ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Krasnoludzie!-krzyknął Menthus-Patrz co może elfia klinga!
Karzeł zaśmiał się.
-No dajesz!-rzekł.
Menthus wystrzelił do przodu, pierwszy cios zadał od ziemi do góry. Klinga sprawnie rozcięła skavena rzuciła nim aż o sufit, zawirował wchodząc do małej grupki szczurów miecz świstał w jego dłoniach, ciął blachy niby masło, gładko rozcinał także ciała szczuroludzi i ich broń. Gdy został już ich tylko czterech, jeden z nich skoczył na niego. Wystawił miecz do przodu a ten wbił się na niego aż po rękojeść. Smoczy Mag wykonał cięcie i martwe ciało zleciało z miecza i z plaskiem obaliło kolejnego szczura. Samo cięcie zaś gładko skróciło o głowę jeszcze jednego. Ostatnia dwójka zaatakowała z dwóch stron, lecz elf wykręcił się w piruecie , znalazł się za plecami jednego i wykonał potężne cięcie. Kieł przebił obu skavenów.
Całe zajście nie trwało nawet dwudziestu sekund.
-Dalej sądzisz iż nasze bronie, do niczego się nie nadają Zabójco?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Drugni, cały uwalony gównem i krwią, jakby nigdy nic siedział sobie w umiarkowanie suchym zakątku kanałów, sącząc przyniesione piwo wraz z resztą drużyny. Zabawne. Gdyby tydzień temu ktoś powiedział mu, że będzie pił z wojownikiem Chaosu, grupką Norsmenów i podróżował w jednej kompanii z trollem, skavenem i, bogowie uchowajcie, elfem, zapewne plasnął by tego kogoś w mordę za gadanie głupot. A jednak ! Arena Śmierci była zaiste ciekawym wydarzeniem, pełnym sprzeczności i paradoksów. Szesnastu wojowników z różnych ras, którzy w normalnych warunkach skoczyliby sobie do gardeł, podróżowali wspólnie i ratowali sobie nawzajem życia tylko po to, żeby później pozabijać się nawzajem podczas zawodów.
- Jebane oksymerony - Mruknął do siebie Drugni, biorąc łyk złocistego trunku.
- Co ? - Spytał siedzący obok potężny grubas, którego towarzysze z Norski nazywali Turo.
- Nic, ja tylko... - Nie dokończył bowiem z tunelu dobiegły go odgłosy szamotaniny, przerywane okazjonalnymi piskami bólu.
- NO BEZ JAJ ! - Uradowany Zabójca aż wstał z wrażenia, wciskając bukłak z piwem zdezorientowanemu norsmenowi - Dzisiaj jakieś święto, czy co ? Normalnie nie ma godziny bez obijania ryjów jakimś frajerom !
Drugni ściągnął topór z pleców i z śmiejąc się szaleńczo, wpadł w ciemność tunelu, z którego dochodziły dźwięki ewidentnej walki.
Biegnąc na oślep i rozchlapując fekalia bosymi stopami, krasnolud wpadł w końcu na coś miękkiego, piszczącego i śmierdzącego strachem. Po chwili to coś skonało przy akompaniamencie rozrywanego mięsa i łamanych kości. Gdy zmasakrowane truchło wpadło do szamba, przed Dawim stanął zamaskowany skaven uzbrojony w bojowe pazury i bicz.
- Skrenq ! - Warknął Zabójca, opuszczając topór- O mało nie rozwaliłem ci łba ! Kogo bijemy ? Do jacyś od ciebie ?
- To wrogi - przeciwniki ! - Zapiszczał szczurołap, zapominając zupełnie o swoim ludzkim akcencie - Bij-zabij wszystkich, tylko uważaj na moje pupilki-sługi !
Drugni tylko wyszczerzył się szczerbatym uśmiechu i wyminąwszy towarzysza, rzucił się do walki.
Walił praktycznie na oślep, ale jakoś nie przeszkadzało mu to w przetrzebianiu szeregów szczuroludzi.
Właśnie rozwalił łeb jednemu z nich i odrzuciwszy jego sflaczałe zwłoki na bok, rąbnął następnego w żebra. Nieszczęsny skaven złożył się jak domek z kart, kończąc swój żywot padając pyskiem w gówno.
- Krasnoludzie! - Krzyknął nagle Menthus gdzieś za jego placami - Patrz, co może elfia klinga !
Asur wpadł w grupkę przeciwników i wypatroszył ich wszystkich w mniej niż dwadzieścia sekund w imponującym popisie bojowej akrobacji.
- Dalej sądzisz, iż nasze bronie do niczego się nie nadają, Zabójco ? - Zapytał, gdy już skończył krwawą robotę.
Drugni w międzyczasie powalił jednego ze szczuroludzi i trzymając nogę na jego klatce piersiowej, topił go w nieczystościach. Spojrzawszy na efekty pracy Menthusa, wykrzywił się w grymasie pogardy.
- To się liczy jako jeden ! - Warknął i wrócił do walki.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Gahraz, szaman dzikich orków, jeszcze nie odzyskał przytomności. Był wycieńczony, pocił się, miał silną gorączkę. Kilku orków opiekowało się nim na zmianę, reszta pilnowała, razem z trollami, które wcale nie czuły się komfortowo w ciasnych tunelach. Podobnie zresztą jak Ci więksi orkowie.
Teraz mogli wreszcie trochę odpocząć, tamci poszli rozbrajać jakieś pułapki, o których zielonoskórzy nie mieli - nomen omen - zielonego pojęcia, więc można było przejrzeć zapasy. Byli w końcu głodni, a jedli wiele. Gahraz też potrzebował, nawet jeśli tylko płynne, jedzenie było mu potrzebne. Usiedli więc w kręgu i zaczęli konsumować. Ledwie usiedli, w ich uszach rozległy się piski. Ledwie spojrzeli, a uczestnicy areny i ich towarzysze zaczęli wstawać i biec w boczny tunel, dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze, a zaraz pojawili się pierwsi szczuroludzie.
Znów czas walki. Trolle zostały by pilnować szamana, ruszyli orkowie. Rembaki świstały w powietrzu, rąbiąc na oślep, tak czy siak trafiały jakiegoś skavena - jednak tunel nie był zbyt szeroki, więc starali trzymać się jego ścian, mocno jednak zagęszczając sytuację na polu walki. To była masakra - w tym gąszczu ciał został zneutralizowany jedyny konkretny atut szczuroludzi - szybkość i zwinność, gdyż nie mieli gdzie uciekać przed ciosami silniejszych i większych awanturników.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Korzystając z chwili spokoju, Saito postanowił odpocząć. Nie było wiadomo, kiedy nastąpi nowy atak, wobec tego samuraj usiadł na wysepce z gruzu i odpadków, w pobliżu kratki znajdującej się na końcu ścieku. Ciepła od procesów gnilnych woda wypływała leniwie do oświetlonego srebrną poświatą Mannslieba bajorka, nie pozwalając na mu na zamarznięcie, chociaż szuwary, rosnące na tym bagnie już pokryły się od góry szronem. Byłoby tu całkiem urokliwie, gdyby nie zapach, który wypalał oczy. Galreth był zajęty rozbrajaniem pułapki, a troll umaczał w gnoju swoją dłoń, szukając zwierzątek różnojakich. Trafił mu się w końcu zdechły karp, do zardzewiałej kraty przyklejony ryjem. Ktoś z nudów zaczął ruszać go sobie kijem. Sielanka nie trwała jednak długo. Pogrążonego w medytacji Saito zaniepokoiły dźwięki dochodzące z głębi tunelu. Być może dogonił ich imperialny pościg. Ronin spojrzał w tamto miejsce; faktycznie, coś się ruszało w ciemnościach... W dodatku dźwięki te z pewnością nie były wydawane przez ludzi: piski i drapanie wskazywały raczej na szczury. Dużą ilość olbrzymich szczurów. W tym momencie w ciemności tunelu zabłysło kilkadziesiąt par złych, czerwonych oczu. Samuraj zerwał się na równe nogi, Zabójca Oni wyskoczył z pochwy z charakterystycznym sykiem.
Po korytarzach poniosło się echo kolejnej bitwy. Krasnolud i elf już byli w walce, chwilę później dołączył do nich Saito. W głębi tunelu pomioty Skrenqa stanęły do zażartej walki z falą szczuroludzi ich potworów. Wykorzystując ciasnotę tunelu, Kaneda wbił się w ciżbę pokrytych wyleniałym futrem, rachitycznych skavenów, pozostawiając krwawy ślad z porąbanych, grzęznących w szambie ciał. Choć smród ścieku był obezwładniający, wkrótce zagłuszyło go piżmo strachu, popuszczone przez dziesiątkowanych skavenów. Większe potwory ruszyły naprzód, tratując swoich towarzyszy, podczas gdy reszta zawodników ruszyła do bitwy.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Spiżowa Cytadela

Na kamiennym tronie w przestronnej sali siedział mężczyzna. Był to mąż szczupły, o trudnym do określenia wieku, choć bez wątpienia dojrzały. Twarz miał pociągłą, nijaką- nie szpetną, lecz również nie przystojną. Jego łysą głowę zdobił wypalony znak- ośmioramienna gwiazda Chaosu. Niemałe wrażenie sprawiały jego oczy- jedno barwy niebiesko-zielonej, drugie ciemnofioletowe, niczym czysty ametyst. Ubrany był w długą do ziemi czarną szatę z kapturem. Szata miała wyszyty złotą nicią wzór- gwiazdę Chaosu z otwartym okiem w samym centrum.
Alpharius lubił to miejsce. Emanowało władzą, dawało poczucie całkowitej kontroli. Często na nim przesiadywał, usiłując zebrać myśli. Przeciągnął palcami po gładkiej poręczy, po czym podniósł wzrok na swojego rozmówcę.
- Kontynuuj- rzekł krótko.
Mężczyzna stojący naprzeciw był ubrany identycznie, lecz jedno spojrzenie w jego oczy wystarczyło, by dojrzeć coś, czego Alpharius nie posiadał. Uległość.
- W mieście wybuchły walki. Zakon Białego Wilka przypuścił szturm na posiadłość barona von Freihoffa, po czym ścigał zawodników aż do rynku. Wspierany przez miejski garnizon i straż miejską otoczyli naszych gości na rynku. Wykrwawiwszy siły imperialne, uciekli kanałami, prowadzeni przez naszego agenta, Batiathusa. Zaznaczyć muszę, że plan zadziałał. Nasza dywersja ściągnęła uwagę księcia-elektora, który wyjechał z miasta na czele części sił. Bez tego, cała operacja zakończyła się fiaskiem, o czcigodny.
Alpharius zamyślił się. Ten kultysta, choć młody, wykazuje się niemałą zręcznością. Szybko awansuje.
-Coś jeszcze? -spytał.
Wtem do sali wszedł inny kultysta.
-Panie, przybyli- oznajmił.
Przywódca kultu uśmiechnął się i klasnął w dłonie.
-Doskonale. Przyprowadź ich.- rozkazał.
Po chwili do sali weszło dwoje podróżników. Od razu można było poznać, że przybyli przed chwilą. Ich płaszcze wciąż nosiły krople wody z topniejącego śniegu.
Pierwszym przybyszem był krępy krasnolud o bujnej (jak to Dawi) brodzie. Nosił lekką skórzaną kurtę podbitą futrem i tachał wielki jak on sam tobół. Drugą personą, jaka zawitała do fortecy była kobieta. Długie włosy, kasztanowe opadały kaskadą na wełniany płaszcz. Na szyi nosiła amulet z krwawym jaspisem, który doskonale współgrał z zielenią jej oczu. Była ładna. Nawet bardzo.- pomyślał Alpharius.
- Pan Zahin Schmartz, miecznik, kowal i płatnerz- zwrócił się najpierw do krasnoluda.
- Artysta-kowal!- poprawił go Dawi, pociągając nosem.
- Nie przeczę. Niestety los ostatnio panu nie sprzyjał- stwierdził kultysta z udawanym smutkiem na twarzy.
- Ano... Nie ja jeden osiedliłem się wśród ludzi, bo konkurencja mniejsza. Nie potraficie stworzyć dobrego ostrza, więc interes jakoś szedł. Tyle, że potem taki podatek dopierdolili, żem niemal trupem padł na miejscu! Że niby nieludzkie sprzęta produkuję! Jak mam, kurwa żesz twoja mać, ludzkie rzeczy kuć, jak ja człekiem się nie urodziłem?! Ale urzędników to gówno obchodzi, najpierw zdzierają ostatni grosz, łapówki horrendalne biorą, a potem puszczają człowieka z torbami... Jak żyć drogi panie, jak żyć...?- krasnolud spuścił głowę.
- W dodatku ma pan kosztowne hobby...- zaczął Alpharius.
- I co z tego? Wszyscy grają w karciochy, to ja nie mogę? Bom pokurcz, nieludź, zapluty karzeł reakcji, hę?- uniósł się kowal.
- Spokojnie. Zna pan umowę panie Schmartz. Pan robi swoje dla nas, my umarzamy wszelkie pańskie długi. Jak się pan sprawi, to na remont kuźni starczy.- uśmiechnął się kultysta. Dawi odwzajemnił uśmiech, choć brakowało w nim kilku zębów.
- Krótka piłka, to lubię. Idę po resztę szpargałów i niech jeden z tych twoich knypków wskaże mi warsztat.- rzekł Zahin, po czym odwrócił się i odszedł nie czekając na odpowiedź. Przywódca kultu skinął na jednego z ludzi, by podążał za krasnoludem. Potem wzrok jego przeniósł się na kobietę. A właściwie czarodziejkę.
- Pani Julia Aurumhardt. Nieczęsto widzi się płeć żeńską w tejże profesji. Kolegia są pod ścisłym nadzorem i nie przyjmują kobiet w swe szeregi. Osoby o pani talencie zmuszone są pobierać nauki w klasztorach żeńskich, gdzie mogą zostać co najwyżej pobożnymi uzdrowicielkami z niezbyt interesującymi perspektywami na przyszłość. Albo czynić to na własną rękę, co nie jest zbyt bezpieczne. Tak było w tym przypadku, nieprawdaż?
Magiczka zacisnęła mocniej usta, lecz nic nie odpowiedziała. Alpharius nie oczekiwał komentarza.
- W dodatku sięgnęła pani po owoc zakazany nawet mężczyznom z kolegiów. Zgłębia pani tajemnice umysłu, w tym również jak wtargnąć do czyjejś głowy, co sam uważam za ogromnie... ekscytujące.- heretyk uśmiechnął. Juli nie spodobał się ten uśmiech ani trochę.
- Dorzućmy jeszcze kilka nieistotnych drobiazgów i otrzymujemy osobę poszukiwaną przez inkwizycję. Jakież to szczęście, że istnieje miejsce takie jak to, gdzie można znaleźć bezpieczne schronienie. Prawdziwa ostoja dla takich jak my.
- Nie mamy ze sobą nic wspólnego!- syknęła czarodziejka. Co wywołało jedynie pobłażliwy uśmiech na twarzy przywódcy kultystów.
- Ależ myli się pani... lecz ja nie mam czasu ani ochoty udowadniać tego- Alpharius pochylił się na tronie, spoglądając jej prosto w oczy- Czy wie pani co to za miejsce?
-Tak...- powiedziała niepewnie.
-Czy jest pani świadoma co tu się wydarzy?
Przytaknęła na znak, że jest.
- Pani zadaniem będzie zajmowanie się osobami, które wezmą udział w tym... przedsięwzięciu. I jeśli przypadkiem zajrzy pani do ich umysłów i odkryje jakieś brudne sekreciki, nie obrażę się... jeśli się pani nimi ze mną podzieli.- Alpharius zasyczał jak wąż- To wszystko. Alba odprowadzi panią do pani komnaty. Albo!
Do sali wszedł wysoki kultysta o białej jak mleko skórze. Zamiast standardowej szaty nosił skórzaną kamizelkę i spodnie w czarnej barwie, co mocno kontrastowało z jego karnacją. Jednak większe wrażenie wywierało jego spojrzenie. Było to wejrzenie puste, nie wyrażające nic, prócz czystego zamiłowania do zadawania bólu, potęgowane przez fakt, że Alba nie miał brwi, ani powiek. Julia zastanawiała się, czy to na skutek mutacji. Kultysta uśmiechnął się na jej widok, odsłaniając swe zęby. Czarodziejka stłumiła w gardle okrzyk zaskoczenia. Wszystkie zęby miały trójkątny kształt, jak u rekina, jednak nie w wyniku mutującej mocy Chaosu. Każdy z nich został wyprofilowany ręcznie, bez znieczulenia, jak wieść głosiła. Niektóre wciąż nosiły ślady dłuta.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Możemy już wchodzić, czy jeszcze chcecie coś po drodze?]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Miało być niby jeszcze ognisko no i skaveny się już skończyły :D ?. Mi tam rybka jak coś]
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Według waszego uznania. Choć moment przybycia sam chciałbym opisać, jeśli można... :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[No to nie ma na co czekać ;) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[W porządku, przejrzawszy notatki dotyczące fabuły stwierdzam, że będzie jeszcze okazja na ognisko. :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Drużyna w mgnieniu oka rozprawiła się ze skavenami. Ich wódz został zadeptany i utopiony w ścieku, wśród zamieszania nikt tego nawet nie zauważył. Nie ocalał żaden z atakujących szczuroludzi. Po potyczce, zawodnicy wyszli na powierzchnię. Po kilku godzinach spędzonych w kanałach, świeże, mroźne powietrze było niezwykle miłą odmianą. Kultysta prowadził ich bezpośrednio przez ciemny las, nie było tam nawet żadnej wyraźnej ścieżki, tylko drzewa rzucały czarne, postrzępione cienie, na tle nocnego nieba.
Zmęczenie zaglądało niektórym uczestnikom i ich towarzyszom w oczy, wyjątkiem był tu Aszkael, który jako wybraniec chaosu mógł wędrować bez przerwy, nie potrzebował też jeść, pić ani spać oraz trolle, Drugni i orkowie, których wrodzona wytrzymałość dalece przewyższała możliwości ludzi i elfów.
Wtedy też, drużyna dotarła do płytkiej groty, w zasadzie zagłębienia w skale. Bathiatus zarządził postój w celu odpoczynku. Na tym niegościnnym, górskim pustkowiu powinni być bezpieczni. Zwierzoludzie nie byli tu zagrożeniem, gdyż w okolicy nie było żadnych wiosek, które można by splądrować. Czasem, z daleka słychać było wycie wilka, albo pohukiwanie sowy.
Korzystając z okazji rozpalono ognisko.

[zakładam, że jesteśmy na pustkowiu, nie ma tu żadnych mobów i można zrobić przerywnik pomiędzy bitwą, a przybyciem do fortecy]
Ostatnio zmieniony 8 sty 2014, o 20:21 przez Klafuti, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Menthus wyszeptał parę słów i stosik drewna przygotowany przez pozostałych zawodników stanął w płomieniach. Smoczy Mag wystawił ręce do ognia, chcąc pozbyć się zimna które czuł w kościach. Już po chwili ogień wesoło tańczył na suchych drwach, zaś zawodnicy siedzieli w kręgu grzejąc się przy nim. Już po chwili zaczęły się rozmowy, pomiędzy zawodnikami krążyła bukłak z alkoholem od norsmenów, wszyscy równo z niego pociągali, nawet elf wysokiego rodu zwykle stroniący od mocnych napitków (wcale nie z powodu tego iż elfom alkohol szybko uderza do głów, wykazują oni na niego dużo większą odporność niż ludzie) tym razem z zadowoleniem pociągał łyki rozgrzewającego trunku. Tylko Iskra siedziała samotnie, z dala od ognia i innych zawodników. Brakowało jej Averiusa, jej przyjaciół z Białej Wieży, było zimno, a cały wieczór zaczął się pieprzyć już gdy okazało się że Garleth jest Druhii. Jej mentor zerkał na nią od czasu do czasu, ale ani nic nie powiedział ani nic nie zrobił.
Dochodziła już czwarta nad ranem
[Właśnie! Trochę przerwy od bitki!]
Ostatnio zmieniony 8 sty 2014, o 20:18 przez Mistrz Miecza Hoetha, łącznie zmieniany 1 raz.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Klafuti, kultysta nazywa się Batiathus, nie Boethius. MMH, o takiej porze roku słońce raczej nie wstaje o czwartej. :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Eee jaka jest pora roku? :oops: ]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Chyba sporo ludzi pisało o leżącym śniegu, nie? :wink: Powiedzmy, że przełom zimy i wiosny.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Sorry]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Byqu pisze:[Klafuti, kultysta nazywa się Batiathus, nie Boethius. MMH, o takiej porze roku słońce raczej nie wstaje o czwartej. :wink: ]
już poprawiłem. nie mam pojęcie czemu napisałem tak. Bathiatus za bardzo kojarzy mi się z batatami, może dla tego pomyślałem "nie, nie może nazywać się Ziemniak" i nie zaskoczyło. :lol2:
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

Nie braliśmy udziału w walce w tunelach z powodu Zamieci, która stwierdziła, że nie będzie zatapiać zębów w czymś tak odrażającym. Gdy wspomniałem o pazurach, zbyła mnie spojrzeniem pełnym irytacji. Oczywiście przyszło mi załatwić kilku przedstawicieli tego "nieistniejącego" gatunku, którzy przebili się przez szeregi zawodników. Jednakże nie nazwałbym tego wkładem w walkę. Po tym jak rozprawili się z tą dość liczną grupką nieprzyjaciół, wydostaliśmy się w końcu z tunelu. Mimo zbliżającej się nocy postanowiliśmy się obmyć z tego wszech obecnego brudu, a najbardziej zależało na tym oczywiście wilczycy. Dzięki bogom, odkryliśmy miejsce w którym znajdowały się ciepłe źródła i szybko zrobiliśmy z nich użytek. Zamieć znów odzyskała swoją śnieżnobiałą barwę, trudno było mi się przyzwyczaić do niej w tym kolorze. Aczkolwiek wyglądała teraz bardzo reprezentatywnie. Gdy cała nasza trójka pozbyła się odoru kanałów, udaliśmy się do groty w której reszta zdążyła rozpalić ognisko i rozpocząć różne burzliwe rozmowy. My zajęliśmy miejsce w koncie, starając się nie zwracać nie siebie uwagi. W pakunku od właściciela noclegowni, w której zatrzymaliśmy się dzień przed wydarzeniami w pałacu, znajdowały również dwa grube płaszcze. Okryliśmy się nimi, a ja po tym jak rzuciłem na ziemie kilka grotów, wykonanych z kamienia dosłownie przed paroma chwilami, "rozpaliłem" ognisko dorównujące swoimi gabarytami temu, ogrzewającemu całą to zgraję. Zamieć ułożyła się przed nami, przed tym jak usnęła spojrzała w stronę nowego przewodnika, który wyprowadził nas z tunelu. Nie ufa mu.- pomyślałem. Moją uwagę zwróciła kobieta, która towarzyszyła Menthusowi. Siedziała sama na uboczu, trzęsła się z zimna a mimo to nie podchodziła do ognia. Była zamyślona, kto by zgadł, że chodziło jej o tanieć z mrocznym. Problemu kobiet są niekiedy zadziwiające. Machnąłem w jej stronę dłonią, na znak tego, że zapraszam ją do nas. Grzecznie odmówiła, co ja rzecz jasna zignorowałem. Anna zrozumiała o co mi chodzi i zdjęła swój płaszcz. Wstałem, okryłem nim Iskrę (jeśli dobrze pamiętam) i siłą zawlokłem w stronę stworzonego przeze mnie ogniska. Oczywiście protestowała, ale po tym jak poczuła bijące od niego ciepło uśmiechnęła się i wyciągnęła dłonie w jego stronę.Ja zaś przykryłem Anna swoim płaszczem, wtuliła się we mnie i momentalnie usnęła, podobnie zresztą jak wilczyca.
-Aż tak bardzo przejmujesz się sprawą tego tańca?- westchnąłem widząc oburzenie wypisane na jej twarzy.- Ja tam jestem tolerancyjny, nawet krasnoluda zniosę.- parsknąłem śmiechem.
-Zamknij twarz wiewiórko!- wrzasnął Zabójca, a ja zbyłem go krytycznym spojrzeniem.
- To nie tak...- zaczęła.
-A jak?- zapytałem oczekując wyczerpującej odpowiedzi.

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Galreth patrzył się tępo w ognisko próbując przemyśleć na spokojnie wszystko co wydarzyło się poprzedniego dnia. Walka jak walka. Wyczerpująca i niebezpieczna, byli blisko śmierci, ale zabili swoje i już można było o tym zapomnieć. Gorzej z tym tańcem. Już sam nawet nie wiedział czemu wtedy skłamał. Niczego konkretnego i tak się nie dowiedział. Menthus nienawidził go już teraz całym sercem, a gniew smoczego maga miał nieprzyjemne konsekwencje. Nawet gdyby chciał się jeszcze czegoś dowiedzieć, Iskra już nic mu nie powie. Widział ból w jej ochach kiedy odkryła zdradę. Do minusów wydarzeń zeszłej nocy, można jeszcze doliczyć utratę "Szeptu". Oczywiście znajdzie sobie jakiś podobny miecz, ale to już nie będzie to samo. No i prawdopodobnie będzie musiał się niedługo zmierzyć z lordem Ruerlem, który nie będzie zadowolony z jego obecności. Miał tylko nadzieję, że zanim to nastąpi, będzie mógł chociaż doprowadzić się do porządku. Zdobyte strzałki i "płynny ogień" nie dawały takiej satysfakcji na jaką liczył. Nie taką jaką czuł wtedy gdy wirował z Iskrą w objęciach. Cholera czemu to aż tyle dla niego znaczyło. Obudził się z zamyślenia kiedy zaproponowano mu trunek. Tego właśnie było mu trzeba.
Obrazek

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Ja... od bardzo długiego czasu nie spotkałam nikogo z naszego rodzaju. Przez wiele tygodni podróżowaliśmy z Menthusem przez ziemię Imperium. To nie tak, że było mi z nim źle czy coś, ale tęskniłam i nadal tęsknie do mojego domu, do białej wieży. Brakuje mi moich przyjaciół, zabaw urządzanych raz w miesiącu dla adeptów, dreszczyku emocji gdy uciekałam z lekcji... Tęsknie za domem, a tam na tej uczcie, przez chwilę czułam się dokładnie tak jak w wieży hoetha. Był dreszczyk emocji, zabawa. A oprócz tego, Galreth wydawał się być naprawdę miłym elfem...-jej odpowiedź chodź nie do końca szczera, chyba przekonała Vahaniana.-Ale, ja nie chcę zbyt dużo o tym rozmawiać. Może teraz ty coś mi o sobie opowiesz?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

ODPOWIEDZ