ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Matis »

[Ja również wszystkim dziękuję. Arena była naprawdę epicka. Przepraszam z moją nieobecność w późniejszym okresie, ale trochę spraw na mnie spadło i zabrakło czasu i chęci na pisanie :/
Kto w końcu będzie prowadziła następną? MMH będzie robił arenę na Ultuanie?]

Po dotarciu do wioski hobbit postanowił się odłączyć od kompanii. Odszedł nocą na południe. Bez żadnych czułych pożegnań, po cichu, bez świadków.
Tak było po prostu lepiej dla niego i dla nich. Musiał się w końcu odnaleźć po kilku, kilkunastu latach nieobecności, w tym dzikim świecie. Maszerował dobre pół godziny, aż w końcu dotarł do rozwidlenia dróg. Po krótkim namyśle postanowił, że uda się do Marienburga. Być może zaciągnie się na jakiś okręt lub do kompanii najemników. Mniejsza z tym. teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Jako łowca czarownic bez problemu zajdzie sobie zajęcie.

Jego szlak oznaczony był stosami i dziesiątkami martwych heretyków. Wkrótce po całym imperium zaczęły krążyć plotki o małym mścicielu, który prowadzi świętą krucjatę przeciwko złu.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Wybraniec stanął nad ogniskiem, jakoś nie ruszyło go odejście najemnej kompanii i Kiliana. Oni spełnili już swoją rolę w planie Bogów, jego finał leżał teraz w rękach pozostałych. Przysłuchiwał się rozmową, samemu uciekając myślami gdzieś dalej. Po pewnym czasie postanowił jednak włączyć się do rozmowy, nie zważają że pozostali są w środku konwersacji.
- Przestań przy każdym wzmiance o wbijaniu noża w plecy patrzeć na mnie- rzekł wybraniec odrywając wzrok od tańczących płomieni- Co jak co, ale darze waszą dwójkę...hyy szacunkiem. Z wielką radością zmierzył bym się z wami w walce, zamiast wbijać wam ostrze w plecy.
- Ale jednak byś to zrobił- rzucił Kharlot wymieniając spojrzenie z Ostrzem Bogów.
- Jeśli taka była by wola Bogów, nie zaprzeczam. Dużo zależy czy zrozumiałeś przesłanie.
- Cały czas się zasłaniasz Boską wolą... nie potrafisz sam zadecydować?
- Jak już wspominałem między nami jest jedna znacząca różnica, ja jestem marionetką a ty zepsutym żołnierzykiem
- I odpowiada ci taki stan rzeczy?
- Oczywiście- odpowiedział bez zastanowienia Aszkael.
- I co po tym wszystkim zamierzasz? Nadal będziesz boskim popychadłem?
- Po wsze czasy.
- Naprawdę nie pojmuję twych motywów, wracając do mego pytania Bjarnie co zamierasz?- tym razem Kruszący Czaszki zwrócił się do norsmena.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Odnalazł ją po drodze.
Nie było to trudne, jako wytrawny tropiciel, dał sobie z łatwością radę. Zwłaszcza, że ona także go szukała.
-Aenwyrhies-rzekł gdy odnalazł ją pewnego dnia w dzikich ostępach, piekąca na rożnie królika.
-Aenwyrhies nie żyje-odrzekła cicho-wracaj tam skąd przybyłeś, ogłoś to całemu światu jeśli chcesz, lecz mnie zostaw w spokoju.-choć jej ton był zimny, wyczuwał iż w rzeczywistości wcale nie uśmiechało jej się pozostanie tutaj.
-Menthus również odszedł, prawda?-zapytał.
Elfka skinęła głową, kosmyki ogniście rudych włosów zasłoniły łze spływającą po twarzy.
-A jego smok?
-Martwy-warknęła-zabity przez wojownika z którym walczył kiedyś ramię w ramię.
Ramazel zmarszczył brwi... człowiek który zabił smoka...
-Kto?-zapytał nie starając się ukryć ciekawości.
-Kharlot Kruszący Czaszki-warknęła.-Człowiek z północy, wyklęty, morderca!
Podszedł do niej niepewnie.
-Mogę się przysiąść?-zapytał.
-Nie. Idź już. Nie chce z tobą rozmawiać rozumiesz?
Siadł przy niej, odrzucił włócznię.
-Kłamiesz. Chcesz. Nie spędziłaś ledwie tygodnia w lesie a już masz dość. Samotności, spania na ziemi i polowania. Wychowałaś się w Białej Wieży na atłasowych poduszkach, nie przywkłaś do takiego życia. W głębi serca chcesz wrócić na Ulthuan, co cię tu jeszcze trzyma?
-Zemsta,-jej dłonie zapłonęły, w oczach pojawił się gniew-zabiję Kruszącego Czaszki!
-Siedząc w lesie? Ciekawe-zakpił.
Spoliczkowała go.
-Nie chce twoich rad. Wynoś się!-syknęła przez zęby. Zerwała się z zadziwiającą prędkością, w jej ręce zamigotał sztylet. Mógł zakończyć te walkę jednym ciosem, ale zdecydował się powstrzymać. Uniknął jej czterech ciosów, po czym nagłym, szybkim ruchem chwycił ją za nadgarstek i wykręcił go, wyrzucając jej broń z dłoni, szybkim rucehm założył jej dźwignie i rzucił na ziemię. Wszystko wydarzyło się w czasie krótszym niż pięć sekund.
-Chcesz zabić Kharlota tak? -zapytał spoglądając na leżącą w błocie elfkę.
-Tak zabiję go...
-Nie strzęp niepotrzebnie języka. Gdy go zabijesz wrócisz ze mną do białej wieży?
Kiwnęła głową.
-Dobrze-rzekł wyciągając rękę-pomogę ci go zabić.
Iskra po chwili wahania chwyciła dłoń Ramazela i pozwolił się podnieść.
-Nie zwlekajmy więc-powiedział elf.
Ostatnio zmieniony 12 cze 2014, o 15:17 przez Mistrz Miecza Hoetha, łącznie zmieniany 1 raz.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[MMH, Kharlot nie jest południowcem, wywodzi się z Aeslingów. Z resztą jak jego ojciec mógł zginąć podczas wyprawy na Norskę, jeśli miałby być z południa? ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Miało być lud północy... sorry :oops: ]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Sorry za zamulenie, egzaminy... wygląda na to że mamy zdrowo przerąbane, ciekawe jak się z tego wykaraskamy ?
A może pomoże nam Archaon, tylko że Bliźniakami zostawiłem go w pojedynku z Gotrekiem... czyżby nierozstrzygnięcie ? :P ]

Swą opowieść o ukochanej dosłownie nie z tego świata Bjarn zaczął od swej śmierci na Arenia w Podziemiach, gdy sześć lat temu kula wystrzelona z broni Magnusa z zimnych westchnieniem weszła między jego żebra. Kharlot aż emanował emocjami, przeżywając pamiętne wydarzenia i Bjarn mimo wszytko rad był wspomóc swój skromny talent gawędziarski tamtymi chwilami. Opowieść o swym wkroczeniu do Hal Przodków raz już opowiadał Kruszącemu Czaszki owej nocy w skaveńskiej karczmie, lecz dziś odświeżył ów obraz nie zatajając przed przyjacielem niczego. Nawet tego jak od runięcia w przeklęty bezkres Chaosu uratowała go ona... jak przewiozła go z powrotem na most Bifrost... jak objęła go z siłą, której nie powstydziłby się wioślarz i przetrzymała w dzikim pocałunku...
- ...potem nawet mój skołatany łeb nie pamięta co się działo. - mruknął Bjarn, krzywiąc się na wspomnienie tamtych chwil. - Następne co zobaczyłem to sufit naszej kwatery i gacie Hrothgara, przybite do framugi...
- Niesamowita opowieść Bjarnie, zawszem powiadał iż bogowie mają cię w opiece... Na Tron z Czaszek, teraz wiem jacy! - zaśmiał się Kharlot, parskając okruszkami suchara. - Też bym chciał taką niczego sobie protektorkę... farciarzu, ale jako najlepszy towarzysz... jako prawdziwy brat zasłużyłeś na to stokroć bardziej niż te sucze syny, zwące się wybrańcami! Ja zaś sam mierzę się z konsekwencjami moich wyborów i wygląda na to... że, gdyby były inne...
Bjarn wymierzył mu przyjacielskiego kuksańca w ramię, który nieopancerzonemu południowcowi nabiłby okazałego siniaka i wpatrzył się w trzaskające płomienie, wodząc palcami po runach wyrytych na wiecznie zimnym, błękitnym ostrzu swego topora.
- Zostaw takie pieprzenie szamanom i vitkim, gdyby były inne ty nie byłbyś sobą. - Ingvarsson zagryzając kawałek brody, wziął się za rozplatanie kilku skołtunionych warkoczyków i pociągnął z bukłaka, podanego mu przez Turo. - My, wolni ludzie sami wykuwamy swoje przeznaczenie, nawet jeśli trzeba wyryć je toporem i opłukać własną krwią. A jeśli ktoś... nawet sami bogowie nam coś odbiorą, to niech przygotują się na wizytę cholernie wkurzonych mężów z ogniem w oczach. Oraz ich towarzyszy. Znasz sagę o Einarrze Żelaznej Dłoni Sigdanssonie ? O tym, który wkroczył do Pałacu Władcy Plag ?
- Słyszałem o nim. Za czasów mego dziada podobno poprowadził bandę Baersonlingów na ziemie mojego plemienia i wyrżnął całe Skraevold, potem zaginął na północy.
- To... nie było całkiem tak. Aesowie ze Skraevold sami ściągnęli na siebie zgubę, wzywając moce które nie nasycają się li tylko krwią wrogów. Einarrowi odebrano coś cennego... to samo co tobie, czego potem nie wahał się odebrać wyzywając samego Tchara na zakład. Wiesz dzięki czemu mu się udało ? Dzięki towarzyszom. - Bjarn spojrzał poważnie na przyjaciela. - Czegokolwiek nie podejmiesz się w tej twierdzy, zostanę z tobą do końca i pomogę gdzie tylko sięgnie mój topór. A tam gdzie nie sięgnie, spróbuję go dorzucić synu Thorgara!
- Bjarnie, ja...
Zaskoczonemu Kharlotowi, przerwało nadejście poważnego w swym starczym wyglądzie kapitana Kompanionów.
-Bjarnie.- rzekł Riees.- To koniec. Naszym zadaniem była walka w obronie Cytadeli. Tej już nikt nie oblega. Zapłaciłeś z góry, dlatego nie żądam zapłaty. Pragnę jedynie poinformować was, iż my odchodzimy.- Kruszący Czaszki spojrzał na naszego Kapitana z ukosa.- Mamy ważniejsze zadanie.
- Odchodzicie teraz, gdy waży się los świata ? Gdy wszyscy możemy zaraz umrzeć ? Gdyby nie jeden powód, wykląłbym was wszystkich jak tchórzy! - rzucił Bjarn, podnosząc się dzięki czemu groźnie spojrzał na starca z góry.
- Cóż to takiego ? - syknął kapitan, kładąc dłoń na rękojeści miecza.
- Vahanian. Jak wszystkie elfy wkurzył mnie wiele razy, lecz był honorowy, dbał o swoich i nigdy nie wahał się stanąć do walki. Z całej tej wilczej zgrai nim jedym nie pogardzałem, tak jak nie wzgardzę wami za odwagę i poświęcenie z jakim stawaliście u naszego boku. - Wydarty Morzu usiadł na powrót i uścisnął rękę staruszka, aż zatrzeszczały kości. - Idźcie bezpiecznie, o ile dacie radę. Ostrouch zasłużył by jego ród przetrwał, więc brońcie bachora i powiedzcie kim był jego ojciec. Ma powód do dumy.
Zaskoczony Riees zebrał podobne życzenia od Kharlota, nie napotykając żadnego oporu od Norsmenów których siły właśnie drastycznie zmalały. Stojący obok Skąpiec usłyszał wszystko dokładnie i sięgnąwszy po pióro, nigdy już tych słów nie zapomniał. Odchodzącym najmitom i innym stworzeniom, przyglądali się wszyscy, z bardzo odmiennymi wyrazami twarzy.
- Jeszcze jedno południowcu!
- Hmm ? - zapytał Riees, patrząc na nosze z Anną i błyszczące żywiołaki.
- Dobra rada, trzymajcie się z dala od wybrzeża. Sezon łupieski się właśnie zaczął i północ zapłonie od pochodni mego ludu. Jeśli nie widzi wam się śmierć lub niewola...
- Dziękuję panie Bjarnie, zaszczytem było ci służyć. Zapamiętamy twą radę, poza tym nasza droga i tak wiedzie na południe. - obróciwszy się, dodał jeszcze. - Powodzenia w waszej walce, chciałbym zobaczyć jak dorwiecie tego łysego plugawca!
Bjarn i Kharlot obrzucili wzrokiem wychodzącego z Kompanionami Kiliana, którego odprowadzał żelazny wzrok Magnusa. Mimo że wywoływał pozytywne wspomnienia, lepiej dal wszystkich że opuści Cytadelę. Poza tym znając go, to nie będzie ciężko wywiedzieć się gdzie akurat niziołek przebywa.
Rozweseleni w kontraście do oczekiwania na coraz trudniejszy bój, dwaj wybrańcy gawędzili o obecnej sytuacji, najbliższych planach oraz pozostałych towarzyszach. Przez chwilę dołączył do nich Aszkael, który jednak umilkł po zamienieniu z Kruszącym Czaszki paru zdań i przeszedł na słuchanie.

- A ty? Co zamierzasz uczynić po Arenie?- spytał Kharlot, wracając do przerwanej rozmowy.
- Ja ? To... skomplikowane. - Bjarn zakręcił na ręce swym rogatym hełmem okularowym i zaczął gładzić swą lnianą brodę. - Najpierw trzeba powiadomić rodzinę nieodżałowanych braci Horkessonów o stracie... jeśli jakaś jeszcze żyje... Potem przyjdzie nieprzyjeeeemna sprawa z wyjaśnieniem Królowi Erikowi dlaczego nasza misja się nie powiodła, jak straciłem dwudziestu ludzi tu i czterech w czasie plądrowania wybrzeża... O tym co stało się z, tfu niech go Skoll i Hati pochłoną, Asgeirem.
- W labiryncie pokazano mi jak Bliźniacy ubili tego padalca. Co zrobisz jak przeżyjesz gniew Thorssona ?
- Nie dajesz za wygraną!
- Bo wymigujesz się jak dziewica zalotom gołowąsa!
- Hahaha i mówi to ten co obłapiał południówkę ? Trwa sezon łupieski, przyjdzie popracować toporem, potem wrócić z łupami do Eissvanrfiordu, do ojca i siostry, znaleźć słodkiej Alsie zacnego chłopa za męża. Pośmiać się jak młodemu Thorrvaldowi wyjdzie jarlowanie... - tu obaj ze śmiechem spojrzeli na Torstenssona, który siłował się na rękę z bratem. Obejrzał się na nich i rozproszony przegrał ku uciesze Leifa. - Tiaaa... ja jeszcze długo nie zobaczę się z moją wybranką, ciekawe czy gromy porażą mnie z nieba jak spodoba mi się inna. Ha, zwykle baby żegnają mężczyzn łzawym "obiecaj że wrócisz" albo "uważaj na siebie"... wiesz co Jora mi powiedziała ? "Zgiń chwalebnie, pokaż żeś mnie wart."
- Ładnie, widzę że nie tylko ja mam pod górkę. Czemu od tego wszystkiego nie uciekniesz ? Nie odpłyniesz na drakkarze daleko od Króla, ludzi i wiejskiego życia, szukać przygody, bestii do zabicia, lądów do przemierzenia ?
- Może tobie ciężko to zrozumieć, ale gdyby każdy porządny chłop wsiadał na łódź i znikał to reszta ludzi dawno zagrzebałaby się w chaosie, wojnach i powymierała. - Bjarn pogładził łuski krakena na tarczy. - Nawet my Norsmeni potrzebujemy przywódców, przyjaciół. Poza tym samotność i jej bóle nie są dla mnie, przez życie i tak zaznałem ich za dużo, uwierz mi... czas na piwsko, kobiety i tłuczenie się kuflami z towarzyszami aż wytrzeźwi nas trąba na sam Ragnarok! Poza tym staruszek Ingvar Lodowe Oko już kombinuje jak zrobić mnie jarlem Eissvanrfiordu... nie mógłbym i nie chcę zostawić moich ludzi. Ale jak już zostanę szychą z własnymi huskarlami i statkami to spodziewaj się, że gdziekolwiek nie zaszyjesz się z tą Seliną to prędzej czy później i tak odwiedzimy cię z chłopakami, żeby oderwać cię od jej pięknej buźki i przypomnieć męskie wojaże!!!
- A jakże, trzymam cię za słowo Bjarnie! - obaj uścisnęli się, jak wyruszający drakkarami na przeciwne strony świata druhowie i ryknęli śmiechem. Na ten widok nawet Aszkael uśmiechnął się pod hełmem, a jego czarne serce zadrżało na krótki moment od natłoku sprzecznych z rozkazami Bogów przemyśleń.

- Ciekaw jestem, jak oni wyjdą, skoro ta bariera i burza spaczni..?
- Bariera zniknęła. - huknął Aszkael. - Gdy rytuał Alphariusa się zakończył, pochłonął całą energię Spaczni... ssie ją aż do teraz.
- Powiadasz więc, że wyjście jest wolne ? Hmm... - Bjarn wstał i podszedł do ogniska, gdzie odpoczywali i śmiali się jego Norsmeni. Rozmowy umilkły jak jeden, każdy spojrzał na wodza. - Poza nami w tej komnacie, w całej Cytadeli pozostały tylko demony i Alpharius... nie sięgniemy jednego bez starcia z drugimi, lecz wciąż... zwłaszcza w nowych okolicznościach nie musi być to śmiertelna wyprawa dla całego hirdu... wystarczy paru ludzi...
- Bjarnie, nie na Odyna i Njorda! - jęknął Haakar, nagi i otulony jedynie w wielki futrzany płaszcz oddany przez Thorrvalda.
- Nawet nie sugeruj nam czegoś podobnego! - dodał Hrothgar, waląc pięścią w studnię, zaraz poparty przez kilku innych.
- Zawsze kroczyliśmy z tobą i tym razem także się nie cofniemy, choćby zwalili nam niebo na łby. - rzekł Olaf, kładąc wielką pięść na sercu.
- Tak zawsze było i tym bardziej nie mogę skazywać was na bezsensowną śmierć, nie rozumiecie ? - spojrzał po kolei na twarze przyjaciół. - Wasza odwaga i śmierć nic tu nie dadzą. Wasze ostrza strącą niejeden południowy łeb, choćby mnie już nie było! Nic nie sprawi mi większej radości niż dymanie Valkirii w Valhalli, patrząc jak ktoś jeszcze chwali się że był towarzyszem Wydartego Morzu. To mój wodzowski rozkaz, opuśćcie Fortecę, dołącie do naszych braci na wybrzeżu a jeśli się pospieszycie to może dotrzecie na statek Erlandssona, zanim wypiję z jego ładowni całe zrabowane wino!
Wszyscy zaśmiali się i niechętnie pokiwali głowami, podniósł się jednak po chwili Leif z mrugnięciem patrząc na Turo i Grunladiego.
- Słowo wodza jest ważne, ale jako wolni ludzie możemy podetrzeć nim sobie tyłki... czego jednak nie zrobimy z szacunku dla ciebie, wuju. Lecz nie sprecyzowałeś kiedy mamy wybyć. Dzisiejszą noc spędzisz jeszcze z nami!
- A jeśli nie wrócisz z łbem Alphariusa żeby przepić z nami kolejne to na kopniakach przegonimy cię nazajutrz w Asgardzie przez równinę Vigrid! - dodał Thorrvald.
- Ma cholerną rację, cholera! Muzyka Grunladi do cholery! - zaryczał Eigil Berserker. Zaraz Biały Kruk wręczył małe bębny zaskoczonemu Einarrowi, oraz podał Snorriemu tajemniczy instrument, który zdobył w podróżach lat młodzieńczych, zwany lirą korbową. Norsmeni zaczęli sprawdzać instrumenty, zaś Grunladi wyciągnął runiczą tabliczkę i zaczął gotować głos.
- Niech was Garm i Fenrir do spółki z Nidhoggiem rozszarpią, zaczynajmy! - zaśmiał się Bjarn, siadając między Kharlotem a Eskilem i plaskając rękoma o uda.
Po chwili jeszcze bardziej pusta po odejściu części ludzi komnata wypełniła się wesołymi dźwiękami muzyki oraz śpiewem tuzina gardeł.
https://www.youtube.com/watch?v=0HWR4GHk0ho

Dmą w rogi zaklęte
Dudni ziemia, kurz staje
Jako grzmoty po ziemi
Idą, idą Norsmeni!

Szaleją topory!
Dzicy jako zwierzory!
Padną wrota od sieni,
Idą idą Norsmeni!

******
Widząc wychodzącą kompanię Rieesa, Lionelli Johanson zebrał cały ekwipunek i żując chleb niespiesznie zaczął przesuwać się do wyjścia, widząc że Drugni rozmawia z jakimiś Norsmenami a Łowcy Czarownic oddają się modlitwie natychmiast wstał i kilkoma susami dognał do tunelu w pogoni za Kompanionami.
"Nie zamierzam tu kurde zdychać na Myrmidię! Mam szansę, mam..."
Szczęk zamka skałkowego zabrzmiał jak dzwon pogrzebowy w jego zlanej potem głowie. Lew Tilei odwrócił się i z przrażeniem ujrzał Magnusa, celującego doń z dwulufowego Puffera.
- He.. he... ekhem, wielki... Inkwizytorze ja... - "dwa metry do załomu, dam radę, dognam kompanii i wyjdę z tego piekła, ten kolos nie dogoni mnie za cały Kitaj" - chciałem podziękować za służbę i... życzyć powodzenia w twej świątobliwej krucjacie...
Najemnik podniósł nerwowo dwa palce jak literę "V".
- Vivat Sigmar i tak dalej, żegnam pana! - Tileańczyk wyrawał pistolet zza pasa i wymierzył w Bittenberga, lecz stary lis był od niego szybszy. Pistolet eksplodował w ręce, kalecząc ciało i rozrywając rękawicę z byczej skóry. Lionelli wrzasnął i łapiąc się za dłoń, pochylił się i szarpnął się ku ucieczce. Po kilkunastu krokach wyszarpnął drugi pistolet oraz szpadę, lecz nie miał zamiaru wracać, o nie.
Najemnik pobiegł jak zielono-złota strzała za Rieesem i resztą. Gruchnął strzał.
A Lionelli aż skulił się gdy z jego głowy spadły dwie połówki hełmu, po czym obejrzał się i jeszcze szybciej dogonił Kompanionów oraz Kiliana. Biegnąc na przód grupy najemników myślał w jakiej cenie stoją bilety drogą morską do Miragliano, albo jeszcze lepiej do Tobarro. I jak szybko będzie się musiał zacząć ukrywać kiedy Magnus wytropi go na drugim końcu kontynentu. Bo co do faktu nie miał wątpliwości...

- Mistrzu, takie pudło! Cal niżej i kula wyszłaby czołem z większością mózgu... - sapnął Reiner.
- To nie pudło, mój młody uczniu... tu po prostu są gówniane warunki na rozpalenie stosu...

[ Właśnie, kto jednak robi kolejną Arenę, jak MMH nie chce to ja mam nawet plan awaryjny, ale jednak wolałbym arenę na Ulthuanie :D ]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Arena na Ultuanie! Już widzę ten natłok krasnoludów i innych homofobów :D]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Ja wystawiam Zeda Slaaneshytę! :twisted: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Obrazek]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Obrazek
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Chcecie Arenę na Ulthuanie, prowadzoną przeze mnie? Jeśli tak to mogę ją poprowadzić, ale musielibyście mi dać około tygodnia-dwóch na ogarnięcie się i możemy startować... Ale nie wiem czy będę dobrym MG :oops: ... ]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Miałem te same wątpliwości przed tą edycją. Dasz radę! :D ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[8 lipca wyjeżdżam , więc zacznijmy przed tym terminem, żebym mógł się zapisać. MMH, wierzymy w ciebie, dasz radę!! ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Moi Norsmeni (ale bez Grunladiego) nazajutrz wybywają, więc może jakaś walka żeby rozrywkę podtrzymać dla... 10 osób nie licząc walczących ? :mrgreen: ]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Aren na Ulthuanie! Tak! Tak!
Krasnoludzka Korporacja Handlowa McArmstrong z.o.o!

Poczekajcie chwilę z walką. Czekam na odpowiedź Klafutiego w sprawie Reinharda ;) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kilka godzin wcześniej
Deszcz w końcu przestał siąpić. Kurt odetchnął z ulgą, bowiem jego warta właśnie się rozpoczynała, a trochę stanie go czekało. W myśli odliczał dni, które minęły od momentu odjazdu księcia- elektora i zastanawiał się, jak długo przyjdzie mu tu tkwić. Wartownik wspominał.
Gdy pojawiła się ta przeklęta bariera, książę Todbrinnrer był wściekły, że odebrano mu szansę zmiażdżenia wrogów. Kurtowi wciąż huczało w uszach od wielogodzinnych ostrzałów artylerii, jakie rozkazano odpalić, z mizernym skutkiem. Działa waliły ile manufaktura dała, a dała niemało. W końcu trzeciego dnia niemniej wściekły, niż wcześniej Todbrinnger zwinął manatki i wrócił do Middenheim z większością armii, zostawiając kilka obsadzonych posterunków, które miały obserwować Cytadelę i meldować o zmianach.
Tak właśnie się stało, że zamiast cieszyć się bieżącą wodą, ciepłym posłaniem i pulchną Graetchen obok, Kurt marzł na deszczu, wpatrzony w oczojebne kolorki bariery.
Aż wreszcie, po tygodniach stania nastał przełom. Bariera dosłownie w jednej chwili zniknęła!
We wszystkich posterunkach postawiono alert. Kurt nie czekał, od razu poleciał po kapitana.

Hermann von Gruber miał od początku kariery przechlapane. Jego daleki przodek, Otto von Gruber został stracony przez kapitana Stefana von Kessela za zdradę i herezję. Rodzina jego brata ty;ko cudem uniknęła podobnego losu, głównie dla tego, że mieszkali w innym Landzie. Mimo to łatka podejrzanego i potencjalnego wichrzyciela przechodziła z ojca na syna. Dlatego Hermann dostawał najgorszy przydział. Było oczywiste, że jemu przypadnie dowodzenie posterunkami.
Wysłuchał, co wartownik miał do powiedzenia, po czym uśmieszek przemknął jego nalaną, bladą twarz. Może wreszcie zostanie zluzowany przez regularne oddziały.
- Dobra robota Kurt. Pchnij gońca z wieściami do księcia. Jeśli nam się poszczęści, za parę dni wrócimy do domu!- rzekł uradowany kapitan.
- Nie liczył bym na to na waszym miejscu- odrzekł mu surowy głos. Von Gruber spojrzał na jegomościa, który wszedł za Kurtem do namiotu i zbladł. Wiedział, że ma przegwizdane.
- Bo tego... on przybył z zamku, Herr Hauptman- dodał jąkając się Kurt.


***
Kharlot nie przypuszczał, że się tak skończy. Siedział w zapomnianej sali Spiżowej Cytadeli, śpiewając wesoło przy ogniu. Wokół niego widział przyjazne twarze jedynych ludzi, których mógłby nazwać braćmi. Byli tu dla niego. I choć zdawało się, że świat lada chwila runie, a wszystko obróci się w niwecz, to Kharlot czuł, że nie był sam. Wydarty Morzu trącił go w bark, śpiewając kolejną zwrotkę pieśni, zachęcając go do podjęcia tematu. Zrobił to z ociąganiem, lecz w końcu się rozkręcił.
Bjarn sprawiał, że Kharlotowi było niezręcznie. Od czasu ich waśni w podziemnym mieście, zakończoną starciem podczas ataku Kurganów, Kruszący Czaszki czuł, że jest Ingvarssonowi coś winien. To uczucie pogłębiło się, gdy przyszły jarl Eissvanrfiordu zawitał do Spiżowej Cytadeli. Co prawda Kharlot spodziewał się jego przybycia, lecz to nie zmieniało faktu, że znalazł się tu przez niego.
I mógł przez niego zginąć.
Kharlot nie mógł na to pozwolić. Sądził, że nie ma nic do stracenia, że jest w stanie poświęcić wszystko, by ratować Selinę. Bjarn i jego kompania okazała się zbyt wysoką ceną, nawet dla niego.
Dlatego z ulgą przywitał słowa syna Ingvara Dalekopodróżującego o odesłaniu towarzyszy. Teraz jednak nie czas były na zgryzoty. Dziś świętowali.
Właśnie zakończyli wspólną pieść gromkimi śmiechami. Grunladi skłonił się lekko, zaś Magnus skrzywił się, będąc zmuszony wysłuchiwać tego wszystkiego. Kharlot wspomniał wtedy moment, w którym po raz pierwszy spotkał Wydartego Morzu i pewien pomysł zaświtał mu w głowie.
- Zagraj to jeszcze raz Biały Kruku- rzekł powoli- Zagraj, "Rejs w nieznane".
Pieśniarz skinął głową, po czym uderzył w struny lutni, wydobywając z niej dźwięki ulubionej pieśni Kruszącego Czaszki. Bjarn spojrzał na niego i roześmiał się. Po chwili wszyscy śpiewali tę pieśń
http://www.youtube.com/watch?v=jpIIAffYstQ
"Żeglowaliśmy przez morze, w koło przez wiele mil w górę rzeki, minęliśmy Aldeigjuborg, widzieliśmy blask jeziora Ilmen...."

Jeszcze długo nie milkły śpiewy, gawędy i gromkie śmiechy. Ognień powoli wygasał z braku drwa, a Norsmenom ciągle było mało. Spędzili ze sobą wiele tygodni, lecz nadchodzące widmo sprawiało, że mieli wrażenie pierwszego po latach spotkania. Nie był to jednak cień Alphariusa i zbliżającej się bitwy. Była to świadomość zbliżającego się nieuchronnie końca przygody i nadchodzącej rozłąki...

***
Gdy Kharlot wreszcie się obudził, pierwsze, co ujrzał, to czarny otwór lufy skierowanej prosto w jego twarz.
To ocuciło go na dobre, do reszty odpędzając sny o Selinie. Warknął i już miał się rzucić na tego głupca, który ośmielił się wystąpić przeciw niemu, lecz wtedy zauważył kolejną lufę, wycelowanąw kark. Podobnie, jak dwa bełty.
- Sitz!- rzucił ostro żołnierz w Reikspielu. Kruszący Czaszki rozpoznał jego ubiór jako mundur Middenlandu. Zaklął w myślach. Upadek bariery umożliwiał ucieczkę, lecz jednocześnie pozwalał na wejście Imperialnym.
Bjarn i reszta kompanii również się zbudzili. Świadczyły o tym gniewne pomrukiwania oraz wyjątkowo głośne i plugawe przekleństwa.
- Magnus! Ty przez wszystkie demony z Muspelheim w rzyć chędożony zdradziecki bękarcie Lokiego, co to, na cycki Frei, ma znaczyć!- ryknął Bjarn na klęczkach.
Żelazny Inkwizytor wyglądał na niewzruszonego.
- Przejmuję sprawy we własne ręce- nawet nie patrzył na swego rozmówcę- Od tej chwili ani Alpharius, ani cała reszta nie są waszymi zmartwieniami. Pora, by problem rozwiązał ktoś kompetentny.
- Co ty sobie myślisz, zdradziecki południowy kundlu?! Niech ja cię tylko dorwę, ty zapluty...
Nie dokończył. Stalowa pięść łowcy czarownic grzmotnęła go prosto w usta. Głowa Wydartego Morzu odskoczyła do tyłu, znacząc spiż strużką krwi. Bjarn splunął krwawą śliną, szykując kolejną wiązankę, lecz ubiegł go Drugni.
- E! Ty! Zakuta pało! Tak, do ciebie mówię!
Magnus odwrócił się, mierząc śmiałego krasnoluda wzrokiem.
- Pamiętasz, co ci obiecywałem?! -rzucił Dawi- Jeszcze raz nas zdradzisz, a upierdolę ci ten blaszany łeb i przyczepię do rzyci! Nie sądziłem, że będziesz aż tak głupi, by pozwolić mi spełnić tę obietnicę.
Stary łowca uśmiechnął się krzywo.
- Będzie to dość trudne, nie sądzisz?- zakpił. Zabójca wyszczerzył się.
- Jesteśmy na Arenie. Turniej wciąż trwa. Czy tego chcesz, czy nie, przeprowadzimy go do końca, aż do pierdolonego finału!
- Co ty pleciesz?- rzekł nieco zbity z tropu inkwizytor.
- W obecności przodków i tych oto świadków, wyzywam cię Magnusie zwany Chędożonym! Domagam się próby walki!
Nastała chwila ciszy. Wszystkie oczy zwróciły się na rezolutnego krasoluda. Milczenie przerwał dopiero zachrypnięty głos von Bittenberga.
- Jak chcesz- rzekł oschle- Wydaje ci się jednak, że jesteś w stanie mnie pokonać?
Drugni wyglądał na poruszonego do głębi.
- Jestem już stary jak na zabójcę. Przez lata wędrowałem w poszukiwaniu chwalebnej śmierci, lecz ni troll, ni olbrzym, kurwa, nawet pewien, choć nieduży, to jednak smok, nie dał rady przynieść mi spoczynku. Wreszcie trafiłem na chędożoną Arenę Śmierci, gdzie najwięksi i najtwardsi padają jak muchy. W dodatku organizowanej nigdzie indziej, a w po trzykroć chędożonej Spiżowej Cytadeli! I co? Walczyłem z wielkim wąpierzem, z niziołkiem- czarnoksiężnikiem, z heretykami, mutantami, imperialnym wojskiem i kacem, kurwa, teraz po całej twierdzy latają demony i rzygające ogniem płaszczki, a ja nadal nie mogę umrzeć! Mam nadzieję, że chociaż ty, do kurwy nędzy, przyniesiesz mi to, czego pragnę! Honorowej śmierci!

Magnus von Bittenberg, Wielki Inkwizytor vs Drugni, Krasnoludzki Zabójca
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Ja do Ulthuanu przyjechałbym z jakimś Druchii :D . Zakładając, że już postanowione, będą wierzchowce MMH? Bo od tego zależałoby jaką postać bym brał.]
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Ja mam całkiem sporo pomysłów i wybiorę w zależności od miejsca, fabularnej przyczyny Areny i charakteru innych uczestniczących, by dobrze się z klimatem wkomponować.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Mimo że Aszkael był samotnym wilkiem, cała hulanka przy ognisku przypominała mu stare czasy. Emocje których dawno nie pamiętał wracały do niego, czuł się dziwne ale nie źle. Trudno mu było to wszystko sobie poukładać, a rozmowa Bjarna i Kharlota zmusiła go do przemyśleń. Co on zrobi w czasie między Boskimi poleceniami, znów spędzi ten czas na morderczej walce w osnowie? Cóż jeśli takie było jego przeznaczenia, nie ma innego wyjścia.
Czas płynął szybko w tej dziwnej atmosferze, w końcu wszystkich zmógł sen. Wszystkich prócz Aszkael, ten zasiadł oparty o ścianę wlepiając swoje ślepia w mrok. Piętno na jego szyi zapulsowało, wybranie chwyciwszy za rękojeść miecza powstał. Jego oczy spotkały spojrzenie imperialnych żołnierzy, którzy właśnie wpadli do pomieszczenia. Zanim jednak inni sprzymierzeńcy Aszkael zrobili ruch, zostali otoczeni. Wybraniec patrzył w lufy muszkietów, zastanawiał się ile kul wbije się w niego kiedy rzuci się na napastników. A może da radę skoczyć przez osnowę, tak to chyba będzie najlepsze wyjście. Zanim jednak Ostrze Bogów zrobił cokolwiek Drugni wszedł do akcji, jego krzyki było za pewnie słychać na drugim końcu Spiżowej Cytadeli. Zapowiadała się kolejna walka, wybraniec uśmiechnął się. Rzeka losu brnęła dalej bez przeszkód czy zakłóceń, jedyną nie wiadomą był teraz tylko zwycięzca.
- A to mnie nazwali tu zdrajcą- rzucił Aszkael spoglądają to na Kharlota a to na Magnusa, przy okazji opierając swój demoniczny miecz na ramieniu. Imperialne lufy mimo to nie zostały opuszczone, jednak wybrańcowi nie robiło to różnicy.

[ A ja zapewne stanę po drugiej stronie barykady dla odmiany, w sumie historię postaci już mam prawie gotową]
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Ja na razie mam tylko główny szkic historii postaci, czekam tylko na potwierdzenie MMH, że arena będzie na Ultuanie i zaczynam pisać. ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

ODPOWIEDZ