ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Byqu »

GrimgorIronhide pisze:[ Cóż za powód stawiałbym życie. I studia. Ale jednocześnie jak Chomikozo coś napisze to zawsze warto przeczytać. ]
[Oj, tylko żartowałem. Sam napisał, że MG się nie musi męczyć :roll: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[No dobra ,zmieńmy temat... KRWI!!! :twisted: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

[Żeby nie było, nie miałem nic złego na myśli. Chodziło mi o to, że nie ma sytuacji pod tytułem "Byqu od czasu do czasu wrzuca walkę a my milczymy całymi tygodniami". I tak jest lepiej ! Aha, i faktycznie mało ostatnio rolplejuję, ale za to staram się nadrabiać jakością i objętością posta :wink: Na razie studia (i Dark Souls II :twisted: ) skutecznie zatruwają mi życie, ale w majówkę uskutecznię jakieś akcje.]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Jakości nie można Ci odmówić :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[KRWI! KRWI! KRWI!]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Kordelas, jezteś pewien, że wyznajesz odpowiedniego boga? :lol2:
Klafuti prosił, by poczekać, a jutro mam zajęcia do późna. W środę powinno być.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Jutro idę robić za Norsmena ,więc muszę się wczuć :lol2: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ A gdzie Kordelas i w jaki sposób ? Ja ostatnio w Gdańsku się nawikingowałem za wsze czasy... teraz w przerwie zostaję Finem...
I tak jeszcze w temacie zwiększenia rolpleju to wraz z jego faktycznym pojawieniem się (od którejś tam areny wstecz) również wzrósł poziom opisów walk ^^ ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Dziwisz się? Doszedł epement emocjonalny, nie walczyły dwie kukły, lecz nienawidzące się (lub kochające :wink:) osoby z krwi i kości.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

GrimgorIronhide pisze:[ A gdzie Kordelas i w jaki sposób ? Ja ostatnio w Gdańsku się nawikingowałem za wsze czasy... teraz w przerwie zostaję Finem...
I tak jeszcze w temacie zwiększenia rolpleju to wraz z jego faktycznym pojawieniem się (od którejś tam areny wstecz) również wzrósł poziom opisów walk ^^ ]
[TO W NASZEJ STOCZNI POWSTAJE NAGLFAR! :badgrin:]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Naszą rozpieprzyli, złodzieje :evil: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Mam za długi jęzor! Zdecydowanie za długi!-Smaug przeklinał sam siebie w myślach, warcząc.
Jakie szczęście, że ten barbarzyńca jest taki głupi iż tego nie zrozumiał, aluzja była tak oczywista, a było tak blisko. Jeśli zrozumiał by mogło by dojść między nimi do walki... A byłoby to zdecydowanie niebezpiecznie... chociaż...
Smaug w głębi swego ognistego serca czuł przemożną chęć walki. Już od wielu dni nie miał okazji zasmakować krwi i czuł potężną żądzę. Gdy w zamku rozgrywała się bitwa, jemu Menthus kazał uciekać z Iskrą, wcześniej nie mógł iść na poszukiwania tego zielska dla Iskry bo wiał... W ogóle ostatnimi czasy jego jeździec nie miał dla niego czasu.
Warknął poirytowany, buchnął ogniem z nozdrzy. W ogóle to młode elfie-piskle ostaniami czasy kradło jego czas. Wredne małe pisklę, które na dodatek musiał cały czas ratować...
Warknął ponownie, zdając sobie sprawę iż to miejsce wypaczyło jego myśli. Choć czuł naprawdę potężną żądzę walki i adrenaliny, nigdy wcześniej nie myślał w gniewie o elfim pisklaku. Fakt często jej zachowanie budziło jego irytację, bywał nawet czasami o nią zazdrosny ale z miłą chęcią pozwalał jej się dosiadać i trenować. Oprócz tego jak na swój śmieszny wiek pięciu dziesięcioleci była całkiem inteligentna. To miejsce najwyraźniej chwiało jego już i tak agresywną i dziką naturą. Porzucając myśli o elfce szedł dalej człapiąc swoimi monstrualnymi łapami.
Nagle lustrzana jaskinia skończyła się gwałtownie. Przed nimi jasno oświetlone (choć nie mógł określić źródła światła) znajdowały się ogrody. Dzikię, lecz w pewien sposób prymitywnie piękne. Soczysty, zielony bluszcz porastał starę, wiekowe drzewa o szarej korze. Trafa i zielska falowały na wietrze, zaś od ogrodów czuć było zwierzyną.
Rozwarł w paszczę w czymś co w jego mniemaniu było uśmiechem i jeszcze raz skosztował zapachu językiem. Coś zaburczało mu w brzuchu, lecz on już się tym nie martwił. Urządzi sobie wielkie polowanie, największe od czasu rzezi w Norsce.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Okrągły stół w sali narad, który służył Norsmenom przy strategicznym planowaniu, teraz służył nowemu panu. Alpharius rozsiadł się wygodnie na rzeźbionym krześle, tym samym, które upatrzył sobie Bjarn. Splótłszy palce, obserwował swych rozmówców. Jego brat uczynił to samo, oddychając chrapliwie. Siedzący przy stole Asgeir o ponurej minie, oraz dwie metalowe wieże, czyli Aszkael i Ithiriel wpatrywały się w niego, w oczekiwaniu na słowa.
- Wspaniała robota drodzy państwo- przemówił wreszcie Namaszczony- Postawiliśmy kolejny krok ku zwycięstwie.
- Forteca została opanowana, kontrolujemy całkowicie sytuację- oznajmiła metalicznie Ithiriel.
- Wspaniale rezonujesz- westchnął Aszkael
- Słucham?- rzekła zaskoczona niegdysiejsza elfka.
- Ekhm... Pojedynki zostały umieszczone na kamiennej tablicy, tak jak to miało miejsce wcześniej- zmienił temat wybraniec- Taki układ walk pozwoli wynieść najwięcej korzyści. Czempioni naszych najgroźniejszych rywali- Magnus i Horkessonowie- pozabijają się nawzajem. Ktokolwiek polegnie, jego stronnictwo straci na sile.
- Jeśli to będzie inkwizytor, to pozostanie nam jego sprzymierzeniec- mruknął Asgeir.
- Dlatego zmierzy się ze mną w pierwszym pojedynku- odparł Ostrze Bogów- Zginie, a Magnus poczuje, jak pali się mu grunt pod nogami.
- Zaś Galreth i smoczy mag skupią całą uwagę na sobie i nie będą nam przeszkadzać- zaśmiała się lekko Ithiriel.
Alpharius uśmiechnął się lekko.
- Jak powiedziałem, wspaniała robota. Nie potrzeba już wiele energii, by nasycić nią Serce Lorgana.
- Inkwizytor jest podejrzliwy- burknął vitki- Już mamy problemy z jego kontrolą, z czasem będzie jeszcze gorzej.
- A więc potrzebujemy czegoś, co ograniczy jego pole działania- rzekł Pierwszy Akolita- Coś, co przykuje jego uwagę i uświadomi bezcelowość jego planów.
- Co masz na myśli?- spytał Aszkael
- Zdradzimy mu część naszych planów- wyjaśnił Omegon- Niech się dowie o rytuale. Tylko my dwaj wiemy o położeniu Serca, a ono jest kluczem do naszego zwycięstwa.
- Właśnie- potwierdził Alpharius- Tymczasem wezwijcie Nippończyka.
- Pora, by położył głowę na ołtarzu bogów!- rzekł Aszkael.

Aszkael o Czarnym Sercu, Po Tysiąckroć Przeklęty i Błogosławiony, Marionetka Losu i Ostrze Bogów vs Saito Kaneda
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

W zrujnowanym pomieszczeniu został tylko Saito. Już miał kontynuować swój pochód przez fortecę, gdy usłyszał nawoływanie. Po głosie rozpoznał Kharlota. Wybraniec wkroczył przez drzwi znajdujące się piętro wyżej, na galerię zawieszoną nad podłogą, gdzie przed chwilą Nippończyk masakrował wrogów.
- Saito, zbieramy się! Norsmeni znaleźli bezpieczne miejsce.
- Ha, znowu musimy uciekać? To uwłaczające. Jesteśmy wojownikami, powinniśmy wyprzeć naszych wrogów z tej fortecy i zmusić ją do posłuszeństwa!
- Doskonale to rozumiem, jednak w tej sytuacji...
- W tej sytuacji? ZaReży ci na tym, aby doprowadzić arenę do końca. -Przerwał mu Saito. - Chcesz odzyskać coś, za zorganizowanie areny również ty miałeś dostać nagrodę. Jednak nie waRczysz osobiście, tyRko pociągasz za sznurki, jak jakiś magik!
- Uważaj na słowa, roninie! - Kaneda tylko prychnął. - Gdyby nie to, że potrzebuję cię żywego. - Tu zarąbał jakiegoś zbłąkanego potwora nieznanego pochodzenia. - Rozstrzygnęlibyśmy ten spór stalą.
- Na to Riczę.
- Pomyśl o nagrodzie, o swoim życzeniu. Arena musi pozostać niezakłócona. - Saito przyglądał mu się badawczo, jednak musiał przyznać Kharlotowi rację - nie można było narażać zawodników, to nie była zwyczajna bitwa, zaś samuraj dokładnie zdawał sobie sprawę po co w ogóle przebył pół świata by wziąć udział w tym szalonym turnieju. Chcąc nie chcąc wspiął się po zwalonych belkach i w milczeniu poszedł za Wybrańcem.

Samuraj znalazł się w czymś w rodzaju zaimprowizowanego lazaretu. Uzdrowicielka Julia zdążyła już uwinąć się z pomocą rannym i teraz siedziała, a w zasadzie drzemała obok Galretha. Niektórzy spali, inni rozmawiali, ktoś ze skupieniem oglądał swoją broń. Saito postanowił pomedytować, aby odprężyć się, jednak tym razem bynajmniej nie zdołał się wyciszyć. Czuł się bardziej jak wulkan, który pod skorupą zastygłej lawy zbiera magmę oczekującą na potężną erupcję. Mimo to, medytując, osiągnął to samo co zazwyczaj, tylko w inny sposób, mający w sobie coś z ukrytej groźby. Trudno było mu określić ten niespotykany wcześniej stan. Wreszcie również i on zapadł w sen. Śniło mu się, że Kharlot został pochwycony przez coś bezkształtnego, wraz z nim majaczyły jeszcze jakieś inne, dziwnie znajome sylwetki. Wszędzie widać było fantazyjnie uformowane kryształy, formujące coś na kształt fraktalnego, wielowymiarowego labiryntu, gdzie pojęcia kierunków nie obowiązywały. Było to tak obłędne, że Kaneda obudził się, uznawszy, że na razie starczy spania. Wtedy też uświadomił sobie, że kilku osób brakuje - między innymi Kharlota i Iskry. Czyżby to nie był sen, a wydarzenia zostały zarejestrowane przez na wpoł przytomny wzrok? Inni również zastanawiali się, gdzie podziali się ich towarzysze. Menthus zaniepokojony rozglądał się za uczennicą, Drugni sarkał, że ktoś śmiał iść do boju bez niego. Lecz niebawem odpowiedź nadeszła sama, w osobie Aszkaela, Alphariusa i popleczników, którzy wtargnęli do pomieszczenia przy eksplozji energii.
- Proszę, panowie, bez nerwów- rzekł spokojnie Alpharius wchodząc. Omegon zaśmiał się skrzekliwie. Za nimi stał Asgeri, Ithiriel i horda mutantów. Galreth z początku nie poznał czarodziejki- Widzę, że trapią was pytania.
- Coś ty zrobił?! Gdzie są pozostali?!- krzyknął w jego kierunku Menthus. Namaszczony uśmiechnął się lekko.
- Dla czego nie spytanie jego?- odparł, wskazując na Aszkaela.
Wszyscy jak na komendę spojrzeli na czarnego wybrańca.
- Są w bezpieczni... na razie. Użyłem pewnego artefaktu, którego fragmenty podrzuciłem do waszych komnat, podczas waszej wyprawy w góry- oznajmił wybraniec- Musisz bowiem wiedzieć Menthusie, że to ja kazałem otruć twoją uczennicę!
Oczy smoczego maga rozszerzyły się w zdumieniu. Chwilę później iluzja na jego policzku zamazała się i zniknęła, a on sam wybuchł gniewem.
- Ty przeklęty zdrajco! Spalę cię żywcem za to!- krzyknął Asur, lecz nagle poczuł, jak zebrane przezeń wiatry magii słabną, a palce kostnieją mrozem. Asgeir zaśmiał się gardłowo.
- Przedmiot ten działał w czasie snu wybranych przeze mnie osób. Dziś w nocy jego działanie osiągnęło swój cel- dodał Alpharius- Jeśli okażecie posłuszeństwo, nic im się nie stanie. Jeśli nie... jeśli wykażecie się choćby odrobiną swawoli... wasi towarzysze już nigdy nie odnajdą drogi do tego świata.
- Po co? Jaki miałeś w tym cel?- spytała przerażona Julia.
- Zamierzam dokończyć ten turniej- odparł Namaszczony- Nie obawiajcie się, na wygranego wciąż czeka nagroda, wspanialsza, niż wcześniej. Wygrany będzie mógł prosić, o co tylko zapragnie. To dotyczy również pana, panie Kaneda!
Nippończyk o marsowym spojrzeniu schował z powrotem wysuniętą nieco katanę.
- A teraz powróćcie do swych cel i gotujcie się do swych pojedynków- zaskrzeczał Omegon.
- Nie będę twoim psem!- rzucił Saito. Wtem poczuł pancerną rękawicę na swym ramieniu.
- Pokażesz coś wart na arenie... W walce ze mną!- huknął Aszkael.
Gladiatorzy spojrzeli po sobie.
- Tak, wasz przyjaciel mówi prawdę- zapewnił ich Pierwszy Akolita- Zmierzy się on z panem Kanedą w pierwszym pojedynku. Potem walczyć będzie pan Drugni przeciw panu Farlinowi, następnie panowie Horkessonowie z panem Magnusem, a wreszcie ponowie Galreth z Naggaroth rozwiąże swoje niesnaski z Menthusem z Caledoru.
- Chwila, chwila- przerwał im Drugni na widok znajomej sylwetki wśród mutantów- Zahin? Co do kurwy nędzy wyrabiasz z tym popaprańcem?
- M-mam długi. Kurewsko wielkie długi- jęknął kowal- On obiecał, że je spłaci. Poza tym pozwalają mi pracować w piekielnej kuźni w sercu zamku.
- Kurwa, Zahin, czy ty siębie w pizdę palec słyszysz?! Coś ty za krasnolud?!
Zahin Schmartz spuścił głowę.

Saito nie mieściło się to w głowie. Spojrzał z nienawiścią na Aszkaela, i jakiś wewnętrzny przymus poganiał go, by zarąbać podłego zdrajcę na miejscu. A potem to samo zrobić z drugim podłym zdajcą, Zahinem. Twarda dłoń zacisnęła się na rekiniej rękojeści i tylko najwyższym wysiłkiem woli Kaneda powstrzymywał się przed atakiem. Tylko w jego myślach płynęły zapamiętane z perfekcyjną dokładnością ruchy Aszkaela, jego styl walki i sposób wykorzystania sprzętu. Odpowiedź na wojownika była gotowa. Nagły impuls targnął samurajem i ten rzucił się na opancerzonego kolosa z lśniącą w czerwonawym świetle klingą.
- Psieee! Przyjmuję wyzwanie! - Zaskoczony Aszkael w ostanim momencie zdołał zablokować cios, tracąc przy tym równowagę, jednak nim nadszedł następny, Saito poczuł jak traci kontakt z podłożem i jakaś niewidzialna ręka podnosi go za gardło. Samuraj z trudem łapał oddech widząc zbierającego się z podłogi przeciwnika. Choć przed oczami zatańczyły mu ciemne płatki, jego serce tym bardziej rwało się do walki, by zmiażdżyć tchórzliwego magika. Zmrużone w nienawiści oczy skierowały się na wrednie wykrzywionego Alphariusa, który stał kilka kroków dalej z wyciągniętą w geście duszenia dłonią. Tuż przed utratą przytomności uścisk zelżał i ronin padł na ziemię. Oddychając ciężko, podniósł się na jedno kolano. Nad nim stał Aszkael z mieczem w ręku, jednak wojownik chaosu stał nieruchomo niczym posąg.
- Tylko dla tego, że jest to twój przeciwnik w pojedynku, unikniesz dalszych konsekwencji. Masz prawo z nim walczyć, jednak dopiero na moje polecenie. Ktoś taki jak ty powinien to rozumieć. - Kaneda podniósł zaczerwienione oczy i wbił je w przywódcę.
- Ty... - Powiedział chrapliwym głosem. - Rozerwą cię na strzępy. Ogary boga wojny podobno lubią polować na tchórzy i niegodnych... I lepiej będzie dla ciebie, niż żebym ja to zrobił. - Zapadło milczenie. Nowi zarządcy fortecy odwrócili się i wyszli zostawiając zawodników samym sobie.

- Drugni? - Krasnolud burknął coś niezrozumiale, zapewne znaczyło to, że słucha. - Czy Zahin znaRazł się w tej sytuacji, w której hańba jest tak wieRka, że trzeba złożyć przysięgę zabójcy? - Ten spojrzał na Saito, jakby powiedział coś wysoce niestosownego, ale pokwapił się na odpowiedź.
- Nie. Zabójcą zostają krasnoludy, którym została choć odrobina przyzwoitości. A Zahin... - Tu splunął. - Jest gorszy niż goblin. Jest zniewagą dla całej naszej rasy. O hańbie tej miary krasnoludy nie wspominają. Jak go dopadnę, rozwalę na miejscu i tobie radzę zrobić to samo. Tyle w temacie, człeczyno. - Temat rozmowy tym samym wyczerpał się i zapadło milczenie, której po dłuższej chwili przerwało otwarcie drzwi przez jakiegoś kultystę o zwyrodniałej aparycji, który oznajmił szorstkim głosem:
- Wielmożny Aszkael wzywa Saito, walka niebawem się rozpocznie.
- Nareszcie. - Powiedział ronin i bez ceregieli wyszedł na zewnątrz izby, po czym ruszył znanym korytarzem w stronę gmachu areny. Zdawał sobie sprawę, że katana może mieć trudności z grubą jak burta okrętu zbroją Aszkaela, jednak nie przejmował się tym. Poznał sposób walki swojego przeciwnika, z tego co słyszał, ów "wybraniec" został już kiedyś pokonany, na arenie podobnej do tej. Saito zwykł nie cofać się przed walką, zaś każdego kto stawał mu na drodze czekało ostrze Zabójcy Oni. Aszkael natomiast okazał się być nie tylko lunatykiem, ale też zwykłym tchórzem, zaś tchórze giną w hańbie, jak głosiło stare powiedzenie. Kaneda poprzysiągł sobie, że dopilnuje prawdziwości tego stwierdzenia. Jako wojownik miał tylko jeden cel: zniszczenie wroga i nikt nie mógł stanąć mu na drodze, choćby byli to wybrańcy, herosi, bogowie czy całe armie.

https://www.youtube.com/watch?v=T7b5KThOwI8

[Hm, coś czuję, że Saito tego nie przetrwa. Chociaż areny widziały już różne akcje.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Postaram się wrzucić dzisiaj, choć jestem dość zmęczony i nie będzie to na cito.
Klafuti... zupełnie nie trafiłeś z charakterem Czerwonego :? ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Olfarr uwinął się dość szybko zapraszając Saito, wszak gdzie indziej można było znaleźć Nippończyka niż medytującego w swej kwaterze przed ciężką potyczką ? Olf mało nie przypłacił otworzenia drzwi utratą nosa, gdy katana świsnęła koło framugi lecz usilnie prosił Saito o pomoc której ten w końcu zgodził się udzielić. Popijając z małej czarki herbatę, którą parzył przed walką aby wspomóc proces oczyszczania umysłu, Kaneda tłumaczył symbole i opisy zamieszczone na mapach Kharlota. Jeśli samuraj dziwił się faktowi znajomości jego języka przez Kruszącego Czaszki lub temu skąd bracia mają jego mapy i do czego zamierzają ich użyć to zachował owe przemyślenia dla siebie, siedząc z twarzą skupioną jak tygrysia maska na jego mengu.
- ...to z koRei oznacza pułapkę, zastawioną przy końcu tego korytarza. Zaś tu widnieje notka o wygRądzie jaskinii, która brzmi w woRnym tłumaczeniu... - mówił Saito, wyjaśniając po ciągnących się (przynajmniej dla nienawykłych do siedzenia bezczynnie i skupieniu Horkessonów) oględzinach mapy. Naprzeciw nich siedziała zaś istna oaza spokoju, której bezemocjonalny ton dodatkowo wydłużał pozornie odszyfrowywanie. Wreszcie Ulfarr przepisał ostatnie słowa Saito, zaznaczając pod nippońskimi krzaczkami rzecz w runach norskich i skinął głową, nieco uśpiony.
- Dziękujemy panie Kaneda...
- ...pańska pomoc była... cóż, pomocna.
- Zamierzacie znaReźć drogę ucieczki z fortecy katakumbami ? - rzucił twardo Saito, wpatrując się w dwóch jasnowłosych olbrzymów skośnymi, zimnymi oczyma. - JeśRi macie zamiar zakłócić przebieg Areny... - rzekł powoli, kładąc rękę na mapie i zerkając przelotnie na kominek.
- W żadnym razie! - wykrzyknęli niemal obaj bliźniacy, po czym Ulfarr uśmiechnął się. - Jeśli znajdziemy tego, kogo szukamy to wręcz przywrócimy jej dawny tok...
- Dokładnie. - dodał Olfarr. - ...wraz z pomocą... pewnego wojownika chcemy sprowadzić...
- To mi wystarczy. - skinął głową Saito i puścił rękojeść Zabójcy Oni. - Życzę powodzenia cokoRwiek zamierzacie w tej materii osiągnąć, byReście robiRi to z honorem... a skoro o tym mowa, chyba powinienem iść na Arenę.
- Niech pan pokaże temu zdrajcy waszą wschodnią stal. - powiedział ożywiony Olfarr, usiłując skłonić się jak to czyniono w Nipponie, lecz przez posturę i gruby pancerz wyszło to conajmniej komicznie.
- Jego zbroja Chaosu jest stara i gruba, do tego poruszana mocami nie z tego świata, a do tego ma krzepę jak wół i bogowie jedni wiedzą jakie jeszcze moce mu sprzyjają...
- Także tego, uważaj na miecz i rąb go po stawach... jego zbroja jest słabsza przy szyi i pod pachami. Dasz radę, panie Saito niech wraca do swych bogów i przemyśli tę zdradę!
Saito pozowlił sobie na cień uśmiechu i podziękował za rady po czym wyszedł. Bliźniacy zaczęli ukrywać mapy w miejscu gdzie tylko Norsmen mógłby ich szukać, wtedy rozmowę mentalną przerwało im pukanie, a właściwie skrobanie do drzwi.
~ Cholera, wykryli nasze mapy braciszku...!
~ Otwórz, ktokolwiek to jest, zginie jeśli się dowiedział.

Olfarr zgiął rękę w łokciu, trzymając miecz za plecami i lewicą otworzył drzwi. Wizjer w kształcie litery "T" wypełnił lekko zgarbiony i powarkujący z dyszeniem mutant. Pod stalą skrzydlatego szyszaka Olfarr zrobił groźną minę. Korciło go żeby zabić pilnujących wszystkich korytarzy pachołków Alphariusa za każdym razem gdy ich widział... powstrzymał się jednak, widząc że ten buczy i syczy, najwyraźniej usiłując coś powiedzieć.
- Paaan... hrrr... wzzzywa na... waalkheeę... - wydusił ze zniekształconych i poharatanych ust mandrak, strużka śliny pociekła po żelaznej masce obok kratowanego wizjera. - Iiiiść... hrrr...
- Pójdziemy. - syknął Olfarr. - Won z tąd łajzo!
Drzwi huknęły, niemal obalając mutanta. Horkessonowie przypięli do pancerzy Chaosu czarne pochwy ze świeżo naostrzonymi saksami i wraz z hełmami wzięli pod pachy po antałku Ale i rogu do picia z wyrzeźbionymi runami. Jeszcze dwa razy sprawdziwszy czy mapy są schowane tam gdzie były, wyszli zgodnie z Norskim obyczajem zostawiając drzwi otwarte. "I niech no tam który wejdzie, to wyleci oknem w kawałkach."
Potem dotarli do kuchni gdzie nieliczna oszczędzona załoga kucharzy podała im jeno świeżo utoczone w przyprawach i upieczone Estalijskie ciasteczka, wraz z miską piekielnie ostrego sosu, który jednakże postanowili zamienić na otrzymane od Saito wasabi.
- Nie ma...
- ...mięsa ?!
- Wy-wyprawy do spichrzy poza zamkiem są bardzo niebezpieczne ostatnio i zanim ktoś nam załatwi jakąś eskortę... - wyjąkał kultysta w fartuchu, lecz zaraz ucichł widząc przemaszerowującą obok kolumnę mutantów i wrócił do gotowania w milczeniu. Horkessonowie zaś wzruszyli ramionami i udali się na trybuny, zasiadając na najlepszych miejscach (których w sumie nie brakowało) i wypatrując innych widzów lub rozpoczęcia walki. Pochłaniając garściami unurzane w nippońskim chrzanie nachós i popijając zamaszyście piwem zaczęli głośno debatować o nadchodzącej walce. Lecz tuż po jej zakończeniu będą musieli znaleźć Drugniego by odczytać ostatnią mapę i choć rozpocząć poszukiwania Archaona. Mieli na to coraz mniej czasu...
Wtem dźwięk dzwonów i zgrzyt podnoszących się krat zagłuszył wszystko inne...

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Wiesz, w sumie chciałem zaatakować Aszkaela od razu pozwalając na płynne przejście do walki, ale nim zdążyłem skończyć opis, sytuacja się zmieniła i musiałem zmieniać część tego.
Chyba, że jako "Czerwonego" rozumiemy Kharlota, mniej więcej w ten sposób Saito go postrzega. Po prostu nic innego nie przyszło mi do głowy w kwestii opisania tego, a musiałem jakoś uniknąć nagłych przeskoków akcji :| .]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Źle mnie zrozumiałeś... tak, chodzi o Kharlota. Bardzo się cieszę, że zawarłeś punkt widzenia Saita. Chodziło mimtylko o reakcję i kwestie Thorgarssona- nie jest to miły typ, zwłaszcza przy takich słowach ze strony ronina.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[po prostu nie wyobrażałem sobie, że będą się tam bić (sytuacja wymagała pośpiechu), w momencie gdy są ważniejsze sprawy na głowie.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Spoko. Tyle, że jemu byłoby wszystko jedno, gdyby był sam, to mógłby walczyć z Saito... ale musi opiekować się trzódką :lol2: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

ODPOWIEDZ