Mam wrażenie, że źle widzisz problem, ponieważ dobrze wiem jakie ma założenia konstytucji RP. Inną kwestią jest aprobata dla nich. Na tym poziomie zachodzi konflikt. Nawet jeśli przyjąć, że Konstytucja jest w głównej mierze definicją pozytywną państwa prawa, to jest ta definicja bardzo mocno niedookreślona i z jej zapisów można wywnioskować sporo sprzecznych ze sobą tez. Zgadzam się, że jeden przepis i to ogólny nie spowoduje zmiany systemu, ale to jest podstwa. Poza tym, system autorytarny może być bardzo mocno zbieżny z obecnym. Różnice będą dotyczły subtelnych kwestii, jak podział uprawień władzy ustawodawczej i wykonaczwej. Prawa jednostki mogą pozstać niezmienione. Zapytam inaczej, czy poprzednie konstytucje nie powodowały, że RP była państawem prawnym? Moim zdaniem były to konstytucje państwa prawa tylko, że był inny system władzy. Pomijąc konstytucje z 1952r. kwietniowa była lepsza.Heretic pisze:Oczywiście z punktu widzenia proceduralnego jedynie taki jaki określa konstytucja. Tak to doktryna to określa. I robi to w sposób bardzo dobry. No właśnie chodzi o to, że doktryna i to nie tylko polska oczywiście wypracowała pewne standardy, które określają jakie cechy ma państwo prawa. Problem polega na tym, że nie dostrzegasz, że w Polsce to właśnie Konstytucja Rp jest definicja legalna państwa prawa. Wykreślenie tego przepisu nie spowodobało by, że Polska przestałaby być państwem prawnym. Należałoby wykreslić jeszcze wiele innych. Na to z kolei Naród z pewnością by nie pozwolił. W końcu władza podchodzi od Narodu.
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Osoby, które nie mają za grosz wiedzy, ani umiejetności. Takie co bazują na populiźmie i głupocie ludzkiej nie mają prawa mieć dostępu do jakiegokolwiek urzędu. Biedroń, Grodzki, Palikot etc. to są osoby, które są odpadem demokracji, ciemną stroną, która ujawnia jej największe wady. Czyli prawo głosu ludzi, którzy kompletnie nie powinni wpływać na losy państwa prawo wyborcze powinno być ograniczone (zarówno bierne, jak i czynne). Nie wiem jakie by tutaj kryterium zastosować być może stopień wykształcenia byłby dobry, ale bazowanie na równości to jest idiotym, głupota a przede wszystkim oszustwo. Nie bowiem czegoś takiego jak równość, to jest lewacki wymysł i marsistowskie brednie. Każdy jest inny i na bazie różnorodności się społeczeństwo rozwija, a każdy adekwatnie do swojego wkładu w rozwój społeczności powinien mieć też prawo decydowania o jej losach. Nie może być tak, że głos głosowi jest równy. Równość tak szeroko pojmowana to rak jaki drąży państwo. Równe dla wszystkich powinny być jedynie najbardziej fundementalne prawa, jak prawo do życia, czy wolność osobista. Nic więcej.Odchodząc od art. 2 wiesz model prezydencki też mnie przekonuje. No,ale nawet wszystkim należy dac prawo dostępu do urzędów nawet jeżeli to Grodzka, Biedroń, Palikot, Macierewicz, Tusk czy Adamek. To też jest fundament.