsmenów... Oni nie są uczestnikami, a honor nie pozwoli im odrzucić potencjalnego wyzwania. Zajmij się tym w pierwszej kolejności.
-W porządku- przytaknął Kharlot. Już miał wyjść, lecz zatrzymała go na chwilę.
-Jeszcze jedno... Czy ciebie również... zmieniło?- zapytała niepewnie.
-W pewnym sensie. Ale nie uświadczysz tego póki kogoś nie zabiję.- odparł i wyszedł.
Pod lokum Bjarna leżała grupa groteskowo powykręcanych ciał skavenów, nie wytrzymali procesu przemiany. Kharlot minął je i wszedł do środka. Na widok intruza Norsmeni chwycili za broń, lecz ujrzawszy kto idzie uspokoili się.
-Musimy pogadać- rzekł do nich Kruszący Czaszki.- Wiem, że weszliście w posiadanie fragmentu pewnej broni. Nie trudno zauważyć, że wszyscy chcą mieć w posiadaniu wszystkie kawałki.
-Do czego zmierzasz?- powiedział Leif.
-Wśród was nie ma już zawodnika Areny, a to znaczy, że nic was nie chroni przed atakami.
-Potrafimy sobie poradzić. -przerwał mu Olaf.
-Nie wątpię. W końcu jednak przyjdą w takiej ilości, że nie podołacie, albo uciekną się do podstępu- trucizna w miodzie, nóż w gardło w czasie snu... Jeśli oddacie sztylet mnie, unikniecie ataku i nie poniesiecie uszczerbku na honorze. Jestem chroniony zasadami areny.
-Wszyscy, tylko nie ty! Tfu!- Haakar splunął.- Myśleliśmy,że chociaż ty nie uwikłasz się w te brudne intrygi. Kto cię do tego namówił?
Thorrvald ujął to łagodniej.
-Doceniamy twoją troskę, lecz świadomi konsekwencji odrzucamy prośbę.
-Więc nie pozostawiacie mi wyboru- westchnął khornita -W obecności bogów i ludzi, wyzywam najmężniejszego z was na sprawdzian siły i zręczności. Bez zabijania. Zwycięzca bierze sztylet.
Norsmeni popatrzyli po sobie. Żadnemu z nich nie brak było odwagi, lecz żaden nie spieszył się by podjąć rękawice.
-Ja zmierzę się z tobą Kharlocie Kruszący Czaszki!- odparł w końcu osobnik stojący w cieniu. Jego oczy błyszczały nienaturalną poświatą, a w ręku dzierżył tarczę z łusek krakena.
-Bjarn Wydarty Morzu! Myślałem, żeś poległ- odparł Kharlot zaskoczony.
-Owszem, lecz wróciłem i przyjmuję twe wyzwanie. Niech bogowie nas rozsądzą.
-Z radością skrzyżuję z tobą topory. Wyjdźmy tedy na zewnątrz i zaczynajmy. Nie ma co mitrężyć!
Ostatnio zmieniony 7 kwie 2013, o 14:39 przez Byqu, łącznie zmieniany 1 raz.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
[Ja jestem za tym żeby zwycięzca brał całość]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
[Właśnie. A potem idziemy wpierdolić Nagashowi!
A i przypominam, że jak przyjdzie do kradzieży to zaśpiewam go na śmierć. Choćby miałoby to być łoj dana dana ]
A i przypominam, że jak przyjdzie do kradzieży to zaśpiewam go na śmierć. Choćby miałoby to być łoj dana dana ]
Ostatnio zmieniony 7 kwie 2013, o 14:18 przez kubencjusz, łącznie zmieniany 1 raz.
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
[Lathain chętnie się tego podejmie oczywiście jeśli ostrze będzie w rękach Sethepa lub Caladrisa ]Byqu pisze:[Ja wolałbym, by połączyć fragmenty przed końcem Areny]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
[ elfy i dzieci głosu nie mają ]
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
Na nieszczęście twoja wampirzyca ma głos (jak Banshee )kubencjusz pisze:[ elfy i dzieci głosu nie mają ]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
[Proponuje aby to w jaki sposób ostrze będzie przechodzić z rąk do rąk, rozsądzał mg]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[ Błagam o koniec offtopu ! ]
Bjarn zmierzył Kharlota przerażającym wzrokiem, jakby jego gałek ocznych używali także wszyscy bogowie i herosi zimnej Norski.
- Zmierzymy się.... ale najpierw chodźmy do karczmy. Wszyscy muszę wam coś opowiedzieć. I napić się ! - mimo pozornie entuzjastycznego tonu i krzyku głos Bjarna Einherjara był bardziej... w jakiś nienaturalny sposób cichszy i ponury.
Hrothgar zabulgotał i krzyknął
- Świetnie ! Mam nadzieję że mają tam coś zimnego na moje gardło... i nie jest to cholerna woda. - kończąc splunął przez okno kulką parującej czerwono flegmy.
- Może Kislevskaja Strzemiennaja ? - zasugerował chichocząc Leif.
- Dobrze, pod warunkiem że będziesz siedział obok mnie !
- Eeee to może wody ze śniegiem...?
- Zaraz a jak to jest że nam się nic nie stało... - zmrużył oczy Thorrvald. Wszyscy poza Hrothgarem i Einarrem zaczęli się oglądać i macać pod ubraniami i pancerzami. Po chwili Torstensson odłożył lusterko i sam sobie odpowiedział.
- No w sumie to Nieuśmiechnięty... hahahah do niedawna... i Hrothgar stali najbliżej okna... Turo otworzył w prawdzie okno, ale schował się zaraz za okiennicę i ścianę... a reszta stała daleko za marami Bjarna. - jego nad wyraz mądre słowa spotkały się z głośnym wiwatem i potakiwaniem reszty nietkniętych mutacjami. - Dobra, nie wiem czemu ale mam ochotę rozszarpać pazurami i zębami surooowe, krrrwiste mięsko... chodźmy już do tej karczmy !
Bjarn walnął kuflem w stół.
- I powiadam wam, Widziałem co się dookoła mnie działo, do chwili gdy otoczyły mnie panienki w srebrnych kolczugach i skrzydlatych hełmach. Jedna blond piękniejsza od drugiej...
- Dobra a jak wyglądały ?! - dopytywał się rozochocony Leif.
- Wiesz... po tym jak wróciłem... były tak nieziemsko piękne że najwyraźniej zapomniałem. - wszyscy jękneli niezadowoleni. - Ale słuchajcie ! Oto wznosiłem się coraz wyżej i wyżej i ujrzałem... tak ... Most z Tęczy.. prosty jak droga do grobu w zimie Ejsgardu i wznoszący się przez niebiosa!
- Bilforst !!! I stał tam Heimdall ? I to prawda że nie śpi ? Nie mruga ? Ma miecz wielki jak świerk ? Z czego miał zbroję ? Jak wygląda Gjallarhorn ?
- Dokładnie... zaraz nie wiem tego wszystkiego ! Wiem że spojrzał na mnie, mój oręż w dłoniach i skinął głową, opierał się na mieczu.. ale wszystko widziałem jak przez mgłę... Chyba wymazało mi to część pamięci... włącznie z tą z życia ! - ciągnął smutno Bjarn. - Ale potem przebrnęliśmy przez Asgaard tak szybko że domy i pałace zlewały się w oczach... były większe niż w Kislevie i pięknijsze niż w Arabii. Wtedy stanąłem w ogromnej sali..
- Walhalla ? - wciął się Haakar.
- A cóżby innego ? Tak był tam tron Ojca Asów - pusty, co było oczywiste i potwierdza że na lato Odyn zapada w wielki sen...
Wokół mnie nagle pojaśniało i zobaczyłem...
- Thora ? Nie Freję... Freja ? Aegira ? - przekrzykiwali się Norsowie. Bjarn walnął w stół kuflem, który pękł od siły ciosu i oblał rękę Ingvarssona piwem.
- Kurwa ! Dajcie mi powiedzieć... Przodków. Mój szacowny dziad Ulfast (wygląda na to że tam zęby nie zdrowieją, bo nadal był szczerbaty), jego ojciec Ulfang Niezłamany (którego topór mam zaszczyt dzierżyć), stryj Gunnar z tym swoim płonącym toporem i przeszywającymi oczami, ogółem chyba wszyscy znani i nieznani mi przodkowie... choć nie widziałem oblicz tych z dalszych rzędów... ozwał się do mnie Graael Pięknowłosy (legendarny ojciec naszego klanu) w te słowa:
"Bjarnie, synu Ingvara jakim kurwa prawem stajesz tu, w Salach Herosów...?"
"Takim że zabiłem wiele bestii i czempionów, dokonałem niemożliwego, śpiewa się o mnie w sagach (no co że od niedawna) i poległem w godnej walce..." - ja mu na to, a on:
"... przed twym ojcem ?! Wiemy do cholery coś uczynił, bośmy cię obserwowali i wspomagali ale nic nie usprawiedliwia złamania świętej kolei linii rodu!"
"Puki nie zobaczę tu syna, nie masz prawa tu wracać, chyba że spieszy ci się w objęcia Hel..." - dodał mój dziad.
"A gdzie stryjeczny kuzyn dziada mego wuja, poczciwy Valdaberd Łysy ? Nie widzę go tu..."
"Poszedł do Helheim. I niech tam zgnije. Zabiła go mała dziewczynka."
"Opętana przez Krwiopijcę !!!! Wdowojada !!" - odrzekłem oburzony. Wyraźnie są tam surowi... po chwili pradziad mej matki - Harald Wiosło Sztormu wrócił do rzeczy. "Czas nam się kończy, przeznaczone ci wielkie rzeczy Bjarnie, musisz wracać."
"Dzięki wam o dostojni przodkowie, ale jak mam tam wrócić, przecz poległem a do Ragnaroku daleko... chyba... zaraz wy wiecie !!"
"Żryj swe gówno! Nie tobie o tym wiedzieć! A ja już kazałem grzać ci ławę... cholera." - dodał stryj. Wtedy Graael kontynuował.
"Dogadaliśmy się z Tyrem i Sif, którzy na czas Snu Ojca komesują tu duszami... wracasz do Midgaardu i postaraj się nie grać cwaniaka na drugi raz!" - Wtedy zobaczyłem że sposobi się cudowna uczta, a na stopnie Tronu wkroczył Jednoręki z kosturem Odyna. To ja nagle: "Błagam uzwólcie mi pozostać tu chociaż na jeden dzień... chciałbym skosztować Skaldmiodu..tego prawdziwego a nie tych szczyn co robią szamani po lasach... poznać bogów, świat po śmierci...nie bądźcie starymi wygami !!"
Wtedy Tyr skinął na mnie kosturem, porwały mnie znów Walkirie pod ramiona i jakbym zaczął spadać w tył złotym tunelem. Przodkowie chórem mruknęli coś jakby pożegnanie i "powodzenia" albo po prostu "spierdalaj"... nie jestem pewny... I obudziłem się tutaj. - Ingvarsson wydał długie westchnienie po czym pociągnął z rogu tak słusznie że niemal cały osuszył. - Aaaeeh.
Kompania siedziała osłupiona opowieścią wodza.
- Tak to sobie wyopraszałem ! A nie jak grysmoły jakiekoś Snorriego Sturlurszszona... - wysyczał przez kły "Uśmiechnięty" Einarr. Woj zawzięcie próbował spiłować kły ząbkowanym nożem. Biorąc pod uwagę ile wypił, nie będzie to bolesne, jednak nie było dobrym pomysłem. Bliźniacy zwzięcie kłócili się o szczegóły opowieści, Vidarr modlił się nad kuflem a reszta powoli kontynuowała ucztę. Jedynie Kharlot się niecierpliwił.
Bjarn zmierzył Kharlota przerażającym wzrokiem, jakby jego gałek ocznych używali także wszyscy bogowie i herosi zimnej Norski.
- Zmierzymy się.... ale najpierw chodźmy do karczmy. Wszyscy muszę wam coś opowiedzieć. I napić się ! - mimo pozornie entuzjastycznego tonu i krzyku głos Bjarna Einherjara był bardziej... w jakiś nienaturalny sposób cichszy i ponury.
Hrothgar zabulgotał i krzyknął
- Świetnie ! Mam nadzieję że mają tam coś zimnego na moje gardło... i nie jest to cholerna woda. - kończąc splunął przez okno kulką parującej czerwono flegmy.
- Może Kislevskaja Strzemiennaja ? - zasugerował chichocząc Leif.
- Dobrze, pod warunkiem że będziesz siedział obok mnie !
- Eeee to może wody ze śniegiem...?
- Zaraz a jak to jest że nam się nic nie stało... - zmrużył oczy Thorrvald. Wszyscy poza Hrothgarem i Einarrem zaczęli się oglądać i macać pod ubraniami i pancerzami. Po chwili Torstensson odłożył lusterko i sam sobie odpowiedział.
- No w sumie to Nieuśmiechnięty... hahahah do niedawna... i Hrothgar stali najbliżej okna... Turo otworzył w prawdzie okno, ale schował się zaraz za okiennicę i ścianę... a reszta stała daleko za marami Bjarna. - jego nad wyraz mądre słowa spotkały się z głośnym wiwatem i potakiwaniem reszty nietkniętych mutacjami. - Dobra, nie wiem czemu ale mam ochotę rozszarpać pazurami i zębami surooowe, krrrwiste mięsko... chodźmy już do tej karczmy !
Bjarn walnął kuflem w stół.
- I powiadam wam, Widziałem co się dookoła mnie działo, do chwili gdy otoczyły mnie panienki w srebrnych kolczugach i skrzydlatych hełmach. Jedna blond piękniejsza od drugiej...
- Dobra a jak wyglądały ?! - dopytywał się rozochocony Leif.
- Wiesz... po tym jak wróciłem... były tak nieziemsko piękne że najwyraźniej zapomniałem. - wszyscy jękneli niezadowoleni. - Ale słuchajcie ! Oto wznosiłem się coraz wyżej i wyżej i ujrzałem... tak ... Most z Tęczy.. prosty jak droga do grobu w zimie Ejsgardu i wznoszący się przez niebiosa!
- Bilforst !!! I stał tam Heimdall ? I to prawda że nie śpi ? Nie mruga ? Ma miecz wielki jak świerk ? Z czego miał zbroję ? Jak wygląda Gjallarhorn ?
- Dokładnie... zaraz nie wiem tego wszystkiego ! Wiem że spojrzał na mnie, mój oręż w dłoniach i skinął głową, opierał się na mieczu.. ale wszystko widziałem jak przez mgłę... Chyba wymazało mi to część pamięci... włącznie z tą z życia ! - ciągnął smutno Bjarn. - Ale potem przebrnęliśmy przez Asgaard tak szybko że domy i pałace zlewały się w oczach... były większe niż w Kislevie i pięknijsze niż w Arabii. Wtedy stanąłem w ogromnej sali..
- Walhalla ? - wciął się Haakar.
- A cóżby innego ? Tak był tam tron Ojca Asów - pusty, co było oczywiste i potwierdza że na lato Odyn zapada w wielki sen...
Wokół mnie nagle pojaśniało i zobaczyłem...
- Thora ? Nie Freję... Freja ? Aegira ? - przekrzykiwali się Norsowie. Bjarn walnął w stół kuflem, który pękł od siły ciosu i oblał rękę Ingvarssona piwem.
- Kurwa ! Dajcie mi powiedzieć... Przodków. Mój szacowny dziad Ulfast (wygląda na to że tam zęby nie zdrowieją, bo nadal był szczerbaty), jego ojciec Ulfang Niezłamany (którego topór mam zaszczyt dzierżyć), stryj Gunnar z tym swoim płonącym toporem i przeszywającymi oczami, ogółem chyba wszyscy znani i nieznani mi przodkowie... choć nie widziałem oblicz tych z dalszych rzędów... ozwał się do mnie Graael Pięknowłosy (legendarny ojciec naszego klanu) w te słowa:
"Bjarnie, synu Ingvara jakim kurwa prawem stajesz tu, w Salach Herosów...?"
"Takim że zabiłem wiele bestii i czempionów, dokonałem niemożliwego, śpiewa się o mnie w sagach (no co że od niedawna) i poległem w godnej walce..." - ja mu na to, a on:
"... przed twym ojcem ?! Wiemy do cholery coś uczynił, bośmy cię obserwowali i wspomagali ale nic nie usprawiedliwia złamania świętej kolei linii rodu!"
"Puki nie zobaczę tu syna, nie masz prawa tu wracać, chyba że spieszy ci się w objęcia Hel..." - dodał mój dziad.
"A gdzie stryjeczny kuzyn dziada mego wuja, poczciwy Valdaberd Łysy ? Nie widzę go tu..."
"Poszedł do Helheim. I niech tam zgnije. Zabiła go mała dziewczynka."
"Opętana przez Krwiopijcę !!!! Wdowojada !!" - odrzekłem oburzony. Wyraźnie są tam surowi... po chwili pradziad mej matki - Harald Wiosło Sztormu wrócił do rzeczy. "Czas nam się kończy, przeznaczone ci wielkie rzeczy Bjarnie, musisz wracać."
"Dzięki wam o dostojni przodkowie, ale jak mam tam wrócić, przecz poległem a do Ragnaroku daleko... chyba... zaraz wy wiecie !!"
"Żryj swe gówno! Nie tobie o tym wiedzieć! A ja już kazałem grzać ci ławę... cholera." - dodał stryj. Wtedy Graael kontynuował.
"Dogadaliśmy się z Tyrem i Sif, którzy na czas Snu Ojca komesują tu duszami... wracasz do Midgaardu i postaraj się nie grać cwaniaka na drugi raz!" - Wtedy zobaczyłem że sposobi się cudowna uczta, a na stopnie Tronu wkroczył Jednoręki z kosturem Odyna. To ja nagle: "Błagam uzwólcie mi pozostać tu chociaż na jeden dzień... chciałbym skosztować Skaldmiodu..tego prawdziwego a nie tych szczyn co robią szamani po lasach... poznać bogów, świat po śmierci...nie bądźcie starymi wygami !!"
Wtedy Tyr skinął na mnie kosturem, porwały mnie znów Walkirie pod ramiona i jakbym zaczął spadać w tył złotym tunelem. Przodkowie chórem mruknęli coś jakby pożegnanie i "powodzenia" albo po prostu "spierdalaj"... nie jestem pewny... I obudziłem się tutaj. - Ingvarsson wydał długie westchnienie po czym pociągnął z rogu tak słusznie że niemal cały osuszył. - Aaaeeh.
Kompania siedziała osłupiona opowieścią wodza.
- Tak to sobie wyopraszałem ! A nie jak grysmoły jakiekoś Snorriego Sturlurszszona... - wysyczał przez kły "Uśmiechnięty" Einarr. Woj zawzięcie próbował spiłować kły ząbkowanym nożem. Biorąc pod uwagę ile wypił, nie będzie to bolesne, jednak nie było dobrym pomysłem. Bliźniacy zwzięcie kłócili się o szczegóły opowieści, Vidarr modlił się nad kuflem a reszta powoli kontynuowała ucztę. Jedynie Kharlot się niecierpliwił.