ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Re: ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Belanner spojrzał na niego swoimi przenikiliwymi oczami.
-Musimy wykraść pewne informacje na temat naszego drogiego Akeoltha Faliatorna które posiada Książę Mórz. Czy mógłbyś nam w tym pomóc?-zapytał elf Loq-Kro-Gara
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Akeleth Faoiltiarna. Bo już szóstą wersję spotykam. @MMH podobno czytałeś Wieśmina, a nazwiska Żelaznego Wilka nie pamiętasz? [-X ]

- Ziemia na horyzoncie! Arabia! Miasto na godzinie drugiej!
Wszyscy marynarze na bocianich gniazdach, od prostej platformy obitej lnem na "Płaczu Himiko", aż po okrągłą galerię z wielkimi oknami w górnej partii wielkiego masztu "Gargantuana" wykrzykiwali te same słowa w różnych językach.
Na dzioby statków zaczęły wychodzić grupki podróżnych, ciekawie spoglądających na lśniącą w zachodzącym słońcu metropolię. Zaledwie kilka godzin dzieliło flotę od pierwszego od ponad trzech miesięcy zawinięcia do portu.

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

-Szkoda że wynik nie był odwrotny.- zamyślał się Duriath. -Chociaż... Może to nawet lepiej. Wtedy rozległ się krzyk:
- Ziemia na horyzoncie! Arabia! Miasto na godzinie drugiej!- Duriath przerwał zamyślania i udał się na drugą burtę.
- Landryol! Schodzimy na ląd?- Zapytał kuzyna Duriath - Chętnie, tylko broń naostrzę na w razie bójki.-
Odpowiedział szczerząc zęby. -Przyznaj się. Ile złupiłeś wtedy na "Walecznym"? -
- 600 złotych monet i trochę klejnotów.-
- To się zabawimy na mieście!-
Ostatnio zmieniony 7 paź 2013, o 19:27 przez Kubaf16, łącznie zmieniany 1 raz.
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[quote="GrimgorIronhide"][ Akeleth Faoiltiarna. Bo już szóstą wersję spotykam. @MMH podobno czytałeś Wieśmina, a nazwiska Żelaznego Wilka nie pamiętasz? [-X ]

[Sorry, a co do Żelaznego Wilka to serio umknął mi z pamięci :( muszę wreszcie zapamiętać to imię!
PS: A wieśka (wszystkie tomy) czytałem ok 5 razy (może nawet więcej) ]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Loq-Kro-Gar musiał przyznać, że elf go zaskoczył. Bellaner posiadał oddział wojowników cienia, ale to saurusa prosił o pomoc, ponadto ryzykował powodzenie misji dla tak błahej sprawy jak reputacja jednego elfa. Czyżby Akeleth Faoiltiarna był dla Bellanera aż tak ważny? Do czego go potrzebował?
-Śliska sprawa. Łatwiej byłoby pozbyć się Helstana, choć to wyjątkowo trudne zadanie. Musimy zlokalizować przdmiot, o którym nie wiemy nic- gdzie się znajduje, kto go pilnuje, jaką drogą się dostać... ryzykujemy wykrycie, a wtedy wszelkie nasze plany wezmą w łeb. -ostatnie zdanie saurus wypowiedział z naciskiem.
-To kwestia życia lub śmierci. -odparł Bellaner
-Jednego elfa. -Loq-Kro-Gar nie posądziłby maga o taki sentymentalizm. W co on gra ? -Wiesz o jaką stawkę walczymy. Twoje pomysły mogą to zniweczyć.
Wysłannik Teclisa zachował kamienną twarz. Albo stwierdził, że saurus ma rację, albo po prostu nie okazał gniewu na wytykanie niesubordynacji.
-Mam do dyspozycji najlepszych. Wojownicy cienia są mistrzami ukrywania się, uderzają i rozpływają się w nocnej mgle nie pozostawiwszy śladów. -powiedział chłodno Bellaner. Mimo, że starannie skrywał swoje intencje za maską, to Loq-Kro-Gar potrafił już pewne rzeczy odczytać. Gdy elf czuł przewagę nad rozmówcą, często bawił się włosami, jego wzrok niekiedy uciekał na bok, by podziwiać obecne w pokoju rzeźby i obrazy. Teraz jednak niemal cały czas przeszywał jaszczura swym lodowatym spojrzeniem, a to oznaczało, że Lustrijczyk idzie w dobrym kierunku.
-No właśnie. Masz pod komendą mistrzów miecza z Hoeth, których umiejętności są znane na całym świecie, wyśmienitych zwiadowców, jakimi są wojownicy cienia, sam znasz się na czarach, a prosisz o pomoc mnie. Mnie, gada, którego uważasz za stojącego niżej od któregokolwiek z Asurów.-zauważył jaszczur. -Nie przejdzie ci to przez gardło, więc pozwól mi- potrzebujesz najlepszego taktyka z całej floty.
Bellaner uśmiechnął się i przyklasnął.
-Doceniam przenikliwość. Prawie wszystko, co powiedziałeś jest prawdą, choć przyznam, że dawno nikt mi nie powiedział, że "znam się na magii". Jestem najpotęż.... jednym z najpotężniejszych magów na ziemi.
Loq-Kro-Gar miał równie przejętą minę, jak gdyby mucha przleciała mu tuż przed nosem.
Rozważę twoją prośbę, jednak sam zapewne widzisz, że mamy pilniejsze sprawy.-powiedział w końcu saurus. -Będziesz miał okazję się wykazać. Duriath przed naszym pojedynkiem próbuje na różne sposoby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę- zabójca, który ma mnie sprawdzić, trucizna osłabiająca w pożywieniu, z resztą znasz się na tym lepiej, wiesz co mnie spotyka. Dla dobra naszej misji proszę, byś się tym zajął.
Atheis, który był w pomieszczeniu był pełen zdumienia, jak Bellaner wytrzymuje ton saurusa, w którym trudno było się doszukać szacunku. Miał wrażenie, że choć łączyła ich wspólna walka i traktaty pokojowe pomiędzy rasami, to napięcie między tymi dwoma nie ustawało.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Dobrze, obiecuję, że zabójcy nie będą sprawiać ci już problemów.-Belanner skinął dłonią i czterech wojowników cienia wyszło z kajuty. A co do owych dokumentów to jeśli ich nie odzyskamy to Książę Mórz będzie miał na naszego drogiego Kroczącego Wśród Cienia sporego haka. Dlatego trzeba je zniszczyć-elf zmierzył saurusa przenikliwym spojrzeniem.-Wykradnij je, ja zaś porozmawiam-tu elf uśmiechnął się pokazując ostre ząbki- z tym śmiesznym imperialnym magiem i spróbuje go... przekabacić na naszą stronę, jeśli się to nie powiedzie... to będzie trzeba go unieszkodliwić. A co do tego dlaczego akurat ty? Ponieważ jeśli złapią Akeletha Faoiltiarna to skażą go na śmierć i odeślą jego ludzi. Jeśli sam bym to zrobił mogę skończyć w ten sam sposób. A ty jesteś nietykalny póki jesteś zawodnikiem Areny. Więc jak, podejmiesz się tego zadania?-elf z napięciem spojrzał w gadzie oczy Loq-Kro-Gara.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

-Duriath! Landryol! Zaraz zawijamy do miasta, wyjdziemy na ląd?
- Bardzo chętnie.
- A co z jaszczurem? na lądzie..?
- Wiesz, kuzynku, odradzałbym. Tenże jaszczur debatuje z kimś w pomieszczeniu pełnym Wojowników Cienia. Pewnie z tym Akelethem.
- Sugerujesz że następnym razem będą z nim Wojownicy?
- Nie sugeruję, ja to wiem.
- Dermath, załaduj kuszę, naostrz ostrza i będziemy gotowi wyjść na ląd. Będziemy gotowi na bójki.
Przez chwilę postali jeszcze i patrzyli na "Języczek Lileath".

[Wstrzymuję akcje Dermatha* :wink: później jeszcze wróci wielkim stylu :wink: ]
*: To assasyn
Ostatnio zmieniony 7 paź 2013, o 20:51 przez Kubaf16, łącznie zmieniany 1 raz.
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Nie żeby coś ale skąd twoi goście wiedzą o belannerze? Nie podoba mi się to bo to jest tajna misja!]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

-W porządku. Ssssprawię, że nasz przyjaciel zostanie uwolniony z macek Aldehara. -odpowiedział w końcu Loq-Kro-Gar. - Akeleth Faoiltiarna będzie wolny.
Bellaner skinął lekko głową na znak podziękowania, gdy do kajuty wszedł bosman, elf z czerwoną chustą, skrywającą utracone oko.
-Panie, dobijamy do brzegu. -oznajmił.
-Dziękuje Iorwecie, możesz odejść.
Bosman skłonił się i odszedł. Loq-Kro-Gar wstał.
-Zejdę na ląd. -rzucił- rozejrzę się, uzupełnię zapasy, zobaczę, jak ludzie żyją w tej części świata. Bywaj.-pożegnał się i wyszedł.

Widok z burty był malowniczy. Okręty z floty Księcia Mórz przyjęły na swoje pokłady pilotów z portu, którzy wprowadzali jednostki jedna po drugiej. W okół pływały okręty tutejszego szejka, kilka zagranicznych jednostek, mnóstwo małych żaglówek, odbijające promienie słońca w białych żaglach oraz masa łodzi rybackich napędzanych wiosłami. "Języczek Lileth" jako jeden z pierwszych przybił do brzegu, a straż morska wprawnymi ruchami zarzucali cumy na drewniane kołki. Wkrótce potem wyciągnięto trap, a Loq-Kro-Gar mógł udać się do mista.

Z nieba lał się żar, na błękitnym niebie nie widniała ani jedna chmurka. Mieszkańcy przebywali w cieniu, lub spacerowali chroniąc się parasolkami przed palącym słońcem. Saurusowi to nie przeszadzało. Całe życie spędził w parnych dżunglach Lustrii, czuł się więc tu prawie jak w domu. Miasto pełne było dwupiętrowych, glinianych domów, wszędzie kręcili się ludzie w białych burnusach i tyrbanach. Zewsząd dobiegał gwar ludności, piskliwa, egzotyczna muzyka i zapach smażonej cebuli, baraniny, papryki i tłuszczu. Na ulicach stały stragany, w których kupcy oferowali całą gamę towarów, usiłując przekrzyczeć jeden drugiego, zachwalając na całe gardło swój dobytek. Znaleźć można było tu wszystko- gliniane naczynia, barwne korale i paciorki, delikatne tkaniny nawinięte na drewniane bele, słodkie owoce i tusze zwierzęce, kolorowe papugi, węże i małpy. Była też oczywiście karczma i burdel. Oba przybytki cieszyły się dużą popularnością.
Przybycie niecodziennych gości szybko rozniosło się po mieście. Niektórzy uciekali na widok wampirów, uzbrojonych mrocznych elfów, orka, czy wielkiego jaszczura, inni ciągneli grupami, pchani ciekawością, a jeszcze inni widzieli w tym szansę na większą sprzedaż towarów. Wiedząc, że jest śledzony przez mroczne elfy Loq-Kro-Gar udał się do karczmy, by zakosztować tutejszych specjałów.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

[O belannerze nie wiedzą :wink: ]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Ok, wycofuje wszelkie zarzuty]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Gerhard obudził się we własnym łóżku, zaniepokojony nagłym hałasem na korytarzu. Sądząc po strzępkach rozmów i ogólnym harmidrze, dosłownie wszyscy pasażerowie pierwszego pokładu opuścili swe kajuty. Rzecz jasna, każdy z tych wysoko urodzonych i obrzydliwie bogatych snobów miał przynajmniej dziesięciu pachołków, którzy teraz pewnie wpadali na siebie, biegając za niedorzecznymi zachciankami swoich panów. To wszystko potęgowało i tak już spory chaos.
- Khuuuuurwa... - Gerhard, który ostatnimi czasy był całkowicie pochłonięty dowodzeniem heretyckim kultem, dopiero teraz przypomniał sobie jak bardzo nienawidził swoich szlacheckich współpasażerów. Na znak niemego protestu wsadził głowę pod poduszkę, z całych sił starając się powrócić do królestwa Morfeusza. Niewiele to dało. Wręcz przeciwnie, jakiś wyjątkowo upierdliwy baron ochrzaniał właśnie swego sługę pod drzwiami do jego kajuty, drąc się wniebogłosy.
- O nie, tego już za wiele ! - Khornita warknął, zrzucając siebie pościel i w kilku szybkich susach dopadając wejścia do kajuty. Pośpiesznie odryglował drzwi, po czym pchnął nimi z całej siły. Zgodnie z oczekiwaniami usłyszał głuche, metaliczne uderzenie i żałosny jęk Jaśnie Pana. Gerhard wyszedł na korytarz i ujrzał hałaśliwego warchoła leżącego na podłodze z rozwalonym nosem. Obok stał rudy, piegowaty pachołek, którego, będąc zwolennikiem równości klasowej, profilaktycznie strzelił w pysk. Po tej całej akcji dywersyjnej, nachylił się ku rannemu baronowi.
-ZAM-KNIJ-MOR-DĘ ! - W czterech krótkich sylabach Gerhard wyraził swe niezadowolenie z powodu zakłócania jego snu, po czym, bez dalszych wyjaśnień, wrócił do kajuty.
Zamknąwszy za sobą drzwi, khornita zastanawiał się nad powodem tego całego zamieszania. Przecież ludzie Księcia Mórz jeszcze nie ogłosili nowej walki na Arenie, a nawet jeśli by to zrobili, to całe to bydło i tak nie poszłoby na nią równocześnie.
Przeklinając pod nosem, podszedł do szafki nocnej, na której stała karafka z winem, i dopiero wtedy rzucił okiem przez bulaj.
Na horyzoncie, zamiast ledwo widocznej linii, na której ocean łączył się z niebem, znajdowało się żółte wybrzeże z miastem portowym.
Ląd.
Eirenstern czym prędzej podszedł do szafy i zaczął się ubierać. Włożył na siebie najlepsze (czytaj: najczystsze) odzienie, jakie znalazł i przepasawszy miecze, opuścił kajutę. Otwierając drzwi, po raz drugi trzasnął nieszczęsnego szlachcica, który jeszcze nie zdążył pozbierać się z ziemi, po czym ruszył biegiem przez korytarz.
Na zewnątrz panował jeszcze większy harmider niż na pierwszym pokładzie. Setki marynarzy biegały we wszystkich kierunkach, szykując łodzie i drewniane skrzynie. Port był bowiem niepowtarzalną okazją, by uzupełnić nadwątlone zapasy i Książę Mórz nie zamierzał jej zmarnować. Pozostawało tylko pozazdrościć lokalnym kupcom, którzy dzisiejszego dnia zbiją prawdziwą fortunę.
Gerhard podszedł do burty, z której miał doskonały widok na całą flotę, której poszczególnie jednostki szczelnie wypełniały niewielką zatokę. Niektóre mniejsze okręty, takie jak "Języczek Lileth" czy "Płacz Himiko" już zacumowały w porcie. "Waleczne Serce" przybiło do lądu odrobinę dalej. Nawet z takiej odległości dało się zauważyć albiończyków w kiltach, którzy nosili deski i inne materiały potrzebne do naprawy ich poważnie zniszczonego okrętu. "Niezatapialny", nauczony swoim gwałtownym hamowaniem w dokach Erengradu, w ogóle nie zbliżył się do miasta. Eskadry żyrokopterów kursowały między portem a stalowym kolosem, przewożąc żywność, amunicję i spragnionych wrażeń Zabójców. Inne okręty floty dopiero przymierzały się do cumowania.
"Gargantuan" z kolei stał na kotwicy u wyjścia z zatoki, nie ryzykując nawet wpłynięcia na mieliznę przy swoich niecodziennych rozmiarach. Zamiast tego wysyłał dziesiątki szerokich barek zaopatrzeniowych, wypełnionych po brzegi marynarzami. Gerhard postanowił zabrać się na ląd na jednej z nich.
Po pięciu minutach już siedział w łodzi, wciśnięty między tłustego bankiera z Talabheimu i jego wcale nie chudszą żonę. Postanowił udać się do miasta samemu, żeby nie budzić podejrzeń. Zresztą, członkowie jego kultu pewnie i tak mieli mnóstwo standardowej roboty związanej z ochroną całego tego przedsięwzięcia.
Stanąwszy na suchym lądzie po raz pierwszy od trzech miesięcy, Eirenstern nieoczekiwanie dostał zawrotów głowy. No tak, przyzwyczaiwszy się do ciągłego kołysania na morzu, nagła zmiana podłoża na bardziej stabilne wywołała mały szok w jego organizmie. Na szczęście, znał na to skuteczne remedium. Ignorując szansę poznania kompletnie obcej mu kultury, natychmiast udał się do karczmy na parę mocniejszych drinków. Trafił tam bez problemu, przybytki tego typu na całym świecie wyglądały tak samo.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

-Lecę na ląd ,Mulfgarze!- rzucił Bothan wchodząc do żyrokoptera. -Pamietaj co macie z chłopakami zrobić!- wrzasnął kiedy maszyna uniosła sie do góry i poleciała w stronę miasta. Żyrokopter prędko minął powierzchnię wody i znalazł się nad miastem. Krasnolud widział z lotu ptaka targ przepełniony ludźmi i straganami. Inżynier chwycił lornetkę przypietą do pasa i spojrzał raz jeszcze. Teraz dostrzegł ,że spora część to marynarze z różnych statków floty oraz kilku zawodników. Paru ,wokół których tworzyły się koła odbiegajacych od nich ludzi z łatwocią można było dostrzec.
-Lądujemy!!!- wrzasnął pilot i szarpnięciem wajchy posadził maszynę na placu. Od razu podbiegło do niej mnóstro gapiów i kupców wrzeszczących w różnych językach świata ,pilotowi-zabójcy wystarczył jednak jeden wrzask w khazalidzie ,aby odgonić nachalnych ludzi.
-Gorni!- rzekł do pilota -Nie zawracajcie sobie mną głowy ,znajdę sobie jakiś transport!- Zabójca w googlach pilota wyciągnął z maszyny żelazną skrzynię i wręczył ją mistrzowi inżynierowi -Pański pakunek! Co jakiś czas będą tu i w porcie przylatywały transportowce! Maszyna wodna raczej nie zostanie przysłana!-
-Dzięki ci!- rzucił udając się w stronę miasta.
Ostatnio zmieniony 8 paź 2013, o 14:22 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

Kordelas pisze:Mulgarze
[a to nie był Mulfgar?]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Tutaj podniosły moment - krasnolud opuszcza po trzech miesiącach morze ,a Ty o taką drobnostkę sie czepiasz :) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Atheis z Deliere stąpali powoli. Po raz pierwszy od trzech miesięcy na lądzie! Elfka uśmiechała się promiennie, jednak jej uśmiech zrzedł gdy ujrzała idącego obok niej Loq-Kro-Gara.
-Idźmy stąd.-powiedziała patrząc na jaszczura.
Ruszyli w stronę targu, Deliere kupiła sobie śliczną chustę z jedwabiu a Atheis szablę. Spletli dłonie i przechadzali się pomiędzy straganami oglądając towary.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

Duriath, Dermath i Landryol dziarsko zeszli na ląd. 3 miesiące żeglugi ostro dały im się we znaki: Duriath się wywalił jak długi, Dermath też miał problemy z równowagą i nawet Landryol, korsarz z Czarnej Arki zgiął się i zwymiotował.
Po chwili wszyscy poszli na bazar. Widząc Aethisa z Deliere i Loq-Kro-Gara schowali broń, i poszli pooglądać towary.
Wszelakie paciorki, złote ozdóbki, bronie, noże i inne takie. Duriath kupił sobie Chotesz, Claymore i wieszaki, żeby, jak mówił "powiesić na ścianie". Dermath zakupił mały obelisk, kopię maski z grobowca Tutajchoma i małą finkę z grawerowanym smokiem i kometą z podwójnym warkoczem w paszczy, a pod smokiem był napis "WW Licensed Product".
Landryol kupił model Revealla z Czarną Arką w skali 1:80 i zestaw figurek WW z 10 korsarzami z Czarnej Arki.

[Mam nadzieję że każdy wie co miało znaczyć WW, Reveall i Tutajchamon :wink: ]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[ Jak łowcę czarownic trzeba było ubić to każdy leciał ,a jak flota przybija do portu to robić nie ma komu! No nic ,spórbujemy zaradzić...]

Bothan szedł ulicami miasta ze skrzynią pod pachą i obserwował stragany.
-Panie krasolud! Panie krasnolud!- wrzeszczało jakieś dziecko biegnąc za McArmstrongiem ,ten westchnął i odwrócił się.
Nie zdążył się zorientować kiedy otoczyło go kilku młodych chłopców wyciągając w jego stronę ręce i wrzeszcząc coś w ich języku.
Najstarszy z grupy - młodzieniec o rysach arabiańskim ,ubrany nieco lepiej od innych wyszedł z grupki i rzekł we wspólnej mowie -Witamy szanownego przybysza!- ukłonił się po czym kontynuował -Jesteśmy przedstwicielami tego pięknego miasta i prosimy o datek na szczytne cele!- rzucił i wskazał na grupę dzieci proszących o jałmużnę -Dasz coś panie?-
-Dam to ja ci toporem w łeb! Cholerni naciągacze!- warknął krasnolud ,wtedy grupka dzieci zaczęła coś krzyczeć i biegać wokół inżyniera.
-Będziemy walczyć o prawa Arabian!- krzyknął młodzieniec -Czy chcesz ,czy nie wspomożesz tą walkę!-

Krasnolud poczuł szarpnięcie przy pasie ,kiedy odruchowo ruszył tam ręką ,okazało sie ,że jego sakiewka zniknęła.
-Nigdy nie staniemy się...- krzyczał młodzieniec kiedy krasnolud jedną ręką złapał go za kołnierz i cisnął rzucając go agresywnie w błoto.
-Cholerne kradzieje!- wrzasnął i silnym kopniakiem przywalił w szczękę leżącego.

Bothan odwrócił się i zobaczył grupkę dzieci wśród straganów biegnącą w stronę portu. -Dopadnę was! Jestem zabójczym biegaczem!- wrzasnął i zaczął biec za złodziejaszkami.

Po paru chwilach i przerwach na głeboki oddech Bothan wpadł do jakiegoś budynku. Przetarł mokre czoło i zorientował się ,że jest w karczmie. -Gdzie ci złodzieje?!- krzyknął ostakiem sił i padł na krzesło osuszając leżący przed nim kufel piwa.
Wtedy z zewnątrz zaczęły dobiegać głośne wrzaski i nawoływania po Arabiańsku. Karczmarz wyszedł sprawdzić co się dzieje.
Po chwili wpadł do karczmy wrzeszcząc -Ratuj się kto może! Fanatycy Wolnej Arabii!- kiedy to wykrzyczał spora częśc karczmy pobiegła na górę albo zaczęła uciekać zapleczem. W większości byli to ubrani w imerpialne stroje kupcy i żołnierze.

Do karczmy wszedł wysoki mężczyzna z długą brodą o ciemnej karnacji. Miał na sobie tradycyjny arabiańskie długie szaty z wyszytym symbolem miecza przebijajacego orła. Od razu po jego wejściu prawie wszyscy obecni w karczmie cofnęli się.Tuż za nim wszedł zakrwawiony na twarzy pobity wcześniej przez krasnoluda chłopak.
سوف الفائز سلطان عظي-م - wykrzyknął ,po czym z zewnątrz uniosła się wrzawa okrzyków ,młody chłopak wskazał palcem krasnoluda który srogą miną na nich patrzył. Arabiańczyk spojrzał na niego i we wspólnej mowie ,donośnym głosem krzyknął -Przybywam w imie ludu Arab! Wy przybywacie nękajac nasza ziemia! Nękając nasza ludność! Bijecie wiernych!-
McArmstrong wstał z krzesła i warknął wychodząc przed szereg ludzi. -A więc to ty tu regulujesz rachunki! Oddawajcie moje pieniądze!-
Arabiańczyk spojrzał na niego z góy na co pozwalał mu wyjątkowy wzrost i odparł -Ile tego było?! Ile tego było abyś nękał lud?!-
Krasnolud bez czekania odparł -Tam było dokładnie pięć szylingów oraz cztery miedziane pensy!- po tych słowach wszyscy oprócz utrzymującego srogą minę przywódcy fanatyków zaśmiali się lekko. Jednak krasnoludowi nie było do śmiechu ,dla niego kradzież nawet jednego miedziaka to nadal była obraza.
-Tylko tyle?! Tylko taka kwota?! To po to jesteśmy zniewalani! Dosyć tego! Nie damy się upokarzać! Poniesiesz karę! Skrzacie!-

Przywódca bojówki wypowiedział słowo za dużo. McArmstrong z wyskoku rzucił sie na niego powalajać go na ziemie wrzeszcząc w khazalidzie i silnym ciosem rozkwasił mu twarz. Cała banda poza karczmą wrzasnęła i wymachująć pięściami i pałkami rzuciła się do karczmy wrzeszcząc po arabiańsku i atakujac każdą napotkaną osobę. Bothan kiedy miał wymierzyć drugi cios został odepchnięty przez masę fanatycznych ludzi. -Już po was chędożone korniszony!- wrzasnął i rzucił się w wir walki.

Zamieszki po chwili rozniosły sie na całe miasto. Żołnierze Imperium ,którzy nie zdołali wycofać się do fortu próbowali bronić się przed wściekłym tłumem. Wszędzie trwały walki.

[Czas na jakąś bitwę ,korzystając z okazji ,że jesteśmy na lądzie :twisted: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

-Co się ***** dzieje?- Zapytał się Duriath uciekającego Imperialnego.
- Ratuj się *****! Fanatycy!
- O, bitka, to dobrze! dawno nie walczyłem!- powiedział rozradowany Dermath. Schowali pamiątki i modele w torbie i poszli w stronę napisu "نزل". A tam krasnolud i dobrye 1000 fanatyków na niego, Gerharda, Saurusa, Elfickich kochanków i kilku innych. A fanatyków wciąż przybywało.
-Gotowi?- spytał Duriath.

[Gotowi na bitkę? :twisted: ]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Czy Dermath to nie aby asasyn z obciętym uchem ,obitą twarzą ,zmasakrowanymi palcami ,okaleczoną nogą ,połamanymi żebrami i wypalonym napisem na pierści?
Szybko doszedł do siebie ;) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

ODPOWIEDZ