![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Huk niemal ogłuszył Badzuma, nie na tyle jednak, by nie dostrzegł on, co go spowodowało. Po raz pierwszy chyba w swoim życiu, widząc krasnoluda nie chciał rozszarpać go na strzępy.
-To być dobra walka.- Zahuczał do Saurusa, który to niedawno tak wiele razy ratował mu życie i który sam, gdyby nie ork, leżałby już dawno martwy na pokładzie. Jeśli orkowie nie znają określenia wdzięczności, to Badzum... właśnie je odkrył. Szybko jednak radosne upajanie się zwycięstwem, ponownie zmieniło się w wariackie halucynacje. Zielonoskóry widział, jak niektórzy z jego kompanów - w przeciwieństwie do niego obdarzeni wyobraźnią, rozumem i złymi wspomnieniami - znów zaczynają dziwnie się zachowywać. A jeśli pomyślał, że brak szkieletów nieco ułatwia sprawę - to grubo się pomylił. To walka na śmierć i życie osłabiała działanie koszmarów. Elfy, pozbawione zagrożenia życia, siadły płasko na obsypanym kościami pokładzie i poddawały się niemo swoim najgłębszym lękom. Gerhard toczył pianę z ust i mamrotał do siebie, Loq-Gro-Kar stał na nogach, ale spuścił głowę w milczeniu, przeżywając to wszystko w głębi prastarego umysłu. Gdzieś tam w dali, na pokładzie swojego statku krasnoludy kłóciły się ze swoimi przodkami i dawno martwymi kompanami. Nikt na pokładzie nie był zdolny do stawiania jakiegokolwiek oporu. W głowie orka zrodziła się myśl, że to idealny moment dla kogoś by wybić ich do nogi. A on znajdzie tego kogoś i pozbawi go czerepu, o tak. Będzie zdziwiony, że ktoś nie poddał się jego mocy.... -WAAAAAGHHHH!-