Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Post autor: Kordelas »

-ekhem...- zakasłał ze zdziwiania Magnus - COOO?!- warknął wzburzony - Jak do tego doszło?! Jak śmiałeś?! Z raportów wyraźnie wynikało ,ze w przypadku twojego zwycięstwa ,będziesz w posiadaniu ostrza! - kontynuował zdenerowany nie pozwalając magowi dojść do głosu -Rozumiem... jestem w stanie zrozumieć ,ze wybuch podczas pierwszej walki mógł omamić tój umysł...jeszcze ten chaos... ale przedstawiciel słusznej magii nie powinien dać się okraść elfowi ... mimo jego podstępów... muszę kontynuwoać rozpoczętą procedurę i dalej nawiązywać współpracę z Kolegiami... nalegam i proszę ,abyś postarał się odzyskać ostrze...teraz musze iść ,żegnam- skoczył inkwizytor zamykajac za sobą drzwi.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Kulawy szczur wkroczył na targ i licząc na palcach, uderzył trzynaście razy w przewrócony kocioł. Dźwięk rozniósł się daleko, a z dużej odległości można by pomylić go z dzwonem. Wzywano na walkę.

Awatar użytkownika
trikk
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3900
Lokalizacja: Malifaux

Post autor: trikk »

-Czas się zabawić! - pomyślała Diana. Przygotowała broń, oddziała swój pancerz i przygotowała się do walki.

- Co my tu mamy. Jakąś wampirzycę. Jakie ciało! Szkoda, że po śmierci zamieni się w proch. Mogłabym się z nią trochę pobawić....
Release the Przemcio!

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

WALKA DRUGA RUNDY DRUGIEJ
MARIA STEINVOR vs DIANA

Gdy tłum zebrał się już na walkę, zawodniczki wkroczyły pomiędzy gruzy. Widzowie siedzieli - jak ostatnim razem - na ławkach, kamieniach i ruinach areny, a nawet wprost na zimnej posadzce. Niewygody nikomu jednak nie przeszkadzały, gdyż tego dnia miał rozegrać się wyjątkowy pojedynek w historii Aren Śmierci. Jeszcze nigdy naprzeciw sobie nie stanęły dwie kobiety. Tym razem miało być efektownie i krwawo, bo zawodniczki były dobrze przygotowane, a walka z obydwóch stron wyglądała na trudną.

Diana, która swojego pierwszego wroga pokonała poprzez ekstatyczną dekapitację, uśmiechała się wkraczając na chłodne kamienie. Czuła się pewnie. Zniknęła gdzieś na długo i wyglądało na to, że tylko ona nie została obdarowana przez Mroczne Potęgi. Nie było to dla niej powodem do zmartwień. Najwidoczniej Czarny Książę miał co do niej własne plany. Poprawiła uchwyt na rękojeści rapiera i strzeliła biczem. Kolce zachrzęściły głośno.

Maria pojawiła się tuż po niej. Odziana w lekki, niekrępujący ruchów skórzany kaftan była szybka jak śmierć. Wakizashi spoczywały już w jej dłoniach, a twarz ocieniał kaptur.

- Pora na umieranie - powiedziała i mrugnęła do przeciwniczki.

Diana się nie speszyła. Odwzajemniła przyjacielski gest.

- Nie, kochanie - szepnęła - Pora się pobawić…

Wysoki Skaven w czarnych szatach pojawił się znikąd na szczycie najwyższego głazu.
- Zabijajcie się! - wypiszczał. - Umierajcie-umierajcie!

Diana ruszyła. Korzystając z tego, że Maria najwyraźniej koncentruje się na rzuceniu jakiegoś zaklęcia, szybko skróciła dystans i uderzyła biczem, celując - jak ostatnio - w szyję. Maria uchyliła się zwinnie i dokończyła inkantację. W jednej chwili jej ciało pokryło się twardym kostnym pancerzem.

Diana roześmiała się, lecz uśmiech szybko zbladł na jej twarzy, gdy ostrze wakizashi przemknęło o cal od jej szyi. Zakręciła się w piruecie, zaskakująco zgrabna jak na ciężar pancerza, którym była okryta i zawinęła biczem wokół siebie. Podcięta Maria runęła na plecy, a jej zaklęcie zgasło jak zdmuchnięta świeca. Przeturlała się w samą porę, by uniknąć przygważdżającego do posadzki pchnięcia rapierem. Już wstając, cięła na odlew wyciągającą się w kolejnym sztychu rękę, lecz ostrze ześlizgnęło się po pancernych płytach.

Diana roześmiała się znowu. Nie mogła tego w sobie tłumić. Ekstatyczna radość walki przepełniała ją coraz bardziej. Zaczynała już czuć słodkie pulsowanie w miejscu, gdzie skrywała swój największy skarb - święte Piętno Slaanesha. Z nowymi siłami zaatakowała raz i drugi. Tłum wrzasnął z uciechy, widząc jak ostrze rapiera przeszywa skórzaną zbroję Marii. Chwilę później mistrzowsko ukute ostrze wakizashi po raz pierwszy tego dnia znalazło lukę w potężnej zbroi chaosu. Popłynęła krew i zawodniczki odskoczyły od siebie.
- Zarumieniłaś się - mruknęła Maria. Rozcięty bok bolał ją straszliwie. W mieszku u jej pasa spoczywała nienaruszona jeszcze miksturka. Wampirzyca postanowiła odłożyć jednak decyzję o uleczeniu swoich ran. Bywała już w gorszych opałach. - Zranienia ci służą.
- Żebyś wiedziała jak bardzo. - Diana, szepcząc podniecała się jeszcze bardziej. Lubiła zabijać w tym stanie. Pewnie dlatego nikt z tych, których wzięła sobie do łoża nie mógł nikomu opowiedzieć jak było.

Zapadła cisza, przerywana tylko sporadycznymi okrzykami z trybun. Zawodniczki zaczęły krążyć wokół siebie. Zbliżały się ku sobie ostrożnie, po z wolna zacieśniającej się spirali. Krok za krokiem. W końcu rozległ się świst i zębaty bicz skręcił się w nagłym, niesygnalizowanym ataku. Maria nie byłaby jednak wampirem, gdyby okazała się wolniejsza od śmiertelniczki. Przeturlała się, czując jak ostrza zawijają się tuż na jej ciałem i lądując na twardej posadzce z całych sił pchnęła w górę. Mistrzostwo, które osiągnęła przez długie lata praktyki opłaciło się teraz. Wakizashi utknęło w zbroi aż po rękojeść, ale Diana, jakby tego nie zauważyła. Oddychała coraz szybciej, w rytm pulsującego Piętna.

Maria Steinvor uderzyła rywalkę łokciem i spróbowała wyszarpnąć klingę, lecz mimo wampirzej siły okazało się to niemożliwe. Diana strzeliła biczem i oplotła go wokół ciała przeciwniczki. Przyciągnęła Marię bliżej, starając się jednocześnie przebić ją rapierem, lecz pierwsze i jedyne pchnięcie, które zdołała wykonać ześlizgnęło się po krzywiźnie puklerza. Zaraz potem Maria złapała ją za włosy. Kto siedział, wstał, a kto stał, ten postąpił o krok. Każdy spodziewał się, że wampirzyca ugryzie rywalkę, lecz szyję Diany okrywała gruba stal.

Maria zbliżyła więc usta do ucha rywalki, niczym kochanek szepczący miłosne wyznanie i krzyknęła z całą mocą swojego syreniego głosu. Wibrujący wrzask na granicy słyszalności niemal zatrząsł Areną. Najbliżej stojący widzowie poprzewracali się i desperacko próbowali odpełznąć, zakrywając uszy. Diana szarpnęła głową, ale nie mogła już nic zrobić. Oczy wywróciły się jej białkami, a z uszu popłynęła różowa krew. Ludzie, wampiry, elfowie i szczury uciekali ile sił w nogach, byle dalej od tego potwornego skowytu, a krzyk trwał i trwał i zdawało się, że nigdy się nie skończy. Nie było od niego ucieczki. Po czasie, który zdał się być wiecznością, potworne wycie ustało. Diana nie utrzymała się na nogach. Leżała nieopodal Marii, a jej ciałem wstrząsały konwulsje. Wampirzyca osunęła się na kolana obok niej i jednym, czystym pchnięciem zakończyła cierpienia rywalki.

Zszokowani wokalnym popisem wampirzycy widzowie dopiero po chwili zaczęli klaskać. Większość jednak nadal była nieprzytomna lub kuliła się gdzieś, zakrywając pozbawione bębenków uszy, więc wiwaty zabrzmiały marnie. Maria miała to gdzieś. Otarła ostrza z krwi i trzymając się za zraniony bok opuściła Arenę Śmierci.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Ha, w pewnym momencie myślałem, że wyciśnie jej mózg przez ucho. :lol2: ]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Jeśli nikt Ci nigdy tak nie wrzasnął do ucha to jesteś szczęściarzem, a Twój mózg i aparat słuchu mają jedną traumę mniej. ;) ]

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[ Epic! Albo ja mam wyjątkowe szczęście albo wszystkie moje walki są naprawdę ponad poziom =D> =D> =D>
Apeluje też o zmianę mutacji z syreniego śpiewu na zdolność zawodzenie banshee :mrgreen: ]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Gdy Magnus szedł korytarzem do kwatery ,gdy nagle przerażający ,potężny dźwięk dobiegł z Areny. Straszliwy pisk rozniósł się po mieście ,jednak łowca usłyszał to bardzo cicho z powodu braku ucha "Ktoś znowu się drze na ulicy... cholerne Skaveny..." :lol2:

[Walka super - świetny zwrot akcji =D> ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Dziękuję! Niedługo nowe losowanie!]

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Delikatne elfie uszy Caladris źle zniosły walkę. Krzyk wampirzycy był tak donośny iż przez chwilę Caladris zupełnie nic nie słyszał. Gdy ta zabiła Diane, ten nie był zbyt zadowolony, wolał aby to ta plugawa niewolnica Slanesha wygrała, gdyż łatwiej byłoby ją później zabić. Trudno. Tej wampirzycy też da radę. Wychodząc z Areny wraz z Lathainem i Ishilą minął Magnusa. Ten pożądliwie patrzył na ostrze Fellbalda tkwiące w łokciu Caladrisa. Ten zignorował go i ruszył do swej kwatery.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

W jakiś czas po walce wydarzyły się dwie rzeczy. Pierwsza, zakryta przed oczami niepowołanych, rozegrała się w tajemnej komnacie pod podłogami kwater. Rada, która niedawno przejęła władzę nad ustalaniem parowania walk zagłosowała i dała znać sługom. Niewolnicy zabrali się za mozolne wypisywanie imion na drewnianej tabliczce, a dyskusja zeszła na inny, nie mniej palący temat.

- Spacz-osnowa jest niespokojna-niespokojna - zaczął szczur w czarnych szmatach. - Coś się rusza-idzie. Idzie do nas.

Skaveni zaszeptali. Perspektywa spotkania z cieniem przemierzającym osnowę była straszna, lecz nie tak straszna, jak możliwość utraty już i tak zniszczonej Areny. Stary kapłan siedzący w kącie podniósł się i wyciągnął pazury. Ślepe spojrzenie zasnutych zielonym bielmem oczu utkwione miał w pustce.

- Nie obronimy się sami przed cieniem-cieniem - rzekł - ale dziś jeszcze przyjdą-przybędą ci, którzy przejmą Arenę.
- Arena-miasto jest nasze-nasze! - wrzasnął inny Skaven, wskakując na stołek - Nikomu nie dam, nie pozwolę!

Kapłan zasyczał, zwracając straszne spojrzenie na oponenta. Przez chwilę panowała cisza, a potem okropny harmider wypełnił pomieszczenie, gdy krzykacz zwalił się pod stół cały obrośnięty stygmatami tysiąca plag.

- Będą tu moi - powiedział kapłan, cofając się z powrotem do kąta. - Będą tu moi i wszyscy-wszyscy będą wiedzieć, jak klan Pestilens rozpoczął i utrzymał Arenę-miasto.

Tymczasem kilka pięter wyżej, zawodnicy i goście przebywający na Arenie obserwowali ponury marsz długich szeregów Mnichów Zarazy, odzianych w gnijące płaszcze. Wyglądało na to, że wśród Skavenów nastąpiło przetasowanie sił.

Podczas kiedy wszyscy zajęci byli obserwowaniem nowych strażników Areny Śmierci, nieznany nikomu niewolnik przybił długim hufnalem tabliczkę z wypisanymi imionami walczących w następnej walce:

Walka Trzecia
Caladris z gór Caledoru vs Magnus von Bitteberg

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[Nawiedzony zamierza sprzedać nam trolla. Czuję to i wiem, że będzie na tyle soczysty, iż już mnie na jego myśl roznosi :roll: ]

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Jakiego trolla?]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Takiego że, chcąc nie chcąc, Kharlot będzie musiał wyrwać Selinie czaszkę wraz z kręgosłupem.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Po obejrzeniu z daleka walki Bjarn Olaf i Hrothgar szli główną ulicą, głośno się przekomarzając, stukając bronią lub śpiewając. Szli zbyt rozluźnieni jak na otaczającą ich okolicę ruin mogących ukryć napastników pożądających Ostrza Upadłego.
Olaf odchrząknął.
- Trzech największych idiotów w całej kompanii...
- Masz rację chyba jesteśmy najwyżsi - rzekł Hrothgar - największe cele dla bełtów... he he.
- Zamknąć się obaj ! Albo nie... to znaczy głośniej ale w jakiś inny sposób... śpiewać !
- Ale co ? Metalowych Rycerzy Apokalipsy ? Pieśń o Kormaku Krwawym ? Dwie Dziewki i jeden garniec miodu ?
- Obojętnie... dobra... - Olaf przerzucił dwuręczny topór na prawy bark, lewe ramię woja okrywało futro z czarnego niedźwiedzia, przywiązane paskami do prawego naramiennika. - BYŁ RAZ TUZIN DZIEWEK Z HALLASHOLMU, SKEGGI I FRAYARU...
Rycząc starą sprośną piosenkę szli dalej. Wtedy spodziewane nastąpiło. Zgarbione sylwetki wypełzały z ruin dookoła nich, zawodząc i szczękając łańcuchami. Bjarn zacisnął zęby.
- Dobra, mam nadzieję że byliśmy dość głośni... topory chłopaki !!
Troje Norsmenów rzuciło się do ataku, wciąż wykrzykując słowa piosenki.
- A W SIOSTRZE JEJ JAK W PALENISKU GDY RAZ DAŁA CO PÓŹNIEJ PRÓŻNO DAWAĆ ! - ryczał Hrothgar miażdżąc pierwszego ghula tarczą i impetem po czym ciął dwuostrzowym toporkiem o krótkim trzonku kolejnego. Uniknął ataku żelaznymi szponami i buchnął w napastnika płomieniami z gardła. Poświata płomieni ożywiła blaskiem wyżeźbionego na czubku hełmu woja smoka, który rozkładał skrzydła po bokach szyszaka.
- JAK KRA PRZEZE ŚNIEG BRNĘLI, A CO PIWO NOCĄ WZIĘŁO WE WŁADANIE RANKIEM PRZEPADŁO ! - Olaf zatoczył śmiercionośny łuk ogromnym toporem i zmiażdżył łeb kolejnego ghula podkutym butem. Śpiew Bjarna przerodził się w okrzyki z zaświatów gdy ogarnął go szał Einherjera. Wódz siał największe spustoszenie i nawet szalone nieumarłe kreatury uciekały przed runiczym toporem.
Olaf na kilka chwil przeobraził się w ogromnego wilkołaka, chwytając w szczęki uciekające stwory by za chwilę znów ująć topór i oblepiony krwią szarżował na atakujących. Przez cały czas przyglądały się temu dwie opancerzone sylwetki.

Kharlot skinął Wolfgangowi z dachu zawalonego do połowy domu i odszedł, zamiatając płaszczem. Właściwie nie zobaczył nic nowego. Wciąż toczył wewnętrzną walkę między powinnościami wobec kochanki i towarzyszy. Ciekawiło go tylko gdzie jest reszta walecznych kompanionów Bjarna.
Tymczasem Wolfgang także patrzył na rzeź sług Ludwiga. Niedługo po tym jak Kharlot odszedł, rzeź dobiegała końca. Pamiętał spotkanie z rozszalałym barbarzyńcą. Wiedział jak niebezpieczni potrafią być. "Na szczęście pan już szykuje na nich coś specjalnego i oczywiście jest też Khornita.. Nie mogę się doczekać ich śmierci. Zapłacę im za to wiele więcej niż zepchnięcie z urwiska."
Odwrócił się już w cień i odszedł kilka kroków, gdy na jego naramiennik coś kapnęło. Rycerz próbował strzepnąć nieznaną maź, brudząc dodatkowo rękę. Po chwili spadła kolejna kropla. I kolejna. Smok podniósł głowę.
- Co do cholery...
Na złomkach dachu i ścian przycupnęło sześć wilkopodobnych postaci, ktoś jeszcze wprost nad nim. Nie była to ślina, tylko zielony jad, kapiący z długich, częściowo spiłowanych kłów wojownika. Groteskowo wyszczerzony norsmen skinął zdobnym młotem.
- To ty ha! Chyba nie psypuscałeś że nie tylko ty potrafis się skradać. Mamy coś do omówienia. Nie spodoba ci się to więc wskasana byłaby obrona... brać go!
Ulfwerenary skoczyły z przejmującym wyciem. Wolfgang wyszarpnął z niebywałą szybkością miecz i ciął pierwszego przez pysk. Kopnął kolejnego i skrzyżował miecz z pazurami innego. Po gwałtownej wymianie ciosów zatriumfował. Wilkołaki odstąpiły pocięte precyzyjnymi głębokimi cięciami. "Zapłacicie za to teraz... ha ! Zabiję wszystkich !" Wtedy struchlał. Rany Norsmenów zaczęły goić się w przerażającym tempie. Wrogowie runęli na niego z wznowioną werwą, korzystając z przewagi liczebnej. Rycerz spróbował wyskoczyć, lecz w ostatnim momenice szczęki zacisnęły się na jego nodze. Wampir runął na ziemię, złapany za wszystkie kończyny, bezskutecznie szarpiąc się. Norsmen z kłami stanął nad nim.
- Powinieneś być niepsytomny... użyję starego norskiego fortelu...w skroń! - runiczy młot trzasnął a wampir warknął z bólu.
- Nie zamroczysz mnie bo jestem do kurwy nędzy wampirem, dzikusie ! Nie-u-mar-łym !
- To może sprubuję z drugiej strony... albo w potylicę...- (trzask).
- Aaaaauaah ! Ty sepleniący idioto ! Właśnie ja... - tu przypomniał sobie o własne mutacji. Nabrał powietrza w płuca i dmuchnał z całej siły w Einarra. Ciepło płomieni poszło w górę gardła i wyprysło, uderzając prosto w...... PRZYŁBICĘ.
"Choleraaa, scheisseee" Pomyślałby zapewne gdyby nie dym i piekielne gorąco szalejące w jego hełmie. Czuł palącą się skórę twarzy. Einarr skrzywił się (bo uśmiechał się cały czas) i nakazał towarzyszom nieść wampira, sam zaś otworzył mu przyłbicę i wcisnął pod spód mokrą szmatę.

Jakiś dobry kwadrans później ból przestał mu doskwierać i nabrał sił by spróbować ataku. Jego śmiały plan przerwał nagły łoskot. "Upuścili mnie na ziemię. Zaraz pożałują." Ktoś zdjął mu hełm i Wolfgang uniósł nadpalone powieki. Byli zdaje się na innym końcu miasta. Na szczątkach murku kucał piekielny wódz północnych dzikusów. Reszta stała wokół w pewnym oddaleniu od niego. Korzystając z okazji złapał leżący obok miecz i stanął, mierząc w Bjarna. Ten z wolna podniósł się i uśmiechnął.
- Witaj mój niedoszły wrogu, co ci się stało w twarz? Bardzo to po męsku szczuć nas psami z ukrycia, widać wampir to wciąż południowiec, nawet po śmierci... Jak zapewne widziałeś roznieśliśmy wasze sługi, powinienem cię odesłać do tego chłopaczka z różą na płaszczu byś zdał mu relację... tak, niestety widzisz oszczędziłem już na to jedną z tych pokrak. Tak zawodził że postanowiłem choć raz okazać... jak wy to na południu nazywacie ? Słabość ?
- Litość, wuju. - wtrącił Leif, ścierając błoto z kolan.
- No właśnie. Toteż myślę że twa głowa wystarczy... a tak! przecierz zmieniacie się w proch ze wstydu...
- To ty myślisz ?! Myślałem że na północy łeb służy wam jeno do otwierania wiek beczek z piwskiem. - warknął wampir.
- Nieładnie, najpierw zrzuciłeś mnie jak tchórz z urwiska a teraz jeszcze nas obrażasz. Chyba jednak cię nie oszczędzę. Tu jak widzisz nie ma żadnej skarpy !
Kończąc Bjarn uniósł topór i rzucił się do szarży. Smok momentalnie zbił cios i skontrował. Bjarn odsunął się i odruchowo wzniósł tarczę. Słusznie gdyż kolejne, symultaniczne niemal cięcie brzęknęło o stalowy rant tuż przed twarzą Ingvarssona. Ten wściekł się i zaatakował ponownie z boku. Wolfgang włożył sztych pod ostrze topora i zakleszczył obie bronie. Siłując się naparł, łapiąc za tarczę norsmena i pchnął nią w górę, zmuszając Wydartego Morzu do puszczenia jej. Bjarn ciął na odlew, odrąbując ucho i kilka włosów wampira, gdy ten się uchylał. Smok pchnął w bok wroga, zostawiając długą czerwoną smugę. Zaśmiał się, blokując kolejny atak.
Gdy po kolejnej wymiania cięć Bjarn podniósł głowę jego oczy znów płonęły jak północne zorze.
Ujął płonący runami oręż w obie ręce i począł wyprowadzać straszliwe wypady, kończone błyskawicznymi cięciami. Osłabiony wampir natychmiast zdał sobie sprawę że teraz nie wygra. Zagryzł zęby i przeszedł do defensywy.
- Nie myśl że się boję ! Zginę z mieczem w dłoni ! - zawołał, parując. Wampir wymyślił pewien plan.
- Zadziwiająco to odważne jak na was ! - odgryzł się Bjarn dziwnym głosem, tnąc znad głowy.
Smok krzyknął donośnie i wymierzył najlepsze ze swoich sztychów. Jednocześnie uśmiechnął sie na poparzonej twarzy, wciągając powietrze. Kilka kawałków skóry odpadło przy tym z policzków wampira. Bjarn zignorował śmigający miecz i natarł, zginając nadgarstek. Dziwnym trafem okuty trzonek topora spotkał ostrze wampira, odbijając je na bok jak niezdarny atak jakiegoś uczniaka szermierki. "Tak po prostu je odbił ! Jak ? Nieważne z tak bliska nie umknie płomieniom." Norsmen ciął z półobrotu, będąc między Wolfgangiem i jego odbitym mieczem. Runicza stal prześlizgnęła się po kołnierzu zbroi i gardle jej właściciela. Buchnęła krew.
Oraz dym.
Z rozszerzonymi ze zdumienia oczami Smok padł, łapiąc się dłońmi za gardło i przełyk. Z czerwonego uśmiechu na gardle wyglądały płomyczki i czerwona para. Krew zawrzała i gotowała się, wampir cofnął oparzone palce. Drgał bezradnie na ziemi, przez ból nie czując nawet że obraca się powoli w proch. Większość Norsów odwróciła wzrok, na widok tak potwornej śmierci. Kilku podbiegło do dyszącego po napadzie szału Bjarna, podtrzymując go. Ten splunął krwią i kaszlnął.
- Ha ! Norsmen nigdy nie rzuca słów na wiatr, ani nie zapomina. Tam na skarpie stłukłem sobie kolano. - wódz wstał. - Dobra, to już chyba mój ostatnie popis jako Einherjar... Do kwatery Magnusa ! I dajcie mi piwa !
- Najwyższy czas wyplątać się z tych intryg i pozaziemskich spraw. Już nie mogę się doczekać jak opowiem o tym wszystkim w domu. - mruknął z rozrzewieniem Thorrvald.
- Miałbyś materiał na sagę naprawdę bardzo niskiej klasy. - odparł Olaf.
- No racja, twój udział wymażę ! Dobra ?

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Obserwacja nie przyniosła żadnych rewelacji, Norsmeni zdołali już przywyknąć do nowych zdolności. Z resztą liczył się tylko Bjarn, pozostałym nie zamierzał nic uczynić. Niestety, limit jego nowych mocy pozostawał niewiadomą, trudno więc Kharlotowi ułożyć odpowiednią taktykę, by zminimalizować atuty Wydartego Śmierci.
W oddali widział jak wilkołaki dopadają Wolfganga. Kharlot nawet nie zwolnił.
Kolejna walka zbliżała się, Kruszący Czaszki liczył, że stanie w niej przeciwko któremuś z najbardziej znienawidzonych adwersarzy. Niezależnie jednak od wyniku losowania, należało podjąć odpowiednie przygotowania. Pora na kolejny morderczy trening.
Dużo później, gdy lodowatą kąpielą uspokoił zakwaszone mięśnie i oddział się, uszu jego dobiegł szum tłumu zgromadzonego pod areną. Pchany ciekawością wyszedł sprawdzić o co chodzi. Szybko zauważył małą tabliczkę z dwoma imionami, jednak z daleka nie sposób było rozpoznać do kogo należą. Kharlot rozpychając się utorował sobie drogę przez tłuszczę, to co jednak wyczytał na ogłoszeniu bynajmniej go nie uradowało. Wypisane na ciemnym drewnie białe litery nie przedstawiały jego imienia, kolejny pojedynek mieli stoczyć Caladris i Magnus. Khornita warknął wściekle, uderzając pięścią w ścianę, krusząc skałę. Nie dość, że nie będzie miał okazji zabić obu tych tchórzy, to jeszcze ostatnią walkę tej rundy stoczy z.... Znów warknął niezadowolony i odszedł szybkim krokiem. Nikt jakoś nie ociągał się z ustępowaniem mu drogi.
Kharlot idąc przez miasto myślał. Taki obrót spraw wymuszał przyspieszenia działania, ostateczną konfrontację z Bjarnem musiał rozegrać wkrótce, jeszcze przed swoją walką, brakowało mu jednak asa w rękawie. Wciąż nie miał sposobu na Ingvarssona, bez niego zwycięstwo mogło kosztować go zbyt dużo, by móc walczyć na Arenie w pełni sprawnym.
Szedł tak, rozmyślając, aż trafił w pobliże zgliszcz, jakie pozostały po części kwater. Wtem zauważył coś. Schylił się i podniósł leżący na ziemi przedmiot, który wydawał się dziwnie znajomy. W końcu rozpoznał znalezisko. Uśmiechnął się pod nosem. W jego głowie zrodził się pomysł...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus od parunastu minut palił fajkę i analizował notes z informacjami ,gdy nagle przerwało mu pukanie do drzwi. Inkwizytor odbezpieczył pistolet i wycelował w stronę wejścia ,w czasach ,gdy stróżami prawa są skaveńscy mnisi ,a na ulicach szaleją mutanty ,wszystkiego można sie spodziewać ,warknął "Wejść" .Wtedy do kwatery wszedł Henry ,wiedział on jak rozmieszczone są pułapki ,wiec odpowiednio poruszając się nic mu się nie stało. "Inkwizytorze! Przynosze wieści z miasta ,jest znany kolejny pojedynek! Ku chwale Sigmara stoczysz go z elfikiem." wyrecytował prędko Klernst ,na co otrzymał prędką odpowiedź "Z Caladrisem powiadasz... tylu zawodników i jeszcze ani razu nie stoczyłem walki z jakimś pomiotem... no cóż...Sigmar każe ,sługa musi... znasz dalsze instukcje w przypadku ,gdyby elfowi się poszczęściło... skrzynia jest odpowiednio ukryta ,gdy będzie potrzeba przejmiesz ją... będą przy niej również wskazówki kontaktu z poszczególnymi łowcami w Czarnym Zamku..." młody łowca czarownic schylił głowę mówiąć "Wierzę ,że nie polegniesz... bo Sigmar z nami... w przypadku twej wędrówki do Ogrodów Morra ,z wielka dokładnością dokończę tą krucjatę" po tych słowach usiadł do stolika i zaczął spożywać posiłek ,od ostatnich wydarzeń Magnus i Henry przestali spożywać miejscowe posiłki ,prowiant dostarczano im z Czarnego Zamku. Podczas posiłku Klernst po długim namyśle zdecydował sie zadać pytanie "Wybacz mą ciekawość ,ale czy mógłbym sie dowiedzieć co Altdorf odpisał ,po raporcie związanym z elfim kowalem?" Von Bittenberg nie patrząc w oczy uczniowi długo zwlekał z odpowiedzią ,powoli przełykając prowiant ,po około minucie odpowiedział chłodno "Krew poddano analizie... celu nie wykryto... jednak starożytna i orunowana opaska dałą więcej informacji niż cała księga... otóż nasi piękni znajomi zostali poddani dogłebnej analizie naszych agentów... okazało sie ,że Ulthuańscy ambasadorowie bardzo się wzburzyli słysząc o nich ... " wtedy ktos bardzo mocno zagrzmocił w drzwi ,Magnus poczuł charakterystyczny zapach sierści ,znał go dokładnie z wielu oczyszczających wypraw ,błyskawicznie kazał Henremu uruchomić dodatkowe pułapki oraz stanąć obok drzwi z odbezpiecoznym pistoletem ,następnie sam zasłonił lampę ,aby zaciemnić pokój ,jednak wtedy cały pulsował od środka ,wyglądało to dosyć żałośnie więc rozjaśnił pokój lampa,od strony drzwi znów dobiegł głośny dźwięk walenie w drewno ,tym razem było też słychać wiele chrypwoatych głosów ,Magnus warknął "Wlazł!"
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Bjarn ostrożnie wszedł do środka, za nim wtarabaniła się reszta kompanii, idąc między pułapkami wskazywanymi przez Henrego.
- Magnusie opuść ten pistolet, choćbyś miał znów mnie zastrzelić to za mną stoi dziewięciu zabijaków, wartych więcej niźli oddział waszych rycerzy.
- Czego chcesz Norsmenie ?
- Pomocy.
- A dlaczego miałbym ci pomagać ? I w czym ?
- Widzisz...zapewne słyszałeś o moim problemie po powrocie zza grobu. Otóż jakby ci to... wymyka mi się to spod kontroli. Po każdym napadzie jestem bardziej osłabiony i niedługo mogę zginąć albo się w tym zatracić...
- A co ja sługa boży mogę na to poradzić ? To problem twój i twoich bogów.
- Właśnie w tym rzecz. Podobno te wasze eksces... egcorc... enigm..
- Egzorcyzmy ?! - huknął Magnus.
- Ta własnie ! Podobno działają, więc odpraw na mnie jeden bym znów był normalny, tylko bez tych zbędnych ceremonialnych papiredółek... i staraj się nie wymawiać imienia tego swojego bożka... możesz od czasu do czasu użyć imienia jednego z moich żeby zachować rytmikę...
- I ja mam dopuścić do tak haniebnego heretyckiego uczynku ?! Nigdy, po trzykroć nigdy ! Wyjdź i...
- Chyba się nie zrozumieliśmy. To ty wysłałeś mnie do Walhalli i przez ciebie sie musiałem tłumaczyć przodkom... i to głównie twoja wina.
Magnus już chciał zripostować, gdy zauważył że ręce i powieki Bjarna drgają nerwowo, a Wydarty Morzu zgrzyta zębami. Najwyraźniej utrzymywał coś na kryzysowych porcajach nerwów i silnej woli.
- Poza tym... to właśnie się we mnie uwalnia... długo już nie dam rady i... jeśli chcesz by ktokolwiek w tym pomieszczeniu jeszcze sobie pożył... bierz się do roboty i to natychmiast. - Bjarn odłożył tarczę i topór po czym usiadł, mocno chwytając krawędzie ławy.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

-Więc tak mi przyszło oczyszczać wrogów... dobrze więc... - powiedział chłodno Magnus ,po czym krzyknął do ucznia -Henry! Wyproś swołocz!- ten natychmiast wyszedł razem z zastanawiąjącymi się nad użytym w stosunku do nich zwrotem wojowników ,którzy bez wachania opuścili kwaterę ,widząc zgodę swego wodza. Bjarn siedział na krześle , nerwowo drążc ręką ,inkwizytor odłozył pistolet i poszedł do szafy. Wyciągnął z niej kadzidło ,wodę święconą oraz księgę. -Spokojnie ,poczujesz lekkie przebicie srzałą- Magnus próbował uspokoić tymi słowami Norsmena ,który zdawał się go nie słuchać -Dobrze więc... zaczynajmy- po tych słowach łowca wylał wodę święconą na głowę wojownika północy ,ten natychmiast wrzasnął i odruchowo chciał wstał ,ale powtrzymał sie z całej siły trzymając się krzesła ,chorego na likantropię poświecona woda przeraźliwie parzyła. Po chwili Magnus chwycił kadziło i zaczął rozprowadzać dym wokół norsmena mówiąc -Sigmarze! Młotodzierżco! Zgubo heretyków! Daj mu siłę... aby przetrwał oczyszczenie...- Norsmen w niezwykłym bólu pomyślał tylko -Nie mógł... cholera... nie mógł sobie darować...- Magnus prędko kontynuwował .Odłożył kadzidło i pochwycił księgę ,otwartą na odpowiedniej stronie a drugą rękę umieścił nad głową wojownika -Z woli Sigmara! Nakazuję złu opuścić tą czys... tą duszę! Zgiń! Przepadnij! Odpędzam cię i przeklinam...- po tych słowach oczy Magnusa pobielały ,a włosy Norsmena stały się rude ,na jego ciele pojawiła się sierść ,która zaczęła od razu wypadać ,wojownik trzymał się tak kurczowo krzesła ,że aż przeciął skórę na ręce ,cały dygotwał. Von Bittenberg głośno zapytał -Czy ty! Bjarne Wydarty morzu i śmierci! Człowieku północy! Wodzu swoich ludzi! Wyrzekasz się skazy i katorgi otrzymanej przez Chaos?!- Bajrn skinął lekko głową-łowcaprzystąpił do ostatniego aktu odpędzenia ,chłodno i stanowczo wymówił -Sgimar sit mihi lux.! Non draco sid mihi dux!- po tych z ust Bjarna popłynęła czarna krew ,a on sam zemdlał i bezwładnie osunął się z krzesła...
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Kolejne parę dni Maria spędzała na regeneracji rany i poprawianiu ekwipunku. Willard zawsze mający przy sobie mini warsztat rzemieślniczy zabrał się za naprawę kaftanu. Willhem zniknął gdzieś i nie pokazywał swej osoby.

ODPOWIEDZ