ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Vahanian »

Tak jak się spodziewałem. Pięści poszły w ruch, żeby tylko pięści... Stoły, krzesła, wszystko latało. Sam omal nie dostałem w głowę miską z jakaś obleśną zupą. Znalazłem się pod stołem i spojrzałem prosto w ślepia Zamieci. Najadła, się a w jej oczach widziałem tą iskrę, która towarzyszyła jej przed każdą walką. Uwielbiała to, ale podobnie jak ja nie miała zbyt dobrego wyczucia w tym co robi, gdy porwie ją szał walki. Jednak jej instynkt jeszcze nigdy nas nie zawiódł. Szczerze powiedziawszy ucieszyłem się, gdy ork padł. Ten szaman gapił się na zamieć jak wół na na namalowane wrota, za samo to zasłużył na łomot. A tego widocznie wysłał po kogoś ze swojej świty.
Nim wychyliłem głowę spod stołu, do karczmy wtoczyła się grupa mieszkańców, osiłki. Typowi przedstawiciele rasy ludzkiej. Uderzyli na ronina, który jak tak teraz spojrzę wyglądał najnormalniej z nas wszystkich. To był chyba największy błąd jaki mogli popełnić. Powinni zacząć od orków, wtedy nawet bym im pomógł, a w ten sposób zrobili sobie wrogów ze wszystkich uczestników areny. Jakaś dziwna więź, nie znamy się a mimo to ich zachowanie mocno podniosło mi ciśnienie. Zamieć wskoczyła na stół i zawyła. Sala zamarła.
-Tylko nie zabijaj, co najwyżej odgryź rękę... albo coś innego.- zaśmiałem się. Wszyscy po chwili wrócili do mordobicia. Hobbit ku mojemu zdziwieniu całkiem nieźle sobie radził. Rycerz chaosu tak jak myślałem walczył profesjonalnie. Bez zbędnych ruchów, czyste, techniczne uderzenie. Tyle, że zamiast zabrać się za tutejszych, tłukł orków. No dobra, nie miałem nic przeciwko temu tak naprawdę. Ja zaś wypuściłem kolejno trzy strzały, przybijając kolana trzech rzezimieszków, następnie odłamałem dwie nogi od krzesła i bezszelestnie, w ułamku kilku sekund znalazłem się u boku ronina powalając kolejnego przeciwnika. Zamieć ruszyła za mną i rzuciła na ziemie jakiegoś rudzielca, łamiąc mu parę kości. Była w swoim żywiole...

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Rozpoczęła się zadyma ,zaczeł latać stoły ,ludzie i nie brak byłoa agresywnych osiłków. Reiner dostał czymś ciężkim w głowę i padł pod stół. Natychmiast podniósł się ,ale już był przy nim jakiś miejscowy przygłup w stroju piekarza -E! Ty! Co masz z gębą?- kiedy parsknął Reiner walczył w sercu by nie wpaśc w gniew i zaczął się oddalać próbując unikać starcia. Jednak osiłek złapał go wrzeszcząc -Gdzie uciekasz? Może mutacja z tą gębą?- niefortunnie zatrzymując łowcę złapał go za płaszcz i pociągnął odsłaniajac fragment napierśnika z kometą Sigmara i pas z nożami. Agresor wytrzeszczył oczy i jęknął -Ja nie chia...- jednak nie zdążył dokończyć kiedy łowca uderzył go prędko w krtań i powalił kopem krztuszacego się na ziemię. Czym prędzej poprawił odzienie i rozejrzał sie ,czy nikt tego nie widział.
Czym prędzej udał się w stronę zaplecza. Po drodze odwrócił się ,aby zobaczyć czy nikt w ferworze walki go nie goni ,gdy wpadł na żelazna ścianę. Okazał sie nią potężny wojownik okuty w czarną stal. Aszkale puścił bezwładne ciało jakiegoś zakrwawionego chłystka i złapał żelaznymi rękawicami Reinera unosząc go lekko nad ziemię -Ha! Chciałeś mnie staranować! Obiłym ci gębę ,ale gorzej już nie może wygladać! Ha ha!- wrzasnął wojownik do Reinera ,który bez strachu wpatrując się w hełm chaosyty starał się złapać coś w swym pasie. Jednak wojownik cisnął nim w ścianę. Łowca z powodu morderczych treningów w Czarnym Zamknu praktycznie nie mógł zemdleć ,jednak przez zamglone oczy zobaczył wpatrującego się w niego ronina. -Asugawa... co ja tu...- mruknął po czym uderzył się w twarz -Cholrene wizje!-. Nippończyk nie zdążył nic powiedzieć ,kiedy do karczmy wpadło kilku orków ,co odrwóciło jego uwagę od dziwnego mężczyzny mówiącego coś o kapitanie "Płaczu Chimiko". Łowca czarownic prędko odczołgał sie i wstał trochę dalej kierując się w strone zaplecza.

********

Magnus szedł przez miasto w wielkiej pelerynie okrywajacj całe jego masywne ,żelazno ciało. Niezwykle zadowoliła go wieść o niezadowoleniu miejscowych z powodu arenowiczów ,nawet jeśli działąją z Ulrykiem w sercu. Przemierzając nocą pokryte śniegiem ullice szedł powoli ,aby nie wydawać dźwięku żelaza. Nagle dostąpił do niego mnich ,który lekko skinął głowa. Magnus zatrzymał się przed zabarykadowanym ,drewnianym budynkiem. -To tutaj... idziemy...-
Po chwili inkwizytor i zakapturzony mężczyzna doszli do okutych drzwi. Mnich zapukał kilka razy ,po czym odezwał się głos -Przez najbliższy tydzień przyjmujemy tylko zapisy na Arenę! Przyjdźcie jutro!-
Wielki inkwizytor bez słowa wywarzył drzwi z zawiasami jednym potężnym kopem. Po czym wkroczył do środka. -Co u diabła!- wrzasnął gruby mężczyzna ubrany w szlafrok i wycelował do Magnusa z kuszy. Łowca czarownic zdjął kaptur i i odsunął pelerynę ukazując potężny pancerz ,po czym nie odwracajac wzroku od grubasa wyjął ze schowka w zbroi pergamin pokazując mu go. Ten opuscił kuszę i drżącym głosem jęknął -Wybacz ,panie... nie wiedziałem ,że o tej porze...-
-O innej porze są tu niepotrzebni świadkowie...- odparł chrypowatym głosem Von Bittenberg.
-Dobrze ,wszystkie formularze są już przygotowane... tylko powiedz panie co mam wpisać w miejsce goności i tytułu?-
-Jak to co... Wielki Inkwizytor Kościoła Sigmara i Templariusz Młotodzierżcy Magnus von Bittenberg...-
Grubas ściszonym głosem rzekł -Nie chcę się wtracać ,inkwizytorze... ale nie lepiej sie nie ujawniać?-
-"Wasza mowa niech będzie: Tak - tak, nie - nie. A co nadto ze złego pochodzi! Kiedy staniecie w obliczu śmierci ,nie wyrzekniecie się mnie!"- warknął Magnus -Niech czują wyrzuty sumienia... niech czuja niepewność...- dodał wychodząc z budynku i udajac się w strone wozu.
Ostatnio zmieniony 1 sty 2014, o 20:25 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Podążają za orkiem Galreth natrafił na jakąś karczmę. Najwyraźniej to nie tu odbywały się zapisy. Przed karczmą stała cała obstawa szamana w tym dwa rosłe trolle. Nagle zobaczył jak spora grupa ludzi ładuje się do środka z uzbrojeni w prowizoryczną broń. W środku musiało się nieźle zagotować, gdyż orkowa obstawa została wezwana na pomoc. Galreth ostrożnie podszedł do okna i zobaczył typową karczemną bitkę. Wystarczył jeden dzień, by przybysze chętni do wzięcia udziału w arenie, rozpętali burdę jakiej być może ta karczma jeszcze nie widziała. Asasyn przez chwilę poczuł pokusę zabicia trolla czy dwóch, zwieńczoną wyrżnięciem bezmózgich orków, ale nie chciał zostać zdyskwalifikowanym z Areny, w której nawet jeszcze nie wziął udziału. Poza tym nie był to odpowiedni moment do zdradzania nawet odrobiny swoich umiejętności. Szybko wypatrzył potencjalnych uczestników Areny, których w karczmie zgromadziło się dosyć dużo, a nie było to trudne, gdyż każdy niewątpliwie się wyróżniał. "Nie muszę oglądać tego mordobicia. Najważniejsze to dostać się na tą Arenę" pomyślał Galreth i jakby właśnie to było jego przeznaczeniem, zauważył budynek z ogłoszeniem zapraszającym do zapisów. Jakby go tu nigdy nie było skierował się właśnie tam.
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[@Klafuti: ok, zmienię :wink: ]
Orkiestra zagrała: http://www.youtube.com/watch?v=bAxokC7vvjQ :D

[Swoją drogą mam bardzo trudne zadanie w wyłonieniu tych, co zgarną miksturki. Well done! :) ]
Ostatnio zmieniony 1 sty 2014, o 20:16 przez Byqu, łącznie zmieniany 1 raz.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

[nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało, ale co z dwoma wolnymi miejscami na arenie? Może zwolni się jakieś dodatkowe? :P Ale tak serio, to ktoś widząc, że już się rolplej kręci, może pomyśleć, że miejsc brak]
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[do jutra kumpel powinien zgłosić swojego goblina ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Kiedy miejscowi zobaczyli, jak skończył chłystek, który znieważył ronina, stali przez chwilę skonfundowani. Wtem jeden z kmiotów zawył:
- Dawać tego bambusa! Kupą chłopy! - To był gruby błąd. Saito zabijał już twardych koczowników, bezlitosnych elfich korsarzy, bandytów i innych przeciwników dalece groźniejszych od tej obdartej zbieraniny. Przez moment myślał, że gdy rzucili się na niego ze swoją lichą "bronią", że nie robią tego na poważnie. Jednak wyszkolenie samo poprowadziło mięśnie. Jednym sprawnym ruchem położył dwóch napastników. Kolejny, trzymając się za przeciętą twarz zaczął biegać w kółko. Oczywiście wpadł na lampę oliwną, która roztrzaskała się na drewnianej podłodze z wiadomym skutkiem.

Saito wywijał Zabójcą Oni tworząc wokół siebie nieprzeniknioną sieć srebrnych i czerwonych błysków. Odcięte kończyny latały w każdą stronę, podłoga szybko stała się śliska od krwi. Rozdzierające wrzaski bólu i trwogi wibrowały w powietrzu. Wieśniacy chcieli uciekać, lecz zostali wtłoczeni z powrotem do wnętrza przez orków, którzy nagle wparowali do karczmy na wezwanie szamana. Pośród całego tego zgiełku Kaneda usłyszał jak pewien poparzony człowiek zwraca się do niego po imieniu kapitana okrętu, na którym przybył do Imperium. Nie było jednak czasu, aby teraz z nim rozmawiać. Może przy następnej okazji, w końcu kogoś o twarzy pokrytej takimi bliznami łatwo rozpoznać.

[haha, tradycyjny event z paleniem karczmy już na samym początku :D ]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

[Klafuti no i załatwiłeś nam dodatkowe starcie z ze strażą xD]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Dodany tekst o oficjalnym zapisaniu sie Magnusa na arenę (edit w poście) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

[hehe :D]

Kiedy orkowie w bitewnym szale zobaczyli wywijającego swym ostrym rembakiem ronina, przekonali się, że w sumie to chyba można tu kogoś zabić, wcale nie trzeba uważać na obywateli wielkiego miasta. -WAAAAAGHHHHH!- zabrzmiało z jedenastu orczych gardeł, a jedenaście orczych ramion sięgnęło właśnie po swoje rembaki. Podczas gdy bójka trwała w najlepsze, do środka wparowali kolejne osiłki. Synowie rzeźników, murarzy, piekarzy i katów stanowili teraz idealną pożywkę ze świeżego mięsa dla zielonoskórych w bojowym nastroju. Dwóch już po kilku sekundach nosiło na głowie czapki z oderwanej górnej, ludzkiej szczęki... Ale to Gahraz królował pośród nich, mimo iż był szamanem, potrafił walczyć w swoim zupełnie unikalnym, jeszcze bardziej dzikim, zwierzęcym stylu. Kiedy na moment wydawało się, że wycofuje się tylko w głąb karczmy, on po prostu rzucił swoim bumerangiem, przygważdżając nim do ściany największego z osiłków. Podbiegł doń, rozerwał gardło Rembakiem, wyrwał kwadratową szczękę i zatknął za pasem. Rozpoczęła się rzeź.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Farlin rąbał swoim mieczem na lewo i prawo. Był w samym cetrum zmieszania. Z lewej odmowie, z prawej motłoch. Do tego wybuchł pożar. Hobbit był tak zajęty walką, że nie zauważył zniknięcia torby z bombami. Jakiś chłop przez przypadek odciął ją nożem. Teraz latała pod nogami walczących.

[Wiecie gdzie ta torba ma się znaleźć ;) Palenie karczmy jest jużoklepane. ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Drugni szedł główną ulicą miasta, pogwizdując cicho. Przez te wszystkie miesiące siedzenia w głuszy, czy to na stepach Kislevu, w lasach Norski czy wśród nienazwanych przełęczy Gór Krańca Świata, zdążył już zapomnieć, jak ciekawie żyje się w cywilizowanym miejscu.
Midenheim było jednym z największych miast Imperium, tak więc tłumy ludzi przewalające się jego brukowanymi ulicami były czymś normalnym, nawet o tak późnej porze. Z okazji startu słynnej Areny Śmierci miejskie bramy zamykano kilka godzin później niż zazwyczaj, z czego korzystały całe masy złodziei, żebraków, włóczęgów i innego tałatajstwa z głębokiego marginesu społecznego. Jednym słowem, było wesoło.
Zabójca przepychał się właśnie zatłoczonym chodnikiem w stronę karczmy, rekompensując sobie niski wzrost brutalną siłą fizyczną. Każdy, kto na czas nie zszedł z drogi pomarańczowemu irokezowi, dostawał bolesnego kuksańca od zniecierpliwionego krasnoluda. Robiło się chłodno, więc pozbawionemu poważniejszego odzienia Dawiemu śpieszyło się na grzane piwo i ciepłą strawę.
Kiedy Drugni wyszedł na placyk, na którym znajdowała się karczma, poczuł, jak włosy na przedramieniu stają mu dęba. To jego krasnoludzki szósty zmysł, niezwykły talent do wpadania w tarapaty, sygnalizował jakąś awanturę.
- Oho ! - Mruknął do siebie, widząc całkiem pokaźny tłumek uzbrojonych mężczyzn stojący przed tawerną. Wiatr niósł strzępki rozmów i okrzyków traktujących o plugawych obcych w wielkim Middenheim, których jak najprędzej należało wywalić stąd na zbity ryj. Na poparcie tych wcale sensownych argumentów, jakiś zmyślny łysol rozrzucał lokalnym patriotom pałki, noże i kastety. Ci, którzy stali za daleko by zdobyć darmowy oręż, zadowalali się wszelką bronią improwizowaną.
W powietrzu czuć było nienawiść. Zabójca wciągnął łapczywie ten słodki zapach kojarzący się z gwałtownymi wybuchami przemocy fizycznej i wyszczerzył żałosne resztki żółtych zębów w drapieżnym uśmiechu.
Nie myśląc wiele, ruszył w tamtym kierunku. Towarzystwo tymczasem wtarabaniło się do środka, zostawiając jeno kilku towarzyszy, który po prostu się nie zmieścili, przed wejściem. Zanim jednakże Drugni zdążył pomyśleć o potencjalnej bójce, dwa wielkie, zwaliste kształty podniosły się z ziemi i w towarzystwie kilku orków, wpadły do karczmy, wyrywając drzwi z framugą i sporym kawałkiem ściany.
- Jeszcze więcej Trolli ?! - Powiedział sam do siebie, kładąc dłoń na stylisku topora przerzuconego przez plecy. Po chwili jednak rozmyślił się. Z tego, co wiedział, to jeden z uczestników Areny był właśnie Trollem. Jako, że wszystkie te bestie wyglądały raczej podobnie, mogłoby dojść do małego niezrozumienia w postaci zawodnika zabitego poza Areną. A to było surowo zabronione.
- Kurwa mać, jeszcze jeden ! - Wrzasnął jeden z łysych karków, który już zdążył podnieść się z ziemi po efektownym przejściu zielonoskórych.
- Udo, poczekaj ! - Kolejny z mężczyzn położył rękę na ramieniu kompana - To przecież krasnolud ! To może być jeden z naszych. No wiesz, tych z dzielnicy rzemieślniczej.
- Gówno się znasz na krasnoludach ! Ten tutaj jest Zabójcą, widać po tatuażach i tej dziwnej fryzurze. Tacy jak on nie mieszkają w miastach. To kolejny włóczęga, co przyjechał siać ferment do spółki z tą bandą dziwaków !
- Cholera, masz rację ! Na widły kurdupla !
Zanim jednak grupka dzielnych miejscowych zdążyła dobyć broni, Drugni był już przy nich. Miażdżącym (całkiem dosłownie) ciosem w krocze doprowadził Uda do histerycznego płaczu, po czym z rozmachem kopnął go w łydkę. Zanim ciężki chłopina zwalił się na bruk niczym ścięta brzoza, krasnolud już unikał zamaszystych ciosów maczugi drugiego z mężczyzn.
Wściekły mieszczanin uderzył oburącz zza głowy, chcąc rozwalić Zabójcy łeb. Ten jednak sparował cios złotym karwaszem lewej ręki, po czym wymierzył wichrzycielowi prawego sierpowego w brzuch. Nieszczęśnik odleciał kilka metrów do tyłu i skulił się na ziemi w pozycji embrionalnej.
- Ty pokurczu chędożony ! - Pisnął Udo nienaturalnie wysokim głosem.
- Masz szczęście, robaku - Drugni splunął obok pokonanego przeciwnika - Moglem po prostu odrąbać ci łeb...
Nie poświęcając napastnikom ani chwili uwagi więcej, Zabójca wszedł do karczmy. Tak jak się spodziewał, wnętrze zmieniło się w regularne pole bitwy. Wrzaski, klątwy i bełkotliwe okrzyki bojowe wypełniały powietrze do spółki z jękami bólu i czarnym dymem. Chyba komuś przewróciła się świeca.
Krasnolud dosłownie wytłukł sobie drogę do szynku, za którym siedział skulony oberżysta.
- Grzanego piwa ! - Krasnolud usadowił się na jedynym ocalałym stołku i oparł się o blat.
Karczmarz, który wypełznął spomiędzy brudnych kufli i glinianych misek, popatrzył na Drugniego jak na szaleńca.
- Co ?! Nie widzisz, co się tu dzieje ?! - Jęknął, po czym, jakby na potwierdzenie własnych słów, uchylił się przed nadlatującym krzesłem, które z rozmachem przygrzmociło w ścianę za nim.
- Piwa ! Grzanego ! Nie po to przepychałem się tutaj pół godziny na mrozie, żeby teraz jakaś śmieszna bójka pozbawiła mnie alkoholu !
Karczmarz, najwyraźniej bardziej ceniąc sobie własne zdrowie od zachcianek klienteli, po prostu go zignorował i wlazł z powrotem pod całkiem solidny szynk. Drugni już miał wejść tam za nim i zdefiniować mu na nowo powiedzenie "Klient nasz pan", kiedy poczuł, jak ktoś ciągnie go od tyłu za włosy.
Krasnolud warknął wściekle i grzmotnął atakującego łokciem w brzuch. Kiedy niehonorowy napastnik odszedł kilka kroków do tyłu trzymając się za obity kałdun, krasnolud zeskoczył ze stołka, złapał mebel w swe mocarne łapy i wziąwszy uprzednio porządny zamach, rozwalił go na Middenheimczyku.
Odrzuciwszy żałosne resztki stołka na bok, rozejrzał się po karczmie. Widząc, jak wszyscy zawodnicy porzucili wszelkie konwenanse i sięgnęli po broń ostrą, uczynił to samo.
Runiczny gromril błysnął w blasku pożaru wywołanego przez ronina, kiedy Drugni przyjął pozycję bojową.
- Dawajcie, śmiecie ! - Ryknął, po czym rzucił się w wir walki.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Matis pisze:Farlin rąbał swoim mieczem na lewo i prawo. Był w samym cetrum zmieszania. Z lewej odmowie, z prawej motłoch. Do tego wybuchł pożar. Hobbit był tak zajęty walką, że nie zauważył zniknięcia torby z bombami. Jakiś chłop przez przypadek odciął ją nożem. Teraz latała pod nogami walczących.

[Wiecie gdzie ta torba ma się znaleźć ;) Palenie karczmy jest jużoklepane. ]
[Torba może wylądować albo w kominku albo w kałuży płonącej oliwy. Ale proponuję na razie nie wysadzać karczmy, niech się jeszcze wszyscy wypowiedzą.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[dla tego zostawiam to wam :D ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

Ronina poniosła fantazja i w mgnieniu oka pozbawił życia kilku mężczyzn. Spoglądając na mnie beznamiętnie, skinął głową dziękując, a Zamieć nagrodził poklepaniem po łbie. To co działo się potem można porównać do walki pająka z muchą zaplątaną w jego sieć. Brak jakiejkolwiek równowagi sił. Tryskająca krew, bojowe okrzyki, natłok mieszkańców wbiegających przez wyrwę w ścianie pozostawionej przez trolle. Krasnolud Zabójca przebił się przez nich, bez większego trudu i usiadł spokojny przy barze. Ale szybko włączył się do walki, sprowokowany przez jakiegoś idiotę. Rozejrzałem się w okół nim powaliłem kolejnego napastnika kopnięciem z pół obrotu w skroń. I omal nie straciłem równowagi, gdy pod moimi nogami przetoczyło się kilka kul.
-Co do cholery?!- krzyknąłem, gdy zorientowałem się, że to bomby. Spojrzałem na hobbita, który chyba też to zauważył.- W przeciwległym koncie do mojego stolika tlił się ogień który nabierał na sile, a kule powoli toczyły się w jego stronę.- Na bogów,- westchnąłem.- to wymknęło się spod kontroli.- Klepnąłem ronina w ramię, przez co prawie straciłem głowę i wskazałem mu dłonią na przemieszczające się po całej karczmie kule.- Pora na ewakuacje.
Zamieć spojrzała na mnie wyraźnie zniesmaczona.
-Co się gapisz?- odparłem oburzony jej wyrzutem wypisanym w ślepiach.- To nie moja wina, zabieraj karczmarza. Wychodzimy...

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Walka stawała się coraz gorętsza. Karczemna burda przerodziła się w starcie, gdzie krew lała się potokami. Aszkael w końcu został zmuszony dobyć miecza kiedy grupa orków z rębakami zbliżyła się za blisko. Jeden trup wystarczył aby dzikusi poszukali sobie innych ofiar. Wybranie szybko zaczął poszukiwać nowego celu. Samuraj kręcił się niczym huragan śmierć ćwiartując biedaków. Hobbit gdzieś zniknął w tłumię a orkowy szaman był zdecydowanie za daleko. Wojownik spostrzegł że jego demoniczni towarzysze zajęli miejsca na krokwi wiszącej nad całym wirem walki. Jednak sądząc po ich postacie nie wieli zamiaru się mieszać do całego zajścia. W karczmie było coraz gorzej. Orki, trolle, motłoch a w samym centrum zawodnicy. Aszkael poprawił chwyt na mieczu, kierując swe kroki w stronę jednego z trolli. Niedaleko od niego przemknął Reiner. Wybranie spojrzał na niego, jednak po tym jak już mu przywalił stracił zainteresowanie jego osobą. Pochód wojownika zatrzymała demonica. Bez ceremonialnie wyrzekła tylko jedno zdanie i pokierowała się na zaplecze, kilka kroków za nią przemykał czarny kot. Wojownik rozejrzał się dokładnie, zauważywszy kilka wybuchowych kulek turlających się po ziemi, zawrócił i podążył za swoją towarzyszką od siedmiu boleści.
- Czemu głupi króliku musisz mieć racje.- rzekł Aszkael sam do siebie chowając miecz i pozostawiając resztę walczących samym sobie.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Było bardzo głośno, dlatego tym bardziej zadziwić mogło wszystkich, jak bardzo przeszywający wszelkie dźwięki może być czyjś głos. Gahraz zaświergotał, zaryczał, czy jakikolwiek inne dźwięki mogło to przypominać, szybko on i jego obstawa usunęli się z karczmy, wietrząc kłopoty. Szaman w myślach przeliczył szybko swoich podwładnych. Zginął jeden, niedobrze. Chociaż przy tej całej zabawie ostrą bronią, mogło być o wiele gorzej. Wydał rozkaz biegu, lektykę wziął tylko w garść jeden z trolli i już nie było widać nigdzie żadnego zielonoskórego, prócz jednego trupa na podłodze karczmy. Ledwie zniknęli, nastąpiło bum.

Jednak nie tylko to było przyczyną szybkiej ewakuacji. Ork postanowił znaleźć kogoś, kto mógłby mu pomóc. Wiedział, że nie może nikogo wypytywać, więc szukał na własną rękę. Odnalazł punkt zapisów i zapytał, całkiem porządnym wspólnym: -Chcem sie widzieć z organizatorem areny. Ale już.- Warknął spokojnym głosem. -Już Pana prowadzę.- Odparł spokojnie człowiek.

Rozmowa trwała jakiś czas, lektyka stała na zewnątrz, po wszystkim szaman wszedł bez słowa i został zaniesiony na iejsce wypoczynku.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Smaug wylądował.
Przed nimi wznosiło się miasto, jego proste mury i ordynarnie sterczące wieżę, nie miały w sobie nic ze zwiewnej elfiej smukłości i delikatności architektonicznej do której Iskra tak bardzo ostatnimi czasy przywykła.
-Zostań tutaj przyjacielu, dobrze? Nie zjadaj ludzi, nie pal pól, poluj wyłącznie na dziką zwierzynę.
Smok kiwnął głową na znak, że rozumie. Bo choć istoty te były równie inteligent jak elfy, ich krtanie nie były w stanie władać językiem Asur. Tak samo żaden elf nie był się w stanie porozumieć za pomocą smoczych słów. Z czasem jednak smoki często posiadały moce Telepatii i wtedy utalentowanym magicznie elfom udawało się z nimi łatwo porozumieć. Smaug był jednak zbyt młody aby posiąść tom sztukę.

Przeszli razem przez bramy miasta, jednak gdy tylko zostali przepuszczeni, Menthus nachylił się i szepnął elfce na ucho:
-Idę się zapisać, poszukaj jakichś wolnych pokojów w przyzwoitej karczemce.
-Tak jest Mistrzu.

Menthus stanął ruszył ulicami, gdy już podchodził do punktu zapisu, jakiś człek potrącił go i wepchnął się przed niego. Zaraz, nie człek. Druhii.

Iskra weszła do karczmy, w tej samej chwili w niej rozpętało się piekło. Zaczęło się od jakiegoś hobbita, ale wkrótce konkretnie napieprzali się wszyscy. Krzesła latały w powietrzu, z kufli lało się piwo. Elfka miała zamiar wyjść, lecz w tej samej chwili... wpadła na krasnoluda.

[Zabawę czas zacząć!]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

nindza77 pisze: -Chcem sie widzieć z organizatorem areny. Ale już.- Warknął spokojnym głosem. -Już Pana prowadzę.- Odparł spokojnie człowiek
[Organizator jest dla większości nieznany i dla wszystkich niedostępny. Powoli więc :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

[spokojnie, zakładam, że i tak rozmawiał przez pośrednika ;) PMka poszła, chciałem zacząć z grubej rury :P]
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

ODPOWIEDZ