ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Re: ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Post autor: Rogal700 »

Khartox obserwował walkę z okrętu, specjalnym zabiegiem organizatorów było oddzielenie go od orka i saurusa z powodu wszystkim znanych. Minotaur czuł się znudzony obserwowaną walką. Nienawidził magii i jej użytkowników, niestety nie raz musiał ich tolerować. Innym oglądającym zapewnie przeszkadzały wydawane co chwila jęki znudzenia i prychnięcia. Jednak w końcu stało się coś co przyciągnęło uwagę Krwawego roga. Nieumarli po walce nie zniknęli, a złowrogą aurę bijącą od nich był wstanie wyczuć nawet taki prymityw jak Khartox. Sierść na jego plecach lekko się zjeżyła. Krwawy róg rozejrzał się po innych okrętach. Trwały już tam wszelkiego rodzaju przygotowania. Krasnoludzka łajba buchała parą jak smoczy bebech. Co chwila powietrze targały jakieś krzyki. Khartox znalazł w końcu coś co pozwoli mu się rozerwać. Mimo tego że szkielety nie krwawią miał wielką nadzieje że oderwanie kilku czaszek przyniesie mu radość, a kto wie może przy okazji w końcu dorwie saurusa bądź tą wielką zieloną małpę.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Nic tu nie ma
Ostatnio zmieniony 3 sie 2013, o 21:35 przez Mistrz Miecza Hoetha, łącznie zmieniany 2 razy.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Pomysł jak najbardziej spoko, tylko nie jestem do końca pewien, czy ktokolwiek zdołałby przywołać boga. Poza tym C'tan raczej wolałyby siedzieć w kosmosie i jeść gwiazdy niźli angażować się w jakieś ziemskie konflikty :mrgreen: No ale to tylko moja opinia, ty rób co chcesz, bo inicjatywa zacna. Sam niedługo muszę coś wrzucić...
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Wiecie, gdy wpadłem na ten pomysł, to miałem raczej na myśli przywołania awatara z pojedyńczego odłamka, tak jak eldarzy z Khainem. Nawet osłabiony, najsłabszy bóg pozamiatałby wszystko w trymiga... a avatara można nawet pokonać bez ciężkiego PG i gwałtu na fluffie.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Przywoływanie BOGÓW?! Proszę was... :) przywołanie avatara albo nieudana próba przywołania boga jest ok ,ale nie samego boga :wink: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Ok, zmienię to na awatarów. Dzisiaj wieczorem ciąg dalszy nastąpi.]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Tu nic nie ma
Ostatnio zmieniony 3 sie 2013, o 21:35 przez Mistrz Miecza Hoetha, łącznie zmieniany 1 raz.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Uczeń Magnusa Von Bittenberga ,łowca czarownic Reiner kroczył powoli burtą elfiego okrętu. Od czasu ostatniego błędu w obserwacji ,co poskutkowało połamanym obojczykiem ,obitym piszczelem oraz skręconą ręką ,nie mówiąc od kąpieli w lodowatej wodzie łowca postanowił zaokrętować się na Języczku - wiedział ,że na to jedyny statek ,gdzie pozostanie z dala od krasnoludzkiej zemsty.
Odkąd Magnus w niewyjaśnionych okolicznościach przeżył Arenę w szczurzym mieście pozostaje "przykuty" do łóżka. Niektóre z jego kończyn trzeba było aputować ,nie mówiąc o licznych świętych oczyszczeniach (ale więcej o tym przy opisie na jakiejść z Aren ,gdzie będzie ;0 ). Cały czas wielu łowców czarownic z Czarnego Zamku krąży po świecie ze specjalną misją odnalezienia modułów do dawno zapomnianego programu "Ubersoldat". Wiele projektów zostało ponownie wykonanych z powodu straty części dokumentacji.
Gdy łowca doszedł prawie do rufy ,rozejrzał się po okręcie ,gdy zobaczył ,ze nikt nie zwraca na niego uwagi ,wbił w okręt mały hak ,po czym na przymocowanej do niego linie zeskoczył w dół. Opierając się nogami o statek zszedł do małego ,ale niezykle bogato i misternie zdobnego okienka.
Oprócz swej misji ,Reiner musiał spełniać rutynowe obowiązki łowcy ,w tym między innymi informowanie Altdorfu o wszelkich podejrzeniach. Łowca czarownic od dłuższego czasu zwracał uwagę na saurusa ,śledząc go i przesłuchując marynarzy. Teraz trop doprowadził do kajuty elfiego wojownika. Mimo ,iż praktykowanie magii elfów oraz stworzeń z Lustrii jest uznawane za legalne ,a wręcz słuszne to obowiązkiem śledczego jest sprawdzić ,czy nie dochodzi do nadużyć ,niekontrolowanych kontatków z Chaosem ,bądź próba deprawacji.
Ze śledztwa wynika ,iż w tej właśnie kajucie obecnie trwa rozmowa na temat jakiejś potężnej siły. Reiner jedną ręką zdjął kapelusz i przymocował do paska ,po czym wyjął specjalne narzędzie w kształcie rurki. Jedną strona przyłożył ją do desek a drugą do uszu. Mimo siły urządzenia ,elfi statek był szczelnie i dokładnie obudowany. Łowca zaklnął i wyciągnął z torby mała ręczną wiertarkę ,przyłożył ją do szyby i bardzo ostrożnie kręcił korbką wiercąc mała dziurę. Uczeń Inkwizytora znał czujność elfów ,więc bardzo cierpliwie i powoli ,nie wydając dźwięku wykonywał czynność
W końcu udało mu się i od razu do jego uszu dotarły podniesione głosy. Saurus i elfy dyskutowały o jakiejś potężnej sile ,łowca wszystko dokładnie podsłuchiwał.

Nagle usłyszał potężny rumot silnika i wielki parowiec przemknął około metra od "Języczka". Cała elfia załoga zaczęła wrzeszczeć na widok krasnoludów. Zdezorientowany łowca czarownic poczuł potężne szarpnięcie po czym runął do wody.


*******
(kilka chwil wcześniej)

-Dalej! Dalej leniwe dziwki!- wrzeszczał bosman wymachując rękoma i wydając rozkazy. Bothan z Mulfgarem stał przy burcie. Mistrz inżynier z lornetki obserwował wyspę. -Panie Bothan!- krzyknął Mulfgar -Widzisz no tego człeczynę! Czyżby to nasz znajomy skurwiel?!- warknął stary krasnolud. McArmstrong zmrużył oczy i przyjżał się trzymającemu się liny łowcy czarownic. -Chmm... a co od tam wyprawia? Nieważne! I tak pewnie robi to ,aby utruć nam dupę! Ale złożyłem przysięgę i nigdy nie oddam mu wynalazku Gildi!- wykrzyknął krasnolud po czym obejrzał się ,nie widząc nigdzie swego towarzysza. W końcu Mulfgar wybiegł spod pokładu z hakiem zaczepionym na długim pręcie. -To ukarze tego korniszona!- wrzasnął Mulfgar wśród hałasu silnika po czym wychylił hak. Ogromna prędkość statku szarpnęła liną ,zrywając ja razem z łowcą i częścią balustrady na której się trzymał -No... może to go uciszy...- westchnął BOthan
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

-Aaaaaargh kurwa! Łep mnie napierdziela jak najwienksiejszy dzik!- Ryknął Badzum z rana. A właściwie ryknął Badzum, kiedy się obudził. Tak naprawdę to ryknął Badzum, kiedy dwutonowy Brzydal postanowił, że i jemu należy się odpoczynek i ułożył się miękko na najbliższym stosie blach, kolców i innego śmiecia, które zapewne tylko przypadkiem okazały się jego Panem.
Herszt z trudem podźwignął się na nogi, z trudem stwierdzając, że jest w kajucie. -Kiedy ja żem wypływał łodkom?- Zdziwił się. Nie zdawał sobie pewnie nawet sprawy, że minęło kilka dni, odkąd zapisał się na Arenę Śmierci. Minęło kilka dni odkąd był trzeźwy... Rzadko zdarzało się, żeby ktoś chciał przebywać w tej samej spelunie co śmierdzący ork z dzikiem, ale tutaj chyba nie robiło to wielkiej różnicy, więc ork od jakiegoś czasu poruszał się (gdyż słowo "chodzić" wymagałoby zmiany encyklopedycznej) pod zabójczym wpływem alkoholu, czyli mówiąc krótko: najebany jak szpadel.

Mówiąc szczerze, spodziewał się, że walka będzie odbywać się na bardziej tradycyjnym froncie.

Niemniej, postanowił wyjrzeć z kajuty. Na napleczniku miał napisane flamastrem "Ogórek".

[Nie miałem kompa odkąd napisałem po raz ostatni, czyli bardzo dawno temu: Teraz jest tego zajebiście dużo, mógłby ktoś pokrótce objaśnić co się wydarzyło, czy mój ork żyje, gdzie przebywa w chwili obecnej i ilu narobił sobie wrogów? Jak się dowiem, to istnieje szansa na aktywne pojawienie się go w rolpleju]
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[nindza77 napiszę ci coś takiego na poniedziałek/wtorek. A tak w ogóle to podobał wam się opis walki Tyrion i Teclis vs awatary i malekith?]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[To miał być wątek do końca Areny, a Ty załatwiłeś sprawę w trymiga.... No zachwycony to nie jestem :cry: Jednym postem zniweczyłeś wiele godzin mojego planowania]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

[Niestety muszę się zgodzić z przed mówcą, o ile tekst był fajny sam w sobie to niestety od story roleplayowo-fabularnej był z dupy strony :( ]
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Byqu sorry wielkie :( . Nie myślałem iż ma być to oś dłuższego, trzeba było ostrzec. Jak chcesz mogę to w ogóle usunąć i ponieważ jest mała liczba postów, da się to jeszcze odkręcić. Bardzo przepraszam.]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Mistrz Miecza Hoetha pisze:[Byqu sorry wielkie :( . Nie myślałem iż ma być to oś dłuższego, trzeba było ostrzec. Jak chcesz mogę to w ogóle usunąć i ponieważ jest mała liczba postów, da się to jeszcze odkręcić. Bardzo przepraszam.]
[Ech.... po takiej odpowiedzi nie mam serca się gniewać... :) Chyba usunięcie będzie najbardziej optymalne, bo próba wyprostowania tego posta wyjdzie pokracznie...
Ale tak abstrachując od ciągu wydarzeń to sam opis fajny :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Przepraszam, że się wcinam, ale zdaje się ominął mnie spory kawał dobrego fan fiction. Może ktoś wysłać pmkę?]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Im back and again have to put in order this brothel... I love you :lol2:
@MMH
Słuchaj ten sam pomysł tego tekstu nie był zły, gdybyś zmienił to w sposób taki że sam Teclis z paroma smoczymi jeźdźcami leci na Albion (za nawiązanie nawet minimalne do Zab Gigantów masz u mnie +) bo wyczuł zaburzenia energii w pobliżu niedawno zamkniętych ścieżek pradawnych. I zamiast Tyriona (bądź co bądź potrzebnego u Króla czy Królowej) wziął dla tych ognistych mieczy może dwóch Smoczych Magów. I raczej też nie Malekith tylko jakaś potężna owładnięta nieznanym artefaktem czarodziejka (od biedy Morathi jak koniecznie z pompą) ZACZYNA wzywać awatary. A oni ją powstrzymają, jednak nie samych C'tanów którzy wymknął się w nieznane Teclisowi przestrzenie wobec niepowodzenia czarodziejki. A potem napisze do Irthiliusa że ustabilizował sytuację lecz C'tan są wciąż dość realnym zagrożeniem jednak on już nic więcej nie może zrobić. -- tekst był niezły jak na napisany późno (jako MG poznaję) lecz chyba za bardzo dynamizujesz i wyolbrzymiasz wydarzenia :wink: --
---Co do Norski -- tam nie ma co właściwie spustoszyć; brak zorganizowanych armii, napisz że przegonili ludzi z wybrzeży w góry, wielu zabili i spalili jakieś wioski. Ale puścili z dymem ponad połowę Drakkarów - to największy cios dla Norski i zatrzymuje na długo rajdy. Co do Bjarna, dzięki za tytuł Smokobójcy :D

nindzy wysłałem streszczenie i jak ktoś jeszcze je chce lub będzie chciał to wysyłam na PW, ale ofc możecie je wzbogacić :wink:
Iii, jak nikt nie będzie więcej się zajmował szkieletami i zielonym lśnieniem z wyspy to w Niedzielę wieczór lub Pon wrzucam dalszy rozwój akcji. I resztę walk :D
Stay with us, pozdro GM ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Nadchodzili powoli, krok za krokiem, ziejąc jadowitą zielenią z pustych oczodołów. Niektórzy mieli na sobie resztki ubrań i pancerzy, zardzewiałe tarcze i hełmy,a kościste palce zaciskały się na zniszczonej przez czas i morską wodę broni. Wraz z ich nadejściem niebo ciemniało, a gęste chmury zasłoniły słońce, mimo, że jeszcze niedawno panowała bezchmurna pogoda. Szkielety wspinały się na burty statków, zalegając ich drewniane pokłady niczym potop z kości, wszystko nieśpiesznie, jakby przechadzali się tylko po długim spoczynku. Przerażające jednak było co innego. Nikt się nie ruszył z miejsca, żaden człowiek, elf czy krasnolud, nawet nie drgnęli, gdy kości zagruchotały o drewno, stojąc tylko nieruchomo, nie mogąc oderwać wzroku od upiornego pochodu.
Szkielety w końcu zatrzymały się. Ich zielona aura biła jakby intensywniej, nie czynili jednak próby ataku, wpatrując się tylko oczodołami w zgromadzony naprzeciw tłum.
Loq-Kro-Gar nie mógł oderwać wzroku od upiornych przybyszów, nie on jeden. Co rusz słyszał stęki ludzi w okół, ich przyśpieszone oddechy, czuł zapach zimnego potu na ich ciałach, odór przenikliwego, obrzydliwego strachu. I choć próbowali ze wszystkich sił, żaden z nich nie mógł powstrzymać uczucia przerażenia i paniki, żaden z nich nie mógł ruszyć choćby jednym mięśniem, by chociaż na moment odwrócić głowę w inną stronę.
I wtedy saurusa to uderzyło. Nie zadziałało to od razu, czy to z wrodzonej odporności, czy z gadziej fizjologii, jednak w tej chwili Loq-Kro-Gar zrozumiał. Wszyscy pasażerowie, kupcy, szlachta, nawet zawodnicy, przeżywali swój najgorszy koszmar na jawie. Jakiekolwiek były ich najskrytsze lęki, czegokolwiek się najbardziej bali- właśnie to przeżywali. I wtedy wybuchła panika.
Jakiś kupiec, gruby, opalony jegomość z Tilei padł na ziemie tarzając się i wrzeszcząc.
-Pająki! Są wszędzie! Zabierzcie je!
Ktoś krzyczał o wężach, szarańczy, krwi na rękach, ktoś o zarazie i wrzodach.
-NIE! NIE MYDŁO! BADZUM NIE CIERPIEĆ MYDŁA NIEEE!!!- darł się ork.
Loq-Kro-Gar przeżywał swoje piekło na ziemi w ciszy. Nikt, poza nim samym nie mógł wiedzieć, jakie potworne wizje nawiedzały teraz potężnego jaszczura.
C.D.N.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Nie tego się spodziewał wychodząc z kajuty. Burda - owszem, bardzo chętnie. Ktoś zginie? Jasne, nie ma sprawy, nawet poza areną, w końcu ork zawsze chętnie się przyłączy, by spuścić komuś wpierdol. Ale to... to przechodziło orkowe pojęcie!

I rzeczywiście, chociaż przez moment i jego nawiedziły mordercze wizje kąpieli, to pamiętać należy, że ork wyobraźni ma ni w grosz! W tym była jego przewaga - strach nie mógł dotrzeć do czegoś, czego po prostu... nie było! Widział ich wszystkich - przerażonych, w swoich morderczych wizjach, które dla jego oczu zwyczajnie nie istniały. Nie wiedział co może z tym zrobić, ale instynkt podpowiadał mu - Zawsze, kurwa w grupie! W grupie jesteś silniejszy, nawet jakbyś był najwienksiejszy ze wszystkusich, musisz mieć kogoś za plecami!- Więc pobiegł szukać innych uczestników areny. Zobaczył Saurusa, a że jego umysł wolny był od uprzedzeń - gdyż wszystkich traktował tak samo, jak mniejszych i słabszych od siebie - uznał, że silny jaszczur będzie dobrym początkiem, by stworzyć silną grupę, zdolną przeciwstawić się tej dziwnej, magicznej energii. -Łuskowaty, te! Co siem tu wyprawia?! Wszyscy biegajom jak popierdoleni, trzymamy sie razem, chyba, że Ciebie też pogieńło.- Warknął, niemniej dużo przyjaźniej niż warczał zwykle. -Wiesz, gdzie wszyscy?- Dopytał jeszcze.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Parowiec mknął w stronę wyspy nad którą uniosła sie dziwna mgła zmuszająca krasnoludy do podpłyniecia blizej - w innym wypadku zmasowany ostrzał skończyłby się masakrą wielu ściściętych wokół areny statkó floty. Mimo hałasu "Niezatapialnego" Bothan dostrzegł niepokojącą rzecz - nie słychać było żadnych odgłosów walki.
Z rozkazu Malakaia uciszono silnika ,jednak mimo to statek prędko mknął przez wodę. Jednak dokładne wyliczenia pozwoliły pancernikowi wolno dryfować przy wyspie.
Narastająca cisza działała niezykle nerwowo na rządnych walki i śmierci Zabójców. Wszyscy uważnie stali przy działach czekając na rozkaz.
Nagle stała się rzecz okropna. Z młgy wyłoniły się dziwne zielone anomalia. Ze wszystkkich stron dobiegać zaczęły wrzaski i jęki. W chwilę cały "Niezatapialny" uniósł się w przenikliwych rykach krasnoludzkich gardeł i straszliwych zawodzeniach Zabójców. Bothan oderwał wzrok od mgły i ujrzał cały okret w przerażonych i zdesperowanych marynarzach. Wydawać by się mogło ,że ci szukający śmierci wojownicy są jedynymi ,którzy wyzbyli się lęków i nawet tak silna magia ich nie ruszy ,jednak ujrzenie swoich największych fobii szczególnie zadziałało na załogę złożoną z Zabójców.
Bowiem mimo ,iż byli to wojownicy niewarażliwi na ból fizyczny i psychiczny to im oczom ukazało się to ,od czego decydując się na podażanie ścieżką Grimnira chcieli uciec - niespełnione przysięgi. Każdy krasnolud widział obraz sprzed lat wyjątkowo drastycznie. Każdy z nich znów poczuł najgorszą dla krasnoluda katorgę ,jaką byłą hańba. Czuli się jakby znów zawiedli swoją rasę ,co zmusiło ich do podjęcia drogi straceńca. Każdy widział inny obraz ,którego chciał uniknąć kończąc życie.
Bothan zerknął w stronę mgły i jego oczą zaczęły ukazywać się elfie kobiety ,dzieci i kilku uzbrojonych wojowników ,którzy zmierzali w dziwnych pochodzie ,po chwili zaczęli się rozbiegać i z przerażeniem spoglądać w górę. Inżynier z przerażającymi dreszczami ,które obiegły jego ciało odwrócił wzrok ,wiedział co miał ujrzeć za chwilę. Padł na kolana i złapał się za głowę. Z jego oczu pociekły niespotykane u niego od kilkudziesieciu lat łzy. Po chwili wyciagnął piersiówkę i wypił całą jej zawartość. Ledwo ,ze wszystkich sił próbujac odwrócić wzrok , wstał i poszedł w stronę mostku. Każdy krok był dla neigo ciężarem. Nie chciał obrócić się i ujrzeć tego co i tak widział w głowie. Krasnolud zatoczył się ,p oczym wpadł na mostek. Tam ujrzał Makaissona siedzącego w kącie ,który ze wszystkich sił zciskał swoją lunetę. W jego oczach widac było przerażenie i strach.
McArmstrong zbił szybę ,pod którą byłą mała wajcha po czym ją pociągnął. Wielki rumot przerwócił starego inżyniera.

Spod pokłądu natychmaist wysunęły się lufy. Po czym automatycznie bez żadnych obsługantów wypaliły w strone wyspy.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

- Zdrajca !
Dziesiątki wściekłych, wykrzywionych twarzy wyłoniło się z upiornej mgły, wpatrując się w Gerharda płonącymi spojrzeniami. Kapitan, nie mogąc nawet ruszyć powiekami, z przerażeniem stwierdził, że znał ich wszystkich. Po chwili mgła jakby zrzedła, odsłaniając pełne sylwetki ludzi rożnego stanu i pochodzenia.
Poczet widm otwierali rybacy i rzemieślnicy z jego rodzinnej wioski, zgarbieni od ciężkiej, niewdzięcznej pracy. Wśród nich znajdowali się jego dawno nieżyjący rodzice, a na ich przeźroczystych obliczach gościł wyraz nieskończonego rozczarowania.
Obok prostych wieśniaków rozwijały się oddziały imperialnego wojska. Wszyscy żołnierze, jakimi kiedykolwiek dowodził, stali teraz w karnych, równych formacjach, w pełnych pancerzach i z halabardami na ramieniu. Tylne szeregi ginęły w oparach zielonej mgły. Gerhard rozpoznawał niektórych ze swoich dawnych podwładnych – brodatego Andreasa czy grubego Udo. Wyglądali na zdezorientowanych.
Ponad plebsem i żołnierzami wznosiło się coś na kształt eterycznego podestu, na którym stali notablowie wszelkiej maści. Dumni oficerowie w pysznych, galowych mundurach. Lordowie, baronowie i inna szlachta w odświętnych szatach. Poważni kapłani i zakapturzeni mnisi. Wszyscy on i wpatrywali się w Eirensterna.
- Zdrajca ! – Oskarżycielski głos powtórzył plugawe słowo.
Gerhard spojrzał w stronę tego, kto je wypowiedział. Był nim łowca czarownic w raczej podeszłym wieku, z siwą, potarganą brodą i w obowiązkowym długim trenczu. Spod ronda szerokiego kapelusza para zimnych oczy świeciła blaskiem słusznego gniewu.
Gerhard dopiero teraz zobaczył, dlaczego nie mógł się ruszyć. Był skrępowany. A raczej przywiązany do drewnianego słupa. Jak na zawołanie, poczuł pod nogami stertę drewna i chrustu. Zrozumienie spłynęło na niego zimną falą, wraz z obezwładniającym strachem.
Oni wiedzą. Oni i cały świat. Przez tyle lat ukrywał swój mroczny sekret. Dokonał tak wielu bohaterskich czynów, byle tylko odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia. A teraz wszytko na nic. Wszyscy poznali jego prawdziwą naturę i teraz zostanie za to ukarany.
Po raz pierwszy w życiu doznał poczucia winy za to, co zrobił. Również po raz pierwszy bał się śmierci. Śmierci w ogniu, bolesnej i niehonorowej.
Niegodnej czempiona Khorna.
Gerhard podniósł nagle głowę, oszołomiony tym stwierdzeniem. Był wybrańcem PANA KRWI. I chociaż właśnie przez to miał być spalonym na stosie, ta myśl dodała mu siły. Nie mógł zostać po prostu straconym, nie, pisane były mu większe rzeczy. Nie mógł pozwolić, aby te żałosne słabeusze decydowały o jego losie. Nie byli tego godni. Nie da się im upokorzyć...
Eirenstern z radością przywitał znajome uczucie palącej furii rozlewającej się po żyłach. Ci głupcy zaraz przekonają się, z jaką siłą zadarli !
Więzy na jego nadgarstkach nagle zmieniły się w obłoczek zielonej pary jak za dotknięciem magicznej różdżki. Nie tracąc ani chwili dłużej, Gerhard rzucił na swoich oprawców z gołymi rękami.

***

Czaszka kościotrupa eksplodowała pod wpływem potężnego prawego prostego. Gerhard, orzeźwiony nieco bólem ręki po ciosie, rozejrzał się zdezorientowany. Czuł się tak, jakby obudził się z koszmarnego snu, którego treść już powoli zacierała się w jego pamięci.
Był na "Gargantuanie", tuż po walce wampira z magiem, jego lewa ręka była w temblaku po bitwie z piratami... Wszystko się zgadzało. Eirenstern poczuł niesamowitą ulgę graniczącą niemalże z radością, co dziwnie kontrastowało z armią szkieletów stojącą nieopodal.
Ten sąd i zarzuty o zdradę... To był tylko potworny majak. Przerażająco realistyczny i przekonywujący, ale nadal majak. Jego sekret był bezpieczny. No, prawie, bo Loq-Kro-Gar wiedział, ale on nikomu nie powie.
Eirenstren przestał się uśmiechać, gdy zdał sobie sprawę, że inni współpasażerowie nadal są pod wpływem uroku i właśnie biegają po pokładzie ja opętani. Co dziwniejsze, szkielety, zamiast atakować, po prostu stały kilkanaście metrów dalej i jakby obserwowały całe zajście swymi oczodołami wypełnionymi zielonym światłem. Gerhard wprawdzie nie znał się na czarach, ale wiedział, że raczej będzie trzeba najzwyczajniej rozwalić je na mączkę kostną. Spojrzał na swoje lewe, obandażowane ramie i westchnął cicho. Będzie ciężko...
Dokładnie w tej chwili działa na "Niezatapialnym" odezwały się z pełną mocą.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

ODPOWIEDZ