
Arena of Death edycja 2.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
czynników jest wiele...
broń,zbroja,dodatki,statsy no i kości....
i myślę że jest tak ciekawiej że nikt nie wie dokładnie co który przedmiot robi.No i unikamy "combowania" i 3 takich samych bretońskich paladynów przeciw 3 takim samym orkowym bohaterom
podam przykład wziętego na poczekaniu przedmiotu nie biorącego udziału w arenie.
bastard- +1S -1I -2sv +2obr
broń,zbroja,dodatki,statsy no i kości....
i myślę że jest tak ciekawiej że nikt nie wie dokładnie co który przedmiot robi.No i unikamy "combowania" i 3 takich samych bretońskich paladynów przeciw 3 takim samym orkowym bohaterom
podam przykład wziętego na poczekaniu przedmiotu nie biorącego udziału w arenie.
bastard- +1S -1I -2sv +2obr
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Unbreakable i podobne nie mają zastosowania jako że tu nie ma gdzie uciec.
smierc lub chwała.
Podobnie jak Armed to da Theef orków Slayer Axes powodują pewne problemy logistyczne zatem nie działają.
Wybierasz broń na początku i tego się trzymasz.
Ostatnia Arena i krasnoludowi Hagenborowi nie szło źle.Fakt w tej brakuje krasnali. Heh szkoda że chaosu krasnala nie ma czy bull centaura.
smierc lub chwała.
Podobnie jak Armed to da Theef orków Slayer Axes powodują pewne problemy logistyczne zatem nie działają.
Wybierasz broń na początku i tego się trzymasz.
Ostatnia Arena i krasnoludowi Hagenborowi nie szło źle.Fakt w tej brakuje krasnali. Heh szkoda że chaosu krasnala nie ma czy bull centaura.
jedno co zauważyłem czytając opisy tej i poprzedniej areny... najlepszym sposobem na zwycięstwo jest duża dwuręczna broń i jakieś bonusy do ranienia... bo jeśli paladyn dostaje 3 strzały i ani zbroja ani tarcza ani blessing nic nie pomagają... oczywiście zdaję sobie sprawę, że bazowe statystyki często przesądzają o wyniku starcia.
I tu rodzi się pewien pomysł odnośnie kolejnej edycji areny (o ile sie odbędzie) by słabsze postaci mogły wziąć więcej sprzętu. Np postaci koszcie punktowym poniżej 70 mogły wziąc dodatkowy bonus item.
no ale to tylko takie marudzenie przegranego ;p Gratki dla Shina i jego bezflufowego bohatera
powodzenia w kolejnych starciach dla wszystkich i wyrazu uznania dla Murmandamusa za przeprowadzenie 8 walk w jeden dzień
I tu rodzi się pewien pomysł odnośnie kolejnej edycji areny (o ile sie odbędzie) by słabsze postaci mogły wziąć więcej sprzętu. Np postaci koszcie punktowym poniżej 70 mogły wziąc dodatkowy bonus item.
no ale to tylko takie marudzenie przegranego ;p Gratki dla Shina i jego bezflufowego bohatera

powodzenia w kolejnych starciach dla wszystkich i wyrazu uznania dla Murmandamusa za przeprowadzenie 8 walk w jeden dzień

- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Błażej jeżeli paladyn dostaje 3 hity to po wyrzuceniu 4,3,3 na warda to jasne że ostro oberwie bo nie same piątki się rzuca na blessinga.
Spójrz zresztą na walke z orkiem kapłana sigmara. PRzyrżnął w łeb ale tatuaże zabłysły i go wyratował. Na chwilę....
Dwurak jest dobry fakt. Tak jak w normalnym warhammerze ale ma tez pewne wady.
Spójrz zresztą na walke z orkiem kapłana sigmara. PRzyrżnął w łeb ale tatuaże zabłysły i go wyratował. Na chwilę....
Dwurak jest dobry fakt. Tak jak w normalnym warhammerze ale ma tez pewne wady.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Vadmar zwyrodnialec vs Skiririt
Nowy dzień przynosi nowe walki na Arenie. Już od rana trwa schodzą się mieszczanie kupcy i przyjezdni, by zając jak najlepsze miejsce do obserwacji zmagań wojowników. I właśnie dziś znów miał wystąpić ulubieniec tłumów Skiririt.
Vadmar zirytowany rozejrzał się po piaskach areny. Jego zniewieściałe oblicze pełne było irytacji.
Gdzie do licha jest jego przeciwnik? Czyżby ten Skiririt stchórzył? vadmar bynajmniej by się nie zdziwił
Gdyby tak było. Skandowanie tłumu narastało. Skiririt!SKiririt!. Vadmar nadal czekał cierpliwie, ale czemu nikt nie zwraca na niego uwagi?
Zabójca klanu eshin powoli skradał się za plecami niczego niepodejrzewającego Vadmara,który wpatrywał się w wyjście,którym miałby wyjść Skiririt. Skaven uśmiechnął się poprawiając chwyt na swej broni. Pierwszy cios będzie należał do niego. I musi trafić w szczelinę między zbroją żeby miał lepsze szansę, przeciw tej puszcze. Nie mógł zawieść swojej widowni, a jej skandowanie tylko pomagało mu się skradać.
W końcu znalazł się bezpośrednio za plecami opancerzonego przeciwnika. Złożył się do ciosu i uderzył.
Vadmar poczuł jak coś zgrzytnęło w jego zbroję z tyłu. Odwrócił się i z zaskoczeniem zobaczył szczuroluda z bronią chichoczącego pod nosem. Zuchwalec chciał go od tyłu załatwić. Jednak niedoczekanie,zbroja była za mocna na te jego sztuczki. Oddał cios, lecz chichoczący szczurek umknął przed jego mieczem.
Skiririt zawiedziony, że jego broń nie zdołała się przebić przez zbroje wojownika chaosu ruszył szybkim biegiem okrążając powolniejszego Vadmara doskakując z drugiej strony.Tym razem sztylet znalazł drogę w miejscu tam gdzie kończył się naramiennik a zaczynał napierśnik.
Vadmar syknął poczuwszy ranę. To się nie miało prawa stać. Jakimś cudem siersciuchowi się udało go zranić. Do tego rana zaczynała podejrzanie rwać.
Teraz cię zniszczę ogoniasty-pomyślał wściekle starając się dosięgnąć go mieczem. Na próżno, bo Skiririt uchylił się i ostrze przeszło kilka centymetrów od jego nosa.
Skaven oddalił się na bezpieczną odległość i znów rozpoczął swój taniec śmierci z pancernym przeciwnikiem. Gdy wyczuł kolejną okazję znów zaatakował. Ponownie znalazł szczelinę i ciało długą klingą sztyletu. Vadmara udo zbroczyło się krwią. Odskoczył po tym natychmiast, lecz końcówce miecza Vadmara udało się nareszcie lekko zranić Skiririta.
Vadmar był wciekły i było to widać na jego nieskazitelnej twarzy. Krwawił mocno juz z dwóch ran, podczas gdy sam tylko drasnął Skavena. To się nie mogło dziać naprawdę. On wielki wybraniec Slanesha ulegał szczurowi. Skiririt nie tracił czasu i skoczył ponownie na Vadmara przebiegając obok niego pozwolił usztyletowionemu ogonowi pomknąć w stronę twarzy chaosyty. Ostrze dosięgło gardła, lecz nie naruszyło lekko tętnice gdyż to pokryło się krwią ciurkającą nawet mocno. Vadmar znowu raniony zawył z frustracji.
Kolejny cios ponownie chybił irytującego przeciwnika. W dodatku upływ krwi sprawił, że jego mięśnie stawały się dziwnie kołowate. Jak Nie zakończy tego szybko to zawiedzie SLanesha?
Skiririt zachichotał radośnie widząc jak przeciwnik miota się w tą i w tą. Rogaty szczur będzie zadowolony z pewnością jego walką. Lecz nadszedł czas zakończyć zabawę. Wyczuł niepewność w Slaneshycie. Biegiem zaatakował od frontu, lecz zamiast zadać cios prosto przed Vadmarem wybił się i skoczył prosto na ramiona Chaosyty. Tam przytrzymując się głowy zaskoczonego i nieco osowiałego już Vadmara szybko wbił mu sztylet prosto w oko. Wojownik Chaosu zginął natychmiast a ciało zakute w ciężką zbroję, z którego zdążył jeszcze zeskoczyć Skiririt zwaliło się na piasek.
Zwycięstwo-Zwycięstwo-zaskrzeczał Skaven.
Publika oszalała z radości. Znów ich mistrz. Skiririt wspaniały nie zawiódł ich. Burzom oklasków i skandowań: SKIRIRIT! SKIRIRIT! SKIRIRIT! SKIRIRIT! nie było końca.
Zadowolony zabójca doszedł do wniosku, że gdy wróci do klanu, wytnie sobie z łatwością drogę do zostania prawą ręką Sknitcha , mistrza śmierci. A kiedyś, kto wie...
Nowy dzień przynosi nowe walki na Arenie. Już od rana trwa schodzą się mieszczanie kupcy i przyjezdni, by zając jak najlepsze miejsce do obserwacji zmagań wojowników. I właśnie dziś znów miał wystąpić ulubieniec tłumów Skiririt.
Vadmar zirytowany rozejrzał się po piaskach areny. Jego zniewieściałe oblicze pełne było irytacji.
Gdzie do licha jest jego przeciwnik? Czyżby ten Skiririt stchórzył? vadmar bynajmniej by się nie zdziwił
Gdyby tak było. Skandowanie tłumu narastało. Skiririt!SKiririt!. Vadmar nadal czekał cierpliwie, ale czemu nikt nie zwraca na niego uwagi?
Zabójca klanu eshin powoli skradał się za plecami niczego niepodejrzewającego Vadmara,który wpatrywał się w wyjście,którym miałby wyjść Skiririt. Skaven uśmiechnął się poprawiając chwyt na swej broni. Pierwszy cios będzie należał do niego. I musi trafić w szczelinę między zbroją żeby miał lepsze szansę, przeciw tej puszcze. Nie mógł zawieść swojej widowni, a jej skandowanie tylko pomagało mu się skradać.
W końcu znalazł się bezpośrednio za plecami opancerzonego przeciwnika. Złożył się do ciosu i uderzył.
Vadmar poczuł jak coś zgrzytnęło w jego zbroję z tyłu. Odwrócił się i z zaskoczeniem zobaczył szczuroluda z bronią chichoczącego pod nosem. Zuchwalec chciał go od tyłu załatwić. Jednak niedoczekanie,zbroja była za mocna na te jego sztuczki. Oddał cios, lecz chichoczący szczurek umknął przed jego mieczem.
Skiririt zawiedziony, że jego broń nie zdołała się przebić przez zbroje wojownika chaosu ruszył szybkim biegiem okrążając powolniejszego Vadmara doskakując z drugiej strony.Tym razem sztylet znalazł drogę w miejscu tam gdzie kończył się naramiennik a zaczynał napierśnik.
Vadmar syknął poczuwszy ranę. To się nie miało prawa stać. Jakimś cudem siersciuchowi się udało go zranić. Do tego rana zaczynała podejrzanie rwać.
Teraz cię zniszczę ogoniasty-pomyślał wściekle starając się dosięgnąć go mieczem. Na próżno, bo Skiririt uchylił się i ostrze przeszło kilka centymetrów od jego nosa.
Skaven oddalił się na bezpieczną odległość i znów rozpoczął swój taniec śmierci z pancernym przeciwnikiem. Gdy wyczuł kolejną okazję znów zaatakował. Ponownie znalazł szczelinę i ciało długą klingą sztyletu. Vadmara udo zbroczyło się krwią. Odskoczył po tym natychmiast, lecz końcówce miecza Vadmara udało się nareszcie lekko zranić Skiririta.
Vadmar był wciekły i było to widać na jego nieskazitelnej twarzy. Krwawił mocno juz z dwóch ran, podczas gdy sam tylko drasnął Skavena. To się nie mogło dziać naprawdę. On wielki wybraniec Slanesha ulegał szczurowi. Skiririt nie tracił czasu i skoczył ponownie na Vadmara przebiegając obok niego pozwolił usztyletowionemu ogonowi pomknąć w stronę twarzy chaosyty. Ostrze dosięgło gardła, lecz nie naruszyło lekko tętnice gdyż to pokryło się krwią ciurkającą nawet mocno. Vadmar znowu raniony zawył z frustracji.
Kolejny cios ponownie chybił irytującego przeciwnika. W dodatku upływ krwi sprawił, że jego mięśnie stawały się dziwnie kołowate. Jak Nie zakończy tego szybko to zawiedzie SLanesha?
Skiririt zachichotał radośnie widząc jak przeciwnik miota się w tą i w tą. Rogaty szczur będzie zadowolony z pewnością jego walką. Lecz nadszedł czas zakończyć zabawę. Wyczuł niepewność w Slaneshycie. Biegiem zaatakował od frontu, lecz zamiast zadać cios prosto przed Vadmarem wybił się i skoczył prosto na ramiona Chaosyty. Tam przytrzymując się głowy zaskoczonego i nieco osowiałego już Vadmara szybko wbił mu sztylet prosto w oko. Wojownik Chaosu zginął natychmiast a ciało zakute w ciężką zbroję, z którego zdążył jeszcze zeskoczyć Skiririt zwaliło się na piasek.
Zwycięstwo-Zwycięstwo-zaskrzeczał Skaven.
Publika oszalała z radości. Znów ich mistrz. Skiririt wspaniały nie zawiódł ich. Burzom oklasków i skandowań: SKIRIRIT! SKIRIRIT! SKIRIRIT! SKIRIRIT! nie było końca.
Zadowolony zabójca doszedł do wniosku, że gdy wróci do klanu, wytnie sobie z łatwością drogę do zostania prawą ręką Sknitcha , mistrza śmierci. A kiedyś, kto wie...
Ostatnio zmieniony 13 wrz 2007, o 11:13 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 1 raz.
Co ten szczur bierze przed walką?
Czyżby Motor rozkminił niezniszczalne kombo?
Przypomniała mi się kampania na Asurze - po jakimś czasie były już opracowane chyba wszystkie ustawienia/sposoby składania armii na konkretnych przeciwników
. Co też nie bylo takie fajne, bo w zasadzie większość osób grałą bardzo podobnymi armiami (a krasnoludy najbardziej rzezały! co nie zmieniło faktu, że Chaos, Druchii, szczury i truposze wygrały kampanię)
Czyżby Motor rozkminił niezniszczalne kombo?

Przypomniała mi się kampania na Asurze - po jakimś czasie były już opracowane chyba wszystkie ustawienia/sposoby składania armii na konkretnych przeciwników

- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Więzienny-masywny łysy brutal otworzył drzwi do klatki Schotta.
-Ty świętoszek, masz następną walkę.
Schott podniósł głowę z nadzieją przerywając bitewną medytację.
-Heretyk? Spytał.
Więzienny potwiedził.
-Coś w tym stylu. Jakiś owinięty bandażami denat,protegowany jakiegos szurniętego maga.
Oczy schotta zabłysły zawziętością.
Nieumarły. Byc moze Sigmar miał swój plan pozwalając mu zostaćć złapanym i tutaj niszczyc
heretycką zarazę i innych dewiantów. Teraz kolejna abdominachja czekała na zmiecienie z powierzchni ziemi a on miał byc narzędziem prawdziwego Boga by tego dokonac.
Gdzies w podziemiu Tajemniczy mag przygotowywał księcia snów do kolejnej walki.
-Tak tak mójdrogi zasuszony przyjacielu. Czeka cię teraz prawdziwy fanatyk z imperium.
Z ust Serakh Ar-Akhorna dał się słyszec tylko ciche Uuuuuuh.
-Tak wiem do czego zmierzasz. Wiem że chcesz te klejnoty ale najpierw musisz wygrac ten turniej.
Akhorn znów zajęczal po swojem.
-Uuuuuuuuuh
-Oczywiscie. Ja zgarnę złoto, ty insygnia jak się umawialiśmy.
Czarodziej otworzył kolejną butelkę balsamu i począł wcierac w odwinięte z bandaży zasuszone ciało.
Piasek areny został dokładnie zagrabiony przed kolejną walką. Oczywiscie nie robiło to wielkiej różnicy
walczącym ale publicznoścć i zarządca miał swoiste poczucie estetyki.Porządek musiał być.
Dokładnie po południu otworzyły się wrota gladiatorów i z każdej strony wyszedł gladiator.
Książe snów stanął naprzeciw wojownika Sigmara. Oczy ich się spotkały mierząc się wzrokiem.
Schott zacisnął usta widząc przed sobą bluźnierstwo przeciw życiu.
-Nieumarły stworze. Zgiń przepadnij!-rzekł chwyciwszy swą ikonę.
Święty obrazek był ciepły w dotyku. I dodawał mu otuchy i odwagi. Wiedział że moc Sigmara pozwoli mu
odesłać potępięca spowrotem do grobu skąd wypełzł.
Książe Serakh po prostu widział kolejnego przeciwnika, którego należało pokonać.zupełnie nie interesowało go co ten mówi. Z żywymi nie warto dyskutować. Począł rozkręcać korbacz idąc powoli
w kierunku kapłana. Schott widząc zbliżającego się księcia pustyni przygotował do ciosu młot.
Serakh był Szybszy. Nadawszy siłę korbaczowi uderzając w Schotta. Bijak rozpękł zbroje w jednym miejscu wbijając solidny kawał żelaza w ciało kapłana wojownika przy okazjii też powoduąc niebezpieczne chrupnięcie kilku żeber. Ten pchany fanatycznym zaślepieniem parł naprzód chcąc nawet za cenę własnego zycia zniszczy obrzydliwośc co przed nim stała. Młot sigmarycki zakreśłił łuk w powietrzy trafiając w obandażowaną postac. Ta poleciała odrzucona impetem ataku do tyłyu razem z kawalkami ciała które się od niego oderwały. Książe Serakh poczuł się nagle niekompletny. I nadal był zaskoczony że śmiertelnik go aż tak uszkodził. Co więcej jego siłą życiowa ulatywała na chwile go oszałamiając. Tego tylko było trzeba nawiedzonemu kapłanowi gdyż zaraz poprawił swój cios. Kolejny kawał zasuszonego ciała odpadł z miejsca gdzie młot zetknął się z mumią. Książe Snów doszedł jednak do siebie by wiedziec że zaraz jego dusza uleci w niebyt jeśli na to dalej pozwoli. Pozwolił swojemu korbaczowi zatoczy okrąg a bijak uderzył w uprzednio ranione miejsce poszerzając jeszcze i pogłębiając ranę. Schott skrzywiony z niesamowitego bólu nie poprzestawał.Czując łaske Sigmara zebrał ostateczne siły mierząc w łęb wynaturzenia. Młot pomknął i z siłą roztrzaskał czaszkę mumii. Z tej nagle zaczął się wydobywa dym mimo że ognia nie było widac żadnego. Po chwili zapadła się w sobie i postac przed chwilą przypominająca człowieka rozsypała się w kupkę bandarzy i popioły. Oddychający ciężko Schott ukląkł ciężko. Doszło do niego że własnie pokonał koleje wynaturzenie. Ku chwale Sigmara. Cicho podziękował patronowi Imperium za wsparcie które mu udzielił. Widownia dałą mu aplauz. Powoli stawał się kolejnym ulubieńcem tłumu zaraz po Skiriricie czarnym koniem turnieju. Kilka osób mocno wzbogaciło się na tym pojedynku.Jednak dla Schotta nie liczyło się nic prócz zwycięstwa nad heretykami i abdominacjami. Za nic miał też skandowanie odprowadzające go wgłąb areny. Schott! Schott! Schot!!
-Ty świętoszek, masz następną walkę.
Schott podniósł głowę z nadzieją przerywając bitewną medytację.
-Heretyk? Spytał.
Więzienny potwiedził.
-Coś w tym stylu. Jakiś owinięty bandażami denat,protegowany jakiegos szurniętego maga.
Oczy schotta zabłysły zawziętością.
Nieumarły. Byc moze Sigmar miał swój plan pozwalając mu zostaćć złapanym i tutaj niszczyc
heretycką zarazę i innych dewiantów. Teraz kolejna abdominachja czekała na zmiecienie z powierzchni ziemi a on miał byc narzędziem prawdziwego Boga by tego dokonac.
Gdzies w podziemiu Tajemniczy mag przygotowywał księcia snów do kolejnej walki.
-Tak tak mójdrogi zasuszony przyjacielu. Czeka cię teraz prawdziwy fanatyk z imperium.
Z ust Serakh Ar-Akhorna dał się słyszec tylko ciche Uuuuuuh.
-Tak wiem do czego zmierzasz. Wiem że chcesz te klejnoty ale najpierw musisz wygrac ten turniej.
Akhorn znów zajęczal po swojem.
-Uuuuuuuuuh
-Oczywiscie. Ja zgarnę złoto, ty insygnia jak się umawialiśmy.
Czarodziej otworzył kolejną butelkę balsamu i począł wcierac w odwinięte z bandaży zasuszone ciało.
Piasek areny został dokładnie zagrabiony przed kolejną walką. Oczywiscie nie robiło to wielkiej różnicy
walczącym ale publicznoścć i zarządca miał swoiste poczucie estetyki.Porządek musiał być.
Dokładnie po południu otworzyły się wrota gladiatorów i z każdej strony wyszedł gladiator.
Książe snów stanął naprzeciw wojownika Sigmara. Oczy ich się spotkały mierząc się wzrokiem.
Schott zacisnął usta widząc przed sobą bluźnierstwo przeciw życiu.
-Nieumarły stworze. Zgiń przepadnij!-rzekł chwyciwszy swą ikonę.
Święty obrazek był ciepły w dotyku. I dodawał mu otuchy i odwagi. Wiedział że moc Sigmara pozwoli mu
odesłać potępięca spowrotem do grobu skąd wypełzł.
Książe Serakh po prostu widział kolejnego przeciwnika, którego należało pokonać.zupełnie nie interesowało go co ten mówi. Z żywymi nie warto dyskutować. Począł rozkręcać korbacz idąc powoli
w kierunku kapłana. Schott widząc zbliżającego się księcia pustyni przygotował do ciosu młot.
Serakh był Szybszy. Nadawszy siłę korbaczowi uderzając w Schotta. Bijak rozpękł zbroje w jednym miejscu wbijając solidny kawał żelaza w ciało kapłana wojownika przy okazjii też powoduąc niebezpieczne chrupnięcie kilku żeber. Ten pchany fanatycznym zaślepieniem parł naprzód chcąc nawet za cenę własnego zycia zniszczy obrzydliwośc co przed nim stała. Młot sigmarycki zakreśłił łuk w powietrzy trafiając w obandażowaną postac. Ta poleciała odrzucona impetem ataku do tyłyu razem z kawalkami ciała które się od niego oderwały. Książe Serakh poczuł się nagle niekompletny. I nadal był zaskoczony że śmiertelnik go aż tak uszkodził. Co więcej jego siłą życiowa ulatywała na chwile go oszałamiając. Tego tylko było trzeba nawiedzonemu kapłanowi gdyż zaraz poprawił swój cios. Kolejny kawał zasuszonego ciała odpadł z miejsca gdzie młot zetknął się z mumią. Książe Snów doszedł jednak do siebie by wiedziec że zaraz jego dusza uleci w niebyt jeśli na to dalej pozwoli. Pozwolił swojemu korbaczowi zatoczy okrąg a bijak uderzył w uprzednio ranione miejsce poszerzając jeszcze i pogłębiając ranę. Schott skrzywiony z niesamowitego bólu nie poprzestawał.Czując łaske Sigmara zebrał ostateczne siły mierząc w łęb wynaturzenia. Młot pomknął i z siłą roztrzaskał czaszkę mumii. Z tej nagle zaczął się wydobywa dym mimo że ognia nie było widac żadnego. Po chwili zapadła się w sobie i postac przed chwilą przypominająca człowieka rozsypała się w kupkę bandarzy i popioły. Oddychający ciężko Schott ukląkł ciężko. Doszło do niego że własnie pokonał koleje wynaturzenie. Ku chwale Sigmara. Cicho podziękował patronowi Imperium za wsparcie które mu udzielił. Widownia dałą mu aplauz. Powoli stawał się kolejnym ulubieńcem tłumu zaraz po Skiriricie czarnym koniem turnieju. Kilka osób mocno wzbogaciło się na tym pojedynku.Jednak dla Schotta nie liczyło się nic prócz zwycięstwa nad heretykami i abdominacjami. Za nic miał też skandowanie odprowadzające go wgłąb areny. Schott! Schott! Schot!!
Hehe. Coś niesamowitego Schott pokonał kolejnego przeciwnika. Chwała Sigmarowi. A jednak cios w głowę działa, tylko Czempion Ulryka nie miał dość siły. Teraz najtrudniejszy pojedynek czeka Schotta skaveński assasin to nie byle jaki przeciwnik. To czekam z niecierpliwością na kolejną rundę.
squiq pisze:Mój Sigmar myśli inaczej.