ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów
Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów
Po naradzie mieliśmy jeszcze sporo czasu wolnego, przynajmniej według Kapitana. Stwierdził, że to miejsce jest błogosławieństwem dla żółtodziobów z kompanii. Miał racje, mogliśmy ćwiczyć godzinami, albo nawet dniami nie odczuwając zmęczenia. Riees był przez to jeszcze bardziej wymagający i okrutniejszy niż zazwyczaj, dobraliśmy się w dwójki, ja miałem to szczęście, że byłem z Oblechem. Tylko mi przydzielono oficera. Reszta wyższych rangą Braci, trenowała u boku tych słabszych. Co miało znacznie więcej sensu. Znajdowaliśmy się na rozwidleniu dróg, a miejsca było tutaj dostatek, dlatego też odbywały się teraz starcia dwóch na dwóch. Wydaję mi się, że Kapitan celowo przydzielił mnie do swojego zastępcy. Całkiem dobrze się nam współpracowało, a on to zauważył i pragnął byśmy się doskonalili.
-Nie obijać się.- kątem oka obserwowałem walkę Kapitana. Walczył u boku Różka, górala z okolic cytadeli on również był dość wprawionym wojownikiem. Nigdy bym nie pomyślał, że z ciupagą można robić takie rzeczy... Gdyby nie Oblech właśnie dostałbym tarczą po twarzy, zasłonił mnie i odepchnął Małego, który z furią godną berserka parł na nas. Jego towarzysz imieniem Jan, dawny pomywacz w kuchni założonej przez Turo był mniej pewny. Trzymał się raczej na uboczu i atakował tylko wtedy gdy był do tego zmuszony. Mały przejął całkowicie inicjatywę nie zwracając uwagi na chłopaka, który nie wiedział co robić. Kiwnąłem głową w stronę Oblecha. Wymieniliśmy spojrzenia. Już wiedział co robić, pozwolił by Mały zrzucił go w moją stronę po czym wykonał przewrót przez bark i znalazł sie tuż przed Janem. "Szalonooki" parsknął śmiechem i skupił się na mnie. Używał półtora ręcznego miecza, który w jego rękach zdawał się nie ważyć zupełnie nic. Sam wolałem raczej używać standardowego wyposażenia. Tarcza i krótki miecz były dla mnie wszystkim. Miałem trudności z odparciem jego cisów, ale w końcu przejąłem inicjatywę.
-Z prawej.- rzekł Oblech po czym wykonał szybkie cięcie z lewej uderzając w Jana. Ten zaklął.
-Mówiłeś, że z prawej!-krzyknął, następnie wykonał pchnięcie, które jego przeciwnik zbił z łatwością.
-Słowa są nosicielami kłamstw.- uśmiechnął się.- Patrz w oczy, to one zdradzają nadchodzący cios.
Ja wybuchnąłem śmiechem, rzeczywiście ta metoda jest skuteczna, aczkolwiek w przypadku mojego przeciwnika nic bym nią nie wskórał.
-Co Skąpiec?- Mały wyszczerzył zębiska. Jego atak nadszedł błyskawicznie i zupełnie niespodziewane, zatoczyłem się i runąłem na ziemię, świat zawirował. W ostatniej chwili uniknąłem kolejnego ciosu. Silnym kopnięciem powaliłem go na posadzkę. Gdy padł obok mnie przystawiłem mu ostrze do gardła.-Eh...- westchnął, po czym rzucił broń.- Wygrałeś!
Trening trwał w nieskończoność a nasi Bracia zaczynali się dobrze bawić, z każdą chwilą walczyli coraz lepiej i nie tylko ja to dostrzegałem. Kapitan również był zadowolony. Nawet Henryk po dłuższym czasie zdołał sparować uderzenie Kłów Oblecha. Gdy Riees wydał komendę zakończenia starć każdy runął na kryształową posadzkę. Rozmawialiśmy, niektórzy plotkowali jak stare baby na targu, jednak wszyscy jak jeden mąż graliśmy w karty. Wszyscy prócz Anny i wilkorów rzecz jasna. Tym dwóch zwycięstwo w grze przyszło by zapewne z łatwością, jednakże trzymanie kart w łapach to już inna sprawa. Sam wstałem od naszego "stołu" i usiadłem obok Anny.
-Jak myślisz, czy już jest po arenie?- zapytała mnie gdy tylko zauważyła iż siadam tuż obok niej.
-Trudno powiedzieć, ale możliwe.- uśmiechnąłem się i wepchnąłem w jej dłoń butelkę z wodą od Rzeźnika. Nawet nie protestowała.- Ciekaw jestem tylko kto z nich zwycięży, lub już zwyciężył.
-Saito zginie, to człowiek honoru tacy najczęściej umierają.- zaczęła.- Krasnolud, chyba Drugni- przytaknąłem jej. Uśmiechnęła się.- Mimo tej idiotycznej nienawiści między naszymi rasami cenie go. Jest prostym krasnoludem, zabija i ma z tego satysfakcję. Jego trudno będzie komukolwiek zabić.
-Zgadzam się, a co do twojej rasy to jest jeszcze Menthus i ten mroczy elf, Garleth...
-Zapewne będą walczyć przeciwko sobie.- przerwała mi, ja myślałem podobnie.- Organizatorowi sprawi przyjemność oglądanie ich walki. Dwóch pałających do siebie nienawiścią elfów wyżyna się nawzajem. Jeśli Drugni dożyje tej walki to będzie w niebo wzięty.- roześmiała się, ja również. Zmierzch i Podmuch rozmawiali między sobą, zdawało mi się, że są jeszcze więksi niż przedtem.
-O ile samemu nie przyjdzie mu walczyć z którymś z nich.- zauważyłem.- Druchi nie miałby z nim szans, ale Menthus... Tak, on mógłby go pokonać. Co do bli...- ugryzłem się w język, lecz Anna była nieporuszona.
-Spokojnie Skąpiec, na tym polega ta przeklęta Arena. Nie pałam do nich sympatią, ale nie życzę też im śmierci.- lekko się skrzywiła, nie było to jednak związane z jej emocjami. Kolejny skurcz.- Już niedługo Rzeźnik będzie musiał się mną zająć...
-Jak to brzmi.- zaśmiałem się. A ona po chwili dołączyła do mnie.- Mógł mieć inne przezwisko...
-Nie obijać się.- kątem oka obserwowałem walkę Kapitana. Walczył u boku Różka, górala z okolic cytadeli on również był dość wprawionym wojownikiem. Nigdy bym nie pomyślał, że z ciupagą można robić takie rzeczy... Gdyby nie Oblech właśnie dostałbym tarczą po twarzy, zasłonił mnie i odepchnął Małego, który z furią godną berserka parł na nas. Jego towarzysz imieniem Jan, dawny pomywacz w kuchni założonej przez Turo był mniej pewny. Trzymał się raczej na uboczu i atakował tylko wtedy gdy był do tego zmuszony. Mały przejął całkowicie inicjatywę nie zwracając uwagi na chłopaka, który nie wiedział co robić. Kiwnąłem głową w stronę Oblecha. Wymieniliśmy spojrzenia. Już wiedział co robić, pozwolił by Mały zrzucił go w moją stronę po czym wykonał przewrót przez bark i znalazł sie tuż przed Janem. "Szalonooki" parsknął śmiechem i skupił się na mnie. Używał półtora ręcznego miecza, który w jego rękach zdawał się nie ważyć zupełnie nic. Sam wolałem raczej używać standardowego wyposażenia. Tarcza i krótki miecz były dla mnie wszystkim. Miałem trudności z odparciem jego cisów, ale w końcu przejąłem inicjatywę.
-Z prawej.- rzekł Oblech po czym wykonał szybkie cięcie z lewej uderzając w Jana. Ten zaklął.
-Mówiłeś, że z prawej!-krzyknął, następnie wykonał pchnięcie, które jego przeciwnik zbił z łatwością.
-Słowa są nosicielami kłamstw.- uśmiechnął się.- Patrz w oczy, to one zdradzają nadchodzący cios.
Ja wybuchnąłem śmiechem, rzeczywiście ta metoda jest skuteczna, aczkolwiek w przypadku mojego przeciwnika nic bym nią nie wskórał.
-Co Skąpiec?- Mały wyszczerzył zębiska. Jego atak nadszedł błyskawicznie i zupełnie niespodziewane, zatoczyłem się i runąłem na ziemię, świat zawirował. W ostatniej chwili uniknąłem kolejnego ciosu. Silnym kopnięciem powaliłem go na posadzkę. Gdy padł obok mnie przystawiłem mu ostrze do gardła.-Eh...- westchnął, po czym rzucił broń.- Wygrałeś!
Trening trwał w nieskończoność a nasi Bracia zaczynali się dobrze bawić, z każdą chwilą walczyli coraz lepiej i nie tylko ja to dostrzegałem. Kapitan również był zadowolony. Nawet Henryk po dłuższym czasie zdołał sparować uderzenie Kłów Oblecha. Gdy Riees wydał komendę zakończenia starć każdy runął na kryształową posadzkę. Rozmawialiśmy, niektórzy plotkowali jak stare baby na targu, jednak wszyscy jak jeden mąż graliśmy w karty. Wszyscy prócz Anny i wilkorów rzecz jasna. Tym dwóch zwycięstwo w grze przyszło by zapewne z łatwością, jednakże trzymanie kart w łapach to już inna sprawa. Sam wstałem od naszego "stołu" i usiadłem obok Anny.
-Jak myślisz, czy już jest po arenie?- zapytała mnie gdy tylko zauważyła iż siadam tuż obok niej.
-Trudno powiedzieć, ale możliwe.- uśmiechnąłem się i wepchnąłem w jej dłoń butelkę z wodą od Rzeźnika. Nawet nie protestowała.- Ciekaw jestem tylko kto z nich zwycięży, lub już zwyciężył.
-Saito zginie, to człowiek honoru tacy najczęściej umierają.- zaczęła.- Krasnolud, chyba Drugni- przytaknąłem jej. Uśmiechnęła się.- Mimo tej idiotycznej nienawiści między naszymi rasami cenie go. Jest prostym krasnoludem, zabija i ma z tego satysfakcję. Jego trudno będzie komukolwiek zabić.
-Zgadzam się, a co do twojej rasy to jest jeszcze Menthus i ten mroczy elf, Garleth...
-Zapewne będą walczyć przeciwko sobie.- przerwała mi, ja myślałem podobnie.- Organizatorowi sprawi przyjemność oglądanie ich walki. Dwóch pałających do siebie nienawiścią elfów wyżyna się nawzajem. Jeśli Drugni dożyje tej walki to będzie w niebo wzięty.- roześmiała się, ja również. Zmierzch i Podmuch rozmawiali między sobą, zdawało mi się, że są jeszcze więksi niż przedtem.
-O ile samemu nie przyjdzie mu walczyć z którymś z nich.- zauważyłem.- Druchi nie miałby z nim szans, ale Menthus... Tak, on mógłby go pokonać. Co do bli...- ugryzłem się w język, lecz Anna była nieporuszona.
-Spokojnie Skąpiec, na tym polega ta przeklęta Arena. Nie pałam do nich sympatią, ale nie życzę też im śmierci.- lekko się skrzywiła, nie było to jednak związane z jej emocjami. Kolejny skurcz.- Już niedługo Rzeźnik będzie musiał się mną zająć...
-Jak to brzmi.- zaśmiałem się. A ona po chwili dołączyła do mnie.- Mógł mieć inne przezwisko...
[Dzisiaj wrzucę duży kawałek tekstu (około 20.00). Kordelas tych 6 łowców jest ci potrzebnych, bo nie wiem na ile sobie mogę pozwolić? Grimgor, widzę, że nie tylko ja czekam na 3 sezon Wikingów?
]

M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[ A tych 6 łowców nie jest w warpie z Kilianem ?Matis pisze:[Dzisiaj wrzucę duży kawałek tekstu (około 20.00). Kordelas tych 6 łowców jest ci potrzebnych, bo nie wiem na ile sobie mogę pozwolić? Grimgor, widzę, że nie tylko ja czekam na 3 sezon Wikingów?]
Też czekam, od zeszłego czwartku i nie wiem jak ten rok przeczekam... Choć w sumie jesienią wychodzi mega epicka produkcja "The Northmen Saga" z Johanem Heggiem z Amon Amarth jako jedną z głównych gwiazd


Też dzisiaj coś wrzucę. ]
[Są z nimGrimgorIronhide pisze:[ A tych 6 łowców nie jest w warpie z Kilianem ? ]Matis pisze:[Dzisiaj wrzucę duży kawałek tekstu (około 20.00). Kordelas tych 6 łowców jest ci potrzebnych, bo nie wiem na ile sobie mogę pozwolić? Grimgor, widzę, że nie tylko ja czekam na 3 sezon Wikingów?]

M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Farlin szedł ciemnym korytarzem, przed nim kroczył jeden z mutantów. Malec nie miał pojęcia po co wezwał go Asgeir, jednak to musiało być coś ważnego. Od rozpoczęcia nauki minęło kilka dni. Hobbit był naprawdę zdolnym uczniem i praktycznie od razu zapamiętywał każde zaklęcie. W końcu doszedł do dębowych drzwi. Zastukał w nie trzynaście razy, po chwili otworzyły się. Kiedy wszedł do środka, ujrzał swojego mistrza. Starzec siedział na kamiennym tronie, z jego oczy płynęła dziwna aura. Zapadła niezręczna cisza, po chwili przerwał ją Farlin.
- Witaj mistrzu, zrobiłem, jak kazałeś. Opanowałem moc ognia i lodu- obwieścił Farlin. Asgeir uśmiechnął się pomarszczonymi ustami i mlasnął z uznaniem.
- Dobrze. Twoja moc wciąż rośnie mój drogi uczniu- rzekł powoli- Wkrótce będziesz dość potężny, byśmy rozpoczęli realizowanie własnych celów.
- Co tylko rozkażesz- skłonił się niziołek. Szaman spojrzał na niego z góry.
- Pamiętaj... może być tylko dwóch- mistrz i uczeń. Wkrótce pozbędziemy się tych żałosnych marionetek, zwanych gladiatorami, a wtedy Alpharius nie będzie nam już potrzebny. Nim to się jednak stanie, czeka cię próba.
- Co mam zrobić mistrzu?
- Zabij krasnoluda Drugniego. Dzwony wkrótce wezwą was na arenę. Tam udowodnisz swoją wartość i pokażesz, czego się nauczyłeś. Dokonaj tego, a nagroda twoja będzie wielka. Zawiedź mnie, a będziesz żałował tego przez całą wieczność.
- Nie zawiodę- rzekł Farlin.
- Oby. A teraz idź, przygotuj się. Twój sprawdzian niedługo się rozpocznie....
Malec przesadnie się ukłonił i ruszył w stronę swojej nowej komnaty, już trzeciej komnaty. Musiał się przygotować. Krasnolud będzie twardym przeciwnikiem. Jednak hobbit miał już ułożony w głowie plan. Postara się, zacząć walkę jak najdalej od krasnoluda i wypuścić w niego tyle bomb ile tylko zdoła. Do tego podczas ucieczki kilka upuści i stworzy piekielny ogród. Wtedy wystarczy jeden strzał i nastąpi seria eksplozji. W ostateczności spróbuje użyć swojej szybkości i sprytu, do pokonania go w walce w zwarciu. Ale tylko, jeżeli będzie ranny i osłabiony. Gdy dotarł w końcu do swojej komnaty, zaczął się szykować. Nowe szaty, solidna skórzana torba, stalowe ochraniacze na łokcie i ramiona oraz kolana. Jego dwa miecze, srebrny i stalowy. Bryczesy, skórzane buty. Musiał być dokładnie pozapinany, w końcu najgłupsze niedociągnięcie, mogło przyczynić się do wpadki podczas walki i śmierci niziołka.
Kolejnym atutem było jego lewe oko. Drugni nie ma pojęcia, że Farlin zmienił się znacząco od czasu walki z Trollem.
- Tak, element zaskoczenia będzie po mojej stronie. Krasnolud nie spodziewa się, że znam magię i mam zmienione oko. To da mi przewagę w krytycznym momencie. Hihihihi...
Kolejne godziny upłynęły na medytacji i planowaniu. Farlina z zadumy w końcu wyrwały dzwony. Smutne bicie obwieszczało śmierć kolejnego zawodnika. Teraz miało się okazać, czy hobbit przejdzie próbę.
[Jak Kordelas mi odpowie, to wstawię dalsze losy Kiliana i 6 łowców. Nie wiem, czy pamiętacie, ale po kazamatach twierdzy nadal hasa Gotrek, Feliks i Snorri
Jestem ciekawy czy spotkają Archaona?
]
- Witaj mistrzu, zrobiłem, jak kazałeś. Opanowałem moc ognia i lodu- obwieścił Farlin. Asgeir uśmiechnął się pomarszczonymi ustami i mlasnął z uznaniem.
- Dobrze. Twoja moc wciąż rośnie mój drogi uczniu- rzekł powoli- Wkrótce będziesz dość potężny, byśmy rozpoczęli realizowanie własnych celów.
- Co tylko rozkażesz- skłonił się niziołek. Szaman spojrzał na niego z góry.
- Pamiętaj... może być tylko dwóch- mistrz i uczeń. Wkrótce pozbędziemy się tych żałosnych marionetek, zwanych gladiatorami, a wtedy Alpharius nie będzie nam już potrzebny. Nim to się jednak stanie, czeka cię próba.
- Co mam zrobić mistrzu?
- Zabij krasnoluda Drugniego. Dzwony wkrótce wezwą was na arenę. Tam udowodnisz swoją wartość i pokażesz, czego się nauczyłeś. Dokonaj tego, a nagroda twoja będzie wielka. Zawiedź mnie, a będziesz żałował tego przez całą wieczność.
- Nie zawiodę- rzekł Farlin.
- Oby. A teraz idź, przygotuj się. Twój sprawdzian niedługo się rozpocznie....
Malec przesadnie się ukłonił i ruszył w stronę swojej nowej komnaty, już trzeciej komnaty. Musiał się przygotować. Krasnolud będzie twardym przeciwnikiem. Jednak hobbit miał już ułożony w głowie plan. Postara się, zacząć walkę jak najdalej od krasnoluda i wypuścić w niego tyle bomb ile tylko zdoła. Do tego podczas ucieczki kilka upuści i stworzy piekielny ogród. Wtedy wystarczy jeden strzał i nastąpi seria eksplozji. W ostateczności spróbuje użyć swojej szybkości i sprytu, do pokonania go w walce w zwarciu. Ale tylko, jeżeli będzie ranny i osłabiony. Gdy dotarł w końcu do swojej komnaty, zaczął się szykować. Nowe szaty, solidna skórzana torba, stalowe ochraniacze na łokcie i ramiona oraz kolana. Jego dwa miecze, srebrny i stalowy. Bryczesy, skórzane buty. Musiał być dokładnie pozapinany, w końcu najgłupsze niedociągnięcie, mogło przyczynić się do wpadki podczas walki i śmierci niziołka.
Kolejnym atutem było jego lewe oko. Drugni nie ma pojęcia, że Farlin zmienił się znacząco od czasu walki z Trollem.
- Tak, element zaskoczenia będzie po mojej stronie. Krasnolud nie spodziewa się, że znam magię i mam zmienione oko. To da mi przewagę w krytycznym momencie. Hihihihi...
Kolejne godziny upłynęły na medytacji i planowaniu. Farlina z zadumy w końcu wyrwały dzwony. Smutne bicie obwieszczało śmierć kolejnego zawodnika. Teraz miało się okazać, czy hobbit przejdzie próbę.
[Jak Kordelas mi odpowie, to wstawię dalsze losy Kiliana i 6 łowców. Nie wiem, czy pamiętacie, ale po kazamatach twierdzy nadal hasa Gotrek, Feliks i Snorri



M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Galreth dotarł do swojej kwatery. Postanowił sobie trochę odrobić stracony sen, jednak nie mógł spokojnie spać i po dwugodzinnej drzemce odpuścił sobie. Za drzwiami było słychać chodzących mutantów, a głos przy uchu nagle jakoś bardziej dał mu się we znaki. Miał wrażenie, że oprócz tego, piętno niebezpiecznie wpływa na to jak walczył. Teoretycznie zadawał poważniejsze ciosy, ale tysiąc lat innego stylu powodowało, że efekt był jakby „nieporadny”. Należało to zmienić przed, jego walką, bo następnej może już nie być. Wstał i udał się do gimnazjonu. Twierdza po staremu, była jak nawiedzona. Minął kilku mutantów, ale więcej spotkał zniszczeń na swojej drodze, sugerujących że była tu niedawno bitwa. Nie inaczej było z salą do ćwiczeń. Ktoś się tu wdarł, w tej chwili nie miało znaczenia kto. Najprawdopodobniej jakieś demony z portalu, żołnierze nie dotarliby tutaj. Chyba, że w zmutowanej formie. Tych dalej nie brakowało. Na szczęście ostała się jedna ławeczka, a metolowe ciężarki trudniej było zniszczyć. Zabrał się do ćwiczeń. Zwykle robił to bez przyrządów, ale teraz już na wstępie poczuł, że może podnieść więcej niż kiedyś. Zrobił jeszcze kilka powtórzeń, ale szybko przeszedł do czegoś cięższego. Z zadowoleniem stwierdził, że obecność również jest zadowolona. Z każdym kolejnym podniesionym kilogramem domagała się więcej. Normalnie tylko podszeptywała, namawiając go do tego co chciała, jednak tym razem jakby się zapomniała. Teraz mógł zajrzeć do tego co sama myślała, chciała żeby się udoskonalał. Pomimo tego, że poznał sposób jej myślenia i nie podobało mu się to jak się do niego odnosi, nie przestawał. Teraz on też chciał tego samego. Liczyła się teraz tylko walka, a to miało pomóc. Mogłoby to mieć poważniejsze skutki, ale z transu wyrwały go dzwony. Zdyszany odłożył sztangę. Wyglądało na to, że cały turniej przyspieszył, prawdopodobnie przez samego Alphariusa. Może gdzieś mu się spieszyło, może w cytadeli nie działo się już nic poza kolejnymi pojedynkami. Liczyło się tylko to, że jak każdą poprzednią, tą również chciał obejrzeć. Zebrał swoje rzeczy i poszedł na arenę.
Są mi potrzebni. A nawet jeśli by nie byli to przypominam ,że jest to 6 przestwicieli Inkwizycji ,a nie jakieś rynsztokowe ciule. ]Matis pisze:[Dzisiaj wrzucę duży kawałek tekstu (około 20.00). Kordelas tych 6 łowców jest ci potrzebnych, bo nie wiem na ile sobie mogę pozwolić?
Ostatnio zmieniony 7 maja 2014, o 18:11 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
[To nie Kilian by ich zabił, tylko ich lustrzane odbicia
Ale trudno, pozostanie mi wykminić coś nowego. ]

M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Magnus stanął przed drzwiami do pokoju Drugniego. Już wyciągnął dłoń ,aby zapukać ,kiedy usłyszał że ktoś zmierza w jego stronę. Spojrzał w bok i ujrzał jak Reiner szybkim krokiem do niego idzie.
-Tak szybko?- zapytał Magnus powstrzymując się przed uderzeniem w drzwi. -Cel spełniony?-
Łowca czarownic zatrzymał się i odparł -Niestety ,mistrzu...-
-Słucham?! Nie udało ci się?- warknął Magnus zaskoczony -Zdradziecki krasnolud przybył do nas ,abyśmy uratowali go od mrocznych sił! Obdarzając go symbolem Sigmara! A on odmawia zawierzając się Alpariusowi i jego sztuczką?!-
-Niestety.- potwierdził poparzony łowca czarownic skinając głową i zakładając ręce za plecy.
-Dużo wie?- zapytał podejrzliwie Magnus.
-Nic znaczącego.-
Von Bittenberg machnął ręką i Reiner natychmiast wyciągnął spod płaszcza dokument.
-Wiesz co masz uzupełnić...- rzekł chłodno Magnus.
Eisenwald pisał na dokumencie i kiedy był prawie przy końcu zawahał się i rzekł pytająco ,ale nie podnosząc wzroku -Kara?-
Po krótkiej chwili rozległa się sucha odpowiedź ,odpowiedź ,która z ust Magnusa padała często i nie zapowiadała niczego dobrego.
-Śmierć.-
Reiner uzupełnił dokument i podsunął Magnusowi. Ten podpisał go zręcznie i polecił schować do płaszcza. Wyrok zapadł.
-Dobrze... zmodyfikujemy plan...- rzekł Magnus po czym zapukał do drzwi.
-WLAZŁ!- rozległ się z środka tubalny głos. Magnus gestem kazał zostać Reinerowi i wkroczył do środka.
Drugni siedział na łóżku trzymajac się za głowę -Przyszedłeś pogadać?- zapytał ironicznie
-Bynajmnie nie... wie pan po co przyszedłem...- odparł Magnus
-Jestem twoim panem? To daj mi jakieś piwo... masz?-
-Niestety...- odparł Von Bittenberg,
-Dobra! Koniec pierdolenia!- warknął Drugni wstając z łóżka -CO?-
[Na razie krótko]
-Tak szybko?- zapytał Magnus powstrzymując się przed uderzeniem w drzwi. -Cel spełniony?-
Łowca czarownic zatrzymał się i odparł -Niestety ,mistrzu...-
-Słucham?! Nie udało ci się?- warknął Magnus zaskoczony -Zdradziecki krasnolud przybył do nas ,abyśmy uratowali go od mrocznych sił! Obdarzając go symbolem Sigmara! A on odmawia zawierzając się Alpariusowi i jego sztuczką?!-
-Niestety.- potwierdził poparzony łowca czarownic skinając głową i zakładając ręce za plecy.
-Dużo wie?- zapytał podejrzliwie Magnus.
-Nic znaczącego.-
Von Bittenberg machnął ręką i Reiner natychmiast wyciągnął spod płaszcza dokument.
-Wiesz co masz uzupełnić...- rzekł chłodno Magnus.
Eisenwald pisał na dokumencie i kiedy był prawie przy końcu zawahał się i rzekł pytająco ,ale nie podnosząc wzroku -Kara?-
Po krótkiej chwili rozległa się sucha odpowiedź ,odpowiedź ,która z ust Magnusa padała często i nie zapowiadała niczego dobrego.
-Śmierć.-
Reiner uzupełnił dokument i podsunął Magnusowi. Ten podpisał go zręcznie i polecił schować do płaszcza. Wyrok zapadł.
-Dobrze... zmodyfikujemy plan...- rzekł Magnus po czym zapukał do drzwi.
-WLAZŁ!- rozległ się z środka tubalny głos. Magnus gestem kazał zostać Reinerowi i wkroczył do środka.
Drugni siedział na łóżku trzymajac się za głowę -Przyszedłeś pogadać?- zapytał ironicznie
-Bynajmnie nie... wie pan po co przyszedłem...- odparł Magnus
-Jestem twoim panem? To daj mi jakieś piwo... masz?-
-Niestety...- odparł Von Bittenberg,
-Dobra! Koniec pierdolenia!- warknął Drugni wstając z łóżka -CO?-
[Na razie krótko]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
[ http://www.youtube.com/watch?v=CClwErhE ... ion_321096
Dla klimatu]
Kolejne kroki stawały się coraz cięższe, a myśli cięższe. Kharlot nie mógł już skoncentrować się na swym celu. Od momentu swego powrotu mijające tygodnie były bardzo obciążające psychicznie, nie miał zbyt częstych okazji do odpoczynku, co teraz odciskało na nim swoje piętno. W kryształowych ścianach przeklętego labiryntu widział tylko migające obrazy, zatopione dusze tych, którzy zostali w nim uwięzieni. W jego umysł wkradały się ich szepty i jęki. Okropne zawodzenie potępieńców to jedyne, co teraz zdawał się słyszeć.
Zatrzymał się na chwilę, usiłując zebrać myśli. Wstrząsnął głową niczym koń po biegu na mrozie usiłując odegnać głosy- na próżno.
- Czy wszystko w porządku?- usłyszał głos. Podniósł głowę i ujrzał rudowłosą elfkę, z którą podróżował. Nie mógł sobie przypomnieć celu podróży, ani jakim sposobem tu trafił. Jedyne, co pamiętał, to wędrówka z nią przez to przeklęte miejsce.
- Nie zatrzymujmy się- odparł, a ona uśmiechnęła się lekko. Choć oboje nie zdawali sobie z tego sprawy, pierwszy raz jego ton nie był dla niej ostry.
Mijali innych więźniów. Jeden z nich usiłował wąskim rylcem zapisać na ścianach swego więzienia jakieś znaki i obrazki, chyba wydarzenia, jakie spotkały go w tym miejscu. Inny wisiał na łańcuchach, lecz okowy jego wrośnięte były w jego ciało i stanowiły nierozerwalną całość. Inni jęczeli uwięzieni jako blade refleksy w krysztale.
- Powinniśmy im pomóc- szepnęła Iskra.
- Mamy dość własnych problemów- odparł Kharlot- Chcesz się jeszcze obarczać brzemieniem innych?
- Tym ludziom trzeba ulżyć w cierpieniu- oznajmiła delikatnie- Tylko dzięki nadziei...
- Nadzieja jest dla słabeuszy.
Elfka zagrodziła mu drogę z gniewną miną.
- Nie! Nadzieja utrzymuje nas przy życiu!- rzuciła mocno- Tylko dzięki niej idziemy dalej! Pozwala nam walczyć, gdy wszystko inne przepada.
Kharlot milczał przez chwilę. Czarne otwory w hełmie ziały obojętnością i Iskra nie mogła stwierdzić jaki efekt wywarły jej słowa.
- Widziałaś tamtych ludzi- powiedział Aesling ponuro- Oto jak wyglądają ludzie napędzani nadzieją. Przeżywają swoją agonię wciąż na nowo, łudząc się, iż spotka ich lepszy los.
Umilkli oboje, zmieszani nieco, gdyż zauważyli, że trzyma ona rękę na jego torsie. Kharlot odwrócił głowę.
- Chodźmy stąd- szepnęła.
- Chodźmy- przytaknął.

Kolejne kroki stawały się coraz cięższe, a myśli cięższe. Kharlot nie mógł już skoncentrować się na swym celu. Od momentu swego powrotu mijające tygodnie były bardzo obciążające psychicznie, nie miał zbyt częstych okazji do odpoczynku, co teraz odciskało na nim swoje piętno. W kryształowych ścianach przeklętego labiryntu widział tylko migające obrazy, zatopione dusze tych, którzy zostali w nim uwięzieni. W jego umysł wkradały się ich szepty i jęki. Okropne zawodzenie potępieńców to jedyne, co teraz zdawał się słyszeć.
Zatrzymał się na chwilę, usiłując zebrać myśli. Wstrząsnął głową niczym koń po biegu na mrozie usiłując odegnać głosy- na próżno.
- Czy wszystko w porządku?- usłyszał głos. Podniósł głowę i ujrzał rudowłosą elfkę, z którą podróżował. Nie mógł sobie przypomnieć celu podróży, ani jakim sposobem tu trafił. Jedyne, co pamiętał, to wędrówka z nią przez to przeklęte miejsce.
- Nie zatrzymujmy się- odparł, a ona uśmiechnęła się lekko. Choć oboje nie zdawali sobie z tego sprawy, pierwszy raz jego ton nie był dla niej ostry.
Mijali innych więźniów. Jeden z nich usiłował wąskim rylcem zapisać na ścianach swego więzienia jakieś znaki i obrazki, chyba wydarzenia, jakie spotkały go w tym miejscu. Inny wisiał na łańcuchach, lecz okowy jego wrośnięte były w jego ciało i stanowiły nierozerwalną całość. Inni jęczeli uwięzieni jako blade refleksy w krysztale.
- Powinniśmy im pomóc- szepnęła Iskra.
- Mamy dość własnych problemów- odparł Kharlot- Chcesz się jeszcze obarczać brzemieniem innych?
- Tym ludziom trzeba ulżyć w cierpieniu- oznajmiła delikatnie- Tylko dzięki nadziei...
- Nadzieja jest dla słabeuszy.
Elfka zagrodziła mu drogę z gniewną miną.
- Nie! Nadzieja utrzymuje nas przy życiu!- rzuciła mocno- Tylko dzięki niej idziemy dalej! Pozwala nam walczyć, gdy wszystko inne przepada.
Kharlot milczał przez chwilę. Czarne otwory w hełmie ziały obojętnością i Iskra nie mogła stwierdzić jaki efekt wywarły jej słowa.
- Widziałaś tamtych ludzi- powiedział Aesling ponuro- Oto jak wyglądają ludzie napędzani nadzieją. Przeżywają swoją agonię wciąż na nowo, łudząc się, iż spotka ich lepszy los.
Umilkli oboje, zmieszani nieco, gdyż zauważyli, że trzyma ona rękę na jego torsie. Kharlot odwrócił głowę.
- Chodźmy stąd- szepnęła.
- Chodźmy- przytaknął.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
Smaug warknął i spojrzał za siebie, gdzież oni się podziali?! Przecież jeszcze parę sekund temu on szedł za nimi przez ogrody, a teraz nie było ich ani przed nim ani za nim. Poirytowany spojrzał przed siebie i... zamarł.
Przed nim zamiast wspaniałych ogrodów rozciągało się pole mgły. Puste i martwe. Coś nagle odezwało się we mgle, cichym przerażającym szeptem.
-Porzuć nadzieję bo o to znalazłeś się w mym królestwie... smoku-gdy głos rozbrzmiał ciało smoka przeszył dreszcz.-Już dawno żaden w czeluści labiryntu nie zapuścił się ktoś taki... jak ty.
Ryknął po czym zionął ogniem w stronę z której dochodził głos, z jego paszczy wystrzeliły jednak jedyie delikatne języczki płomieni, tak drobne iż utonęły we mgle.
-Myślisz iż jesteś w stanie wyrządzić mi jakąkolwiek krzywdę?-głos dobiegał ze wszystkich stron naraz, otaczał go, przypierał do muru.
Jestem smokiem, nie wiem co to strach...-szeptał w myślach, nigdy jeszcze nie odczuwał takiego przerażenia, ba on jeszcze nigdy nie odczuwał przerażenia.
-Jestem smokiem z Caledorskich gór...-chciał ryknąć, lecz z gardła do był mu się jedynie cieniutki, załamany szept.
-Byłeś smokiem z Caledorskicg gór-głos wybuchnął śmiechem tak przerażającym, że Smaug padł na ziemię zwijając się w spazmach.-Teraz jesteś mój!
Szli. Ten fakt zdawał się być wieczny i absolutnie nie podaważalny. Ale... jak długo szli? Tego już nie pamiętała, tak samo jak własnego imienia. Po prostu szli. Od miesięcy, może lat, może wieków a może od początku świata? Kryształowy labirynt pochłonął ich umysły już dawno, zmienił je i wypaczył. Nagle wielki wojownik który szedł przed nią zatrzymał się gwałtownie.
-Idź-rzekła, bo stanie w miejscu wydawało jej się... groźne.
-Musimy zawrócić-rzekł patrząc się niewidomym wzrokiem w przestrzeń.
-Dlaczego?-zapytała, lecz nawet na nią nie spojrzał.
-Szła z nami elfka, Iskra czy jakoś tak... Zgubiliśmy ją.
-Przecież tutaj jestem!-krzyknęła a jej głos poniósł się echem po korytarzu.
-Czekaj, słyszałem ją!-rzekł Kharlot patrząc dalej nad nią-ale.. gdzie ona jest?
-Tu jestem-rzekła sięgając swoją dłonią do jego twarzy, gdy tylko go dotknęła spojrzał na nią i... przerażony odskoczył.
-Chodźmy dalej-rzekł odwracając się.
Przed nim zamiast wspaniałych ogrodów rozciągało się pole mgły. Puste i martwe. Coś nagle odezwało się we mgle, cichym przerażającym szeptem.
-Porzuć nadzieję bo o to znalazłeś się w mym królestwie... smoku-gdy głos rozbrzmiał ciało smoka przeszył dreszcz.-Już dawno żaden w czeluści labiryntu nie zapuścił się ktoś taki... jak ty.
Ryknął po czym zionął ogniem w stronę z której dochodził głos, z jego paszczy wystrzeliły jednak jedyie delikatne języczki płomieni, tak drobne iż utonęły we mgle.
-Myślisz iż jesteś w stanie wyrządzić mi jakąkolwiek krzywdę?-głos dobiegał ze wszystkich stron naraz, otaczał go, przypierał do muru.
Jestem smokiem, nie wiem co to strach...-szeptał w myślach, nigdy jeszcze nie odczuwał takiego przerażenia, ba on jeszcze nigdy nie odczuwał przerażenia.
-Jestem smokiem z Caledorskich gór...-chciał ryknąć, lecz z gardła do był mu się jedynie cieniutki, załamany szept.
-Byłeś smokiem z Caledorskicg gór-głos wybuchnął śmiechem tak przerażającym, że Smaug padł na ziemię zwijając się w spazmach.-Teraz jesteś mój!
Szli. Ten fakt zdawał się być wieczny i absolutnie nie podaważalny. Ale... jak długo szli? Tego już nie pamiętała, tak samo jak własnego imienia. Po prostu szli. Od miesięcy, może lat, może wieków a może od początku świata? Kryształowy labirynt pochłonął ich umysły już dawno, zmienił je i wypaczył. Nagle wielki wojownik który szedł przed nią zatrzymał się gwałtownie.
-Idź-rzekła, bo stanie w miejscu wydawało jej się... groźne.
-Musimy zawrócić-rzekł patrząc się niewidomym wzrokiem w przestrzeń.
-Dlaczego?-zapytała, lecz nawet na nią nie spojrzał.
-Szła z nami elfka, Iskra czy jakoś tak... Zgubiliśmy ją.
-Przecież tutaj jestem!-krzyknęła a jej głos poniósł się echem po korytarzu.
-Czekaj, słyszałem ją!-rzekł Kharlot patrząc dalej nad nią-ale.. gdzie ona jest?
-Tu jestem-rzekła sięgając swoją dłonią do jego twarzy, gdy tylko go dotknęła spojrzał na nią i... przerażony odskoczył.
-Chodźmy dalej-rzekł odwracając się.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
[Będzie jutro walka?]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
-Gdzie ja na Ghal-Maraza jestem...- jęknął łowca czarownic wstając ze szklanej podłogi. Starannie i krótko obcięty , nienagannie ogolony mężczyzna w ciemnym ,jak jego włosy płaszczu wyprostował się i rozejrzał wokół. Był otoczony mnóstwem luster ciagnących się w długim korytarzu. Obok niego na szklanej posadzce leżała piatka innych łowców z jego oddziału i jakiś niezidentyfikowany hobbit. Inkwizytor złapał za swój kapelusz leżacy obok i narzucił go sobie na głowę ,po czym wyciągnął spod płaszcza monokl ,który czym prędzej założył na oko ,by lepiej widziec.
-Wstawać!- warknął sucho -Nie czas na sen! Misja trwa!- dodał ciszej poprawiając rapier umieszczony przy pasie.
Jego towarzysze jednak zbudzili się momentalnie ,co go trochę zdziwiło. Zaczęli wstawać i rozglądać się dookoła ,próbując sobie przypomnieć co się stało. Jeden z łowców ,potężnie zbudowany mężczyzna w pełnej zbroi ,której czesci pochodziły jakby z różnych ,niepowiązanych ze sobą pancerzy ,na którą niedbale narzucił płaszcz , już zanim stanął na nogi to padł na kolana składajac ręce do modlitwy i zaczął sie pokornie modlić.
-Co ty kurwa robisz ,Hans?!- warknął łowca w monoklu podchodząc do towarzysza.
-Jesteśmy w świecie Tzeentcha! Modlitwa nas wyzwoli ,Krugger!- odparł ten podnosząc groźnie wzrok.
-Hans ,kurwa! Ora et labora jak mawiał Wielki Inkwizytor! Sama modlitwa jest dla pątników i starych bab!- parsknął inkwizytor.
Pozostała czwórka łowców czarownic zbliżyła się do nich obserwując sytację. Jeden z nich ,bez płaszcza i kapelusza ,ale w ciemnej pelerynie wyszedł z szeregu i rzekł -Krugger... nic nie zrobimy... trzeba czekać... w bezczynności niestety...- łowca w manokla wbił w niego swój penetrujacy wzrok i rzekł chłodno -Inkwizytorowi Von Bittenbergowi powiesz to samo? Mam zmówić modlitwę nad twym grobem?-
Ten spuścił głowę i milcząc wrócił do szeregu. -Poza tym modlitwa to nie bezczynnośc!- rzekł tubalnym głosem Hans podnosząc się z kolan w swej ciężkiej zbroi. -Modlita nas wyzwoli! Ale jak mówi Krugger! Trzeba działać!- gigant narzucił na swoją łysą głowę kapelusz ,który wydawał sie malutki w stosunku do jego budowy.
Krugger poprawił monokl i rzekł -Bierz swój bastard... panowie ,zbierajcie się ,Magnus czeka...-
Nagle jednak coś zerwało go z nóg i padł na ziemię powalony zręcznym chwytem.
-Nie ruszać się ,łapserdaki!- wykrzyknął Kilian przykładając o szyji leżącego Krugera swój miecz ,czyli w sumie sztylet Magnusa ,który mu wręczył w Spiżowej Cytadeli.
Piątka łowców nie zbliżyła się ,ale już mieli wyciągniętą broń. -Nie mów hop ,bo nie przeszkoczysz...- warknął Krugger. Kilian spojrzał na niego i zorientował się ,że łowca czarownic w manoklu trzyma w dłoni bardzo mały pistolet wycelowany w niego. -Taa ,łowcy czarownic... niestety masz pecha ,bo Magnus znał lepszą sztuczkę i raczył mi przekazać...- parsknął ,po czym przycisnął ostrze wysunięte z czubka buta do boku inkwizytora. -Czujesz to dziwko? Jeden mój ruch i nerwy paraliżują dłoń!- zaśmiał się ,jednak nie zobaczył na twarzy Kruggera strachu ,czy poczucie niepewności.
Kilian popełnił błąd zapominając o towarzyszach łowcy. Momentalnie poczuł jak potężny uścisk zaciska się na jego ramieniu i mimowolnie puścił miecz. Hans odepchnął niziołka ,który już wyciągał ręce za plecy ,by wykonać kolejny ruch ,jednak zaniechał tego ,gdy cztery lufy pistoletów zostały skierowane w jego stronę. Wielki ,łysy łowca pomógł wstać Kruggerowi ,który poprawił kapelusz -Wiesz czemu jeszcze się na ciebie nie rzuciliśmy?- zapytał poprawiając płaszcz. -Odpowiem ci... bo wypowiedziałeś imię Wielkiego Inkwizytora...-
-Magnus został Wielkim Inkwizytorem?! No jakiś wyższy niż przedtem!- odparł Kilian.
-Posłuchaj hobbicie! Możesz iśc z nami i poprzez wzgląd na Von Bittenberga uratować życie... albo został zgładzonym przez mroczne potęgi...- warknął Krugger i po chwili ściągnął czarną rękawiczkę bez palców ,po czym wyciągnął w stronę Kiliana dłoń ,czemu towarzyszyło zdziwienie reszty łowców z Hansem na czele. Ten ujrzał na wewnątrz jego dłoni wypalone krzyże Sigmara i przekłknął śline widząc je. -Więc jak będzie?- zapytał wpatrując się w niego swym podejrzliwym wzrokiem.
-Wstawać!- warknął sucho -Nie czas na sen! Misja trwa!- dodał ciszej poprawiając rapier umieszczony przy pasie.
Jego towarzysze jednak zbudzili się momentalnie ,co go trochę zdziwiło. Zaczęli wstawać i rozglądać się dookoła ,próbując sobie przypomnieć co się stało. Jeden z łowców ,potężnie zbudowany mężczyzna w pełnej zbroi ,której czesci pochodziły jakby z różnych ,niepowiązanych ze sobą pancerzy ,na którą niedbale narzucił płaszcz , już zanim stanął na nogi to padł na kolana składajac ręce do modlitwy i zaczął sie pokornie modlić.
-Co ty kurwa robisz ,Hans?!- warknął łowca w monoklu podchodząc do towarzysza.
-Jesteśmy w świecie Tzeentcha! Modlitwa nas wyzwoli ,Krugger!- odparł ten podnosząc groźnie wzrok.
-Hans ,kurwa! Ora et labora jak mawiał Wielki Inkwizytor! Sama modlitwa jest dla pątników i starych bab!- parsknął inkwizytor.
Pozostała czwórka łowców czarownic zbliżyła się do nich obserwując sytację. Jeden z nich ,bez płaszcza i kapelusza ,ale w ciemnej pelerynie wyszedł z szeregu i rzekł -Krugger... nic nie zrobimy... trzeba czekać... w bezczynności niestety...- łowca w manokla wbił w niego swój penetrujacy wzrok i rzekł chłodno -Inkwizytorowi Von Bittenbergowi powiesz to samo? Mam zmówić modlitwę nad twym grobem?-
Ten spuścił głowę i milcząc wrócił do szeregu. -Poza tym modlitwa to nie bezczynnośc!- rzekł tubalnym głosem Hans podnosząc się z kolan w swej ciężkiej zbroi. -Modlita nas wyzwoli! Ale jak mówi Krugger! Trzeba działać!- gigant narzucił na swoją łysą głowę kapelusz ,który wydawał sie malutki w stosunku do jego budowy.
Krugger poprawił monokl i rzekł -Bierz swój bastard... panowie ,zbierajcie się ,Magnus czeka...-
Nagle jednak coś zerwało go z nóg i padł na ziemię powalony zręcznym chwytem.
-Nie ruszać się ,łapserdaki!- wykrzyknął Kilian przykładając o szyji leżącego Krugera swój miecz ,czyli w sumie sztylet Magnusa ,który mu wręczył w Spiżowej Cytadeli.
Piątka łowców nie zbliżyła się ,ale już mieli wyciągniętą broń. -Nie mów hop ,bo nie przeszkoczysz...- warknął Krugger. Kilian spojrzał na niego i zorientował się ,że łowca czarownic w manoklu trzyma w dłoni bardzo mały pistolet wycelowany w niego. -Taa ,łowcy czarownic... niestety masz pecha ,bo Magnus znał lepszą sztuczkę i raczył mi przekazać...- parsknął ,po czym przycisnął ostrze wysunięte z czubka buta do boku inkwizytora. -Czujesz to dziwko? Jeden mój ruch i nerwy paraliżują dłoń!- zaśmiał się ,jednak nie zobaczył na twarzy Kruggera strachu ,czy poczucie niepewności.
Kilian popełnił błąd zapominając o towarzyszach łowcy. Momentalnie poczuł jak potężny uścisk zaciska się na jego ramieniu i mimowolnie puścił miecz. Hans odepchnął niziołka ,który już wyciągał ręce za plecy ,by wykonać kolejny ruch ,jednak zaniechał tego ,gdy cztery lufy pistoletów zostały skierowane w jego stronę. Wielki ,łysy łowca pomógł wstać Kruggerowi ,który poprawił kapelusz -Wiesz czemu jeszcze się na ciebie nie rzuciliśmy?- zapytał poprawiając płaszcz. -Odpowiem ci... bo wypowiedziałeś imię Wielkiego Inkwizytora...-
-Magnus został Wielkim Inkwizytorem?! No jakiś wyższy niż przedtem!- odparł Kilian.
-Posłuchaj hobbicie! Możesz iśc z nami i poprzez wzgląd na Von Bittenberga uratować życie... albo został zgładzonym przez mroczne potęgi...- warknął Krugger i po chwili ściągnął czarną rękawiczkę bez palców ,po czym wyciągnął w stronę Kiliana dłoń ,czemu towarzyszyło zdziwienie reszty łowców z Hansem na czele. Ten ujrzał na wewnątrz jego dłoni wypalone krzyże Sigmara i przekłknął śline widząc je. -Więc jak będzie?- zapytał wpatrując się w niego swym podejrzliwym wzrokiem.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
-Posłuchaj hobbicie! Możesz iść z nami i poprzez wzgląd na Von Bittenberga uratować życie... albo został zgładzonym przez mroczne potęgi...- warknął Krugger i po chwili ściągnął czarną rękawiczkę bez palców ,po czym wyciągnął w stronę Kiliana dłoń ,czemu towarzyszyło zdziwienie reszty łowców z Hansem na czele. Ten ujrzał na wewnątrz jego dłoni wypalone krzyże Sigmara i przełknął ślinę widząc je. -Więc jak będzie?- zapytał wpatrując się w niego swym podejrzliwym wzrokiem.
Hobbit szybko ocenił sytuację. Był sam na sześciu łowców. Czyli miał nad nimi przewagę. Nie wiedzieli, że przez ten krótki czas, jaki znajdował się w zamku, zdążył się dozbroić. Małe pistolety w rękawach, wysuwane za pomocą sprężyn. Noże w obu butach. Kilka bomb, które miał z tyłu paska, pod płaszczem i do tego miecz. Mógł ich spokojnie wykończyć. Jednak łowcy są wyznawcami Sigmara i służą do tego Magnusowi. On z kolei był wielkim inkwizytorem. Jeżeli Kilian miał wrócić do czynnej służby, to potrzebował jego protekcji.
Malec westchnął i spojrzał z politowaniem na łowcę.
- Widzę, ze nie mam wyjścia i będę musiał z wami współpracować.
- Z nami będziesz bezpieczniejszy hobbicie.
- Chyba macie rację, w takim razie prowadźcie
Łowca uśmiechnął się i zebrał towarzyszy. Po chwili wszyscy ruszyli przed siebie. Hobbit doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że większość z nich nie przeżyje wędrówki przez labirynt. Brakowało im doświadczenia i odrobiny szaleństwa.
Szli już dobrą godzinę. Kilian znudzony wpatrywał się w lustra i w uwięzione w nich postacie. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że coś ich śledzi. Coś innego, nie materialnego, być może demonicznego. Malec już nie raz przerabiał takie akcje, że szła grupa osób ciemnym korytarzem i po kolei wszyscy jego towarzysze znikali. Teraz nie miał zamiaru pozwolić, żeby ci biedni idioci zginęli w okrutnych męczarniach. Chociaż nie!! W królestwie chaosu taka śmierć była by łaską, wszak są rzeczy gorsze od śmierci.
- Ej, wy!!
- Co znowu!?
- Może zwiążemy się wszyscy liną?
- Na cholerę mieli byśmy to robić?
- W ten sposób nikt się nie oddali zwodzony magią tego przeklętego miejsca
Wszyscy przystanęli i zaczęli się zastanawiać. W końcu przemówił Krugger.
- Podjąłem decyzję...
Hobbit szybko ocenił sytuację. Był sam na sześciu łowców. Czyli miał nad nimi przewagę. Nie wiedzieli, że przez ten krótki czas, jaki znajdował się w zamku, zdążył się dozbroić. Małe pistolety w rękawach, wysuwane za pomocą sprężyn. Noże w obu butach. Kilka bomb, które miał z tyłu paska, pod płaszczem i do tego miecz. Mógł ich spokojnie wykończyć. Jednak łowcy są wyznawcami Sigmara i służą do tego Magnusowi. On z kolei był wielkim inkwizytorem. Jeżeli Kilian miał wrócić do czynnej służby, to potrzebował jego protekcji.
Malec westchnął i spojrzał z politowaniem na łowcę.
- Widzę, ze nie mam wyjścia i będę musiał z wami współpracować.
- Z nami będziesz bezpieczniejszy hobbicie.
- Chyba macie rację, w takim razie prowadźcie
Łowca uśmiechnął się i zebrał towarzyszy. Po chwili wszyscy ruszyli przed siebie. Hobbit doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że większość z nich nie przeżyje wędrówki przez labirynt. Brakowało im doświadczenia i odrobiny szaleństwa.
Szli już dobrą godzinę. Kilian znudzony wpatrywał się w lustra i w uwięzione w nich postacie. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że coś ich śledzi. Coś innego, nie materialnego, być może demonicznego. Malec już nie raz przerabiał takie akcje, że szła grupa osób ciemnym korytarzem i po kolei wszyscy jego towarzysze znikali. Teraz nie miał zamiaru pozwolić, żeby ci biedni idioci zginęli w okrutnych męczarniach. Chociaż nie!! W królestwie chaosu taka śmierć była by łaską, wszak są rzeczy gorsze od śmierci.
- Ej, wy!!
- Co znowu!?
- Może zwiążemy się wszyscy liną?
- Na cholerę mieli byśmy to robić?
- W ten sposób nikt się nie oddali zwodzony magią tego przeklętego miejsca
Wszyscy przystanęli i zaczęli się zastanawiać. W końcu przemówił Krugger.
- Podjąłem decyzję...
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Kordelas pisze:...przypominam ,że jest to 6 przestwicieli Inkwizycji ,a nie jakieś rynsztokowe ciule.

- Ej, wy!!- wykrzyknął Kilian odrywając się od zamyślenia.
- Co znowu!?- rzekł tubalnie Hans póbując za wszelką cenę nie dotykać luster.
- Może zwiążemy się wszyscy liną?- zaproponował hobbit.
- Na cholerę mieli byśmy to robić?- parsknął Hans.
- W ten sposób nikt się nie oddali zwodzony magią tego przeklętego miejsca-
Wszyscy przystanęli i zaczęli się zastanawiać. W końcu przemówił Krugger.
- Podjąłem decyzję...- rzekł i oczy wszystkich zwróciły się na niego -Nie będziemy wiązali się liną...- odparł patrząc w oczy zaskoczonego Kiliana -Wiem co czujesz ,hobbicie ale to zbyt ryzykowne... wiążac się liną błąd jednego z nas pociągnię resztę na dno...-
-Jak baleron!- wykrzyknął Hans pół żartem pół serio -Obwiążemy się liną i podamy Khornowi!-
-Ty byś pasował...- odezwał się głos w głowach wszystkich obecnych. Potężnie zbudowany Hans obrócił się gwałtownie mimo ciężkiej zbroi i warknął do stojącego za nim łowcy -Powtórz... skurwielu...-
Ten zdziwiony nie zdążył nic powiedzieć ,kiedy potężny uścisk zacisnął się na jego gardle ,a Hans wbił wściekle w niego wzrok. -Hans...- rzekł chłodno Krugger -Nie daj się opętać... to tylko sztuczki zła...-
Hans puścił towarzysza i rzekł -Wybacz...-
Ten skinął głową i złapał się za obolałą szyję.
-Jednak masz rację ,hobbicie co do sztuczek zła... musimy się trzymać razem za wszelką cenę!- rzekł Krugger do Kiliana. -Zastosujemy starą metodę stosowaną przez Kislevitów ,gdy wracają z... biesiad...iście skuteczny...- rzekł i uśmiechnął się złowieszczo ,po czym objaśnił wszystkim procedurę.
Sposób owy polegał na tym ,że grupa ustawiła się w kolumnie ,kładąc lewą rękę na ramieniu towarzysza z przodu ,a w drugą dobywając broń. Krugger zdjął monokl i chuchną w niego ,po wytarł go w rękaw ,a następnie rzekł do Kiliana chłodno -Ty pójdziesz z przodu...tuż przed Hasnem...-
Hobbit spojrzał przenikliwe na Kruggera ,po czym udał się na przód w milczeniu. Krugger kierował się na tył ,lecz po drodze znacząco skontaktował się z Hansem wzrokowo. Ten od razu zrozumiał sygnał towarzysza i skinął lekko głową ,po czym dobył swego miecza półtoraczęnego i stanął za Kilianem. -Ruszamy...- warknął Krugger swym chrypowatym głosem -Nie oglądać się i niech Sigmar ma nas w opiece...- wszyscy ,włącznie z Kilianem odczynili jak na komednę symbol Młotodzierżcy po czym ruszyli.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
[To jest tylko i wyłącznie punkt widzenia Kiliana
]

M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów