ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Re: ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Post autor: Byqu »

-Nie.- zaprotestował Loq-Kro-Gar -muszę to widzieć. Pozwoliłem na jego przemianę, bo nie było innej możliwości, ale Ciebie z chęcią bym za to zabił. Z resztą nie jestem jedyny. To cena za wasze życia. Zostanę.
Anna chciała zoponować, lecz gwałtowny jęk przykuł jej uwagę. Dokonywało się.
Ciało Antonia zadrżało, na jego czoło wstąpiły grube krople potu, był cały rozpalony. Ranny jęczał przez sen, oddech przyspieszył gwałtownie, a serce łomotało tak mocno, że nie potrzeba było wyostrzonych zmysłów, by usłyszeć jego znacznie przyspieszone bicie. Antonio stękał coraz głośniej, dysząc przy tym jak pies, urywanie, z nosa pociekła mu strużka krwi. Tętno galopowało, a gdy otworzył niewidzące oczy, zobaczyć było można źrenice zajmujące prawie całe oko. Estalijczyk zaczął się miotać, strącając ze stolika dzbanek i jakieś papiery, aż w końcu się wyprężył, nie mogąc wciągnąć powietrza zatrzepotał powiekami i oklapł zupełnie.
-Czy on...? -zaczął niepewnie saurus.
-Już po wszystkim. Już dobrze. -powiedziała Anna wycierając lnianą chustką twarz Antonia. Loq-Kro-Gar nie miał pewności do kogo były skierowane te słowa. Wyszedł, nie mówiąc nic więcej.

Gdy wrócił na salę bankietową, nie mógł odgonić się od pytających spojrzeń. Miał wrażenie, że wszyscy na niego patrzą. Starając się zignorować to, podszedł do starego Mistrza i położywszy mu wielką dłoń na ramieniu rzekł:
-Będzie żył.
Nie czekawszy na odpowiedź zajął miejsce w kącie sali, nie widział więc ulgi na twarzy Antonio Seniora, ani łez szczęścia babci Ramirez.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Bothan z drugiego końca sali usłyszał ostre zdenerwowanie Ramireza i mimo próśb zaniechania ingerencji ,zaczął kroczyć w stronę szermierza. Gdy był prawie przy nim ,drogę zastawił mu mały chłopak ,który ukłonił się i wykrzyknął -Zawodniku! Pewien mężczyzna ,chce sie z tobą spotkać na tyłach kuchni! Ponoc to ważne!- Bothan zatrzymał się i warknął -Jak śmiesz tarasowac drogę ,korniszonie?! Czego chcą ode mnie?!- chłopiec spuścił wzrok i jęknął -Przepraszam ,panie... nie wiem ,panie... to jakiś mężczyzna w wysokim ,dziwnym kapeluszu...- Bothan spojrzał powoli na Mulfgara ,który ze złością wrzasnął -Tego już za wiele!!! Przecież im pan mówił ,panie Bothanie ,żeby spieprzali!- stary krasnolud odprawił pachołka monetę i ruszył za McArmstrongiem ,który odszedł od Ramireza i podążał w stronę kuchni. Mulfgar podszedł do dębowego stołu i oderwał od niego wielką nogę ,po czym podbiegł do Bothana.
Krasnoludy wparowały do kuchni ,ich oczom ukazała się wielka sala ,gdzie niezliczona liczba służby w pocie czoła przygotowywała posiłki ,podbiegł do nich jakiś stary ,gruby mężczyzna ,w stroju kucharza i zaczął się wydzierać -Wynocha stąd!!! Tu się pracuje ! No już! Wyno... - przerwał mu Mulfgar ,który położył natręta jednym ciosem obucha. Inżynierowie udali sie w głąb pomieszczenia ,wprost do małych drzwi. Bothan wyważył je i ich oczom ukazało się przyciemnione pomieszczenie z mnóstem skrzyń.
Na jednej z nich siedział wysoki człowiek w długim skórzanym płaszczu i w charakterystycznym kapeluszu -Najwyższy czas...- powiedział chłodno ,wstając -Jestem Reiner Eisenwald! Przedstawiciel Czarnego Zamku oraz uczeń Magnusa Von Bittenberga!- Bothan chciał coś powiedzieć ,kiedy Mulfgar krzyknął -W dupie mam kim jestes! Już wam mówiliśmy ,kutafonie! Spieprzaj!- McArmstrong uspokoił go wzrokiem i powiedział do Reinera -Jak to Von Bittenberg?! Ponoć został ukatrupiony w szczurzym mieście!- łowca uśmiechnął się lekko -Niestety... jest to objęte nadzwyczajną klauzurą tajności... ale...- nie zdążył skończyć ,kiedy Mulfgar z całej sił kopnął go w piszczel i łapiąc za kołnierz przygwoździł do ściany. Jednak inkwizytor nauczył się już paru rzeczu od Magnusa i reflektwynie wbił napastnikowi sztylet w ramię.
Krasnolud puścił go z chwytu i wrzasnął -Coooo?! Co kurwa?! Myślisz ,że to poczułem?! - warknął i próbował zdzielić Reinera prawym sierpowym ,lecz ten zrobił unik i próbował wyciągnąć rapier ,kiedy zorientował się ,że do jego skroni przyłożony jest wylot lufy ,stanął jak wryty -Nawet nie próbuj! Ptaszku!- warknął Bothan -Ten zapaleniec nie nauczył się tej sztuczki?! Tyle razy wam mówiłem! Zapamiętaj to sobie ,bo mówię po raz ostatni! Gildia inżynierów nigdy nie udsostępni do waszych eksperymentów sposobu ,kontroli maszyny poprzez nerwy i tkanki! Produkcja cyborgów została zakazna!- wrzasnął i opuścił bron ,łowca czarownic podniósł kapelusz i załozył go na głowę ,rzucił jeszcze do krasnoludów odchodzących w strone sali balowej -Jeszcze zobaczymy! Jeszcze zobaczymy!-
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Khartox szedł korytarzem co chwila sapiąc. Był zdenerwowany, przypadkowo zamiast na salę wszedł do jakiegoś magazynu. Ale nie był to główny powód jego zdenerwowania. Krwawy Róg poprzysiągł sobie że osobę która postanowiła poinformować go o uczcie przy pomocy listu obedrze ze skóry. Zrobił by to z Cichoskokiem któremu ciut za długo zajęło odczytanie zaproszenia, w dodatku nie poprawnie. Minotaur miał tylko nadzieję że nie wyjedli jeszcze najlepszego mięsa. W końcu bestia znalazła się przed salą. Mimo pytań i prób zatrzymania przez strażników minotaur z impetem przeszedł przez drzwi, które ledwo utrzymały się w futrynie. Bestia przeleciała wzrokiem po sali, zniszczony żyrandol, poobijane elfy i krasnoludy oraz zapach krwi… sauruskiej krwi. Khartox sapnął z dezaprobatom. Był zły, znów ominęła go cała zabawa.

[Człowiek dzień bez neta a tu tyle stron postów.]
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Całe wybuchłe zamieszanie natychmiast przycichło gdy ze strony wejścia na bankiet rozległ się krótki dźwięk fanfar i głośne okrzyki strachu i złości. Dwaj (nieco obici pod chyłbicami morionów w kształcie masek) dandysi przy wejściu stanęli jakby ujrzeli właśnie samego Sigmara i stanęli na baczność. Do sali wszedł sam książę mórz. Odziany był w wielki płaszcz ze złotogłowiu obity na krańcach grubym, czarnym futrem i przymocowany do prawego ramienia i pasa złotymi łańcuszkami. Pod spodem doskonale skrojony kolet olśniewał iście śnieżną bielą i szafirowymi guzikami. Pod postawionym na bakier kapeluszem z pawimi piórami gorzały czystą wściekłością oczy, a zęby księcia zgrzytały w żółtej bródce. Towarzyszyło mu kilku kapitanów, świecący złotem jak szczupak w szampanie kilka stołów dalej mag światła Helstan i dwuszereg odpicowanych z pedantyczną niemal dokładnością strażników, dzierżących złocone włócznie.
- Kto jest kurwa za to wszystko odpowiedzialny ?! Osobiście wbiję mu każdy kawałek tego POTWORNIE drogiego przedmiotu tam gdzie światło nie dochodzi ! - nagły wybuch Adelhara zaskoczył wszystkich na sali. Ten zawsze dworny, pogodny i spokojny szlachetka zagrzmiał nie ciszej niż wczorajsze strzały z Gargantuana. Kilkunastu gwardzistów zablokowało drzwi włóczniami. Wszyscy kulili się pod wściekłym wzrokiem Księcia Mórz, aż jeden stary baron drżącą ręką wskazał na zataczajacego się Skriega. Zaraz wszyscy nad wyraz żywo wskazywali na karsnoluda oraz jednego z leżących strażników.
- Hej! Posprzątać to wszystko! Migiem! Zanieść resztki....m..m mojego żyrandolu do skarbca... eeech wiedziałem że prędzej czy później skończy na biżuterii.... a co do was to zapewniam kara was nie minie ! - rzekł nieco uspokojony książę nieco koślawo nalewjąc sobie wina.
Cała masa służby zaczęła wszystko sprzątać i wycierać ślady krwi oraz innych zanieczyszczeń, podczas gdy kilku wyskoich Albiończyków w reprezentacyjnych mundurach wyprowadziło słaniających się kuszników.
- Każdemu wymierzyć po dwanaście batów Kotem, a sierżanta przeciągnąć pod kilem "Konika Mananna"! - zawołał za nimi wysoki marienburczyk ze srebreną opaską na oku i bogatym lazurowym strojem z kryzą.
Tymczasem nowoprzybyli zasiedli na najbardziej honorowych miejscach, przy wspaniałym, długim stole na podwyższeniu z rzeźbionego hebanu. Mag Helstan zajął się rannymi i tych kilkunastu gości którzy odnieśli więcej niż natychmiastowo zaleczane magią skaleczenia kazał zanieść do lazaretu. Straż przy drzwiach ostąpiła na baczność, lecz pozostała na miejscu.
Zaskoczony Skrieg został otoczony przez rząd wycelowanych w pierś włóczni. Jakiś oficer zdzielił go w twarz rękojeścią pistoletu, po czym kazał związać szamoczącego się flegmatycznie pijaka. Boin i kilku innych krasnoludów chciało się rzucić na pomoc krewniakowi, lecz natychmiast usiedli widząc odbezpieczone pistolety i włócznie. Skrieg został brutalnie wywleczony z sali i zaprowadzony niewiadomo gdzie. Oddział ponuro zasalutował Skriegowi, zdając sobie sprawę co się z nim stanie. "Za swe błędy nieraz trzeba płacić... i to najwyższą cenę." - pomyślał trzeźwiejący powoli Gerhard.

Tymaczasem po dwóch kwadransach, przywrócono salę do początkowego wyglądu... cóż tylko bez żyrandola. Wtedy do sali wmaszerowało równo kilkunastu więcej gwardzistów z "Dumy Driftmaarktu" i razem z kamratami obstawili dookoła perłowy parkiet, stajac na baczność.
Wszystkie oczy zwróciły się na gospodarza. Sam van der Maaren wstał z przepięknego tronu za stołem i wzniósł napełnony puchar z kryształu i litego złota, za który można by opłacić, drugą tylko nieco mniej wystawną ucztę od tej. Poczekał aż ucichną szepty i zbierze pełna uwagę po czym przemówił, zawadiacko opierając wysoki, kremowy but ze złotymi zapinkami o krawędź blatu.
- Panie i panowie! Dzielni zawodnicy, dostojni goście oraz moi towarzysze podróży! Jak zapewne wiecie mam niebywały zaszczyt organizować najsławniejsze zawody świata, z czego niebywale się cieszę. I tu oto w obecności bogów i ludzi otwieram 34 ARENĘ ŚMIERCI !!!
- zrobił przerwę dla krótkich owacji, po czym podjął przemowę. Widać był niemałym mistrzem krasnomówstwa, przyjemny głos i odpowiednia modulacja w połączeniu z charyzmą przykuwała pełnię uwagi każdego zgromadzonego.
- Otóż nasz wiekopomny rejs zaczął się dziś dzień, i tu ciekawostka. Jutonowie, dostojni przodkowie marienburczyków z których prosto się wywodzę zwykli przed ważnymi wyprawami w morze składać ofiary Manannowi, dziś my także to uczynimy dla pomyślnych wiatrów i spokojnych fal... - przez stoły przeszedł nagły szmer i pomruki. - ...lecz nie martwcie się dostojni goście, nie zamierzam wyrywać wam waszych pięknych dziewiczych córek, nic podobnego...
Salą wstrząsnął ostrożny śmiech, ważących słowa Adelhara osób. Młoda blondynka westchnęła jakby z rozczarowania.
-... nie jestm w końcu żadnym barbarzyńcą. Dziś wzywam was na widowisko jakie niebywale uświetni ten wspaniały, dzięki wam bal. - kolejne owacje, tym razem głośniejsze. Prostokąt straży nieznacznie rozsunął się w dwóch miejscach, tworząc parę przejść. Hierofanta, który co dopiero wrócił z szpitalni, stanął tuz za rogiem szpaleru gwardii i rozprostował ręce. Po sali przebiegły żywe, zdziwione rozmowy. Książę Mórz wzniósł wyżej kielich, który odbijał światło wszystkich lamp, na podobieństow kryształowej pochodni i wskazał nim dwie osoby w tłumie.
- Duriathcie Egzekutorze, Arnusie! Wstańcie i przyjmijcie wiwaty. Gdyż oto dziś staniecie zaraz do pierwszej walki tych zawodów! Zaszczytnie wzniesiecie dziś ostrza ku chwale całej podróży i tych którzy skrzyżują je po was!
Obaj Druchii stanęli jak po otrzymaniu ciosu młotem w łeb. Jednak machinalnie wstali, wśród wiwatów i oklasków patrzących na nich gości. Niemrawo, wciąż zaskoczeni podeszli do drzwi sali za wskazaniem maga. Oklaski i wiwaty wprawiły w drżenie kieliszki. Adelhar usiadł z dziwnym uśmieszkiem na tronie i poprawiwszy kołnierz łyknął wina z kielicha.

Mag wskazał dwóm elfom czwórkę służących, stojących za drzwiami na salę. Trzymali oni broń oraz zbroję i cały ekwipunek wywołanych. Druchii wolno podeszli do nich, walcząc z wywołanym chwilę temu natłokiem myśli i odczuć. Mag machnął ręką i rzekł cicho.
- Tam na prawo korytarzem macie dwa składziki. Macie kwadrans na uzbrojenie się i przygotowania. Jeśli nie jesteście całkiem trzeźwi i gotowi mogę dać wam eliksiry na rozjaśnienie umysłu i stres. Pospieszcie się, wezwą was głosem podwójnych fanfar.
Po czym odwrócił się na pięcie i podszedł do parkietu zmienionego teraz na arenę, otoczonego szpalerem gwardii i skinął księciu głową. Wśród siedzących przy stołach zapanowało prawdziwe poruszenie.

Walka numer 1
Arnus vs Duriath Egzekutor


[ I co, zaskoczyłem was jednak ? :) Arnus i Duriath niech się sposobią do pierwszej bitki!!! ]
Ostatnio zmieniony 3 cze 2013, o 15:45 przez GrimgorIronhide, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Walka jeszcze dzisiaj?]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Ha! Nie spodziewałem się tego. :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ W tym momencie ją właśnie rozgrywam, ale opisać raczej nie zdążę. Opis pojawi się dziś w nocy późno albo jutro w południe. Więc tu taka prośba żebyście się ograniczyli tak do jednego posta na głowę, opisującego wrażenia postaci tuż przed walką żebym mógł spokojnie napisać bez rozpraszania się ogarnianiem nowej strony teksu. Tak wiem znów nie wyrabiam, ale do jutra sytuacja się ustabilizuje i będzie bardziej regularnie. :) ]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Bothan i Mulfgar wrócili na salę w trakcie ,gdy odbywała się przemowa -Co to za cyrk?!- szepnął stary krasnolud do Bothana -Chmm... zdaje się ,że te elfy będą się tłukły.- odpowiedział patrząc w stronę zawodników -Panie Bothan ,skąd oni wzięli zbroje tych elfów?!- zapytał z niepokojem Mulfgar dowódcę -A czy to ważne?!- stary inżynier spojrzał McArmstrongowi w oczy ze zdziwieniem -A co jak będą chcieli przenosił klanową zbroję?! Albo co gorsza broń?! - Bothan pogładził się po brodzie -W sumie masz rację! Ale Makaisson na to nie pozwoli ,jeśli mnie też tak zaskoczą ,to ktoś z moich czeladników przyniesie ekwipunek! Aczkolwiek wolę sam wdziać zbroję i przejść tą chwalebną trasę do "Czerwonego Barona"!-
Krasnoludy ruszyły w głab sali ,po drodze zatrzymały się widząc jak wyprowadzany jest Skrieg ,Mulfgar z zaciśniętymi pięściami juz chciał ruszyć mu na pomoc ,ale Bothan zatrzymał go -Stój! Mulfgarze uspokój się! Nic nie możemy zrobić!- stary krasnolud złapał stojący nieopodal kufel piwa i osuszył go jednym łykiem -Chcą ukarać tego wojownika! A elfa nawet nie ruszą! Z powodu pieprzonych umów handlowych z tą chomo-wyspą!!!- wrzasnął Mulfgar próbując opanować nerwy. Po chwili ,gdy po paru kuflach uspokoił się ,podeszli do stolika Boina ,gdzie radość opadła -Przykro mi ,przyjacielu! Zapewne zacny to był wojownik! A ten elf ,lepiej niech się nie pokazuje ,bez dostatecnzej ochrony!-


[Gratuluję świetnego opisu Grimgor =D> =D> =D> aczkolwiek nie wiem co by sie tam działo ,jakby wylosowano Bothana z jego żyrokoteprem ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Publiczność straciła by głowę dla Ciebie :D]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
DarkAngel
Oszukista
Posty: 820
Lokalizacja: Wataha - Racibórz/Wrocław

Post autor: DarkAngel »

Duriath, podobnie jak Arnus był zaskoczony. Jednak służbo Khaine'owi stała na pierwszym miejscu - jeśli jakiś Druchii miał dzisiaj zginąć, to on nie zamierzał być tym poległym. Wiedział, że ni może lekceważyć widma, który choć nosił zaledwie lekką zbroję, był trudnym przeciwnikiem. Widma były elfami, które prowadziły najniebezpieczniejszy tryb życia, przez co były zahartowane w boju i trudnych warunkach.
-Powinienem jak najszybciej dotrzeć na odległość miecza...- pomyślał Duriath, po czym ruszył za służącymi i udał się przywdziać zbroję. Zajęło mu to zaledwie kilka minut, sprawdzenie czy wszystko leży jak powinno zajęło mu kolejne dwie minuty. Ubrał hełm, chwycił pewnie Draicha i udał się na arenę. Przed walką jeszcze ceremonialnie oddał hołd Khaine'owi i czekał na sygnał do walki.
"Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu." - Ayn Rand

Awatar użytkownika
Grent
Wałkarz
Posty: 61

Post autor: Grent »

Dwoje druhii w pierwszej walce? Arnus miał wrażenie, że ktoś chce wyeliminować ich rasę z turnieju. Ciekawe kto? Udał się po swoje uzbrojenie. Sztylet pozostawił ukryty, a bełty namaścił trucizną. Kiedy to robił podszedł do niego nieco spity Nenzar.
- Pszyjacielu! Zzooobacz sssco dla sciebie mam! - wyciągnął flakonik z jakąś przeźroczystą substancją. - Masz! - wręczył go nieco zdziwionemu Arnusowi i osunął się na ziemię. - Da kopa większego nisz bugmann XXXXXXX. - wybełkotał i zasnął. Niech sobie pośpi. Arnus popatrzył na podarunek z ciekawością. Lśnił lekko na niebiesko. Na wszelki wypadek otworzył i powąchał. Pachniało lekko alkocholem, ale poza tym nie wyczuł niczego groźnego. Jeśli coś się stanie na pewno sobie o niej przypomni. Ale teraz trzeba zająć się walką. Duriath, z tym dwuręcznym mieczem, pewnie będzie dążył do bliskiej walki. Najlepiej spróbować go ustrzelić, a jeśli się nie uda dążyć do naprawdę bliskiego kontaktu, w którym sztylet będzie dużo bardziej poręczny od ogromnego draiha. Nie będzie łatwo. Egzekutorzy są mistrzami w zabijaniu.
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny

Arystoteles

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Elithmair zaśmiał się gdy ogłoszono wyniki. Zaraza wypleni się sama-pomyślał.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Finrandil z pokerową twarzą patrzył jak straż zabiera krasnoluda. Zasłużył sobie na to, w końcu to on zaczął tą całą bójkę.
Następnie ruszył stronę stoiska z alkoholami, tym razem wybrał 49 letnie wino, które również było z Akwitani. Elf miał sentyment do tego regionu starego świata. To właśnie tam stanął do pojedynku z Sir Edwoldem. Dwumetrowy rycerz wyzwał go na pojedynek, za to, że zhańbił jego jedyną córkę, która była przeznaczona jakiemuś księciu z innej prowincji.
Mistrz Miecza uśmiechnął się pod nosem.
- Gość był pewny siebie, nie chciałem zrobić mu krzywdy... Szkoda, że uspokoił się dopiero wtedy, gdy przeciąłem go na pół.

Z zadumy wyrwał go odgłos, który dochodził z drzwi frontowych. Do środka wchodził właśnie Minotaur.

- Teraz to już mnie nic nie zdziwi. Minotaur na uczcie? przecież to jest absurd!!

Jednak nikt go nie słuchał. Usiadł więc na miejscu, które zapewniało mu dogodny widok, nalał sobie wina i zamówił Popcorn. Idealnie nadawał się do jedzenia podczas oglądania krwawego widowiska. (Jak by co, Popcorn wymyślił Rycerz Roland na 32 Arenie.) Zawodnicy już się zjawili, teraz wystarczyło czekać na sygnał do rozpoczęcia walki.
Jeden z krasnoludów krzyknął.

- Obstawiam, że dziś zginie Elf!!!
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
DarkAngel
Oszukista
Posty: 820
Lokalizacja: Wataha - Racibórz/Wrocław

Post autor: DarkAngel »

W międzyczasie ostatnich wydarzeń, asasyn zaszył się w kajucie i za pomocą pierścienia otrzymanego od Najwyższej Czarodziejki z Har Ganeth skontaktował się z Królową Hellebron, by zdać raport z dotychczasowych wydarzeń. Landryol zaś, tuż po wejściu straży wślizgnął się na ucztę. Nie pogardził winem, pieczenią, ani deserem. W pewnym momencie poczuł na sobie czyjś wzrok - a konkretnie przyglądała się mu ta sama blondynka, którą wzgardził ludzki kapitan. Dziewczyna ewidentnie była zainteresowana elfem. Jako, że Landryol był jak na elfa jeszcze młody, stwierdził że ludzka kobieta będzie ciekawą odmianą od jego dotychczasowych podbojów. Poszli więc po kryjomu do jakiegoś nie uczęszczanego przez nikogo pomieszczenia i tam elf wychędożył dziewczynę. Zadowolony z siebie ubrał się i wrócił na salę balową po dzban wina, po czym udał się obserwować walkę swojego towarzysza. Po drodze spotkał jakiegoś pijanego krasnoluda, który w przebłysku inteligencji krzyczał:
- Obstawiam, że dziś zginie Elf!!!
Landryol rzucił tamtemu:
-Widzę krasnoludzie, że masz żyłkę do hazardu-
po czym poszedł dalej.
Ostatnio zmieniony 3 cze 2013, o 20:21 przez DarkAngel, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu." - Ayn Rand

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Następne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Przybycie księcia, zabranie Skriega i ogłoszenie pierwszej walki. Zbyt szybko jak dla Boina. Nie spodziewał się, że sprawy zabrną tak daleko. Stracił jednego z lepszych wojowników i starego towarzysza przez co? Przez zwykłą bójkę! Humoru nie poprawiło mu nawet to, że dziś na pewno jeden z tych parszywych elfów zginie.
Gdy druchni poszli się przygotować, krasnoludy wróciły na swoje miejsca przy stoliku z alkoholami. Dołączył do nich Bothan z czeladnikami. W milczeniu wznieśli toast za Skriega.
Teraz wystarczyło czekać, aż rozpocznie się walka. Chcący choć trochę się odegrać za przyjaciela Getrii krzyknął:
- Obstawiam, że dziś zginie Elf!!!

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Fluffy wstał z obolałą głową. Wszystko szumiało. Gdy doszedł do siebie jeden z gnoblarów zameldował mu pierwszy praing. Pachwinogryz podrapał się po łysej głowie po czym doszedł do wniosku że można by zdobyć więcej błyszczących rzeczy i znowu się spić. Podwładnych rozesłał a sam wlał w siebie kolejną porcję alkoholu zgodnie z zasadą typową dla gnoblaskich honcho "chlej ile wlezie póki masz co"...

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Loq-Kro-Gar siedział w kącie ze zwieszoną głową. Jego poukładany świat właśnie runął. Życie okazało się posiadać więcej barw niż biel i czerń. A właściwie odcieni szarości. Jak miał więc rozpoznać, kto zasługuje na życie, a kto na eksterminację? Dziś wampirzyca okazała dobre serce, a starsze rasy zimną obojętność. Prosił Pradawnych o wskazówkę, lecz ci milczeli. Co teraz?
Gdy nadszedł Książe Mórz, nawet nie drgnął, lecz ogłoszenie pierwszego pojedynku zaciekawiło go. Miało walczyć dwaj Druchii. Loq-Kro-Gar sięgnął po karafkę z winem, czekając na widowisko.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Mistrz Antonio Ramirez nie uśmiechnął się, gdy wyprowadzali Skriega. Miał nadzieję uzyskać satysfakcję za pomocą własnych, spracowanych rąk. Nie mógł jednak narzekać, wiedząc że najprawdopodobniej zobaczy go niedługo wiszącego na którymś z masztów. To będzie dobry widok. Nie podziękował jeszcze Saurusowi, ani wampirzycy, ale to mogło zaczekać. Jego wdzięczność na pewno ich nie ominie, tego mogli być pewni. Egzotyczny to sojusz, musiał przyznać. Piękna kobieta i jaszczur. Najważniejsze jednak dla niego było wyłącznie to, że teraz wiedział już jak odróżnić przyjaciół od wrogów. Cieszył się, że Anna nie jest zawodniczką i miał nadzieję, że jego wnuk szybko dojdzie do zdrowia. Cóż... Przynajmniej do tego czegoś, co teraz będzie dla niego "zdrowiem". Postanowił, że zaraz po walce porozmawia z Anną, a ta rozmowa będzie długa. I trudna.

Odprowadził żonę do kajuty i zostawił ją tam pod opieką medyka, który przysiągł, że babcia Ramirez zaśnie szybciej niż fechmistrz zdąży wrócić do sali balowej. Dysponujący pokaźnym zestawem magicznych akcesoriów felczer najprawdopodobniej bez trudu uporał się z zadaniem. "Żonie przyda się sen", pomyślał Mistrz Antonio, zmywając w beczce ze słoną wodą krew wnuka z dłoni i rękawów koszuli. Nie zeszła cała, ale postanowił się tym nie przejmować. Wrócił na salę, gdzie wokół prowizorycznej Areny zdążył zebrać się już spory tłum i przepchnął się do pierwszego szeregu. Zajęty ważniejszymi dla niego sprawami, nawet nie zdążył zorientować się, jaki jest wynik losowania pierwszej pary. Ucieszył się, kiedy powiedziano mu, że naprzeciwko siebie stanie dwóch Mrocznych Elfów. "Zawsze jeden elf za przeciwnika mniej", pomyślał.

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

GrimgorIronhide pisze: albo jutro w południe
Nie chce być niegrzeczny, ale południe już minęło!
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[ Napisał przecież, że jutro :P ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

ODPOWIEDZ