ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Klafuti »

Zbroja Saito pozostała w zbrojowni, nie było jednak czasu zastanawiać się nad tym, jak ją odzyska. Sytuacja wyglądała bardzo nieciekawie, biorąc pod uwagę, że zostali otoczeni. W dodatku ronin uświadomił sobie, że nigdzie nie było Leifa - zachlał się i pewnie został w płonącej posiadłości śpiąc, nieświadomy niczego. Trzeba było działać szybko - wojownicy starli się z muszkieterami, topiąc ich gorącą krwią śnieg skrzypiący pod stopami, czasu było coraz mniej, zza zakrętu wyłonił się oddział kawalerii, dowódca galopował na czele, wywijając młotem, a jego towarzysze nastawiali kopie i darli się ile sił w płucach dla dodania sobie animuszu i popędzenia wierzchowców. Gdzieś w górze rozległ się ryk i Saito odruchowo skierował spojrzenie na niebo, by ujrzeć wielki, czarny cień, wykonujący ciasny skręt, by ustawić się wzdłuż ulicy. Ziemia zadrżała, gdy wielki jaszczur wgryzł się pazurami w ziemię. Jego łuski były pomarańczowo-żółte, a z paszczy najeżonej długimi kłami unosiły się smużki dymu. Wtedy też w umyśle Saito rozległ się dudniący głos:
- Uciekajcie! - Samuraj zdziwił się, ale nie śmiał kwestionować polecenia. Coś mówiło mu, że to powiedział smok. Rozległ się wibrujący ryk, aż w oknach popękały szyby. Tłuszcza rozpierzchła się wobec takiego terroru, porzucając swoją broń, by szybciej uciekać. Jednak rycerze utrzymali pozycje i odpowiedzieli okrzykiem, rzucając się do ataku na skrzydlatego gada. Samuraj kontynuował więc bieg wraz z całą resztą zawodników, podczas gdy z tyłu słychać było huk płomieni. Chwilę później smok, dosiadany przez elfią samicę, zaczął krążyć nad miastem, a ogniste pociski raz po raz spadały niczym ognisty deszcz, siejąc spustoszenie wśród imperialnych.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Zamieszanie wśród dużej grupy, biegnącej byle szybciej do rynku, było ogromne. Już dawno się pogubił kto z nimi biegnie, a kto nie. Za to nic nie przeszkodziło mu zauważyć, że stoi przed nimi barykada. Za barykadą stał jakiś motłoch, więc dla grupy, która już wykazała swoje możliwości bojowe, parę zbitych desek i to coś co za nią stało nie stanowiłoby problemu. Jednak za nimi pojawiła się kawaleria, chyba najgorsze co mogło ich teraz spotkać. Sytuacja wyglądała beznadziejnie kiedy najpierw usłyszał znajomy dźwięk, a potem zobaczył ogromny cień lecącego smoka. Bestia zabiło ponad połowę nadjeżdżających przeciwników, ale wciąż istniało zagrożenie. W tym momencie usłyszał w swojej głowie głos smoka. To był niewątpliwie zaszczyt, którego do tej pory dostąpił tylko raz. "Uciekajcie!". Miał zamiar posłuchać rady potężnej istoty. Galreth zobaczył jak Iskra i Menthus o czymś mówią, a potem elfka siada na smoka i odlatują, by osłaniać ich z góry. Pięknie. Smoczy jeździec go nienawidził, właśnie obraził kolejną osobę zdolną, by go ujeżdżać, ciekawe kiedy sam smok się o nim dowie, bo co do tej części z nienawiścią to nie miał wątpliwości... Grunt, że w tej chwili udało im się wyrwać w kierunku rynku, czyli tam gdzie uciekali. Właśnie. Po co uciekali na rynek?
Obrazek

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Oj tam ,bitewny chaos ,dom sie rozwala ,smoki latają ,a Wy przejmujecie się ,czy Magnus ,który został w podziemiu zmasakrowany i żyje jest w stanie przejść przez ognisko :lol2: ]

-Biegnij ,cholerny Magnusie!- wrzeszczał Aszkael biegnąc z inkwizytorem z tyłu podczas ,gdy cała reszta pędem biegła na rynek torujac sobie drogę na uliczkach. -No przecież biegnę! Ubezpieczamy tyły!- Aszkael pokiwał głową. W rzeczywistości jednak mordercza walka na schodach i bieg przez pół miasta w pełnej zbroi nie był tym co okuci w stal zabijacy lubią ,nawet jeśli Magnusowie zapewniały to mechanizmy. W końcu Von Bittenberg zatrzymał się i odkaszlnął -Zaraz wracam...- i pobiegł w ciemną uliczkę.
-Co? Wracaj tu... a giń ,cholerniku!- warknął Aszkael i dalej posuwał się naprzód.

Po chwili biegu ,gdy całą grupa zaczęła znikać ze wzroku Aszkaela przeklnął on w myślach zwłaszcza ,że jego towarzyszka nie raczyła mu pomóc ,na domiar złego usłyszał hałas koni i kół -Chmm... może imperialne psy przywiozły te swoje lasery!- wykrzyknął po cyzm odwrócił się. Jednak jego oczom ukazał się zwykły powóz pędzony przez zakapturzonego mężczyznę w habbicie. Pojazd zwolnił przy wojowniku i Magnus warknał -Znaj łaskę Sigmara i wsiadaj!0
Wojownik Chaosu nie zastanawiał się długo i wskczył łapiąc się mocno drzwi ,po czym powóz odjechał.
-Na rynek!- warknął Magnus szukajac czegoś w dokumentach porozrzucanych po całym wozie.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

Młot rozbryzgał głowę przeciwnika na ścianie, zbryzgując wszystko i wszystkich wokół. Tasak-topór ściął głowę kolejnego żołdaka, młot cięciem na odlew zabił dwóch przeciwników. Wtedy wszystko huknęło, podłoga poszła w drzazgi, gdy muszkiety wypaliły. Zza barykad wyskoczył jegomość z nożami, z tylnych drzwi wyszedł dowódca i kusznicy z muszkieterami. Wszyscy po chwili spłonęli, gościu z nożami wydarł się, że trzeba uciekać i iść do biblioteki. Gdy znaleźli się na górze, wpierw masakrując wszystko na drodze, Ygg oburącz obalił próbował obalić regał żeby zablokować przejście, co się nie udało. Pies leśnego elfa otworzył przypadkiem drzwi, a potem prawie odgryzł rękę pomarańczowemu zabójcy. Wszedł do tunelu, który był strasznie ciasny, i wychodząc zablokował się w otworze. Klekoczący i stukający Magnus z Aszkaelem wypchnęli go siłą rozpędu z tunelu, słychać było ujadanie psów. Ygg odwrócił się, i pokrył sokami żołądkowymi żołdaków i , psy i wszystko, po czym przyleciał smok i rycerze w stali zapalili się z łatwością. Zaczął biec w stronę rynku, potrącając przy okazji leśnego elfa. Zauważył noclegownię, w której spał, wbiegł do niej rozwalając ją na strzępy, wziął swoją maczugę, dobytek i pobiegł w stronę rynku. Rynek jak rynek, z fontanną z wilkami, nic więcej. Musieli go najwyraźniej bronić.
-Dobrze że nie ma ptaków z nogamy i wózków z hyper blaterkiem. - Pomyślał.

[Tyle się zmieniło od wczoraj... ]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Wóz pędził, bujając się na nierównej brukowanej drodze Miasta Białego Wilka. Magnus przegrzebywał stosy notatek. Koci demon co chwile syczał nie spokojnie. Wybraniec spojrzał przez okno na płonące budynki miasta.
-Aż przypominają się stare dzieje i atak klanu Eshin na arenę.- zarzucił Aszkale, jednak inkwizytor był zbyt zajęty szukaniem. Wtedy coś uderzyło o dach. Zawodnicy spojrzeli w górę a potem na siebie.- Dobra ja się tym zajmę!- krzyknął wybraniec wykopując drzwi powozu. Po czym zgrabnym ruchem jak na ilość żelastwa stanowiącego jego skórę wgramolił się na dach. W powietrzu było czuć swąd spalenizny. Na powozie stała czwórką zwykłych przedstawicieli motłochu co prawda uzbrojonych ale byli to nadal chłopi. Zapewne wskoczyli na wóz z jednego z płonących budynków mają nadzieję że uda się im pokonać zawodników. Cóż za błędne założenie. Wojownik nie patyczkował się szybkim ruchem zepchnął jednego z nich. Kolejny wykonał zamach kosą postawioną na sztorc. Aszkael zablokował cios pancerną rękawicą, po czym chwycił drugą ręką za drzewiec i wyszarpnął broń swojemu oponentowi. Chłopi już zauważyli że ich szanse są nikłe. Wybraniec obróciwszy broń przebił na wylot jej wcześniejszego właściciela. Jeden z jego współtowarzyszy widząc to salwował się ucieczką skacząc z wozu. Ostatni zebrawszy odwagę, ścisnął miecz mocniej gotując się do uderzenia. Jednak zanim to nastąpiło. Koci demon skoczywszy z ramienia wybrańca wbił się w twarz chłopa. Wieśniak krzyknął pazury poharatały mu twarz, wypuścił miecz z rąk po czym skierował je ku twarzy aby pozbyć się zwierza. Nim to nastąpiło kot odbił się od niego lądują bezpiecznie na powozie. Chłop nie miał tyle szczęścia zaraz po tym wydarzeniu wybraniec wysłał go potężnym kopniakiem w stronę brukowanej drogi. Teraz Aszkael miał chwile aby rozejrzeć się po mieście. Wszystko ogarniały płomienie. Potężny jaszczur unosił się na niebie.
-Pieprzone elfy- rzucił do siebie pod nosem. Nagle coś wybuchło z lewej
Siła uderzeniowa omal nie zmiotła wybrańca i demona z dachu, a wóz lekko się przechylił.
- Co tam się dzieje?!- krzyknął Magnus z wozu.
- Kurwi syny używają artylerii.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Właśnie sobie uświadomiłem, że organizator mojej studniówki zabronił wnoszenia broni na salę :D Zaczynam się bać o swoje życie. ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

[ U was też? Co się dzieje z tym światem.]
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ W Irlandii jak wniesiesz szablę na studniówkę to mają obowiązek dać ci piwo :wink: ]

(http://www.youtube.com/watch?v=nl2LTjeC5Ns)
Bjarn wbił otrzymany od Aszkaela krótki miecz w poziomy wizjer salady umierającego przeciwnika, dobijając Middenlandczyka. Potem mocarnym zamachem kolczastego młota zdmuchnął głowę z barku przeciwnika, który chciał zajść Magnusa od tyłu i postąpił krok naprzód. Jego potargane w walce jasne włosy i warkocze pokrywała krew zmiażdżonych nową bronią napastników a bitewna zaciętość płonęła coraz mocniej w jego żyłach. Ingvarsson rzucił się naprzód, krzyżując stalowe trzonki młotów z rycerzem Białego Wilka. Potężne żyły wzdęły się na okolonej czarnymi kłakami twarzy przeciwnika i Bjarn jednym zamachem nogi podciął Ulrykowca by już za moment przytrzymać upadającego za długie kłaki i opuścić ćwiekowany obuch na jego głowę, wprasowując ją w kołnierz zbroi. Kolejni wrogowie natarli na niego z flanki, uzbrojeni w tarcze i miecze Olfarr wraz z bratem w iście mistrzowskiej sekwencji dwuosobowego muru z tarcz sparowali co do sztychu falę ostrzy i odparli atakujących, wybebeszając dwóch z nich.
- Nie utrzymamy się tu! Jest ich zbyt wielu! – ryknął Bjarn. Wtedy, jak gdyby na odsiecz od samego losu na plac boju wdarły się obrzydliwe kreatury oraz pewien akrobatyczny szlachcic w kapturze, który wraz z Magnusem skrzyknął zawodników wraz z towarzyszami i poprowadził na górę. Bjarn przygrzmocił szermierzowi w napierśniku czubkiem obucha w twarz, posyłając go pod kły bestii skavena w kapturze i obejrzał się, w poszukiwaniu Leifa, śpiącego na stosie zabitych. Wokół wróg masakrował lub wiązał z rzadka stawiających opór innych gości i Wydarty Morzu nie miał zamiaru zostawić bratanka swemu losowi. Jednak jak z nikąd pojawił się Thorrvald, uzbrojony w okrwawiony sejmitar – jego fikuśny kapelusz oraz piękne towarzyszki gdzieś się podziały. Norsmen skinął wujowi głową i porzuciwszy oręż hrabiego, wziął z niemałym trudem pijanego brata na plecy. Kawalkada zawodników zaczęła się kierować w górę schodów w rogu Sali, ostrzeliwana z muszkietów. Olfarr i Ulfarr uczynnie osłaniali flankę walczących żelaznymi tarczami i masakrowali przerażonych muszkieterów. Bjarn pomógł Thorrvaldowi wnieść Leifa na piętro.
- Co z tymi dziewkami ? Tą rudą i blondynką ? –rzucił, zamachując się po łuku młotem powalając tym samym pół tuzina żołnierzy i zbrojnych lokajów.
- Idą z nami! Skusiły się na żywot pełen przygód i heroiczny ratunek, idiot… eee, przecież nie będę sam niósł tego pijanego parcha! – faktycznie, za wysoką postacią młodego jarla dwie wcześniejsze towarzyszki opowieści trzymały nogi i głowę, rzygającego ciurkiem łowcy w pancerzu. Jakiś źle wymierzony sztych włóczni zerwał Bjarnowi zbroję z całego prawego ramienia, młot w odpowiedzi posłał zgruchotane nogi pikiniera w dół schodów. Po chwili wypełnionej szaleńczym biegiem zamknęli się wraz z resztą w biblioteczce. Aszkael i Magnus, osłaniani tarczami przez bliźniaków Horkessonów zatamowali z trudem rozwalone młotami drzwi. Gdzieś stamtąd zagrzmiał głos Wielkiego Mistrza.
- Norsmeni!!! Wy brudne, zapijaczone psy! Coście zrobili mojej gwardii balowej?! Zedrę ich zbroje z waszych martwych, śmierdzących ciał!!!
- To choć tu na górę i spróbuj! – ryknął obok Magnusa Olfarr, ciskając ciężki tom „Poprawionego Wydania Kompletnej Historii Starego Świata”. Olbrzymia książka przywaliła w twarz Wielkiego Mistrza, powodując że ten z jękiem zwalił się na swych ludzi, pociągając ich z rumorem i hukiem w dół schodów. W tym samym czasie znaleźli przejście. Bjarn odsapnął i dał znak aby pognali w dół ciemnego tunelu za skądinąd znajomą osobą. Olfarr i Ulfarr wycofali się tuż przed wielkim cielskiem Ygga, zamykającym pochód i z czystej, wpojonej natury łupieżców podłożyli za sobą ognień w biblioteczce.

Pożar zatrzymał pościg tunelami i skutecznie zaczął rozprzestrzeniać się po całym pałacu – zawodnicy jak nic stawali się mistrzami ‘podgrzewania sytuacji’. Długo idąc przy nikłym świetle Bjarn zostawił Leifa bliźniakom Horkessonom, Thorrvalda tulącego dwie piszczące ze strachu arystokratki, a sam poklepał po naramienniku Aszkaela i przeciskając się tak aby jak najmniej otrzeć się o zmysłową demonicę (która mimo to zamruczała ku jego przerażeniu) podszedł do zakapturzonego przewodnika i odciągnął go na bok.
- Batiathus, wiedziałem! Czemu tak późno i co się tu w ogóle dzieje ? Kulty tracą kontrolę nad miastem ?!
- Można tak powiedzieć Bjarnie. Zwijamy kogo się da i inicjujemy pełną ewakuację do bazy. Nie martwcie się, poprowadzę was. – szepnął kultysta, głębiej naciągając czerwony kaptur i znów podchodząc bliżej do Vahaniana na czele kolumny.
- A co z moimi zapasami ? Ekwipunkiem ? I moi ludzie, którzy zostali w twojej willi ? – zapytał jeszcze Ingvarsson, nie ukrywając że bardziej niż o towarzyszy martwił się o zrabowane łupy i kolekcję runiczych toporów wraz z krakenową tarczą od ojca.
- Ten twój vitki, Asgeir postawił ich na nogi i kazał się spakować, gdy tylko moi ludzie donieśli im że robi się nieciekawie. Co dziwne posłuchali i już teraz prawdopodobnie zmierzają zaopatrzeni naszymi tunelami poza obręb Fauschlagu. O wyposażenie się martw – zaraz będzie gorąco!
Zapowiedź kultysty spełniła się szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Elf w bieli wysadził pozornie ślepy zaułek, a oni masakrując zaskoczoną straż wypadli z płonącego pałacu i pobiegli przez ogrody, niszcząc drogocenne ławy i krzewy w wirze szaleńczej ucieczki i walki. Przez chwilę mieli spokój i zbitą gromadą, otoczoną przerażonym, rozbiegającym się tłumem biegli w stronę rynku. Magnus wytrzasnął skądś powóz, a obok bracia Horkessonowie biegli ramię w ramię z Saito Kanedą.
- Gdzie jest Reif ?! – zakrzyknął Nippończyk, wymijając zwalniającego sir Nicolasa. – Ten młodzieniec chyba został w jadaRni !
- Nie ma strachu, panie Kaneda! – rzucił sapiący Olfarr, wskazując na purpurowego z wysiłku Thorrvalda i jego dwie towarzyszki. Młody jarl nie dość że biegł to jeszcze dźwigał dwie zbroje i spite jak bela ciało brata. A nie wiadomo ile jeszcze pozostało im biegu… oby zdążyli.

Nagle Batiathus zakrzyknął. Przed nimi ustawiła się barykada, pełna straży i uzbrojonego ad hoc motłochu. Kowadło stoi. Z drugiej strony nadciągał pancerny młot rycerzy pod wodzą Wielkiego Mistrza, który mimo twarzy rozkwaszonej butem Magnusa i podręcznikiem do historii wściekle wymachiwał z grzbietu wierzchowca młotem o głowicy w kształcie wyszczerzonego wilczego pyska.
Wtedy z nieba spadł mieniący się na złoto w blasku płomieni jaszczur i zatrzymał Białe Wilki strumieniem ognia. Bjarn już chciał zaatakować bestię młotem, ale wtedy zauważył że elfi mag wydaje jej komendy… Obok skrzydła przejechał rycerz, zamachujący się ciężkim młotem, obwiązanym wilczą skórą. Ingvarsson warknął i pobiegł prosto na niego, w ostatniej chwili usunął się z trasy skrzących się na bruku kopyt i niskim zamachem rozwalił nogi wierzchowca. Krzyk rycerza ucichł, gdy wylądował z hukiem na bruku, rozsmarowując sobie nań twarz długim ślizgiem.
- Do czego to doszło, że osłaniam smoka… - wokół zawodnicy także solidarnie się osłaniali, kilku zdążyło już podpalić i zająć barykadę. Tam też pobiegł Bjarn, wciągając na wał opancerzonego Aszkaela w tytanicznym pokazie siły. Od biegu cały dyszał. Dopiero teraz ilość wypitego trunku oraz pochłoniętego jadła dała o sobie znać kłującym bólem w dolnej części żołądka. Niżej demonica towarzysząca wojownikowi także uśmiechnęła się uwodzicielsko w niemej prośbie o pomoc dżentelmena w wejściu na górę, ale Ingvarsson tylko skrzywił się w niesmaku i zbiegł na drugą stronę. Tam Olfarr i Ulfarr wycinali w pień szybkimi ciosami mieczy niedobitki straży wraz z chichoczącym złowieszczo psychopatą z metalowymi pazurami, pokrytymi krwią.
- Ból! Agoniiiiiaaaa! – wył psychopata. Bjarn znalazł bliźniaków.
- Nie mamy czasu chłopaki! Za mną, trzymamy się razem! – ryknął Bjarn, następując na twarz powalonego miecznika, która zapadła się z obrzydliwym trzaskiem. Thorrvald sapał, zgięty w pół niemal prowadzony za rączki przez dwie arystokratki. Bladego jak papier Leifa niósł teraz Aszkael.
- Przysługa za przysługę, jak bogowie przykazali bracie! – krzyknął wybraniec, po czym dopędził powozu Magnusa i wbrew protestom jednego z łowców czarownic wrzucił doń nieprzytomnego Leifa w zarzyganej, dawniej paradnej zbroi Białych Wilków. Biegli dalej, barykada nie zatrzyma długo pogoni. Rycerze osławionej Błękitnej i Szarej Wilczej Kompanii właśnie popędzali gniewnymi okrzykami chłopów za barykadą. Ich mistrz nagle zleciał z konia, trafiony w twarz klepką od beczki ciśniętą jak dyskobol przez Ygga. Rycerz padł z twarzą rozkwaszoną po raz trzeci dzisiaj.
- Dobry rzut, trollu! – pochwalił drepcącego za nimi Ygga, Ulfarr poprawiając uchwyt na mieczu o wilczej głowni.
- Ty tyż dobrze siem bić, śnieżny ludziu.
Obok mignął im Gahraz wraz ze świtą i dwóch elfich asasynów oraz toczący się jak piłka w pękniętej beczce niziołek.
- To już plac! – ryknął tryumfalnie Batiathus. – Jesteśmy ur… o kurwa…
Na wielkim ,kwadratowym ryknu stał błyszczący stalą i błękitem czworobok postawnych żołnierzy z dwuręcznymi mieczami. Siwe i lniane bokobrody oraz wąsiska zdradzały weteranów. Naprzód wystąpił jakiś oficer w emaliowanej na biało zbroi po czym wskazał ich flambergiem.
- W imieniu Księcia Elektora Borisa Todbringera, władcy tych ziem… GIŃCIE!!! Do ataku!
Bjarn ryknął przeszywająco, rozeźlony bieganiną oraz niepowodzeniami ich gospodarzy. Norsmen wybiegł na środek, przed resztę zawodników i zaskoczonego kultystę, niczym rozpędzony klin w błyszczącej złotem i srebrem zbroi wbił się w Wielkie Miecze, od razu powalając kilku z nich łukiem dwuręcznego młota i impetem przewracając idealny szereg. Za nim wpadli Olfarr i Ulfarr wraz z Aszkaelem, Drugnim i kilkoma innymi, masakrując gwardzistów Elektora. Bjarn podniósł po kilku sekundach krwawej piany, zbryzgującej mu oczy urwany łeb oficera w białej zbroi. I aż go upuścił.

Środkiem placu, z terkotem i świstem małej fabryki nadjeżdżał powli stalowy Behemot, świszcząc z góry gejzerem pary niczym jakiś metalowy wieloryb. Pod jego kołami z hukiem pękał bruk i leciały na bok odłamki. Żelazne, spiczaste cielsko Czołgu Parowego zbliżyło się do nich. Z klapy na górze jakiś człowiek w bufiastym trykocie z obszernym kołnierzem i aparycji klasycznego Czarnego Charaktera zaśmiał się opętańczo i wskazał na nich.
- Fritz, pełna moc! Niech Furia Ulryka rozwali te ścierwa, straty własne wliczone w cenę!
Metalowy korpus zgniatał wrzeszczących Wielkich Mieczy, którzy nie zdążyli umknąć spod trasy przejazdu. Złote działo wysunęło się z paszczy wilka na dziobie maszyny i zabuczało.
- NA BOK! KRYJ RYJ! – zaryczał Ulfarr, rzucając sięna grupkę elfów i zgarniając je na ziemię gdzieś w bok. Po chwili wielka kula odbiła się od miejsca gdzie przed chwilą stali i wpadła w gąszcz pomiotów Skrenqa, rozdzierając kilka z nich. Ulfarr podniósł się znad zniesmaczonego Menthusa i pobiegł do Bjarna. Wtedy gdzieś z góry posypały się na nich bełty i… pioruny.
Ukryci na budynkach wokół rynku strzelcy oraz mag w niebieskiej szacie z długą brodą podeszli do krawędzi dachów. Batiathus skrył się za tarczami Norsmenów i pokręcił głową patrząc to na nadciągającą od tyłu kawalerię, to na czołg przed nimi, to na maga i strzelców wokół.
- Batiathus!!! – ryknął Bjarn, gotowy do skoku z młotem na czołg. – Wyciągnij nas stąd…
- Nie, to się nie dzieje… to nie może być… to… - jęczał zakłopotany kultysta.
- PUŁAPKA, plugawcy! – zawył jak wilk, Wielki Mistrz wjeżdżając z kompletnie obitą i spuchniętą twarzą na rynek ze swą Szarą Kompanią i domykając kleszcze. – Z pomocą elektora, już mi nie uciekniecie… Do ataku!
Bjarn wzniósł młot dwuręczny i pobiegł ze zrezygnowanym krzykiem na czołg. Olfarr i Ulfarr osłonili się od bełtów i skinąwszy głowami rzucili się wraz z rzygającym kwasem Yggiem na rycerzy.
- WALHALLA!!! – ryknęli wszyscy trzej naraz, nawet Leif w powozie Magnusa zajęczał coś podobnego wtulony w puchowe siedzenie.

[ Skoro my mamy smoka, to niech oni też coś mają! Wybrnijmy z tego, masochiści ;) ]

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[ :shock:
Będzie niezła zabawa z tym czołgiem, tylko nie rozwalcie go zbyt szybko!
Świetny pomysł Grimgor =D> ]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Wreszcie wbiegli na rynek. Czekała ich tam spora grupa żołnierzy, ale innych niż poprzedni. Wszyscy mieli wielkie miecze i wyglądali na takich, którzy doskonale wiedzą jak się nimi posługiwać. "Śmiem twierdzić, że my lepiej posługujemy się naszymi." Pomyślał lekko uśmiechając się Galreth. Musiał jednak za chwilę odwołać swój uśmiech, kiedy zobaczył wjeżdżający (to coś miało koła?) wielki metalowy wóz. Czyżby to było... Słyszał tylko opowieści o Imperialnym cudownym wynalazku, czołgu parowym.
- Jak to się zabija?! - krzyknął Galreth - Znaczy się...niszczy?
Jakby tego było mało, na dachach pojawili się kolejni strzelcy i chyba nawet mag miotający w nich piorunami. Galreth spojrzał na swój ukochany miecz. "Już widzę jak przebijasz tą stalową beczkę... Dobra bierzmy się za tych wojów" Może ktoś inny coś wymyśli. Galreth zajął się tym co umiał najlepiej. Zabijaniem ludzi, nie siedzących w pieprzonym czołgu. Postanowił na razie unikać jakiegokolwiek kontaktu z przytarganą maszynką i rzucił się na wąsatych żołnierzy. Ani wielkie miecze, ani płytowe zbroje nie były w stanie powstrzymać szybkich ciosów w odsłonięte miejsca. Kolejny cios wylądował tam gdzie stał assasyn jeszcze zanim wbił swój miecz w szyje przeciwnika, który próbował go zadać. Z obręczą szybkości było to wręcz zbyt łatwe, ale w zaistniałych okolicznościach nie narzekał. Na dachy nie chciał się wspinać, żeby nie narazić się na cios w plecy, albo dać szansy samym strzelcom, którzy z takiej pozycji musieliby być ślepi, żeby spudłować. Widział jak reszta zawodników, tak jak się spodziewał, przerastała umiejętnościami bojowymi swoich przeciwników o klasę. Nie padł nikt, a atakujący doznali dotkliwych strat. Jednak do zwycięstwa było daleko i wciąż został czołg i mag.
Obrazek

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

http://www.youtube.com/watch?v=-f8V1QSf7yg
Beczka toczyła się bardzo szybko, świat znów wirował. Nagle niziołek poczuł mocne uderzenie i piekielna karuzela w końcu się zatrzymała. Kiedy wyczołgał się na zewnątrz próbował wstać. Za pierwszym razem cała zawartość żołądka wylądowała w pięknej fontannie, z której wszyscy mieszkańcy na co dzień pobierali wodę. Druga próba była już lepsza i hobbitowi udało się stanąć na równe nogi. Świat w końcu przestał wirować i mógł w końcu na poważnie dołączyć do walki. Po chwili usłyszał głośny okrzyk. WALHALLA!!! Musieli to być barbarzyńcy, którzy szarżowali na wojowników Ulryka. Niziołek odwrócił się w stronę trochę zdezorientowanego trolla i krzyknął.
- Heeeejjj!!!! Trollu!!! Mógł byś mnie podnieść i rzucić w stronę maga stojącego na dachu??!!!
Ygg spojrzał w dół. -Dobrze mniejszy niż mały ludziu.
Po chwili Farlin leciał w stronę maga.

Smoczy mag raz za razem odbijał zaklęcie przeciwnika i starał się spalać bełty wystrzelone przez kuszników. Nagle nastąpiła dłuższa przerwa. Człowieczy mag szykował się do rzucenia jakiegoś potężniejszego zaklęcia. Gdy już miał to zrobić, coś zwaliło go z nóg i odrzuciło parę metrów do tyłu. Kusznicy stanęli jak wryci. Bo pociskiem okazał się być... Hobbit. Podczas lotu zwinął się w kulkę i po trafieniu w cel zmiażdżył klatkę piersiową maga. Jego połamane żebra przebiły mu płuca. To dało chwilę wytchnienia dla Smoczego czarodzieja, który cisnął w zdezorientowanych strzelców powiększoną kulą ognia. Dach stanął w płomieniach.

Niziołek wstał i wyciągnął swój miecz.
- Czas Zabijania!!!! No Mercy!!!!

Malec wykonał skok do przodu i przeturlał się pod ich nogami, następnie dźgnął mieczem w plecy jednego z przeciwników. Po wyciągnięciu ostrza, złapał je w dwie ręce i wyprowadził uderzenie za plecy, które sparowało kolejny cios. Szybki obrót i kolejne cięcie rozpłatało brzuch żołdaka. Próbował zasklepić ranę rękoma, ale wnętrzności i tak się pomiędzy nimi prześlizgnęły i z plaskiem uderzyły o ziemię.

Farlin odwrócił się z zamiarem zaatakowania kolejnych przeciwników i zamarł z przerażenia. Dziesięciu mężczyzn stało z wycelowanymi w niego kuszami. Wtem, nad sobą usłyszał potężny ryk i kolejna kula ognia posłała żołnierzy w objęcia Morra. Ogień wciąż się rozprzestrzeniał, trzeba było uciekać.
Troll nie był tak głupi jak reszta jego pobratymców, widząc co się dzieje ściągnął Hobbita z płonącego dachu i posadził go sobie na ramieniu. To był doskonały punkt strzelecki.

[Czołg zostawiam komu innemu, kuszników jest jeszcze dużo, są inne stanowiska ogniowe na dachach. Ogarnijcie sobie teledysk do tej piosenki. Pasuje do walki na tym rynku ;) ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

-Odejdźcie od czołgu!- wrzeszczał zdyszany Magnus stojąc na powozie -Nie zblizajcie się do niego jeśli wam życie miłe!- krzyczał ścinając mieczem wchodzacych na pojazd wojowników. Von Bittenberg doskonale wiedział z czym przyszło się zmierzyć i był pewien ,ze nawet najpotężniejsza magia ,siła czy bestia nie zdoła ot tak pokonać behemota. Teraz można było tylko czekać na ,o zgrozo ,ratunek kultystów.
-Ten pieprzony Ulrykowiec odpowie mi za to...- pomyślał Magnus wbijając ostrze w kark wchodzącego na powóz knechta.

[Czołg! Czołg i Gwardia Elektora! Czołg ,Gwardia Elektora i Zakon Białego Wilka! :( :( :( już po nas ,ratuj Sigmarze lub Mistrzu Gry!!! [-o<

Mein Gott! Do czego to doszło na tej Arenie :lol2: błagam ,zanim ktoś przystąpi do działania przeciwko czołgowi i armii niech dwa razy przeczyta swojego posta ,ale pomył wyborny ,właśnie tego mi tu brakowało =D> tylko rozegrajmy to klimatycznie! ]
Ostatnio zmieniony 6 sty 2014, o 14:12 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Zawsze możemy go hm... Wysadzić?? ;) ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kordelas pisze:[Czołg! Czołg i Gwardia Elektora! Czołg ,Gwardia Elektora i Zakon Białego Wilka! :( :( :( już po nas ,ratuj Sigmarze lub Mistrzu Gry!!! [-o<

Meine Gott! Do czego to doszło na tej Arenie :lol2: błagam ,zanim ktoś przystąpi do działania przeciwko czołgowi i armii niech dwa razy przeczyta swojego posta ,ale pomył wyborny ,właśnie tego mi tu brakowało =D> tylko rozegrajmy to klimatycznie! ]
[Gott jest rodzaju męskiego więc jest mein Gott. A co do całej armii- proste. Nie są to siły, by dać im radę, dlatego chwilę powalczcie, lecz potem ratujemy się ucieczką. :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Dzięki za korektę! I błagam - z rozsądkiem :) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Drugni zadaje ranę czołgowi na 4+ bo ma zasadę Slayer!]

Oddział Wielkich Mieczy niedługo opierał się brutalnemu atakowi Norsmenów. Część z nich została staranowana samym impetem szarży, a nim zdążyli się podnieść, byli już tam Drugni, Saito i Aszkael, dorzynający leżących i rąbiących na kawałki tych, którzy próbowali odepchnąć napastników. Upór Wielkich Mieczy był godny podziwu, jednak ich liczba topniała tak samo jak śnieg zalewany ich własną krwią. Wtedy plac zadrżał i rozległ się ogromny łoskot: na plac wyjechała maszyna, jakiej Saito jeszcze na oczy nie widział.
-Odejdźcie od czołgu!- wrzeszczał zdyszany Magnus stojąc na powozie -Nie zblizajcie się do niego jeśli wam życie miłe!- krzyczał Magnus.
-Twój brak wiary jest niepokojący. - odpowiedział Saito. - Ten technoRogiczny terror, który stworzyRiście nie może równać się z potęgą prawdziwej sprawności wojennej! - samuraj odskoczył w ostatniej chwili sprzed czołgu, unikając losu który spotkał miażdżonych i mielonych żywcem w kołach pojazdu Wielkich Mieczy, którzy nie zdołali odsunąć się na czas. Jakby na potwierdzenie jego słów Drugni podskoczył, jego muskuły naprężyły się niemożliwie, aż stał się purpurowy. Oczy krasnoluda nabiegły krwią, pod tatuażami uwypukliły się pulsujące żyły.
-Grimnir! - Zaryczał krasnolud, gdy jego runiczny topór wbił się w pancerz pojazdu jak w ciepłe masło.
-Musimy się dostać do środka! Może uda się nawet przejąć ten pojazd! - krzyknął samuraj do towarzyszy, jednocześnie ścinając jakiegoś knechta, który pozbawiony nóg, przeleciał kilka metrów dalej, niesiony pędem swojej szarży.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

[pamiętajcie, że mamy magów, chcę chociaż rozwalić czołg :P BTW taka zadyma, akurat jak mnie na noc w domu nie ma :( Grrr!]

Sytuacja była ciężka, polepszyło się tylko trochę, gdy po drodze na rynek dołączyła do niego orkowa świta, włacznie z dwojgiem trolli. Niestety, w sali balowej, jego dwóch ochroniarzy, miał taką nadzieję, walczyło jeszcze wraz ze Szczurzymi pomiotami. Nie miał jednak wielkiej nadziei, że wrócą. Były większe kłopoty.
Wielki czworobok okutych w stal wojowników? Żaden kłopot. Czołg i artyleria? Gorzej. Dotarli tutaj, mając nadzieję na spokój i ratunek, a tu takie... gówno. -Chłopaki! Zarzygać te puszki!- Warknął, a sam, wraz z obstawą schronił się poza polem rażenia dział. Rośli orkowie rozprawiali się, chociaż z trudem, z atakującymi zewsząd rycerzami. Co i rusz rembaki wgryzały się w ciężkie zbroje, rozrywały ciała, odseparowywały głowy od tułowi, masakrowały przeciwników z wojennymi okrzykami w paszczach. Dając Gahrazowi czas...
To była trudna sprawa, jego cele były w różnych odległościach i kierunkach, wymagało to olbrzymiego skupienia energii, więc pewnie zajmie chwilę... ale da to wiele spokoju reszcie, a o to chyba chodzi. Trzeba powstrzymać artylerię. Trwało to pewnie kilka długich minut, podczas których miał spokój, a zawodnicy coraz więcej kłopotów z unikaniem wystrzałów, by jednocześnie mordować wojsko Middenheimu. Tylko Saito nie miał z tym chyba problemu. Aszkael przed momentem ledwie uniknął wystrzału armaty, tylko dlatego, że cofnął się do tyłu w mistrzowskiej paradzie. Elfy zawdzięczały zaś życie jedynie szybkości, a Farlin - niespotykanemu szczęściu. Ygg bez swojej zdolności regeneracji ran, już pewnie by nie żył. To mogła być masakra... Ale dzięki Morkowi sytuacja mogła się polepszyć. Gahraz w końcu wniknął na raz w umysły wszystkich inżynierów, załogantów armat, moździerzy, piekielników. Zasiał w nich wrażenie przegranej bitwy, a także zdrady swojego przywódcy. Za chwilę działa skierowały się w zgoła inny cel...
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

Ygg zobaczył czołg parowy.
-Świtnie. Zamiast lasyrowego wózka czołg.- Pomyślał
Z zamyślań wyrwał go huk kuli ognia i krzyk hobbita na dole:
- Heeeejjj!!!! Trollu!!! Mógł byś mnie podnieść i rzucić w stronę maga stojącego na dachu??!!!
Ygg spojrzał w dół. -Dobrze mniejszy niż mały ludziu.- Po chwili Hobbit szybował z prędkością kilku dziesięciu mil na godzinę w stronę maga z Niebiańskiego Kolegium. Zamachnął się do ciosu na czołg parowy, lecz ten zrobił jedynie rysę. Wielka kula ognia zapaliła cały dach. Ygg postanowił zdjąć wyraźnie przerażonego Hobbita i posadził go sobie na ramieniu. Na dachach nagle wszelki płomień zgasł, na stanowiskach strzeleckich pojawiło się więcej kuszników i mag w czerwonych szatach, wraz ze świtą 10 muszkieterów. Troll zamachnął się w stronę kuszników, zrzucając z dachu i zabijając kilku.
-Kryj Ryj!- Wrzasnął Bjarn, po czym Czołg, muszkieterzy i kusznicy wypalili. Kilka strzałów trafiło Ygga, w tym jeden niebezpiecznie blisko Farlina, po czym rany się zregenerowały, a Troll wyrwał bełty z swojego ciała. Farlin naciągnął procę, i wystrzelił pociskiem zabijając kusznika i dwóch muszkieterów. Wtedy Ygg dostał przebłysku inteligencji. Chwycił Olfarra uchraniając go od salwy z muszkietów.
-Przygotuj siem do lotu.- Powiedział i go rzucił, po czym mag przeciwnika rozproszył kulę ognia Menthusa i zaczął zbierać moc Wiatrów Magii żeby wyczarować Płonącą czaszkę. Rozproszyło go lądowanie Norsmena, który zabił kilku kuszników.
Ygg tymczasem wspomógł Ulfarra pokrywając atakujących go jedźców i przeciwników sokiem trawiennym. Wtedy dostał kulą armatnią, i mimowolnie zwymiotował, zabijając przy okazji jakiegoś kmiotka. Nawet Ygg nie spodziewał się, że jego regeneracja pozwoli mu przeżyć taką ranę. Gahraz najwyraźniej zatrzymał ostrzał artylerii.
-Móże wygramy...- Zamyślił się Ygg.
[Nowy mag w grze :wink: ]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Obrazek
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Będe mół napisać coś dopiero poźnym wieczorem, dlatego używajcie moich postaci do woli
PS:Ale nikt nie ginie, nikt nie zostaje ranny, smaug nie ląduje, niech Iskra prowadzi ostrzał, smoczek zieje od czasu do czasu, a Menthus pojedynkuje się z drugim magiem na zaklęcia]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

ODPOWIEDZ