Arena Of Death edycja III

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Artein
Masakrator
Posty: 2284

Post autor: Artein »

ehhh, a miałem taką fajną walkę z Bull centaurem....
no nic, kolejnego HE trzeba będzie przemielić

Awatar użytkownika
Morrok
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3847
Lokalizacja: Wro

Post autor: Morrok »

ciekawe co sie stalo z moja mikstura zdrowia (pewnie zamiast niej wrzuciles mi tarcze)

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Krasnolud Sigtryg ziewnął. Długa podróż z Marienburga wyjątkowo go znużyła, lecz w końcu udało mu się dotrzeć tam gdzie miał zabłysnąć na arenie. W oczekiwaniu na swoją kolej przyglądał się wojownikom zgłoszonym do turnieju. Zadziwiła go różnorodność, że zdecydowano się tolerować nawet stwory chaosu i zielone paskudy. Miał tylko nadzieje że
uda się mu z którymś z nich zmierzyć. Miał się odwrócić gdy został potrącony przez sztywną
postać owiniętą bandażem. Postać nie dość że bezczelna bo go potrąciła to jeszcze nie przeprosiła.
-Ej ty! Uważaj gdzie leziesz łajzo!
Postać swoim krokiem się po prostu oddaliła. Sigtryg wymamrotał przekleństwo bo dać nauczki nie mógł temu czemuś, jako że walki poza areną były surowo zabronione. Nadal klnąc udał się do swojej komnaty by przygotować się do walki gdyż miała niedługo nadejść.

Ar-Shannar stał już od piętnastu minut na arenie oczekując na swego przeciwnika nim zabrzmiał gong wzywający. Nie miał nic przeciw czekaniu. W końcu był wieczny. Jego zadaniem było pomścić strażnika snów i miał zamiar dokonać tego tutaj wykonując rozkaz swego króla. Lecz by to zrobić, musiał wygrać wszystkie walki. Zatem pokona śmiertelników.

Gdy Sigtryg postawił stopę na arenie zdziwił się widząc postać, któówra go wcześniej potrąciła
nieuważnie. Skoro los chciał żeby spotkali się na arenie to nauczy obandażowanego kilku manier.
-Ty obandażowany. Nawet nie raczyłeś przeprosić. Myślisz że zapomniałem może?
Mumia nie odpowiedziała.
-Milczysz? Dobrze więc. Ale wiedz że obrazić krasnoluda to poważny błąd!-ciągnął Sigtryyg.
Mumia po prostu się w niego wpatrywała.
-Ej obandażowany. Język ci odjęło? Masz mnie za idiotę?
Mumia na ostatnie pytanie lekko skinęła głową. W Sigtryga jakby szlag trafił.
-W takim razie już ja ci pokaże kupo bandaży!.

Rozbrzmiał gong wzywający do walki. Ar-Shannar ruszył z bronią gotową do ciosu. Takoż i Sigtryg natarł na księcia by zmazać obrazę tego obandażowanego.
Cios mumii był szybszy, chociaż niegroźnie ześlizgnął się po wspaniałej Gromrilowej zbroi.
Chwilę później młot krasnoluda dosięgł Ar-Shammara. Nastąpił głuchy odgłos uderzenia w ciało. Ar-Shannar zadrżał gdy trochę jego energii życiowej uciekło.
Widząc że ewidentnie trafił Ar-Shannara z początku Sigtryg ucieszył się, lecz brak reakcji zastanowił krasnoluda.
-Co do Grungiego?-pomyśłał sobie uchylając się przed ciosem buławy.
Wygląda na to że to coś nie czuło bólu. Coś jak zombie tylko dużo zręczniejsze. Czyżby to był nieumarły? Postanowił sprawdzić.
Przypuścił nagły atak zasłaniając się przy tym tarczą. Młot krasnoluda raz po raz trafiał Ar-Shannara lecz niczego innego poza zadrżeniem nie wywołał. Żadnego krwawienia, żadnego jęku bólu poza grobowym. „uuuuuuuuuuuuh”. To musiał być nieumarły.
Książe tymczasem począł się lekko rozpadać. Jego magia wewnętrzna poczęła uciekać na skutek ciosów przeciwnika i faktem że sam nie mógł mu oddać co osłabiało koncentrację i doprowadzało do utraty nie życia.
Ar-Shannar biorąc zamach uderzył prosto w tarczę przy jej krawędzi. Siła ciosu ześlizgnęła buławę z niej, uderzając w Sigtryga. Tym razem krasnolud poznał smak bycia trafionym. Po raz pierwszy w tej walce. Splunął krwią i resztką dwóch zębów. Oddając uderzenie sam trafił w obandażowane ramie tym razem z podobnym skutkiem jak ostatnim razem. Sam raz po raz przyjmował wielki młot na tarczę odrzucając go w bok. Solidna musiała być konstrukcja tej tarczy wytrzymująca taką wymianę ciosów. Zdenerwowawszy się na brak reakcji przeciwnika
Na jego zabiegi Sigtryg pchnął mieczem niejako wbijając „młot” w ciało mumii. Coś chrupnęło i po raz pierwszy Ar-Shannar musiał się cofnąć.
Obandażowane palce zacisnęły się na buteleczce w którą wyposażył go jeszcze kapłan piramidy i rozbił ją. W Ar-Shannara jakby wstąpił nowy duch zasklepiając jego uszkodzenia.
Stając przed Sigtrygiem z nową siłą przestał się cofać przed napierającym krasnoludem. Cios mknący prosto w brodacza po raz kolejny ześlizgnął się po wspaniałym gromrilowym pancerzu. W odwecie krasnolud uderzył zwodniczo z prawo w rzeczywistości zadając cios z lewej strony. Młot nie napotkał oporu gruchocząc jakieś wewnętrzne zmumifikowane kosci wewnątrz bandaży. Książe Ar-Shannar zatrzymał się gdyż ogarnęła go dziwna niemoc. Jego siły życiowe zawirowały w nim gdy młot zadał mu kolejny cios uciekając w niebyt. Sigtryg wykorzystał lukę w obronie Ar-Shannara i powalił kolejnym ciosem mumię na ziemię. Mając bezbronnego przeciwnika teraz na jak na widelcu ostatecznym ciosem rozbił mu glowę a raczej czaszkę. Z „ciałą” począł unosić się dym i w mgnieniu oka „ciało” zapadło się w sobie pozostawiając tylko popiół i bandaże.
Nieumarłe świństwo-pomyślał Sigtryg. Spluwając. Obraza została zmazana i poczynił pierwszy krok właśnie ku sławie. Aplauz tłumu był tego dowodem.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

to była walka nr6 , teraz będzie walka nr 5.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

MistrzMiecza
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 100

Post autor: MistrzMiecza »

O, właśnie chciałem zapytac :D !

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Morrok. Miksture masz jak miałeś. Podczas twojej walki zapomniałem po prostu opisać jej działanie. Lecz została użyta. Niestety większego impaktu nie miała już na walkę przeciw temu goblinowi. Tylu jedynek w walce dawno nie widziałem O:
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Lunn
Masakrator
Posty: 2066
Lokalizacja: W-w

Post autor: Lunn »

haha! :)

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Szlachetny elf Altharion wyszedł na piaski bezpośrednio po sygnale gongu. Wędrówki w poszukiwaniu spokoju ducha przywiodły go aż tutaj. Do kolejnej walki. Minęło już tyle czasu odkąd utracił brata a wciąż zadra była bolesna jak zawsze. Teraz jednak wiedział że nie będzie miał wyboru. Musiał wystąpić i zabić mrocznego elfa. Po to przecież wstąpił tutaj. I Ausyrian wysłuchał jego próśb gdyż z mrocznym elfem miał walczyć pierwszą walkę.

Niedługo po nim weszła ona. Poruszając się z gracją, dostojeństwem i olśniewając wszystkich zebranych swą urodą. Shantis Bloodraven – kapłanka krwaworękiego boga. Nawet Książe Mordragon westchnął z zachwytu i żalu że taka cudowna istota może zginąć. Jeśli wygra tę walkę z pewnością zainteresuje się jej osobą bliżej.

Altharion i Shantis spojrzeli na siebie. We wzroku Shantis odbijała się ponura nienawiść. We wzroku Althariona kłębił się żal. Żal po stracie brata i świadomości upadku przedstawicieli własnej rasy. On Altharion zetrze się z popleczniczką upadłego księcia.

Rozbrzmiał trzeci gong. Shantis ruszyła biegiem z bojowym okrzykiem boga mordu. Grad ciosów mimo obrony Ulthuańczyka, dosięgał go raz po raz plamiąc jego białą tunikę krwią.
Altharion zakręcił włócznią uderzając celnie drugim końcem drzewca włóczni w podbródek elfki wytrącając ją z ataku a następnie pchnął normalnym grotem przebijając jej udo. Shantris niepomna na ból i ranę zaatakowała ponownie ze złością. W tym samym czasie Altharion nadstawił włócznię wbijając ją w bok Shantris. Ona sama zanim otrzymała cios zdołała naznaczyć głębokimi bruzdami ciało Althariona. Shantris wyrwała się z objęć włóczni solidnie krwawiąc z dziury w boku. Dysząc z nienawiści nieznanej zwykłym ludziom rzuciła się na Althariona niepomna na własne bezpieczeństwo. Ten przewidując jej atak, zszedł jej z drogi i gdy minęła go pchnął z całej siły w plecy elfki druchii. Grot przebił wbił się jej w plecy, a włócznia pchana siłą mięśni Althariona sprawiła że ostrze jego broni wyszło przez klatkę piersiową w fontannie krwi. Shantis zdołała wydać z siebie rozdzierający wrzask zanim umilkła.

Altharion wyrwał broń z ciała wroga swego ludu i z ulgą popatrzył na szczątki swego przeciwnika. Zdołał ją pokonać lecz ten czyn nie przyniósł mu ulgi. Nie zwracając uwagi na aplauz publiczności zszedł z piasku areny.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Morrok
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3847
Lokalizacja: Wro

Post autor: Morrok »

kurde, cos w tym jest. Jak gram skavenami to tez mam DUZO jedynek :D

Awatar użytkownika
Niepek
Pseudoklimaciarz
Posty: 32
Lokalizacja: Crasny York

Post autor: Niepek »

Haha! Kolejny raz Wysoki Elf pokonał mendowskiego mrocznego elfa :D :D :D Rutyna.... :lol2:

Awatar użytkownika
OstryTM
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 111

Post autor: OstryTM »

Niepek pisze:Haha! Kolejny raz Wysoki Elf pokonał mendowskiego mrocznego elfa :D :D :D Rutyna.... :lol2:
Zawsze ginie elf...rutyna :P :D :D :D

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Klatka w której nieśli Lokkiego była ciasna. Norsmeński barbarzyńca nie zaznał wygód w czasie podróży do księstwa Mondragon lecz to tylko wzmogło frustrację pojmanego.
Gdyby tylko udało mu się dostać w swoje ręce szyje tego wypierdka z południa.
Dobrze odziany smukły kupiec o śniadej twarzy zbliżył się do klatki.
-Cóż mój śliczny Lokkisiu! Czas byś okazał swą przydatność i zaczął przynosić mi korzyści a nie tylko żarł żywność, którą na ciebie wydaje.
Młody barbarzyńca ponuro skinął głową bacznie obserwując kupca.
-Widzisz mają tu taką śliczną arenę więc pomyślałem że porobisz coś co robisz najlepiej czyli
walczyć.
Barbarzyńca kiwnął głową tylko czekając aż się zbliży. Jeszcze trochę. Jeszcze kawałek.
-Przyniesiesz mi złoto, a sobie jeśli sprawisz się dobrze poprawę swoich warunków bytowania. Myślę że to dobry układ czyż nie mój Lokkisiu?
Ręce barbarzyńcy wystrzeliły naprzód poprzez kraty pomykając wprost do szyi kupca.
Ten przewidując że coś takiego się może wydarzyć usunął się szybko z zasięgu rąk.
-O niegrzeczny Lokkisiu. Zapomniałeś już kto cię pojmał.-kupiec uśmiechnął się.-Cóż myślę że trzeba ci delikatnej nauczki zanim nabierzesz rozumu.
Panowie-rzekł do swojej straży przybocznej-dajcie mu parę razy w mordę a potem przygotujcie do pierwszej walki. Zobaczymy na co stać tych Norsmenów o których tyle mówią na północy.

Przed biurem zgłoszeń do areny przystanął krasnolud z pomarańczowym czubem na głowie.
Po rozrubie w karczmie poczuł że jeśli nie znajdzie szybkiej śmierci wkrótce to oszaleje.
Żal po jego czynie dawno temu powracał i tylko ogień walki z godnym przeciwnikiem potrafił go zdusić. Westchnął i wszedł do środka.
Chudy kościsty urzędnik podniósł głowę na wejście przybyłego.
-Tak? W czym mogę pomóc? -spytał krasnoluda.
-Ty. Zanotuj sobie w swoim notesiku czy cuś tam że Yarpen będzie walczyć na waszej arenie.
Brwi urzędnika powędrowały w górę. Podejście tego krasnoluda zupełnie mu się nie podobało. Ale był już na tyle doświadczony by nie irytować jego typu osób.
-Uważam że…-zaczął urzędnik
-Nie gadaj ludku tylko wpisuj lub cię popieszczę moim toporem.
Rzeczywiście topór był duży i pieszczoty krasnoluda mogły być bardzo bolesne. Bah. Ale cóż to. Może jest dobry i zrobi publiczności porządne widowisko i tak nie miał nic do stracenia.
Wzdychając urzędnik wypisał papiery.

Gdy rozbrzmiał gong obaj wojownicy stanęli na piasku naprzeciw siebie. Dzień był słoneczny o dobry na śmierć jak powiedziałby Garagrim. Barbarzyńca oceniał wytatuowanego krasnoluda. Nie lubił tych karłów ale byli dobrymi wojownikami, musiał przyznać. Teraz miał się z jednym zmierzyć. W imię bogów północy.

Rozbrzmiał trzeci gong. Najszybciej zareagował Lokki szarżując bezpośrednio na krasnoluda wg starej Norsmeńskiej taktyki zwanej czasem „Hajże na Sopelice!” nazwaną tak od zmasowanego ataku wszystkich wojowników Jarla Ugmonra na swego sąsiada Spelice i jego wieś. Topór barbarzyńcy głęboko wdarł się w ciało krasnoluda brocząc je krwią. Lecz ból idący razem z raną dzięki treningowi zabójcy był przyjmowany z godnością a nawet chęcią jako przedsmak oczekiwanej śmierci. Jednak nim zginie Yarpen musiał dać przeciwnikowi honor porządnej walki.. Będąc tak blisko nie mógł użyć całego potencjału swojej broni.
Zrobił przewrót w bok nabierając nieco dystansu i dopiero zrobił zamach.
Ostrze nie znalazłszy oporu w zbroi noszonej przez Lekkiego przejechało mu przez biodro znacząc czerwoną bruzdą ciało barbarzyńcy. Chcąc oddać krasnoludowi pięknym zanadobne Lokki zbliżył się uderzając z góry. Yarpen z łatwością uniknął ciosu. Jego obecna pozycja nie pozwalała na idealne wyprowadzenie następnego ataku lecz mimo to spróbował. Lokki przechwycił tarczą drzewce broni krasnoluda, odrzucając je na bok. Krasnolud wiedział że teraz sam może spodziewać się ciosu, zanim jednak Lokki go zadał, brodaty zabójca podłożył nogę barbarzyńcy. Norsmen wylądował na ziemii i dosłownie w ostatniej chwili zdołał odtoczyć się z miejsca gdzie uderzył dwuręczny topór krasnoluda. Szybkim kopnięciem w krocze zneutralizował krasnoluda na chwilę a gdy ten zgiął się poszarzały na twarzy z bólu i zaskoczenia, topór Lekkiego zagłębił się głęboko w plecy zabójcy smoków zabijając go na miejscu. Lokki wyrwał swą broń unosząc ją triumfalnie. Oklaskiwany przez publikę przeżywał swą pierwszą chwilę triumfu od chwili pojmania.

Gdzieś tam na trybunach śniady kupiec podliczał zarobione monety. Nie zawiódł się. Po raz kolejny jego wybór okazał się trafny.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Niepek
Pseudoklimaciarz
Posty: 32
Lokalizacja: Crasny York

Post autor: Niepek »

No następna walka Gregoriusa. Niech Asurian ma go w opiece i Khaine prowadzi jego ostrza 8) :)

Awatar użytkownika
Niepek
Pseudoklimaciarz
Posty: 32
Lokalizacja: Crasny York

Post autor: Niepek »

Thorm pisze: Zawsze ginie elf...rutyna :P :D :D :D
Ale najpierw załatwi stu krasnoludów :P :P :P

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Wieczny wojownik jawił się wszystkim jako ożywiony szkielet. Nie był nim i był jednocześnie. Ukryta w nim dusza była niedostrzegalna dla widzów areny. A jednak,
nie musiał się przejmować że ktoś będzie go ścigać. Dzięki układowi miał ochronę, a jedyne
co musiał robić to walczyć od czasu do czasu.
Ezekiel drugi na odgłos gongu wzywającego ruszył w kierunku wyjścia.

Gregorius z Ulhuanu starał się być spokojny gdy ujrzał idącego przed siebie nieumarłego.
Stwierdził że tutejsi mieszkańcy należące do pomniejszych ras były bardziej głupie niż myślał jeśli pozwalały nieumarłym walczyć na arenie i w ogóle funkcjonować zamiast takiego zabić.
No ale czego miał się spodziewać po niższych rasach. Może powinien pozwolić by ta ich arena przestała cieszyć się splendorem z powodu jego obecności. Ale nie lepiej pokaże im co potrafi a gdy odejdzie oni poczują całą stratę z jego odejścia. Z tym postanowieniem Gregorius przyjął postawę bojową.

Trzeci gong dał sygnał do walki. Zwinny elf natarł na nieumarłego. Miecz i sztylet przebiły zbroję naruszając ciało głównie z kości sprawiając ubytek magii podtrzymującej życię. W tym samym czasie miecz Ezekiela został od razu odbity przez czujnego elfa. Dysproporcja w sztuce szermierczej stała się aż nazbyt widoczna. Nieumarły wojownik będący kiedyś wprawnym szermierzem stracił wiele ze swej zwinności i umiejętności. To powodowało że znów został trafiony. Sam nie mógł ni w ząb dosięgnąć elfa swym ostrzem. Ten fakt i to że został zmuszony do defensywy sprawił że coraz więcej z jego sił życiowych zaczęło uciekać.
Zdołał jednak przyjąć pozycję muru nadstawiając tarczę i następny grad ciosów przyjął na swe opancerzenie bez żadnych szkód na jego nieumarłej strukturze. Nadal jednak nie mógł oddać celnego ciosu jako że elf parował wszelkie jego próby. Elf wykonując szybki podwójny atak mieczem ponownie przedarł się przez obronę Ezekiela naruszając jego coraz słabszą strukturę i jestestwo. Nieumarły wojownik jednak wiedział swoje. Mimo że nie był taki sprawny jak przeciwnik to górował doświadczeniem. Czekał na specjalną okazję do ciosu i właśnie ją odnalazł. Pchnąwszy swoim mieczem prosto w korpus elfa przebił go ciężko go raniąc. Krzycząc z bólu Gregorius odskoczył brocząc krwią. Jego zaskoczenie było totalne.
Nogi Ulthuańczyka ugięły się lekko tak że musiał uklęknąć. Tymczasem Ezekiel zbliżał się.
Wiedząc że nie przeżyje dalszej wymiany ciosów po tej ranie, Ezekiel zdecydował się na ryzykowny gambit. Zaszarżował wpadając na tarczę nieumarłego i wykorzystując bliskość przeciwnika wbił miecz w czaszkę upiora. Tego było już za wiele dla animowanego mroczną magią przeciwnika. Z chrzęstem Ezekiel II zapadł się w sobie uwalniając duszę nieumarłego.
Gregorius stracił równowagę i wylądował na kupie kości w którą zamienił się jego przeciwnik. Był ranny, ciężko ranny. Lecz zwyciężył. Z stęknięciem bólu elf podniósł głowę w stronę wiwatującego tłumu na jego cześć.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Nawet tu w księstwach granicznych bykocentaur był uważany za dziwadło. Wiadomo jednak że najlepsze miejsce dla dziwadeł to Arena lub Cyrk. A jeśli to byłą arena to to dziwadło musiało się jeszcze dobrze bić. Publiczność z entuzjazmem przyjęła wejście na arenę tą hybrydę. Takiego dziwu jeszcze nie widzieli a podobno to był jeden z dwóch osobników mających wziąć udział w walkach.

Thormazah z toporem na ramieniu orał niecierpliwie kopytami w piachu. Tak dalęką drogę przebył by pokazać się jako najlepszy wojownik że nie miał ochotę już rozpocząć walkę z kimkolwiek.

Edric wyszedł gotowy do walki zakuty w swoją najlepszą zbroję. Serce przepełniała mu nadzieja na wykonanie woli swej Pani. A wolą jej było zdobycie amuletu będącego nagrodą
w tym turnieju. Z jej pomocą zrobi to i przyniesie sobie chwałę. Uklęknął więc by zmówić krótką modlitwę jako że jeszcze miał nieco czasu przed gongiem sygnalizującym rozpoczęcie starcia.

Thormazah przyglądał się klęczącemu rycerzowi z niesmakiem. Ten nawet nie poświęcił mu uwagi by go ocenić, a to stanowiło dla bykocentaura kamień obrazy. Tutejsi naprawdę byli nieokrzesani i głupsi od hobgoblinów skoro tak postępowali.

Rozbrzmiał gong. Ederic powstał z klęczek gdy Thormazah ruszył na niego galopem.
Rycerz bretonii wiedział że musi dokładnie wyczuć czas w którym pokraka z którą walczył znajdzie się koło niego. Gdy Thormazah był już tuż tuż, Ederic przeskoczył dwa metry w bok
Zaskakując bykocentaura nie dając mu okazji do ciosu natomiast samemu mając wolną przestrzeń do uderzenia. Szybkość Thirmazaha w galopie była jednak porównywalna z tą jaką wyciągały bretońskie konie bojowe toteż miecz trafił w próżnię. Thormazah był jednak bardziej manewrowy niż jeździec zatrzymując się niemal w biegu wyprowadzając cios swoim dwuręcznym.

Ostrze topora przebiło się przez zbroję i choć świętą aura jaką odczuwał Ederic zapewne spowolniła cios to i tak i tak bykocentaur zdołał go zranić. Ederic przestapił w bok stając za kłębem Thormzaha. Bykocentaur poczuł bół na swoim zadzie gdy miecz rycerza przeciął jego ciało. By oszczędzić na czasie, kopnął obiema tylnymi nogami jak koń. Kopyta pomknęły prosto w napierśnik Ederica, i każdy normalny rycerzy poleciałby do tyły po tym ciosie lecz
święta aura rycerza Gralla znów spowolniła cios na tyle by zwyczajna zbroja zamortyzowała cios. Kontratak przejechał po skórze dziwadła tylko. Ederic widocznie nie zdołał włożyć w cios wystarczającej siły. Bykocentaur zdołał odwrócić się wreszcie zadając taki cios że gdyby trafił mógłby zdjąć głowę z ramion Ederica. Ten jednak widząc zamiar Thormazaha kucnął w wyniku czego broń bykocentaura przeszłą bezpiecznie nad głową Bretończyka. Mając teraz przed sobą przód przeciwnika, Ederic pchnął mieczem zagłębiając go głęboko w ciało hybrydy. Thormazah nie odniósł śmiertelnej rany co nie oznacza że nie była ona poważna.
Rycząc boleśnie stanął dęba zamierzając skońzyć z irytującym przeciwnikiem raz na zawsze atakował go to raz to drugi lecz bez skutku nie mogąc ominąć tarczy, lub nie zdołają przebić zbroi. Niepotrzebnie się odsłaniając zarobił jedynie kolejne cięcie od przeklętego rycerza. Gdy on obficie broczył, bretończyk choć też ranny miał się o wiele lepiej. Straszny cios z za glowy znów został odchylony przez aurę Ederica a Thoramazah doprawił się jedynie paskudnej szramy na twarzy. Nie zdołał zadać kolejnego ciosu. Ederic wypatrzywszy niepowtarzalną okazję wbił tym razem miecz tam gdzie było serce przeciwnika. Thormazah zachwiał się i runął na bok z głośnym tąpnięciem. Krzyk triumfu rozległ się ze zwycięskich ust Ederica, któremu zadrutowała publiczność. Ederic opadł na kolana by zmówić modlitwę dziękczynną do Pani Jeziora.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Błażej
Kretozord
Posty: 1507
Lokalizacja: Gdynia, BWT

Post autor: Błażej »

mam wrażenie, że pojedynek bullcentaur vs paladyn rozstrzygnęły jakieś kosmicznie dobre rzuty paladyna 8)

Awatar użytkownika
OstryTM
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 111

Post autor: OstryTM »

Lama z bretoni... no normalnie porażka... zamknę się w sobie i już nigdy nie wyjdę :P (a ta ich pani to niezła ....kobieta lekkich obyczajów musi być skoro każdemu daje...ochronę)

ps. nie mógł się nabawić szramy na twarzy skoro miał maskę na całą twarz :? (napisane nawet w historii miałem) :?

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

pojedynek bullcentaur vs paladyn rozstrzygnął blessing tego drugiego.

O masce zapomniałem- uznaj więc że szrama była na szyi więc.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Ziemko
Lex Luthor
Posty: 16595
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Ziemko »

Zaraz skink z vampirem walczy :) , a potem moj Worxil :wink:

ODPOWIEDZ