DMŚ - 6-7 kwietnia - Bielsko-Biała
Re: DMŚ - 6-7 kwietnia - Bielsko-Biała
Z Wwy pewnie nikt... JH + Ordin dostali na DMŚ, z ostatnich DMDŚ Nemezisy też wróciły na tarczy;p
a może podejmą wyzwanie?;p
a może podejmą wyzwanie?;p
Barbara pisze:Może nie wszyscy się w tym środowisku lubimy, ale akurat prawie wszyscy się znamy. To że dwóch znajomych da sobie czasem po ryjach nie powinno chyba nikogo dziwić.
I po raz kolejny team Red Scorpion ugruntował swoją żałosną pozycję na drużynówkach
Jestem dumny że znacząco się do tego przyłożyłem. Co do turnieju nie mam aż takich zastrzeżeń jak inni- fakt, przydałyby się odblaskowe koszulki dla Butana i orgów, ale sprawa pryszniców była winą focha dyrekcji, nie wiem czemu macie problem z Szaitisem. Zresztą jak napisał PiotrB- spać dobrowolnie w szkole i rzucać się o warunki to trochę przesada. Rano jak ktoś chciał to się potrafił umyć. Wyjście do knajpy było średnio zorganizowane ale miejscówka świetna i warto było iść.
Poza tym wszystko było fajnie, w miłej atmosferze bez spięć- chciałbym podziękować moim przeciwnikom (szczególnie Kudłatemu za pouczającą maskę- kubeł zimnej wody na start
) za bitwy i 8 Bili II za uratowanie nas od ostatniego miejsca- chłopaki, nie wiem jak to zrobiliście, ale jesteście niesamowici!

Poza tym wszystko było fajnie, w miłej atmosferze bez spięć- chciałbym podziękować moim przeciwnikom (szczególnie Kudłatemu za pouczającą maskę- kubeł zimnej wody na start

Pocisk pisze:No sztandar jest mocny... dużo rzeczy jest mocnych, zamknijcie japy i nauczcie się grać
To coś ode mnie. Zagrałem gejonarożnikiem krasnoludzkim, który wkrótce będzie pewnie nielegalny, przez brak 5 maszyny, więc odpuszczę sobie prezentacji, mojej wybornej i niesamowicie finezyjnej rozpy.
1.Bitwa i sympatyczne chłopaki z Red Scorpiona. Co tu dużo mówić, nie mieli szczęścia że na nas trafili. Mi w udziale przypadł Woch. Kolega trochę źle się wystawił, bo pierwszym strzałem zabiłem rydwan i demon prince'a a chimera uciekła za stół, to właściwie skończyło bitwę, mimo że przeciwnik naparł wszystkim i wcale nie był daleko by zdając bsb kolejne breaki wyrwać jakieś punkty. Ja 20:0, a drużyna dzięki dobremu sercu Golonki 90:10, habit wstydu oczywiście dla Golony za remis z chadecją.
2.Bitwa i najjaśniejsza reprezentacja ciemnych kopalń, kult boga słońca cudowne dzieci z SS. Mi w udziale przypadł Andrzej, bitwa bez historii, nie weszły mi obie niszczarki a on zdał wszystkie look outy więc zabiłem orła i pół łuków i przegrałem 148 małymi. Drużyna cisnęła istotnie lepiej, bo i było po kim i w rezultacie wjechał maksik, cóż niektórzy z masą stracili skilla. Ponieważ Maryś ugrał bardziej imponujący remis ja dostałem habit hańby.
3.Bitwa i gospodarze z zaskoczonym tym, że jest organizatorem Szaitisem ale bez Laika. Dostałem Guldura. Owszem naszły mi 2 indirecty w pierwszej turze tak jak to było na forum napisane, aczkolwiek przy tak wybornym wystawieniu ze strony przeciwnika nie potrzebowałem tego. Przypomnienie dla tych co również rozkminią takie secret techy - nie wolno pivotować maszyn na górki. U mnie 15:5 bo Guldur rozkminił że lepiej dać sobie zabić hamców niż się wycofywać. Drużynowo okołoremisowo 52-48 dzięki dobrej dyspozycji śląskiego hitu transferowego, nie wiemy czy oszukał Dymitra, ale jak twierdzą złośliwi nie musiał, za to załatwił mu habit hańby.
4.Bitwa i przedstawiciele sypialń Warszawy wsparci przez Warszawiaków właściwych. Mi przypadł w udziale Crus. Strasznie się zamuliłem w tej bitwie, na szczęście Crus szybko grał wiec dograliśmy ją do końca. W bitwie miałem trochę lepiej jeśli chodzi o celność maszyn, za to ranienia mi to wyrównały. Kluczowy dla gry był combat gdzie dzięki nie wejściu z 3 kości 0wki z beasta nie straciłem longów z runelordem. Potem źle pomierzyłem gdzie wypchnę uciekające gory i w rezultacie obróciłem je niekorzystnie do canonów i nadal w zasiegu bsb i generała. Na własne życzenie przegrałem więc 12:8 i wziąłem habit hańby. Drużyna zmaksowała dzięki wysokim wynikom Marysio-Dymitra.
5.Bitwa i pod koła wpadła Ciupaga Taala. W udziale przypadł mi Garg, który ze strzelania/indirectów/przyciągajki raczył oddać 14:6. Drużynowo szło zupełnie dobrze, aczkolwiek Dymitr postanowił powalczyć o habit hańby i przegrał z wood elfami, nie zmieniało to faktu, że skończyło się wysokim wynikiem.
Na turnieju bawiłem się bardzo dobrze, ale to raczej kwestia ludzi niż organizacji, bo nie oszukujmy się mimo frekwencji i wpisowego z poziomu masterowego był tylko sędzia. Butan to dobry sędzia, mający zdrowe podejście do tej gry, więc z sędziowaniem nie było problemów, zresztą ja raczej rzadko wołam sędziego. W ogóle krasnale to strasznie fajna armia, też zdążyłem sporo posędziować.
Natomiast nie jestem zupełnie krytyczny, było kilka naprawdę fajnych tematów. Nie trzeba spać z Dymitrem na jednej sali (wariant Łódź). Było dużo materacy (wariant nieznany). Obiad z dylematem pt. jak jestem na Śląsku to chyba kluski, ale poznańskie serce mówi ziemniaki. No i najważniejsze był czajnik z którego zawsze ktoś Furionowi wodę podpieprzał zanim się ogarnął że jest zagotowana.
Wyjazd ogólnie korzyść, natomiast byłem już na lepszym DMŚ.
1.Bitwa i sympatyczne chłopaki z Red Scorpiona. Co tu dużo mówić, nie mieli szczęścia że na nas trafili. Mi w udziale przypadł Woch. Kolega trochę źle się wystawił, bo pierwszym strzałem zabiłem rydwan i demon prince'a a chimera uciekła za stół, to właściwie skończyło bitwę, mimo że przeciwnik naparł wszystkim i wcale nie był daleko by zdając bsb kolejne breaki wyrwać jakieś punkty. Ja 20:0, a drużyna dzięki dobremu sercu Golonki 90:10, habit wstydu oczywiście dla Golony za remis z chadecją.
2.Bitwa i najjaśniejsza reprezentacja ciemnych kopalń, kult boga słońca cudowne dzieci z SS. Mi w udziale przypadł Andrzej, bitwa bez historii, nie weszły mi obie niszczarki a on zdał wszystkie look outy więc zabiłem orła i pół łuków i przegrałem 148 małymi. Drużyna cisnęła istotnie lepiej, bo i było po kim i w rezultacie wjechał maksik, cóż niektórzy z masą stracili skilla. Ponieważ Maryś ugrał bardziej imponujący remis ja dostałem habit hańby.
3.Bitwa i gospodarze z zaskoczonym tym, że jest organizatorem Szaitisem ale bez Laika. Dostałem Guldura. Owszem naszły mi 2 indirecty w pierwszej turze tak jak to było na forum napisane, aczkolwiek przy tak wybornym wystawieniu ze strony przeciwnika nie potrzebowałem tego. Przypomnienie dla tych co również rozkminią takie secret techy - nie wolno pivotować maszyn na górki. U mnie 15:5 bo Guldur rozkminił że lepiej dać sobie zabić hamców niż się wycofywać. Drużynowo okołoremisowo 52-48 dzięki dobrej dyspozycji śląskiego hitu transferowego, nie wiemy czy oszukał Dymitra, ale jak twierdzą złośliwi nie musiał, za to załatwił mu habit hańby.
4.Bitwa i przedstawiciele sypialń Warszawy wsparci przez Warszawiaków właściwych. Mi przypadł w udziale Crus. Strasznie się zamuliłem w tej bitwie, na szczęście Crus szybko grał wiec dograliśmy ją do końca. W bitwie miałem trochę lepiej jeśli chodzi o celność maszyn, za to ranienia mi to wyrównały. Kluczowy dla gry był combat gdzie dzięki nie wejściu z 3 kości 0wki z beasta nie straciłem longów z runelordem. Potem źle pomierzyłem gdzie wypchnę uciekające gory i w rezultacie obróciłem je niekorzystnie do canonów i nadal w zasiegu bsb i generała. Na własne życzenie przegrałem więc 12:8 i wziąłem habit hańby. Drużyna zmaksowała dzięki wysokim wynikom Marysio-Dymitra.
5.Bitwa i pod koła wpadła Ciupaga Taala. W udziale przypadł mi Garg, który ze strzelania/indirectów/przyciągajki raczył oddać 14:6. Drużynowo szło zupełnie dobrze, aczkolwiek Dymitr postanowił powalczyć o habit hańby i przegrał z wood elfami, nie zmieniało to faktu, że skończyło się wysokim wynikiem.
Na turnieju bawiłem się bardzo dobrze, ale to raczej kwestia ludzi niż organizacji, bo nie oszukujmy się mimo frekwencji i wpisowego z poziomu masterowego był tylko sędzia. Butan to dobry sędzia, mający zdrowe podejście do tej gry, więc z sędziowaniem nie było problemów, zresztą ja raczej rzadko wołam sędziego. W ogóle krasnale to strasznie fajna armia, też zdążyłem sporo posędziować.
Natomiast nie jestem zupełnie krytyczny, było kilka naprawdę fajnych tematów. Nie trzeba spać z Dymitrem na jednej sali (wariant Łódź). Było dużo materacy (wariant nieznany). Obiad z dylematem pt. jak jestem na Śląsku to chyba kluski, ale poznańskie serce mówi ziemniaki. No i najważniejsze był czajnik z którego zawsze ktoś Furionowi wodę podpieprzał zanim się ogarnął że jest zagotowana.
Wyjazd ogólnie korzyść, natomiast byłem już na lepszym DMŚ.
Tu się odniosę. Mieliśmy bazę terenową swojego klubu, HLOSa i Gnoma, jednak okazało się, że bardzo strategiczne pudło z nowymi terenami klubowymi się gdzieś zapodziało. Były w nim jeziorka, pola, murki, lasy, ruiny. Ponieważ nie udało się ustalić, gdzie to pudło się znalazło, byliśmy zmuszeni ratować się tym, co mieliśmy pod ręką, czyli właśnie wspomnianymi murkami z kartonu. Przepraszam(y) za taką sytuację, pudło z klubowymi terenami zostanie odnalezione i na Masterze możecie się spodziewać ładnej, spójnej bazy terenowej, zarówno estetycznej, jak i funkcjonalnej.Leoh pisze:Mi się tylko rzuciły w oczy tereny wyjątkowo wątłe jak np murki z wytarganego kartonu lub jeziorka z półprzezroczystych okładek na zeszyty (chyba dobrze to identyfikuje) plus wiele z nich absolutnie za małych!
paulinka17 pisze:Mówiłem, jabaniutki nawet oczka zmrużył z rozkoszy.
Dziedzic pisze:JH i UD razem, piekło zamarzło i serce Szaitisa pękło.
- RedScorpion
- Falubaz
- Posty: 1161
- Lokalizacja: Pszczyna
Jakie tam dobre serce, to mój niesamowity skill i czary-mary odprawiane przy kościach dały mi ten remiskudłaty pisze:a drużyna dzięki dobremu sercu Golonki 90:10, habit wstydu oczywiście dla Golony za remis z chadecją.


No to kolejna relacja z DMŚ. Postanowiliśmy pokazać trochę światu, że w Częstochowie też się gra w batla i Klub Rycerze & Kupcy zawitał do Bielska w składzie: HE, SKV, IMP, WOCH, DWF
Grałem na czymś takim:
Pancerny Runelord z 2x niszczarką
Pancerny BSB z rune of challange
W corach 40 wojaków FCG, GW i 14 kusz z GW, muzyk
5 slayerów z championem
31 hammerers: muzyk i sztandar z Grunginim
Żyrek
3 x działo
2 x organy
W pierwszej bitwie trafiliśmy na KGB a ja na mirror z Grazbirdem. U nas podobnie jak u nich nikt nie maił ochoty na starcie z gunlinem, padło na mnie. Ale nic to, zagraliśmy przesympatyczną bitwę. On zaczął , ale strzelanie mu nie weszło. Ja popełniłem nieco błędów w wystawieniu, więc Grazbird poszalał nieco swoimi rangerami i zjadł mi dwie maszyny, jednak w końcu udało mi się ich zatrzymać hamcami. Pod koniec kości się do mnie nieco uśmiechnęły. Sprzątnąłem mu z armat jego działa i dognałem rangersów. Skończyło się 12:8 dla mnie. Drużynowo do przodu 60: 40
Druga bitwa to True Legion i bitwa z Bretą Diba. Kolejny mecz, który wspominam jako bardzo sympatyczną bitwę, zupełnie bez ciśnienia, totalna zabawa. Dibo, widząc moje trzy armaty wystawił swoje trebusze dokładnie w przeciwnym rogu stołu. Lance w kreskach na krawędzi, bohaterowie za górką. Trebusz 60 cali zasięgu, działo ledwo 48 + niepewne dorzuty(jak się potem okazało niepewne/nieskuteczne przez 6 tur). Dibo z trebuszy skasował mi dwie machiny. W dobrym momencie uciął(z jakiegoś przedmiotu) żyrkowi lot i dopadł go pegazami. Ja spanikowałem mu jedne pegazy za stół, drugie w 6 turze zmusiłem do ucieczki challangem, kuszami odstrzeliłem jakiś youmenowy śmietnik. Finalnie 10:10, drużynowo odegraliśmy się za przegraną na krakowskim Pre-DMŚ i wygraliśmy 52:48
Niestety, dobre wyniki z dwóch pierwszych bitew odbiły się na nas w trzeciej, bo trafiliśmy na warszawski Hardcorowy Ordin. Mnie w udziale przypadły Bestie Crusa na 4 hordach(niezbyt dobry paring jak się nie ma katapy). Zaczął Crus prąc na przód (zwłaszcza harpiami). W swojej turze magii z pitki na ,,ifce" łykną jedne organy i działo. Moja kolejka, drugie organy zacinają się na dwie tury i już wiem, że dopadną je harpie. Wiedząc, że strzelaniem już nie przerzedzę mu szeregów, decyduje się hamcami na stracie z bestigorami. Niestety te ostatnie dostają( znowu na ifce) +1S i WT. Ja w tym combacie rzucam słabiutko a mój przeciwnik z przerzutem nieźle i to wystarcza do rozniesienia hamców. Potem zostają wojownicy z runelordem generałem, którymi próbowałem jeszcze się wyrwać z obławy jego 4 hord atakując jedną z nich, niestety nawet horda 40 gorów była w tej bitwie dla mnie nie do złamania. Końcówka łatwa do przewidzenia 0: 20. Drużyna też niestety bez rewelacji, przegrywamy 36: 64.
Czwarta bitwa to OKF. Ja dostaje niechciane przez nikogo Lizaki. Wystawiam się klasycznie na bunkier wiedząc, że jako takie przetrwanie tur magii może mi zapewnić względnie dobry wynik. Generał Lizaków kitra swojego slana i cowboyów daleko ode i zasłoniętych dodatkowo terenami. Myślałem, że to będzie ciężka bitwa, jednak po dwóch kiepskich turach magii Slan sobie odpuścił. Bitwa zakończyła się remisem. Drużyna pocisnęła OKF 60: 40
Piąte starcie to znowu trudny rywal. W udziale przypadł nam Szybki Szpil a mnie znowu lizaki (tym razem prowadzone przez Marka Bąka). Ja robię z wystawieniem powtórkę z rozrywki, natomiast Marek licząc mocno na magię swoich dwóch żabek na "defie" i metalu ustawia się odważnie na przeciw mnie(oczywiście salki i cowboyów chowając za górką). Ja losuję pierwszą turę, kasuję z armat stadko teradonów, przerzedzam kuszami skinki w oddziale ze slanami i lekko sunę na przód . Marek czaruje, ale słabo, brak zasięgu do kilku czarów kusi go do tego żeby nieco do mnie podejść. I dochodzi do kluczowej dla przebiegu całej bitwy drugiej tury. Ryzykuję, łamię bunkier i idę hamcami w stronę slanów na maxa do przodu. Tura strzelania, kusze dalej mordują skinki, lecz co najważniejsze, slanowy oddział wchodzi w zasięg jednych organ. Ilość hitów 8 i 8 skinków kona. Strzał z armaty dobija jednego z 5 pozostałych przy życiu skinków i to sprawia, że oba Slany tracą „lukałta”. Dwiema pozostałymi armatami celuję do żaby generała(Marek nie zdaje warda4+) i posyłam go w niebyt(znaczy slana). Tura Marka i odpalam na dzień dobry rune of challange. Slan z czterema skinkami nie ma wyboru i zaczyna uciekać, z magii oczywiście nici. Moja kolejka, armata w slana, niezdany ward i pięć ran, które definitywnie przesądzają losy tego starcia. Dalej to już tylko moje strzelanie(do tego co się da) i próby dognania moimi hordami uciekających lizaków. Starcie zakończone wynikiem 16:4. Lecz co najważniejsze, reszta drużyny również się spisała, dzięki czemu odnieśliśmy nasz mały prywatny sukces, wygraliśmy z SS1 54:46.
Generalnie, mimo wygranych 4 z 5 bitew dopiero 7 miejsce. Lekki niedosyt(zwłaszcza, że pokonane przez nas teamy uplasowały się znacznie od nas wyżej np. True Legion na 3 miejscu{graty chłopaki}) ale tak to już jest na drużynówkach. Atmosfera na turnieju świetna. Każdemu malkontentowi odpowiem to co reszta. Za 25 zł(tyle my płaciliśmy za nocleg) można sobie wynająć pokój w motelu(z łazienką i PRYSZNICEM) i spać spokojnie. Wszystkim organizatorom i ludziom z którymi miałem przyjemność zagrać, serdecznie dziękuje, jeśli kogoś wnerwiłem przy stole to upraszam o wybaczenie i pzdr.
Grałem na czymś takim:
Pancerny Runelord z 2x niszczarką
Pancerny BSB z rune of challange
W corach 40 wojaków FCG, GW i 14 kusz z GW, muzyk
5 slayerów z championem
31 hammerers: muzyk i sztandar z Grunginim
Żyrek
3 x działo
2 x organy
W pierwszej bitwie trafiliśmy na KGB a ja na mirror z Grazbirdem. U nas podobnie jak u nich nikt nie maił ochoty na starcie z gunlinem, padło na mnie. Ale nic to, zagraliśmy przesympatyczną bitwę. On zaczął , ale strzelanie mu nie weszło. Ja popełniłem nieco błędów w wystawieniu, więc Grazbird poszalał nieco swoimi rangerami i zjadł mi dwie maszyny, jednak w końcu udało mi się ich zatrzymać hamcami. Pod koniec kości się do mnie nieco uśmiechnęły. Sprzątnąłem mu z armat jego działa i dognałem rangersów. Skończyło się 12:8 dla mnie. Drużynowo do przodu 60: 40
Druga bitwa to True Legion i bitwa z Bretą Diba. Kolejny mecz, który wspominam jako bardzo sympatyczną bitwę, zupełnie bez ciśnienia, totalna zabawa. Dibo, widząc moje trzy armaty wystawił swoje trebusze dokładnie w przeciwnym rogu stołu. Lance w kreskach na krawędzi, bohaterowie za górką. Trebusz 60 cali zasięgu, działo ledwo 48 + niepewne dorzuty(jak się potem okazało niepewne/nieskuteczne przez 6 tur). Dibo z trebuszy skasował mi dwie machiny. W dobrym momencie uciął(z jakiegoś przedmiotu) żyrkowi lot i dopadł go pegazami. Ja spanikowałem mu jedne pegazy za stół, drugie w 6 turze zmusiłem do ucieczki challangem, kuszami odstrzeliłem jakiś youmenowy śmietnik. Finalnie 10:10, drużynowo odegraliśmy się za przegraną na krakowskim Pre-DMŚ i wygraliśmy 52:48
Niestety, dobre wyniki z dwóch pierwszych bitew odbiły się na nas w trzeciej, bo trafiliśmy na warszawski Hardcorowy Ordin. Mnie w udziale przypadły Bestie Crusa na 4 hordach(niezbyt dobry paring jak się nie ma katapy). Zaczął Crus prąc na przód (zwłaszcza harpiami). W swojej turze magii z pitki na ,,ifce" łykną jedne organy i działo. Moja kolejka, drugie organy zacinają się na dwie tury i już wiem, że dopadną je harpie. Wiedząc, że strzelaniem już nie przerzedzę mu szeregów, decyduje się hamcami na stracie z bestigorami. Niestety te ostatnie dostają( znowu na ifce) +1S i WT. Ja w tym combacie rzucam słabiutko a mój przeciwnik z przerzutem nieźle i to wystarcza do rozniesienia hamców. Potem zostają wojownicy z runelordem generałem, którymi próbowałem jeszcze się wyrwać z obławy jego 4 hord atakując jedną z nich, niestety nawet horda 40 gorów była w tej bitwie dla mnie nie do złamania. Końcówka łatwa do przewidzenia 0: 20. Drużyna też niestety bez rewelacji, przegrywamy 36: 64.
Czwarta bitwa to OKF. Ja dostaje niechciane przez nikogo Lizaki. Wystawiam się klasycznie na bunkier wiedząc, że jako takie przetrwanie tur magii może mi zapewnić względnie dobry wynik. Generał Lizaków kitra swojego slana i cowboyów daleko ode i zasłoniętych dodatkowo terenami. Myślałem, że to będzie ciężka bitwa, jednak po dwóch kiepskich turach magii Slan sobie odpuścił. Bitwa zakończyła się remisem. Drużyna pocisnęła OKF 60: 40
Piąte starcie to znowu trudny rywal. W udziale przypadł nam Szybki Szpil a mnie znowu lizaki (tym razem prowadzone przez Marka Bąka). Ja robię z wystawieniem powtórkę z rozrywki, natomiast Marek licząc mocno na magię swoich dwóch żabek na "defie" i metalu ustawia się odważnie na przeciw mnie(oczywiście salki i cowboyów chowając za górką). Ja losuję pierwszą turę, kasuję z armat stadko teradonów, przerzedzam kuszami skinki w oddziale ze slanami i lekko sunę na przód . Marek czaruje, ale słabo, brak zasięgu do kilku czarów kusi go do tego żeby nieco do mnie podejść. I dochodzi do kluczowej dla przebiegu całej bitwy drugiej tury. Ryzykuję, łamię bunkier i idę hamcami w stronę slanów na maxa do przodu. Tura strzelania, kusze dalej mordują skinki, lecz co najważniejsze, slanowy oddział wchodzi w zasięg jednych organ. Ilość hitów 8 i 8 skinków kona. Strzał z armaty dobija jednego z 5 pozostałych przy życiu skinków i to sprawia, że oba Slany tracą „lukałta”. Dwiema pozostałymi armatami celuję do żaby generała(Marek nie zdaje warda4+) i posyłam go w niebyt(znaczy slana). Tura Marka i odpalam na dzień dobry rune of challange. Slan z czterema skinkami nie ma wyboru i zaczyna uciekać, z magii oczywiście nici. Moja kolejka, armata w slana, niezdany ward i pięć ran, które definitywnie przesądzają losy tego starcia. Dalej to już tylko moje strzelanie(do tego co się da) i próby dognania moimi hordami uciekających lizaków. Starcie zakończone wynikiem 16:4. Lecz co najważniejsze, reszta drużyny również się spisała, dzięki czemu odnieśliśmy nasz mały prywatny sukces, wygraliśmy z SS1 54:46.
Generalnie, mimo wygranych 4 z 5 bitew dopiero 7 miejsce. Lekki niedosyt(zwłaszcza, że pokonane przez nas teamy uplasowały się znacznie od nas wyżej np. True Legion na 3 miejscu{graty chłopaki}) ale tak to już jest na drużynówkach. Atmosfera na turnieju świetna. Każdemu malkontentowi odpowiem to co reszta. Za 25 zł(tyle my płaciliśmy za nocleg) można sobie wynająć pokój w motelu(z łazienką i PRYSZNICEM) i spać spokojnie. Wszystkim organizatorom i ludziom z którymi miałem przyjemność zagrać, serdecznie dziękuje, jeśli kogoś wnerwiłem przy stole to upraszam o wybaczenie i pzdr.
Wyniki do ligi wysłane?
"Miały być..."
"Miały być..."
