Arena Of Death edycja III
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Prosto z wieży Hoetha na arenę śmierci księcia Mondragona przybył Cossalion. Jeden z adeptów sztuk walki. Naprzeciw niego stanął ksiąze piasku Tomash the Spamminstrator nieumarły z upadłego narodu Khemri. Obojgu przyszło walczyć pośród burzy w strugach deszczu.
Cossalionowi to nie przeszkadzało. Swój trening nauczył go walczyć z przeciwnikiem
w każdych warunkach atmosferycznych. Przyjął pozycję wyczekującą. Jego przeciwnik
z pewnością też nie przejmował się deszczem. W ogóle pewnie się niczym nie przejmował jako nieumarły. Nie wolno było go lekceważyć. W żadnym razie.
Tomash the Spamminstrator wyczekiwał gongu. Myśl by zabić przeciwnika kłębiła się w jego myślach. Tylko to i tylko to. Koncentracja absolutna na walce i niczym więcej. Żył lecz nie żył. Ta myśl była taka bolesna ,ale wola życia naturalna dla każdego śmiertelnika nadal w nim płonęła mimo że dawno jego ciało zostało zabalsamowane i ożywione mocą Nagasha. Teraz Spamminstrator . Żył. Nie, „istniał” by zabijać. A przed sobą miał śmiertelną istotę.
Rozbrzmiał gong. Elf lekko i zwinnie ruszył zupełnie za nic mając ciężar miecza wywijając nim jakby to była zwykła broń jednoręczna. Zgrzytnęły ostrza uderzając o siebie w pojedynku. Początkowo elf zdobył sobie niewielką przewagę lecz jego jedyny cios zgrzytnął o zbroję mumii. Następnie olbrzymie miecze znów się skrzyżowały. Książe piasku Spamminstrator odnalazł lukę w obronie elfa i ją wykorzystał raniąc Cossaliona przy piersi mimo jego zbroi. Elf z wieży Hoetha zastosował wtedy cios wierzby płaczącej łapiąc na to nieprzygotowaną mumię. Kawałki zabalsamowanego ciała i bandaże poleciały ze Spammistratora. Na zewnątrz nie było widać po nim większego efektu, we wnętrz jednak spora część jego magii podtrzymującej życie uleciało i następne ciosy nieumarłego były łatwo odbijane przez mistrza miecza. Elf przeszedł do ataku lwa, ciosu bardziej odpowiedniego dla żołnierzy białych lwów niemniej jednak równie skutecznego w przypadku jego broni.
Skok z szybkim pchnięciem przebił mumię na środku mostka. Spamminstrator zdołał tylko wydać z siebie piskliwy wrzask śmierci zanim obrócił się w proch. Cossalion oczyścił z namaszczeniem swój miecz nim oddał honory swemu przeciwnikowi. Nieumarły czy nie zasługiwał na szacunek.
Cossalionowi to nie przeszkadzało. Swój trening nauczył go walczyć z przeciwnikiem
w każdych warunkach atmosferycznych. Przyjął pozycję wyczekującą. Jego przeciwnik
z pewnością też nie przejmował się deszczem. W ogóle pewnie się niczym nie przejmował jako nieumarły. Nie wolno było go lekceważyć. W żadnym razie.
Tomash the Spamminstrator wyczekiwał gongu. Myśl by zabić przeciwnika kłębiła się w jego myślach. Tylko to i tylko to. Koncentracja absolutna na walce i niczym więcej. Żył lecz nie żył. Ta myśl była taka bolesna ,ale wola życia naturalna dla każdego śmiertelnika nadal w nim płonęła mimo że dawno jego ciało zostało zabalsamowane i ożywione mocą Nagasha. Teraz Spamminstrator . Żył. Nie, „istniał” by zabijać. A przed sobą miał śmiertelną istotę.
Rozbrzmiał gong. Elf lekko i zwinnie ruszył zupełnie za nic mając ciężar miecza wywijając nim jakby to była zwykła broń jednoręczna. Zgrzytnęły ostrza uderzając o siebie w pojedynku. Początkowo elf zdobył sobie niewielką przewagę lecz jego jedyny cios zgrzytnął o zbroję mumii. Następnie olbrzymie miecze znów się skrzyżowały. Książe piasku Spamminstrator odnalazł lukę w obronie elfa i ją wykorzystał raniąc Cossaliona przy piersi mimo jego zbroi. Elf z wieży Hoetha zastosował wtedy cios wierzby płaczącej łapiąc na to nieprzygotowaną mumię. Kawałki zabalsamowanego ciała i bandaże poleciały ze Spammistratora. Na zewnątrz nie było widać po nim większego efektu, we wnętrz jednak spora część jego magii podtrzymującej życie uleciało i następne ciosy nieumarłego były łatwo odbijane przez mistrza miecza. Elf przeszedł do ataku lwa, ciosu bardziej odpowiedniego dla żołnierzy białych lwów niemniej jednak równie skutecznego w przypadku jego broni.
Skok z szybkim pchnięciem przebił mumię na środku mostka. Spamminstrator zdołał tylko wydać z siebie piskliwy wrzask śmierci zanim obrócił się w proch. Cossalion oczyścił z namaszczeniem swój miecz nim oddał honory swemu przeciwnikowi. Nieumarły czy nie zasługiwał na szacunek.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Pod koniec I rundy walki przeżyli:
Hazh da Asskicker (Savage Orc Big Boss )
Thargrim the Drunk (Dragon Slayer)
Empire Warrior Priest Otto Edelstein
Gorrbit da Azzaazyn (Goblin Big Boss)
Sigtrygg (Dwarf Thane)
Altharion Poszukiwacz (he commander)
Lokki Mjotlonen (Aspiring Champion)
Gregorius (HE commander)
Paladyn, Rycerz Gralla Edric
Tzun'kal (Red Crested Skink Chief )
Worxil (Scar Veteran)
Washan - wampir Strigoi
Kislevita Shakinos Dudkos
Krijak Przyszczopulchny Exalted champion of Nurgle
Gorunt (Dwarf Thane)
Cossalion Mistrz Miecza Hoetha (commander HE)
zatem pary na II rundę walk areny są następujące.
walka nr 1
Hazh da Asskicker (Savage Orc Big Boss )
Thargrim the Drunk (Dragon Slayer)
walka nr 2
Empire Warrior Priest Otto Edelstein
Gorrbit da Azzaazyn (Goblin Big Boss)
walka nr 3
Sigtrygg (Dwarf Thane)
Altharion Poszukiwacz (he commander)
walka nr 4
Lokki Mjotlonen (Aspiring Champion)
Gregorius (HE commander)
walka nr5
Paladyn, Rycerz Gralla Edric
Tzun'kal (Red Crested Skink Chief )
walka nr 6
Worxil (Scar Veteran)
Washan - wampir Strigoi
walka nr7
Kislevita Shakinos Dudkos
Krijak Przyszczopulchny Exalted champion of Nurgle
walka nr8
Gorunt (Dwarf Thane)
Cossalion Mistrz Miecza Hoetha (commander HE)
*zwłaszcza ciekawi mnie Worxil na Washan
Hazh da Asskicker (Savage Orc Big Boss )
Thargrim the Drunk (Dragon Slayer)
Empire Warrior Priest Otto Edelstein
Gorrbit da Azzaazyn (Goblin Big Boss)
Sigtrygg (Dwarf Thane)
Altharion Poszukiwacz (he commander)
Lokki Mjotlonen (Aspiring Champion)
Gregorius (HE commander)
Paladyn, Rycerz Gralla Edric
Tzun'kal (Red Crested Skink Chief )
Worxil (Scar Veteran)
Washan - wampir Strigoi
Kislevita Shakinos Dudkos
Krijak Przyszczopulchny Exalted champion of Nurgle
Gorunt (Dwarf Thane)
Cossalion Mistrz Miecza Hoetha (commander HE)
zatem pary na II rundę walk areny są następujące.
walka nr 1
Hazh da Asskicker (Savage Orc Big Boss )
Thargrim the Drunk (Dragon Slayer)
walka nr 2
Empire Warrior Priest Otto Edelstein
Gorrbit da Azzaazyn (Goblin Big Boss)
walka nr 3
Sigtrygg (Dwarf Thane)
Altharion Poszukiwacz (he commander)
walka nr 4
Lokki Mjotlonen (Aspiring Champion)
Gregorius (HE commander)
walka nr5
Paladyn, Rycerz Gralla Edric
Tzun'kal (Red Crested Skink Chief )
walka nr 6
Worxil (Scar Veteran)
Washan - wampir Strigoi
walka nr7
Kislevita Shakinos Dudkos
Krijak Przyszczopulchny Exalted champion of Nurgle
walka nr8
Gorunt (Dwarf Thane)
Cossalion Mistrz Miecza Hoetha (commander HE)
*zwłaszcza ciekawi mnie Worxil na Washan
wielki szacun ze chce Ci się to pisać, czytam wszytko z przyjemnością 

Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!

- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Dzięki za uznanie:) cała przyjemność po mojej stronie.
Niepek: te krótsze opisy wynikiem są tego że walki są krótsze kiedy to przeciwnicy załatwiają się ze sobą w trzy tury lub nawet dwie.
Niepek: te krótsze opisy wynikiem są tego że walki są krótsze kiedy to przeciwnicy załatwiają się ze sobą w trzy tury lub nawet dwie.
Krijak po walce zszedł do kanałów pod areną, tak naprawdę dopiero tam czuł się swojsko. Przygotowując się do kolejnej walki natarł się nieczystościami które płyneły z areny powyżej.
-pipipi - zapiszczały szczury które przydreptały do Krijaka
-Ah moje maleństwa - Pryszczopulchny zaczął głaskać 2 rosłe szczury - macie tu błogosławieństwa Ojczulka Nurgla, podzielcie się nim z ludzmi w mieście, nie możecie pozwolić przecież żeby ludzie nie poznali dobra jego zarazowatości? - podczas gdy szczury odbiegły Krijak zaczął się zanosić śmiechem który niósł się po kanałach.
Po kolejnych kilkunastu minutach zaczął powoli człapać na góre, w kierunku areny gdzie będzie mógł znowu wepchnąć jakiegoś szczęściarza w kochające objęcia dziadka zarazy.
-pipipi - zapiszczały szczury które przydreptały do Krijaka
-Ah moje maleństwa - Pryszczopulchny zaczął głaskać 2 rosłe szczury - macie tu błogosławieństwa Ojczulka Nurgla, podzielcie się nim z ludzmi w mieście, nie możecie pozwolić przecież żeby ludzie nie poznali dobra jego zarazowatości? - podczas gdy szczury odbiegły Krijak zaczął się zanosić śmiechem który niósł się po kanałach.
Po kolejnych kilkunastu minutach zaczął powoli człapać na góre, w kierunku areny gdzie będzie mógł znowu wepchnąć jakiegoś szczęściarza w kochające objęcia dziadka zarazy.
Jeszcze tylko jedna walka 1wszej kolejki...
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
huh? pierwsza kolejka jest już zakończona.
Dobra pomerdalo mi sie... Nastepna walka ze stigoiem ? Moze byc 

poddaje się...
na poprzedniej arene mój paladyn ginie prawie natychmiast mimo, że był zakuty w zbroje, miał blessing itp... a teraz ofensywę mojego bullcentaura powstrzymuje jakaś plewna zbrojka na kurduplu...
ciekawi mnie czy to chodzi o rzuty czy też badziewny dobór przedmiotów z mojej strony...
na poprzedniej arene mój paladyn ginie prawie natychmiast mimo, że był zakuty w zbroje, miał blessing itp... a teraz ofensywę mojego bullcentaura powstrzymuje jakaś plewna zbrojka na kurduplu...
ciekawi mnie czy to chodzi o rzuty czy też badziewny dobór przedmiotów z mojej strony...

- marcus_cheater
- Oszukista
- Posty: 838
- Lokalizacja: Karak Drazh
Czy mi sie zdaje, czy tylko ja mam takiego pecha, ze moj krasnolud nie przeszedl dalej?? Jakos kazdy inny uporal sie bez prolbemu ze swoim przeciwnikiem, a mojego zatlukl zas%&/y barbarzynca... 

- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Nadszedł czas drugiej rundy pojedynków na arenie. Hazh da Asskicker przestał rozwalać wyposażenie swojej komnaty w której miał mieszkać na czas turnieju. Nie to by się nudził ale Hazh bardzo lubił rozwalać różne rzeczy, a przedmioty wykonane przez ludków bardzo się nadawały do tego zajęcia. Już miał roztrzaskać ostatnie krzesło z wyposażenia swego pokoju gdy zabrzmiał gong.
Thargrim jak zwykle pił. Pił na ile starczało mu sił. Mimo starań nigdy nie potrafił się upić dostatecznie. Był z tego powodu nieszczęśliwy nieco mniej niż z tego że nie potrafił znaleźć chwalebnej śmierci w walce. Przeżył pierwszą rundę turnieju, więc może teraz spotka osobnika godnego jego umiejętności.
Gdy oboje wyszli na arenę Thargrim zdziwił się widząć przed sobą dzikiego orka. Natychmiast jego oczy zapaliły się zawziętością tak charakterystyczną dla jego rasy podczas
Przestawania z orkami. Lata nienawiści i charakter ogólny krasnoludów sprawiały że ta zawziętość tylko narastała. Thargrim nawet nie zadawał sobie trudu na obelgi wypowiadane przez orka. Splunął jedynie mocniej łapiąc za topór. Gdy rozbrzmiał trzeci gong, jego dzwięk zmieszał się z okrzykiem bojowym Hatha. WAAAAAAGH!
Dziki ork z uniesionymi toporoami zaatakował Thargrima z furią. Thargrim zszedł mu po prostu z drogi. Gdy ork odwracał się by ponowić natarcie, krasnolud z rykiem ‘KHAZAD-AI MENU” wykonał zamszysty ruch ramionami wbijając topór z wielką siłą i nienawiścią w Hatha. Ostrze topora wniknęło głęboko naruszając ważne organy zielonoskórego powodując natychmiastową śmierć. Thargrim zdziwiony że tak szybko zdołał wykończyć zieloną pokrakę wyrwał broń z ciała przeciwnika nie bacząc na triumfalne krzyki publiczności na jego cześć.
-Już?- splunął na truchło.-Żaden z ciebie pożytek.
(Bah to było wyjątkowo krótkie starcie.)
Thargrim jak zwykle pił. Pił na ile starczało mu sił. Mimo starań nigdy nie potrafił się upić dostatecznie. Był z tego powodu nieszczęśliwy nieco mniej niż z tego że nie potrafił znaleźć chwalebnej śmierci w walce. Przeżył pierwszą rundę turnieju, więc może teraz spotka osobnika godnego jego umiejętności.
Gdy oboje wyszli na arenę Thargrim zdziwił się widząć przed sobą dzikiego orka. Natychmiast jego oczy zapaliły się zawziętością tak charakterystyczną dla jego rasy podczas
Przestawania z orkami. Lata nienawiści i charakter ogólny krasnoludów sprawiały że ta zawziętość tylko narastała. Thargrim nawet nie zadawał sobie trudu na obelgi wypowiadane przez orka. Splunął jedynie mocniej łapiąc za topór. Gdy rozbrzmiał trzeci gong, jego dzwięk zmieszał się z okrzykiem bojowym Hatha. WAAAAAAGH!
Dziki ork z uniesionymi toporoami zaatakował Thargrima z furią. Thargrim zszedł mu po prostu z drogi. Gdy ork odwracał się by ponowić natarcie, krasnolud z rykiem ‘KHAZAD-AI MENU” wykonał zamszysty ruch ramionami wbijając topór z wielką siłą i nienawiścią w Hatha. Ostrze topora wniknęło głęboko naruszając ważne organy zielonoskórego powodując natychmiastową śmierć. Thargrim zdziwiony że tak szybko zdołał wykończyć zieloną pokrakę wyrwał broń z ciała przeciwnika nie bacząc na triumfalne krzyki publiczności na jego cześć.
-Już?- splunął na truchło.-Żaden z ciebie pożytek.
(Bah to było wyjątkowo krótkie starcie.)
Czyzby hate polaczony z dobrymi rzutami tak zadzialal ?
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
dokładnie.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Pogrążony w modlitwie do Sigmara, kapłan Otto nie zwrócił uwagi na gong. Obudził go z religijnego uniesienia dopiero strażnik więzienny.
-Ty kapłan, druga walka twoja teraz.-poinformował Otta.
-Kto tym razem? Może znów jakiś heretyk?- spytał z nadzieją
-Nie. Jakiś zielony goblin. Radziłbym uważać oni potrafią być podstępni.-odpowiedział strażnik.
Oczy Otta rozbłysły. Zielony czyli wróg Imperium. Wróg imperium czyli jego wróg. Jego wróg czyli żałosna istota zasługująca na skruszenie pod jego młotem.
-Prowadź.
Na arenie czekał już Gorrbit. Czknął klnąc na swoją zgagę. Było mu niedobrze jak zwykle a na dodatek niedawno skońzył posiłek. Jedzenie łagodziło skutki trollowego mięsa w jego trzewiach lecz nie na długo i niestrawność którą się z jego powodu nabawił znów zaczynała się odzywać. Akurat miał stoczyć walkę. Dobrze wyładuje się na tym łysym z wielkim młotem co miał się zmierzyć z chlubą goblinów.
Gdy trzeci gong został wybity ruszył szybko na kapłana, który dopiero zdejmował młot z ramienia. Natarł w miejsce gdzie płytowa zbroja nie osłaniała ciałą czyli w szyję.
Ikona Sigmara napełniła serce Otta ciepłem gdy cios go trafił w nieosłonięte miesce.
O dziwo ostrze nie zagłębiło się w ciało. Zaskoczony Gorrbit również to zauważył i zaklął.
Otto jednak mógł teraz odpowiednio zareagować. Uderzona centralnie mała zielona paskuda odleciałą kilka metrów do tyłu od ciosu młota. Gorbit kaszlnął wypluwając trochę krwi, jednak powstał czując że jego ciało wewnątrz poczyna się goić. Z szyderczym chichotem znów zaatakował. Otto był przygotowany. Nadstawił młot wyrywając Gorrbita z jego szarży.
Otto postąpił naprzód wznosząc broń do ciosu uderzył. Łamiąc kości i miażdżąc kończyny goblina dosłownie wbił go w ziemię. Myśląc że już zwyciężył triumfalnie odwrócił się do publiczności. Goblin jednak jeszcze nie zginął. Z trudem podniósł się i chwiejnym krokiem zaszedł od tyłu Otta zadając cios. Miecz zazgrzytał tylko na zbroi płytowej Otta. Ten zrozumiał że coś nie tak i z obrotu uderzył młotem. Cios odrzucił zielonego jeszcze dalej niż za pierwszym razem. Gorbitt już nie wstał.
Otto upewniwszy się że tym razem na pewno zabił goblina poddał się entuzjazmowi publiczności.
-To drugi Schocie-szepnął do siebie.
(szybkość starcia i powód podobnie jak poprzednio)
-Ty kapłan, druga walka twoja teraz.-poinformował Otta.
-Kto tym razem? Może znów jakiś heretyk?- spytał z nadzieją
-Nie. Jakiś zielony goblin. Radziłbym uważać oni potrafią być podstępni.-odpowiedział strażnik.
Oczy Otta rozbłysły. Zielony czyli wróg Imperium. Wróg imperium czyli jego wróg. Jego wróg czyli żałosna istota zasługująca na skruszenie pod jego młotem.
-Prowadź.
Na arenie czekał już Gorrbit. Czknął klnąc na swoją zgagę. Było mu niedobrze jak zwykle a na dodatek niedawno skońzył posiłek. Jedzenie łagodziło skutki trollowego mięsa w jego trzewiach lecz nie na długo i niestrawność którą się z jego powodu nabawił znów zaczynała się odzywać. Akurat miał stoczyć walkę. Dobrze wyładuje się na tym łysym z wielkim młotem co miał się zmierzyć z chlubą goblinów.
Gdy trzeci gong został wybity ruszył szybko na kapłana, który dopiero zdejmował młot z ramienia. Natarł w miejsce gdzie płytowa zbroja nie osłaniała ciałą czyli w szyję.
Ikona Sigmara napełniła serce Otta ciepłem gdy cios go trafił w nieosłonięte miesce.
O dziwo ostrze nie zagłębiło się w ciało. Zaskoczony Gorrbit również to zauważył i zaklął.
Otto jednak mógł teraz odpowiednio zareagować. Uderzona centralnie mała zielona paskuda odleciałą kilka metrów do tyłu od ciosu młota. Gorbit kaszlnął wypluwając trochę krwi, jednak powstał czując że jego ciało wewnątrz poczyna się goić. Z szyderczym chichotem znów zaatakował. Otto był przygotowany. Nadstawił młot wyrywając Gorrbita z jego szarży.
Otto postąpił naprzód wznosząc broń do ciosu uderzył. Łamiąc kości i miażdżąc kończyny goblina dosłownie wbił go w ziemię. Myśląc że już zwyciężył triumfalnie odwrócił się do publiczności. Goblin jednak jeszcze nie zginął. Z trudem podniósł się i chwiejnym krokiem zaszedł od tyłu Otta zadając cios. Miecz zazgrzytał tylko na zbroi płytowej Otta. Ten zrozumiał że coś nie tak i z obrotu uderzył młotem. Cios odrzucił zielonego jeszcze dalej niż za pierwszym razem. Gorbitt już nie wstał.
Otto upewniwszy się że tym razem na pewno zabił goblina poddał się entuzjazmowi publiczności.
-To drugi Schocie-szepnął do siebie.
(szybkość starcia i powód podobnie jak poprzednio)
Juz nie moge sie doczekac walki Gregoriusa z tym lokkim. Oby byla jeszcze dzisiaj.
Gregorius z zaciekawieniem przyglądał się walkom, które poprzedzały jego zbliżający się popis. Jego przeciwnikiem miał być jakiś człowiek oddany mrocznym potęgom. Widać ta arena ma być, z woli Asuriana, sprawdzianem jego cierpliwości, a nie umiejętności. Gregorius miał nadzeję, że ta niedorozwinięta pokraka okaże trochę więcej umiejętności szermierczych niż worek kości, z którym miał wątpliwą przyjemność walczyć i który zdołał go jedynie zadrapać. Uderzenie gongu wyrwało go z rozmyślań. Patrząc na arenę ujrzał szlachetnego elfa, który dumnie kroczył na środek, aby stawić czoło niezgrabnie kuśtykającemu krasnoludowi. "Pora złożyć modlitwę do Asuriana i Khaina" pomyślał. Następna walka była jego.
Gregorius z zaciekawieniem przyglądał się walkom, które poprzedzały jego zbliżający się popis. Jego przeciwnikiem miał być jakiś człowiek oddany mrocznym potęgom. Widać ta arena ma być, z woli Asuriana, sprawdzianem jego cierpliwości, a nie umiejętności. Gregorius miał nadzeję, że ta niedorozwinięta pokraka okaże trochę więcej umiejętności szermierczych niż worek kości, z którym miał wątpliwą przyjemność walczyć i który zdołał go jedynie zadrapać. Uderzenie gongu wyrwało go z rozmyślań. Patrząc na arenę ujrzał szlachetnego elfa, który dumnie kroczył na środek, aby stawić czoło niezgrabnie kuśtykającemu krasnoludowi. "Pora złożyć modlitwę do Asuriana i Khaina" pomyślał. Następna walka była jego.