ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Byqu »

Petronius był w potrzasku. Widział zacieśniające się peta pułapki, lecz jednocześnie nie miał możliwosci odwrotu. Niemal każdy jego ruch przybliżał go do nieuchronnego konca...
Menthus przestawił wieżę na pole a5, zagrażając tym samym hetmanowi kultysty. Uśmiechnął się przy tym lekko widząc zakłopotanie na twarzy przeciwnika.
- Mówiłeś, że...- spytał elf
Petronius uniósł wzrok znad szachownicy.
- Nikt tu nie ma czasu na krotochwilę, czy to sztukę, czy kulturalną grę. Cieszę się, że wreszcie napotkałem godnego przeciwnika.- oznajmił.
Przesunął gońca na pole d7. Dokładnie jak się spodziewał Menthus.
- Macie tu wiele fascynujących książek, jestem zaskoczony obecnością....
-...tak bogatej kolekcji w takim miejscu?- dokonczył Petronius- To prawda. Życia mi nie starczy na przeczytanie ich wszystkich. Choć w sumie tylko część z nich uważam za interesujacych. Wiele tu sag, traktatów, opracowań... niewiele tu poezji. Szach.
Menthus ruchem, ktorego kultysta nie przewidział zbił atakującą wieżę, oddalając zagrożenie.
- Z pewnością się im przyjżę.-mruknął smoczy mag- Szach.
- Biję konia.- uśmiechnął się Petronius- Garde.
- Goniec na c7. Mat.
- Ech, nie jestem zdolnym strategiem, obawiam się, że twoje umiejetnosci pozostaną niezrownane...- westchnął Petronius.
- Schlebiasz mi.- odparł elf.
Kultysta spojrzał prosto elfowi w oczy.
- Zdradzić ci sekret?- spytał.
Menthus posłał mu zaciekawione spojrzenie.
- To wszystko...- tu zatoczył ręką półkole po bibliotece, wskazujac kolekcję- zbieraliśmy wiele długich miesięcy na polecenie samego organizatora.
- Nie wiedziałem, że Alpharius jest miłośnikiem lektury.- powiedział smoczy mag.
- On? Nie, on jest tylko szefem naszego kultu. Organizator to ktoś zupelnie inny...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

W umyśle elfa trwała nieustanna praca. Nie on jest organizatorem? Więc kto? Ta informacja z pewnością zaciekawi Wielkiego Mistrza Wiedzy Tajemnej, trzeba jakoś wybadać temat...
-Jeszcze jedna runda?-... ale najpierw trzeba uśpić czujność.
Rozstawili pionki. Menthus grał białymi.
Ruszyli na siebie z wściekłością, tłukąc pionami, osłaniająć kawalerią, ich agenci z daleka obalali wrogich żołnierzy, zaś wieżę zazdrośnie strzegły dostępu do terytoriów. Formację żołnierzy rozbijały się w puch, elf śmiał się w duchu z nieporadnego umysłu człowieka.
-Hetman na a1-rzekł Smoczy Mag.
Podstawił figurę, specjalnie. Zbicie hetmana przeciwnika wprowadzi Petroniusa w stan zadowolenia a wtedy...
-Wieża na a1-na twarzy kultysty rozbrzmiał uśmiech.
-Brawo! Jeju, jak mogłem tego nie zauważyć? Cóż trudno się mówi... A tak na marginesie skoro nie Alpharius to kto jest organizatorem?-rzekł.
Zaraz doczeka się odpowiedzi. A za odpowiedź odwdzięczy się ciosem, szybkim i celnym. Gdy tylko z ust sługi czwórki padną upragnione słowa, wieża Menthusa da definitywnego mata królowi czarnych. Jeden ruch, jedna odpowiedź, dwie wygrane.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Wygrywał. Fakt ten napawał go radością, a jednocześnie zaskoczeniem.
Mam szczęście!-pomyślał.
Już miał wykonać decydujący ruch, gdy Menthus zadał mu pytanie. Zawahał się.
- Nie wiem.- rzekł- szef nie zdradził tego nikomu, nie wiem, czy sam wie. Poprostu pewnego razu oznajmił nam, że nawiedził go demon. Usłyszał głos z Osnowy. Pełnimy wolę bogów, jak mówił. Zastanów się jednak Menthusie... którego boga czcimy, skoro Arena to przede wszystkim pojedynki na jej piaskach?
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Elf nie odpowiedział. Po prostu przesunął wieże.
-Szach Mat-ogłosił i uśmiechnął się na widok zdziwienia na twarzy przeciwnika.-Dość tych gierek!-zawyrokował po krótkiej chwili, gdy Petronius dalej zbierał szczękę z podłogi po niespodziewanej wygranej.-Choć spędziłem w twoim towarzystwie miłe popołudnie to mów w końcu po co mnie wezwałeś, bo nie wierzę że z po prostu z chęci czynienia dobra chciałeś zasklepić moją bliznę. Więc o co chodzi?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Petronius uśmiechnął się tajemniczo.
- Dowiesz się w swoim czasie.- oznajmił- Nie mogę ci zdradzić, jeśli dotąd się nie domyśliłeś. A naprawdę chciałbt ci powiedzieć...Tymczasem mogę dowiedzieć się wiecej, poszukać odpowiedzi na nurtujące cię pytania.
Powietrze rozdarł długi dźwięk rogu. Menthus spojrzał pytająco na Petroniusa, który okazał się dobrym źródłem wieści.
- Przybyli goscie specjalni.- oznajmił- znienawidzisz ich.

***
Thorrvald i Leif wytężali wzrok, obserwując nadciągających przybyszów. Co prawda nie byli to pierwsi goscie tego dnia, lecz ci byli zupełnie inni. Bystry wzrok Norsmenów pozwolił im na rozpoznanie z daleka potencjalnego zagrożenia. Znali te sztandary, te barwy, te kształty pancerzy...
Bjarn, wciąż czerwony na twarzy, jako, że przybiegł tu niezwłocznie uniósł pytająco brwi.
- Mówiłeś wuju, że elfi kutas ma się nie prześlizgnąć...- zaczął Leif.
- No i?- spytał zaskoczony Ingvarsson.
Bracia spojrzeli po sobie.
- Zmierza tu jakieś dwadziescia takich kutasów i jeden na koniu.- wyjaśnił Thorrvald- Prosto ze Svartalfheimu.
- To na co jeszcze czekacie?! Zbierać drużynę, gotować smołę, czy jam ma wam mówić, co robić?!- wrzasnął zły Wydarty Morzu.
- Spokojnie panie Ingvarsson.- odezwał się głos z tyłu.
Norsmeni jak na komedę odwrócili się. Alpharius był niezwykle opanowany, wręcz zadowolony.
- Co to ma znaczyć południowcu?- spytał Bjarn, dźgając kultystę w tors.
-Lord Ruerl przybył na moje osobiste zaproszenie, a ta oto skromna świta ma chronić go przed.... cóż, czy musze przypominać, co działo się podczas ostatniej libacji? W każdym razie liczę, że będziesz dla nich miły.- zakomunikował Alpharuis.
Pierwszy bramę przekroczył czarnowłosy elf na koniu. Odziany był w fioletowe szaty z wyszywanymi złotogłowiem i czerwonymi nićmi ozdobnikami. Na palcach w rękawiczkach z jeleniej skóry widniały złote pierscienie wysadzane rubinami. Długie włosy upiete były w kucyk, zas jego skronie zdobił złoty diadem. Jego rumak, karej masci, był czystej krwi ogierem z najlepszej stajni w Naggaroth. Świtę szlachcica stanowiło dwudziestu korsarzy w charakterystycznych płaszczach ze skóry morskiego węża. Na kolczugi narzucone mieli tuniki z herbem swego pana- rozdarte na dwoje krwawiace serce.
Lord Ruerl rzucił lejce stajennemu, po czym zsiadł z konia. Od razu powitał go Alpharius. Bjarn przygladał się ich rozmowie z dystansu. Nie mógł dosłyszeć jej szczegółów. Jej przebiegu domyslali się bracia Torstenssonowie.
- Witam panie elfie! W który półdupek mogę dziś pana pocałować?- zakpił Leif.
- Dziś bez całowania mały człecze. Wchodź na sucho!- odpowiedział Thorrvald.
Norsmeni roześmiali się głosno, co wywołało pogardliwe spojrzenia ze strony elfów.
- Dość śmiechów!- zgaił ich Einarr, jak zwykle o posępnym obliczu- Co robimy Bjarnie?
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

[Walka satysfakcjonująca, wynik nie :P Ale, nie dlatego, że uczestniczyła w niej moja postać, jedna z lepszych walk od dłuższego czasu. No, ale z koścmi kłócić się nie zamierzam! :D Gratki Rogal! Dzięki za zabawę, chociaż jutro podejmę decyzję, czy wybrać nowego szefa i nie pobawić się w jakąś rozpierduchę]
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Pojedynek samuraj obejrzał w najwyższym skupieniu. Tak jak myślał, wynik walki był nieprzewidywalny, dopóki krew jednego z wojowników nie wsiąkła w piach. Zwycięstwo Aszkaela było w zupełności zasłużone - nigdy nie wolno się poddawać, jego determinacja, czymkolwiek była spowodowana, godna była najwyższego podziwu, tak samo jak pomysłowość. Saito dokładnie to rozumiał, póki był choć cień nadziei, by dopiąć swego musiał przeć naprzód, pokonać nawet najbardziej niemożliwe przeciwności. Zwłaszcza, gdy nie ma już nic do stracenia. Oprócz żelaznego uporu, Aszkael przetrwał nawałę orkowych ciosów dzięki grubej jak burta okrętu zbroi. Ork był co prawda zwinniejszy i szybszy, jednak nie mógł dość poważnie zranić swojego adwersarza, mimo użycia niewątpliwie brutalnej siły. Saito wziął pod uwagę również i tę kwestię - gdyby trafił w przyszłości na Aszkaela, konieczne byłoby atakowanie łączeń zbroi i głowy - dość silne uderzenie ogłuszyło wszak wybrańca.
Gdy walka skończyła się, Saito poszedł coś zjeść. Gdy wracał z jadalni do swojego pokoju, jego uwadze nie umknęło zamieszanie, wywołane przez Norsmenów. Powodowany ciekawością poszedł sprawdzić, co się stało. Niestety nie rozumiał języka, którym posługiwali się ludzie Bjarna, lecz po chwili wszystko stało się jasne. Z blanków dostrzegł niewielki orszak zbliżający się ku twierdzy. Przybyszów było zbyt mało, by mięli jakieś wrogie zamiary... Póki co. Saito rozpoznał ich od razu: płaszcze ze skóry morskich potworów, zębate szable i kusze pistoletowe. Byli to piraci Druchii, tacy sami jak ci, którzy splądrowali jego miasteczko i spalili przyjaciół. Wspomnienia potyczki w Kisogo wróciły z oszałamiającą dokładnością, ronin uświadomił sobie również, że przybysze nosili takie same herby jak tamci grabieżcy, szczegół, na który nie zwrócił wcześniej uwagi. Było całkiem prawdopodobne, że są to te same elfy, które wtedy dokonały najazdu, w końcu po pochwyceniu jeńców, splądrowaniu wartościowych rzeczy i spaleniu całej reszty korsarze uciekli swoim statkiem. Oznaczałoby to również, że ich przybyły wierzchem pryncypał może być watażką odpowiedzialnym za zorganizowanie najazdu.
Saito zawrzał z gniewu, chętnie poszatkowałby tych Druchii na miejscu i nakarmił nimi szczury, jednak to nie był odpowiedni moment. Ronin zdążył też zauważyć, jak bardzo elfy z Ulthuanu nienawidzą swoich mrocznych kuzynów. Być może nadszedł czas, by rozmówić się na ten temat z Menthusem, a także Drugnim, gdyż wzajemna niechęć obu tych ras była wręcz przysłowiowa.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Gdy Drugni usadowił się na niezbyt wygodnych trybunach Areny, dosyć nieoczekiwanie zagadał go Galreth. Zabójca zmierzył go pełnym nieufności wzrokiem. Wszak każdy krasnolud wiedział, że od elfa gorszy jest tylko mroczny elf. I to jeszcze skrytobójca, będący wręcz personifikacją wszelkiej zdradliwej przebiegłości. Skacowany brodacz bardzo powoli złapał stylisko topora...
Jak się po chwili okazało, niepotrzebnie. Druchii chciał tylko podziękować za pomoc udzieloną w starciu z Menhtusem, który chciał go wykastrować za pomocą płonącego miecza. Zabójca udaremnił tą próbę, wskakując magowi na plecy i obalając go na ziemię.
Drugni bardzo niezgrabnie wydukał coś w stylu "nie ma za co", po czym elf oddalił się na swoje miejsce. Krasnolud podrapał się po głowie z konsternacją. Grimnir mu świadkiem, nie pamiętał niczego z tego, o czym opowiadał mu Galreth.
- Na imprezie było chyba nawet fajniej, niż mi się początkowo zdawało - Wymamrotał do siebie, obserwując, jak Aszkael i Gahraz wchodzą na paski Areny.
Walka była wyrównana i zaiste przyjemnie było patrzeć na tą konfrontację brutalnej siły i dzikiej zręczności. Jedyną rzeczą, która psuła Drugniemu przyjemność z oglądania tych krwawych zmagań, był fakt, iż szczerze życzył obu zawodników rychłej śmierci. Wszakże zarówno ork, jak i Wojownik Chaosu byli zaprzysiężonymi wrogami krasnoludzkiego ludu i najlepiej by było, gdyby pozarzynali się nawzajem. Niestety sprawy nie potoczyły się aż tak dobrze i na końcu tylko Gharaz trafił do piachu. Widząc jego krew wsiąkającą w żwir, splunął z pogardą.
- Jednego szkodnika mniej - Rzucił, po czym wstał z trybun i udał się znaleźć coś do jedzenia.
Maszerując przez Spiżową Fortecę, nie mógł nie zwrócić uwagi na jakiś tumult za zamkowym dziedzińcu. Zaciekawiony, udał się w tamtym kierunku.
- Ha, więcej pedałów ! - Rzekł ucieszony, widząc sporą grupkę Mrocznych Elfów wjeżdżających przez otwartą bramę.
Radował się tak, ponieważ znał klimat Areny i dobrze wiedział, że prędzej czy później dojdzie do rękoczynów między zawodnikami i nowymi gośćmi. Tak tu już jest, kiedy grupa najniebezpieczniejszych wojowników Starego Świata i okolic zbierze się razem w jednym miejscu. Czasami trzeba po prostu "rozładować" napięcie.
Drugni już miał udać się do twierdzy, kiedy zauważył Saito przyglądającego się przybyszom z raczej nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Ciekawe, czym elfy mogły zawinić roninowi z dalekiego Nipponu ?
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

Mroczny elf obudził się w śnieżnej zaspie. Od razu sięgnął do torby.
-Tak! Trunek się nie rozbił!- Powiedział, po czym wylazł z zaspy. Po czym ujrzał grupkę swoich braci wjeżdżających przez bramę. Zaczepił przechodzącego Galretha i zapytał:

-Który wygrał walkę?-
-Wojownik.-

Po czym podszedł do jednego z korsarzy.

-Landryol! Miło cię widzieć!- Powiedział, po czym uściskali się.
-Co tutaj robisz? Nie służysz na Czarnej Arce?-
-Pamiętasz tą Arkę co zaatakowała poprzednią arenę? Tą prawdziwą Arkę? Otóż ona nie wróciła do Naggaroth, a była Arką na której służyłem. Więc zaciągnąłem się jakichś piratów. Ostatnio obrabowaliśmy jakieś Nippońskie miasto, chyba Kisogo. A ty walczysz na arenie Dermatcie?-
-Jeszcze nie.- Po czym wręczył korsarzowi plik kartek.
-Porozmawiamy, ale nie tutaj. Pokój nr. 3 na 1-szym piętrze.- Po czym posłał nieufne spojrzenie w stronę samuraja.
Ostatnio zmieniony 21 sty 2014, o 11:37 przez Kubaf16, łącznie zmieniany 1 raz.
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Lord Ruerl, nie jest żadnym piratem, tylko szlachcicem, generałem. Jest w mojej historii. Przyjechał na arenę ze swoją świtą]
Obrazek

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

[Mam nadzieję że lepiej, jak nie to napisz PW jak zmienić]
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Saito ma nawet konto na tym forum XD http://forum.wfb-pol.org/memberlist.php ... ile&u=3894 ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Brawka Aszkael, ale Gahraz tyż pokozał klasę, Waagh! I rzuca tekstami pewnego orka z Dawn of War :D Walka na probsie Byqu, znów. Dobra robota mimo kacmordercy.
@Vahanian czy w twoim poprzednim poście Anna rozwaliła bezproblemowo 4 facetów z mieczami...? To ona jest człowiekiem, czy demonetką bo cuś mi chyba umknęło ? ;)
Zdałem sobie sprawę, że chyba jestem jedynym, który dotąd nie opisał swojej kwatery... zaraz to zmienię. :) ]

Po więcej niż pamiętnej - legendarnej popijawie, bracia wypadli jeden na drugiego z komnaty Menthusa i wciąż zaćmieni pijackim szałem zaczęli się ze sobą szarpać, przekonani że mierzą się z tą ogromną wilczycą albo co najmniej lodowym olbrzymem, bo któż inny byłby na tyle szalony by atakować dwóch tak przepotężnych bohaterów ? Potem zaczęli się toczyć i warczeć jak bez mała wilki walczące o względy samicy, przelecieli tak po kilku śpiących już Norsmenach i skończyli niemiłosiernie obolali, zwinięci wokół kolumny na drugim końcu korytarza dwa zakręty dalej.
- Ulfarr... - wyjęczał Olfarr, padając jak długi przed jakimiś drzwiami.
- Ehę ? - jęknął jego brat, masując obolałą głowę.
- Powinniśmy chyba wstaaać...
- ...a gdzie jest podłoga ?
- Aaaaghghg... - jęknęli jednocześnie i osunęli się płasko na ziemię. Po nieokreślonym niczym w Pustkowiu Chaosu czasie dumania nad budową wszechświata, Olfarr podniósł się na łokieć, a uczynił to z wysiłkiem godnym boga Widara, rozwierającego paszczę Fenrira w dzień Ragnaroku.
- Ulfarr...
- Czo ten Varg ? - warknął, przewracając oczami, niczym przekrwionymi kulkami lodu Ulfarr.
- Leżymy pod swoją kwaterą ty idioto... - wysapał, patrząc na skomplikowaną, kanciastą runę ze smoczymi łbami na krańcach, zdobiącą solidne drzwi ze świeżej sośniny twardo stojące w portalu z jasnego kamienia rytego w inskrypcje, wysokie na nieco ponad dwa metry. Nie było kronikarza który upamiętniłby dramatyczną i pełną wzlotów i upadków walkę braci z klamką oraz ciężkimi jak pół świata drzwiami, ni skalda który by w pieśni wysławił ciepło i miękkość futer w jej wnętrzu. Dość że bliźniacy Horkessonowie runęli na dwa ogromne łoża zdobione w wilcze i smocze łby oraz starannie wyryte rzędy run. Wyszywane złotą nicią poduszki i pościel stworzyła do spółki z wypchanym pierzem futrem śnieżnych wilków istny raj na ziemi. Raj którego tak potrzebowali. Zamglony wzrok Ulfarra tylko przez chwilę przeleciał po ścianach zdobionych malowanymi tarczami i futrami dzikich bestii. Po środku komnaty dumnie prezentowała się skóra olbrzymiego, szablozębego tygrysa, a nad przyjemnie dymiącym kominkiem pyszniły się skrzyżowane topory i miecz. Teraz mogli spać spokojnie, wcześniej wpadli tu dosłownie na chwilę i nie byli pewni czy pokój posiada najważnieszy atut. Bo w końcu, porządny, bogato zdobiony kominek to dla każdego Norsmena wartość większa nawet od kobiety.......

Następnego dnia (a tak naprawdę za dwa) bracia wstali, obolali jak niedźwiedzie po rui, zmęczeni... też jak niedźwiedzie po rui... o zapachu i głodzie nie wspominając. Olfarr przemył twarz pod oknem śniegiem z parapetu, który natychmiast stopił przesiąknięty przetrawionymi trunkami oddech Norsmena. Splątana broda i włosy bolały niemiłosiernie, a szarpanie ich grzebieniem tylko pogarszało sprawę... trzeba byłoby się wybrać do sauny...
- Jeaaargh! - wrzasnął Ulfarr, skacząc po pokoju z czymś różowym, pieniącym się na ustach. Olfarr także poczół gorzki smak w ustach i obrzydzenie brata.
- Pewnie chciałeś...
- ...napić się tego co to nam zostawiła służba z karteczką "na poprawę zapachu"! To wogóle był alkohol ?! Nawet te soczki procentowe elfa nie były tak niedobre... - zapluł się Ulfarr, błyskawicznie chwytając znad kominka grzejące się w przemyślnym stojaku brandy marki "Driftmaarkt".
- Głupku... Nie wiesz że południowcy zidiocieli do tego stopnia, że miast pić alkohol jak bogowie przykazali, zaczynają się nim pryskać po ciele ? Perfumami to zwą... Jak dorwiemy tego, kto nam to przyniósł to porwę mu kręgosłup na kawałki...
Mordercze zapędy braci przerwał dźwięk dzownów.
- O cholera, w imię Odyna i Njorda! Kto dzisiaj walczy ?
- My z kacem... to napewno... Chodźmy, bo nam najlepsze miejsca podbiorą.
Bracia szybko zmienili odzienie na Norskie stroje wyjściowe, podszywane futrem i włożywszy za pas Saksę oraz miecz, wylali sobie na łby gar zimnej wody jako substytut kompieli. Drugi gar płynnego mrozu opróżniło ich pragnienie godne wieloryba, a złapawszy na odchodnym butle brandy, pobiegli w kierunku koloseum dość chwiejnym krokiem. Po drodze roztrącali kultystów i budzących się w różnych dziwnych miejscach Norsmenów. Widać niezwykłe zdolności braci wliczały także w swój mroczny poczet odporność na nawet najpodlejsze trunki... W sali balowej porwali co było do jedzenia na śniadanie i po wielu przygrzmoceniach w ściany fortecy znaleźli się na trybunach aby obejrzeć niesamowite widowisko.
- Tarczą go! Tarczą mu przypierdol! - darł się mimo, pękającej od hałasu głowy Olfarr.
- Asz-ka-el! Asz-ka-el! - wył Ulfarr, po części mając nadzieję że jego własny hałas zagłuszy wrzask widowni i głowa będzie miała spokój. Zaprawdę zmyślni filozofowie mogliby narodzić się w Norsce.
- No kurwaaa! - wrzasnęli razem bracia, widząc jak Aszkael poderżnął gardło orka gwiazdą Bogów i wprasował zieloną głowę w ziemię razem z maską. - Ale mu pokazał! My nie będziemy gorsi... Hej, Aszkael tutaj!
Bracia, wsparci pod mocarne ramiona dopadli do dyszącego jak pancerny miech w pogniecionej zbroi Wybrańca. Obaj wystawili przed siebie swoje tarcze, inkrustowane runami i skomplikowanymi malunkami.
- Bjarn wiele o tobie opowiadał!
- Naprawdę byłeś w krainie Bogów ?
- Jak wygląda Slaanesh ? Czy Stos Czaszek jest wyższy od Gór Krańca Świata... No kurde że jest... - przekrzykiwali się wzajemnie bliźniacy, często kończąc zdanie jeden za drugiego.
- Ale! - huknął Aszkael. - Czego wy właściwie chcecie ?
- No lepiej żeby drugiej popijawy nie robić... ała... - Ulfarr pomasował głowę i gardło.
- ...dlatego zapraszamy na sagę, jeśli nasz skald nie został pożarty przez twoją demonicę...
- ...i godziwy wywczas w naszej komnacie przy grzanym piwie... i...
- Podpiszesz się nam na tarczach ?!! - wyrzucili razem.

Bjarn był zły. Nie to że popijawa się nie udała... Opijali urodziny Magnusa do późnej nocy, a co się tam działo... Ale jego ludzie nie poradzili sobie lepiej. Ivar Skald gdzieś zaginął, Turo korzystał z nadzoru na kuchnią pałaszując śniadanie... A reszta... piętnastu woja leżące i rzygające gdzie popadnie... Thorlac i Eskil jakoś dziwnie ponurzy wstali, gdy szli się rozłożyć na zachodnim murze... Eigil jak wychodził kwadrans temu z Hakaarem i trzema innymi też jakiś nieswój...
- Co się do cholery stało ? - zadał pytanie chulającemu wichrowi. Z samego szczytu muru widok roztaczał się iście przecudowny. Skąpane w porannym blasku, ośnieżone górskie szczyty robiły wrażenie, a wiatr szarpał brodą i starannie rozczesanymi włosami barwy lnu.
- Doprowadzę ich do porządku...
Na szczęście okazało się że jego bratankowie cudem przeżyli imprezę. Leif całą noc poświęcił na pokazywanie swojej nowej 'wybrance' tego w czym Norsi byli najlepsi. Zaraz po piciu i zabijaniu. Choć jak na gust morskiego weterana wystarczyłoby samo 'branka'. Pamiętał jak jego inny towarzysz skończył przez przywiązanie się do południówki. Ta z drugiej strony pokazała w bitwie w Middenheim charakter równie ognisty jak jej włosy.
- A niech się młody bawi... Thorrvald prawie dwa razy spadł z muru, ale na szczęście jest dość trzeźwy... Cóż, czas na obchód. Podobno Aszkael wygrał... pogratuluję mu.
- A kiedy zaczniemy wykonywać misję od króla ? - rozległ się z wnętrza baszty cichy głos. Vitki Asgeir z niepokojem obserwował napływ kultystów i nowych gości. - Tunele czekają...
- Miej oko na tego Alphariusa, szamanie... nie podoba mi się, Thor mi świadkiem. Czekajmy aż stracą czujność... albo życie... ich wybór.
Bjarn zaśmiał się i obszedł stojących na stanowiskach Norsmenów, wspartych na włóczniach i toporach. Rośli wojowie drwili sobie z ognistego chłodu poranka, traktując go jak przyjemne odświeżenie. Na kaca jak znalazł. Wtedy, za jedną z bastei Wydarty Morzu spotkał przy blankach kogoś, od kogo prędzej spodziewałby się ujrzeć śmierć.
- Witaj Magnusie! Piękny poranek. - rzekł Bjarn, przeciągając się pod futrami i kolczugą ze smoczych łusek. - Wszystkiego najlepszego jeszcze raz, takie popijawy to były za starych, dobrych czasów...
Parowe tłoki zabrzęczały pod mechanicznym ciałem Inkwizytora, odpędzając od blach szron i wilgoć dodatkowym ogrzewaniem. Von Bittenberg odwrócił na Norsmena białe oczy, bez cienia radości na zniszczonej twarzy.
- Musimy pogadać, Bjarnie. I to pilnie...
- Pilnie to w znaczeniu tej twojej...Akwizycji, o czymś ważnym, nie ? - odparł zaalarmowany w duchu Ingvarsson, dalej dając pozory lekkoducha.
- A jakże, interesuje mnie tylko jedna osoba w tej twierdzy. A tak się składa że tylko ty wiesz kim on jest...

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Menthus spojrzał przez okno, jego twarz wykrzywił grymas.
-Już ich nienawidzę i to z całego serca.-rzekł cicho, a na jednej połowie jego twarzy zaczynało być widoczne znamię.
-Dlaczego?-zaczął dopytywać się kultysta.
-Po pierwsze to nie twoja sprawa, po drugie to długa historia, po trzecie nie zapomniałem jeszcze kim jesteś!-warknął elf.-Jesteś zwykłym psem na smyczy chaosu!
Z twarzy Pentroniusa znikł uśmiech.
-Nie jestem niczyjim psem elfie!
-To twoja wersja wydarzeń, nie będę się z tobą jednak sprzeczał. Każdy może wierzyć w co chce, nie mi to kwestionować. Skoro jednak rozmawiamy już taki kawał czasu, może wyjawisz mi kto będzie walczył następny?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Drugni wydawał się być w jeszcze gorszym stanie niż Galreth, ale to akurat nic dziwnego. Po ilości alkoholu jaką sobie zaaplikował krasnolud, mroczny elf padłby trupem. Pomimo tego, że Dawi nie wyglądał na takiego, który rozumie o co właściwie zabójcy chodzi, wypełnił swój "obowiązek" i mógł z czystym sumieniem przystąpić do oglądania walki. Ork zaskoczył go, chyba tak jak i resztę, od samego początku. Wojownik chaosu jakby stworzony do zabijania, miał wyraźne problemy. Galreth dziwił się, że Gahraz nie wykorzystywał bardziej swoich szamańskich talentów, ale w walce rębakiem był również bardzo dobry. Kiedy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Aszkaela, szaman postanowił użyć swojego asa w rękawie. Jednak zaraz po tym wybuchła fala energii, która zmiotła go z nóg, a opancerzony wojownik dopadł go i brutalnie zatłukł na śmierć. Galreth tak jak reszta nagrodził zwycięzce oklaskami i cieszył się w duchu, że szaman przegrał. Pomimo tego, że okazał się dalece inteligentniejszy niż większość orków, assasyn wiedział, że on sam nie obroniłby się przed takim magicznym atakiem i dobrze się stało, że nie będzie już musiał stawać naprzeciw szamana. Chociaż Galreth generalnie orków nienawidził za ich prostackość, Gahraz przed śmiercią zdobył jego szacunek. O ile teraz to miało jakiekolwiek znaczenie.
Kiedy wyszedł z Areny, zaczepił go jakiś Druchii pytając kto wygrał. Obecność elfa trochę go zdziwiła, ale to było nic w porównaniu z tym co ujrzał teraz. Do Spiżowej cytadeli dotarł sam Lord Ruerl z grupą korsarzy. Daleka droga widocznie wymusiła na szlachcicu zabranie tych wojowników wprawionych w żegludze, zamiast jakiejś bardziej okazałej świty, na którą na pewno go było stać. Jednak korsarze mrocznych elfów, byli również bardzo groźni. Latami spędzonymi na plądrowaniu i zabijaniu ludzi z osad, zdobyli potrzebne doświadczenie do walki na najwyższym poziomie. Lord Ruerl pewnie zatrudnił najlepszych. Do tego byli uniwersalnie uzbrojeni: w standardowe lekko zakrzywione miecze, których tak chętnie używały mroczne elfy, kusze pistoletowe, czyli trochę mniejsze odpowiedniki typowych kusz powtarzalnych z Naggaroth, oraz znak rozpoznawczy korsarzy. Płaszcz z łusek morskiego smoka. Galreth dość często widywał takie. On sam nigdy nie używał żadnych zbroi, ale wiedział, że taki płaszcz może z łatwością za taką posłużyć. Bardzo efektywny w przypadku ostrzału. Potrzeba było czegoś więcej niż kuszy czy łuku, by zranić dobrze owiniętego korsarza.
Galreth wiedział, że nie ukryje swojej obecności przed Lordem Ruerlem. Pewnie już teraz o nim wiedział. Miał jednak zamiar unikać go tyle ile się da. Odszedł więc szybko od wejścia do twierdzy. Nie mając nic do roboty zajął się kolejnym "obowiązkiem", który został mu po podziękowaniu Drugniemu. Chcąc przeprosić Iskrę nie narażając się na spotkanie z Menthusem, postarał się, by dotarł do niej liścik. Spotkaj się ze mną na korytarzy na drugim piętrze. To będzie ostatni raz kiedy będę ci się naprzykrzał.
Obrazek

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Grimgor! Widzę ,że przełamałeś piekielną liczbę nabitych postów :lol2: Magnus jest z Ciebie dumny]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Przybycie nowych gości wywołało niemałe zainteresowanie, lecz zniknęło ono szybko, niczym topniejący wokół śnieg. Stało się to za sprawą kawału marmuru.
Nie był to jednak zwykły odłam skalny. Wyrzeźbiony w zgrabną tablicę nosił imiona zawodników, którzy mieli zetrzeć się ze sobą na śmierć i życie. Jedni odczytywali go z radością, inni jak wyrok. Jeszcze inni przeklinali w duchu lub na głos, że ich imiona nie znajdują się na tablicy...

Ygg vs Farlin
Aszkael o Czarnym Sercu vs Gahraz Rozum Morka Renka Gorka
Galreth "Ostatni Szept" vs Nicolas z Manhi
Marr vs Drugni
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Hahaha. Końcówka mojego posta sugeruje, że wiedziałem, że walczę następny. Nie, nie wiedziałem :D ]
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[ :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Edwin usłyszał najpierw szmer zupełnie niepasujący do tego miejsca. Potem jego wygłodzony żołądek dał o sobie znać uciszając cichy dźwięk. Rycerz nie rozumiał dlaczego skoro ktoś sprawia sobie tyle trudu żeby go tu przetrzymywać to nie dba w ogóle o więźnia. Wystarczałby jeden posiłek. Wtedy poczuł chłód znacznie silniejszy niż dotąd i odrętwienie. Spróbował ruszyć palcem. Nic. Zaklęcie paraliżujące, wyjątkowo silne.
W nikłym blasku światła emitowanym przez strażnika-golema Edwin ujrzał kościstego mężczyznę, wchodzącego do celi. Był prawie zupełnie łysy poza małą kępką siwych włosów. Na twarzy miał żelazną maskę przedstawiającą jakieś zwierzę, chyba wilka, choć nie był pewien. Ręsztę jego ubioru stanowiły tylko krótkie postrzępione spodenki i wykonana z tego samego materiału kamizelka. W ręce dzierżył nóż, z rodzaju tych służących do składania krwawych ofiar.
Już niedługo tu zawitają. - powiedział starzec, zbliżając się do Edwina. - Wreszcie możesz się do czegoś przydać. Potrzebne mi twoje oko. - Dał chwilę na przetrawienie przez więźnia tej informacji. - Nic ci nie będzie. Rana zostanie opatrzona. Niestety nie mogę przy tak delikatnej operacji pozwolić ci wyładować swój ból, a szkoda. Lubię gdy krzyczą.
Nóż zagłębił się w oczodole Edwina. Ból, który nadszedł trwał długo. Bardzo długo


Skrenq z uwagą prześledził walkę. Wygrana wojownika chaosu go zadowoliła. W porównaniu do zwinnego ale również zadziwiająco silnego orka umiejącego używać magii, pojedynek z zakutym w ciężki pancerz chaośnikiem powinien być łatwiejszy. Choć Aszkael pokazał na co go stać. Determinacja i wytrzymałość zapewniła mu zwycięstwo. Szczurołap uznał, że jednak nie chciałby trafić na niego w drugiej rundzie mimo posiadania kuli morowego wiatru idealnej broni na takich jak on.
Wychodząc zwrócił uwagę, że Farin całą walkę był zaaferowany czymś innym. Krasnolud wyjaśnił mu czym w drodze na dziedziniec.
Edwin zniknął! Przeszukałem wszystkie miejsca gdzie pozwalają nam chodzić i nic! Jakby zapadł się pod ziemię. - Zamilkł na chwilę starając się zebrać myśli. - Co jest w sumie możliwe znalazłem jego miecz w wschodnim skrzydle przy wejściu na dolne poziomy. Nie zostawiłby go tam. To była jego pamiątka rodowa. Zatrzymałem nawet tego Petroniusa w drodze do biblioteki ale był zainteresowany czymś innym i nie miał dla mnie czasu.
Więc co robimy? - Ratowanie Edwina, narażając własne zdrowie nie podobało się skavenowi, ale umowa wciąż obowiązywała.
Spróbuję pójść z tym jeszcze raz do kultystów, może coś wiedzą. Ty tymczasem popytaj wśród innych zawodników. Masz wśród nich większy posłuch ode mnie. - Skrenq podejrzewał, że powód był inny ale zatrzymał to dla siebie. - Cholera! Jeszcze więcej elfow, niemożliwe!
Rzeczywiście na dziedzińcu stał oddział korsarzy druchni pod przewodnictwem jakiegoś ich szlachcica. Alpharuis właśnie wskazywał wyższą partię cytadeli, zapewne zapraszając gościa na posiłek. Skrenq podejrzewał, że przez najbliższy czas Farin nie dorwie żadnego z zajmujących wyższą funkcję kultystów. Rozdzielili się bez słowa. Szczurołap udał się do jadalni podejrzewając, że zdoła tam pogadać z jakimś innym zawodnikiem, a przy okazji zaspokoić głód.

Farin chyba jedynie dzięki ogromnemu szczęściu na następnym zakręcie korytarza wpadł na Batiathusa. Zapytany przez krasnoluda, kultysta wreszcie przyznał, że nie wiem nic o jego towarzyszu i sądzi, że reszta też nie. Zniecierpliwiony zwiadowca zadał więc dręczące go od dłuższego czasu, pytanie dotyczące dolnych poziomów. Człowiek pokręcił na to głową, chcąc odejść ale Farin niespodziewanie przycisnął go do ściany.
Masz pięć sekund by powiedzieć co wiesz.
Nikt tam nie chodzi! Są opuszczone z powodu zbytniej wilgoci.
Takie kity to możesz wciskać wiejskim głupkom, a nie mnie. - Krasnolud mocniej zacisnął swoje łapy na szyi kultysty. - Masz naprawdę mało czasu.
No dobra. Czasami jakiś lekkoduch się tam zapuści i zwykle jeśli wróci, mówi o potworach, które się tam zalęgły. Raz znaleziono tam trolla. Wlazł tam jakoś przez jaskinie i zmutował.
Dzięki. - Farin puścił człowieka, który od razu pomasował gardło. Chwyt to krasnolud ma niezły. - Fajnie się gadało, ale muszę już spadać.
Odchodząc zwiadowca uśmiechnął się na myśl o swoim pomyśle. Niedługo później pod tablicą walk pojawiła się notka. Nikt nie wiedział skąd się wzięła, ale podpis skutecznie zniechęcał kultystów do jej zdjęcia, a z racji przybycia zacnych gości nikomu nie przyszło na myśl przeszkadzać Alpharuisowi i go spytać.

Zacni zawodnicy!
Pozwoliłem sobie przerwać wasz wypoczynek i znaleźć
sposób na trawiącą was nudę. Otóż w moich podziemiach
w skrzydle wschodnim zadomowiło się parę paskudnych
bestii, których z radością bym się pozbył. Dlatego zbieram
grupę, która pomoże je oczyścić. Ochotnicy proszeni są
o zebranie się przed wejściem dziś wieczorem razem z potrzebnym
im wyposażeniem. Dla śmiałków przygotowałem godziwe wynagrodzenie.
Alpharuis


[Skoro nic się nie dzieje to zapraszam do uczestnictwa w evencie! Może rozrusza tą Arenę. ]

ODPOWIEDZ