ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA
Re: ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA
Badzum oglądał walkę, teraz już oglądał wszystkie walki, bacząc na początkowy przesiew - będą bardziej zdeterminowani, zostali tylko najlepsi. I tak bardzo chciał sam rozszarpać swoim rembakiem tego krasnoludka! Darzył go nienawiścią, jaką darzył wszystkie pokurcze, ale coś z jego orczej natury mówiło mu, że jest godniejszym i silniejszym przeciwnikiem. Cóż - będzie musiał pokonać kogoś innego. W głębi nie chciał tylko trafić na gada, nawet jeśli ten traktował go - zapewne z naturalnego stanu rzeczy - ozięble. Liczył za to na spotkanie drugiego krasnoluda. -Ale bym mu odcioł tem zawszono brode!- Myślał.
Tylko jak miał dowiedzieć się, z kim przyjdzie mu się zmierzyć, skoro nie umiał czytać? -Edi, chuderlaku!!- Zaryczał przyjaźnie do towarzysza, z którym to przebył drogę na statek. -Weź mi no tu powidz, co tu przy mojem napisali.- Wskazał grubym paluchem praktycznie cały pergamin z zapisanymi nazwiskami zawodników.
-Pamiętasz tego ludzika, co walczył "jak pieron gołom pionchom"? To on.- Wyjaśnił Edmund, wprawiony znawca orczego języka, doprawdy.
Tutaj Herszt się uśmiechnął. To dobry przeciwnik, potrafił się bić. Teraz ma pretekst, żeby przez następne 3 walki ostrzyć starannie swój rembak - w odpowiednim momencie ma go rozciąć na pół. I dzik ma być rozjuszony...
-Zamknem cie w klatce i poszczujem tobom moje bydle, dobra?- Spytał Badzum swojego przyjaciela, a ten - jakby goto naprawdę przekonało, zgodził się. Ork był naprawdę wytrawnym demagogiem i miał aż dwóch przyjaciół. Jeden bał się go śmiertelnie, a drugi ignorował, ale to zawsze dwóch.
//EDIT: jakas szansa na zdradzenie rąbka nowych zasad? Wpłyną na mechanikę, czy to czysty fluff?
Tylko jak miał dowiedzieć się, z kim przyjdzie mu się zmierzyć, skoro nie umiał czytać? -Edi, chuderlaku!!- Zaryczał przyjaźnie do towarzysza, z którym to przebył drogę na statek. -Weź mi no tu powidz, co tu przy mojem napisali.- Wskazał grubym paluchem praktycznie cały pergamin z zapisanymi nazwiskami zawodników.
-Pamiętasz tego ludzika, co walczył "jak pieron gołom pionchom"? To on.- Wyjaśnił Edmund, wprawiony znawca orczego języka, doprawdy.
Tutaj Herszt się uśmiechnął. To dobry przeciwnik, potrafił się bić. Teraz ma pretekst, żeby przez następne 3 walki ostrzyć starannie swój rembak - w odpowiednim momencie ma go rozciąć na pół. I dzik ma być rozjuszony...
-Zamknem cie w klatce i poszczujem tobom moje bydle, dobra?- Spytał Badzum swojego przyjaciela, a ten - jakby goto naprawdę przekonało, zgodził się. Ork był naprawdę wytrawnym demagogiem i miał aż dwóch przyjaciół. Jeden bał się go śmiertelnie, a drugi ignorował, ale to zawsze dwóch.
//EDIT: jakas szansa na zdradzenie rąbka nowych zasad? Wpłyną na mechanikę, czy to czysty fluff?
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).
Ragni wstał zaskoczony. Nie mógł uwierzyć, że Boin, jego druh i dobry przyjaciel nie żyje. Jeszcze niedawno, po poprzedniej walce, siedli razem w kantynie na "Gargantuanie", by przeczekać burzę. Wtedy to Harnarson powiedział mu, że wgłębi duszy pragnie śmierci i stanięcia ramię w ramię z umarłymi towarzyszami. Pragnie spotkać się z nimi i usłyszeć słowa potępienia lub przebaczenia. Miał dość niepewności. Chciał jednak przed tym udowodnić sobie, czy aby na pewno jest tego godzien.
Teraz był żegnany jak na prawdziwego krasnoluda przystało. Groźby i złorzeczenia zostały uspokojone przez Bothana. Krasnoludy przeskoczyły przez barierkę oddzielającą ich od areny i stanęły wokół zwłok Boina. Ragni razem z kilkoma innymi zwiadowcami podnieśli ciało dowódcy i cały pochód ruszył w kierunku szalup, które miały przewieźć ich na "Niezatapialnego". Na pancerniku Makaisson zatrzymał kondukt.
- Trzeba go pofchofać - powiedział do Ragniego, który przejął funkcję dowódcy zwiadowców. - Cało nie mosze zostać na statku. Zgnije zanym dopfyniemy do jakegoś lądu. Pszykro mi.
- To powinno mu wystarczyć. Całe życie tułał się po świecie. Widocznie nie dane mu być pochowanym w grobowcu rodowym.
Szybko znaleziono szalupę, w której ułożono Boina. Zwłoki oblano oliwą. Na końcu, Bothan wystąpił przed szereg kładąc obsydianowe topory Harnarsona, skrzyżowane na jego piersi.
Gdy podpalono łódź i zepchnięto ją na morze, jakiś zwiadowca zaczął śpiewać starą krasnoludzką pieśń pogrzebową. Reszta natychmiast do niego dołączyła. Słowa w khazalidzie rozchodziły się wśród fal żegnając zmarłego.
- Żegnaj przyjacielu - szepnął Ragni, widząc jak ciało Boina znika w porannej mgle - będzie mi cię brakowało. Obyś odzyskał spokój w salach swoich przodków.
Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
[Dzięki wszystkim, szczególnie MG za fajną arenę i epicką walkę. Szkoda, że tylko jedną ]
Teraz był żegnany jak na prawdziwego krasnoluda przystało. Groźby i złorzeczenia zostały uspokojone przez Bothana. Krasnoludy przeskoczyły przez barierkę oddzielającą ich od areny i stanęły wokół zwłok Boina. Ragni razem z kilkoma innymi zwiadowcami podnieśli ciało dowódcy i cały pochód ruszył w kierunku szalup, które miały przewieźć ich na "Niezatapialnego". Na pancerniku Makaisson zatrzymał kondukt.
- Trzeba go pofchofać - powiedział do Ragniego, który przejął funkcję dowódcy zwiadowców. - Cało nie mosze zostać na statku. Zgnije zanym dopfyniemy do jakegoś lądu. Pszykro mi.
- To powinno mu wystarczyć. Całe życie tułał się po świecie. Widocznie nie dane mu być pochowanym w grobowcu rodowym.
Szybko znaleziono szalupę, w której ułożono Boina. Zwłoki oblano oliwą. Na końcu, Bothan wystąpił przed szereg kładąc obsydianowe topory Harnarsona, skrzyżowane na jego piersi.
Gdy podpalono łódź i zepchnięto ją na morze, jakiś zwiadowca zaczął śpiewać starą krasnoludzką pieśń pogrzebową. Reszta natychmiast do niego dołączyła. Słowa w khazalidzie rozchodziły się wśród fal żegnając zmarłego.
- Żegnaj przyjacielu - szepnął Ragni, widząc jak ciało Boina znika w porannej mgle - będzie mi cię brakowało. Obyś odzyskał spokój w salach swoich przodków.
Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
[Dzięki wszystkim, szczególnie MG za fajną arenę i epicką walkę. Szkoda, że tylko jedną ]
Walkę tę saurus oglądał spokojnie, bez dogłębnej analizy, jako, że już wiedział, iż nie przyjdzie mu się zmierzyć z jej zwycięzcą. Siedział więc, pogryzając sobie udziec wołowy, trzymając go jak nóżkę od kurczaka i podziwiał widowisko. Wynik przywitał niemal obojętnie, w przeciwieństwie do innych gości. Przez moment wydawało mu się, że wściekłe krasnoludy wywołają zamieszki, lecz wkrótce przekonał się o swoim błędzie. Widząc, że nie zdarzy się nic interesującego, opuścił arenę.
Więcej ciekawych wieści niósł słup ogłoszeniowy, na którym dopisano pozostałych uczestników drugiej rundy. Ku jego zadowoleniu okazało się, że jego przeciwnikiem będzie mroczny elf, Duriath. Na dźwięk jego imienia saurus przypomniał sobie tygodnie spędzone w niewoli u Shaeli. Odruchowo potarł nadgarstki, choć nic im nie dolegało. Tak, z radością odpłaci jeszcze raz Druchii za to, co mu uczynili. Loq-Kro-Gar oddalił się, pomyślawszy, że taktykę opracuję później.
Jego uderzenie w kult było jak ukąszenie węża- szybkie, precyzyjne, ale to efekt psychologiczny niósł najdalej idące konsekwencje. Zdaje się, że Karmazynowa Czaszka zaprzestała swych działalności. Z pewnością wieść się rozniosła i kultyści lękali się tajemniczego przeciwnika, który pozostawia trupy wrogów obdartych jak prosięta. Marynarze jednak nie reagowali nerwowo na widok saurusa, który zaczął podejrzewać, że Gerhard nie powiedział im kto był sprawcą ataku. Tego, że kapitan rozpoznał robotę jaszczura był pewien- choć nie posiadał mądrości starożytnych, umysł tego człowieka był przenikliwy. W żadnym przypadku nie należało go lekceważyć.
Druchii trzymali się cienia, zaszyli się w swej kajucie, zupełnie jak wampiry. Nie podobało się to saurusowi. Czyżby wiedzieli o czymś, czego gad nie wiedział? A może szykowali kolejną misterną intrygę? Loq-Kro-Gar nie wiedział, co o tym myśleć. Ostatnio Duriatha widział dawno temu i nie wiedział jakie intencje kierują elfem. Trzeba będzie pogrzebać głębiej...
Gerhard stał nieopodal, oparty niedbale o reling. Jego stalowe oczy skierowane były w saurusa, a w jego spojrzeniu gad widział wyzwanie. Nie śpiesząc się Loq-Kro-Gar podszedł do imperialnego. Stali przez chwilę, mierząc się wzrokiem.
-Miałem okazję ostatnio podziwiać twoje "dzieło" -mruknął kapitan w ogóle nie będąc onieśmielonym rozmiarami adwersarza- wątpliwa przyjemność, ale wiadomość była czytelna.
-Nie była tylko do ciebie. -syknął Loq-Kro-Gar- Taki los spotka każdą kukiełkę Czwórki.
-Zabawne, to samo chciałbym zrobić z tobą. Można powiedzieć, że mnie zainspirowałeś. -uśmiechnął się półgębkiem Gerhard, ale tylko na chwilę.
-Sssschlebiasz sobie ssaku. Sądzisz, że krocząc ścieżką mroku zyskasz siłę wystarczającą by mnie pokonać?
-Nie. Myślę, że ja już ją mam. -odparł kapitan zawadiacko.
Gad zmrużył oczy w nieładnym grymasie. Gerhard był niezwykle hardy i dysponował nieugiętą siłą woli, ale gad spróbuje go złamać. Zajmie to długo, ale...
-Masz szczęście, że przypadł ci słabszy zielony jako przeciwnik. Może nawet nie skończysz jako pokarm dla świń. Daj z siebie wszystko i miej świadomość, że będę czekał na ciebie. -powiedział Loq-Kro-Gar.
[@Grimgor: fajna walka, jak wspomniano wyżej dobrze dobierasz muzykę. Myślę, że dwie walki jednego dnia to za dużo, ale podkręcenie tępa dobrze zrobi przy takiej ilości aktywnych. Powodzenia w kolejnych opisach!
@MikiChol: Zasmakowałeś już finału, czego mnie nie było nigdy dane. Twoja postać zabiła zabójcę mrocznych elfów, inkwizytora i miłość swego życia 9 0, to teraz dla odmiany szybka śmierć. Nie rozpaczaj, trzymam za Ciebie kciuki w przyszłości ]
Więcej ciekawych wieści niósł słup ogłoszeniowy, na którym dopisano pozostałych uczestników drugiej rundy. Ku jego zadowoleniu okazało się, że jego przeciwnikiem będzie mroczny elf, Duriath. Na dźwięk jego imienia saurus przypomniał sobie tygodnie spędzone w niewoli u Shaeli. Odruchowo potarł nadgarstki, choć nic im nie dolegało. Tak, z radością odpłaci jeszcze raz Druchii za to, co mu uczynili. Loq-Kro-Gar oddalił się, pomyślawszy, że taktykę opracuję później.
Jego uderzenie w kult było jak ukąszenie węża- szybkie, precyzyjne, ale to efekt psychologiczny niósł najdalej idące konsekwencje. Zdaje się, że Karmazynowa Czaszka zaprzestała swych działalności. Z pewnością wieść się rozniosła i kultyści lękali się tajemniczego przeciwnika, który pozostawia trupy wrogów obdartych jak prosięta. Marynarze jednak nie reagowali nerwowo na widok saurusa, który zaczął podejrzewać, że Gerhard nie powiedział im kto był sprawcą ataku. Tego, że kapitan rozpoznał robotę jaszczura był pewien- choć nie posiadał mądrości starożytnych, umysł tego człowieka był przenikliwy. W żadnym przypadku nie należało go lekceważyć.
Druchii trzymali się cienia, zaszyli się w swej kajucie, zupełnie jak wampiry. Nie podobało się to saurusowi. Czyżby wiedzieli o czymś, czego gad nie wiedział? A może szykowali kolejną misterną intrygę? Loq-Kro-Gar nie wiedział, co o tym myśleć. Ostatnio Duriatha widział dawno temu i nie wiedział jakie intencje kierują elfem. Trzeba będzie pogrzebać głębiej...
Gerhard stał nieopodal, oparty niedbale o reling. Jego stalowe oczy skierowane były w saurusa, a w jego spojrzeniu gad widział wyzwanie. Nie śpiesząc się Loq-Kro-Gar podszedł do imperialnego. Stali przez chwilę, mierząc się wzrokiem.
-Miałem okazję ostatnio podziwiać twoje "dzieło" -mruknął kapitan w ogóle nie będąc onieśmielonym rozmiarami adwersarza- wątpliwa przyjemność, ale wiadomość była czytelna.
-Nie była tylko do ciebie. -syknął Loq-Kro-Gar- Taki los spotka każdą kukiełkę Czwórki.
-Zabawne, to samo chciałbym zrobić z tobą. Można powiedzieć, że mnie zainspirowałeś. -uśmiechnął się półgębkiem Gerhard, ale tylko na chwilę.
-Sssschlebiasz sobie ssaku. Sądzisz, że krocząc ścieżką mroku zyskasz siłę wystarczającą by mnie pokonać?
-Nie. Myślę, że ja już ją mam. -odparł kapitan zawadiacko.
Gad zmrużył oczy w nieładnym grymasie. Gerhard był niezwykle hardy i dysponował nieugiętą siłą woli, ale gad spróbuje go złamać. Zajmie to długo, ale...
-Masz szczęście, że przypadł ci słabszy zielony jako przeciwnik. Może nawet nie skończysz jako pokarm dla świń. Daj z siebie wszystko i miej świadomość, że będę czekał na ciebie. -powiedział Loq-Kro-Gar.
[@Grimgor: fajna walka, jak wspomniano wyżej dobrze dobierasz muzykę. Myślę, że dwie walki jednego dnia to za dużo, ale podkręcenie tępa dobrze zrobi przy takiej ilości aktywnych. Powodzenia w kolejnych opisach!
@MikiChol: Zasmakowałeś już finału, czego mnie nie było nigdy dane. Twoja postać zabiła zabójcę mrocznych elfów, inkwizytora i miłość swego życia 9 0, to teraz dla odmiany szybka śmierć. Nie rozpaczaj, trzymam za Ciebie kciuki w przyszłości ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[ Po tym jak Magnus ubił mi Bjarna choć w sumie też nie do końca (a jak się jeszcze kiedyś spotkają jako robokop i żywa legenda... miazga ). Ale idąc dalej tropem paraboli to Bjarn zginął w pierwszej walce po zwycięstwie Jana Andreia w poprzedniej odsłonie... coś w tym jest ]Kordelas pisze:[Za to Twoja poprzednia postać zabiła Magnusa (choć w sumie nie dokońca ) i dotarła do finału ]
[
Biedne elfy...]Walka dziesiąta: Bothan McArmstrong vs Deliere z Lothern
Walka jedenasta: Duriath Egzekutor vs Loq-Kro-Gar
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy.
[Dwie walki dziennie to jednak troche za szybko rozwija się ciekawy wątek konfliktu między trzema stronnictwami ,więc może być git ]
-Panie Bothan!- wykrzyknął Manor wchodząc w drogę staremu krasnoludowi ,ten spojrzał na niego ,gdy ten kontynuował -Dowiedziałem się ,że przyjdzie się panu zmierzyć z elfką ,która zabiła pana Boina! -
Bothan odparł -Chmmm... czyżby Książę Jezior chciał się zabawić jakąś prowokacją...-
Manor wtrącił -Jeszcze człeczyny coś szemrzą ,że nasz gospodarz chce wprowadzić jakąś modyfikację zasad ,nie wiem co on kombinuje! Przecież zasada jest prosta: zabijesz lub zginiesz!-
Bothan srogim wzrokiem spojrzał na najstarszego z czeladników -Głupcze! Właśnie dlatego nie dopuszczono cię jeszcze do zaszczytu funkcji inżyniera! Walka na Arenie Śmierci to nie tylko zabić! Te tysiące ludzi nie gromadziły by się tu ,tylko po to ,aby zobaczyć śmierć! Stary Świat wystarczająco spływa krwią ,aby doświadczyć tego za darmo!-
Uczeń spuścił wzrok i wymamrotał pod nosem -Przepraszam ,mistrzu... - jednak prędko wtrącił -Ależ mogą chcieć zachwiać honor walki i wprowadzić jakieś oczustwa!-
McArmstrong zaśmiał się -Ha! Nigdy nie odbiorą krasnoludowi jego broni! Mniejsza! Naoliwcie i przejrzyjcie jeszcze raz "Czerwonego barona" ,ma być w pełnej gotowości!-
Manor prędko odparł -Ale już szósty raz będzeimy to robić od ostatniej walki...- Bothan parsknął -Dopiero szósty?! Musicie trzymać formę panowie! Sześć to stanowczo za mało! A propo ,byłbym zapomniał ,zanieś tą skrzynkę naszemu gadziemy przyjacielowi!- powiedział wręczając Manoroi skrzynię.
Ten wziął ją i ruszył w stronę żyrokoptera ,który przetrasportował go na Gargantuana. Z informacji pilota dowiedział się ,że właśnie tam jest Loq-Kro-Gar.
Manor wszedł na górny pokład i ujrzał saurusa rozmawiającego z Gerhardem. Zatrzymał się na chwilę i przyjrzał rozmawiającym -Wyznawca Krwawego Czerepu... nie znoszę łotrów... księga uraz megu rodu doskonale opisują ich zbrodnie... ciekawe o czym tak prawią...- po chwili jednak krasnolud odrzucił myśli i stwierdził ,że nie będzie podsłuchiwał jak jakiś łotrzyk.
Śmiałym krokiem podszedł do rozmawiających ,którzy gwałtownie przerwali rozmowę i zwrócili na niego oczy. Dość komicznie wyglądał krasnolud ze skrzynią na ramieniu obok rosłego mężczyzny i jeszcze większego jaszczuroczłeka.
-Witajcie...- chłodnym głosem przywitał wojowników patrząc srogim wzrokiem na człowieka. -Panie Loko-Kra-Ken! Mistrz McArmstrong wysyła pozdrowienia oraz oddaje naprawioną zbroje!-
-Dzięki ci! Przekaż ten pakune z cennym chmielem Bothanowi!- odparł saurus
Manor odebrał paczkę i ukłonił się lekko ,rzucił ostre spojrzenie człowiekowi po czym ruszył w drogę powrotną.
***********
Reiner postanowił śledzić Loq-Kro-Gara. Bardzo zaciekawił go fakt rozmowy z Gerhardem. Ze znacznej odległości obserował rozmowę starając się odczytać z ruchu warg dialog. Było to szczególnie trudne ,gdy mówił Lustriańczyk.
W pewnym momencie przybył krasnolud z drużyny Bothana. Inkwizytor czekał na takie wydarzenia. W końcu główny cel jego misji cały czas był nierozwiązany.
-Zaraz... co on mu daje...- myślał ,gdy saurus dawał krasnoludowi paczkę -Wreszcie! To na pewno ma związek z tajnymi planami! Pewnie nastąpiła jakaś wymiana! Krasnoludy potrzebowały receptur alchemicznych ,aby wzmocnić projekt! Wreszcie!-
Reiner podziałał zbyt pochopnie. Opanowane myśli ,potrzebne w tej profesji opuściły go ,a sam podekscytował się poszlaką nie zachowując profesjonalizmu. Zbiegł z kryjówki i zaczął szybkim krokiem podążać za Manorem.
-Panie Bothan!- wykrzyknął Manor wchodząc w drogę staremu krasnoludowi ,ten spojrzał na niego ,gdy ten kontynuował -Dowiedziałem się ,że przyjdzie się panu zmierzyć z elfką ,która zabiła pana Boina! -
Bothan odparł -Chmmm... czyżby Książę Jezior chciał się zabawić jakąś prowokacją...-
Manor wtrącił -Jeszcze człeczyny coś szemrzą ,że nasz gospodarz chce wprowadzić jakąś modyfikację zasad ,nie wiem co on kombinuje! Przecież zasada jest prosta: zabijesz lub zginiesz!-
Bothan srogim wzrokiem spojrzał na najstarszego z czeladników -Głupcze! Właśnie dlatego nie dopuszczono cię jeszcze do zaszczytu funkcji inżyniera! Walka na Arenie Śmierci to nie tylko zabić! Te tysiące ludzi nie gromadziły by się tu ,tylko po to ,aby zobaczyć śmierć! Stary Świat wystarczająco spływa krwią ,aby doświadczyć tego za darmo!-
Uczeń spuścił wzrok i wymamrotał pod nosem -Przepraszam ,mistrzu... - jednak prędko wtrącił -Ależ mogą chcieć zachwiać honor walki i wprowadzić jakieś oczustwa!-
McArmstrong zaśmiał się -Ha! Nigdy nie odbiorą krasnoludowi jego broni! Mniejsza! Naoliwcie i przejrzyjcie jeszcze raz "Czerwonego barona" ,ma być w pełnej gotowości!-
Manor prędko odparł -Ale już szósty raz będzeimy to robić od ostatniej walki...- Bothan parsknął -Dopiero szósty?! Musicie trzymać formę panowie! Sześć to stanowczo za mało! A propo ,byłbym zapomniał ,zanieś tą skrzynkę naszemu gadziemy przyjacielowi!- powiedział wręczając Manoroi skrzynię.
Ten wziął ją i ruszył w stronę żyrokoptera ,który przetrasportował go na Gargantuana. Z informacji pilota dowiedział się ,że właśnie tam jest Loq-Kro-Gar.
Manor wszedł na górny pokład i ujrzał saurusa rozmawiającego z Gerhardem. Zatrzymał się na chwilę i przyjrzał rozmawiającym -Wyznawca Krwawego Czerepu... nie znoszę łotrów... księga uraz megu rodu doskonale opisują ich zbrodnie... ciekawe o czym tak prawią...- po chwili jednak krasnolud odrzucił myśli i stwierdził ,że nie będzie podsłuchiwał jak jakiś łotrzyk.
Śmiałym krokiem podszedł do rozmawiających ,którzy gwałtownie przerwali rozmowę i zwrócili na niego oczy. Dość komicznie wyglądał krasnolud ze skrzynią na ramieniu obok rosłego mężczyzny i jeszcze większego jaszczuroczłeka.
-Witajcie...- chłodnym głosem przywitał wojowników patrząc srogim wzrokiem na człowieka. -Panie Loko-Kra-Ken! Mistrz McArmstrong wysyła pozdrowienia oraz oddaje naprawioną zbroje!-
-Dzięki ci! Przekaż ten pakune z cennym chmielem Bothanowi!- odparł saurus
Manor odebrał paczkę i ukłonił się lekko ,rzucił ostre spojrzenie człowiekowi po czym ruszył w drogę powrotną.
***********
Reiner postanowił śledzić Loq-Kro-Gara. Bardzo zaciekawił go fakt rozmowy z Gerhardem. Ze znacznej odległości obserował rozmowę starając się odczytać z ruchu warg dialog. Było to szczególnie trudne ,gdy mówił Lustriańczyk.
W pewnym momencie przybył krasnolud z drużyny Bothana. Inkwizytor czekał na takie wydarzenia. W końcu główny cel jego misji cały czas był nierozwiązany.
-Zaraz... co on mu daje...- myślał ,gdy saurus dawał krasnoludowi paczkę -Wreszcie! To na pewno ma związek z tajnymi planami! Pewnie nastąpiła jakaś wymiana! Krasnoludy potrzebowały receptur alchemicznych ,aby wzmocnić projekt! Wreszcie!-
Reiner podziałał zbyt pochopnie. Opanowane myśli ,potrzebne w tej profesji opuściły go ,a sam podekscytował się poszlaką nie zachowując profesjonalizmu. Zbiegł z kryjówki i zaczął szybkim krokiem podążać za Manorem.
[Cytuj:
Walka dziesiąta: Bothan McArmstrong vs Deliere z Lothern
Walka jedenasta: Duriath Egzekutor vs Loq-Kro-Gar
Biedne elfy...]
Ostatnio zmieniony 27 wrz 2013, o 18:47 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
To chyba przecież oczywiste że zostaną zmiażdżone, szczególnie biedny egzekutor.[Cytuj:
Walka dziesiąta: Bothan McArmstrong vs Deliere z Lothern
Walka jedenasta: Duriath Egzekutor vs Loq-Kro-Gar
Biedne elfy...]
Jak wymyślę coś dobrego to może wrzucę kawałek ich hmmm.... raportu? historii? czegoś.
EDIT: elfa, Deleiere albo Duriatha]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy.
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
EDIT: elfa, Deleiere albo Duriatha
Deliere jest moja!
MMH
Deliere jest moja!
MMH
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
- O to się nie martw - Gerhard uśmiechnął się krzywo, patrząc Loq-Kro-Garowi w oczy - Ork to żadne wyzwanie. Należy do standardowego, że tak to ujmę, zestawu zaprzysiężonych wrogów Imperium. W armii zabijanie przedstawicieli jego skundlonego gatunku było dla mnie codziennością. Z kolei ty...
- Co ja ? - Zapytał spokojnie saurus. Jego gadzie, obce oblicze jak zwykle pozostawało niewzruszone.
- Jesteś egzotyczny, jaszczurko. Nigdy wcześniej nie miałem okazji stanąć do walki z wojownikiem z dalekiej Lustrii. Twój czerep zajmie honorowe miejsce w mojej kolekcji trofeów.
Pysk jaszczuroczłeka skrzywił się w czymś, co mogło imitować kpiący uśmiech.
- Uwierz mi, ssaku, moja rasa ma znacznie dłuższe tradycje łowieckie od twojej. Ja zostałem stworzony drapieżnikiem. Ty tylko pretendujesz do tego tytułu.
Eirenstern spoważniał i przestał opierać się o reling. Stanął naprzeciw potężnego saurusa, któremu sięgał ledwie do klatki piersiowej.
- Ty nadal myślisz, że możesz wygrać ? Widziałem jak walczysz. Jestem pewny, że dorównuję ci kunsztem wojennym... Cholera, może cię nawet przewyższam !
Loq-Kro-Gar prychnął lekceważąco. Biorąc pod uwagę jego gadzią aparycję, efekt był raczej groteskowy.
- Różnica między nami tkwi w tym - Gerhard zupełnie zignorował gest saurusa - Że Pan Krwi jest mi sojusznikiem i w chwilach próby obdarowuje mnie swą potęgą. Mój bóg dba o swe sługi i nagradza je za wierną służbę. Z tego co wiem, to twoi opuścili was dawno temu.
- Nazywasz TO nagrodą ? - Ku najszczerszemu zdziwieniu Eirensterna, Loq-Kro-Gar brzmiał na naprawdę zaskoczonego - Ten bezmyślny szał, który powoli wypala twoją duszę ? Zaiste, wy, ciepłokrwiści, nigdy nie przestaniecie mnie zadziwiać. Naprawdę nie widzisz, jak niekorzystny jest twój układ z Bogami Chaosu ? Oddajesz im wszystko co posiadasz, włączając w to twą nieśmiertelną duszę i co dostajesz w zamian ? Potęgę, odpowiesz. Ale ile będziesz się nią cieszył ? Kilkadziesiąt lat ? Kilkaset ? To i tak bez znaczenia. Ssaki rodzą się i umierają w mgnieniu oka, przychylność Czterech niewiele zmienia w tej materii. Nawet jeśli wygrasz tą Arenę, w końcu znajdzie się ktoś lepszy od ciebie. Kto wie, może nawet jeszcze bardziej zdegenerowany przedstawiciel twojego własnego gatunku ? Zginiesz, Gerhardzie, a twoja świadomość zostanie pożarta przez nienawistne byty Osnowy. Na końcu i tak przegrasz.
Gerhard przez całą przemowę jaszczuroczłeka wpatrywał się podłogę. Dopiero po chwili podniósł wzrok na swego zimnokrwistego rozmówcę.
- Na końcu ? - Spytał cicho - Dla takich jak ja nie ma żadnego końca. Służba u Boga Krwi jest wieczną wojną, mój łuskowaty przyjacielu. Przez to Chaosu nie da się pokonać. Nie możesz zniszczyć czegoś, co istnieje od początku czasu. Twoi Pradawni przekonali się o tym tysiące lat temu. Powinieneś uczyć się na ich błędach.
- Kłamssstwa - Jaszczur również zniżył głos do basowego powarkiwania - Karmiono cię nimi tak długo, że zacząłeś traktować je jak absolutną prawdę. TO będzie twoją zgubą. Bywaj, Gerhardzie. Mam nadzieję, że jednak spotkamy się na piaskach Areny. Najwyraźniej argument siłowy jest jedynym, jaki rozumiesz.
- Czyny, jaszczurze, nie słowa. Bywaj.
Gerhard powoli oddalił się od jaszczuroczłeka, pogrążonego w rozmyślaniach o nieskończonej ignorancji rodzaju ludzkiego.
[ Super walka, chociaż szkoda, że całkiem aktywny gracz został pokonany przez bota No ale cóż, zasady to zasady.]
- Co ja ? - Zapytał spokojnie saurus. Jego gadzie, obce oblicze jak zwykle pozostawało niewzruszone.
- Jesteś egzotyczny, jaszczurko. Nigdy wcześniej nie miałem okazji stanąć do walki z wojownikiem z dalekiej Lustrii. Twój czerep zajmie honorowe miejsce w mojej kolekcji trofeów.
Pysk jaszczuroczłeka skrzywił się w czymś, co mogło imitować kpiący uśmiech.
- Uwierz mi, ssaku, moja rasa ma znacznie dłuższe tradycje łowieckie od twojej. Ja zostałem stworzony drapieżnikiem. Ty tylko pretendujesz do tego tytułu.
Eirenstern spoważniał i przestał opierać się o reling. Stanął naprzeciw potężnego saurusa, któremu sięgał ledwie do klatki piersiowej.
- Ty nadal myślisz, że możesz wygrać ? Widziałem jak walczysz. Jestem pewny, że dorównuję ci kunsztem wojennym... Cholera, może cię nawet przewyższam !
Loq-Kro-Gar prychnął lekceważąco. Biorąc pod uwagę jego gadzią aparycję, efekt był raczej groteskowy.
- Różnica między nami tkwi w tym - Gerhard zupełnie zignorował gest saurusa - Że Pan Krwi jest mi sojusznikiem i w chwilach próby obdarowuje mnie swą potęgą. Mój bóg dba o swe sługi i nagradza je za wierną służbę. Z tego co wiem, to twoi opuścili was dawno temu.
- Nazywasz TO nagrodą ? - Ku najszczerszemu zdziwieniu Eirensterna, Loq-Kro-Gar brzmiał na naprawdę zaskoczonego - Ten bezmyślny szał, który powoli wypala twoją duszę ? Zaiste, wy, ciepłokrwiści, nigdy nie przestaniecie mnie zadziwiać. Naprawdę nie widzisz, jak niekorzystny jest twój układ z Bogami Chaosu ? Oddajesz im wszystko co posiadasz, włączając w to twą nieśmiertelną duszę i co dostajesz w zamian ? Potęgę, odpowiesz. Ale ile będziesz się nią cieszył ? Kilkadziesiąt lat ? Kilkaset ? To i tak bez znaczenia. Ssaki rodzą się i umierają w mgnieniu oka, przychylność Czterech niewiele zmienia w tej materii. Nawet jeśli wygrasz tą Arenę, w końcu znajdzie się ktoś lepszy od ciebie. Kto wie, może nawet jeszcze bardziej zdegenerowany przedstawiciel twojego własnego gatunku ? Zginiesz, Gerhardzie, a twoja świadomość zostanie pożarta przez nienawistne byty Osnowy. Na końcu i tak przegrasz.
Gerhard przez całą przemowę jaszczuroczłeka wpatrywał się podłogę. Dopiero po chwili podniósł wzrok na swego zimnokrwistego rozmówcę.
- Na końcu ? - Spytał cicho - Dla takich jak ja nie ma żadnego końca. Służba u Boga Krwi jest wieczną wojną, mój łuskowaty przyjacielu. Przez to Chaosu nie da się pokonać. Nie możesz zniszczyć czegoś, co istnieje od początku czasu. Twoi Pradawni przekonali się o tym tysiące lat temu. Powinieneś uczyć się na ich błędach.
- Kłamssstwa - Jaszczur również zniżył głos do basowego powarkiwania - Karmiono cię nimi tak długo, że zacząłeś traktować je jak absolutną prawdę. TO będzie twoją zgubą. Bywaj, Gerhardzie. Mam nadzieję, że jednak spotkamy się na piaskach Areny. Najwyraźniej argument siłowy jest jedynym, jaki rozumiesz.
- Czyny, jaszczurze, nie słowa. Bywaj.
Gerhard powoli oddalił się od jaszczuroczłeka, pogrążonego w rozmyślaniach o nieskończonej ignorancji rodzaju ludzkiego.
[ Super walka, chociaż szkoda, że całkiem aktywny gracz został pokonany przez bota No ale cóż, zasady to zasady.]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.
[ A to sorry, myślałem że tylko Elithmair i Finrandil, mój błąd]Mistrz Miecza Hoetha pisze:EDIT: elfa, Deleiere albo Duriatha
Deliere jest moja!
MMH
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy.
[chodziło mi o zawodników zgłoszonych przez MMH]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy.
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[ Ale zapętlenie... dla jasności: MMH stworzył Elithmaira, a Matis Finrandila (obaj są martwi). I dlatego przejął teraz postać Deliere, która nie odzywa się od wieków. Tylko mam jeszcze nadzieję że będzie nią grywać (wtedy choć połowa ludu byłaby aktywna ).
A co do tego czy elfy zostaną zmiażdżone... jakbyś kiedyś widział jak goblin z nożami powala ogromnego Khornistę z pawężą to czekałbyś na wynik walki
Jako MG dodam że od strony mechaniki tylko jedna postać ma w tej rundzie sporo pod górkę i nie jest nią żaden elf ]
A co do tego czy elfy zostaną zmiażdżone... jakbyś kiedyś widział jak goblin z nożami powala ogromnego Khornistę z pawężą to czekałbyś na wynik walki
Jako MG dodam że od strony mechaniki tylko jedna postać ma w tej rundzie sporo pod górkę i nie jest nią żaden elf ]
[Boję się Elfy odpadają, Gerhard ma miksturkę, a postacie wierzchem pokazały swoją przewagę. Zostaje mój jaszczur....GrimgorIronhide pisze:
[Jako MG dodam że od strony mechaniki tylko jedna postać ma w tej rundzie sporo pod górkę i nie jest nią żaden elf ]
Można wystawić tylko jednego zawodnika.]Kubaf16 pisze:[chodziło mi o zawodników zgłoszonych przez MMH]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
[Jest jeszcze Antonio i Ludwig. masz jakieś 33 procent szans na przeżycie. Nie przejmuj się ]Byqu pisze:[Zostaje mój jaszczur....]GrimgorIronhide pisze:
[Jako MG dodam że od strony mechaniki tylko jedna postać ma w tej rundzie sporo pod górkę i nie jest nią żaden elf ]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy.
[Jak za wcześnie, dajcie znać, usunę i potem wkleję w odpowiednim momencie]
Wstawał nowy dzień. Ba, dzień wstał już 3 godziny przed dziewiątą. Duriath wstał i przebrał się, a na zewnątrz radośnie świeciło słoneczko.
- To dobry dzień na śmierć. -
Pomyślał Duriath. Naostrzył swego Draicha, i poszedł do mesy na śniadanie.
Podczas jedzenia placków (wszak były na śniadanie) nieustannie przyglądał się khornicie.
Po wyjściu na pokład "Gargantuana" skierował się na maszt z wywieszonymi walkami.
Po chwili zauważył że walczy z jakimś Loq-Kro-Garem. Nie wiedział kto to, ponieważ źle się czuł podczas jego walki z Khartoxem. Złapał za kołnierz przechodzącego kislevczyka i wycedził przez zęby:
-Kto to jest ten Loq-Kro-Gar?
-Это этот ящур что сделал кисель из быка! Ничего я более не знаю!-
Duriath puścił go, tak że się wywalił, i zaczął sobie tłumaczyć za pomocą "Rozmówek wspólno-kislevskich" wydawnictwa Dark Elf.
-Będę miał spory kłopot- Powiedział do siebie Duriath.
Wstawał nowy dzień. Ba, dzień wstał już 3 godziny przed dziewiątą. Duriath wstał i przebrał się, a na zewnątrz radośnie świeciło słoneczko.
- To dobry dzień na śmierć. -
Pomyślał Duriath. Naostrzył swego Draicha, i poszedł do mesy na śniadanie.
Podczas jedzenia placków (wszak były na śniadanie) nieustannie przyglądał się khornicie.
Po wyjściu na pokład "Gargantuana" skierował się na maszt z wywieszonymi walkami.
Po chwili zauważył że walczy z jakimś Loq-Kro-Garem. Nie wiedział kto to, ponieważ źle się czuł podczas jego walki z Khartoxem. Złapał za kołnierz przechodzącego kislevczyka i wycedził przez zęby:
-Kto to jest ten Loq-Kro-Gar?
-Это этот ящур что сделал кисель из быка! Ничего я более не знаю!-
Duriath puścił go, tak że się wywalił, i zaczął sobie tłumaczyć za pomocą "Rozmówek wspólno-kislevskich" wydawnictwa Dark Elf.
-Będę miał spory kłopot- Powiedział do siebie Duriath.
Ostatnio zmieniony 27 wrz 2013, o 19:28 przez Kubaf16, łącznie zmieniany 1 raz.
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy.
Kubaf16 pisze:[Jak za wcześnie, dajcie znać, usunę i potem wkleję w odpowiednim momencie]
Po chwili zauważył że walczy z jakimś McArmstrongiem.
[Nie śpiesz się, czytaj dokładnie i spokojnie, bo to już kolejny babol, jaki strzelasz ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN